Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Turambar

[Free] The Survivors - dyskusje

Polecane posty

Czyżbyś mnie Turze nie chciał na sesji? :chytry:

Nie wiem jeszcze, czy będę grał, ale wzięło mnie na zrobienie karty więc ją zrobiłem ^^

Hmm o ten czas spieram się głównie z powodu tego, jak opisałem sytuację w swojej karcie postaci. Może zróbmy tak - wrzucę to co mam, ocenicie moją wersje rozprzestrzeniania się wirusa (choć zbyt rozbudowana nie jest) i ewentualnie wprowadzę poprawki w historię. Co Wy na to?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja nie mam nic przeciwko... Zawsze można trochę zmanipulować kartę postaci i wykombinować wspólną wersię rozprzestrzeniania się epidemii. Albo wcześniej zacząć sesjię - w trakcie epidemii (opisywać przeżycia naszych postaci), a potem dokonać paru skoków czasowych do momentu wybicia ludzkości.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hom, hom, hom. Free sesja, to będzie... No, to sobie zagierczę. Trzeba by zrobić kartę, c'nie? Ew. zaraz zmanipuluję jakiegoś madaburkę od robienia KP (mavcia najpewniej, zrobi taką, że komisji się odechce!) i podrzucę ją... Jest jakiś termin na podsyłanie, czy może być na "za pół roku"?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ok, więc rzucam moją kartę pod pierwszy ostrzał. Pisana ciągiem, wymyślana na bieżąco, więc pewnie pełna błędów. Teraz trzeba je wyłapać i poprawić to co ewentualnie nie gra. Albo i rozbudować, jeśli okaże się zbyt skąpa. Ale od tego już Wy tu jesteście - znaczy od wytykania idiotyzmów :D Problemem dla mnie była szybkość zabijania oraz reakcje rządu, których jak widać nie uwzględniłem, przyjmując, że ofiarami epidemii padli wszyscy.

Imię i nazwisko: Adam Sterski

Wiek: 31 lat

Kraj pochodzenia: Polska, Szczecin

Zawód: mechanik, elektryk-amator

Wygląd:

Krzepki, szczupły mężczyzna w sile wieku, 180 cm wzrostu, brązowe oczy, czarne włosy. Rozczochrana czupryna, kiedyś zadbana, obecnie brudna, sięgająca po szyję i niechlujna. Nijaka twarz, na którą nigdy nie zwróciłbyś uwagi na ulicy. Spojrzenie nerwowe, rozbiegane, co chwila spogląda w inne miejsce. Na twarzy kilkudniowy zarost. Ubrany w niezbyt nowy, porozciągany zielony t-shirt, brązową bluzę z kapturem oraz narzuconą na to czarną, ciepłą, zimową kurtkę. Na nogach niebieskie jeansy oraz noszące wyraźne ślady zużycia czarne półbuty. Przez ramię przewieszona torba w kolorze moro, w której nosi swoje rzeczy.

Charakter: Nerwowy, podejrzliwy człowiek, który niełatwo ufa ludziom. Gdy jest zdenerwowany zaczyna się jąkać, powtarzać, mylą mu się słowa i mieszają pojęcia. Wykazuje się wrodzoną inteligencją, nie stroni od książek. Ma bujną wyobraźnię, która w obecnych czasach czasami się przydaje, częściej jednak podsyca jego nerwowość i powoduje lekką paranoję. Lubi majsterkować, naprawiać zepsute maszyny. Słucha hard rocka i heavy metalu.

Posiadane przedmioty:

- stary, wysłużony Volkswagen Golf II, utrzymywany przez Adama w idealnym stanie.

- kolejne rzeczy pojawią się wraz z kolejnymi (ewentualnymi) postami

Historia:

