Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Radyan

[Free] Free Sesja

Polecane posty

-Stać i nie ruszać się!- co jest? Najpierw sekta nas atakuje, potem jeszcze gliny. Czego oni chcą?-To oni... Rzućcie broń! No, to chyba niegłupie. Ale.. Nie, tylko nie to! Chyba nie wezmą mnie za jedną z tych klownów przez tego gnata? Cholender, znowu mafia będzie mnie chciała do siebie. -Rzućcie broń! To kończy moje rozmyślania. Rzucam mojego gnata w najciemniejszy kąt, tam, gdzie przed chwilą zniknął mój towarzysz z gazrurą. Podnoszę ręce do góry... A już myślałam, że jeden wysadzony pociąg dziennie to maximum pecha mogące spotkać biedną złodziejkę jednego dnia...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kobieta, którą trzymam z ręke stara się wyszarpać lecz moja mechaniczna proteza skutecznie udaremnia te próby. Gdy dostrzegam antyterrorystów słysze szept, kobieta prosie abym ją wypuścił. Spoglądam na nią i mówie "jezeli zaczniesz teraz uciekać oni zrobią z ciebie sieczke - wskazuje na doskonale wyposażonych policjantów. Rzuć broń! - krzyczy do mnie jeden z nich celując we mnie z shotgun`a. Wypuszczam z reki pręt, pod kurtka mam rozładowany pistolet lecz nie pozbywam się go, może uda mi się go zatrzyamć przy sobie. Spoglądam na jednego z antyterrorystów i pytam "aresztujecie nas? jeżeli tak to pod jakim zarzutem?".

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wrzask antyterrorystów skutecznie popędza mnie do działania. POdnoszę ręce, rzucając przy tym kawałem rurki ku ścianie. "No na reszcie! Myślałem, że nasza kochana policja w czasie, gdy jacyś zamaskowani faceci rozrywają pociąg i robią skwierczącą zupkę z twarzy kilku pasażerów, konsumuje spokojnie kolejną porcję pączków. A tu niespodzianka!" spokojnie stoję, po czym przyglądam się jakiejś kobiecie trzymanej w cieniu przez faceta. "Ciekawa sytuacja, nie ma co... Kobieta reprezentująca sobą co nieco nie może się czuć bezpieczna nawet na stacji..."

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Policjant szybko podchodzi do mnie i brutalnym szarpnięciem ciska o ścianę. Nie zdążyłem nawet zareagować kiedy poczułem że jestem zakuty w kajdanki. Próbuję mimowolnie uwolnić dłonie i nagle przeszywa mnie fala bólu.

- Z injektorem... Niezły sprzęt - myslę sobie w duchu...

- Jesteście aresztowani pod zarzutem pomocy w zorganizowaniu zamachu - krzyczy mi do ucha jakiś służbista. Potem recytuje jeszcze jakiś regulamin, którego już nie słyszę...

- Co oni pieprzą? - rzucam się gwałtownie i wyrywam się policji... Nagle niesodziewanie czuję uderzenie w tył głowy... Robi mi się ciepło... Osuwam się w ciemność...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spokojnie podnoszę ręce do góry i swoimi sposobami blokuje spusty w broniach policjantów celujących w moim kierunku...

