Skocz do zawartości

Hymnia

  • wpisy
    41
  • komentarzy
    88
  • wyświetleń
    15096

Późna recenzja - "For Those About the Rock We Salute You" przez AC/DC


Macielinio

1163 wyświetleń

  

10 użytkowników zagłosowało

  1. 1. Dobra recenzja?

    • Tak!
      5
    • Nie.
      5

AC/DC... Ich płytę kupiłem przypadkowo. Zachęcony dużą ilością przesterów i armatą na okładce, wziąłem płytę i zachaczając o kasę, poszedłem prosto do wyjścia. Potem włączyłem ją w samochodzie, ale wrażenia były już mniej pozytywne. (Armata nadal jest super.)

"For Those About the Rock We Salute You", bo o nim mówię, został wydany już dawno, bo w 1981 roku przez - uwaga, to będzie niespodziewane - AC/DC. Ja go kupiłem 29 lat później. Może wtedy myślano inaczej? Może wtedy było inaczej? Może recenzenci nie byli mną? Tak, to prawdopodobne.

W jednym się w każdym razie zgadzamy z tamtymi recenzentami - pierwszy utwór - "For Those About to Rock (We Salute You)" jest dobry i może nawet najlepszy.

Ma nawet wejście na nutach, które się nawet rozwija. Jest też chwytliwy refren, palcówka-w-solówce i ekstremalnie powtarzalna zwrotka - czyli wszystko co potrzeba wyższej klasy średniej piosence rockowej.

Następne "I Put the Finger on You" jest lekko podobne do "For Those About to Rock" z riffu, ale nieskomplikowane. Cały czas jeden gitarzysta gra ten sam temat, a wokalista próbuje przekrzyczeć perkusję. Drugi gitarzysta wykonuje Zmasowany Atak Gitarą Elektryczną - ZAGE.

Naprawdę, nie wiem co mam napisać w przypadku "Let's Get It Up" - formuła we wszystkich piosenkach jest wybitnie taka sama - i tak też jest tutaj. Wstęp, kilkukrotne powtórzenie wstępu na nutach, zwrotka, kilkukrotne powtórzenie zwrotki na akordach, refren, kilkukrotne wykrzyczenie tytułu piosenki.

"Inject The Venom" oczywiście spełnia ww. formułę, ale przy tym nie jest słabe, jest wręcz dobre, jeśli nie najlepsze. Bo liczy się uderzenie (nie ma to jak eufemizmy), a tutaj uderzenie jest i to w ilościach hutowych.

Następny "Snowballed" to powrót do starej, dobrej (?), formuły.

Potem - "Evil Walks", jak zwykle robione pod schemat, ale coś w sobie jednak ma. Trochę przypomina "Another Brick in the Wall" Pink Floyd, leciutko, dwoma, może trzema nutkami z refrenu. I nawet też śpiewają chóralnie, tylko od czasu do czasu Johnson się wydrze.

"C.O.D." jest dobre, ale jeśli się słucha wszystkich piosenek pod rząd, naprawdę można nie wytrzymać. Ta piosenka akurat rzeczywiście ma rockowy klimat, tak samo jak "Inject the Venom". Dobrze wpasowana jest tutaj także perkusja, choć monotonna, tutaj taka właśnie pasuje. I takie "wyzwolenie" na końcu piosenki.

Kolejna piosenka - "Breaking the Rules" - jest trochę wolniejsza, gdyby nie głos wokalisty, powiedziałbym, że wręcz chilloutowa. Ale głos jest i przez to jest to niewiadomo co. Blues rockowy? Może trochę przesadzam, ale coś w tym stylu, nawet przyjemnie się słucha.

"Night of the Long Knives" - nic specjalnego, nie porywa i trzyma się utartej przez wszystkie poprzednie piosenki drogi.

Zaś w w kategorii "Inwecja twórcza na płytach wydanych w 1981 roku" wygranym jest ostatnia piosenka na płycie, "Spellbound". Tam motyw ze wstępu powtarza się aż do refrenu. Chociaż na zwrotce jest trochę inny, głośniejszy. I w środku jest coś, co trudno zakwalisyfikować ani do solówki ani do wariacji, coś dziwnego.

Szczególną uwagę można zwrócić na strasznie charakterystyczny wokal, który jest wizytówka AC/DC. Na początku ciekawy, potem może on już być trochę męczący i na dłuższą metę nudny. Wiele zespołów nie potrzebuje osób z przezterem w gardle aby uzyskać rzeszę wyznawców - już choćby James Hetfield z Metalliki ma "czystszy" głos.

Gitara prowadząca nie jest zła, jednak, gitara rytmiczna - co ona właściwie gra? Akordy? Pozostawmy to braciom Young. Perkusja nie wyróżnia się niczym specjalnym, a że w ogóle jest basista, dowiedziałem się dopiero przed chwilą.

Ta płyta tak ekstremalnie, niesamowicie trzyma się jednej formuły, że przez to znacznie traci. Naprawdę słuchanie takich piosenek nuży i jest męczące. Są prawie takie same, bez tekstu nie potrafię ich odróżnić, może poza "For Those About to Rock (We Salute You)" i "Inject the Venom".

Ogólnie, płyta nie jest dobra, chociaż ma swoje momenty. Czasem słychać rock'a, ale nie ma tam takiej piosenki, która aktualnie zagościłaby na listach przebojów. Ale sprawdzian zaliczyła.

2,5/5

2 komentarze


Rekomendowane komentarze

Dla mnie jeśli ktoś źle pisze o AC/DC to po prostu nie czuje tej muzyki. Nie wiem, czy Autor zadał sobie trud przesłuchania płyt z lat 70-tych z Bonnem Scottem czy choćby Back In Black, genialnego poprzednika FTATR. Tak to jest, wielkość AC/DC polega właśnie na tym, że grają niemal cały czas to samo, ale to NIE NUDZI... Podawanie w wątpliwość największego atutu jakim jest prostota i rytmiczna gitara starszego z braci Young jest mówiąc eufemistycznie śmieszne...

Podaję w wątpliwość wielkość zespołu, który gra cały czas to samo, ale mniejsza o to.

Mnie to znudziło, a recenzje chyba powinny być pisane przez ludzi obiektywnych, nie zaś przez oddanych fanów gotowych oddać się za honor zespołu.

Przesłuchałem - i masz rację - nie poczułem tej muzyki, dlatego taka słaba ocena. Jednak ten album był po prostu jednym z najsłabszych w dorobku AC/DC. Jest naprawdę wyjątkowo powtarzalny, prosty, bardzo komercyjny. Zwrotka, refren, zwrotka, refren...

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...