Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Turambar

Forumowicze o Sobie IX

Polecane posty

Tak ja to widze w moim rejonie. Nie wiem jak w innych jest. Tacy ludzie tylko wstyd sobie, i calej Polsce robia pokazujac falszywy obraz naszego kraju i rodakow.

Dlaczego fałszywy obraz? Sądzisz, że wszędzie w tym kraju jest jak na tym forum, gdzie kara się nawet za "lżejsze" odzywki? (Wciąż nie zauważam przejścia między lekką i ciężką odzywką, czy też wulgaryzmem, więc osobiście całkiem to zarzuciłem i jeśli planuję kiedykolwiek używać to raczej w twórczości, bo np. nie sposób, żeby żołnierz nie przeklinał. Ewentualnie w szale bojowym.) Szkoły, ulica, Sieć... Przecież nie raz i nie dwa można natknąć się na wulgaryzmy oraz chamskie zachowanie. Prawdę mówiąc występuje ono częściej niż zachowanie kulturalne, jeśli o mnie chodzi, ale może to tylko moje wrażenie. Skoro ci ludzie tak się zachowują, robią to, co robią to może tacy są? Nie wszyscy, ale część? Poza tym zauważ, że nawet ty, będąc w obcym kraju, jeszcze potrafisz pisać po polsku, ale wielu "rodowitych", mieszakających tutaj Polaków już gubi końcówki ("zobacze", "chce"?). Nawet widziałem jedną taką literówkę na reklamie pizzy. Na reklamie. Pizzy. Do tego atakuje totalny analfabetyzm, jeśli chodzi o zasady interpunkcji.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z tą interpunkcją i ortografią to bym nie przeceniał tutaj wpływu emigracji na taki stan rzeczy. Jakby nie patrzeć to sporą część osób, które wyjechały za granicę stanowią osoby niewykształcone (nie mam zamiaru nikogo w tym miejscu obrażać czy generalizować, po prostu piszę co widziałem), powiedziałbym nawet, że przedstawiciele niższych warstw społecznych. Byłbym nawet zdziwiony gdyby Ci ludzie znali zasady poprawnej pisowni i interpunkcji żyjąc w Polsce.

Sam mieszkałem pewien okres na chacie gdzie było 30 osób, z tego połowa to się weekend w weekend zalewała w sztok, co lepsi to i w tygodniu dawali w gaz. Jak z nimi rozmawiałem to siedzą w Holadnii zazwyczaj już od kilku lat i tak egzystują jak warzywa bez własnego mieszkania, na łasce agencji pracy która ich z połowy kasy okrada, ale nie zrobią nic żeby to zmienić, bo się języka nie chce uczyć, bo nic im się nie chce - jak dla mnie tacy częściowi degeneraci. Sami siebie usprawiedliwjaą, że siedzą tam żeby słać kasę do Polski, a tak po prawdzie większość przechleją i przeżrą. Byli nawet tacy co rodziny w Polsce mają, rzekomo dla nich wyjechali, a sobie za granicą panienke czy chłopa znaleźli i do domu to tylko na święta, żeby pozory robić.

Co do przekleństw to się z adamem zgodzę, lecą szerokim potokiem i to nawet w miejscach publicznych w cwanicakim przeświadczeniu, że "głupi Holender" i tak nic nie kuma, tylko, że ludzie nie zauważają tego, że to oni są idiotami. Raz że będąc na obczyźnie nikomu łaski się nie robi ucząc sie języka (a wielu z dumą pokazuje jak to oni mają głęboko gdzieś to, że nikt ich nie rozumie (???)), a dwa Holendrzy nie są debilami i jeśli żyją czy pracują w otoczeniu Polaków to chwila moment potrzebna do tego żeby załapli co poszczególne słowa znaczą, przy czym oni mają w większości taką mentalność, że wprost tego nie okażą, że wiedzą o co chodzi, ale miarka kiedyś może się przebrać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co za dzien... mam nadzieje, ze sie chociaz dobrze skonczy (czyli chciaz mozliwosc grania w Wiedzmina :) ), choc do polnocy jeszcze troszke zostalo...