"Do czasu, aż nie nacisną spustu nawet się nie zorientują... a tak czuję się o wiele pewniej." - usprawiedliwima się sam nie wiedząc po co.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedy jeden z funkcjonariuszy, nie wiedząc czemu, zaczyna wykrzykiwać w moją stronę różne obelgi, staram się go ignorować. Kątem oka zauważam, że w ciemnym kącie stoi jeden z 'zamachowców'. Udaję, że go nie widzę i swój wzrok kieruję w drugą stronę. Jednak ciekawość nie daje mi spokoju i spoglądam tam ponownie. Postać zaczyna mnie wołać...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Funkcjonariusz raczej nie poznał się na moim żarcie - przewiesił strzelbę przez ramię i wziął pałkę. Nacisnął mały guziczek i na powierzchni metalowej pałki pojawiły się niebieskawe oznaki dużego napięcia... bierze potężny zamach i... zamiera w bezruchu. Upuszcza pałkę. Teraz dopiero zauważam strużkę krwi spływającą z kącika ust. Antyterrorysta pada, w jego plecach widnieje parę ran postrzałowych. W tunelu za nim nic nie widać... Błyskawicznie uskakuję w bok, do cienia. Jakieś postacie biegną z kierunku, z którego nadbiegli policjanci... Białe habity... szybko odpinam nóż od paska zwłok i wciskam się w największy cień... czekam...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Policjanci natychmiast odwrócili się w kierunku, z którego padły strzały. Wykorzystując moment ich nieuwagi, chcę już uskoczyć w cień, gdy pojawia się w tym całym zamieszniu znajoma sylwetka. Tak kanciastych kształtów w tym zdezelowanym świecie nie widziałam już dawno. Cholera, ciekawe jak długo mnie śledzi? Ale nieważne. Robot, który właśnie wyjechał z mroku, z piskiem donośniejszym niż alarm o zagrożeniu nalotem nuklearnym, ściągnął na siebie spojrzenia policjantów. Pędzę w kierunku, w którym rzuciłam 'mojego' gnata. Kątem oka zauważam postacie w białych habitach, będące coraz bliżej nas. Policjanci zdają się być coraz bardziej zdezorientowani. Cóż za zdziwienie ogarnia ich, gdy chcą zrobić sitko z biednego robota, niestety lub może na szczęście bezskutecznie. Biegnąc w mroku potykam się o coś i ląduję tuż obok mojego gnata. W ciemności widzę niebieskawe błyski, ruchy pałek. Kilka wrzasków i wystrzałów. Głuche odgłosy padających ciał, wystrzały. Słychać też jakieś elektryczne brzęczenie, jakby ktoś włączył wielki paralizator. W jednej chwili warkot, i wybuch, niezbyt silny, ale na tyle głośny, by jego echo mogło mnie oszołomić. Nie do końca wiedząc, co się ze mną dzieje, staram się odczołgać, a raczej odturlać jak najdalej od tego hałasu. Bezpiecznie, jak sądze, i o ile w ogóle koło takiej masakry można czuć się i być bezbieczną, leżę wciśnięta w kąt pomiędzy ścianą a podłogą. Mam nadzieję, że dzięki całkowitemu wybrudzeniu dżinsów i czarnemu topowi będę, przynajmniej przez jakiś czas niezauważona. W ręku trzymam gnat i probuje dojść do siebie, jednak cały czas się trzęsę....

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdy widzę kolejne strzały, i pierwsze ofiary z obu stron; tych podobnych do policjantów i tych innych, w dziwnych białych szatach, a potem słowa mężczyzny przede mną, nie czekam już i się nie chowam, tylko uciekam, póki mężczyzna, który mnie wcześniej trzymał, a który teraz stoi z uniesionymi rękami, znów mnie nie chwyci...nie będę czekała, aż pojawią się Oni!...uciekam parę metrów, do drugiego wylotu tunelu...za mną słyszę strzały i wybuchy, i wiem, że i tak nie będę mogła im pomóc...chcę uciec daleko, jak najdalej...nagle czuję czyjąś dłoń na ramieniu i znajomy, pocieszający głos "panno Alisso, jest już panna bezpieczna, proszę udać się ze mną, to dla Twojego dobra...wiesz, że dla Twojego bezpieczeństwa nawet w ogień skoczymy..."...Odwracam się i widzę człowieka ubranego w czarny kombinezon, a na piersi znak "OS" i symbol...symbol korporacji mojego stwórcy...

