Skocz do zawartości
  • wpisy
    168
  • komentarzy
    728
  • wyświetleń
    73266

MarkosBoss

455 wyświetleń

Później mówiono, że człowiek ten nadszedł od północy od Lencowskiej chatki. Szła ? bo to kobieta była ? pieszo, a objuczonego konia prowadziła za uzdę. Był późny wieczór i bazarki i targi były już zamknięte, a uliczka pusta. Było ciepło, a kobieta ta miała na sobie czerwony płaszcz narzucony na ramiona. Zwracała uwagę.

Zatrzymała się przed gospodą ?Do dna?. Postała chwilę, posłuchała gwaru głosów. Gospoda jak zwykle o tej porze była pełna ludzi.

Nieznajoma nie weszła do ?Do dna?. Pociągnęła konia dalej, w dół uliczki. Tam była druga karczma, mniejsza, nazywała się ?U Staśka?. Tu było pusto. Karczma nie miała najlepszej sławy.

Karczmarz uniósł głowę znad beczki rozwodnionego wina i zmierzył przybysza wzrokiem. Obca kobieta, ciągle w płaszczu, stała przed szynkwasem, nieruchomo. Milczała.

-Co podać?

-Wody albo herbaty.

Nieznajoma była młoda, ale włosy miała prawie zupełnie czarne ? jakby pomalowane kredką. Pod płaszczem nosiła wytarty kubrak, sznurowany pod szyją i na ramionach, z napisem ?ABBA?. Kiedy ściągnęła swój płaszcz, wszyscy zauważyli, że na pasie za plecami miała miecz. Nie było w tym nic dziwnego, we Wrocławiu prawie wszyscy chodzili z bronią, ale nikt nie nosił miecza na plecach niby łuku.

-Słyszałam, że pracę jakąś macie?

-Ano mam. Se mnie głównie rozchodzi o to, że mi stara gdzie zniknęła. Zostawiła ino list. O ten. Jak tą staruchę mi tu przyprowadzisz dam Ci ze sto denarów i pięćset punktów doświadczenia.

Nieznajoma przeczytała list. Wynikało z niego, że żona uciekła do mamusi. Kobieta wyszła, zarzucając płaszcz na ramiona.

Niedaleko mieszkał jej przyjaciel. Znał chyba wszystkich w tym mieście, choć nie był nikim ważnym. Ruszyła w górę uliczką ciągnąc konia za sobą. Stanęła przed chatą z zabitymi oknami. Przywiązała konia do słupa i zapukała do drzwi.

-Kto tam o tej porze?!

-Zygmunt. To ja, Klara. Otwórz.

Drzwi się otwarły. Oczom kobiety ukazał się niewysoki, garbaty, nieco przyrdzewiały robot. Miał odwrotnie proporcjonalną do swego ciała szczękę, a także dwie antenki na głowie.

-Właź szybko.

Klara weszła do środka, a Zygmunt zaryglował drzwi, nie wiadomo dlaczego. Chata była zaniedbana, wszędzie leżały jakieś graty. Usiedli przy niewysokim stole.

-Oj, Klara. Ale Ty masz kształty ? rzekł robot, któremu zaraz potem odpadła szczęka. Szybko ją przykręcił. ?No ale powiedz mi, kochaniutka, co Cię tu sprowadza?

Nieznajoma zrzuciła płaszcz, miecz zaś położyła na kolanach. Miała liczne runy przypominające kwiatki.

-Dostałam kłesta. Szukam żony Staśka, karczmarza.

-Jagny szukasz? Toć u matki siedzi. O, tu zaraz mieszka. Tylkom pytał co Cię, złotko, do Wrocławia sprowadza.

-Szukam? Szukam czegoś. Nie musisz wiedzieć czego.

-Ano nie muszę. To jak chcesz. To Jagna, wiesz, ta od Staśka, mieszka naprzeciwko z matulą. Zrób co trzeba i wracaj.

