Skocz do zawartości

Bardzo nudny blogas

  • wpisy
    28
  • komentarzy
    52
  • wyświetleń
    10529

Nudne Aniołki i zwariowany detektyw


mrowczak

199 wyświetleń

Nie tak dawno pisałem, na temat najbardziej oczekiwanych przeze mnie filmów sezonu 2010, i...

Człowiek łatwo może się zawieść...No dobra może troszkę przesadzam...

"Metalowe skrzydła co pociski odbijają..."

Dawno temu powstał świetny film w którym swój niesamowity popis gry aktorskiej dał Christopher Walken. Wystąpił w nim również sam Vigo Mortensen, jako dość nietypowy Lu. Mowa o "The Prophecy"(1995) ( "Przepowiednia", ach ta polskie tłumaczenia), "Armia Boga". Jest to jeden z najlepszych filmów poświęconych Skrzydlatym. Gestykulacja, ton głosu, i w ogóle gra aktorska Walkena, plus świetny scenariusz, utworzyły tak niesamowitą posta archanioła Gabriela, którego to jeszcze w żadnym filmie nie było.

Z wspomnieniami tych chwil spędzonych przy dziele Gregorego Widena, zasiadłem do oglądania filmu a którym już wspomniałem w moim spisie. Mowa o dziele Scotta Stewarta, zatytułowanym "Legion". Apokalipsa, już nie raz zagościła na srebrnych i szklanych ekranach, ale......nie. Fabuła od początku była oklepana i sprawdzona, ale klimat który był widoczny na trailerach niemalże wypływał z ekranu. Niestety tylko w trailerach. Nie mogę oczywiście powiedzieć, że jest to całkowity niewypał, ale nie jest to rzecz której oczekiwałem.

Głównym bohaterem jest niby grana przez Adrianne Palicki, Charlie, ale równie dobrze może nim być Jeep Hanson (Lucas Black ), czy grany przez Denisa Quaid'a Bob Hanson, a już w szczególności Michael grany przez ( nie tak źle zresztą) Paula Bettany . W gruncie rzeczy to on jest jest ważniejszy od rodzicielki nowego mesjasza. Rozwaliła mnie również niepotrzebna/ bezsensowna ( w sensie psująca klimat i potencjał fabuły) śmierć dwóch bohaterów, do tego obu czarnych (Nigas stol my bike).

Kyle Williams (Tyrese Gibson), oraz Percy Walker (Charles S. Dutton), umierają w sposób nie powalający i niepotrzebny, o ile ten pierwszy jeszcze w miarę klimatyczny, o tyle ten drugi głupi i wcale nie bohaterski.

Historia przedstawia się tak, jest 23 Grudnia, nie wiadomo jakiego roku. Pustynia okolice Las Vegas, nudna gadka która próbuje udawać tą z Obcego, czy z terminatora. Szybki przeskok do LA, Gdzie ląduje Michał, robi sobie kuku by zrzucić niebiańskie okowy. Było by trochę klimatu gdyby nie trwało to wszystko kilku sekund. Potem znajduje ukryty skład broni, i koniec klimatu. Bleah, jeszcze anioły którym bóg nakazał zniszczenie świata, nie raczyły dokonać tego osobiście, a za pomocą opętanych "słabych dusz". No i zaczyna się rozwałka. :dry: Szkoda.

3/6

Baker Street 221b

Jest rok 1887, gdy niejaki Artur Conan Doyle, wydaje swą pierwszą powieść kryminalną, o pewnym dżentelmenie o niezwykłych wręcz zdolnościach dedukcyjnych. Dzieło zdobyło aż tak popularność, że doczekało się 3 kontynuacji, oraz dwóch zbiorów opowiadań, które okazały się niemalże takimi samymi bestsellerami. Potem pojawiły się ruchome obrazy, i liczne ekranizacje, mniej lub bardziej udane. Co przyciągnęło tylu czytelnikowi widzów do pana detektywa, o dość nietypowym imieniu?? Bez wątpienia intrygujący charakter pana Holmesa. Sherlock, stał się wzorem wielu postaci, min. głównego bohatera jednego z najpopularniejszych na świecie seriali ostatniej dekady, Dr. Gregorego Housa. Obaj z pochodzenia Brytyjczycy, obaj mieszkają pod takim samym adresem ( dokładniej numerem mieszkania, bo jakoś nigdy nie wiadomo pod jakim adresem mieszka House), oboje podkochują się w kobietach których nie powinni, no i obaj kochają zagadki. Charyzma, i wredny charakter, połączenie które tworzy mieszankę niemal wybuchową, a już na pewno szałowa. :smile:

Jak już wspomniałem, było wiele ekranizacji, jedne lepsze drugie gorsze. Największą wadą tych drugich było to, że tak jak w przypadku ekranizacji gier, autorzy próbowali umieścić prawie całą treść pierwowzoru, w krótkiej filmowej fabule. Luźne opieranie się na historii to jest to. I tak jest w przypadku najnowszego dzieła Guy'a Ritchie. Historia jest oparta na wątkach z książek, ale na tyle luźno, że film nie wydaje się ani za krótki( no w pewnym sensie tak, gdyż chciało by się oglądać go i oglądać), ani za długi. Efekty mimo, że jest ich całe mnóstwo, nie przytłaczają i nie stanowią meritum filmu, jak za starych dawnych czasów, gdy stanowiły jedynie tło dla historii. I co najważniejsze, nie męczą widza feerią barw, która może spowodować ataki epilepsji czy czegoś równie nieprzyjemnego. Film okraszony jest ogromną dozą humoru i dobrego, odczuwalnego klimatu XIX wiecznej Anglii. Sir. Artur byłby w niebo wzięty. :smile: Wszędzie niemal czuć wielką tajemnicę typową dla dzieł Conan Doyle'a. No i gra aktorska Roberta Downey'a Juniora. Kurczę, koleś naprawdę dobry je.

Fabuły zdradzać nie ma zamiaru, gdyż zepsuło by to przyjemność oglądania ( to tak jak bym powiedział wam w trakcie czytania "Psa BAskerville'ów że na końcu okazuje się, że to ogrodnik był winny. :happy: ).

Daję temu filmowi, dobre 5/6. Kawał dobrego filmidła.

0 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia.

Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...