To wszystko... to wszystko zaczęło się tak nagle... Jeszcze do niedawna jak zwykle pracowałem w warsztacie, naprawiając klientom auta. Spokojny, jako tako pozwalający się utrzymać własny zakład. Nikt się mnie nie czepiał, nie przeszkadzał, przyjeżdżali zepsutymi, odjeżdżali naprawionymi samochodami. Szybko i uczciwie. No, przeważnie uczciwie. Ze Szczecina do granicy niedaleko, więc głównie Niemców ładnie się kasowało za drobne naprawy. Ale czego oczekiwać po dziecku wychowanym w sierocińcu? Tam często panowała jedna zasada - chcesz mieć więcej i lepiej niż inni? Kombinuj. Jakoś przeżyłem tamte lata, mimo że nie należałem do elity cwaniaczków, którzy wykorzystywali mniejsze dzieci. To przeważnie mnie wykorzystywano. Zrób to, zrób tamto, oddaj to, załatw tamto... Ale to nieważne... I tak po skończeniu Technikum Mechanicznego musiałem opuścić to miejsce. Załatwiłem sobie mieszkanie 'od miasta' i poszedłem do roboty. W warsztacie. Aż tak źle nie było, przeszkadzało mi tylko to ciągłe marudzenie. Znów tylko zrób to, zrób tamto. Znałem się jednak na tym, co robiłem, więc i płacili dobrze. Po kilku latach stać mnie było na rozkręcenie własnego drobnego interesu. Jakiś stary garaż, szyld, sporo załatwiania papierów, dodatkowa pożyczka na trochę potrzebnych narzędzi. Ledwo co ale się udało. Na początku było ciężko, jednak z czasem klientów było więcej. Do kobiet nigdy drygu nie miałem, ale raz na jakiś czas wyskoczyło się do 'agencji towarzyskiej' i skorzystało z 'usług' pani. Czasem kilku. To nie było złe życie. A potem... potem tak nagle wszystko się zawaliło... Z różnych miejsc zaczęły docierać pogłoski. Radio, telewizja, internet - wszędzie tylko gadano o nagłych zgonach. Machnąłem na to ręką. Kolejna głupia świńska czy inna strusia grypa. Dlaczego ma mnie to dotyczyć? Wtedy jeszcze poszedłem do pracy. Tych kilku klientów, którzy przyszli naprawić auta sądziło tak samo, "Panie, nic wielkiego, zaraz się skończy!". Kilka dni później siedziałem już skulony ze strachu, nie wychodząc z domu, wpatrując się w spanikowanego prezentera. Kilkanaście milionów ofiar w USA, ofiary epidemii w Chinach zaczynano liczyć w setkach milionów, z niektórych miejsc nie ma żadnych wieści, izolowanie chorych nie pomaga, lekarze sami stają się ofiarami choroby... Najgorsze dla mnie wiadomości przyszły za kilka kolejnych godzin - epidemię zaobserwowano w Polsce, potwierdzono pierwsze zgony w Krakowie, w Warszawie, Łodzi, w końcu w Szczecinie. Na moich oczach zemdlał relacjonujący tragedię reporter. Tego dnia poszedłem spać, bojąc się tego co będzie rano. Ze mną. Czy się jeszcze w ogóle obudzę. Poranne wiadomości... Nie odbyły się... W telewizorze zobaczyłem jedynie szare zakłócenia. Wyjrzałem przez okno. To co zobaczyłem sprawiło, że się rozpłakałem. Na ulicy leżały ciała. Jedynie kilka. Dlaczego więc płakałem? Dlatego, że nikt się nimi nie interesował. Nikt nie przyszedł aby je zabrać i pogrzebać. Ulicą jechało z nadmierną prędkością kilka aut, jakby przed czymś uciekając. I nie, nie płakałem nad losem ludzi, którzy umarli - płakałem nad sobą i tym, co ze mną będzie. Nie chciałem umierać. Nie miałem zamiaru wychodzić z domu. Nie chciałem być jedną z ofiar. Przecież już za moment ci cholerni naukowcy, rząd czy to całe NASA wynajdzie szczepionkę... Musi. Kolejne dni przesiedziałem wpatrzony apatycznie w niedziałający telewizor albo szaleńczo sprawdzając wiadomości na jeszcze działającym internecie. Nie miałem rodziny, przyjaciół, znajomi byli jedynie na 'dźdobry; i 'dowidzenia', nie miałem do kogo zadzwonić. Kilka razy słyszałem pukanie i dzwonienie do drzwi. Nie miałem zamiaru otwierać. Nie chciałem, żeby ktoś mnie zaraził. Dopiero później dowiedziałem się, że to nie miało znaczenia. Ludzie umierali zarówno w domach jak i na ulicy. Podobnie było z ocalałymi - przeżyli zarówno ci ukrywający się w domach jak i będący na zewnątrz. Źródłem wiadomości był jedynie internet, ale informacje były coraz bardziej skąpe. Przynajmniej potwierdzono to, co od dawna było oczywiste - nieznana epidemia objęła swoim zasięgiem prawdopodobnie całą Ziemię. Nie znano miejsca gdzie się rozpoczęła, zresztą wyglądało to tak, jakby wybuchła jednocześnie na całym świecie. To musi być jakiś cholerny zamach, pewnie jacyś szaleni arabscy terroryści... W końcu do mnie dotarło, że... Szczecin ucichł a ja być może jestem jednym z nielicznych ocalałych... Jedynym w mieście? Jednym z kilku? Kilkunastu? Szczęście... czy może niewyobrażalny pech? Jedzenie z lodówki, które starałem się oszczędzać zniknęło przedwczoraj. Bałem się, niesamowicie się bałem, musiałem jednak w końcu wyjść na zewnątrz. To musi być dziś. Dzisiaj, 12 lutego 2010 roku będzie pierwszy dzień od czasu wybuchu epidemii, kiedy wyjdę z mieszkania... Bałem się tego, co tam zastanę... I tego, kogo tam zastanę...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jestem sceptyczny. Moim zdaniem żadna epidemia nie wybiłaby ludzkości w dwa tygodnie.
Licentia poetica ^^ Akurat widzę, że większość jest za tak szybkim rozstrzygnięciem, poza tym łatwiej wytłumaczyć brak reakcji rządu - nikt nie był przygotowany na katastrofę takich rozmiarów i nim ktokolwiek zdołał pomyśleć o tworzeniu szczepionki... koniec. Nie ma kogo ratować. Ci, którzy mieli przeżyć przeżyli.