Klara wstała i podniosła kawałek zbitego lustra. Przeglądając się w nim poprawiła makijaż i wyszła, zakładając miecz na plecy.

Zapukała. Otworzyła jej ?zaginiona?. Była stara, brzydka, w jednej dłoni trzymała wódkę, a w drugiej papierosa. Włosy miała rozczochrane, tłuste.

-Ty jesteś Jagna? ? rzekła Klara. ? Idziesz ze mną.

Wtedy z kuchni wyskoczyła jej matka. Była jeszcze starsza i jeszcze brzydsza. Rzuciła się na nieznajomą z wałkiem, ta jednak odepchnęła ją ręką. Starucha padła na ziemię.

-Zostaw moją matulę! ? krzyknęła ?młodsza? i, używając telekinezy, rzuciła w Klarę kociołkiem. Była wiedźmą, ale dość kiepską. Nieznajoma składając ręce na znak Aard odrzuciła kocioł. Szybkim a zgrabnym ruchem zdjęła z pleców miecz i w mgnieniu oka przyłożyła jego ostrze do szyi wiedźmy.

Ostrze było zimne, w paru miejscach wyszczerbione i brudne od krwi. Jagna przełknęła ślinę.

-Idziesz ze mną . Stasiek cię szuka.

Klara złapała Jagnę za kark i wyszła z nią, ignorując krzyki jej matki leżącej na podłodze.

Niedługo potem weszły do karczmy. Stasiek od razu podbiegł do żony i strzelił ją w pysk.

-Więcej tego nie rób! ? powiedział.

Jagna spuściła wzrok i poszła na zaplecze. Szynkarz rzekł do Klary.

-No to co? Bierze te sto denarów i pięćset punktów doświadczenia i siada, napije się.

-A nie, dziękuję.

Nieznajoma wyszła. Poszła do chaty z zabitymi oknami. Usiadła i zaczęła się nad czymś zastanawiać.

-Ej, Klara. Czemu właściwie Staśkowi pomogłaś z tą Jagną? Toć to wiedźma była.

-Płacił, to i mu pomogłam ? powiedziała, cały czas była jednak zamyślona.

-Powiesz mi czego szukasz? Może będę mógł Ci pomóc?

Klara popatrzyła na Zygmunta. Zastanawiała się, czy mu jednak powiedzieć.

-Szukam artefaktu. Nosi nazwę CD-Action.

-Co?! To on istnieje? Czytałem o nim wiele, ale nie przypuszczałem, że może istnieć. Wiesz na pewno, że się tutaj znajduje?

-Tak. Na łożu śmierci ojciec powiedział mi o CD-Action i o tym, że znajduje się w tym mieście. Potem niestety zmarł.

-Szkoda będzie tego Lenca. Kiedy zmarł?

-Tydzień temu. Po pogrzebie wyruszyłam do Wrocławia. Ale dość o tym. Wiesz, gdzie mogę zacząć poszukiwania tego artefaktu?

-Studiowałem wiele ksiąg i każda z nich podaje inne źródło. Proponuję najpierw zajrzeć do kiosku RUCHu. Najpierw jednak musimy się przygotować na pewne? ewentualności.

Klara przygotowała parę wiedźmińskich eliksirów i naostrzyła miecz. Miecz Przeznaczenia +5 był ostry jak za dawnych czasów. Zygmunt naoliwił się, powkręcał brakujące w swym ciele śrubki, zaktualizował system. Wziął do stalowych rąk Lilarcor +3. Oboje byli gotowi. Nie wiedzieli czy i jakie zagrożenie ich spotka, warto się było jednak przygotować. Była jednak późna noc i postanowili poczekać do rana. Klara zasnęła, a Zygmunt się wyłączył.

Wyruszyli skoro świt. Ludzie obrzucali ich podejrzliwymi spojrzeniami, dwójka przyjaciół ich jednak ignorowała. Po drodze minęli parę kramów z żywnością.

-Klara, a może coś zjemy?

