Skocz do zawartości
Tzar

Lektury szkolne

Polecane posty

Ponieważ ze szkoły podstawowej (za moich czasów nie było gimnazjum) nie pamiętam lektur nudnych, skupię się tylko na tych z listy dla szkół ponadgimnazjalnych. Pod uwagę nie biorę krótkich form (czyli tego, co jest zawarte w podręcznikach do j. polskiego).

Średniowiecze

"Boska Komedia" Dantego w obszerniejszych fragmentach a nawet w całości, bo jest to utwór naprawdę warty uwagi. Wybaczcie, że poprę to stwierdzenie cytatem z Wikipedii, ale sam bym tego lepiej nie ujął: "Boska Komedia" jest syntezą średniowiecznej myśli filozoficznej, historycznej, teologicznej oraz panoramą świata. Jako arcydzieło literatury włoskiej, należy do klasyki światowej i wywarła znaczny wpływ na kulturę europejską. Jakby nie było, zaliczyć ją można do fantastyki. Zdaję sobie jednak sprawę, że może być trudna w odbiorze dla większości nastolatków. Mimo to uważam, że na lekcjach powinno się jej poświęcić więcej uwagi.

Renesans i Barok

:ok: Szekspir, którego sztuki są wystawiane do dziś, a nawiązania można znaleźć nawet w takich filmach jak Kroniki Riddicka. Po prostu geniusz.

:ok: Molier i jego komedie. Nadal aktualne, nadal śmieszne.

Romantyzm

Sami "wielcy poeci". ;) Chociaż za utworami z tej epoki nie przepadam, to jestem zdania, że znać je po prostu wypada. Tym bardziej, że te wszystkie Dziady i Kordiany do najdłuższych nie należą i czyta się je dość sprawnie. Więcej uwagi powinno się poświęcić "Faustowi" Goethego, dziełu, które inspiruje nawet twórców gier.

Pozytywizm

Większość nowel jest warta przeczytania, ponieważ są krótkie i treściwe, a nierzadko potrafią poruszyć czytelnika.

:dobani:"Lalka" B. Prusa - jednak strata czasu (oczywiście IMO), za bardzo rozdmuchane;

:ok:"Faraon" - autor ten sam co wyżej, ale książka przedstawia idee pozytywistyczne w o wiele ciekawszy sposób;

:dobani:"Nad Niemnem" i "Gloria victis" E. Orzeszkowej - "Glorii..." nie przerabiałem, a z tej pierwszej warto zostawić jedynie kilka przykładów tych mega-opisów przyrody, które na krótką metę nie irytują;

:ok:"Trylogia" Sienkiewicza - co prawda doceniłem dopiero po ukończeniu liceum, ale co się odwlekło... ;) Ciekawe powieści historyczne z interesującymi postaciami (Bohun, Kmicic, Wołodyjowski);

:ok:"Zbrodnia i kara" F. Dostojewski - arcydzieło literatury światowej, właściwie zgadzam się z tym, co wyżej napisała Yennefer.

Młoda Polska

"Ludzie bezdomni" S. Żeromskiego - utwór ważny dla epoki, ale niewiele z niego pamiętam. Mimo, że już niezbyt ciekawy, to znać wypada;

"Chłopi" S. Reymonta - warto poznać choćby jeden tom (z czterech), w końcu literacki Nobel dla Polaka nie trafiał się często;

:ok:"Jądro ciemności" J. Conrada - krótka książeczka (właściwie opowiadanie), ale wybitny utwór. Oprócz ukazania prawdziwego oblicza kolonializmu w Afryce, pokazuje też, co władza potrafi zrobić z człowiekiem. Książka doczekała się jednej ekranizacji i jednej adaptacji filmowej (Czas apokalipsy Francisa F. Coppoli). A skoro przy J. Conradzie jesteśmy, to "Lord Jim" też niczego sobie jest.

