Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Turambar

Forumowicze o Sobie IX

Polecane posty

Co do historii to z boku wydaje się śmieszna, ale założę się, że z początku tobie nie było za wesoło ;=)

Ano nie było, poczułem się dosyć dziwnie. Z drugiej strony, gdybym był kobietą, to z pewnością zostałbym lesbijką, także aż tak bardzo mnie to nie dotknęło. :D

Co to znaczy być samemu w domu? Odkąd wynajmuję mieszkanie z kumplami, nie zaznałem jak dotąd chwili spokoju. Zawsze ktoś się pałęta pod nogami, jak nie koledzy, to koledzy kolegów. Jak nie oni, to ktoś inny, wszak studenckie mieszkanie ma tę właściwość, że przyciąga ludzi. Całe rzesze ludzi. Zarówno znajomych, jak i obcych. :< Za to kiedy mieszkałem z rodzicami częściej udawało mi się być sam na sam ze sobą. Cóż ja wtedy robiłem? Let me think... Zazwyczaj gdzieś po prostu wyłaziłem. Jak nie, to robiłem to co zawsze, kiedy wszyscy są w domu. Internet, muzyka, jakaś gierka od czasu do czasu, książka. Nic nadzwyczajnego.

Natomiast jak byłem mniejszy, to wykorzystywałem ten czas na przeszukiwanie półek w celu znalezienia różnorakich specyfików do zrobienia eleksiru... Jak każdy chyba. ;] Końcowy efekt zawsze był ten sam: gęsta, szaro-bura ciecz, która śmierdziała płynem do naczyń, proszkiem do prania i Kretem. :/

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ale zgniły fiolet?
Ooo! Dokładnie. Ktoś wie, dlaczego tyle staruszek farbuje sobie włosy na fioletowo? To prawie jak plaga. o.O i nigdy tego nie zrozumiem... Jedyne zastosowanie takiego koloru, to chyba powodowanie ogólnej wesołości wśród przechodniów. Cóż złego w zwykłym brązie?

A jeszcze tak odnośnie długich włosów - każdy prawdziwy facet powinien odpowiadać tak:

;]

Hmm, co robię, kiedy jestem sama w domu? W sumie dla mnie to bez różnicy. Kiedy jestem sama, po prostu odpoczywam od reszty domowników, korzystam ze spokoju i nic poza tym. ;]

I tak chodzę spać, o której godzinie mi się zachce, znajomych mogę w każdej chwili zaprosić, muzyki słucham zawsze, bez względu na to czy ktoś jest w domu, czy nie...

A siedzenie samemu w domu przez kilka dni tylko utrudnia życie. ;]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

47 - odnośnie tych Twoich eliksirów :rolleyes: Może udało Ci się stworzyć jakiś mega skuteczny, super czyszczący środek czystości, a nawet nie byłeś tego świadomy :thumbsup:

A jeśli chodzi o przebywanie domu w samotności.. No cóż często zdarza mi się przesiadywać w samotności w domu.. Ale nie widzę w tym nic złego.. Wręcz przeciwnie.. Lubię samotność.. A co wtedy robię? Najczęściej korzystam z dobrodziejstw mojego komputera i zagrywam się w jakąś grę.. Ale od października częściej przebywam w akademiku, w związku z czym na samotność nie muszę narzekać :tongue: A tu najczęściej to korzystam z internetu (w domu internetu brak :confused: ), w związku z czym rzadziej gram..

Kathai_Nanjika - całkiem odpowiedni do sytuacji filmik :laugh:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja jak jestem w domu, to słucham głośno muzyki. Bo mam takich sąsiadów że z nimi nie da się wytrzymać to wiecie. A poza tym, robię to co każdy inny. Śpię, oglądam TV albo przeglądam internet. :) Ale najczęściej jak jestem w domu, to próbuje ogarnąć bałagan u siebie w pokoju. :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ale zgniły fiolet?
Ooo! Dokładnie. Ktoś wie, dlaczego tyle staruszek farbuje sobie włosy na fioletowo? To prawie jak plaga. o.O i nigdy tego nie zrozumiem... Jedyne zastosowanie takiego koloru, to chyba powodowanie ogólnej wesołości wśród przechodniów. Cóż złego w zwykłym brązie?

Eee tam. Czepiacie się, jakby było czego. U mnie w liceum nauczycielka techniki (również już starsza kobita) malowała sobie paznokcie na pomarańczowo, wszystkie 20 sztuk.

A jeszcze tak odnośnie długich włosów - każdy prawdziwy facet powinien odpowiadać tak:
;]

To i ja odpowiem filmikiem.

Przede wszystkim każdy powinien być sobą.Ubieranie się, czy też noszenie fryzury zgodnej z modą, tylko dlatego, że to jest modne jest dziwne.

Gdy jestem sam w domu, to robię to samo, co gdy w domu są inni domownicy, tyle tylko, że lepiej, bo mam spokój.

Tak, nie raz mi się zdarzało, że byłam brana za kobietę :P

Hm, ta wypowiedź sugerowałaby, że bywało również na odwrót. ;p No, ale ok nie drążę, bo mi się jeszcze z patelni oberwie.

