Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Bonsetti

Łowca androidów (1982), Ridley Scott

Polecane posty

Blade Runner - Łowca androidów

blade-runner-011.jpg

produkcja: Hongkong , USA gatunek: Thriller, Sci-Fi (Noir)

data premiery: 1990-12-01 (Polska) , 1982-06-25 (Świat)

reżyseria Ridley Scott scenariusz Hampton Fancher , David Webb Peoples zdjęcia Jordan Cronenweth muzyka Vangelis czas trwania: 117

Rok 1982, premiera najnowszego filmu Ridleya Scotta, który ma ugruntówać jego pozycję w Hollywood, po genialnym "Obcym". Jednak tarcia na linii reżyser - producenci, i ingerencja tych drugich w wersję ostateczną filmu, sprawiają że do kin trafia wersja dla debili - z narracją głównego bohatera, infantylnym zakończeniem i pociętymi scenami. Film nie zbiera zbyt pochlebnych recenzji, pomimo że wiele osób daje się wciągnąć w futurystyczny, brudny klimat filmu...

Mija 10 lat.

Zostaje wydana wersja reżyserska... Film z miejsca zostaje okrzyknięty kultowym. Jego niesamowity klimat, który budują mroczne ujęcia i muzyka Vangelisa, wciąga w świat Lowcy androidów Ricka Deckarda niczym czarna dzi.... sokowir.... whatever, w każdym razie moocno wciąga. Większość koneserów kina S-F lepiej pamięta sławny monolog Batty'ego niż rady swojej mamy o przechodzeniu przez drogę. Scenariusz, luźno oparty na opowiadaniu mistrza S-F, P.K.Dicka, "Czy androidy myślą o mechanicznych owcach?" stawia wiele istotnych i charakterystycznych dla literatury S-F pytań; Gdzie kończy się człowieczeństwo? Czy maszyna może mieć uczucia?

Genialna gra aktorska Rutgera Hauera (życiowa rola - niektórzy uważają, że ukradł Fordowi film), Harrisona Forda, Daryl Hannah i innych.

Fabuły nie zdradzam, kto nie widział (na pewno są tacy jako, że polska TV już dawno nie puszczała tegoż dzieła) niech wyciągnie wnioski z faktu, że film jest na podstawie Dicka (kto nie zna shame on him)...

obsada:

Harrison Ford

Rutger Hauer

Sean Young

Edward James

M. Emmet Walsh

Daryl Hannah

William Sanderson

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak sie akurat zlozylo ze dzisiaj obejrzalem ten film. Musze przyznac ze bardzo klimatyczny. Byla to wersja poprawiona ale mialem wrazenie ze scenariusz jest dosyc dziurawy. Fabularnie bardzo wolno posuwal sie do przodu(co nie jest wada), a to ze film byl krotki, zdziwilem sie na tak szybki widok napisow koncowych. Tak ogolnie ciekawie wykreowany swiat, brudne miasto... Z tych fabularnych elementow, podobala mi sie metoda wykrywania androidow. Zaskakujaca scena finalowa, udana kreacja pana Harrisona na rowni z Rutgerem.

Film klasyk, dla milosnikow tego gatunku kina i nie tylko. Klimat trzyma slonia za trabe.

Ocena: 8+/10

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak dla mnie jeden z najwazniejszych filmow w historii kina. I najwiekszy film SF. Klimat, zdjecia, gra aktorska, przeslanie... wszystko to jest idealne. Absolutny klasyk, 10/10.

Przy okazji, Ridley Scott ma byc producentem miniserialu BBC na podstawie "Czlowieka z Wysokiego Zamku" Dicka, jednej z najwazniejszych powiesci XX wieku (i mojej ukochanej).

To dla mnie projekt marzenie, mam tylko nadzieje, ze nie zmasakruja tej ksiazki...