Mialem kiepska noc, a musialem wstac o 5.15 do pracy. Przebierajac na miejscu w szpitalu zauwazylem, ze mam czerwone buty zamiast czarnych. "Swietnie" pasuja do niebieskiego mundurka (wracac nie bylo sensu - mam 18 mil do szpitala). Co gorsza 2 pielegniarki i jeden pielegniarz (w sumie niczym sie od baby nie rozni) sie uczepily jakby to mialo jakies wielki wplyw na poziom mojej pracy. Prawde mowiac to nawet nie pamietam, ze zakladalem jakiekolwiek buty - moj umysl musial dalej spac... Nikt przeciez nie jest doskonaly.

Bedac na przerwie stluklem szklanke. "Juz gorzej byc nie moze" - pomyslalem.

Gdzies w okoliach 1230 udalem sie do miejsca, gdzie robia USG, a byl to moj drugi pobyt tam i w ogole nie mialem pojecia co gdzie jest. A poszedlem razem z pacjentem, ktory mial miec wykonane USG pecherza. Ow delikwent nie byl do reanimacji, mial 84 lata. No nic, czekalem na osobe, ktora miala wykonac skan, a w rekach trzymalem pelna dokumentacje jego zdrowia, na pierwszej stronie bylo zaswiadczenie."Patient not for resuscitation". No i jak to zwykle bywa nie moglo obyc sie bez przygod. Pacjent zaczal ciezko i nieregualarnie oddychac. "Przeciez nie bede tak stal i patrzal jak umiera" - pomyslalem i zawolalem kogos. Ten "kogos" od razu pobiegl po pielegniarza. Gdy ten przyszedl mowie, ze pacjent nie jest do reanimacji. On odpowiedzial, ze go nie zna i idzie zadzwonic po paramedykow. Za 5 sekund cala druzyna w komplecie. Masaz serca, sztuczne oddychanie, rurka w gardle w celu udroznienia drog oddechowych, ekg. W koncu przywrocono znaki witalne... Pacjent od razu wrocil na moj oddzial, a po kilku minutach zmarl...

Po 10 minutach reanimacji jeden z paramedykow laskawie zajrzal do dokumentacji i powiedzial, ze pacjent nie jest do reanimacji, no ale jak juz sa to beda kontynuowac. Przeciez jak otrzymal status "Patient not for resuscitation" (on sam + rodzina + konsultanci musieli wyrazic na to zgode) musial byc ku temu jakis powod: jego stan zdrowia pogarszal sie i nie bylo szans na poprawe (nie bede sie rozpisywal co mu konkretnie bylo, bo to i tak znaczenia nie ma). Mial miec amputacje nogi... Juz po wszystkim na oddziale byly tylko negatywne komentarze: pieprzeni chirurdzy... mysla, ze wszystkich mozna naprawic i odbudowac. A ci, co reanimowali, nawet nie zajrzeli do dokumentacji na samym poczatku wszystkiego, nie raczyli nawet mnie posluchac, mimo iz mialem ze soba raport i a w nim m.in byla tez wzmianka "not 222"....

Po prostu "cudowna" zmiana, a jak jedna ze znajomych tam spytala sie mnie: "How are you", moja odpowiedz byla tylko jedna: "I've never been better..."

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Noo, dziś moje urodzinki są, dzięki wszystkim za życzenia, oraz dziękuje tym co zdążą jeszcze je złożyć. ;) Ale serio, dziś te urodziny są smutne dla mnie. :/ Rano jak rozmawiałem z koleżanką, to mówiła że miała wypadek w poniedziałek, i chyba będzie kaleką do końca życia. I wtedy zatkało mnie dosłownie, bo nie wiedziałem co jej powiedzieć by polepszyć nastrój. :/ CDA czerwcowe może złagodzi ten smutek, wraz z Brothers in Arms. :) Ale serio, dzięki jeszcze raz za życzenia, jutro będzie wpis inny niż zwykle na blogu, na który zapraszam. ;) Powiem tylko, że mam zamiar powiedzieć trochę o sobie i mam nadzieje, że ktoś zrozumie to co napiszę. :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To jest bardzo trudny temat, bo naprawde ciezko czlowiekowi, ktory zostaje kaleka do konca zycia powiedziec cos na pocieszenie. Jedyne co mozesz to uswiadomic ja, ze mimo iz zostala niepelnosprawna (nie wiem w jakim stopniu), to ciagle jest ta sama osoba.

