Skocz do zawartości

Różne...

  • wpisy
    19
  • komentarzy
    135
  • wyświetleń
    19997

Rozdział I


assassincreeddevilmaycry

323 wyświetleń

  

15 użytkowników zagłosowało

  1. 1. Podobało się?

    • Tak
      6
    • Nie
      2
    • Ja lepiej od ciebie piszę, schowaj się!
      7
  2. 2. Kontynuować?

    • Tak
      2
    • Nie
      2
    • Lubię placki (czyt, TAK!!)
      4
    • HAHAH!!! Ciebie znowu powaliło?!
      7

Rozdział I

Starzy znajomi

- Elfy chcą powrócić słyszałem ? wyszeptał jeden z Białych Skrzydeł, który mógł cieszyć się tytułem druida.

- To tylko plotki, nikłe opowiastki. Zostało tylko jedno plemię elfów do tego mrocznych. ? Przyjaciel starca, trzydziestoletni wojownik o dobrze zbudowanym ciele i dostojnej posturze, odszeptywał mu, co chwilę do ucha swoje przemyślenia. ? Lepiej zmieńmy temat, bo zaraz ci namolni skrybowie się przyłączą.

- Niech się przyłączą chętnie posłucham ich raportów na temat Powrotów ? rzekł o bas głośniej druid.

Varon, wojownik, był bliski dobrej przepowiedni, co do przyszłości, ale pomylił się troszeczkę, bowiem z jednego z krzeseł powstał ktoś gorszy od skryby, był to Weredyk. Człowiek, który bawił się owym tytułem nauczony był dobrych manier. Posiadał nadzwyczajną umiejętności ciętej riposty. Jego główną wadą była wścibskość.

- Czy mi do ucha nie wpadło słowo elfy, Powroty? ? zapytał się od razy, gdy do nich podszedł, z naciskiem na ostanie słowo. ? Nie winno się w najbliższych tygodnia, a nawet miesiącach wypowiadać kilkunastu słów. Główne: orkowie, elfy, mroczne elfy i tak dalej. A ty ? zwrócił się do Białego Skrzydła ? powinieneś wiedzieć coś o tym.

- A nie mówiłem ? bąknął pod nosem Varon.

- Może się do nas przysiądziesz? ? zwrócił się entuzjastycznie Rador, druid, do Weredyka ignorując suchy ton, siedzącego po drugiej stronie stołu, wojownika.

- Ależ oczywiście, przysiądę się, bowiem uwielbiam przebywać w towarzystwie członków Gildii Skrzydeł? TFU! Białych Skrzydeł ? oświadczył uroczyście niski mężczyzna nie zwracając uwagi na mordercze spojrzenie Varona.

- Jak się zwiesz mości panie? ? zapytał się Rador.

- Torus.

- Przejdźmy, zatem do rozmowy, którą prowadziłem z tym oto szlachetnym wojownikiem ? tu staruszek wskazał na swojego przyjaciel. Nie dał żadnego znaku tylko wpatrywał się w drewnianą podłogę pod nimi, widocznie nie chciał brać udziału w szczegółowej, długiej konwersacji, która zaraz niewątpliwe nastąpi.

- Małomówny, czy też cofnięty w rozwoju? ? szepnął niski mężczyzna do ucha Radornowi, gdy przysunął sobie pobliskie krzesło do stołu. Varon chyba to usłyszał, bo począł patrzyć się z jeszcze większym gniewem na Weredyka.

- Raczej małomówny ? odparł z nieukrywanym rozbawieniem druid.

- No, więc co chciałbyś wiedzieć? ? dał początek wstępu do rozmowy Torus.

- Może zaczniemy od powrotów? ? zaproponował Radorn.

- Więc na północ stąd?

Weredyk szybko odpowiadał na zadane mu pytania i wymuszał na autorze słów odpowiedniego wytłumaczenia odpowiedzi posłanej w jego stronę. Rozmawiali tak długo, że nastał wieczór, a Varon opadł na podłogę zajazdu pół przytomny, zmysły z powodzeniem stępiło mu wyśmienite piwo, które serwował właściciel budynku, krasnolud.