PS. Sorry za brak ogonkow, pisze na szwedzkiej klawiaturze :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widzę, że film jest tak dobry że prawie nie wymaga komentarza :) Ale teraz bez żartów. Film jest naprawdę świetny. Świat tak pięknie i szczegółowo opisany w książce został odwzorowany na ekranie w pełnej krasie. Film jest piękny od strony "filozoficznej" jeżeli można to tak nazwać. Jeden z moich ulubionych filmów. Polecam :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jestem wielkim fanem filmów Scotta, no ale niestety ten nie przypadł mi do gustu. Obejrzałem go do końca bardziej z musu (chęci wystawienia oceny) niż przyciągnięcia mnie do ekranu telewizora. Jednak fabuła mnie nie wciągnęła. Widać film nie był przeznaczony dla mnie :( Niemniej innym się podoba i to się liczy !

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Absloutny "must watch" jesli chodzi o cyberpunk. Swiat przestawiony bardzo sugestywnie, w dodatku dobra gra aktorska, klimat tzrymajacy od poczartku do konca...Ech, wlasciwie nie wiem co o tym filmie napisac, bo moglbym go wychwalac bardzo dlugo. Tym jednak, ktorzy go nie wiedzieli polecam obejzec wersje rezyserska, ktora zawiera to, co Scott chcial przemycic do Lowcy Androidow, a mu sie to nie udalo, ze wzgledu na konflikt, jaka wynikl miedzy nim, a niektorymi czlonkami ekipy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Świetny mroczny świat, Rutger Hauer który rządzi i dzieli, wykreowany świat (względem roku produkcji) ale mimo tych plusów, film ma jedną niewybaczalną wadę. Straszne ślamazarne tempo które wszystko rozbija w pył. I nawet trudno się dziwić że jest specjalny temat na FW o tym "w której minucie zasnęliście" Zawiodła mnie odrobinę muzyka która totalnie nie zapadała na dłużej w głowie.

Ogółem gdyby nie to tempo mogło być bardzo dobrze, a tak film strasznie dużo traci na atrakcyjności.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

hmm.. nie wiem o co chodzi z tą ślamazarnością. Ja ten film oglądałem już trzykrotnie i nigdy nie chiało mi się spać, w ogóle mnie ten film nie nuży raczej fascynuje. Uważam go za większe osiągnięcie pana Ridleya Scotta niż w przypadku 8. Pasażera Nostromo czy ostatniego Prometeusza. Film porusza ciekawe kwestie dotyczące rozwoju cybernetyki, biotechnologii, granic ludzkiego poznania nie tylko świata wokół nas, ale też poznania samych siebie.

Bardzo polecam książkę na prawdę warto przeczytać jest dużym rozwinięciem historii w stosunku do filmu, ponieważ film zajął się tylko androidami, a przecież Dick porusza w książce też inne kwestie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zdaje się, że założyciel tematu w inszym wątku narzekał, że nikt tu już klasyki nie docenia, więc chyba coś od siebie skrobnę (może w rewanżu rzeczony autor coś napisze w moim nowiutkim temacie o również klasycznym filmie).

"Blade Runner" (polskiej wersji tytułu zwyczajnie nie uznaję - dla mnie jest "Blade Runner" i tylko "Blade Runner", żaden tam "Łowca... czegośtam") zrobił na mnie wrażenie właściwie już w tej wersji "dla debili". Tyle że w czasie, kiedy ją oglądałem, nie byłem w stanie wiele wynieść z seansu (ze względu na szczeniacki wiek oraz ograniczone w związku z tym horyzonty). Im bardziej dojrzewałem i im więcej razy oglądałem magnum opus Scotta, tym wspanialszy mi się ów film wydawał. Obecnie należy do mojej (powinienem powiedzieć: rodzinnej, ale tylko ja go oglądam) kolekcji DVD i powracam doń od czasu do czasu. Powiedziałbym, że to jedyny film "gangsterski" (noir), jaki autentycznie mi się podoba. Urzeczony tym filmem, przeczytałem nawet (ba, kupiłem! Stoi u mnie na półce, nowiutkie wydanie Rebisa w twardej oprawie) książkę Dicka "Czy androidy śnią o elektrycznych owcach?", pod którą film był robiony.