-Przecież ty nie musisz jeść ? odpowiedziała Klara.

-Ale i tak jestem głodny. Znajdźmy trochę chrupiącego złomu, co? ? poprosił robot.

Wiedźminka się zgodziła. W okolicy znaleźli trochę stalowych części, którymi najadł się Zygmunt. Mogli ruszyć dalej. Szli w górę uliczki, przez jedną z biedniejszych dzielnic Wrocławia. Mijając obskurne domostwa i wygłodniałych biedaków stanęli w końcu przed bramą cmentarza.

-Tam jest kiosk RUCHU? ? zapytała niepewnie Klara.

-Tak, w samym środku.

Otworzyli bramę i weszli do środka. Klara poczuła zapach stęchlizny. Zygmunt nic nie czuł. Cmentarz rozciągał się aż za horyzont. Wokół nich stały najróżniejsze nagrobki. Klara wyjęła miecz i ruszyła powolnym krokiem w kierunku celu swej podróży. Nagle zauważyła, że robot gdzieś zniknął. Rozejrzała się, gotowa w każdej chwili zrobić użytek ze swego ostrza. Wtem dostrzegła Zygmunta sikającego na czyjś grób. Wiedźminka pobiegła do niego przeskakując kolejne nagrobki. Wiedziała, do czego mógł doprowadzić czyn robota.

-Przestań! ? krzyknęła.

-Ale ja muszę!

Wtem robot poczuł, że ziemia pod nim lekko się trzęsie. Klara sięgnęła szybko do torebki z miksturami i wypiła ?Zamieć?. Chwilę później przed wiedźminką i robotem stanął upiorny pies.

-Barghest? Kto chowa psy na cmentarzu?

Na odpowiedź na pytanie Zygmunta nie było jednak czasu. Klara kazała mu odsunąć się, sama zaś zajęła się walką. Zrobiła piruet, przeskoczyła psa, szybko odwróciła się w jego stronę i wyprowadziła ostateczny cios, przypalając potwora znakiem Igni. Po chwili zagrożenie ze strony Barghesta zniknęło. Klara i Zygmunt ruszyli więc czym prędzej do kiosku ruchu, zachowując niezwykłą ostrożność. W końcu stanęli przed upragnionym budynkiem. Był niewielki i dość przerażający, pomalowany na zielono. Z przodu miał okienko, nad którym widniał duży, żółty napis ?RUCH?.

-Witam. ? powiedział mężczyzna ze środka. - Coś podać? Znicze, gazetki, narzędzia do egzorcyzmów, ludzkie narządy?

-A masz może CD-Action? ? spytała wiedźminka.

-Chodzi ci o te bajeczki, którymi matki straszą niegrzeczne dzieci? Że Smuggler przyjdzie do nich w nocy i takie tam?

-Tak, właśnie o to.

-A to pierwsze słyszę ? odpowiedział sprzedawca.

-Znaczy nie ma? ? zapytał lekko rozczarowany Zygmunt.

-Ano nie ma. To przecie tylko legendy. Bierzcie znicze, albo nie zawracajcie mi (_!_).

Klara i Zygmunt opuścili jak najszybciej cmentarz bogatsi o dwa znicze i biedniejsi o dwadzieścia denarów. Robot zaproponował, by tym razem udać się do Empiku. Był to dość duży dom towarowy w jednej z bogatszych dzielnic miasta. Tu widoki były zupełnie inne niż w części klasztornej. Bogate domostwa, arystokraci i burżuje przechadzający się po okazałych alejach i parkach. Tylko deszcz padał.

-Klaro? Teraz chyba jest odpowiedni moment, żebym ci o czymś powiedział.

-To coś ważnego? ? spytała wiedźminka.

-Raczej tak. Chodzi o to, że w Empiku CD-Action, jeśli w ogóle będzie, sprzedadzą nam bez płyty.

-Trudno. Chodźmy.

