Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Rankin

Forum Mafiosum

Polecane posty

Zostało nas już tylko pięciu ? To jest piekło na Ziemi, a właściwie to na krążowniku...

Oto moje poszlaki:

1. Każdy dzień przybliżał go do wypełnienia swojej misji - Shadow B-Lack prowadzi sesję Warfare i każdy dzień przybliża go do zakończenia obecnej misji, operacji. Wiem, bo sam zapisałem się na następną.

2. Drużyna podzieliła się na dwie grupy - ta wypowiedź wygląda jak cytat z jakiegoś filmu lub jakiejś książce wojennej o nie wiem. Może oddziałach specjalnych, czy coś. Czyli mamy tu coś na Shadowa B-Lacka.

3. Kolejna noc równała się kolejnemu mordowi - Noc - ciemność -cień- poszlaka na Shadowa B-Lacka

4. Kolejne głosowanie i próba odnalezienia zdrajcy kończyła się niesprawiedliwym osądem - Shadow B-Lack jest moderatorem. Każdemu modowi może się zdarzyć jakiś niesprawiedliwy osąd (który zazwyczaj jest wyjaśniany i jeżeli rzeczywiście był niesprawiedliwy to poszkodowany zostaje przeprowszony oraz nie ma już kary, jeżeli ową dostał).

5. Awaria systemu chłodzenia na pokładzie Łupieżcy niewątpliwie była ?igłą w stogu siana? i ?wierzchołkiem góry lodowej? - znowu luźno. Shadow B-Lack prowadzi wcześniej już wspomnianą sesję Warfare i ci co biorą w niej udział są na tej forumowej grze, w której odgrywa się żołnierza taką igłą w stogu siana na wojnie. A mistrz gry (Shadow) jest tak jakby na górze, ma nad wszystkim władzę. Jest takim jakby wierzchołkiem góry lodowej.

6. i prawdopodobnie uczeń jednego z Sithów, jak nie sam doświadczony Sith. - Shadow jest moderatorem, ale są ludzie, którzy mają nad nim władzę, że tak ujmę to (i prawdopodobnie uczeń jednego z Sithów), ale sam jest już raczej doświadczonym modem (jak nie sam doświadczony Sith.).

7. Mistrz Plo odstąpił od regulaminu Jedi i pozwolił swoim padawanom na rozegraniu kilku partii Paazaka - Shadow B-Lack pewnie pozwoli zachować w poście Dave'a ten jeden wulgaryzm. Skoro nadal on jest, to chyba pozwolił go zostawić. Zamieńcie sobie powyższe zdanie na takie: Shadow Black odstąpił od regulaminu FA i pozwolił Dave'owi zostawić ten jeden wulgaryzm w jego poście. Widać ukrytą treść od MG ? Widać.

8. W równolegle rozgrywanej sesji Boldogowi szło również bardzo dobrze - Yoshimer piszę, że Shadow B-Lack był już zagrożony zlinczowaniem w sesji Czytnika. A ja ? Ja mam szczęście, że do tej pory MG najwyraźniej na mnie zapodał mało dowodów. Mi nie idzie bardzo dobrze w tamtej sesji. Ja mam szczęście, że jest tak jak wspomniałem. A po za tym pewnie tej nocy zostanę zlinczowany w sesji Czytelnika, więc tyle będzie z mojej bardzo dobrej gry.

9. i nie został odkryty jego oraz Greviousa niecny plan. - Shadow B-Lack ma w planach dwie sesyjki RPG na FA.

10. Morderca stawał się co raz bardziej nerwowy - zobaczcie sobie to: http://forum.cdaction.pl/index.php?showtop...0&start=220 Shadowa zaczęło wkurzać to co pisał Infiniti.

11. A może właśnie to ryzyko było objawem wielkości - Shadow B-Lack jest na FA tak jakby wielki. Ma więcej możliwości niż zdecydowana większość userów FA.

12. Boldog oparł się o ścianę w swojej kajucie - Pani w arcie w profilu B-Lacka opiera się o kamień. Takie luźne skojarzenie.

13. Była to kolba przepięknego karabinu szturmowego z automatycznym tłumikiem typu Prius - skojarzenie do prowadzonej przez Shadowa sesji Warfare.

14. Ważne, że ma idee. - na stworzenie nowej sesji RPG na FA. Coś na B-Lacka.

15. Pilot, którego od kilku dni nękała zatrważająca migrena - Ostatnio Shadow nie miał za bardzo sił na Forum Mafiosum.

Zdziwicie się pewnie czemu rzucam teraz dowodami jedynie w jednego padawana ? Dlatego, że zastanawiałem się na Yoshimerem i Shadowem B-Lackiem. Myślę, że mordercą, jest ten drugi. Więc po co mam pisać coś na tego pierwszego teraz ? Czemu myślałem nad tymi dwoma to jeszcze wam nie powiem. Dajcie mi pozostać tu jeszcze jeszcze jeden dzień i noc (do ostatniej rundy) wtedy wygray i zabijemy tego, przez którego nie możemy spokojnie spać. Zastanówcie się. Kaa Ktus głosujesz na mnie na podstawie dwóch dowodów ? Tak ci śpieszno zabić niewinnego ? Pomyślcie drodzy przyjaciele, pomyślcie.

Mój głos leci oczywiście na Shadowa B-Lacka.

A i jeszcze obrona:

@Pochodze z pónocnego regionu naszej planety-Sooko pochodzi z Mazur. Mazury to co prawda północ Polski, a nie świata ale nie bądźmy drobiazgowi, Dave nie mógł napisać że z północy Polski bo to by było zbyt oczywiste. Poszlaka na Sooko.

Tak pochodzę z Mazur i jest on z tego rejonu Polski. Ładnie ukryta i prosta do rozszyfrowania zmyłka. A tak w ogóle Mazury są w pólnocno-wschodniej części Polski. Powiecie, że to nie ważne skoro są i tak na północy. A to ważne. Na geografii nie można powiedzieć, że są na północy, tylko trzeba to bardzie specyzować.

@Boldog po więgiersku znaczy szczęśliwy-Usmiechnięta buźka w profilu Sooko.

Hmm masz rację. Nie mam jak się tu bronić.

Edit: A wiecie co ? Boldog to imię orka z Władcy Pierścieni. Pierwotnie była to książka, która została później zekranizowana. Hmm mamy tu coś mocnego na Yoshimera.

Jestem niewinny.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cóż, część dowodów Sooka jest wyssana z palca i naciągana, tak, jakby szukał ich na siłę...

@BS

Dave wyraźnie napisał, że rozwiązaniem są imiona. Czyli podpisy pod listami. 0291, 0887 i ten taki dziwny, 19US84.19RU96, czy jakoś tak (z pamięci piszę, mogło to wyglądać nieco inaczej). Do czego je dopasować - nie wiem :/

Ostatni podpis, Collier i Zamp 2002, odnosi się do Infinity Ward, które zostało założone w 2002 przez Vince'a Zampellę and Granta Colliera. Kto ma cokolwiek wspólnego z IW? Sooko. W ulubionych grach ma CoD 4:MW, zaś w rebusach zapytał się ostatnio o tę właśnie grę.

No i zabójca twierdzi, że nie zna Tolkiena. A BS zna, wystarczy spojrzeć na jego posty.