Po tunelu niesie się krzyk czystego przerażnia, zwielokrotniony przez echo...Na ułamek sekundy wszyscy zamierają, by po chwili z większą werwą wrócić do strzelaniny.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Na co ja czekam do cholery?!" - krzycze sam do siebie po czym opuszczam ręce i gdy mam się juz zbierać do ucieczki zauważam, że kobieta któa chowała się za mna pobiegła w głąb tunelu. Strzelanina trwa w najlepsze a ja jestem bezbronny, rozglądam się nerwowo i dostrzegam zwłoki antyterrorysty. Schylony szobko podbiegam do nich i zabieram shotgun leżący tóż obok. Nie mam zamiaru wdawać się w strzelaninę lecz strzelbe biorę na wszelki wypadek. Biegne w stronę, w którą pobiegłą nieznajoma kobieta. "Co tu się dzieje do diabła?!" - mówię sam do siebie cały czas biegnąc.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sparaliżowany całasytuacją opieram się o ścianę. Co tutaj się dzieje??? - myślę , po czym nabieram oddechu. wykorzystuję zamęt i przypatruję się walce , pomiędzy policją, a dziwnymi postaciami. Gdy jeden z nich pada kołomnie , łapię za pałkę elektryczną. W końcu shotgunem obsługiwać się nie umiem. Reszta grupy ucieka w głąb tunelu , muszę biec za nimi. Puszczam się biegiem w stronę reszty. Gdy na drodze staje mi postac w białym habbicie , wykorzystuję impet mojego biegu. Nawet nie zdążył wyciągnąć broni ... pada na ziemię , ale łapię mnie za nogę i mocno się trzyma. ODWAL SIĘ ODEMNIE !!! krzyczę uderzajac go pałką po głowie. Gdy mnie puszcza zauważam , że walka ma się ku końcowi. Muszę uciekać.... Zauważam mężczyznę , jednego z ocalałych. Biegnę za nim.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czuję tępy, pulsujący ból w czaszcze. Z wysiłkiem otwieram oczy. Trwożnie orzglądam się po okolicy. Dostrzegam niewyraźne i rozmazane sylwetki. W ruchu. Białe habity.... Nagle niespodziewanie dochodzą do moich uszu wszystkie dźwięki z niespotykaną dotąd intensywnością... Huki wystrzałów, komendy policjantów, przekleństwa, jęki... Próbuję wstać, lecz ręce ciągle mam skute, więc wszystko idzie bardzo opornie. Wspieram się jednak na jakiejś skrzyni i po chwili mogę juś stać na dwóch nogach jako-tako utrzymując równowagę... Kątem oka dostrzegam kilku ludzi biegnących w jakiś ciemny korytarz...

Potykając się i co chwilę uderzając o ściany ruszam za nimi...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nerwowo rozglądam się wokoło, próbuję zorientowć się w sytuacji. Po chwili dostrzegam postacie biegnące w głąb tunelu... - To chyba Ci z pociągu... - myślę, po czym puszczam się biegiem przy ścianie tunelu, przeciwnej do tej, którą wybrali sekciarze. Po paru sekundach drogę tarasuje mi posatć w habicie, błyskaiwcznie podnosi rękę do strzału. pochylam się mocno do przodu, aby mój tłów był ponirzej lini strzału i z całym impetem udeżam głową w brzuch sekciarza. ten wydaje zbolały jęk, pochyla się do przodu. Ja obracam nóz ostrzem w dół i wbijam go po rękojeść w kark habiciarza. Wyciągam zakrwawiony nóż, i dalej biegnę, w ślad za postaciami z pociągu...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ktokolwiek wygra, policja czy ci w białych habitach, ten kto tu zostanie będzie przegrany... - myślę sobie i zaczynam biec tam gdzie reszta nie zamieszanych w wlakę ludzi. Naglę widzę mężczyznę z trudem stojącego na nogach. Podbiegam do niego, po drodzie wyciagając rękę w stronę leżącej nieopodal pałki, która wlatuje prosto w mą dłoń, wciskam mężczyźnie pałkę o rąk, pozwalam mu podeprzeć się na mnie i razem biegniemy w stronę wyjścia.

Jednak gdy oddaliliśmy się kawałek, nagle cała strzelanina za nami ucichła. Po chwili słychac jakieś nawoływania i w cienia wybiega pierwszy z ocalałych ze strzelaniny - ma na sobie biały habit...

A więc nasza policja nie jest taka sprawna jak kiedyś... - myślę i skupiam się na nogach przeciwnkia. Te odmawiają mu posłuszeństaw i mężczyzna pada na ziemię skręcając sobie przy okazji kostkę. Wiedząc, że ocalało ich pewnie kilku przyzspieszam...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widząc, że reszta biegnie w głąb tunelu, czynię to samo. Udaje mi się prześlizgnąć niezauważona przez mężczyzn w habitach, co nie było rzeczą łatwą. Kiedy oddalamy się, krzyczę:

-Co tu się do cholery dzieje?!