Ów pogląd wyda się zapewne kontrowersyjny, ale film stawiam mimo wszystko ponad książką. Fakt, wzięto w nim pod lupę kwestię istoty człowieczeństwa od tzw. "d**y strony". Fakt, pominięto w nim wiele wątków, jak choćby kwestię merceryzmu czy roli uczuć w społeczeństwie przyszłości. Ale... po prostu o niebo bardziej przemawia do mnie Batty z filmu, ze swoim cudnym monologiem, niż bezpłciowy Batty z książki. I generalnie odwrócenie tendencji - w książce mamy społeczeństwo, w którym uczucia stały się zwykłym opium dla mas, skutkiem czego ludzie tak naprawdę upodabniają się do androidów. W filmie - wręcz przeciwnie, to androidy nabywają ludzkie uczucia. Cholera, niech mi będzie wolno zacytować monolog Batty'ego, bo po prostu muszę:

I've seen things you people wouldn't believe. Attack ships on fire off the shoulder of Orion. I've watched C-beams glitter in the dark near the Tannhauser Gate. All those moments will be lost in time, like tears in rain. Time to die.

Piękne.

Tak jak mój poprzednik, nie rozumiem zarzutu o ślamazarności. Jedyny fragment, który istotnie może się dłużyć, to wizyta Rachael w mieszkaniu Deckarda. Resztę chłonę z najwyższą uwagą - nie ma tam absolutnie niczego, co byłoby niepotrzebne czy bez znaczenia dla fabuły. Szczególnie że klimat owego świata przyszłości ogólnie na mnie działa - i to mocno. Zanurzam się w nim po uszy, gdy tylko film odpalam.

Dodam jeszcze, że oglądałem kiedyś wersję reżyserską z moim kumplem, który z jednej strony wyzywał film od beznadziejnych i od takich, w których nic się nie dzieje, a z drugiej... cały czas pytał głupio, o co chodzi w tej czy innej scenie. Wiwat "oglądacze", którzy przyjmą film tylko wtedy, gdy się im wszystko podtyka pod nos, koniecznie z jakąś rozwałką w tle.

Tak więc... "Blade Runner" uważam za film cudny, ponadczasowy (nawet nie wspomniałem, jak prorocza pod wieloma względami jest wizja świata w tym filmie), niesamowity. Po prostu arcydzieło - profanem ten, kto nie umie go docenić. A muzyka... cholewcia, sztandarowy motyw w wykonaniu Vangelisa pokochałem od pierwszego wejrzenia. Serio. Mógłbym tego słuchać na okrągło.