W szpitalu mielismy przez 4,5 miesiaca pacjenta, ktory mial amputowane obie nogi. Zaczal wymyslac, ze zona go juz nie bedzie kochac, ze bedzie czuc sie porzucony ze wzgledu na swoja niepelnosprawnosc itd... Powiedzialem mu wtedy, ze stracil tylko to (robiac znak ucietych nog powyzej kolana). W srodku jest tym samym czlowiekiem, ktory jest kochany przez zone i rodzine. Razem bardzo wiele przeszli, wiec nie widze podstaw, dla ktorych mialby byc porzucony tylko przez zmiany fizyczne. I faktycznie widac bylo, ze zona go kocha, dba o niego (2 razy dziennie go odwiedzala, przynosila czyste ubranie, jedzenie, itd). Takze moim zdaniem twoja kolezanka lepiej by sie poczula gdybys powiedzial jej mniej wiecej cos podobnego. I zobaczysz, ze lepiej sie poczuje...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I wtedy zatkało mnie dosłownie, bo nie wiedziałem co jej powiedzieć by polepszyć nastrój.
Yh, niestety faktem jest to, że złe rzeczy dotykające nas, naszych bliskich albo znajomych powodują... to ciężko znaleźć odpowiednie słowa :/ A czasami nawet zachować trzeźwość umysłu... dzisiaj coś podobnego odczułem, choć nie na większą skalę :sad: Doskonale zdaję sobie sprawę, że kiedy każdy ktoś odchodzi, bo tak wygląda cykl życia, ale tak naprawdę nie jesteś gotowy gdy to następuje. Spokojnie, w rodzinie nikt mi nie umarł, ale... Po prostu czułem tępą, pulsującą pustkę gdzieś w środku zastanawiając się czy właśnie obserwuję jak członek mojej rodziny umiera na atak serca czy inne cholerstwo czy jednak koło życia zechce zamknąć się później ledwie kilka godzin temu.

Jasna cholera, ale lamentuję na publicznym forum...

Życzę ci świdra Spriggs, świdra :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Życzę ci świdra Sprrigs, świdra biggrin_prosty.gif

Was ist das? :D

Mniejsza. Ale własnie postanowiłem wam pozmieniać temat. Zapewne był poruszany już setki razy, lub zostanie uznany za naruszający warunki ... ale powiedzcie mi Wy rybeczki koffane jakich to języków lubicie lub chceciesię uczyć - obcych oczywiście :)

Nie chodzi o to, że "w szkole mam angielski." tylko o Wasze odczucia co do mowy obcej - czy sa takie języki jakie byście z chęcia poznali, ale nie macie okazji ich zgłebiać? :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Od małego uczę się niemieckiego, więc już dawno zdążyłem znienawidzić ten język. Ta gramatyka, ta wymowa, ta beznadzieja... Żeby dobrze opanować dojczowski, trzeba naprawdę mocno się postarać. Jest to język trudny, mający wiele dziwnych (dla nas) zasad gramatycznych, które są ciężkie do zapamiętania. Do tego dochodzą rodzajniki, ich odmiana, perfekty, strony bierne. :/ Masakra. Ale da się to jednak okiełznać z dużą dozą cierpliwości i sumienności w nauce.

Uczę się jeszcze angielskiego, który jest względnie prostszy. Na pewno łatwiej będzie mi się dogadać z kimś po angielsku, niż po niemiecku. A już najlepiej wychodzi mi mieszanka tych dwóch języków... Podczas pewnego wyjazdu z chórem do Niemiec (tak, śpiewałem w chórze :P) poprosiłem raz o kawę w trzech językach jenocześnie (nerwy, panie, nerwy!): angielskim, niemieckim i polskim. ;] Kawę na szczęście otrzymałem.