Jest jakiś termin na podsyłanie, czy może być na "za pół roku"?
Jako, że jest to FS to terminu nie ma ^^

Felessan - TAK! To jest to na co czekałem i na co liczyłem ^^ Historia napisana w ciekawy sposób - bez dialogów, ale IMO czytało mi się ją jak potok myśli człowieka, który znalazł się w sytuacji ekstremalnej. Dla mnie to plus. Zakładając, że epidemia zebrała żniwo tak szybko w kwestii jej opisania nie zauważyłem błędów. Zwróciłem uwagę tylko na dwie rzeczy. Primo, nie uważasz, że jedno auto na posiadaniu to trochę za mało na "startowy" ekwipunek? A druga - umiejętności. O to bynajmniej ciebie nie podejrzewam, ale niech to będzie informację dla wszystkich, żeby podczas sesji nie okazało się, że postać doskonale strzela, ma wiedzę medyczną jak doktor House... Tutaj wnioskuję z zawodu, że umie naprawić kilka rzeczy :=)

Swoją opinię wyraziłem. Czekam teraz na dwa pozostałe głosy gremium :happy:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do ekwipunku - na początku miałem rozpisane jakieś kanistry z benzyną, zmiany ubrania, narzędzia itp, wszystko oczywiście zebrane w samochodzie. Tyle, że potem zmieniłem koncepcję z gościa już w podróży na takiego, który dopiero wychodzi na zewnątrz. Wtedy pododaję po prostu wszystko na bieżąco. Teraz dziwnie by to IMO wyglądało, gdybym zostawił to tak jak planowałem na początku, czyli dopiero się zapoznając z nową sytuacją a mając już wszystko przygotowane ^^

Umiejętności - podanie zawodu wydało mi się wystarczające. To nie jest FSF, żebym znał się na strzelaniu z łuku czy tym podobnych. Adam potrafi naprawiać różne maszyny, najlepiej pojazdy jeżdżące (oczywiście nie czołg) ale z innymi naprawami też sobie jakoś poradzi. Jako mechanik zna się też trochę na elektryce, co zaznaczyłem jako "elektryk-amator". Do tego jakaś podstawowa samoobrona - znaczy chaotyczna i szarpana bijatyka. Plus jakaś podstawowa obsługa rzeczy normalnych dla XXI wieku - komputer, telefon etc. Nie potrafi strzelać, nie zna karate. Zapomniałem wspomnieć tylko o znajomości języków - łamana angielszczyzna, jaką zna obecnie prawie każdy i trochę lepszy niemiecki, załapany podczas rozmów z klientami. Tyle. Jak sobie coś sensownego przypomnę to napiszę ^^

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Licentia poetica ^^ Akurat widzę, że większość jest za tak szybkim rozstrzygnięciem, poza tym łatwiej wytłumaczyć brak reakcji rządu - nikt nie był przygotowany na katastrofę takich rozmiarów i nim ktokolwiek zdołał pomyśleć o tworzeniu szczepionki... koniec. Nie ma kogo ratować. Ci, którzy mieli przeżyć przeżyli.

Moim zdaniem z karty Fella nie wynika jasno, że całość trwała dwa tygodnie. A jakoś tak szybka epidemia nie przekonuje mnie zbytnio, bo tyle mogło trwać przetrzebienie jednego kraju. A dlaczego informacje nie dobiegały do ludności? Rządy nie chciały paniki. Oczywiście, wiadomo było, że dzieje się coś złego, ale rządy w miarę skutecznie zataiły, co dokładnie się dzieje. Powiedzmy, że zaraza wybuchła w listopadzie w USA. Tak więc przez listopad spustoszyłaby Stany i Kanadę. Do końca grudnia Meksyk, kraje Ameryki Południowej, a także liczne przypadki w Europie i Azji. W styczniu - Europa, Azja. Ostatnie mogły zostać zakażone odległe wyspy na Pacyfiku, może nawet na niektóre zaraza nie dotarła. Postać Fellesana zamknęła się w domu dopiero, gdy zaczęły napływać liczne informacje o zgonach w Polsce i krajach ościennych. O wydarzeniach z Ameryki mógłby dowiedzieć się ze szczątkowych informacji w mediach już wcześniej, ale brać je za kolejną paranoję pokroju świńskiej grypy. Taki scenariusz wydaje mi się dość wiarygodny.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Felessana, drogi Turze, nie Fellesana ^^

Hmm, zamknąłem postać w domu po kilku dniach od pierwszych informacji, czyli wtedy, kiedy zaczęły napływać info o zgonach masowych. Potem już po kilkunastu dniach jest po sprawie. Więc bez modyfikacji całej historii taki strach, jaki przedstawiłem w karcie nie wchodzi w grę. Musiałbym to rozpisać całkowicie na nowo, bo wtedy weszłyby zapewne ewakuacje ludności, reakcje władz, panika na ulicach itp. itd.