Dwudziestolecie międzywojenne

:dobani:"Przedwiośnie", "Granica", "Noce i dnie" - nie polecam. Czytałem tylko "Przedwiośnie" i nijak nie mogło mnie zaciekawić. Dobre streszczenia w tym przypadku wystarczą.

:ok:"Ferdydurke" W. Gombrowicza - wielu się nie podobała, a mnie wręcz przeciwnie. Awangardowa, świetnie napisana satyra społeczno-kulturowa (przecież to stąd pochodzi cytat: "Słowacki wielkim poetą był").

:ok:"Proces" F. Kafki - przypowieść o wielu znaczeniach. Porusza głównie problem bezradności człowieka wobec biurokratycznej machiny państwa. Dorośli stojący w kolejkach i biegający w urzędach od jednego okienka do drugiego wiedzą o co chodzi. :)

:ok:"Mistrz i Małgorzata" M. Bułhakowa - co tu dużo pisać, przedmówcy już dość powiedzieli;

:ok:"Sklepy cynamonowe" B. Schulza - fantastyczne, oniryczne opowiadania, niewiele takich wśród lektur. Dla fanów surrealizmu jak znalazł.

Literatura współczesna

Kiedy robi się najciekawiej, to się okazuje, że do matury już niewiele czasu i nie zdąży się wszystkiego przerobić (tak było w moim przypadku). A ciekawych książek w tej epoce właśnie najwięcej. Polecam całą literaturę obozową, spore wrażenie zrobiła na mnie też "Dżuma" A. Camusa.

Żeby już bardziej nie przedłużać - szkoda, że nie ma w szkole czasu na przerobienie wielu wybitnych dzieł literatury światowej. Takie cuda jak "Imię róży", "Rok 1984", "Władca much" czy "Paragraf 22" trafiają się dopiero na studiach humanistycznych. Ale przecież dla chcącego... ;)

Edytowano przez Tzar
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jestem za wprowadzeniem do kanonu całości... połowy... chociaż jednej książki Terrego Pratchetta.

Marzenie ściętej głowy. Patrząc się na moich rówieśników to na palcach jednej ręki mogę przedstawić procent młodzieży, która zrozumie satyryczne odbicie świata w Świecie Dysku. Dla większości to będzie po prostu komedia i to najpewniej "słaba" bo nie ma tam żartów o murzynach i penisach. Przykre.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W większości zgadzam się z Tzaerem, ale gusta gustami. Ja z kolei poleciłabym Lalkę.

"Lalka" B. Prusa - jednak strata czasu (oczywiście IMO), za bardzo rozdmuchane;

:ok:"Faraon" - autor ten sam co wyżej, ale książka przedstawia idee pozytywistyczne w o wiele ciekawszy sposób;

Owszem, Faraon też wydaje mi się ciekawszy. Ale fabuła Lalki nie opiera się na jak najlepszym ukazaniu programu pozytywizmu, ale przede wszystkim na ukazaniu różnic między romantyzmem a pozytywizmem. I przedstawieniu wewnętrznych konfliktów, które zrodziły się w wyniku tak gwałtownego przewartościowania priorytetów w sztuce i kulturze. Przeczytałam Lalkę 2 razy i chętnie zrobiłabym to jeszcze raz ;)

"Ludzie bezdomni" S. Żeromskiego - utwór ważny dla epoki, ale niewiele z niego pamiętam. Mimo, że już niezbyt ciekawy, to znać wypada;

Zapewne wypada. Jak pamiętam ta lektura wywoływała burzę na zajęciach. Mdła postać głównego bohatera i zupełnie niezrozumiałe dylematy niezbyt dobrze (IMO) przedstawiają program.

:dobani:"Przedwiośnie", "Granica", "Noce i dnie" - nie polecam. Czytałem tylko "Przedwiośnie" i nijak nie mogło mnie zaciekawić. Dobre streszczenia w tym przypadku wystarczą.

