Rynek wtórny i gry
Po przeczytaniu newsa na głównej dość mocno się zbulwersowałem tym jak wydawcy być może przyszłości będą traktować konsumenta.
To, że klient jest dojną krową i ma kupować jak najwięcej i jak najdrożej to rozumie się samo przez się.
Za dużo jednak na tym rynku smutnych panów w garniturach, których interesują tylko słupki w excelu. Niedługo będzie zapewne tak, że producent owszem sprzeda nam swój produkt, ale obłoży go takimi obwarowaniami, że będzie to niezbyt dobry interes a rola konsumenta sprowadzi się do bycią idiotą, który łyka wszystko jak leci w imię wyższego dobra.
Zapewne spytacie jakiego dobra? Ano napychania kabzą kieszeni prezesów i prezesików a twórcy gier mogą zapomnieć o radości jaką może być i było tworzenie gier. Będą produkowali głośne, chłamowate kury znoszące złote jajka.
A klient? Klient z pocałowaniem ręki będzie wdzięczny wydawcy, że zechciał dany produkt mu sprzedać. Niech kupi, pogra i spada na drzewo. Jednak najlepiej od razu zaopatrzy się w kolejny twór danego wydawcy. Niech zapomni, że gra jest jego własnością.
Klient co najwyżej będzie ją wypożyczał od wydawcy i dodatkowo płacił kasę za każdą spędzoną godzinę z danym tytułem. A już wydawca za pomocą szmirowatych DLC, zabezpieczeń, rejestracji online zadba, by klient spędził z tytułem jak najwięcej godzin i nawet nie myślał o odsprzedaży.
Kupiłeś nasz produkt? To dobrze, bo kupisz jeszcze nie raz i będziesz błagał o więcej. Marketing czyni cuda.
Ktoś może pomyśleć, że to tylko czarna, skrajnie pesymistyczna wizja przyszłości. Niestety powoli ta wizja staje się rzeczywistością a zmiany zachodzą na naszych oczach.
Doprawdy przyszło nam żyć w ciekawych czasach....
Największy przyjaciel każdego gracza
1 komentarz
Rekomendowane komentarze