Dlaczego Medal of Honor jest cienki?
Zasiadam sobie w piękny wieczór i odpalam nowego Medala, bo znów chcę przeżyć niezapomnianą przygodę, tak jak to było z Allied Assault. W końcu w CDA ktoś napisał, że nowy MoH jest lepszy niż wszystkie jak dotąd wydane (!). Z nastawieniem pozytywnym podszedłem do brnięcia w fabułę od pierwszej strasznie nudnej misji, poprzez szereg bliźniaczych wręcz wyzwań z innych znanych FPS'ów, aż do zaskakująco nudnego finału gry. Na początku myślałem, że napisy końcowe to jakiś joke twórców. Takie prima aprillis w październiku. No bo co to jest za gra, którą zaczynasz przechodzić o 19:00, a kończysz o 22 z minutami? Zawiodłem się i to sromotnie. Żeby jeszcze były jakieś misje chwytające za serce - jakieś spektakularne wybuchy bomb, zabicie przyjaciela itd. (wiem, wiem - podałem oklepane schematy, ale chodzi mi o coś na podobę - w końcu nie ja pisze scenariusze i nie ja staram się, by gra była jak najlepsza). Jeśli miałbym porównać wg. licznika Xfire ilość godzin spędzonych przy danych grach, to MoH jest na drugim miejscu zaraz za K&L: Dead Man, co jest wynikiem potwierdzającym tezę, że jednak dziś gry są znacznie którsze od tych, które wydano kiedyś, bo nie do pomyślenia było jeszcze z 5-6 lat temu, by grę dało się przejść w 3 godziny - w tyle to się zazwyczaj rozkręcałem!
Jeśli nie chcecie grać w multi nowego MoHa, to odradzam zakup, bo będziecie żałować tych 120 zł, które można spożytkować na inne cele, bo absurdem jest wydawać tyle kasy na tak śmieszną długość kampanii dla jednego gracza. A multi i tak podobno cieni.
5 komentarzy
Rekomendowane komentarze