A jako że w tym roku zmieniam studia, to dojdą mi jeszcze dwa języki. Łacina oraz jeden z tych czterech: hiszpański, francuski, rosyjski albo szwedzki. Wybiorę szwedzki (o ile będzie to ode mnie zależało, bo z wyborem 'ot tak sobie, bo mi się podoba' może być pewnie różnie, znając życie), gdyż ma rodzina zamieszkuje Szwecję właśnie, także może się przydać. :P Generalnie nauka języków obcych to imo konieczność. Angielski po prostu trzeba znać, a do tego wypadałoby znać cosik jeszcze... Bo szczerze mówiąc znajomość angielskiego to nie jest już nic szczególnego.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

47->Jak narzekasz na niemiecki, to się z łaciny nie ciesz :P Mam w grupie kilka osób, które lat kilka-kilkanaście już uczą się niemieckiego, ale łacinę uznają za zdecydowanie gorszą :D Osobiście nie narzekam, aż tak, bo niemieckiego uczyłam się raptem miesiąc. Łacina wydaje mi się łatwiejsza od francuskiego ze względu na łatwiejszą wymowę (w języku francuskim mowa i pismo to dwa różne języki prawie :D, poza tym nie ma prawie wyjątków, których we francuskim jest kilka razy więcej niż regularnych sformułowań. Ale: łacina ma swoje odmiany przez przypadki, ACI, NCI, Ablativusy Absolutusy i inne rzeczy, których człowiek nie chciałby spotkać w ciemnej uliczce. Na szczęście w tym roku zakończyłam naukę tego języka, chociaż pewnie ze względów badawczych sobie ją trochę pogłębię...

A jeśli chodzi o inne języki, które zamierzam rozwijać - koniecznie angielski, bo jest zwyczajnie językiem niezbędnym do jakichkolwiek poważniejszych badań naukowych(i do wiedzy wszelakiej w ogóle), a także irlandzki - ze względów naukowych i też dlatego, że mnie zachwycił(kto słucha folku, ten wie, czym :) ). Ale to już jest plan na wakacje, podręcznik czeka...

Rano jak rozmawiałem z koleżanką, to mówiła że miała wypadek w poniedziałek, i chyba będzie kaleką do końca życia. I wtedy zatkało mnie dosłownie, bo nie wiedziałem co jej powiedzieć by polepszyć nastrój
Przede wszystkim - zaproponuj jej, że 'jeśli góra nie może przyjść do Mahometa, do Mahomet może przyjść do góry'. Sama spędziłam ze względu na marne zdrowie ok 2 lata w domu. I ponieważ odwiedzał mnie kolega z klasy w podstawówce(i sąsiad :D) to miałam z kim pogadać. A wszelki dodatkowy czas który zyskałam nie wychodząc z domu poświęciłam na samodzielną naukę, czytanie książek (gł. fantastyka :D ) i granie. I nie żałuję tamtego czasu, bo przynajmniej ominął mnie fragment życia w którym większość dziewcząt uczy się chodzić na dyskoteki i tak dalej :P
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Was ist das?
Spokojnie. Spriggs zapewne wie do jakiego anime się odnoszę :D

Język... tylko i wyłącznie angielski. Uczę się go od trzeciej klasy podstawówki więc ten eksperyment w postaci j. niemieckiego przez trzy lata w liceum uważam za sromotną porażkę. Nie nauczyłem się z niego kompletnie niczego, sam nie wiem jakim sposobem wywalczyłem trójkę na koniec trzeciej klasy, ale... mam szczerą nadzieję, że już nigdy nie będę musiał z niego korzystać. Po prostu absolutnie nie dało rady wbić chociaż kilku słówek, bo wszystko mieszało mi się z angielskim ;/

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uczę się jeszcze angielskiego, który jest względnie prostszy. Na pewno łatwiej będzie mi się dogadać z kimś po angielsku, niż po niemiecku. A już najlepiej wychodzi mi mieszanka tych dwóch języków... Podczas pewnego wyjazdu z chórem do Niemiec (tak, śpiewałem w chórze :P) poprosiłem raz o kawę w trzech językach jenocześnie (nerwy, panie, nerwy!): angielskim, niemieckim i polskim. ;] Kawę na szczęście otrzymałem.

