Miałam ten sam problem w liceum. Skończyło się na tym, że lektury z przymusu zastąpiłam streszczeniami, a czytałam to co chciałam. Pamiętam jak do pracy maturalnej z języka polskiego użyłam książki pt. Achaja, Ziemiańskiego. Kobieta, która mnie słuchała i oceniała była oburzona, kiedy zaczęłam mówić o książce, która nie jest lekturą szkolną. Ciągle komentowała moje słowa do drugiej egzaminatorki, nie przejmując się, że to wszystko słyszę