Kjurczensik! Jednak L Corner byłby pomocny
noooooo
No zaraz, to jest mało subtelny sposób na wygonienie mnie i Draci, czy też czujecie wewnętrzną potrzebę porozmawiania o solarium i najnowszych błyszczykach? :P

Ja tu coraz bardziej się zastanawiam, czy nie powinniśmy założyć kąciku dla panów, gdzie moglibyśmy sobie porozmawiać o różnych dziwnych sprawach, poplotkować itp. Faceci naprawdę są niekiedy gorsi niż kobiety.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja jak jestem w domu, to słucham głośno muzyki. Bo mam takich sąsiadów że z nimi nie da się wytrzymać to wiecie.

Ja również słucham głośno :) Z sąsiadami nie mam problemów, bo najbliższego mam około 100 metrów od siebie :D Ogólnie będąc sam oprócz słuchania muzyki gram sobie na komputerze lub po prosty gdzieś wychodzę. Najczęściej na rowerek.

Co do romantyzmu. Jesus, jak te kobiety są dziś wymagające, bez urazy oczywiście. tongue_prosty.gif

Może nie aż tak wymagające, co złośliwe :) Potrafi Ci taka uprzykrzyć życie tylko dlatego żeby mieć troszkę radochy. Jak ja tego nie lubię.

Co do mojej akcji, to wciąż się nie natknąłem na tą dziewczynę. Szła jakaś około 50 metrów ode mnie, ale nie jestem pewien czy to ona. Z resztą nie zdążyłbym podejść, bo już weszła do szkoły. Nawet nie wiecie jak męczące jest takie kampienie na blokowisku. Rano jeszcze chłodno, ale po południu to już istna masakra.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A jeszcze tak odnośnie długich włosów - każdy prawdziwy facet powinien odpowiadać tak:
;]

Jejku, Kath. Ciebie się bać, to za mało ;)

Krótkie włosy rlz! :D

A co robi Nicek, gdy jest sam w domu?

Delektuje się ciszą i spokojem. Wierzcie mi, nie ma nic lepszego, niż tydzień samotności w domu. Od razu człowiek robi się weselszy, odżywa w nim wszelka nadzieja. I nie musi stać w kolejce do łazienki ;)

A siedzenie samemu w domu przez kilka dni tylko utrudnia życie. ;]

Bluźnisz! A kysz, a kysz siło nieczysta!! :)

Nie ma nic przyjemniejszego niż meczyk w TV, Pepsi Twist i spokój. Święty, kochany, najwspanialszy spokój ;]

Zresztą, jak jest się przez tydzień samemu w domu, to przynajmniej ma się tę świadomość, że samo się nie wypierze, nie wyprasuje, nie poodkurza, nie pozmywa. A kto by chciał mieszkać w syfie? (Nie, Kath, to nie do Ciebie. To do ogółu ;) )

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A kto by chciał mieszkać w syfie?

JA! Człowieku, byś widział jaki u nas burdel w mieszkaniu panuje... Niestety, trójka leniwych, śmierdzących studentów pod jednym dachem to mieszanka wybuchowa. Kosz wiecznie przepełniony, gdzieniegdzie walają się kłęby kurzu (czy czegoś oO), a do tego całe mrowie pustych butelek. Jak je sprzedamy, to starczy na skrzynkę piwa chyba. Poza tym w twierdzeniu, że 'w damskim akademiku zmywa się po jedzeniu, a w męskim <pomijam fakt, że w takowym nie mieszkam> przed' jest sporo prawdy. :P Szuflady i półki puste, za to w zlewie można znaleźć całą zastawę! Ma to swoje plusy, bo niby wszystko pod ręką jest... Fakt, że wrażenia estetyczne mogą nie być dla wszystkich zbyt przyjemne, ale co tam. Raz na ruski rok przeca się posprząta!

A wtedy mieszkanie zyskuje kilka metrów kwadratowych. Dziwne, ale prawdziwe. o.O

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

47 ja Cię świetnie rozumiem :smile: Mieszkam z akademiku w pokoju trzyosobowym i jestem jedyną osobą w pokoju, która zajmuje się brudnymi naczyniami i w ogóle utrzymuje jako taki porządek w pokoju :rolleyes: Moim współlokatorom po prostu nie przeszkadza stos brudnych garnków po wspólnie spożytym posiłku.. A moją wadą jest chyba wzmożone (względem moich współlokatorów) poczucie czystości.. Owszem, jeśli im przypomnę/zwrócę uwagę/poproszę o posprzątanie to zdarza się im mnie posłuchać :happy: Ale jak im nie zwrócę uwagi to żaden z nich nawet nie zauważy sterty brudnych garów.. :dry:
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aura poważnego człowieka to bardzo przydatny w życiu skill.
To zależy, jak na to patrzeć ;) W tłumie to zwykle ja jestem zaczepiana i pytana, jak dokądś dojść albo przy spotkaniu z jakimś wykładowcą z uczelni to ja jestem zobowiązywana do przekazywania czegoś rocznikowi itd.