Skłaniam się ku głosowi na Sooka.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobra, bo widzę, że chcecie odesłać niewinnego, czyli mnie. Powiem wam teraz coś. Jestem policjantem. Mam wachania między dwójką graczy, a mianowicie Shadowem B-Lackiem oraz Yoshimerem. Reszta żywych jest niewinna, to już wiem. Musicie mi zaufać i zmienić zdanie w głosowaniu na jednego z tych dwóch panów, wtedy wygramy. Bo jeżeli jeden będzie niewinny to drugiego dorwiemy w ostatniej rundzie. Więc jeżeli chcecie wygrać to zaufajcie mi i zagłosujcie na jednego z tej dwójki. Proszę. Jestem niewinny, a wygraną mamy w kieszeni jeżeli zrobicie tak jak mówię.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zabójcą jesteś Ty lub Black Shadow. Skoro twierdzisz, że jesteś policjantem, możemy powiesić Shadowa. Jeśli kłamiesz, zginiesz w następnej rundzie. Tak, czy inaczej, miasto wygrywa. Nie mam pojęcia, jak dopasować dowody, ale powiedzmy, że Ci wierzę.

Dave nie napisał, że policjant nie żyje, więc pewnie jest nim ktoś z nas. Głos na Shadowa.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

lol

Czemu arbitralnie stwierdzasz, że nie jesteś morderca a w dodatku po mnie macie powiesić domniemanego policjanta? Policjantem nie jestem, Sooko jestem w stanie uwierzyć tak długo jak drugi glina się nie zgłosi. A gdybym powiedział, że jeśli to ja nie jestem mordercą, mnie powiesicie to czemu nie masz ty być w kolejce? Co daje ci immunitet? Sooko nie wskazał dokładnie któregoś z nas, ergo mogę zakładać, że nie zostaliśmy sprawdzeni. Nie bronię się, bo i nie mam przed czym - twoje oskarżenie opiera się tylko i wyłącznie na stwierdzeniu Sooko a jego poszlaki dotyczą głównie ciemności, mroku i sesjowania (oraz mojego zamiłowania do militariów) czyli czegoś co jest łatwo widoczne i... nie doszedłem do takiego stadium, w którym mam zamiar negować rzeczywistość.

Bądźmy poważni.

Głos na MrYoshiego i nie dlatego, że Sooko wskazał nas jako jednego z dwóch (tak długo jak nie zgłosi się nikt więcej jako policjant jestem skłonny mu uwierzyć więc panowie - to najwyższa pora). Poszlaki:

- J. Edgar Hoover służący za iluś tam prezydentów - "czytaj to co el Presidente"

- imiona: nadal twierdzę, że można to połączyć z Kronikami Czarnej Kompanii

- 19US84 - "Rok 1984" Orwella, książka o walce z systemem totalitarnym kontrolującym społeczeństwo (masz to w liście poważnych pozycji)

Niewiele? Niewiele, ale i tak więcej niż to co przedstawiłeś w ostatnim poście.

Decydujcie, zatańczycie na moim grobie a potem sami skończycie marnie dzięki uprzejmości MrYoshiego albo... wybierzcie ocalenie? Blah, brzmi proroczo. W każdym razie - niech żyje wolna wola, eh?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaraz, zaraz Shadow. Czemu niby masz uwierzyć osobie, która stwierdzi, że jest policjantem ? To byłby idealny moment dla mordercy. W ostatniej rundzie stwierdzi, że jest policjantem, a wy zabijecie mnie, bo napisałem jako pierwszy PRAWDĘ o moim stanowisku. Nie rozumiem tego. Dobrze myślisz, co do tego, że nie jesteście sprawdzeni. Tak więc mam pewność, że skończymy to teraz, albo w następnej rundzie. Morderca tej sesji nie wygra, nie ma szans.

A Yoshi, ja nie mam pewności, że to Shadow B-Lack jest winny tych zbrodni. Nie zostaliście sprawdzeniu tylko wy dwaj, więc jeżeli teraz morderca uniknie sprawiedliwości to następnego dnia na pewno już nie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

29 czerwca 2033 roku, Czarnobyl

Byli już gotowi do wymarszu. Doprowadzili do porządku bronie. Spakowali plecaki (jajogłowi dali im trochę prowiantu ? kiełbasę i chleb). Dostali także od naukowców obiecane kombinezony. Wszystko było dopięte na ostatni guzik. W końcu ruszyli.

Szli przez 15 minut na północ od polowego laboratorium. Natrafili na hordę zmumifikowanych stalkerów ? nie sprawiały wrażenia, jakby chciały ich atakować, ale na wszelki wypadek każdego z nich poczęstowali kulką między oczy, by później nie zaatakowały ich z flanki w najmniej odpowiednim momencie. Na szczęście szanse, że wejdą do Laboratorium X16 były minimalne ? nawet zombi trzymały się z dala od tego miejsca. Okolica była bardzo nieciekawa. Nie ostało się tutaj nic, co byłoby żywą istotą. A w środku tej wymarłej pustelni oni ? pięciu śmiałków. A może szaleńców? Tak, to jest odpowiedniejsze słowo?

Dmitry wolał odejść sam. Gdy został przegłosowany, wziął swego TRS?a, plecak, trochę kiełbasy i ruszył w stronę wschodzącego słońca. Borys patrzył na to wielce nieprzychylnym wzrokiem, jednak przyjaciele przekonali go do tego, by nie zabijać stalkera, który był ich przyjacielem przez tyle lat. Dowódca grupy zastanawiał się, czy podjął słuszną decyzję. Jeśli to Dmitry był mordercą, to chyba próbowałby zabrać do świata umarłych najwięcej osób, zanim sam umrze lub go zabiją? Ale skoro odszedł? To znaczy, że zależy mu na ich życiu. Więc nie on był zabójcą. Borys przełknął ślinę. To oznacza, że prawdziwy morderca wciąż czai się wśród nich. Na tę myśl poczuł dreszcze na plecach. Przecież to niemożliwe? Popatrzył na twarze swoich przyjaciół. Sierioża ? najmłodszy z grupy. Żółtodziób, który o Zonie wie tyle co on o uprawie buraków. Przecież nie byłby w stanie ich mordować? Wanieczka, chłopak z ambicjami. Gdyby mógł, z pewnością zdołałby opanować cały świat. Po trupach. Ale nie swoich przyjaciół. Jest wierny swemu dowódcy i bez mrugnięcia okiem skoczyłby za nim w ogień? Władimir ? stary wyjadacz. Wie o Zonie wszystko. Spędził w niej ponad dwadzieścia lat. Borys dobrze wiedział, że weterani Czarnobyla mają na głowie większe zmartwienia niż skrytobójcze mordowanie swoich przyjaciół. Władimir na pewno by nie zabił swoich kolegów.

Dowódca westchnął głęboko. Dlaczego on jest odpowiedzialny za tych ludzi? Wcale tego nie chce? a po powrocie odpowiedzialność spadnie właśnie na niego. Jeżeli w ogóle wrócą. Wolał o tym teraz nie myśleć.

Zbliżali się do terenu opuszczonej fabryki, w której to rzekomo ma się mieścić tajne Laboratorium. Budynek był wyjątkowo obskurny, nawet jak na Czarnobyl. Farba odpadała płatami wielkości dłoni. Dach już dawno temu zapadł się do środka. Frontową ścianę pokryły liczne zmutowane rośliny. Na drodze wiodącej do wejścia walały się niewiadomego pochodzenia śmieci. Drzwi budowli wisiały na jednym zawiasie; drugi zwisał bezwładnie w przestrzeni. Trawnik wokół fabryki pokryty był rozkładającymi się ciałami stalkerów, którzy się tutaj zapuścili. W powietrzu wisiał ciężki i mdlący odór rozkładającego się mięsa. Przekroczyli zardzewiałą bramę z wystającymi prętami. Przeszli pojedynczo, bo bardzo możliwe, że ktoś mógł się nadziać. Zaraz za wejściem mieściła się przybudówka strażnika. Jej stan był wcale nie lepszy od stanu samej fabryki. Szyby dawno wyleciały i teraz resztki szkła walały się po ziemi mieniąc się tysiącami kolorów. Drzwi było wgniecione do środka. Najgorszy był jednak szkielet ochroniarza ? leżał na biurku wyciągając białą, kruchą kość do przechodniów. Jak najszybciej oddalili się od tego miejsca.