Umm... Z tym nie zgodziłabym się w najmniejszym stopniu. Przedwiośnie nie jest opasłym tomiszczem. Potrafi wciągnąć i warto poznać choćby dla świetnego opisu marzycielstwa (szklane domy) i oblicza rewolucji (wszelakich).

Żeby już bardziej nie przedłużać - szkoda, że nie ma w szkole czasu na przerobienie wielu wybitnych dzieł literatury światowej. Takie cuda jak "Imię róży", "Rok 1984", "Władca much" czy "Paragraf 22" trafiają się dopiero na studiach humanistycznych. Ale przecież dla chcącego... ;)

No niestety. Jak stwierdził pan profesor od historii literatury- z całego wachlarza naprawdę interesujących lektur, do kanonu obowiązującego w szkołach średnich trafiły te najnudniejsze.

Marzenie ściętej głowy. Patrząc się na moich rówieśników to na palcach jednej ręki mogę przedstawić procent młodzieży, która zrozumie satyryczne odbicie świata w Świecie Dysku. Dla większości to będzie po prostu komedia i to najpewniej "słaba" bo nie ma tam żartów o murzynach i penisach. Przykre.

Hm... Ja nie jestem pewna czy wszyscy nauczyciele potrafiliby odkryć zalety cyklu Pratchetta, a co tu dopiero mówić o uczniach.

Dobrze powiedziane- każdy by chciał upchnąć w kanonie książki, które sam najbardziej lubi. A tu nie o to chodzi. Gdybym to ja miała decydować- ustawiłabym listę lektur w taki sposób, by jedna lektura odpowiadała jednemu nurtowi literackiemu (ewentualnie 2-3, w zależności od stopnia powiązania tych ksią00żek z programem literackim). Dziwi mnie, że na liście nie figuruje choćby Edgar Allan Poe. Moze Pratchett to już za duże wymagania, ale przydałby się jakiś klasyk fantastyki...

Z tym, że nauczyciele też mają w zwyczaju spłycać znaczenie fantastyki. Wiele książek podpisuje się pod stereotyp, ale jest też wiele, które mają wyższy cel, niż po prostu bawić. Ale... Ja się nie znam- toż fantastyka to pusta rozrywka :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziwi mnie, że na liście nie figuruje choćby Edgar Allan Poe

Tym bardziej, że możemy odnaleźć utwory Baudelaire'a czy choćby Rimbaud'a.

Taki np. "Kruk" to przecież klasyk, a ja go nie znalazłem w swoim podręczniku z właściwej epoki.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

nigdy nie lubiłem lektur z tego względu, że trzeba było je potem omawiać. to naprawdę zabija przyjemność z czytania - bo nie czytasz dla siebie tylko dla oceny, która i tak może być niska, bo zapomnisz jakiegoś szczegółu albo coś źle zinterpretujesz. zamiast wciągnąć się w opowiadaną historię, musisz robić to, co nakazuje program nauczania. a najgorzej jest, jak omawiane są fragmenty :dobani:

bo tak poza tym, lektury to w większości są klasyki, z którymi warto się zapoznać (ale nie ze wszystkimi trzeba).

najważniejsze utwory to na pewno "Hamlet" Shakespeare'a (właściwie wszystkie ma dobre), "Jądro ciemności" Conrada, "Boska komedia" Dantego, "Iliada" Homera oraz "Mistrz i Małgorzata" Bułhakowa.

