Skocz do zawartości

Maj blogasek ^^

  • wpisy
    6
  • komentarzy
    7
  • wyświetleń
    2544

Gdzie się podziały, tamte skradanki?


Krojsta

170 wyświetleń

Hitman, Thief, Splinter Cell... gdzie te serie się podziały? Zauważyliście, że na naszym rynku wychodzi coraz mnie tytułów stealth? Pytam się dlaczego?

Od młodego nasze głowy zaprzątały historię o szpiegach, cichych zabójcach, tajnych agentach, ninjach ;) i tym podobnych, którzy woleli wykonać zadanie po cichu niż pozbyć się 1/3 populacji Niemców, Talibów czy kogoś podobnego, zależnie od czasu. Nic dziwnego, że twórcy gier zauważyli w tego typu historiach kurę znoszącą złote jajka. Mimo, że i tak była i będzie to nisza, to powstało wiele wspaniałych tytułów. I w tym wszystkim najbardziej upodobałem sobie trzy serie. Hitman, Splinter Cell i Thief.

Zacznę od Thiefa. Pamiętam jak musiałem się gimnastykować aby dojść do kanałów w pierwszej misji. Nie myślałem, że klucz można tak po prostu ukraść strażnikowi. To była naprawdę fajna gra, dla niektórych kultowa. Zombie, których boję się do dziś, przytłaczający klimat, ciekawe wstawki. Jednak przez swoją specyfikę nie przypasowała każdemu. Nie oszukujmy się, potrzeba w niej czegoś więcej niż sprawnego palca. Dwójka tak sobie, a trójka to powrót klimatu. Ktokolwiek grał, albo czytał coś o grze wie o Sierocińcu ;). Teraz czekamy na czwórkę, nie wiem jak to będzie, nie śledzę tego z wypiekami na twarzy, nie chcę się zawieść.

Wszyscy znają historyjki o tym jak ktoś grając po raz pierwszy w hitmana spotkał się z szybką, bolesną śmiercią. Latanie na pałę jest tu równie mile widziane jak pokazywanie wszystkim kodu kreskowego na potylicy. Składanie ubrań w kostkę i otrucie wielkiego łysego grubasa ze złotym Desert Eaglem, o przepraszam Deaglem ;). Kto tego nie pamięta? Chociaż muszę przyznać, że jedynka w Kolumbii, robi się już trochę irytująca. Mimo, że spotkanie z sobowtórem Tonego "say hello to my little friend" Montany jest ciekawe, to już walka, 5 minut później, w laboratorium może doprowadzić do szału. (z racji braku save'ów, tak gwoli ścisłości). Dwójka to już geniusz sam w sobie, pełno rzeczy, które denerwowały nas w jedynce tutaj zostały naprawione. Masa dróg do wykonania celu, misje w wieżowcach. Czego chcieć więcej? Może misji w Japonii, gdzie na każdej belce siedzą ninje? Proszę bardzo, tylko nie wkurzajcie się jak spytają o identyfikator ;). Trójka to jedna wielka retrospekcja. Nowe misje mieszają się ze starymi. Wielu na tą odsłonę serii narzekało, ale miło było poczuć się jak Leon Zawodowiec. Dochodzimy do Blood Money, baaaardzo fajna część. Chyba najbardziej mnie wciągnęła. Wiele usprawnień i ciekawe misje. Śmiem twierdzić, że za sukcesem serii kryją się właśnie scenerie. Miejsca, w których jest nam dane zabijać, główny bohater i klimat. Opera, biały dom, "piekło" i "niebo", Kamczatka, bliźniacze wieżowce w Kuala Lumpur, zakład psychiatryczny czy hotel (wyjmowanie strzelby z pudełka na kwiaty to nieodparty argument na stracenie "Silent Assassin" ;) ). To powoduje, że składanie ubrań w kostkę i widoczny z kilometra kod kreskowy nie psują zabawy, bo klimatu jest tyle, że starczyłoby na trzy gry.

Splinter Cell apogeum osiągnął w Chaos Theory. W jakiej innej grze uwzględnia się hałas otoczenia? Gdzie znajdziemy samoprzylepne kamery, które ogłuszają gazem? Gdzie między ścianami możemy zawisnąć w szpagacie i nie zmęczyć się nawet po 30 minutach? Otóż to, nigdzie. Splinter Cell to kolejny charyzmatyczny bohater, ciekawa historia, gadżety i scenerie. Więc... DLACZEGO? pytam się DLACZEGO? nagle nie wiadomo skąd zrodził się potworek pokroju Double Agent. Gra, które krycie się w cieniach sprowadziła do widoczny, niewidoczny. W której jedno zadań to "zlikwiduj wszystkich przeciwników na statku". To całkowite zaprzeczenie tego co stworzono w trzech poprzednich wersjach. Średniowiecze skradanek. Jedyną ciekawszą rzeczą było śledztwo w siedzibie terrorystów. Nawet się czasami skradać trzeba było.

Co przyniesie nam przyszłość? O Hitmanie ani widu ani słuchu, thief w produkcji ale nic nie wiadomo. Najwięcej informacji mamy o nowym splinter cellu. Sam ma znowu włosy, to samo w sobie wróży poprawę. Fajnie będzie się okładać po mordach umywalkami, strzelać w granaty i wysadzać pokoje. Tylko... to już nie jest to samo. Niby fajnie to wygląda, ale smutno mi jak wspominam pierwsze odsłony. Tutaj nie ma już noktowizora, nie ma otoczki szpiega, który jest zdany na siebie. Jeśli go złapią to tak jakby nie istniał. (a propo złapania, misja w trójce się kłania ;), tylko trzeba się postarać, żeby to zobaczyć) Tutaj działam na własną rękę, bardziej z przyczyn osobistych. Rozwalamy bad guyów zaznaczając ich jednym przyciskiem, a gra pokazuje nam ostatnią pozycję, w której widzieli nas przeciwnicy. No przepraszam bardzo, ale radziłem sobie bez tego. No i najważniejsze, gdzie jest noktowizor? Nie twierdze, że gra będzie zła, będzie po prostu całkowicie inna. To mnie martwi.

1 komentarz


Rekomendowane komentarze

Boheterem Splinte Cell jest Sam Fisher. Dla mnie ta seria skończyła się właśnie na Chaos Theory. Co prawda nie ukończyłem jeszcze tej części, ale niedługo się tym zajmę. Convivtion będzie zwykłą naparzanką z elementami skradanki. Z resztą wpisu jak najbardziej się zgadzam.

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...