Jaki następny temat? Co lubię robić gdy jestem sam w domu? Ja lubię oglądać Kevina.
Uczyć się, bo mam spokój. Chyba, że chodzi ci o czas, kiedy żadne obowiązki mnie nie gonią, mam spokój i możliwość odpoczynku... Hm, wtedy zwykle dzwoni budzik ;]

W każdym razie - nie zmieniam swojego zachowania, kiedy jestem sama w domu. No, może bez wyrzutów sumienia gotuję jednoosobowy obiad :P

A jeszcze tak odnośnie długich włosów - każdy prawdziwy facet powinien odpowiadać tak:
;]
W pełni się z tobą zgadzam. Nie widziałam jeszcze chłopaka, który by źle wyglądał z długimi włosami. Ale też nie każdy mężczyzna zasługuje na zaszczyt posiadania ich :cool:

Natomiast jak byłem mniejszy, to wykorzystywałem ten czas na przeszukiwanie półek w celu znalezienia różnorakich specyfików do zrobienia eleksiru... Jak każdy chyba. ;] Końcowy efekt zawsze był ten sam: gęsta, szaro-bura ciecz, która śmierdziała płynem do naczyń, proszkiem do prania i Kretem. :/
Nie, w tych tworzonych przeze mnie pływały jeszcze np. cukierki, bo byłam gotowa je poświęcić dla dobra nauki :P Ale rzeczywiście - te wszystkie kolorowe i pachnące szampony i płyny do kąpieli zachęcały do mieszania :D

Hm, ta wypowiedź sugerowałaby, że bywało również na odwrót. ;p No, ale ok nie drążę, bo mi się jeszcze z patelni oberwie.
A byłam pomylona z chłopakiem, raz :D Ale raczej mnie to bawiło, bo takiego właśnie efektu oczekiwałam ;) Jak byłam w podstawówce, to razem z kolegą z zuchów poszliśmy na sanki. A, że miał do nas dołączyć jeszcze jeden, to schowałam włosy pod czapkę i udawaliśmy przed tym, który przyszedł, że jesteśmy kuzynami :P

Ja tu coraz bardziej się zastanawiam, czy nie powinniśmy założyć kąciku dla panów, gdzie moglibyśmy sobie porozmawiać o różnych dziwnych sprawach, poplotkować itp. Faceci naprawdę są niekiedy gorsi niż kobiety.
Może i bywają gorsi, ale też w inny sposób, niż kobiety :P Poza tym - nie podarowałabym sobie przyjemności czytania tego działu. Nie wspominając o tym, że gdyby nie aktywność 3-4 forumowiczek na krzyż, to i tak mielibyście wszędzie kącik dla panów :P

JA! Człowieku, byś widział jaki u nas burdel w mieszkaniu panuje... Niestety, trójka leniwych, śmierdzących studentów pod jednym dachem to mieszanka wybuchowa.
Mieszkanie w akademiku z kobietami może nie jest tak barwne, jeśli chodzi o bałagan, ale są za to inne warte unikania sytuacje, np. znikające kosmetyki. Albo: koleżanka, która budzi cię w środku nocy, bo ma krem na rękach i chce, żeby jej wyciągnąć szkła kontaktowe z oczu. Albo koleżanki proszące o masaż. Albo rozmawiające godzinami przez telefon ze swoimi chłopakami, tudzież kąpiące się godzinami w łazience, a także niezapowiedziane przemeblowania.

Mnie to jakoś niespecjalnie bawiło :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A kto by chciał mieszkać w syfie?

Syf jest pojęciem względnym. Rozglądając się w tej chwili po pokoju mogę stwierdzić, iż widziałem w swym życiu lepiej zagosopdarowane przestrzenie :) O dziwo wszedzie się walają ciuchy i butelki po wodzie, niemniej wielkich oporów przed sprzątaniem(szczególnie w trakcie sesji :D) nie mam po prostu tak jak jest mi pasuje, wszystko pod ręką byle tylko boso nie chodzić po podłodze bo się można okaleczyć.

Co do tego powiedzonka o zmywaniu po i przed jedzeniem, to znam wersje dzielącą na luidzi normalnych i studentów. Sam znam kilka przedstawicielek płci pieknej, które z pleśnia na naczyniach żyja za pan brat, a osobiście wyznaję zasadę, że w obliczu masowej zagłady wolałbym kończyć żywot ze świadomościa, że nie zmarnowałem 10 minut życia na to ostatnie bezcelowe zmywanie.

Rano jeszcze chłodno, ale po południu to już istna masakra

Może temat i nudny niemniej jak dla mnie idzie w tym tygodniu na morde paść we Wrocku. temperature wysoką jeszcze mogę znieść, ale wilgotność powietrza jest przerażająca. Cukier i sól w formie niemal pół płynnej występują, łazienka tonie w skroplonej wodzie, a wychodząc sobie o 3 rano po przejściu przez próg, uderza mnie w pysk fala gorącego cięzkiego powietrza. Nie tak to uczelnia na ulotkach reklamowała :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To ja się pochwalę moimi umiejętnościami w zagospodarowywaniu przestrzeni. Choć właściwie to nie ma czym.