Podobnie jak na okrągło mógłbym czytać klimatyczny wstępniak, z dwoma ostatnimi liniami: It was not called execution. It was called retirement.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ulubiony film mojego taty biggrin_prosty.gif Co prawda na samym początku nie mogłam go obejrzeć w całości, "ponieważ są tam sceny nieodpowiednie dla dzieci", jednakże sam klimat, który wprost wylewał się z ekranu, potrafił mnie nakręcić na obejrzenie go w tajemnicy przed rodzicami, razem z tymi scenami icon_mrgreen.gif ( A dużo mnie ominęło z wcześniej wymienionego powodu) ;deszcz, cyberpunk i ta muzyka... to chyba mój drugi ulubiony soundtrack z filmów ( pierwszym był stworzony przez Daft Punk, soundtrack z Tron'a : Legacy ), polecam go sobie słuchać w trakcie deszczu, dodaje klimatu ;) Moim ulubionym utworem jest oczywiście "Rachel's theme" a i sama Rachel jest niezwykłą postacią, chociaż moim ulubionym bohaterem ( a raczej antagonistą ) jest Roy ( "Quite an experience, to live in fear, isn't it ?" ). Dla mnie film potrafił czasem trwać w nieskończoność, ale to chyba z tego powodu że jestem przyzwyczajona do dzisiejszych filmów, w których wszystko musi się "dziać", bo inaczej dzisiejsza publiczność by zasnęła w kinie. W każdym razie, mimo tych "spokojniejszych" momentów, film oglądałam siedząc jak na szpilkach, a zwłaszcza podczas starć z replikantami. Kiedy oglądałam go z rodzicami, mój tata zwrócił mi uwagę na to że Ridley Scott wyreżyserował ten film tak, że gdyby zatrzymać jakąkolwiek scenę z filmu, wyglądałaby ona jakby była jakimś "dziełem sztuki" i jest w tym sporo racji. biggrin_prosty.gif Fabuła jest bardzo ciekawa i potrafi zaintrygować, jednakże jak już zdążyłam wspomnieć, to klimat przyciągał mnie do ekranu... a także i gra aktorska, może nie taka najlepszej jakości, ale wciąż dobra. Z pewnością jest to klasyk filmów Sci-Fi, warty choćby tylko jednego obejrzenia. Co tu jeszcze jest do powiedzenia ? Książki jeszcze nie przeczytałam, więc nie wiem do czego mam porównywać tongue_prosty.gif Może jeszcze dodam tylko tyle że film zmusza do myślenia... bo kto z nas żyje naprawdę ? wink_prosty2.gif

PS : Instrukcja jak zrobić jednorożce z filmu - http://cgi.linkclub.or.jp/~null/unicorn/unicorn0.html

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Łowca androidów to mój ulubiony film,i wg mnie najlepszy science fiction w historii,a do tego najbardziej klimatyczny. Plusy tego filmu mogę wymieniać w nieskończoność,poczynając od arcygenialnego klimatu,który po prostu wciąga bezpowrotnie,scenografii i ogólnej wizji świata przyszłości,stylizacji na film noir,niesamowitej muzyce Vangelisa,bez której BR nie był by taki sam,świetnej reżyserii i aktorstwie,zwłaszcza Hauera,który jako Roy Batty jest genialny(Mógłbym się zgodzić,że przyćmiewa Forda,ale akurat Harrison grał typowego cynicznego,chandlerowskiego bohatera,i nie miał takiego pola do popisu jak Hauer),kończąc na ponadczasowym przesłaniu. Do tego wiele scen perełek jak SPOILER zabicie Zhory z Blade runner blues w tle KONIEC SPOILERA i ,co muszę napisać jeszcze raz,genialny klimat. Moim zdaniem żaden film mu nie dorównuje pod tym względem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moje małe spostrzeżenia co do kontynuacji, czyli BLADE RUNNERA 2049.

Zaczynajmy.

Od pierwszej chwili, kiedy dowiedziałem się, że planowana jest kontynuacja, wiedzałem, że będę musiał obejrzeć ten film w kinie. Pierwsze co ciśnie mi się na usta ( przelewająć wszystko na klawiaturę) to to, że film jest bardzo dobry, ale trudno mi oceniać filmy, do których mam wielkie nadzieje, a przychodzi oglądać mi je w kinie, gdzie trudno mi o immersję dla dzieł, które potrzebują chwili zadumy. Po prostu dla nich muszę znaleźć się w cieple domowego zacisza. ;) 

Co do fabuły, nie będę jej wcale zdradzać, bo nie chcę jej w jakikolwiek spoilerować. Wystarczy, że napiszę, że osadzona jest w Los Angeles anno domini 2049, kiedy to zostaje odkryta informacja, która może wstrząsnąć całym światem pogrążając go w chaosie. Głównym bohaterem jest oficer policji, niejaki K, którego gra Ryan Gosling. Podczas całego filmu spotyka postacie grane przez takich aktorów jak Ana de Armas, Mckenzie Davis, Robin Wright, Dave Bautista czy Jared Leto, a także powracający do roli ricka Deckarda Harrison Ford. Śledztwo, które widz prowadzi razem z tytułowym bohaterem postawi wiele pytań i po raz kolejny pozwoli się otrzeć o takie tematy jak: istota człowieczeństwa, dusza, samotność, potrzeba bliskości, miłość, poświęcenie czy wybieranie w życiu tego co właściwe. 