Dwukrotnie w gimnazjum i raz jeszcze w szóstej klasie podstawówki byłem na wymianie językowej właśnie w Niemczech, ale ze swoimi rówieśnikami dogadywaliśmy się... po angielsku. :smile: O ile w szkole podstawowej nie było to może aż tak dziwne, bo nikt z nas nie miał żadnych podstaw "dojcza" (dosłownie ani me, ani be, ani kukuryku :wink:, bo był to wyjazd na turniej piłki nożnej z klubu, a nie ze szkoły) to pozostałe dwie wyprawy to już normalna, regularna wymiana mająca na celu (teoretycznie) pogłębić znajomość języka.

Ja sam nie potrafię sobie wyobrazić opanowania dwóch języków obcych na wysokim poziomie. Bardzo łatwo coś pomieszać i zgubić sens wypowiedzi. Dlatego teraz staram się skoncentrować na angielskim, który IMO dużo bardziej mi się przyda. Podstawy niemieckiego na pewno nie zaszkodzą, ale znajomości z tym językiem nie mam już raczej zamiaru pogłębiać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odnośnie języków. Wolałbym się nauczyć jednego (angielski) perfekt niż kilka jednocześnie, ale na słabym poziomie. Umiem angielski na średnim poziomie. W końcu uczę się 9 lat, więc wstydem byłoby nie opanować tego języka na lepszym niż podstawowym poziomie. Uczyłem się także niemieckiego i francuskiego. Jednakże 3 lata to za mało, żeby opanować coś więcej niż podstawowe rzeczy. Teraz na studiach uczę się rosyjskiego i średnio mi to wychodzi. Niby słówka podobne, ale alfabet początkowo mi się mylił i trochę zniechęciło mnie to do tego języka. Zobaczymy jak będzie na drugim roku. Niby fajnie poznać kilka języków, ale jak na początku wspomniałem, chciałbym umieć 1-2 bardzo dobrze niż 3-4 na przeciętnym lub słabym poziomie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uhuhu.

Dawno mnie tu nie było ;)

Języki?

Angielski. Może nie jest płynny, ale naprawdę nie jest zły. Umiem też rosyjski. Czytam w miarę płynnie, z samym już gadaniem jest troszkę gorzej, ale na usprawiedliwienie powiem, że uczyłem się tylko 2 lata i tylko w szkole ;)

Chciałbym w przyszłości (jak nauczę się naprawdę zawodowo angielskiego) zacząć uczyć się francuskiego. Podobno bardzo łatwy język, a i sympatyczny, więc czego chcieć więcej? : >

Spriggs

Co prawda spóźnione, ale co tam =D

1000 lat! Bo stówka to (czasem) za mało :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

chodzić na dyskoteki i tak dalej

Mam na karku 17 wiosen, i prawde powiedziawszy jeszcze nie poznałem tej tajemnej sztuki wychodzenia na dyskoteki/imprezy... Po prostu mnie to nie kręci, ale cóż - każdy ma swoje 'dziwactwa'.

Co do języków... Angielski oraz rosyjski. Jednego użyjesz w krajach leżących na zachód od Polski, drugiego możesz użyć w państwach położonych na wschód... Wg mnie nie ma sensu uczyć się języków takich jak Francuski czy Włoski - wątpie, czy to się kiedykolwiek przyda, ponadto języki te używane są tylko w jednym państwie... A takiego rosyjskiego możesz użyć na Litwie, Ukrainie, Rosji, Gruzji, od biedy w Chinach... :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Francuski czy Włoski - wątpie, czy to się kiedykolwiek przyda

Błądzisz oj błądzisz ... Włoski ma sporo wspólnego z Hiszpańskim jesli chodzi o podstawy. Znajac hiszpański porozumiewasz się w Ameryce południowej dość dobrze. Włoski ma podstawy łaciny, przez co możesz także rozumieć wiele zwrotów prawniczych ... jeszcze jakieś przykłady?

Jedyny język grupy słowiańskiej jaki znoszę to nasz rodzimy, reszta jest mało przydatna. Zreszta ocenianie na zasadzie przydatności kończy się na angielskim. Ten jezyk jest wszędzie i do dziś ludzie się często zastanawiaja czemu akurat ten...