Zaczynając od biurka - ponieważ od początku roku akademickiego nie kupiłem doń krzesła, to służy mi w większej części za powierzchnie magazynową (utrzymaną w nagannym porządku) i w małej części jako stojak na monitor i inne części komputera. Łóżko... wiecznie niezasłane, bo i są problemy z jego mechanizacją (ale to tylko marne wymówki). Nie ma za to na nim prawie żadnych okruchów i brudów - można powiedzieć, że o porządek nie dbam, ale o czystość już tak. Stół - który to miał być częścią wspólną z współlokatorem został niemalże całkowicie zdominowany przeze mnie. Blok A3, przybory modelarskie, książki i zeszyty itp. Wszystko tu jest, oczywiście w wysokim stanie entropii. Podłoga oprócz pięciu butelek pustych i dwóch pełnych widzi stosy pudeł pod biurkiem, torby, plecaki itp. z boku łóżka i bardzo mało kurzu.

Ogólnie to ze mną chyba nie jest aż tak źle?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zresztą, jak jest się przez tydzień samemu w domu, to przynajmniej ma się tę świadomość, że samo się nie wypierze, nie wyprasuje, nie poodkurza, nie pozmywa. A kto by chciał mieszkać w syfie?

Zdefiniuj syf, mój dobry człowieku. O ile zmywanie nie jest problemem, bo mamy profesjonalną zmywarkę do naczyń, o tyle koszenie i odkurzanie częściej niż raz na dwa tygodnie uważam za stratę czasu. Pranie nie jest potrzebne tak długo, jak długo w szafce mam jeszcze co najmniej trzy pary przedmiotów typu gacie, skarpetki, koszula i spodnie. Prawdę mówiąc zdumiewają mnie stwierdzenia, że "ten pokój jest brudny". Rozglądam się uważnie i znajduję go w stanie zdatnym do życia. Pokój sterylnie czysty oznacza, iż jego właściciel umarł, a kontrolowany chaos jest dobry. W przeciwieństwie do "porządków", po których nic nie mogę znaleźć. Generalnie uważam je za dziwactwo, bo po co porządkować coś w czym mam doskonałe rozeznanie?

Nie widziałam jeszcze chłopaka, który by źle wyglądał z długimi włosami. Ale też nie każdy mężczyzna zasługuje na zaszczyt posiadania ich

Długie włosy to tylko zbędny kłopot.

Albo rozmawiające godzinami przez telefon ze swoimi chłopakami, tudzież kąpiące się godzinami w łazience, a także niezapowiedziane przemeblowania.

Taaaaak... Nie spotkałem jeszcze kobiety, która potrafiłaby rozmawiać przez telefon krótko i treściwie. To straszne, że gdy tylko zadzwoni jakaś ich znajoma to kobieta jest gotowa poświęcić godziny na opowiedzenie zaległych ploteczek i robi wszystko, żeby przeciągnąć rozmowę jak najdłużej. Podejrzewam, że specjalne taryfy na telefony komórkowe zostały stworzone specjalnie z myślą o kobietach.

Rano jeszcze chłodno, ale po południu to już istna masakra.

Masakra nie oddaje w pełni opisu sytuacji. Miałem wczoraj do załatwienia odbiór paczki w Warszawie. Zajęło mi to dwie godziny. W pełnym słońcu. Moje szkolenie fremeńskie i wampirzy zmysł (czyt. wyczuwam światło, trzymaj się plam cienia) nie były w stanie uchronić mnie zbyt długo przez promieniowaniem. Efekt był taki, że wypiłem dwie półtoralitrówki, pobiegałem z jednego końca centrum na drugi aż w końcu stwierdziłem, że będę szedł po powierzchni. Byłem w stanie, w którym pół godziny szukania podziemnego przejścia mnie kompletnie nie bawiło, a miałem przejść na drugą stronę ulicy. Tak sobie patrzę, że jest jezdnia. Nic nie jechało to przebiegłem. Dalej były tory tramwajowe i mały murek. Nic to, przeskoczę. Przebiegłem, bo nic nie jechało i wskoczyłem na murek. Coś szeroki ten murek. Patrzę w dół. Taaaaa... Mały murek. I jakieś dwa metry w dół do poziomu gruntu. Przejście podziemne. Przeszedłem tuż przy ścianie, choć pod bokiem miałem przepaść. Potem patrzę do przodu i widzę jezdnię. Rozglądam się i myślę sobie, że mam podziemne przejście, może zaryzykuję? Potem zauważyłem, że jest podziemne przejście po drugiej stronie jezdni to skorzystałem z podziemia.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zdefiniuj syf, mój dobry człowieku. O ile zmywanie nie jest problemem, bo mamy profesjonalną zmywarkę do naczyń, o tyle koszenie i odkurzanie częściej niż raz na dwa tygodnie uważam za stratę czasu. Pranie nie jest potrzebne tak długo, jak długo w szafce mam jeszcze co najmniej trzy pary przedmiotów typu gacie, skarpetki, koszula i spodnie. Prawdę mówiąc zdumiewają mnie stwierdzenia, że "ten pokój jest brudny". Rozglądam się uważnie i znajduję go w stanie zdatnym do życia. Pokój sterylnie czysty oznacza, iż jego właściciel umarł, a kontrolowany chaos jest dobry. W przeciwieństwie do "porządków", po których nic nie mogę znaleźć.