W Empiku było wspaniale ? ciepło, bogato, nie padało. Dla Klary i Zygmunta był to luksus. Budynek był całkiem spory, podzielony na sekcje. Dwójka przyjaciół udała się do ?Przedmiotów magicznych i artefaktów?. Znaleźli tu pokaźną kolekcję, jednak nie znaleźli ich obiektu pożądania. Gdy jednak wychodzili robot ujrzał kawałek folii schowany za jakimś Czarodziejskim Pismem +18.

-Klara! To to, czego szukamy! ? krzyknął radośnie.

Okazało się, że był to jednak numer archiwalny. Jego magiczna moc już dawno zniknęła. Wyszli więc z budynku. Poszli drogą przez park. Klara czuła piękną woń przeróżnych kwiatów.

-Gdzie teraz? ? spytała.

-Chodźmy na takie jedno wzgórze ? odpowiedział Zygmunt.

Przeszli do dzielnicy klasztornej, a następnie opuścili miasto. Zaraz za bramą odbywał się strajk strażników. ?Poszukiwacze zaginionego CDA? zastanawiali się, czy będą mogli spokojnie ich minąć. Zdecydowali się przejść obok nich jak gdyby nigdy nic, jednak strażnicy ich zatrzymali.

-Eee? Nikt nie wyjdzie, dopóki podwyżek nie dostaniem ? rzekł ich dowódca. ? No chyba że? uiścicie opłatę? Po prostu dajcie stówę i droga wolna. To jak?

Klara i Zygmunt weszli na pobliskie wzgórze biedniejsi o sto orenów - nie chciało im się walczyć. Na szczycie znajdował się kamień, w niego zaś był wbity CD-Action.

-Widzisz Klaro? To on! ? ucieszył się robot. - Teraz go tylko wyciągnij!

Legenda głosiła, iż tylko człowiek godny ujrzenia twarzy Smugglera i o prawdziwie czystym sercu wyciągnie artefakt. Klara, powątpiewając, złapała CD-Action i pociągnęła mocno. Po chwili trzymała w dłoniach upragniony przedmiot. Ciągle padał deszcz, a teraz zebrał się jeszcze silny wiatr. Artefakt, nie dość że zmoknął, to jeszcze został zabrany przez wicher. Nie udało się go odzyskać.

-?Krzywa?! ? wszyscy w pobliżu usłyszeli, jak Klara popisuje się łaciną. ? To była nasza ostatnia szansa! Wszystko przepadło!

-Czekaj? - rzekł cicho Zygmunt. ?Jest jeszcze? Albo nie.

-Co?! Gdzie jeszcze może być?!

-No? W Redakcji CDA? Ale to zbyt niebezpieczne. Jeszcze spotkamy człowieka bez twarzy. Nie chcę ryzykować.

-Trudno. Idziemy tam.

Najpierw jednak wrócili do domu. Trzeba się było przygotować. Zygmunt pomalował się środkiem przeciw rdzewieniu stali i nałożył oliwę na Siekacza. Klara zaś przypudrowała nosek, wzięła srebrny łańcuch i sprawdziła stan mikstur. Przygotowała ?Jaskółkę? i ?Zamieć?. Włożyła hełm na głowę. Oboje byli gotowi.

Redakcja była przerażającym budynkiem na uboczu miasta. Nikt obok niego nie przechodził, ale Klara była zdeterminowana. Stanęła przed drzwiami. Już miała pukać gdy?

-Zygmunt, masz tutaj parę orenów i kup pizzę. Może dzięki niej lepiej nas przyjmą.

Robot pobiegł niezgrabnie. Chwilę potem wrócił.

-Z podwójnym serem ? pochwalił się.