Władimir podszedł do drzwi fabryki. Wyglądały okropnie. Nie wahał się dlatego ani chwili przed celnym kopniakiem wymierzonym w sam środek. Wypadły z przeraźliwym trzaskiem z zawiasu. Opadły ciężko na podłogę fabryki, wznosząc przy tym tuman kurzu. Nagle ze środka wypadł snork. Skoczył wprost na Władimira. Koledzy nawet nie zdążyli podnieść luf karabinów, które trzymali w pogotowiu. Mimo to snork zamarł w pół skoku i? osunął się bez życia na ziemię. Dopiero po chwili zauważyli głębokie cięcie na szyi stwora. Wanieczkę przeszły ciary. Ruszyli dalej.

Całe pomieszczenie było zagracone niepotrzebnymi rupieciami. Wszędzie walały się bliżej niezidentyfikowane przedmioty. Z sufitu żałośnie zwisały lampy bez żarówek. Budynek był opuszczony dobre 40 lat temu.

Wejście do Laboratorium odnaleźli bez trudu. Wiodły do niego schody częściowo przykryte płachtą. Sierioża podszedł doń i odsunął materiał.

- Musimy wystawić wartę. ? powiedział Borys. ? Proponuję, by został Wanieczka. Ja, Władimir i Sierioża zejdziemy na dół.

Stalkerzy pożegnali się krótko i weszli w nieprzebrany mrok radzieckiego laboratorium.

***

Nie spodziewali się takiego laboratorium. Myśleli o tysiącach probówek i narzędzi używanych w normalnych laboratoriach. Tutaj jednak były tylko puste biurka z jakimiś dokumentami. Według polecenia Sidorowicza skierowali się do największego pomieszczenia. Licznik Geigera trzeszczał jak szalony. Sierioża teraz zrozumiał, że bez kombinezonów od Sacharova upiekliby się tutaj w pięć minut. Na razie na szczęście nie dostrzegli żadnych zjawisk paranormalnych. To się jednak miało zmienić.

Weszli do dziwnego miejsca. W środku w karnym rzędzie stały obok siebie inkubatory. Inkubatory z małymi dziećmi. Żywymi. Borys jęknął. One wciąż żyły. Niektóre były już duże, inne nadal rozmiarami nie przekraczały noworodków. To oznacza, że naukowcy zahamowali ich rozwój. Władimir podszedł do jednego z inkubatorów. Zajrzał do środka i? maluch natychmiast przypadł do szyby ukazując ostre jak u wampira zęby. Stary Stalker natychmiast się cofnął. Zdawał sobie sprawę z wagi ich odkrycia. Właśnie znaleźli laboratorium, w którym radzieccy jajogłowi nielegalnie prowadzili badania na noworodkach. Oddalili się z tego przerażającego miejsca.

Następne pomieszczenie mieściło w sobie całą masą dziwnych urządzeń. Były tutaj jakieś dziwne wentylatory i silniki niedoszłych wynalazków. Nagle Sierioża dostrzegł w kącie jakąś maszynę emanującą czerwoną poświatą. I takim sposobem znaleźli emiter psioniczny.

Z przeciwległego kąta usłyszeli dziwny szum. Obawiali się, że być może przypadkowo uruchomili któreś urządzenie. Po odwróceniu się w tamtą stronę zdali sobie sprawę, że? nad ich głowami właśnie przelatuje ogromna czerwona kula. Sierioża wrzasnął przerażony. Borys zachował zimną krew i podniósł działko Gaussa, przymierzył, wycelował i? kula przeleciała przez jego ciało. Kontury stalkera rozmyły się i stały się niewyraźne. Gdy Władimir wpakował w kulę cały magazynek z podniesionej broni, ta upadła na środku pomieszczenia, wzniecając obłok kurzu. Stalkerzy natychmiast przypadli do swojego dowódcy. Borys oddychał słabo. Jego czoło pokryły liczne kropelki potu.

- Nic ci nie jest? ? zapytał Władimir.

- Nie, nie? Czuję się, jakby to coś zabrało cząstkę mnie? I teraz jestem niekompletny.

Sierioża złapał się za głowę i powiedział:

- Boże, majaczy w gorączce?

Władimir spiorunował go wzrokiem. Borys powoli dochodził do siebie. Uniósł się na łokciach, po chwili już stał o własnych siłach. Ruszyli dalej. Przeszli przez kolejne kilka pomieszczeń, aż w końcu dotarli do celu.

Pomieszczenie było biurem. Stało tu kilka stołów, krzeseł, szaf i mosiężny sejf. Do tego sejfu właśnie skierowali się stalkerzy.

Był cały zardzewiały. Borys przestrzelił drzwiczki pociskiem z Gaussa. Te od razu odpadły. Gdy przyjaciele je usunęli, ich oczom ukazał się zawartość sejfu ? pożółkła kartka. Dowódca odetchnął. Obawiał się, że może tu być pusto. Wziął papier i zaczął go czytać. Wanieczka stojący na warcie w tym momencie usłyszał krzyk.

***

- To wszystko na nic! ? wołał Borys, gdy już wyszli na powierzchnię. ? Cała wyprawa na nic!

- Uspokój się i powiedz wreszcie co się stało! ? przerwał mu Wanieczka.

Dowódca odczytał zawartość kartki: ?Plany budowy bomby borderowej przeniesione do bunkra w Prypeci na ulicy Ochotnickiej.?

Wszyscy zamarli. Czyżby szli taki kawał na nic? Nie, muszą uratować świat i zniszczyć plany tej bomby. Muszą. Pójdą do Prypeci i je odzyskają, a później raz na zawsze zetrą w pył. Albo zginą.

***

Wieczorem wrócili do laboratorium naukowców i opowiedzieli im wydarzeniach dnia dzisiejszego. Borys postanowił także wtajemniczyć jajogłowych w ich misję. A nuż coś mądrego powiedzą? Sacharov, gdy dowiedział się o celu ich wyprawy, pokręcił tylko smutno głową.

- Gdyby ten pierwiastek miał takie właściwości, to ja bym od dawna o tym wiedział?

Czyżby Sidorowicz coś ukrywał?

***

Położyli się spać wcześniej, gdyż jutro czekała ich ostateczna wyprawa. Nie zapomnieli o warcie ? postawili na niej Sieriożę. Wszyscy byli zmęczeni, więc po chwili zasnęli kamiennym snem.

***

Morderca w nocy wstał po cichu i podszedł do wartownika. Sierioża stał odwrócony tyłem do niego. Zabójca uśmiechnął się i wbij sztylet po cichu, niczym najwyższej klasy skrytobójca.

***

Rano przyjaciele zobaczyli coś strasznego. Prawdziwa masakra. Na ścianach widniała zaschła krew ich przyjaciela. Obok niego zauważyli siekierkę. Wokół ciała Sierioży rozsypany był piasek. Borys podniósł list wystający z kieszeni trupa.

?Otwarliście puszkę Pandory. Szykujcie się na jej konsekwencje. Dziś ostateczne starcie. Do zobaczenia. Miło się was mordowało.

Podpisano, Churchill.?

Zostało Was tylko trzech!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No to, szczerze mówiąc, jesteśmy w tak wielkiej (_!_), że już bardziej się nie da... Gratulacje panowie, ktokolwiek was z to zrobił. Teraz już mogę być pewny, że otchłanie piekielne na mnie czekają, bo nie dorwałem bydlaka na czas a tym samym cały nasz oddział poszedł w cholerę... i tak samo Zona. Mała jest szansa, że tak uszczupleni zdołamy obrócić los na swoją korzyść. Przerąbane. W dodatku na obu z was... i pewnie na mnie też są całkiem sensowne poszlaki. Ciekawe czy nie prościej po prostu byłoby sobie strzelić w łeb. Tak czy inaczej, we wcześniejszych morderstwach pojawiały się poszlaki na wszystkich, ale może pora zagrać w starą rosyjską ruletkę? Nie ważne na kogo zagłosuję i tak nie będę miał pewności...