Mogę tylko przytaknąć. Uważam ponadto, że owa nadmierna sterylność warunków mieszkalnych jest przynajmniej w części odpowiedzialna za tak częste występowanie alergii i astm - organizm nie ma jak wytworzyć prawidłowych odporności. Choć jednej rzeczy nie mogę sobie wybaczyć - za często zapominam podlać kwiaty. Prawda, w nieco ekstremalnym przypadku przetrwały +/- dwa miesiące bez wody (zima, mnie w domu nie było), ale potem doporowadzanie ich do stanu w-miarę-żywego jest... uciążliwe i często urozmaicane wodą przelewającą się ze spodków.

Długie włosy to tylko zbędny kłopot.

Bardzo wiele dziedzin ludzkiej działalności to zbędny kłopot, wliczając w to pisanie wiadomości na forum :)

To ja się pochwalę moimi umiejętnościami w zagospodarowywaniu przestrzeni.

Masz przynajmniej jakieś umiejętności :). U mnie jest to dziewięć półek zawalonych książkami (porządkowanych raz na pół roku, bo i częściej nie ma powodu), jedna półka z magazynami/czasopismami/papierami, jedna półka z dvd-boksami. W teorii to się nawet sprawdza, tylko w praktyce mam wynalazek zwany biurkiem, na którym zawsze jest multum długopisów, kabli, papierów, płyt, wydruków, szklanek i kubków po herbacie, no i zawsze ze 3-4 książki. Wszystko, co tylko może być potrzebne.

Co do pogody ostatnimi czasy... Jako człowiek chlubiący się nieco lepszym (?) niż zwykłe przystosowaniem arktycznym, czyt. sweter/bluzę zakładam dopiero gdy jest koło 10 stopni w domu, ledwo zipię. Z kołdry zrezygnowałem, okno i drzwi szeroko otwarte, ale na wilgotność nic nie poradzę (zaś PC wcale nie pomaga). Przynajmniej nie pocę się zbytnio, choć to akurat bardziej praktyczne niż naprawdę pożyteczne.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja tam na pogodę nie będę narzekać, bo zdecydowanie wolę, gdy jest słonecznie niż wtedy, gdy pada deszcz lub śnieg. Co prawda pierwszy słoneczny dzień spędzony poza domem wzbogacił mnie o opal.. eee oparzenie, które po paru dniach można nazwać lekką opalenizną. Termometr za oknem pokazuje 40 stopni, ale wystawiony do słońca, więc pomiar faktyczny byłby inny. Mimo wszystko póki co okno mam przysłonięte, co by w domu nie było zbyt ciepło :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widzę, że o porządkach. Ja kiedy byłem nieco młodszy bardzo ceniłem sobie porządek. Powód był jeden - bałagan bardzo mnie dekoncentrował. Jako, że mam mały pokój to rozrzucone w nieładzie, zbędne papiery na półkach nie dawały mi spokoju. W LO tolerancja na artystyczny nieład nieco się zwiększyła. O studiach nie mówię, ponieważ kiedy większość dnia spędza się poza domem to ciężko o porządek.

Wróciłem jednak do korzeni, co wiąże się z... Tak, tak, z pierwszą w życiu letnią sesją =). Dywan wyszorowany, łóżko wyprane, kurze starte, meble wypolerowane, książki ułożone, śmieci wyrzucone... Jedyne co można by jeszcze zrobić to posprzątać na dysku. Ale do tego nie mam siły się zabrać przed wakacjami. Przy okazji zamocowałem na oknie moskitierę na insekty zgodnie z zaleceniami blogu Sedinusa =).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj rozpoczynają się Mistrzostwa Świata Piłki Nożnej :biggrin:

Ja już się pożegnałem z żoną, lodówę wypchałem tym i owym :jezyk2: (żartuję - zawsze oboje oglądamy) Troszkę tylko pora pierwszego meczu, godz. 16:00, nieco psuje uknuty misternie plan. Na szczęście szefostwo w pracy jest niezwykle wyrozumiałe i pozwoli na lekkie urwanie.

Generalnie bardzo lubię tego typu imprezy, MŚ czy ME, słowem wielkie turnieje z udziałem narodowych reprezentacji. Pozostałe atrakcje piłkarskie, jak choćby Liga Mistrzów, mnie nie interesują. Poza tym owe odbywają na tyle często, że oczekiwanie na kolejne serie/kejki nie jest, moim zdaniem, zbyt emocjonujące.

Wracając do mistrzostw: będziecie oglądać? komu kibicujecie(będziecie kibicować)? Moim faworytami jak zawsze są Włosi (małżonki Anglia :dry: ), choć wiem, że tym razem ich drużyna nie jest tak silna jak poprzednio (zobaczy się w praniu). Mocniejsze mogą się okazać reprezentacje np. Brazylii czy Hiszpanii... No ale jako wierny kibic "makaronów" zamierzam drzeć japę do samego (ich) końca ;) No i jeszcze jedna sprawa - po raz kolejny usłyszeć magiczny głos Darka Szpakowskiego - bezcenne ;)

Dzisiaj w "zetce" usłyszałem tekst, że "bardziej cieszy porażka Niemców niż wygrana Polaków". No cóż... dziwaczne podejście, takie typowo polskie i rzecz jasna ociekające "patriotyzmem" wymieszanym z historycznymi animozjami, czyniącymi jakikolwiek spotkanie Niemcy vs Polska kolejne aluzje do Grunwaldu. Żenuła...