Wiem, że wirus mordujący tak szybko jest mało prawdopodobny, ale jak to napisał BS - licentia poetica. Nasza decyzja, która nie musi się opierać na super realnych możliwościach wirusów. Są samoloty, są listy, paczki itp - zawsze można uznać, że wirus przenosi się każdą możliwą i mało możliwą drogą.

Można też uznać, że miało bardzo długi okres przygotowania/hibernacji. Przebywał w nosicielu bez żadnych oznak 2 miesiące, 3, nawet kilka lat, po czym, kiedy już większość planety była "obsiadła" przez nosicieli zaatakował. Nastąpiła jakaś mutacja, czynnik aktywujący i WZIUUUT!, większość ludzi okazała się nieodporna.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja mam jeszcze taki patent, żeby w kartach opisywać tylko to, czym nasza postać zajmowała się i co robiła PRZED wybuchem epidemii. A potem już na sesji poświęcić kilka pierwszych postów na opisywanie epizodów, uczuć, strachów już z trwającej epidemii. Wówczas można napisać pierwszą serię postów opisującą, co działo się z nami po pierwszych informacjach "że coś się dzieje" i potem opisywać postępujący strach, panikę, frustrację...

Karty byłyby przez to siłą rzecz krótkie, ale moglibyśmy spokojnie wykreować kawałek świata i atmosferę w nim panującą. Można ustalić kolejność odpisów i wówczas każdy z graczy włoży własną "cegiełkę" do świata.

Fellessan bardziej mi się podoba ;P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To ja spróbuję...

Imię: Kirył Aleksandrowicz Ułanow

Wiek:37

Pochodzenie: Rosja, Sankt Petersburg

Zawód: Spec od broni lekkiej (pistolety, nic więcej), handlarz

Wygląd: Szczupły, niewysoki. Włosy ciemny blond, nieuczesane, na ogół również nieogolony. Oczy brązowe. Lubi chodzić w płaszczach i kapeluszach, co pozwala mu zachować anonimowość.

Charakter: Egoista, dąży do zarobku, niezbyt porywczy lubi mieć wszystko zapięte na ostatni guzik. Nie naraża się zbyt chętnie, chyba że dla zemsty, bo mściwy to on jest na pewno.

Historia: Uciekłem z Rosji, niezadowolony z rządu oraz mojej własnej sytuacji finansowej (miałem nawet na pieńku z mafią, ale te dranie mnie nie znajdą). Podróżowałem po całej Europie, aż trafiłem do Paryża, gdzie ukryłem się w jednej z biedniejszych dzielnic. W momencie wybuchu epidemii zajmowałem się akurat handlem narkotykami. Nic takiego, zwykła robota. Gdy jeden z klientów zwymiotował krwią i zemdlał, przyjąłem to jako koniec kolejnej smutnej historii o walce z nałogiem. Przez takie właśnie wypadki nigdy nie spróbowałem tego, czym handlowałem. Po kilku takich przedstawieniach, odegranych na moich oczach, postanowiłem sprawdzić towar. Wsiadłem do auta, włączyłem radio i... już wiedziałem co jest nie tak. Nie rozumiałem tylko, o co ten cały hałas... Wiele epidemii już przetrwaliśmy...

Teraz rozumiem. Co mogę powiedzieć... Gdy choróbsko wybiło połowę paryżan, postanowiłem się schować. Zebrałem jedzenie i siedziałem zamknięty w mieszkaniu, nie odchodząc od telewizora. Gdy przestali nadawać przerzuciłem się na radio. Gdy wszystkie stacje radiowe padły odczekałem jakiś czas, nie pamiętam nawet ile, i wyszedłem. Koniec. A co robiłem przed przyjazdem do Paryża? Mam wrażenie, że nie jest to ważne dla sprawy. Powiem tylko, że miałem do czynienia z bronią. Naprawdę nie chcecie znać szczegółów...

Znane języki: Rosyjski, angielski, francuski

Ekwipunek:

- Niezawodny pistolet Makarowa, jeszcze radziecki, z tłumikiem, i kilka magazynków - Francja to nie Rosja, ale niebezpiecznie bywa. Zwłaszcza w slumsach.