warte uwagi - "Zbrodnia i kara" Dostojewskiego, "Trylogia" Sienkiewicza, "Don Kichot" Cervantesa, "Proces" Kafki, "Antygona" Sofoklesa, "Syzyfowe prace" Żeromskiego, wszystkie nowele Prusa i "Balladyna" Słowackiego (mój ulubiony polski utwór :))

a to wszystko tylko z liceum. w gimnazjum i podstawówce było o wiele lepiej, książki były trochę łatwiejsze - a to "Stary człowiek i morze" Hemingwaya, "W pustyni i w puszczy" Sienkiewicza, "Robinson Crusoe" Defoe (z 5 razy to czytałem), a jeszcze wcześniej - "Ania z Zielonego Wzgórza", Kubuś Puchatek, Muminki, Plastuś... :D

co bym dodał? "Książę i żebrak" Marka Twaina (choć nie jestem pewien, czy nie mieliśmy "Przygód Tomka Sawyera" w podstawówce); cokolwiek Charlesa Dickensa - "Opowieść wigilijna" (w gimnazjum mieliśmy) jest świetna, ale zbyt "ograna"; klasyka literatury science fiction - chociażby Juliusz Verne, a w liceum - "Rok 1984" Orwella, cokolwiek Stanisława Lema; no i "Władca pierścieni".

co bym odjął? wszystko, co NAPRAWDĘ nudzi - "Lalka" Prusa, "Nad Niemnem" Orzeszkowej, "Chłopi" Reymonta, "Wesele" Wyspiańskiego...

- - - - - - - - - - - - -

i pamiętam z gimnazjum: omawialiśmy Harry'ego Pottera :D był szum w związku z powieścią J.K. Rowling, chodziłem do szkoły katolickiej (dodać trzeba, że katolicka była tylko z nazwy ;)), magię uważano za wytwór szatana... ale polonistka się zgodziła. w zamian omawialiśmy to, co ona nam wybrała - "Delta Pokorylis" (długo sobie nie mogłem przypomnieć tego tytułu, dopiero przed chwilą mnie oświeciło) Edyty Pasek-Paszkowskiej. wtedy uznaliśmy to za nudziarstwo...

no i jeszcze "My, dzieci z dworca ZOO", o której później przeczytałem, że to jedna z książek, które lekturami być nie powinny :happy:

- - - - - - - - - - - - -

i jeszcze mała, trochę offtopowa prywata - naprawdę lubiłem omawiać wiersze. fraszki Krasickiego, poezja Norwida, Tuwima czy wreszcie Szymborskiej... niekiedy trudno było, ale dobrze napisany wiersz potrafi naprawdę poruszyć :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiersze - piękna rzecz. Problem w tym że są one niejednoznaczne i dowolne w interpreteacji a uczeń musi nauczyć się interpretować je pod klucz nauczyciela/egzaminatora aby zaliczyć przedmiot czy maturę. To krzywdzi ten rodzaj literatury. Nigdy nie byłem fanem wierszy ale dla ich własnego dobra, powinny zostać wyłączone z kanonu. Wtedy można poznawać je przy odpowiedniej zachęcie nauczyciela a nie w sposób wymuszony programem zajęć.

Edytowano przez Sciass
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Jądro ciemności" Conrada...

A oto jedna z książek, która mnie zupełnie odrzuciła. Czytałem już na studiach, in English, i okropnie się męczyłem w tych ciemnościach, światełka żadnego nie dostrzegając. Zawsze też dziwiła mnie aż taka niechęć do Lalki...

Z usuwaniem miałbym pewne problemy (na 100% tylko Chłopi), ale na pewno dodałbym Czarnoksiężnika z Archipelagu Ursuli K. Le Guin - jako mądrzejszą i lepszą wersję Harry'ego Pottera. Do tego na pewno Poe i może coś z powieści gotyckich. No i koniecznie Portret Doriana Graya, który powinien w miarę dobrze wpasować się pod koniec liceum. Mógłbym jeszcze pewnie dodać pełno książek, ale większość pochodziłaby z ostatnich 100 lat, a w taką przesadę też nie powinno się popadać.