 Na największe uznanie zasługują przepiękne zdjęcia, Deakins powinien wreszcie dostać Oscara po swojej (mam nadzieję) już 14 nominacji. Teraz, albo nigdy. Co do gry aktorskiej wszyscy zagrali bardzo dobrze, Gosling jak dla mnie był idealny do roli oficera K, co nie znaczy, że zagrał rolę swojego życia, ale w pełni wywiązał się ze swojego zadania. Razem z Aną de Armas stworzył świetny duet, który idealnie się uzupełniał. Leto, mimo, że po roli Jokera mógł znowu przesadzić w graniu "na siłę", tym razem już nie irytował. O Harrisonie Fordzie można powiedzieć, że zagrał to, co miał zagrać. Aktor z takim bagażem doświadczenia, powrócił do swojej roli równie dobrze co w Przebudzeniu Mocy, choć tam wydał mi się odrobinę lepszy. Reszta obsady, także daję radę, zwłaszcza Mckenzie Davis, która skradła całą moją uwagę w pierwszej już swojej scenie jak i partnerując Goslingowi oraz de Armas. Chociażby dla ich wspólnej sceny, polecam wybrać się do kina. Naprawdę warto! 

Co do możliwej kontynuacji mam nadzieję, że nie wyjdzie wcale, albo dopiero za kolejne 30 lat. Korytarzyk dla możliwej kontynuacji, to jak dla mnie największy minus tego filmu, zdecydowanie zbędny, ale nie kłuje tak w oczy jak można to sobie wyobrażać, po tym co piszę. Po prostu zbyt pretensjonalnie podany, niemal w formie utartej kliszy filmowej. Kolejne małe rozczarowanie to dla mnie muzyka Zimmera. Jak dla mnie można było zaryzykować zostawiając Johannssona, a tak dostaliśmy Zimmera, który był już z góry przekreślony poniekąd(dobry rzemieślnik, ale brak mu czasem wirtuozerii) i niestety brakło jakiś doznań muzycznych, które mogły wryć się w pamięć i usłyszawszy je po jakimś czasie, przypomnieć wszystkie te emocje, którymi nas targano podczas seansu. Z tego właśnie powodu pierwsza część dla mnie to film rewelacyjny, wprowadzający nowe standardy na wielu płaszczyznach na kolejne lata w kategoriach scenografii, charakteryzacji i właśnie muzyki, co jak dla mnie było wielką siłą oryginału. Love theme, Rachael's song czy Tears in rain to świetne i niezapomniane kawałki. Kontynuacja dostała jednak typowe Zimmerowskie brzmienia jedynie inspirowane Vangelisem bądź po prostu wklejone po raz drugi jak Tears in rain z małymi kosmetycznymi zmianami. Jak ktoś lubi tego kompozytora, to wie czego się spodziewać i może zostać usatysfakcjonowany, ja chyba jednak zawiesiłem za wysoko poprzeczkę.

Reasumując, film bardzo dobry, narracja prowadzona powoli, jakby mimochodem, aby na dłużej zawiesić oko na piękne kadry filmu, ale nie nudzi. Oj, nie. Z pewnością obejrzę jeszcze raz, tym razem kiedy wyjdzie na dvd. Być może po domowym seansie uda mi się jeszcze odnaleźć duszę w tym filmie, aby uznać ten film więcej niż bardzo dobry, a równie zachwycający jak oryginał. Po prostu musi. Na razie solidne 8/10.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Utwórz nowe...