To może w rodzaju testamentu: 1) Jak postanowicie, że to ja jestem mordercą - choć nie jestem, ale kto w tej sytuacji wierzy na słowo? - to dajcie mi chociaż umrzeć z honorem. Mutanty Zony przynajmniej walczą otwarcie, nie tak jak jeden z was. 2) Jak nie trafię na tego co trzeba i zostanę sam na sam z mordercą - nie trudź się, żeby mnie obudzić. Wolę nie widzieć twojej paskudnej gęby... ale jak już mnie obudzisz to... a zresztą to nie ma sensu, łajzy pokroju takich szpiegów nie słuchają ostatniej woli. W każdym razie...

- puszka Pandory - związanie z mitologią aczkolwiek chyba nie powiązane konkretnie z kimś z nas... a może?

- "ostateczne starcie" - skojarzenia z końcem świata... Ragnarok, wiking w zdjęciu Wanieczki (HrymiMakos)

- Churchill - Anglia, Londyn... "Rok 1984"

... i jeszcze parę jakich przewinęło się na poprzednich stronach związanych z wikingami. Najciemniej jest zawsze pod latarnią, co?

Głos na HrymiMakosa.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To teraz mamy prze..., że tak powiem nie mam pojęcia kto jest mordercą. Na każdego się coś znajdzie. Do mnie pasuje to o skrytobójcy bo lubię Thiefa, Hitmana itp. Do Borysa (Black Shadow) pasują dowody związane z mrokiem i zdjęcie Kennedy'ego, który był prezydentem i miał największą władzę tak jak Black w końcu jest moderatorem. Najbardziej zastanawia mnie postawa HrymiMakos, który jakoś specjalnie się nie wychyla i pasuje do niego ten kawałek lodu jak i to o wikingach i to właśnie On wydaje mi się najbardziej podejrzany. Głos na HrymiMakosa.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

beztytuukib.png


Odcinek 5

Takiej sytuacji chyba nikt z pozostałej szóstki się nie spodziewał. Kto z nich jest mordercą i perfidnym zdrajcą ? Maz Sook, Byseedo czy Yoshimer ? A może ? ? Nie. To nie możliwe. A właściwie to dlaczego ma być to niemożliwe ? Trójka uczniów co raz częściej zastanawiała się czy aby na pewno zdrajcą nie jest Plo Koon. Choć ta myśl na pierwszy rzut oka była rzecz jasna niedorzeczna, z minuty na minutę przybierała na wartości.
- Jeśli mógł nas oszukać jeden z nas, to dlaczego nie mógł tego zrobić Mistrz Plo. Mało było sytuacji, gdy ówczesny Jedi stawał się znienacka Sithem. Dla przykładu taki Joseph ? w ukryciu przed Plo swoje zdanie wygłosił jeden z padawanów.
Boldog poczuł się strasznie nieswojo. Czuł, że jest już blisko spotkania ze swoim mentorem na Ragnie III, lecz niedopuszczalny niepokój siała w nim myśl, że może zostać rozpracowany w momencie, gdy wylądują u swego celu i zaczną negocjacje z Yuzzemowami. Swój dziwny stan mógł jedynie porównać z momentem narodzin, który o dziwo dobrze pamiętał, gdyż nie było to wcale dawno ? w porównaniu do samego Mistrza czy niektórych poległych członków załogi Łupieżcy. Dobrze pamiętał kwitnące koreliańskie niezapominajki, konwalie czy złociste tulipany. Sith odwrócił się i jego oczy zabłysnęły na dziwny kolor ? ni to zielony, ni to niebieski a może i czarny. Dobrze wiedział, że dzieje się w jego życiu coś przełomowego i epokowego.
Już tradycją ? niestety dość przykrą ? było poranne głosowanie, które miało wyłonić mordercę z grona ocalałych. Zazwyczaj głosowanie było jednostronne i po chwili wyłaniano winowajcę, lecz nie tym razem. Po zażartej kłótni między padawanami ? z wyjątkiem Byseedo, który notorycznie zasypiał ? największą ilość głosów uzyskał Shadow B-Lack. Jak przystało na najbardziej doświadczonego ucznia z pośród reszty ? sam Obi Wan i Plo Koon darzyli go największym zaufaniem i pokładali w nim ogromne nadzieje dotyczące przyszłości jako rycerz Jedi ? nisko pokłonił się każdemu i życzył powodzenia w łapaniu zdrajcy.

Po oczyszczeniu z zarzutów, co było oczywistością ? został zastępcą dyrektora ds. inżynierii militarno-wojskowej na Kamino, gdzie znajdowała się jednostka odpowiedzialna za wytwarzanie kolejnych oddziałów Klonów, którzy walczyli w imię Republiki. Po kilku miesiącach B-Lack awansował na stanowisko dyrektora a jego nazwiskiem sygnowano nowy typ karabinu wyborowego.

Lądowanie na Ragnie III obyło się jakichkolwiek perturbacji. Po krótkim przemówieniu Mistrza Plo do władz tubylców i kilkuminutowych obradach na skraju pałacu, który został urządzony w iście gotyckim stylu ? Aarbah XIV i Plo Koon mieli złożyć podpisy na umowie, który zapewniał zarówno Republice jak i ich sojusznikom wsparcie w momencie ataku ze strony Separatystów. Po kilku chwilach obie strony zawarły międzyplanetarny Sojusz. Oczy i uśmiech Boldoga nie spodobały się pozostałym uczniom.

Do odlotu pozostało już tylko kilka godzin ? obie frakcje uzgadniały między sobą szczegóły dotyczące m.in.: pomocy humanitarnej, dostawy żywności czy kwestii zwierzchnictwa nad Yuzzemowami. Każdy z padawanów mógł udać się na krótki spacer i zaczerpnąć świeżego powietrza, gdyż podróż powrotna będzie równie męcząca co w tę stronę, jeśli nawet nie trudniejsza. Kaa-Ktus wraz z obowiązkową strażą przyboczną zapewnioną przez włochatych przyjaciół udał się na krótką przebieżkę w głąb dżungli. Po przedarciu się przez kilka naprawdę pokaźnych gęstwin jego oczom ukazał się szokujący widok. Na tle niebieskiego nieba stały tysiące jak nie dziesiątki tysięcy droidów bojowych, strzelców wyborowych i innych wojowników. Na czele wojska stał nie kto inny jak Darth Boldog i jego mentor ? Darth Grievous. Kaa-Ktus zupełnie nic z tego nie rozumiał.
- Jak to droidy i Sithowie tu ? I Yuzzemowie nic o tym nie wiedzą ? Nie wierzę swoim oczom.
Z oddali słychać było tylko krzyk Grievousa:
- To uwierz. Myślałeś, że wasz układ z tutejszymi jest prawdziwy ? Że pomogą wam bezinteresownie ? Jeszcze wiele musisz się nauczyć, lecz szkoda, że zostało Ci tak mało czasu na to.
Bez jakiegokolwiek zawahania Kaa-Ktus ruszył w kierunku duetu Sithów. Nie zdążył zrobić wielu kroków ? straż, która towarzyszyła mu w spacerze wykonała kilka ciosów w stylu szybkim oraz silnym. Grupowe ciosy dopełniły wszystkiego.