Choć i tak to wszystko zależy jakie cele kładziemy przed lekturami...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiecie co? Tak czytam wasze posty, w większości na szczęście pełne ubolewania nad brakiem tej czy innej książki, i... nie mam co powiedzieć. W liceum miałam fantastyczną polonistkę, prawdziwą pasjonatkę i niesamowicie mądrą, rezolutną i bystrą kobietę. Ileż to razy marudziliśmy wszyscy, że ilość lektur i tempo ich czytania, jakie narzucała nauczycielka, są przegięciem? A teraz jestem bardzo zadowolona, że szliśmy jej autorskim programem, ambitnym i uzupełniającym podstawowe wymagania literackie na maturę o całe mnóstwo świetnych pozycji. Chwilami, przeglądając ten temat, dziwiłam się, że ta czy inna książka nie jest obowiązkowo omawiana, ale okazuje się, że lista lektur jest znacznie szczuplejsza niż myślałam. My czytaliśmy i Poego, za którym wszyscy tęsknicie, i Blake'a, i "Portret Doriana Graya", i "Rok 1984", i dziesiątki innych powieści/opowiadań/przykładów poezji, o których w państwowych szkołach prawdopodobnie się nawet nie śniło. Na przeczytanie rzeczy o znacznej objętości typu "Lalka" (którą zresztą udało mi się trwale znienawidzić, bo sprawdzian z niej był jedynym, którego nie mogłam zaliczyć, a podchodziłam chyba cztery razy) mieliśmy zwykle tydzień czasu przy jednoczesnym omawianiu wcześniejszej lektury, zaś dramaty pokroju "Wesela" musieliśmy znać niemal z dnia na dzień. Za szybko? Być może. Zbyt chaotycznie? Jeśli nie nadążałeś, owszem. Ale do cholery, jeśli ktoś był w stanie w ciągu trzech lat zobrazować mi historię literatury od eposu o Gilgameszu po czasy współczesne, to właśnie licealna polonistka. I chociaż nie udało mi się jej przekonać, że Sapkowski to niezły autor ani uniknąć batów z powodu chronicznego nieczytania nudniejszych lektur (na ogół tych z listy MENu), to jestem jej niesamowicie wdzięczna za poszerzenie moich horyzontów. Ot, gdyby nie ona, byłby ze mnie iście amatorski wampirolog, a dzięki historyczno-literackiemu zapleczu, jakie mi pokazała, mogłam sporządzić prezentację ustną na temat kreacji wampira, która rzuciła komisję na kolana, chociaż, jak wiadomo, ci drętwi ludzie są uczuleni na fantastykę i seks. ;)

Przymierzałam się też do zaproponowania, jakie lektury powinny być omawiane w ramach nauki o danej epoce, ale niestety nie podołam. Dlaczego? Dlatego, że a) takiej ilości w przeciętnej szkole nikt nie przeczyta, b) zazwyczaj polonistki ani nie są przygotowane, ani nie chcą omawiać tekstów spoza oklepanego kanonu, c) przede mną pojawiło się już wystarczająco dużo głosów, żeby wyrzucić "Chłopów" na zbite pyski. A ja nie wyobrażam sobie omawiania np. realizmu i naturalizmu bez Zoli, Balzaca czy Flauberta, którzy, o ile mi wiadomo, za cholerę nie figurują na liście by MEN.

@down:

Skromniutko zabrzmiało... Oo Jeśli wznosili peany na cześć owej prezentacji (nawet, jeśli byłaby powalająca) to kołki z nich, nie komisja.

Khem, to był leciutki sarkazmik. ;]

Edytowano przez Yennefer
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

najważniejsze utwory to na pewno...

a także:

co bym odjął? wszystko, co NAPRAWDĘ nudzi

Um... A jakaś argumentacja? Czy tak sobie z czapy rzucasz kategorycznymi opiniami? Lalka, jak już pisałam, mi bardzo się spodobała, ale skoro piszesz, że naprawdę- ba- NAPRAWDĘ nudzi, to pewno mnie też znudziła, tylko nie zauważyłam. Z "najważniejszymi utworami" też wydaje mi sie, że troszkę się zagalopowałeś. Mógłbyś wyjaśnić, dlaczego Mistrz i Małgorzata należy do tych "najważniejszych", a Proces juz tylko do "wartych uwagi"?