Sądząc po minach towarzyszy, nie tylko ja nie rozumiem, o co w tym wszystkim chodzi...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdy tylko w miarę się otrząsnę, spoglądam w poszukiwaniu ocalonych. Widzę tylko, że bitwa dobiega końca, niestety nie najciekawszym wynikiem. Zresztą żaden niebyłby dobry. Ci z pociągu poszli pewnie w tym kierunku, w którym idą obecnie białe habity. Dobrze, że mnie nie zauważyli. Pójdę za nimi, będą mieli sporą niespodziankę, kiedy zaczną znikać im ludzie... Kiedy tak kroczę, jak mogę najciszej, za bandą sekciarzy, okazuje się, że nie jest to wcale takie łatwe. Trzymają niezłe tempo, śmierdziele afrykańskie. Kiedy zbliżam się do jednego, który najwyraźniej nienadąża za pościgiem, z powodu zwichniętej kostki, niewiele myśląc uderzam go z całej siły w tył głowy moim gnatem, poczym przytrzymuję ciało, żeby nie robiło hałasu upadając. Zostało już tylko pięciu-myślę z nadzieją-ale ilu ich jeszcze przyjdzie?-już z mniejszym entuzjazmem wracam na ziemię, gdzie gonię po cichu całą gromadkę. Niech to się wreszcie skończy...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Biegne przed siebie gdy nagle jakies kilka metrów przedmane dostrzegam kobiee szarpiącą się z jakimś facetem w czarnym kombinezonie. Biegne co sił w nogach gdy jestme jakies niecałe 4 metry od nich przeładowuje shotgun`a i mówie do faceta w kombinezonie "puśc ją". Gdy przyglądma sie kobiecie rozpoznaje w niej tą samą, która jakies kilka minut temu chowała się za moimi plecami. facet gapi się na mnie jak i stoi jak wryty - "Puć Ją! - powtarzam.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po krzyku czuję, jak mężczyzna zasłania mi usta...po chwili korytarz rozświelta błysk jakiegoś urządzenia, przypominającego paralizator...Wiem, co zaraz będzie...to urządzenie mnie wyłączy, potem ten mężczyzna mnie weźmie i odwiezie z powrotem, odbiorą mi wszystkie myśli i marzenia...NIE! nie zgadzam się na to! czuję wzbierającą we mnie wściekłość, łapię mężczyznę i rzucam nim do przodu...w tej chwili wydaje się lekki jak piórko...Słyszę tylko trzask łamanych kości, który działa na mnie jak zimny prysznic...widzę, jak mężczyzna niezdarnie się podnosi i zbiera do ucieczki... nie będęgo gonić. Może da mi spokój....Po chwili, opierając się o ścianę, słyszę jakieś dudnienie...w końcu to tunel metro...trzeba uciekać!Rozglądam się po tunelu i po chwili zauważam mężczyznę, który mnie wcześniej trzymał...ile widział?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Biegnę w tunelu , wczuwajac siew ciągłe napełnianie płuc powietrzem. Wdech - wydech -wdech - piekący ból... cosmi przeszkada w biegu. Zerkam na nogę , która jest cała poraniona ...

Co do cholery ... kiedy to się stało???

opieram się o ścianę w myślach odtwarzam , całe dzisiejsze wydarzenie. Gdy dochodzę do momentu potrącenia sekciarza , przypomina mi się, że złapał mnie za nogę.

Co on miał na dłoniach??... Resztę wymysłów przerywa odgłos poruszenia się. Chowam się w cieniu , wyłączajac pałkę elektyczną. Jednak to tylko ten lewitujący człowiek , wraz z innym ocalałym , który wręcz wisiał na nim. Gdy dochodzą do mnie wyraźne dźwięki rozmowy telefonicznej.

Niech Ystaar , wskaże Tobie drogę Ślepy opiekunie.... jesteśmy już w pogoni za wybrańcami Wybuchu Gniewu. Ofiara będzie dostarczona jeszcze dzisiaj...