A propos naszych orzełków. Bardzo się cieszę, że obecne MŚ rozpoczynają się bez udziału Reprezentacji Polski. Po tym co pokazali w ostatnim meczu towarzyskim z Hiszpanią, zebranych batach, naprawdę rad jestem, że nie będę musiał oglądać kolejnej tego typu masakry.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zdefiniuj syf, mój dobry człowieku
Nic w przesadzaniu obecnej sytuacji nt. syfu w pokoju nie przebija babć. Aczkolwiek są to poczciwe i mające całą garść doświadczeń życiowych dusze tak nawet z wadą wzroku są w stanie dostrzec zalegający kurz na stoliku ^^ Nie muszę chyba dodawać, że bez okularów. Czasami się uśmiecham a czasami irytuje, bo gdybym naprawdę miał się przyłożyć do ścierania kurzu to bym chyba kociokwiku dostał gdybym zasuwał dzień w dzień. Dlatego też uważam, że żyję w "czystym pokoju", bo jedynie cienka warstwa kurzu zalegająca na ciemnych meblach (prawda, że mocno widoczne, ale...) nie kwalifikuje się do miana "brudu"... i komendą "posprzątaj". Zresztą, jak mam komputer, drukarkę i TV w jednym pokoju (kiedyś były w jednym rogu) to czemu się dziwić? Ja tam zakładnikiem sprzątania nie mam zamiaru się stać ;D
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Porządki, porządki... Wszystko się zmienia, gdy się zamieszka pod jednym dachem z wybranką swą. Kobiety i mężczyźni mają diametralnie różne spojrzenia na porządek w domu. Tam, gdzie ja nie widzę nic zdrożnego, dla żony zaczyna się już syf. Cóż poradzić? Trzeba sprzątać :wink: A żona się dziwi, że ja nic złego nie dostrzegam. Inna sprawa, że gdy i dla mnie zrobi się już widocznie niezdrowo, to sam zabieram się do sprzątania. Ale w czasach mieszkania studenckiego z samymi facetami bywało ciekawie. Warto jednak nadmienić, że jedna z naszych współlokatorek przebijała nas wszystkich. Po wejściu do jej pokoju można było się potknąć o tygodniowy jogurt lub inne agresywne twory biologiczne.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zdefiniuj syf, mój dobry człowieku. O ile zmywanie nie jest problemem, bo mamy profesjonalną zmywarkę do naczyń, o tyle koszenie i odkurzanie częściej niż raz na dwa tygodnie uważam za stratę czasu. Pranie nie jest potrzebne tak długo, jak długo w szafce mam jeszcze co najmniej trzy pary przedmiotów typu gacie, skarpetki, koszula i spodnie. Prawdę mówiąc zdumiewają mnie stwierdzenia, że "ten pokój jest brudny". Rozglądam się uważnie i znajduję go w stanie zdatnym do życia. Pokój sterylnie czysty oznacza, iż jego właściciel umarł, a kontrolowany chaos jest dobry. W przeciwieństwie do "porządków", po których nic nie mogę znaleźć. Generalnie uważam je za dziwactwo, bo po co porządkować coś w czym mam doskonałe rozeznanie?

Masz zwierzę? Jeśli tak, to pewnie wiesz, że takie np. pies zostawia masę sierści, więc trzeba odkurzać częściej niż raz na tydzień. Zresztą, każdy ma inną definicje syfu. Dla niektórych syf jest wtedy, gdy jest kilka okruchów na stole, a kosz na pranie jest wypełniony do połowy, a niektórzy nawet nie mają takiego słowa w słowniku.

Masz zmywarkę? Gratuluję. Nie wszyscy mają, nie wszyscy potrzebują. Mieszkając w pojedynkę oczywiście nie zużyje się masy naczyń w przeciągu 24h, ale uważam, że lepiej zmywać kilka naczyń raz dziennie, niż raz na tydzień całą masę. Amen.

47 Cóż, gratuluję. Ja nie mógłbym w takim miejscu żyć. Ale co kto lubi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Krótkie włosy rlz! :D
Zamilcz, Nicek, zamilcz... :x

Bluźnisz! A kysz, a kysz siło nieczysta!! :)

Zresztą, jak jest się przez tydzień samemu w domu, to przynajmniej ma się tę świadomość, że samo się nie wypierze, nie wyprasuje, nie poodkurza, nie pozmywa.

No wiesz, takie prace często muszę sama wykonywać, mimo że mieszkam z rodzicami... ;] także wolę mieć rodziców przy sobie jak najdłużej, zawsze mogę liczyć na jakąś poradę, czy po prostu z nimi porozmawiać.