- Wysłużona Łada Niva, którą uciekałem z Rosji. Dotąd dobrze mi służyła, ale zaczyna się psuć.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@ Fel - mniej więcej ;) Oczywiście najpierw muszą się jeszcze inni wypowiedzieć na temat mojego pomysłu. Proponuję ok 5 postów wprowadzający od każdego z graczy przyjętych w "pierwszym" rzucie, potem nabór będzie na jakiś czas zawieszony (może nie zawieszony, a wprowadzanie wstrzymane) do końca "wprowadzenia" i od kolejnych graczy wymagać się będzie opisania, co działo się z nimi w trakcie epidemii (w karcie). Taki bonus dla grupki "założycieli" sesji ;)

Moim zdaniem przy takiej sesji diabelnie liczy się strona psychologiczna naszych postaci - jak reagują na śmierć swoich bliskich, przyjaciół, a także zwykłych ludzi "z ulicy". To niekoniecznie da się zawrzeć w karcie, więc początek sesji powinien się moim zdaniem składać z serii trochę łzawych postów pełnych przerażenia i dezorientacji... To byłoby coś całkiem interesującego. Choć trzeba będzie umożliwić wywalenie kogoś po postach wprowadzającyh, jeśli nie będzie ów ktoś potrafił pisać, bo krótka karta niekoniecznie kogoś takiego odsieje. Ale cóż, po zakończeniu wprowadzenia wszystko będzie wdług starych free sesjowych zasad.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szadoł, źle się wyraziłem... Chodziło mi o datę uruchomienia sesji, tak, żeby zdążyć na sam początek :>
Sam nie wiem ^^ Może dwa-trzy tygodnie a może miesiąc. Warto jednak nie odkładać tego z dnia na dzień, ale to tylko moje zdanie ;P

Goloman - NIE. Jako zawód wpisałeś spec od broni lekkiej? To jest umiejętność. Poza tym historia - krótka, płaska, napisana na "odwal się" albo na sprintera, całkowicie wyprana z klimatu. Ot, do jego głowy dotarło, że ludzie masowo umierają i nic sobie z tego nie robi jakby miał mentalność Hitlera. Poza tym widzę, że jest pierwsza osoba, która koniecznie chce mieć do czynienia z bronią, tak na wszelki wypadek, żeby mieć przewagę nad innymi. Zastanawiam się czy nie przedyskutować ograniczenia o posiadaniu jakiejkolwiek broni palnej...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oki, więc małe głosowanie? Jak rozumiem są w tej chwili dwa warianty:

1. Mniej więcej to, co ja zawarłem w karcie - karta zawiera historię postaci, przed i w czasie wybuchu epidemii, a sesja zaczyna się w "dzień po"

2. To co proponuje Tur - opisujemy w karcie tylko historię sprzed wybuchu epidemii, a już w trakcie sesji wprowadzimy naszą postać "psychologicznie" (a ja ścinam moją kartę o połowę:P).

No i w sumie jeszcze rzecz ważna dla mnie - BS dał mi TAKa, co do Tura nie wiadomo, bo już sam nie wiem czy Ci się moja karta podoba czy nie ^^, no i czekam jeszcze na opinię naszego naczelnego kebabożercy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No i w sumie jeszcze rzecz ważna dla mnie - BS dał mi TAKa, co do Tura nie wiadomo, bo już sam nie wiem czy Ci się moja karta podoba czy nie ^^

Czekam, aż ustalimy co i jak. Co nagle to po diable. A karta może być. Nie jest przesadnie dobra, ale też nie jest zła. Przeciętna ;)

Inna sprawa, że wiem, iż potrafisz ładnie pisać.

Aha byłbym zapomniał. Ja wybieram oczywiście "moją" opcję. Dodałbym jeszcze, że opis życia PRZED możnaby trochę rozbudować tak, by nasza postać była bardziej żywa. No i oczywiście, żebyśmy się w nią odpowiednio wczuli. Choć zrobiłbym wyjątek dla Felessana i przyjął go bez rozbudowywania karty, bo widać że się postarał trochę, a nie jego wina, że mnie dziś naszła wena na pomysły.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I oto moja karta. Pomysł, by rozpocząć sesję w czasie epidemii jest ciekawy, ale poczekam na zdanie innych. Jakby co, to jak w przypadku Felessana wystarczy przyciąć odpowiednio historię.

Imię: Michał Kielar

Płeć: Mężczyzna

Wiek: 19 lat

Narodowość: Polska

Zawód: Student (filologia angielska)

Historia:

Michał był zwyczajnym nastolatkiem. Pochodzi z Polski, ale mieszkał w Berlinie odkąd jego rodzice się tu przeprowadzili. Niczym się nie wyróżniał, chodził do szkoły jak wszyscy inni, miał starszego brata. Uczył się średnio, ale wynikało to z lenistwa, a nie tępoty umysłowej. Typ samotnika, bez przyjaciół, dojrzały ponad wiek, ale nie sprawiał większych problemów wychowawczych. Dość bystry, brak poważniejszych kłopotów zdrowotnych. Nastolatek jakich wiele wiodący przeciętne życie. Do pewnego pozornie zwyczajnego dnia?