Słysząc koniec tej rozmowy wyskakuję z cienia i łapię otumamionego cłowieka z drugiej strony.

Razem pójdzie nam szybciej... mówię i pomagam jak tylko się da. A za mna coraz głośniej słychać było odgłosy biegu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widzę ich, biegną gęsiego, głupie stworzenia. Ciekawe jak spostrzegawczy są. W biegu trudno wycelować, ale to chyba najwyższy czas, bo nasza pokancerowana ekipa zbyt daleko nie ucieknie. Zresztą, ja też za daleko nie pobiegnę. W tym miejscu korytarza echo tak potęguje kroki, że nie wiadomo ile osób biegnie... Mogę biec już pewniej. Strzelam, na tyle głowy jednego z napastników pojawia się gorąca plama plazmy, ja po chwili mijam coś co przypomina stopionego plastikowego żołnieżyka. Giń-myślę biegnąc dalej. Na razie nie zauważyli. Z tunelu metra dochodzą odgłosy wybuchów gazu. To rury puściły, i każda przypadkowa iskra powoduje eksplozję... Czas na kolejny strzał. Ciało upadając omal nie zachaczyło o sekciarza biegnącego przed nim. Jest ich już tylko trzech, oddalają się w ciemności, ku ocalonym. Nie, dalej już nie pobiegnę. Powoli, ściskając się za lewy bok, idę w ślad za cichnącymi krokami...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W przeciągu następnych sekund doganiam resztę postaci. Rozgladam się wokół siebie, po czym, dalej w pełnym sprincie, zbliżam się do jednej z postaci z pociągu. Po zbliżeniu dostrzegam staruszka. - Coś wątły na taki bieg... ale cóż, i tacy się zdażają... - myślę w duchu, po czym już na głos zapytuję starucha: - Nie wiesz pan co się tu stało?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uśmiecham się dziękczynnie do mężczyzny, który wspomógł mnie we wleczeniu rannego. W trójkę będzie o wiele łatwiej i szybciej. Nagle podbiega do nas jeszcze ktoś i pyta co się dzieje.

Co się stało?!?! - wykrzykuję męzczyźnie w twarz nie przestając uciekać - To się dzieje, że jacyś ludzie w białych habitach, najpewniej członkowie jakiejś sekty, najpierw rozwalili wszystkich policjantów, a teraz nas gonią!! Jeśli się nie pospieszymy to albo nas rozwalą, albo złożą w ofierze w jakiś mrocznych obrzędach!

Nagle głowa znów zaczyna mnie boleć... Zmniejszam siłę ułożoną w bieg, by ulżyć umysłowi, przez co biegnę trochę wolniej. Pieprzone nerwy! Miałem się nie ekscytować! - karcę się w myślach i staram się opanować.

Biegniemy całą czwórką dalej, gdy nagle tuż przed nami przelatuje jakiś człowiek i uderza w rury z gazem. Nie powstrzymując naturalnego odruchu odwracam się w kierunku skąd nadleciał mężczyzna i widzę jakąś kobietę i faceta z shotgunem.

Co do choler... - zaczynam, lecz przerywa mi wybuch gazu tuż za plecami...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jacyś ludzie łapią mnie pod boki i pomagają iść. Dają mi pałkę, którą jednak za chwilę upuszczam. Ledwo powłócząc nogami staram się im ciążyć jak najmniej.

- Przetnijcie kajdany... - mówię z trudem - mogę iść już o własnych siłach - dodaję widząc, że zaczynają słabnąć.

W tym momencie potężna eksplozja rzuca nas wszystkich na ścianę tunelu. Jakaś ciecz, która zaczyna płonąć... Strop zaczyna drżeć, małe odłamki tynku spadają mi na głowę... Ostry dym gryzie mnie w oczy... Nagle dostrzegam habity i ludzi wynurzających się z niego. Padają strzały, jednak słaba widoczność utrudnia celowanie... Dostrzegam jakiś urwany kawałek rury wystający ze ściany... Rura jest metalowa, a wybuch urwał jest końcówkę. Desperacko próbuję otworzyć kajdanki za pomocą poszarpanego skraju owej rury...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...