Wyjeżdżając na drugi koniec Polski (albo gdzieś dalej), na studia czy do pracy, zaraz zaczyna nam brakować tych pysznych obiadków mamy. ;P Oczywiście są rodziny, gdzie rodzice nie przejmują się zbytnio swoimi dziećmi itd... Ale generalnie zaobserwowałam, że po opuszczeniu rodzinnego domu, tęskni się za latami młodości i mieszkaniem z rodzicami.

A niezależność? Wyprowadzenie się "na swoje", w moim przypadku, zmieni jedynie to, że będę musiała sama na siebie zarabiać, opłacać rachunki... I nie jest powiedziane, że szybko znajdę tanie i ładne mieszkanie oraz pracę.

Sprzątanie... Staram się utrzymywać jako-taki porządek, żeby ubrania, książki czy notatki nie walały się po całym pokoju (czy nawet domu) ;], no i żeby robactwo mnie nie zeżarło, to wypada odkurzyć raz w tygodniu lub nawet częściej. A najlepszą pomocą przy sprzątaniu jest, nie kto inny, jak: brat/siostra. ;>

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czas wolny (czyli dla siebie) i bycie samym w domu nie istnieje dla mnie. Choc czasem udaje sie zdobyc chwilke tylko dla siebie tak jak ostatniej nocy do 2.30 siedzialem i skladalem spowrotem swojego kompa.

Znam ten ból... U mnie jast niestety zupełnie tak samo. Dwójka synków-urwisów w wieku 5 lat i 2 lata skutecznie studzi moje zapędy bycia samotnikiem, bo albo jestem z nimi sam w domu, albo po pracy wraca ich mamusia (ja wracam ok. 15, żona ok. 17), dzieciątka dostają małpiego rozumu, lęgną się im w łebkach wszelakiej maści kanarki i wtedy dopiero jest młyn... A czas dla siebie mam właśnie w tej chwili, kiedy cała rodzinka sobie już smacznie śpi, a ja zostaję sam na sam z kompem. Co prawda moje dzieciątka też kochają komputer i granie (Papatka rulez. Ich zdaniem...), ale najbardziej odprężam się przy nim sam, kiedy mogę trochę pograć, popisać jakieś bzdety na forum, itp, itd, XTD.

Co do romantyzmu w związkach damsko-męskich jest on fajny ale pod warunkiem, że działa to w obie strony. Niestety, kiedy tylko jedna strona stara się być romantyczna, ten romantyzm z czasem znacząco słabnie. Nie chodzi mi tu o to, że źle się czuję w moim małżeństwie. Kocham moją żonę chyba nawet coraz mocniej (7 lat chodziliśmy ze sobą i 7 jesteśmy małżeństwem), ale jej postawa potrafi skutecznie zabić moje romantyczne zapędy i dobry humor. Bo jak w pracy jest stres, to trzeba go oczywiście wyładować na swoim mężu - słodkiej d...., która wszystkiego wysłucha, nigdy się nie pokłóci i zawsze pierwszy wyciągnie rękę na zgodę. Chociaż może to jest sekret udanego związku - dwa przeciwstawne charaktery. Moja żona jest dość impulsywna, natomiast ja wolę przemilczeć wybuchową sytuację i wrócić do niej gdy emocje już opadną. Na moje szczęście mam sąsiada z podobną żoną i gdy któryś z nas ma jakiś zgryz, spotykamy się u niego lub u mnie w garażu, coś podłubiemy przy samochodach, pogadamy i za jakiś czas wracamy każdy do swojego domu, gdzie ogólnie rzecz biorąc sprawy już przyschły i wtedy można z żoną o wszystkim pogadać. Ale mimo wszystko bardzo kocham moją żonę, bo jest zawsze przy mnie gdy jest mi źle, wspiera, czasem pociesza no i dała mi przecież dwójkę wspaniałych dzieci. Gdyby tylko nie przynosiła roboty do domu... W mojej okolicy jest sporo nieudanych, młodych małżeństw. Część nawet już po rozwodach. I to zazwyczaj w 2-3 lata po ślubie. Więc po co oni go biorą? Dla formalności? Wiem, że na wsi życie "na kocią łapę" nie spotyka się ze społecznym zrozumieniem, tylko po co stwarzać pozory?

A w temacie sprzątania i porządku to spróbujcie go zachować przy dwójce dzieci dłużej niż przez godzinę. Szczęścia życzę :smile: Można co prawda wywalić z domu wszystkie zabawki, ale czy na pewno o to chodzi?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

dzieciątka dostają małpiego rozumu, lęgną się im w łebkach wszelakiej maści kanarki i wtedy dopiero jest młyn...
 