? kiedy to Michał przyszedł do szkoły. Z początku nic dziwnego się nie działo. Podczas lekcji jednak zauważył, że jeden z uczniów jest? dziwny. Nie potrafił powiedzieć dlaczego, ale zdawał się być na coś chory. I jakby trochę blady? Pod koniec ostatniej lekcji zemdlał. Ciekawe, co mu się stało?

Tydzień później?

Chaos. Panika. Śmierć. Trupy leżą na ulicach. Ludzie pakują rodziny i uciekają jak najdalej. Inni kradną co się da. Jeszcze inni barykadują się w domach. Kilka budynków płonie. Informacje z Internetu, radia i telewizji donoszą, że podobnie dzieje się w innych krajach. Z dnia na dzień więcej zgonów, informacje są coraz bardziej skąpe, bo reporterzy umierają jak wszyscy inni. Wszystko zaczęło się nagle. Kilka dni wcześniej w całych Niemczech pojawiły się doniesienia o dziwnej, śmiertelnej zarazie. Rząd próbował coś zrobić, ale było już za późno. Wirus rozprzestrzeniał się niesamowicie szybko. Objawy były różne albo w ogóle się nie pojawiały. Wybuchła panika. Michał siedzi w swoim mieszkaniu. Jego rodzina nie żyje, przyjaciół nigdy nie miał. Zamknął się w domu i płakał. Czasami ktoś się dobijał do drzwi. Nie otwierał, zbytnio się bał. Z piwnicy przyniósł kilka starych desek i zabił nimi drzwi i okna. Usiadł na łóżku i czekał aż to wszystko się skończy. Tymczasem na zewnątrz chaos osiągnął swoje apogeum, po czym zaczęło robić się coraz ciszej i ciszej?

Dwa tygodnie później?

Z pamiętnika Michała:

?12 lutego 2010 roku godzina 10:00

Zdecydowałem się pisać pamiętnik. Jeśli coś mi się stanie, to inni ocalali, jeśli tacy są, będą mogli dowiedzieć się tego, co ja. Poza tym muszę czymś zająć czas.

Wczoraj wyszedłem z mieszkania po raz pierwszy od wybuchu epidemii. Byłem przerażony, ale po zerwaniu desek, którymi zabiłem okna zauważyłem, że wszystko ucichło. Wyszedłem na ulicę. Okropny widok, wszędzie trupy w różnych stadiach rozkładu, rozbite samochody? Najgorsze są ciała. Ich widok i zapach przyprawia mnie o mdłości. Nie mogłem tego znieść. Wróciłem do domu. Kiedy doszedłem do siebie przypomniałem sobie, że nic nie zrobiłem ze zwłokami mojej rodziny. Powoli zaczynali cuchnąć. Zmusiłem się do owinięcia ich prześcieradłami i wyniesienia na dwór. Prawie zwymiotowałem przy tym, ale się udało. Dzisiaj urządziłem im prowizoryczny pogrzeb w ogrodzie. Było mi bardzo ciężko, ale nie mogłem ich tak po prostu zostawić na ulicy żeby zgnili.

Doszedłem do siebie na tyle, żeby posprzątać w mieszkaniu. Po głębszym zastanowieniu stwierdziłem, że mało mnie to wszystko rusza. Owszem, widok wymarłego miasta nie napełnia mnie radością, a trupy mnie brzydzą, ale nie jest mi specjalnie żal tych wszystkich ludzi. Jedynie moją rodziną się przejąłem. Wszechobecna cisza nawet mi się podoba. Nigdy nie lubiłem zbytnio innych ludzi, wolałem być sam, ale jestem zdziwiony własną obojętnością na wszechobecną śmierć i zniszczenie. Rodzice często mówili mi, że jestem wręcz dziwnie spokojny i obojętny na wszystko, ale aż tak? Mimo wszystko mam nadzieję, że ktoś przeżył. No właśnie, dlaczego ja nie zachorowałem? I czy są inni ocalali?

Tak czy inaczej, dzisiaj ruszam na zwiad. Poszukam zapasów, narzędzi i jakiejś broni. Muszę się tu jako tako urządzić, a potem można pomyśleć o zbadaniu całej sprawy. Zrobiłem sobie kilka notatek, żeby nie zapomnieć:

A. Przede wszystkim: nie wiem nic na temat zarazy. Jak dotąd zmarli leżą spokojnie, ale równie dobrze może okazać się, że część zarażonych zmieniła się w zombi albo krwiożercze mutanty albo coś w tym stylu. Brzmi idiotycznie, ale nigdy nic nie wiadomo. Dlatego też muszę pamiętać aby:

- Pukać. Brzmi śmiesznie, ale jeśli za drzwiami znajduje się coś niebezpiecznego, to zareaguje, a ja będę wiedział, żeby zwiewać. Jeśli to człowiek, to on będzie wiedział, że za drzwiami nie ma nic groźnego.