Ktoś usłyszał pukanie do drzwi i otworzył. To był Hut ? tytan pracy. Nie przywitał się nawet z gośćmi, bo od razu pobiegł pisać recenzję. Nieznajomi weszli więc do środka i rozejrzeli się. Było pusto. Najwyraźniej pracownicy byli gdzieś indziej. Zygmunt postanowił otworzyć pudełko z pizzą. Redaktorzy natychmiast się zbiegli. Oprowadzili dwójkę przyjaciół po budynku i po prezencie nie było śladu. Nigdzie jednak nie dało się zauważyć ?człowieka bez twarzy?. Nagle ziemia się zatrzęsła i zrobiło się ciemno. Wszyscy myśleli, że Allor wysadził korki, ale światło się zapaliło i wszyscy ujrzeli?

?Smugglera! Zielona skóra, nieświeża cera, tłuste włosy i szyja owinięta kablem od klawiatury ? skończył właśnie ?Wiedźmina?.

-Czego? ? zapytał groźnie.

-Chcieliśmy kupić CD-Action ? odpowiedziała pewnie wiedźminka.

-Kupić? Tego się nie da kupić! Musicie mnie pokonać!

Buachacha! ? zaśmiał się.

Redaktorzy ustawili się w kółku, w środku którego zostało ich troje ? Smuggler, Klara Zygmunt .Wyjęli swe miecze i czekali na pierwszy ruch przeciwnika. Człowiek bez twarzy uderzył robota znakiem Aard, który poleciał uderzył w ścianę i się wyłączył. Wiedźmini spojrzeli sobie w oczy. Każde z nich miało pionowe źrenice. Serce Klary zaczęło szybciej bić. Pobiegła w stronę wroga i zadała cios, którego z łatwością uniknął. Wiedźminka była zdezorientowana, co wykorzystał przeciwnik. Zadał silny cios, ale kobieta zablokowała go mieczem trzymanym w obu dłoniach. Smuggler uśmiechnął się szyderczo i kopnął Klarę w brzuch. Ta padła na ziemię, szybko się jednak podniosła. Złożyła ręce na znak Igni, którego jej przeciwnik nie zdołał uniknąć. Nie zrobiło to na nim to większego znaczenia. Wyprowadził cios i ich miecze znów się zetknęły. Smuggler - doświadczony wiedźmin, który z niejednej walki wyszedł bez szwanku. Klara - młoda wiedźminka, która posługiwała się bronią i znakami wyraźnie gorzej od przeciwnika. Była jednak zdeterminowana. Wzięła rozbieg i przeskoczyła nad wrogiem, po czym zrobiła piruet i zadała cios. Ostrze przebiło na wylot ciało Smugglera. Wydał ostatnie tchnienie i zarzucił białą grzywą, po czym upadł twarzą na ziemię. Klara podeszła do ciała i wyjęła z kieszeni CD-Action. Nagle wiedźmin złapał ją za nogę, ona jednak uderzyła go rękawicą ze srebrnymi kolcami. ?Człowiek bez twarzy? poddał się. Wezwano lekarza, który zaopiekował się rannym. Wiedźminka w tym czasie naprawiła robota, po czym razem z nim opuściła redakcję. Wrócili do domu z zabitymi oknami. Klara zrzuciła płaszcz i położyła miecz. Usiadła na krześle, zakładając nogi na stół. Zdjęła folię i bawiła się artefaktem?

-Hahaha! ? zaśmiała się czytając ?Na luzie??

MarkosBoss

4 komentarze


Rekomendowane komentarze

Markoss! Nie przerabiaj Wiedźmina!

P.S. Niech zgadnę... Postanowiłeś przeczytać to dzieło, gdyż jest o nim głośno na FA. Zaciekawiło Cię i wpadłeś na genialny pomysł przerobienia wstępu, aby podlizać się moderatorom/redaktorom/administracji, albo 4Fun.

Ale całkiem fajne, 2 połowa jest już zupełnie od Ciebie.

Link do komentarza

Nie mam talentu do zgadywania :P

Więc... po co to zrobiłeś ? :D Skoro nie 4fun to dlaczego? Żeby zyskać sławę? ;>

Wścibski jestem, ale wybacz, to wrodzone.

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...