Yuzzemowiański kurier dostarczył wiadomość do pozostałej trójki i Plo Koona. Oto jej treść:
? Już tyle czasu nikt mnie nie dopadł, więc jestem pewien, że uda mi się do końca wykonać swoją misję i zabić was wszystkich. Lubię tą moją profesję, jest niewątpliwie ciekawa i interesująca. 3O i wszystko jasne.?
Piranista i Gwiazda Rocka
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To ty...Gdybym nie miał zasad zabiłbym cię tu i teraz. Yoshmerze !

Jesteś mordercą. I mam na to w tym momencie stu procentową pewność. Skoro nie sprawdzeni byli ty oraz Shadow B-Lack mamy czarno na białym twoją winę za co wszystko, za to piekło !. Gdyby Byseedo wszedł w niedługim czasie na sesję niech wie, że jestem policjantem i z parę postów wcześniej wymienionych powodów jest już jasne kto za tym wszystkim stoi. Chyba jasne jest na kogo leci mój głos... Na Yoshimera.

Jutro dodam jeszcze do tego ,,bezdowodowego oskarżenia" (cudzysłów dlatego, że twoja wina jest już jasna) trochę poszlak.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kłamiesz. Perfidnie, powiedziałbym, że prosto w oczy. Nie wiem, czy wiesz, ale sam przyznałeś się do bycia mordercą. Okłamując wszystkich w sprawie bycia policjantem wskazałeś siebie jako mordercę. Mam nawet dowód na swoją niewinność. Dave wyraźnie wskazał, że morderca bierze udział w obu sesjach - jego i Czytelnika. Kiedy nie ma już Shadowa zostałeś tylko Ty.

A Twoje dowody... Będa takie, jak na BS-a? Naciągane jak ostatnio? Wtedy myślałem, że jesteś pewien jego winy i próbujesz to jakoś uargumentować. Ale nie, Ty po prostu próbowałeś nieudolnie odciągnąć uwagę od siebie. Ciekawe, co uda Ci się wymyślić, gdyż żaden dowód nie jest w pierwotnym zamyśle wskazówką na mnie, tylko na Ciebie.

A poza tym, oczywisty dowód na Ciebie. W połączeniu ze stwierdzeniem, że imiona są kluczem...

Piranista! Piranha Bytes i ich seria Gothic. A Ty uwielbiasz Gothiki.

Głosuję, jakżeby inaczej, na Sooka.

Cóż więcej dodać? Bajsido, mam nadzieję, że widzisz obłudę Sooka i również na niego zagłosujesz.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Śmiechu warte. Do niczego się nie przyznałem, no nie przyznałem się do tego, że próbowałem was z tego bagna wyciągnąć. Próbowałem, ale od Bajsida zależy, czy mi się uda. Skąd miałem wiedzieć, że mordercą jesteś ty, a nie Shadow ? Nie sprawdzeni byliście wy dwaj, więc trzeba było zaryzykować. 50/50 mówi ci to coś ? A dowody mocne muszą być na mnie z tego względu, że jestem policjantem i trzeba ułatwić mordercy trochę i dać jakieś mocne poszlaki na stróża prawa. Bajsido podejmij mądrą decyzję. Jestem policjantem i nie mogę was okłamywać. Was czyli tych niewinnych. Bo po co ? Hę ? Mam dać mordercy wygrać ? O nie Yoshi nie wygrasz tego !

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Śmiechu warte. Do niczego się nie przyznałem, no nie przyznałem się do tego, że próbowałem was z tego bagna wyciągnąć. Próbowałem, ale od Bajsida zależy, czy mi się uda. Skąd miałem wiedzieć, że mordercą jesteś ty, a nie Shadow ? Nie sprawdzeni byliście wy dwaj, więc trzeba było zaryzykować. 50/50 mówi ci to coś ? A dowody mocne muszą być na mnie z tego względu, że jestem policjantem i trzeba ułatwić mordercy trochę i dać jakieś mocne poszlaki na stróża prawa. Bajsido podejmij mądrą decyzję. Jestem policjantem i nie mogę was okłamywać. Was czyli tych niewinnych. Bo po co ? Hę ? Mam dać mordercy wygrać ? O nie Yoshi nie wygrasz tego !

Was, czyli tych niewinnych? Ale jest trzech graczy, więc zwracasz się tylko do mnie i Bajsida. Sam stwierdziłeś, że jesteśmy niewinni...

Przyznałeś się. Nie dosłownie, ale swoim zachowaniem. Tym kłamstwem w sprawie policjanta. Zwłaszcza, że nie masz na mnie praktycznie żadnych mocnych dowodów, a ja znalazłem na Ciebie już dwa. Poszukam też jutro, teraz mam pewność, że te imiona można z Tobą połączyć.

Zacytowałem post na wypadek, gdyby wpadło Ci do głowy to niedopatrzenie edytować.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sam stwierdziłeś, że jesteśmy niewinni...

A gra zaczyna się z trzema uczestnikami ? Starałem się ochronić wszystkich niewinnych od początku, ale jakiś parszywy pech zadecydował, że tylu musiało zakończyć przedwcześnie naszą wyprawę.

Jutro i ja wytoczę na ciebie dowody, o to się nie bój...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A gra zaczyna się z trzema uczestnikami ? Starałem się ochronić wszystkich niewinnych od początku, ale jakiś parszywy pech zadecydował, że tylu musiało zakończyć przedwcześnie naszą wyprawę.

A Ty zwracasz się oczywiście do wszystkich graczy nawet teraz, gdy zostało ich tylko trzech?

A co do ochraniania innych... Wszystkie Twoje posty w tej sesji albo rzucały oskarżeniami na prawo i lewo, albo skupiały się na obronie twojej skromnej osoby.

Widać policjant zginął już dawno, a Dave, biorąc przykład ze mnie, a później i z Ciebie, nie poinformował nas o tym. Inaczej już dawno by się odezwał. Skąd Twoja pewność, że on nie żyje? Tego nie mogę ze stuprocentową pewnością wyjaśnić. Dave mógł Cię o tym poinformować w jednym z PW, które z pewnością wymienialiście przed każdym morderstwem. Tego dowiemy się dopiero bo sesji.

I mam nadzieję, że Bajsido zjawi się szybko, przerzucanie się oskarżeniami przez 16 dni może być męczące :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

30 czerwca 2033 roku, Czarnobyl

Wyruszyli z samego rana. Słońce zaczęło świecić z niezwykłą jak na Czarnobyl siłą. Ogrzewało ich skórę twarzy. Czuli się szczęśliwi. Mordercy już nie ma w ich drużynie. Zaraz uratują świat?

Droga do Prypeci była prosta. Nie zatrzymywały ich żadne patrole. Aż do tej pory?

Stalkerzy byli rozleniwieni. Szli powoli. Nagle Władimir wypruł przed nich, uniósł do góry lufę swego Thundera i rzucił wściekłym głosem:

- Ani kroku dalej.

Borys i Wanieczka natychmiast znieruchomieli. Dowódca grupy badał szanse na wyciągnięcie broni, zanim Władimir rozwali mu łeb. Nagle usłyszał huk wystrzału. To kula z karabinu stalkera. Wprost między oczy Wanieczki. Młody żołnierz padł na ziemię z głuchym trzaskiem.

- A teraz usiądź i porozmawiajmy. ? rzucił Władimir.

Borys zacisnął zęby i siadł ze skrzyżowanymi nogami na trawie na poboczu. Nie był pewny tego, co się właśnie wydarzyło. Niczego już nie był pewny.

- Czy to ty byłeś tym mordercą, Władimir? ? zapytał z przestrachem w głosie.

Stalker skinął głową i rzekł wolno:

- Owszem, to ja was zabijałem, ale nie jestem żadnym Władimirem. Nazywam się Striełok i zostałem wynajęty przez Sidorowicza, by cię zabić.

Dowódca nieistniejącej już grupy stalkerów wstrzymał oddech. Nie wierzył.