- Przy wejściu do nieznanego budynku pytać się, czy ktoś tu jest. Jeśli będzie to coś (lub ktoś) niebezpiecznego, to prawdopodobnie zdradzi swoją pozycję, a ja będę wiedział, żeby uciekać.

To tyle notatek na dziś, później zrobię nowe. Czas ruszać.?

Wygląd: 175 cm wzrostu, czarne, krótkie, proste włosy, piwne oczy. Twarz przeciętna, o obojętnym wyrazie, wzrok zamyślony, jakby lekko nieobecny. Szara koszula, czarna, rozpinana bluza, spodnie od dresu, adidasy na stopach. Na plecach ma plecak. Z kieszeni bluzy wystaje kawałek noża kuchennego.

Ekwipunek: Plecak, nóź kuchenny do samoobrony, rower w piwnicy domu, pamiętnik/notatnik. Inne rzeczy pojawią się z postami.

Charakter: Spokojny i chłodny, nieśmiały i pokorny. Sprawia wrażenie obojętnego na cały świat. Łatwo go zirytować, ale trudno naprawdę wytrącić z równowagi. Inteligentny i bystry, ale trochę rozkojarzony i leniwy. Chętnie chłonie podstawową wiedzę z wielu różnych dziedzin, ale brak mu determinacji, cierpliwości i zdecydowania do głębszego zapoznania się z tematem. Samotnik.

Znane języki: Polski, niemiecki, angielski.

Słabości: Słaby fizycznie, szybko się męczy, dość leniwy i niecierpliwy, bardzo kiepski przywódca, zerowa praktyka w walce (zarówno wręcz jak i bronią palną).

Zalety: Panuje nad sobą i swoimi emocjami. Wiedza na różne tematy. Nie zrobi bomby, ale Mołotowa już tak. Opatrzy niezbyt groźną ranę i naprawi proste urządzenie. Teoretyczna, (i tylko teoretyczna) podstawowa znajomość broni palnej. Przede wszystkim jednak inteligencja i talent do organizacji. W drużynie będzie dobrym podwładnym, nie pyskuje na rozkazy które mu się nie podobają.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2. To co proponuje Tur - opisujemy w karcie tylko historię sprzed wybuchu epidemii, a już w trakcie sesji wprowadzimy naszą postać "psychologicznie"
Po odpowiednim namyśleniu się nad tematem wydaje mi się, że jednak opcja Tura nie jest taka zła ^^ Wymusi to graczach stworzenie bogatszego tła dla swojej postaci a może dać np. zapożyczenia czegoś z przeszłości gracza do obecnej sytuacji. Co prawda sam miałem z dwa niezłe pomysły na "sceny" z historii, ale zwyczajnie umieszczę je bezpośrednio w sesji a nie w karcie. Przy czym również jestem za tym aby dopuścić postać Fela nawet z obciętą historią, bo ogólnie cała karta mi się podobała ^^

@ Cruadin - mam wrażenie, że postać Fela nie tyle była twoją inspiracją co raczej przekonwertowaniem tego na żywca dla własnej postaci. Barykadowanie się w środku, opis leżących ciał, chyba tylko frag. z "pogrzebem" był OK; poza tym za dużo kreatywności tutaj nie widzę. I to moja opinia, ale z lekka zgrzyta mi twój styl pisania, szczególnie w frag. notatnika. Na razie jestem na NIE. Trochę więcej inwencji i pamiętajcie - lepiej napisać za dużo niż za mało (oczywiście, z uwzględnieniem "stopnia nudy" tekstu ;P)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A mógłbyś napisać co ci się konkretnie nie podoba w moim stylu pisania? Nie żebym się rzucał, po prostu chcę wiedzieć, co robię (a raczej piszę) źle. Jeśli chodzi o zrzynanie... Cóż, rzeczywiście historia postaci Felessana była inspiracją, ale zrzynać żadnym wypadku nie miałem zamiaru. Zresztą panika i barykadowanie się w mieszkaniu to oczywista reakcja, kiedy świat wokół ciebie dostaje świra i umiera, a ty nie masz gdzie uciekać. W kwestii kreatywności- nie miałem zamiaru stworzyć jakiejś oryginalnej historii. Ot, poprawną, rzemieślniczą robotę.

Tak czy inaczej, dzięki za krytykę. Za jakiś czas zabiorę się za poprawki, dzisiaj już nie mam chęci.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Skoro tak, to ja wielkich problemów nie widzę ^^ Po prostu wpadło mi do głowy to samo - trochę rozciągnę i udramatyzuję drugą część karty i powinno być w porządku. A i takie wprowadzenie będzie dobrym testem dla osób, którym Free Sesje są jeszcze obce.