Czyżby było wyjaśnieniem:

w gimnazjum i podstawówce było o wiele lepiej, książki były trochę łatwiejsze
Czyli "lepiej", w sensie, "łatwiej"?

Lubię czytać książki, a zwłaszcza lektury, bo dzięki przerabianiu w szkole dowiesz się więcej o autorze i o jego dziele.Najlepsze są lektury po 300-400 stron, bo zazwyczaj są bardzo ciekawe. :rolleyes:

To aż brzmi na prowokację.

Wiecie co? Tak czytam wasze posty, w większości na szczęście pełne ubolewania nad brakiem tej czy innej książki, i... nie mam co powiedzieć.

Yen, nawet jak nie ma co powiedzieć to strzeli gigantycznego posta? :>

My czytaliśmy i Poego, za którym wszyscy tęsknicie

Kto tęskni- ten bierze i czyta. A zatem, za czym tu tęsknić? Jeśli ktoś lubi czytać- przeczyta nawet te nudne książki. Jeżeli ktoś dopiero przyzwyczaja się do czytania- nudna książka może sprawić, że już nie sięgnie nawet po tę ciekawą. Ja tylko troszkę biadolę, że duża część uczniów nie pozna nic z Poego.

Polonistki można tylko pozazdrościć. Ja nie zazdroszczę, bo moja była podobna ;) Jak się okazuje po latach, nauczycieli- żylety pamięta się zazwyczaj najlepiej. Żeby zdobyć 5 przy odpowiedzi musiałam wykuć na błysk cały zeszyt, cały podręcznik, lektury mieć w małym paluszku i zaskoczyć ją lub klasę jakąś literacką ciekawostką. Dzięki temu z lekcji polskiego wyniosłam najwięcej.

Za szybko? Być może. Zbyt chaotycznie? Jeśli nie nadążałeś, owszem.

Za to tak bardzo bym jej nie wychwalała. Liceum to nie studia, poza jej przedmiotem jest cała masa innych. A przy tempie, o którym pisałaś, żaden licealista nie byłby w stanie na równym poziomie przygotować się do wszystkich zajęć. Dobry nauczyciel potrafi ustalać priorytety.

I chociaż nie udało mi się jej przekonać, że Sapkowski to niezły autor...
A czytała w ogóle? :>

mogłam sporządzić prezentację ustną na temat kreacji wampira, która rzuciła komisję na kolana,

Skromniutko zabrzmiało... Oo Jeśli wznosili peany na cześć owej prezentacji (nawet, jeśli byłaby powalająca) to kołki z nich, nie komisja.

Przymierzałam się też do zaproponowania, jakie lektury powinny być omawiane w ramach nauki o danej epoce, ale niestety nie podołam. Dlaczego? Dlatego, że a) takiej ilości w przeciętnej szkole nikt nie przeczyta

No i właśnie w tym problem- trzeba coś dodać, ale przydałoby się też coś usunąć. W tym zagadnieniu sens tematu. Bo proponować tytuły to właściwie każdy może- jak już zostało powiedziane- zazwyczaj te, które lubi.

zazwyczaj polonistki ani nie są przygotowane, ani nie chcą omawiać tekstów spoza oklepanego kanonu

Przykra prawda. Takie polonistki/poloniści to zazwyczaj ludzie bez pasji.

Edytowano przez Zolza
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W 6 kl sp Ten obcy Ireny Jurgielewiczowej rządzi i tyle ;]

No ładnie, ładnie. Przypomniałeś mi jedną z najmniej ulubionych lektur...

Więcej nie mam nic do powiedzenia.

Czyli za wiele nie masz do powiedzenia...