Sam uczę się angielskiego już X (iks) lat i jestem zadowolony ze swoich możliwości. Lingwistą jakis fenomenalnym nie jestem, ale na studiach poziom B2 dał mi wiele wolnego, gdyz był za łatwy :)

Inne języki jakich się uczę/uczyłem to oczywiście niemiecki i włoski. Dojcz w gimanzjum i troche liceum, a Italiano już w innym LO i do dziś go praktykuję w sensie nauki czytając włoskie gazety sportowe. Piękny język :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hiszpański -> o tym zapomniałem, można spokojnie porozumieć się nim w Hiszpanii, w Ameryce Płd i Meksyku, a także w USA... Częściowo, ale jednak. Chodziło mi o "opłacalność" języka w kwestii ilości państw, w których będzie można go użyć. Takiego francuskiego użyjesz tylko we Francji. Wątpie, abyś kiedykolwiek miał okazję pojechać na wakacje na Polinezję Francuską :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chciałbym w przyszłości (jak nauczę się naprawdę zawodowo angielskiego) zacząć uczyć się francuskiego. Podobno bardzo łatwy język, a i sympatyczny, więc czego chcieć więcej? : >
Łacina wydaje mi się łatwiejsza od francuskiego ze względu na łatwiejszą wymowę (w języku francuskim mowa i pismo to dwa różne języki prawie biggrin_prosty.gif, poza tym nie ma prawie wyjątków, których we francuskim jest kilka razy więcej niż regularnych sformułowań.
Jak już pisałam wyżej i powtórzę jeszcze raz: ja nie uważam francuskiego za miły język ;] Uczyłam się go 'o 4 lata za dużo'. I wspominam go jako koszmar :P Odpytywanie z francuskiego(dla osoby, która do tej pory uczyła się innych języków) wygląda tak: 1)nauczyciel mówi po francusku 2)ty próbujesz przełożyć to, co powiedział na to, jakby się to zapisywało 3) próbujesz wykombinować, jakby na to odpowiedzieć po polsku 4) próbujesz ułożyć odpowiedź w języku obcym 5) wykreślasz wszystkie sformułowania w języku angielskim/niemieckim, które przypadkiem wstawiłeś do zdania 6) próbujesz to, jakby się to gramatycznie zapisało przestawić na język mówiony 7) nauczyciel nie rozumie i prosi o powtórzenie, bo chyba gdzieś tam był błąd :P

Koszmar odmian i łączących się ze sobą słówek, całkowicie jak dla mnie niezrozumiała konstrukcja czasów, każdorazowo kilka razy więcej wyjątków niż reguł. Have fun :P A zresztą: podstawą do nauki tego języka jest opanowanie czasowników 'avoir - mieć' i 'etre-być', które jak widać na załączonych przykładach są zupełnie nieregularne. A to dopiero początek, więc wyobraź sobie, jak jest dalej ;]

EDIT:

Mam na karku 17 wiosen, i prawde powiedziawszy jeszcze nie poznałem tej tajemnej sztuki wychodzenia na dyskoteki/imprezy... Po prostu mnie to nie kręci, ale cóż - każdy ma swoje 'dziwactwa'.
Proponuję kiedyś zorganizować Herbata Party. Każdy przynosi swoją ulubioną muzykę, która będzie mogła zostać puszczona o ile reszta ją zatwierdzi, poza tym - swoją książkę, kubek na herbatę/czekoladę. Ew. planszówki i rozmowy o literaturze, filozofii i sensie życia :P
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Od małego uczę się niemieckiego, więc już dawno zdążyłem znienawidzić ten język.