Ja mam mlyn non-stop. Starsza corka ciagle wpada na jakies nowe, "genialne" pomysly, np podczas generalnych porzadkow w kuchni zostawilem ja sama z siostra i przykazalem, ze Natalia to nie kon - na niej sie nie jezdzi, ze maja sie grzecznie bawic, ze Natalii sie nie bije ani ciagnie za wlosy, itd... Dogladalem co chwile - bylo ok, bawily sie grzecznie. Za ktoryms tam razem wchodze, pytam sie: "Co robisz, Justynka?", a ona mi odpowiada, ze maluje... Jak ja zobaczylem czym "malowala", to obie wyladowaly pod prysznicem... Justyna wziela krem natluszczajacy (nie mam zielonego pojecia jak i skad go dorwala) i wymazala nim siebie, Natalie i wszystko dookola... I ona mi mowi, ze maluje :D :D

Co prawda moje dzieciątka też kochają komputer i granie

Justyna uwielbia strone internetowa CBeebies oraz granie w NFS:Shift na kazualu :)

Moja żona jest dość impulsywna, natomiast ja wolę przemilczeć wybuchową sytuację i wrócić do niej gdy emocje już opadną. Na moje szczęście mam sąsiada z podobną żoną i gdy któryś z nas ma jakiś zgryz, spotykamy się u niego lub u mnie w garażu, coś podłubiemy przy samochodach, pogadamy i za jakiś czas wracamy każdy do swojego domu, gdzie ogólnie rzecz biorąc sprawy już przyschły i wtedy można z żoną o wszystkim pogadać.

Tego to ci akurat zazdroszcze... Ja nie znam ani jednego Polaka w okolicy, z ktorym moznaby sie zaprzyjaznic. Kazdy, ktorego znam czeka az wyciagne jakis alkohol (i to niekoniecznie piwo), ale tematu zglebiac nie bede, bo dostanie mi sie +20 do kolekcji ... Tak wiec trzymam sie z dala od nich. Nie ma w zasadzie z nikim pogadac... A Angole to juz inna historia - zyja w swoim wlasnym swiecie...

A w temacie sprzątania i porządku to spróbujcie go zachować przy dwójce dzieci dłużej niż przez godzinę.

N-I-E   D-A    S-I-E   :wacko::wacko::wacko::wacko:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<przyszło Biedactwo się wypłakać>

37, 8, 3. to nie są numery zawodników, którzy w jednym z dzisiejszych meczów zdobędą gole. te trzy liczby zapewniły mi wczoraj wspaniały dzionek w pracy we wspaniałej fabryce pralek. zamierzam wam tę wspaniałość objaśnić. kolejno:

37 - tyle stopni Celsjusza panowało na hali. nic to, przecież od czego są, porozwieszane na co po niektórych słupach, wiatraczki. nie wiecie? ja powiem wam od czego: od ochładzania tych metrów sześciennych powietrza, w których akurat ciebie nie ma. ale nic to, od czego są prowizoryczne wachlarzyki zrobione z porozrywanych pudełek. też nie wiecie? ja wam powiem: na pewno nie od machania nimi przed twarzą, bo czasu na to prawie nie masz. i tak przez

8 godzin, bo tyle trwa zmiana. w takich warunkach pozostają do robienia tylko 3 rzeczy - zastanawianie się, co bardziej cię wkurza (do wyboru: kapiący pot z czoła, słoneczko grzejące ci - na szczęście nie cały czas - przez okno plecy, pałętający się wokoło pan kierownik powtarzający swoją mantrę "działaj, śmiało", drugi kierownik, który popycha pralki żebyś się przypadkiem przez 5 sekund nie nudził, zepsuty odtwarzacz mp3, który został w domu, przez co musisz pracować w hałasie linii produkcyjnej albo pralki, które co chwila gdzieś się na linii zawieszają i trzeba je jakoś przeciągnąć, szturchnąć, poprawić, żeby ruszyły dalej); modlenie się, żeby coś się raz, a dobrze zepsuło - nawet 5 minut przestoju może być zbawienne i skutecznie poprawia humor; oraz picie - w takie wspaniałe dzionki można w siebie wlać nawet

3 litry płynów. które niestety nie oprą się temperaturze. chłodzona całą noc w lodówce dwulitrowa cola po godzinie pobytu na hali jest już ciepła! jak wszystko zresztą wokół.

przez takie dni jak wczoraj można znienawidzić lato. wiem, że jest jeszcze wiosna, ale już sobie wyobrażam, co to się będzie w lipcu działo. a w sierpniu podczas urlopu będzie lało. żyć nie umierać.

<Biedactwo sobie poszło>

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja dziś lecę pograć w piłkę z koleżkami z klasy i jakimiś innymi bobkami. Mam nadzieję, że nie będzie 35 stopni w cieniu, bo określę się mianem hardkora :P Będę musiał zaopatrzyć się w 5-litrową butlę z wodą, chociaż mógłbym wytrzymać bez jednego łyka, ale jeśli jest możliwość, to po co się męczyć :D

Krótkie włosy rlz! biggrin_prosty.gif

Polać mu :D Nie wiem co mi się stało, ale kiedyś chciałem sobie zapuścić :P Jednak odciągnąłem siebie od tego głupiego pomysłu :)

Co do porządków, to u mnie w pokoju jest zawsze (no, prawie) błysk. Wszystko na swoim miejscu. Codziennie wycieram kurz z biurka, bo to jest najgorsze co może być :) Czasem mam tylko ubrania porozwieszane na rączkach od szaf i szufladek, ale to szczegół :) Ogólnie jestem czyściochem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.


  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...