Captain Price is dead - dwudziesty siódmy raz
Taka tam sonda
24 użytkowników zagłosowało
-
1. Czy Wasze wrażenia z rozgrywki zgadzają się z moimi?
-
Tak.19
-
Nie.4
-
Nie grałem w Call of Duty 4: Modern Warfare.1
-
- Zaloguj się lub zarejestruj, aby zagłosować w ankiecie.
Po raz dwudziesty siódmy udało mi się ukończyć kampanię Call of Duty 4: Modern Warfare, po raz dwudziesty szósty widziałem na własne oczy umierającego Kapitana Price'a i po raz szósty zrobiłem to na najwyższym poziomie trudności. A gra nadal mi się nie znudziła i coś w tym jest. Teraz już wiem, że nie bez powodu została wielokrotnie wybrana najlepszym FPS'em w historii, bo w tym tytule po prostu jest jakaś magia.
Magia, którą można określić wojskowym zdaniem: "It's perfect job!"...
Już nawet pierwsza misja "Zbędna załoga", która jest swego rodzaju pokazaniem akcji, jaka nie opuści naszych monitorów do końca gry to prawdziwy majstersztyk. Mnóstwo świetnie zrealizowanych skryptów, realistyczna i przejmująca grafika, a nawet zwrot akcji pod koniec pokazują jakość kunsztu twórców.
Podobno, amerykańscy dziennikarze kontakt z produktem już po 10 minutach, jak im się nie spodoba. Jeśli to prawda, to jeszcze żaden amerykański dziennikarz nie opuścił CoD4 przed zakończeniem gry.
Druga misja z Nikolajem w roli głównej (nasz późniejszy sprzymierzeniec, w tej chwili informator) dzieje się na Ukrainie. Jest ona bardziej skradankowa niż poprzednia, ale mimo to można w niej postrzelać całkiem dużo razy. Do najlepszych nie należy, ale niczego nie można jej zarzucić.
W trzeciej, "Charlie, nie surfuj" akcja odgrywa się na Bliskim Wschodzie, a my po raz pierwszy sterujemy żołnierzem jednostki U.S. Marine Corps. Próbujemy schwytać Khaleda Al-Asada - który później okazuje się tylko głosem z telewizora - po drodze, obserwując nieustające i krwawe batalie.
Kolejna misja "Bagno" ponownie skupia się na amerykańskich oddziałach, ale jej akcja dzieje się tym razem w nocy (pozwala na użycie noktowizorów) i wyruszamy na pomoc czołgowi Abrammsowi, który wpadł w niezłe bagno (dosłownie). Jest to jeden z najciekawszych poziomów U.K.M.C., więc warto go dokładnie prześledzić.
Mógłbym tak wymieniać bez końca, ale wiem, że pewnie i tak by nikt tego nie przeczytał, więc zacznę się już streszczać.
Warto zwrócić uwagę na dwie misje interaktywne zawarte w grze. Pierwsza z nich, pojawiająca się już na początku gry "Przewrót Pałacowy" pokazuje nam ostatnie chwile prezydenta Al-Fulaniego i jego martwe spojrzenie w pozłacaną lufę pistoletu Desert Eagle. Druga, głównie końcówka "Pokłosia" przedstawia bardzo przejmujące sceny w trakcie i po wybuchu bomby atomowej. W zestawie wsłuchiwanie się w bicie coraz wolniejszego serca i padanie na ziemię.
W grze zawarte są jeszcze dwa kolejne poziomy, na których trzeba uważnie się skupić, czyli "Śmierć z powietrza" i "Jeden strzał, jeden trup". "Śmierć z powietrza" pozwala nam usiąść za działkiem AC-130 i dzięki podczerwieni eliminować grupy wrogich wojsk, za pomocą karabinów maszynowych czy rakiet.
Tymczasem "Jeden strzał, jeden trup" to chyba najlepszy tego typu level w historii. Jest to skradankowy poziom, w którym z niewiarygodną ilością emocji we krwi, staramy się po cichu przebić do budynku, z którego zestrzelimy naszego arcywroga. Rozstawianie min claymore i spadający helikopter gratis.
To prawda, kampania jest prześwietna, ale nie da się ukryć, że większość graczy przyciągnął do gry jednak multiplayer. Niestety, o multiplayerze dzisiaj nic nie powiem oprócz tego, że jeśli chcielibyście spotkać się ze mną w sieci to wbijajcie na serwery 300, bądź 301 (Team Deathmatch) w godzinach głównie nocnych i porannych.
A w tej chwili zapraszam do komentowania wpisu i tego, czy Wasze wrażenia z rozgrywki zgadzają się z moimi.
2 komentarze
Rekomendowane komentarze