Gdy wojownik wstał było już grubo po północy, a oni jeszcze rozmawiali. Klnąc pod nosem, Varon zebrał się z podłogi i znów usiadł na krześle. Rosły mężczyzna odzyskał już trzeźwość umysłu, na tyle, żeby móc zidentyfikować kilkanaście niewyraźnych postaci, które, najwidoczniej, przyłączyły się do opowieści. Beknął i omiótł wzrokiem nowo przybyłych biesiadników. Dwoje pół olbrzymów, właściciel zajazdu i trzech nowych członków Zakonu Weredyków, przyłączyło się do konwersacji.

- Pan? - zbrojny w miecz, Varon, czknął kilka razy, po czym kontynuował - ? owie ? ja mozsze szobie pojde, a wy poroszmawiajce? - Nie zdążył ujść kilka kroków i padł na ladę. Znowu zasnął.

- ?to były czasy! ? dokończył Harel, właściciel zjazdu.

- Mój drogi krasnoludzie, zapewne były to czasy chwały, męstwa i honoru? - zaczął Torus, lecz pół olbrzym zwący się Gerll, wtrącił się:

- I krwawych bitew?

- Tak, tak, ale czy mógłbyś mi nie ? ponownie rozpoczął zdanie owy Weredyk, lecz znowu mu przerwano?

Tak wyglądała ta rozmowa po przyłączeniu się tych rozmówców. Po następnych dwóch godzinach cały zajazd huczał od pojedynczych słów takich jak: smoki, driady, Wojna Szarnihów czy też Królestwo Sojuszu. Konwersacja obfitowała w podobne słowa, bynajmniej jeden z klientów nie był nią zbytnio zainteresowany ? Zabójca, który czaił się w kącie.

Nagle drzwi otwarły się na cała szerokość, towarzyszyło tej chwili charakterystyczny trzask. Pomieszczenie wypełnił przejmujący chłód.

- Zamknijcie drzwi? - ktoś chciał krzyknąć, ale przerwał szybko.

Wszystkie oczy były wbite w trzy nowo przybyłe postacie. Wielcy, spowici w czerń, tworzący aurę nieprzeniknionego mroku, Nieznajomi ? tak nazywali ich mieszkańcy tej wioski, mieszkańcy Masture.

- Sprawy Opactwa? ? warknął jeden z trzech mężczyzn, głosem dziwnym, strasznym - ?kontynuujcie swe? - został zagłuszony przez wyniośle wypowiedziane słowa:

- Czy jesteście z Opactwa Ponurych Wrót?! ? słowa te należały do Zabójcy, dotychczas milczącego.

- Owszem. Poszukujemy?

- Znaleźliście już? - przerwał ponownie mu mężczyzna, a raczej chłopiec, który czaił się za Zabójcą.

- BRAĆ ICH! ? wrzasnął Nieznajomy, który charakteryzował się naprawdę potężną budową ciała.

Jego sługusy nie ruszyli się nawet z miejsca, a dwóch mężczyzn przed nim czekało.

W następnej sekundzie Nieznajomi nie mogli zrobić już nic, ponieważ zostali obezwładnieni przez grube pnącza. Miecze i kostury wypadły im z rąk na drewnianą posadzkę. Przyczyną zamieszania był stary druid.

- Uciekajcie! ? krzyknął do stojących, na środku zajazdu, ludzi.

Druid nie zdążył powiedzieć nic innego, ponieważ nogi ugięły się pod nim i stracił świadomość. Pustce w głowie towarzyszyły dzikie krzyki i łkanie.

Nieznajomi rzucili się w tej samej chwili na swe ofiary, gdy magiczna tarcza zgasła ? to był ich błąd, bo po chwili leżeli martwi lub ranni.

- Zabieramy Białe Skrzydło do nas ? powiedział Zabójca czyszcząc miecz z krwi. ? Gdy wojownik przebudzi się powiedzcie mu, że byli u niego jego starzy przyjaciele.

Znikli w czarnej mgle.

Jak ktoś to przeczytał to dzięki za chęci. Najlepiej dajcie komentarze, w których napiszecie co mam poprawić i co myślicie o pierwszy rozdziale itd.

PS

Nie czytałem drugi raz. :)

5 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Bardzo dobre :ok: mam nadzieje że uda ci się skończyć tą książkę sam też pisze.

Jak chcesz to mogę ci przesłać prolog i rozdział I

:starwars: :starwars: :starwars: :starwars: :starwars: :starwars:

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...