A tak a propos - jakie były Wasze ulubione lektury z okresu wczesnopodstawówkowego? Ja tam najmilej chyba wspominam bociana Kajtka, co to pajdę chleba z pieprzem zjadł. No i Dzieci z Bullerbyn. Ta druga książka to pewien ewenement, bo w tym czasie za czytaniem nie do końca przepadałem, ale ona mnie pochłonęła. Świetnie potrafiła mnie przenieść w towarzystwo Lisy, Lasse i Bosse.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

jakie były Wasze ulubione lektury z okresu wczesnopodstawówkowego

Nie tak prosto na to mi odpowiedzieć, bo w tamtym okresie mojego życia uważałem czytanie lektur (i czytanie w ogóle) za kare :). Pamiętam m.in. takiego potworka jak "Oto jest Kasia". Na szczęście nie pamiętam już o czym to było. I prosiłbym, by mi tego nie przypominać. A co do Dzieci z Bullerbyn, o których Qbuś wspomina, to pamiętam, że nawet nie próbowałem czytać :).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Poza streszczeniami lektur się nie tykam po prostu nie lubię jak mi ktoś coś narzuca wolę sobie sam wybrać książkę która mnie intersuję i ją przeczytać niż męczyć się z lekturą i po przeczytaniu stwierdzić że nie wiem o co w niej chodzi. Ostatnia lektura jaką przeczytałem od deski do deski to "Opowieść Wigilijna" i od tamtej pory skończyłem z lekturami.

Edytowano przez czyzyk
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A tak a propos - jakie były Wasze ulubione lektury z okresu wczesnopodstawówkowego?

"Karolcia" Marii Kruger :D

Pierwsza ksiażka, którą przeczytałam "za karę" (przeskrobałam coś i zostałam zmuszona, by czytać w domu). Filomena była moim koszmarem dzieciństwa, ale przynajmniej wciągnęłam się w czytanie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A tak a propos - jakie były Wasze ulubione lektury z okresu wczesnopodstawówkowego?

Chyba w "Pustyni i w puszczy" - Henryka Sienkiewicza oraz "Uczniowie Spartakusa" - Haliny Rudnickiej. Ta 1 raczej znana, ta druga mniej, choć nagród kilka dostała (Orle Pióro choćby). W "Uczniach..." jest ciekawa przygoda przeplatana z faktami historycznymi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zgadzam się z Qbusiem i jego stwierdzeniem, że przedmiot powinien nazywać się Historia literatury polskiej z elementami historii literatury światowej. I to dokładnie tak. Zawsze twierdziłem, że taki przedmiot powinien uczyć, za co zaraz zostanę zgromiony, JAK pisać. I nie chodzi mi tu o pisanie książek, ale gdy biorę do ręki zeszyt jakiejś osoby z mojej klasy to... Wstyd normalnie. Przykład pierwszy z brzegu: płuci, a kilka linijek niżej płóci. A potem się dziwią, że ludzie nie potrafią poprawnie napisać CV czy listu motywacyjnego.

A co do omawiania lektur epokami. Czemu zagłębiamy się tak daleko (i co mają zagraniczni autorzy do JĘZYKA POLSKIEGO)? Powinniśmy uczyć aktualnego języka polskiego, a nie takiego jakim pisano w czasach średniowiecza. Zgadzam się z twierdzeniem, że lektury powinny być bardziej aktualne, bo taki Sienkiewicz nie nadaje się do uczenia patriotyzmu w dzisiejszych czasach, to samo Mickiewicz*. Jednak najgorsze jest to, że szkoła W OGÓLE nie dopuszcza własnej interpretacji ucznia, a z góry narzuca tok myślenia.

Ja, na ten przykład, nigdy nie uważałem Gustawa/Konrada za wielkiego patriotę, który męczy się za naród Polski. Dla mnie to megaloman, który robi z siebie męczennika, tym samym umniejszając zasługi i cierpienia innych. Tyle, że gdybym tak napisał na sprawdzianie czy, nie dajcie bogowie, pracy maturalnej, to mógłbym się pożegnać z zaliczeniem.