- Dlaczego Sidorowicz pragnie mojej śmierci? ? zapytał.

- Nie jesteś tępy, domyśl się. ? rzucił krótko Striełok, ale widząc pytające spojrzenie Borysa westchnął głęboko i powiedział ? Naprawdę nie pamiętasz, jak zabiłeś jego żonę trzy lata temu?

Stalker doznał olśnienia. A więc o to chodziło.

Trzy lata temu bowiem Borys zabił żonę Sidorowicza. Zakochał się w niej, ale jako, że nie mógł z nią być, gdyż już wtedy była małżonką handlarza, zabił ją. Skoro on jej nie będzie miał, to Sidorowicz też nie?

- A, co z tą bombą borderową? Istnieje naprawdę?

Striełok pokręcił przecząco głową.

- Pierwiastek border istnieje; został wymyślony całkiem niedawno. Nie odkryto jednak jeszcze żadnych jego właściwości, a już na pewno nie tak cudownych, jak niwelowanie promieniowania?

Podejrzenia Borysa się sprawdziły. Handlarz ich okłamał.

- Borys, jesteś dobrym człowiekiem. Nawet najlepszym zdarza się popełniać błędy. Dlatego zasługujesz na honorową śmierć. Pierwotnie miałem ci wypruć flaki i porozwieszać na słupach trakcyjnych. Ale tego nie zrobię. On się o tym nie dowie. Odwróć się.

Borys spojrzał na niego mętnym wzrokiem. Wiedział, że jego chwile są policzone. Zaczął się powoli podnosić.

- Szybciej? - zniecierpliwił się Striełok. ? Nie będę tu czekał całą wieczność. No, chyba, że chcesz, żebym dotrzymał obietnicy złożonej Sidowi.

Borys przyspieszył. Podniósł się i stanął twarzą w twarz ze swoim oprawcą.

- Odwróć się. ? nakazał stalker.

Borys odwrócił się do niego tyłem. Chwilę potem rozległ się strzał. Ciało stalkera osunęło się na ziemię.

16 maja 2053 roku, gala rozdania Nagrody Nobla

Wszyscy oczekiwali na werdykt. W tym roku snuto domysły jak nigdy. Faworytem publiczności był Anoton Wasiljewicz Fe z wynalazkiem leczącym chorobę nowotworową. Wreszcie stary prowadzący wszedł na scenę. Podniósł list wysoko i pokazał go publiczności. Przełamał pieczęć, wytrzeszczył oczy, zbladł i zaczął czytać na głos:

- Nagrodę Nobla w dziedzinie chemii w roku 2053 otrzymuje? - tysiące serc na sali zamarło - profesor Michaił Piotrowicz Kuzniecow za odkrycie właściwości niwelujących promieniowanie pierwiastka border! Zapraszamy na scenę.

Zaczęły się krzyki. A gdzie nagroda dla Antona, co z nim?! ? krzyczeli. Tymczasem starzec podniósł się o lasce i ruszył w stronę podwyższenia. Po raz drugi w życiu. I po raz drugi w tym miejscu rozpłakał się.

21 maja 2053 roku, Czarnobyl

Dziesięciu stalkerów tłoczyło się w ciasnym pomieszczeniu. Nie mogli jednak nic powiedzieć; darzyli swego przełożonego zbyt wielkim respektem. Po kilkunastu minutach Sidorowicz wreszcie rzekł:

- Chłopcy, mam dla was zadanie? Od jego powodzenia zależy istnienie Zony.

THE END!
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W takim razie odpowiadam na apel MG i oddaję głos na Sooko. Opieram się na podanych przeze mnie dowodach, zanim jeszcze zginąłem oraz na tym, że sam jestem policjantem. Takim prawdziwym, a nie takim, jak Sooko stara się wmówić. Myślałem, że po tym jak Sooko zabił niewygodną dla siebie osobę, która od początku na niego głosowała, połapiecie się, co i jak.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

beztytuukib.png


Odcinek 6 - ostatni

- Komandorze Cody, czy jest zapięte na ostatni guzik wszystko ? Yuzzemowie nas spodziewać się nie powinni. ? spytał Yoda
- Wszystko mamy opracowane. Szybki desant, pojmanie Aarbaha XIV i ocalenie Plo Koona i pozostałych uczniów, o ile są jeszcze żywi. Mistrz Plo w przekazie mówił, że ocalała ich tylko dwójka ? Cody kontynuował - chyba nikt nie spodziewał się, że z tego Maz Sooka będzie takie niezłe ziółko. Że, też taki chował się latami w naszej Akademii. To nie do pomyślenia.
- Błędem moim było to. Kanclerz Palpatine mnie o przyjęcie go prosił, ale nigdy?
Dowódca armii Klonów nie dosłyszał ostatnich słów Mistrza, gdyż ryk silnika znienacka zaczął strasznie hałasować. Po chwilowej niepewności co się dzieje, było już wszystko wiadomo ? to niewielki oddział tubylców rozpoczął atak na republikańskie jednostki desantowe. Klony wraz z Yodą mieli ogromne szczęście, że tak mały ? bo liczący zaledwie tuzin Yuzzemowian pilnował pałacu najwyższego pana, jakim od kilku dni został generał Grievous ? istny łącznik między tubylcami a Darthem Sidiousem. Dla świetnie wyszkolonego zespołu Klonów kilku włochatych nie mogło stanowić zbytniego problemu. I rzeczywiście była to pestka.

Po przeszukaniu pałacu i piwnic, gdzie nic nie znaleziono oprócz kilku bezużytecznych, zdezelowanych droidów protokolarnych typu 3PO, udali się na dziedziniec, który był ostatnim miejscem, zdawałoby się nader ludzkim i bezpiecznym.
Z oddali, zza gęstwin ragnanśkiej dżungli dochodziły krzyki i skowyt setek lub tysięcy Yuzzemowian.
- Tam się znajdują nasze zguby. Prędko iść musimy.

- Wiedziałem, że przyjdziecie po ciało swojego rycerzyka. Teraz zastanawiam się kto odbierze wasze szczątki ? ? zadrwił Grievous ? może wasz przyjaciel i wierny uczeń Maz, co wy na to ? Nie, nie. Mam lepszy pomysł ? ten mały, zielony stworek przyleci i urządzi wam godziwy pogrzeb. To by było naprawdę coś.
- Mówisz ? masz.
Głos Cody?ego jeszcze nigdy nie był tak donośny i pełen energii, którą może wyzwolić w każdym momencie. Grievous zaczął się smiać, sądząc, że to co widzi ? a przed oczyma stał elitarny oddział Klonów wraz z samym Mistrzem Yodą, o Plo Koonie, Byseedo i Yoshimerze już nie wspominając ? to fatamorgana. Wystarczyła krótka chwila, żeby przekonać się, że na skraju dżungli stali republikanie z krwi i kości.
- Ty, ty mnie zdradziłeś. Mnie i samego Dartha Sidiousa. Nas i pół Galaktyki. Jak śmiałeś ?
- Ależ Mistrzu to nie tak jak sądzisz. Oni sami?

- Zamknij się ! Cały twój trud poszedł na marne. Z resztą mój też.
Jednym pchnięciem, miecz Sitha znalazł się po drugiej stronie ciała byłego ucznia obu stron Mocy.
Z pewną dozą niedowierzania Yoda spytał mordercą Maza:
- Tak postępuje się wedle zasad waszych ? Jeśli tak, to jest mi niezmiernie miło, gdyż trudu również zabicia mojego ucznia mi oszczędziłeś.
Sith jedynie prychnął i dał do zrozumienia siłom Republiki, aby jak najszybciej opuściły Ragnę i wrócili na Coruscant. Walka w przewadze dla Yuzzemowian i droidów byłaby nie honorowa. Mistrz Yoda również zgodził się na niewszczynanie bitwy i wraz z Klonami i pozostałymi uczniami udał się na jeden ze statków desantowych, który miał bezpiecznie odeskortować zmęczonych wojowników.
Ze statku został nadany komunikat do Kanclerza Palpatine?a w którym poinformowano go o układzie między mieszkańcami Ragny III a Sithami. Siły Republiki zostały podwojone i jako jedyny cel postawiono im ZWYCIĘSTWO.