Ja się niemieckiego "uczyłem" (a raczej: figurował on w moich planach zajęć) przez jakieś 4-5 lat i nadal potrafię złożyć ze 3 poprawne zdania, znam znaczenie kilkunastu (woohoo!) zupełnie ze sobą niezwiązanych słówek oraz umiem kazać komuś podnieść ręce do góry. ;] Samo brzmienie tego języka niemożebnie mnie irytuje, a reguły gramatyczne i inne tego typu drażety przyprawiają o drżenie łydek. Sam nie wiem, jakim cudem nigdy nie powtarzałem klasy z powodu tego zacnego języka (a bywało ekstremalnie blisko), grunt w tym, że teraz już żadna siła na świecie nie zmusi mnie do obcowania z nim - hurrey! =] Dziwnym nie jest, że z angielskim jest zupełnie inaczej. Chociaż żaden ze mnie lingwista stosowany i wirtuoz zdań podrzędnie złożonych wynikowych, to powinienem się dogadać za pomocą prostych zdań typu "where is the nearest pub, please?", a w krytycznych momentach można zastosować gesty, obrazki albo łopatologię językową, wg której powtarzanie czegoś w dowolnym języku (najlepiej jak najgłośniej) w końcu i tak przynosi zamierzony efekt.

Mam na karku 17 wiosen, i prawde powiedziawszy jeszcze nie poznałem tej tajemnej sztuki wychodzenia na dyskoteki/imprezy...

To chyba dobrze, bowiem potem następuje punkt zwrotny, po którym ciężko poznać tajemną sztukę wychodzenia z imprez... Doceń, co masz! :>

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wg mnie nie ma sensu uczyć się języków takich jak Francuski czy Włoski - wątpie, czy to się kiedykolwiek przyda, ponadto języki te używane są tylko w jednym państwie...

Jesteś pewien co do francuskiego? Musisz pojechać na last minute do Tunezji, każdy zna tam ten język biegle ;).

A tak poważnie francuski jest potwornie waznym językiem. Praktycznie drugi oprócz języka angielskiego język w UE, pół Afryki, część Kanady, pół Belgii, masa ludzi na całym świecie ucząca się tego języka, no i wszystkie orzeczenia międzynarodowych trybunałów są również w tym języku.

Plus multum wysepek ;)

Nie ma co język ONZ.

Sam uczę się "całe życie" angielskiego i od niedawna hiszpańskiego. Do tego za rok dokładam Szwedzki :). I uczę się tego języka mimo, że jest używany tylko w Szwecji, w końcu wakacje to nie wszystko, a kontakty gospodarcze są też istotne :).

. Zreszta ocenianie na zasadzie przydatności kończy się na angielskim. Ten jezyk jest wszędzie i do dziś ludzie się często zastanawiaja czemu akurat ten...

Świat powinien dziękować losowi/bogu/opatrzności/szczęściu/procesom historycznym, że angielski zastąpił francuski jako czołowy język świata. Sam miałem z tym językiem styczność 3 lata. Bardzo słabo znam i mimo, że nie jestem fonetycznym beztalenciem, to nigdy nie nauczyłem sie choć poprawnie mówić w tym języku :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hm, języki. No cóż dosyć dobrze radzę sobie z angielskim. Poza tym miałem styczność z niemieckim (4 lata w liceum, sic) i z rosyjskim (to z kolei w podstawówce), no i mogę napisać, że je miałem. Dogadać się nie dogadam w tych językach, ale czytać w nich jako tako potrafię i nawet sporo z tego co przeczytam rozumiem. Jeśli chodzi o przydatne z mojego punktu widzenia języki, to poza wymienionymi wcześniej dochodzą jeszcze francuski (którego ni w ząb nie rozumiem) i rumuński (nawet nie próbowałem, a na szczęście nie musiałem).

Tak swoją drogą kiedyś miałem wątpliwą przyjemność słuchać wykładu wygłaszanego przez Francuzkę po angielsku i to było straszne. Prawie nic nie zrozumiałem, a na tablicy bazgrała tak, że nie można tego było przeczytać. Tak sądząc po minach reszty "widowni" oraz późniejszej rozmowy ze znajomymi to nie byłem osamotniony w swoim niezrozumieniu. Z późniejszej rozmowy z pewnym profesorem dowiedziałem się, że Francuzów mówiących po angielsku generalnie trudno jest zrozumieć.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W liceum mialem 3 lata niemieckiego i jedyne co umiem do liczenie do 5ciu oraz kalkulator. Mielismy beznadziejna nauczycielke (ale za to ladna blondynka byla i wszyscy chcielismy od niej nr komorki:D ) i jeszcze gorsze ksiazki. Juz pomijam pisownie, ale wymowa, te lamance jezykowe byly dla mnie okropne. Po kilku minutach gegania czulem zmeczenie jezyka...