A lektury z podstawówki, które miło wspominam to: Chłopcy z placu broni i Przygody Tomka Sawyer'a

* Co ciekawe ja nazywam się Rienkiewicz - kolejny wielki autor? :D

Edytowano przez Iskier
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A tak a propos - jakie były Wasze ulubione lektury z okresu wczesnopodstawówkowego?

Swego czasu z kumplami mieliśmy niezłą psychodeliczną jazdę na "Puc, bursztyn i goście". O.o

W okresie podstawówki w ogóle nie czytałem dużo lektur (a nawet jeśli - rzadko kiedy jakąś kończyłem), bo wydawały mi się strasznie nudne. Pamiętam jednak, że zakochałem się w "Tomku Sawyerze" - genialna książka, cudowny klimat (ah, kocham tamte czasy w Ameryce) - naprawdę mi się podobała.

Poza tym miło wspominam również "Piotrusia Pana", bardzo przyjemna książka. Ale sam nie wiem, czy przerabialiśmy ją, czy czytałem z własnej woli.

Ah, najbardziej żałuję tego, że nikt w podstawówce na lekcji nie podsunął mi "Opowieści o Pilocie Pirxie", bo o ile pamięć mnie nie myli, to lektura, tak?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W okresie podstawówki w ogóle nie czytałem dużo lektur (a nawet jeśli - rzadko kiedy jakąś kończyłem), bo wydawały mi się strasznie nudne. Pamiętam jednak, że zakochałem się w "Tomku Sawyerze" - genialna książka, cudowny klimat (ah, kocham tamte czasy w Ameryce) - naprawdę mi się podobała.

Ja czytałem The Adventures of Huckleberry Finn, ale dopiero w liceum i to w oryginale. Co ciekawe, ta sama pozycja napotkała mnie także na studiach w ramach Historii Literatury Amerykańskiej. Bardzo dobra książka przygodowa, przemycająca sporo smaczków i elementów, które są tym bardziej dostrzegalne, im lepsza wiedza o tamtych czasach. Na studiach akurat literatury amerykańskiej na konwersatoriach nauczał nas doktor o nieco alternatywnym spojrzeniu i dzięki niemu powieść stała się jeszcze ciekawsza.

Ah, najbardziej żałuję tego, że nikt w podstawówce na lekcji nie podsunął mi "Opowieści o Pilocie Pirxie", bo o ile pamięć mnie nie myli, to lektura, tak?

Ja pamiętam, że miałem tylko jeden czy dwa wycinki z Bajek Robotów. Pirx chyba rzeczywiście jest lekturą, ale u mnie także nie dało się go uświadczyć. Co prawda według mnie Pirx nieco bardziej nadaje się na popodstawówkowe etapy edukacji.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

tak jak w temacie jezeli chodzi o letury to ja nie mialem problemow poierwsze jak byly to jako jedyny je czytalem a po za tym mielilismy taka nauczycielke ktora puszczala nam ekranizacjie tych lektur ktore mozna bylo obejrzec.

Co do takiego przedmiotu to jak najbardziej za ale zeby lektury przestaly byc poczloczone z jezykiem polskim.

Mam 1 lekture ktorej nie przeczytalem mianowicie Krzyzacy ale nei wiem czemu jakos tak nie moglem przebrnac przez poczatek.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jedyna lektura, jaką czytałem z własnej woli i podobała mi się był "Buszujący w zbożu" Salinger'a chyba. Była troszkę naiwna, ale naprawde mnie wciągnęła i kolejne strony szły jak z karabinu i nawet sam byłem zaskoczony kiedy książka sie skończyła. (zazwyczaj w przypadku lektur co chwile patrze ile jeszcze stron zostało do końca. ;))

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Gość
Odpowiedz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Utwórz nowe...