Co do karty Cruadina - oceniać oczywiście nie mogę, ale wypowiedzieć się nikt mi nie zabroni :ninja: Nie odbieram jej jako zapożyczanie pomysłów z mojej karty. Wydaje mi się, że po prostu rzecz taka jak barykadowanie się w domu i przeczekanie wszystkiego to jedna z naturalnych opcji w takiej sytuacji. Podobnie zresztą w domu przecież czekał Goloman. Nie twierdzę, że to jedyne wyjście, ba, mam pomysł na przynajmniej dwa inne, ale jednak nie posuwałbym się stwierdzeń o zbytniej inspiracji. Ugryzła mnie jedynie ta data, która przecież niekoniecznie musi być identyczna z tą u mojej postaci. Ja ją tam umieściłem jedynie po to, żeby zorientować sesję czasowo, można też chyba uznać te okolice lutego za początek startu właściwej sesji, już po wprowadzeniu. Zgodzę się natomiast z BSem, że styl i sposób przedstawienia karty mógłby być lepszy, bo oczy mi zaczęły samoistnie przeskakiwać po kolejnych wersach i musiałem się skupiać, żeby czytać dalej. Niemniej, jak to napisał BS - trochę więcej inwencji i będzie dobrze ^^

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja wolę wersję: zaczynamy dzień po "końcu świata". To w końcu sesja o tematyce postepidemicznej. POSTepidemicznej. Staramy się przeżyć w świecie PO epidemii. To co działo się z nami PRZED epidemią powinno się znaleźć w historii. Argument? Świat ginący i świat wymarły mają zupełnie inne klimaty. Jak sobie wyobrażacie przejście z jednego na drugi? No i co byśmy w tym czasie robili? Przez 5 postów chcecie opisywać jacy to jesteście przerażeni? Nie widzę tego.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chodzi o moment rozpoczęcia to nie mam zdania. Z jednej strony Dagar ma rację, z drugiej opisywanie przeżyć swojej postaci podczas epidemii oraz jej reakcji na nią i prób przetrwania wszechobecnego chaosu mogłoby być interesujące. Zobaczę, jak inni zadecydują i się dostosuję.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

czekam jeszcze na opinię naszego naczelnego kebabożercy.

Opinia brzmi pozytywnie, panie Fel, karta nie zwala z nóg (w życiu jeszcze takiej nie spotkałem tak swoją drogą), jest wszystko, co być powinno, wiemy z jakim człowiekiem mamy do czynienia i do czego mniej więcej jest zdolny - a o to przecież chodzi. Witam w gronie czepiających się oceniających. :]

Goloman - w tym momencie NIE, ale osobiście nie czepiałbym się tak bardzo speca od broni lekkiej (choć to umiejętność, nie zawód), bo taki skill w przypadku faceta zajmującego się szemranymi interesami nie powinien dziwić (choć miast "spec" wystarczyłoby "potrafi posługiwać się bronią lekką" - i od razu wygląda to mniej przepakowane), ale cała karta jest widocznie pisana na szybko, bez jakiegoś interesującego pomysłu na postać, a widać, że Cię stać. Nie ma się co śpieszyć, nie startujemy jutro.

Cruadin - NIE, z tym że pomysł na postać już masz, trzeba tylko dodać trochę inwencji, poprawić lekko styl tu i ówdzie (choćby nie pyskuje na rozkazy), a będzie dobrze.

W kwestii zamieszania, które wprowadził Tamburyn - skoro pojawiły się już 3 karty (a następne 7 się pewno pisze) odnoszące się do rozpoczęcia "day after" (wiem, zawsze można je zmienić), a większość wyraziła co do niego aprobatę, to po co zmieniać? Pewno, opis życia bohatera przed i w trakcie epidemii to fajna sprawa (która może np. prowadzić do zbyt daleko idących rozbieżności w opisie zagłady), ale to wszystko można zawrzeć w historii (a przy tym pochwalić się od razu umiejętnością ciekawego pisania), podczas gdy od początku sesji zajmiemy się kwestią najważniejszą - przetrwaniem w nowym świecie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

POSTepidemicznej. Staramy się przeżyć w świecie PO epidemii. To co działo się z nami PRZED epidemią powinno się znaleźć w historii.
Tylko jednej rzeczy nie uwzględniłeś - to co działo się z twoją postacią W CZASIE epidemii a to dosyć istotna sprawa ^^ Słuchajcie. Obie wersje różnią się tylko tym, że nasze doświadczenia podczas zarazy umieścimy w karcie postaci albo w prowadzeniu sesji. Chociaż najchętniej widziałbym sytuację, w której takiego zamieszania nie ma ;P Mnie się jednak wydaje, że druga opcja spowoduje lepsze opisanie postaci pod wieloma względami. Na razie jednak proszę, żeby wypowiedzieli się chętni do gry - na razie widzę, że w głosach jest po równo (2 na 2).
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...