- Wracają na Coruscant a nawet nie wiedzą, że na statkach czekają na nich bombowe niespodzianki. To się dopiero Sidious ucieszy, gdy nie zobaczy się z nimi w stolicy.


Trzy tygodnie później

Podczas jednej z sesji obrad Senatu, ocalała dwójka padawanów ? Yoshimer oraz Byseedo zostali pasowani na Rycerzy Jedi, a Mistrz Plo Koon za zasługi i wytrwałość w szukaniu zdrajcy został uhonorowany Orderem Pierwszej Klasy im. Qui-Gon Jinna.
Ulepszy typ X-Wingów ? X-Wing Pro został nazwany przez pilotów ?Olle? na cześć padawana, który wyciągnął nas z przestoju i marazmu.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Terratium

Królestwo Marmaru chyliło się ku upadkowi.
Wojna nie była dla Marmaran nowością. Wrogie cesarstwo Cujos toczyło wrogie akcje już od dawna. Napadali na graniczne wioski, grabili, palili, gwałcili, niekoniecznie w tej kolejności. Granica dwóch państw była jednym wielkim polem wiecznej bitwy, która nie miała ni początku, ni końca. Mieszkańcy wiosek granicznych jednak mimo to nie wyprowadzili się w głąb kraju ? przeciwnie ? chętnie chwytali za broń i dzielnie bronili swych włości. Niestety, zwykli chłopi nie mogli wiele zdziałać w obliczu regularnego wojska wroga? Cujosanie wyrzynali wieśniaków w pień za każdym natarciem i przywłaszczali sobie kolejne wioski. Granica stale się przesuwała. Na korzyść cesarstwa, rzecz jasna. Wrogów nie powstrzymywały ani rzeki, ani góry, ani grube mury twierdz. Szli niezwyciężonym orszakiem przez Marmar niczym traktor przejeżdżając przez pole, pod którym źdźbła pszenicy uginają się z łatwością, poddają bez walki? Marmaranie żyli w ciągłym strachu przed napaścią. Bali się, Że ich wieś lub miasto będzie kolejne w kolejce. Nie spali w nocy w ciągłym strachu przed wrogiem, który zbliżał się nieubłaganie, parł naprzód po tysiącach trupów. Serca kolejnych Marmaran zamgliły się w bezkresnym zatraceniu i nadzieja, którą do niedawna tak gorliwie podtrzymywali, niczym ostatni płomyk wiecznego ogniska teraz ulatniała się w jednym momencie? Prawdziwa nadzieja jednak umiera ostatnia.

Marmar, rok 1254, gabinet króla Yarogleka
Zastanawiali się od wielu lat. Nie przychodził im do głowy jednak żaden pomysł. Chcieli maksymalnie wykorzystać dany im czas, jednak ich umysły nie były w stanie pojąć ogromu powagi tej sytuacji. Król Yaroglek, prawowity władca Królestwa Marmaru, przechadzał się dostojnym krokiem po swej komnacie. Fałdy jego szaty falowały bezgłośnie, jego długa, gęsta broda kołysała się na boki. Król był wysokim Thar? Dali o potężnych barach i największych rogach w całym Marmarze. Miał jedynie 147 lat, więc był w sile wieku. Jego umysł przewyższał swoją pojemnością umysły największych uczonych w całym państwie. Ale teraz żaden pomysł nie chciał zapukać do drzwi jego świadomości.
Król usiadł z impetem na tronie. Potarł brodę po raz 230 tego dnia. Ach te człowieki, pomyślał. Chcą tylko więcej. Odrzucają wszelkie sojusze i propozycje zakończenia wojny. Zabijają dyplomatów, których do nich wysyła. Są bezwzględni i krwiożerczy. Ciągle im mało. Zdobyli już prawie połowę Marmaru, ale ciągle prą naprzód, zostawiając na swym krwawym szlaku tysiące bezbronnych trupów. Trupów, które kiedyś były Thar? Dali walczącymi o pokój swego państwa. A teraz leżą tam zostawieni na pastwę dzikich zwierząt. Thar? Dali to była pokojowo nastawiona rasa, teraz postawiona w obliczu prawdziwej wojny i prawdziwego najeźdźcy. Były to długowieczne rogate, barczyste stworzenia, sięgające wzrostem dwóch i pół metra. Żyły nawet i po 500 lat. Yaroglek westchnął. W dzieciństwie czytał o wielkich wojownikach Wieku Wojen, którzy podbijali wszystkich sąsiadów. O wielkich bohaterach tego okresu z ogromnymi toporami na ramieniu i jeszcze większymi ambicjami. Teraz niestety były to tylko legendy. Thar? Dali odzwyczaili się od wojny, bo nie było potrzeby wojować ? mieli połowę ówczesnego świata. Teraz jednak wszystko obróciło się przeciwko nim. Król westchnął głęboko. Rozważał ten pomysł setki razy i właściwie było to jedyne wyjście. Innego nie było. Trzeba poprosić o pomoc Czarnych Kapłanów.
- Sejtik! ? zawołał król. Adiutant zjawił się niemal natychmiast. ? Poślij natychmiast posłańca do Czarnych Kapłanów z prośbą o pomoc.
Młody Thar? Dali zbladł nieco. Pokiwał jednak głową, ukłonił się i wybiegł z gabinetu. Dwie godziny później posłaniec był już w drodze.

Marmar, siedziba Czarnych Kapłanów
Magook wbiegł zdyszany na gościniec. Już niedaleko, pomyślał. Czuł się jak Filippides po biegu. Chciał tylko dobiec do celu. Udało się. Wpadł do zamku. Straże przepuściły go bez pytania, widząc złoty inkal króla Yarogleka naszyty na stroju. Skierował się od razu do Sali Wielkiego Mistrza Czarnych Kapłanów, litościwie panującego Zerbera, niech mu ziemia będzie puchem. Straże przed gabinetem także wpuściły go do środka. Wszedł do poczekalni dla gości. Wnętrze było marzeniem luksusu i elegancji. Kanapy ze skóry Smoka Rodańskiego, żyrandole na suficie pozłacane 24 karatowym metalem, zabytkowe komody? Magooka przyjął lokaj, który ukłonił się nisko i powiedział, że Wielki Mistrz już na niego czeka. Posłaniec wszedł do gabinetu Wielkiego Czarnego Kapłana. Tutaj efekt był podobny, tylko jeszcze na środku wielkiej Sali stał tron, na którym obecnie siedział Zerber. Magook ukłonił się i zaczął mówić:
- Jestem posłańcem króla Yarogleka, władcy Marmaru i opiekuna wszystkich Thar? Dali. Przychodzę w jego imieniu prosić cię o pomoc w odparciu najeźdźców kraju ? człowieków. Co odpowiesz, panie?
Zerber pogładził się po brodzie, zastanawiając się chwilę. To była ważna decyzja.
- Zgodzę się ? rzekł po chwili. ? W końcu też jestem Thar? Dali i w moim obowiązku leży odparcie nieprzyjaciół mojego królestwa. Przekaż królowi Yaroglekowi wyrazy mojego uszanowania i powiedz, że jutro wyruszy 10-osobowa delegacja Czarnych Kapłanów do Bohnu. Możesz odejść.
Magook ukłonił się nisko, podziękował Zerberowi za gościnę i pożegnał się. Był wolny. Mógł wracać do króla.
***