Chcialbym sie nauczyc tagalog. Co nieco umiem, ale zeby plynnie rozmawiac to nie ma szans... Jest to jezyk, ktory jest odlamem hiszpanskiego... Prosta gramatyke i ciekawie brzmi... W koncu Hiszpanie wygonili Filipincow z buszu :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

i jeszcze gorsze ksiazki.

Jakie miałeś książki? Uczę się od roku niemieckiego i także nie jestem zachwycony tymże językiem. Korzystamy z podręczników "alles klar" i w zasadzie wszystko poza dosyć porządnym słowniczkiem jest słabe. Gramatyka po łebkach, niemal bez przykładów (nawet nie wiecie jakie problemy może przysporzyć praca domowa), do tego tragiczny, brzydki layout, który po prostu odpycha od korzystania z książki. Poza tym, dla mnie tj. osoby nie mającej nigdy wcześniej do czynienia z niemieckim, jest tego wszystkiego za dużo jak na pierwszy raz. Wiecie; chciałbym coś uporządkować, powtórzyć raz jeszcze dla utrwalenia, ale nie ma na to czasu, gdyż już trzeba sięgać po następne zagadnienie.

Jednak jest jeden plus: zacząłem doceniać angielski :happy:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Spooky Albert

"Alles klar" nie jest taki zły; dosyć chaotycznie porozrzucane są zagadnienia gramatyczne, ilustracje też są dość dziwne, ale nie narzekam. :) Chodzę do klasy językowej (rozszerzony niemiecki i angielski, ponoć kiedyś tam miał być włoski, ale ostatecznie nic z tego nie wyszło), a mimo to połowa klasy nigdy wcześniej nie miała do czynienia z niemieckim. Gdyby bardziej się przyłożyli do nauki, to podejrzewam, że nie mieliby takich sporych problemów z dużą ilością materiału. ;] jedynie mnie denerwowało to, że czasami znajomi z klasy przychodzili do mnie po pomoc z zagadnieniami, których nie da się wytłumaczyć - trzeba się ich po prostu nauczyć na pamięć i moje tłumaczenia nic by tutaj nie pomogły.

Niemiecki lubię, ale tylko konkretne zagadnienia. :P taka gramatyka to dla mnie koszmarek. Już nie wspomnę o czasownikach nieregularnych czy rodzajnikach i odmianach przez przypadki... o.0

Na szczęście udało mi się wywalczyć 5 na świadectwie. ^^

W przyszłości chciałabym nauczyć się fińskiego (tha, odzywa się we mnie fanatyczka Finlandii ^^), znam kilka zwrotów, ale do ułożenia dłuższego zdania jeszcze "trochę" mi brakuje :P no i kto wie, może już w te wakacje zacznę uczyć się japońskiego? ;]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mój nauczyciel niemieckiego z niewiadomych przyczyn wychwala ten podręcznik pod niebiosa. Ja mam szczęście, że niemieckiego uczyłem się w gimnazjum, bo teraz do książki rzadko kiedy zaglądam. Jeśli już ją jednak otworzę, to widzę że bez podstaw ciężko byłoby mi się z niej czegokolwiek nauczyć. Jak dla mnie nie jest to jednak niczym nowym, bo uczenie się języków obcych z książek to IMO katorga. Można co najwyżej powtórzyć słówka, które są zwykle zebrane w jednym miejscu. W gimnazjum "uczyłem się" niemieckiego z innego WSiPowskiego podręcznika aha! i też nie wspominam go zbyt dobrze.

Niemiecki lubię, ale tylko konkretne zagadnienia. :P taka gramatyka to dla mnie koszmarek. Już nie wspomnę o czasownikach nieregularnych czy rodzajnikach i odmianach przez przypadki... o.0

O tak. Moment otrzymania listy 100 czasowników nieregularnych po trzy formy każdy był najszczęśliwszą chwilą w moim życiu :wink:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.


  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...