Zapytacie zapewne, kim byli owi Czarni Kapłani. A w moim obowiązku leży odpowiedzieć na to pytanie. Czarni Kapłani, a w języku Thar? Dali Eyrn? ua to strażnicy największego skarbu królestwa ? Terratium. Pilnowali go dzień i noc w twierdzy głęboko ukrytej, o której istnieniu wiedziało niewiele osób w kraju. Terratium z kolei był darem od Boga. Przed wiekami Bóg dał go w prezencie Thar? Dali i powiedział , aby go użyli, gdy będą w stanie największego zagrożenia. Nie wolno było go używać do celów własnych, do swych zachcianek, tylko w obliczu największego zagrożenia. W przeciągu tysiąca lat Terratium użyte było tylko raz ? w Wieku Wojen przez słynnego Thar? Dali Eraka. Wówczas pomogło ono wygrać Wielką Wojną. Przez wieki mieszkańcy Marmaru zapomnieli o tym przedmiocie. W istocie byłą to jednak niewielki kamień, cały czarny, który podobno nie pochodził z tej planety. Aby go użyć, 10 Czarnych Kapłanów musiało jednocześnie położyć na nim ręce i wymówić stosowną formułę. Utrudnieniem było jednak to, że można to było zrobić jedynie w Bohnie ? starożytnym mieście Thar? Dali na północy kraju w wyznaczonym miejscu w świątyni. O istnieniu miasta także wiedziało niewiele osób. Teraz jednak Terratium miało być użyte po raz kolejny.
***

Czarni Kapłani szli już 5 dni. Mieli za sobą już połowę drogi. Szło im dobrze, nie napotkali żadnych oznak nieprzyjaciela. Dowódca grupy jednak stawał się coraz bardziej podejrzliwy wobec ciszy zalegającej w na pustkowiu. Kapłani byli w doskonałym humorze ? skończyły się tyrady człowieków z Cujos. Za niedługo Terratium ich pokona a nadzieja na nowo odżyje w sercach Thar? Dali. Niestety, jak to zwykle bywa, wszystko miało się potoczyć inaczej.
Około 8 wieczorem, gdy ciemność spowiła już świat i otuliła gęstym całunem mroku, jeden z Kapłanów stojących na warcie usłyszał szelest. Obejrzał się w tamtym kierunku i zobaczył prącego w jego kierunku człowieka. To był ostatni widok w jego życiu.
Pozostali Kapłani szybko pozbierali się i stanęli w pełnej gotowości bojowej. Nigdy nie rozstawali się ze swoim rynsztunkiem. Niestety, 10 Kapłanów nie zdziałało wiele przeciwko setce człowieków. Trzech Kapłanów padło bez życia z powodu strzał wystrzelonych z kusz wroga. Było jednak za ciemno na dokładne celowanie, dlatego wkrótce doszło do bliższej konfrontacji z nieprzyjacielem. Kapłanie byli wyszkolonymi zabójcami, dlatego dawali sobie świetnie radę ze słabszymi i niższymi człowiekami. Niestety, 6 wyszkolonych wojowników nie miało szans w obliczu 70 mięsa armatniego. Wkrótce Cujosanie przytłoczyli ich swą przewagą. Otoczyli ich i zaczęli zabijać. Kapłanie mimo wszystko nie byli szermierzami natchnionymi. Pot zalewał im oczy, krew tryskała z licznych ran. Jednak wciąż odpierali wrogów. Nie trwało to jednak długo. Człowieki dali im rady. Odeszli od miejsca bitwy w kierunku południa, nie przeszukując nawet ciał. Wszyscy Kapłanie zginęli. Co do jednego. Chyba.
***

Obserwowali ich ukryci w pobliskich krzakach. Całą walkę. Widzieli ich heroiczny pojedynek. Niestety, przegrali z nią. Ze śmiercią.
Gdy Cujosanie odeszli, bandyci wyszli z krzaków i podeszli do miejsca bitwy. Widzieli dziesiątki ciał przetworzonym na krwawą miazgę. Deptali po zwłokach pełnych niegdyś energii życiowej stworzeń. Nagle zobaczyli jakiś ruch. Podeszli bliżej. To dowódca garnizonu Kapłanów wił się w konwulsyjnych skrętach. Wciąż żył. Gdy ich zobaczył, szepnął:
- Tak, dobijcie mnie bandziory! Na co czekacie! Złupcie wszystko co mam, ale najpierw poderżnijcie mi gardło!
Dowódca bandytów zmarszczył brwi i powiedział:
- Nie chcemy cię zabić. Jesteśmy Thar? Dali, tak jak i ty. Chcemy ci pomów, Czarny Kapłanie.
Dowódca nieistniejącej już jednostki wytrzeszczył oczy, ale w porę umilkł. Zauważył jakąś perspektywę. Może rzeczywiście na coś się przydadzą?
- Słuchajcie mnie uważnie. Mianuję was Czarnymi Kapłanami królestwa Marmaru. Idźcie i głoście dobrą nowinę. ? Podał im jakiś pergamin wyciągnięty zza pazuchy. ? To zbiór praw i obowiązków Czarnego Kapłana. Przeczytajcie go i zapamiętajcie. Waszym zadaniem jest dostarczyć Terratium do Bohnu. ? Podał im książkę ? Tu jest wszystko zapisane. Błagam was, nie zawiedźcie. Tak mi dopomóż Bóg! ? krzyknął Kapłan po czym oddał ducha.
***

Do niedawna bandyci, teraz już Czarni Kapłani, rozbili obóz kilkanaście metrów od miejsca bitwy. Nie mieli ochoty siedzieć w towarzystwie zakrwawionych trupów. Posilili się i poczytali trochę książkę. Były w niej zawarte informacje o Terratium, Bohnie, historii Marmaru? Potem poszli spać zostawiając na warcie Muleco.
***

Muleco był podstarzałym Thar? Dali. Miał już 453 lata. Był samotnikiem, więc często brał warty; nie lubił towarzystwa. Lubił za to kontemplować ciszę i spokój. Słucjh jednak miał już nie ten, co kilkaset lat temu. Dlatego też nie usłyszał, jak morderca doń podszedł.
***

Rankiem Thar? Dali ujrzeli widok napawający ich serca smutkiem. Na trawie, pośród stepów i pustkowia leżał ich przyjaciel Muleco. Martwy. Z zakrwawioną brodą i odłamanymi rogami. Na łachmanach ubioru narysowaną miał trupią czaszkę. Widać, że jego ciało przez pewien czas trawił ogień. Obok niego leżał także list. Dowódca bandytów, teraz Czarnych Kapłanów podniósł go i zaczął czytać:
?Zeszliście na złą ścieżkę. Otwarliście puszkę Pandory, z której wydostało się zło i pożoga. Teraz nie da się tego naprawić. Jakim prawem my, prości bandyci mamy wziąć na barki los całego królestwa??? No nie wiem. Ale nie żałuję swojej decyzji. W każdym razie mam nadzieję na jakiś cud.
Pozdrawiam, Achilles.?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Od razu zacząłem myśleć kto tu może być mordercą . Jak się tego dowiem to sam go zabije. Trochę poszperałem i znalazłem takie oto dowody:

Borderlands GOTY+ Mapa Pandory pasuje do tego zdania ,,Otwarliście puszkę Pandory, z której wydostało się zło i pożoga"- znalazłem to u Ade78

,,Otwarliście puszkę Pandory, z której wydostało się zło i pożoga"-to pasuje też do Pikaza512

gdyż jest on fanem serii Splinter Cell

Książka Achaja na niej jest wojowniczka, która może się kojarzyć z Achillesem :tongue: -dowód na HrymiMakos

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...