Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

BlasterLancher

Left 4 Dead 2

Polecane posty

Dzisiejszy ver na który dołączyłem na 2 mapie- bardzo dobry. Mieliśmy duże straty, ale systematycznie je odrabialiśmy. W składach: Psycholog, maki, Masil, Suchy kontra ja, Ryu/Chill, Pejdż oraz Arras jednak musieliśmy uznać wyższość ekipy przeciwnej przegrywając niecałe 400 pkt. 2 mapa była na remis, jedynie my dmg mieliśmy gorszy. 3 mapa to już nasza popisowa akcja infami, po wyjściu Ocalonych z korytarzy na początku. Wpada Boomer, ja Chargem, potem Smoker, Jockey i The End. My dochodzimy do końca. 4 mapa podobnie my w safe, przy naszym Tanku maki "deduję" pozostała trójka pada na ostatniej prostej przed schronieniem. Następnie "Ulkjorę Szifera" jak to Pejdż próbował wymawiać :tongue: musiał opuścić grę i na miejsce Ryuzakiego wbił Chill. Smoker przeciwników instantuje Pejdża (pierwszy raz widziałem taką akcję, ale już będę na takie coś uważał :wink: ) we 3 padamy zaraz na polu. I nasza przewaga w tym momencie odeszła daleko od nas. Warto dodać błąd z punktowaniem na Krwawych Żniwach. Tym razem nie jest tak, że jeśli dojdzie się do domku to jest już na starcie +700, lecz w pewnym momencie, gdy jeszcze prowadżiliśmy 9 pkt. drużyna przeciwna zgarnęła... fulla. Równe 800 punktów.

Szkoda trochę porażki, bo winn był na wyciągnięciu ręki, ale bywa. GZ dla przeciwników.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzisiejsza gra niesamowicie wyrównana. Pierwsze 3 mapy na remis dla każdego, jedynie wymienialiśmy się "demejdżem" 4 mapa była przełomowa. Tank po alarmie i ukrywamy się w domku. Po jakimś czasie Czołg wpada i zabija mającego "greya" Suchego. We trzech cofamy się i ostatnim tchem go zabijamy. Nie doszliśmy jednak daleko. Poziom życia był taki że doszliśmy do kolejnego domku, lecz tam w korytarzu już dead. No prawie, bo Masil pocisnał wszystkich przechodząć kilkanaście metrów z 1 hp i nabijając nam z 6 pkt :tongue: Drużyna przeciwna na alarmie straciła Justa. Mieliśmy z tym dużo szczęścia, ale się udało. Ja Chargem wbiłem na górze w Ocalałego, a Just wychodzący ze Spitta padł na samym końcu. We trzech ekipa Hodakiego, Pejdża, Bimbrownikusa doszła również do Tanka, lecz cofneła się na dach. Potem nie mieliśmy problemów z wyłapaniem Ocalonych i mieliśmy przed finałem 100 pkt przewagi. Na finałowej mapce Hodakiego zastąpił Maniek, a u nas za Suchego wbił Ogar. My jakimś cudem ogarneliśmy Tanka i będąc na prawie ostatniej prostej wypadł nam Charg i razem ze Squbańcem poleciałem do wody. Fakt, faktem lot miałem niesamowity :wink: Mieliśmy 800 pkt przewagi, drużyna przeciwna miała nie lada trudne zadanie i się nie udało. Mój Hunt oraz Jockey Masila powalili 2 Ocalonych, i było już pewne że tego Versusa nie przegramy. Okazaliśmy się lepsi różnicą jakichś 300 pkt.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj mieliśmy co prawda grać trening, ale Syskol nas olał, a poza tym nie mogliśmy znaleźć przeciwnika, wiec graliśmy w sumie forumowego vera.

Ja, Propeth, Bimbrownikus i Timex vs Repta, Masil, Hodaki, Wyrocznia.

Gra była dość wyrównana. Różnica punktowa była bardzo mała, a prowadzenie przeskakiwało od jednego teamu do drugiego. W sumie gdyby nie pechowa akcja z tankiem Timexa, który się nie schował, Repta by padł, bo brakowało naprawdę nie wiele. Na finale też niewiele brakło. No ale trudno. Grało mi się bardzo przyjemnie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Więc czas na tego mojego "szokującego" posta.

Gra, gdyby nie mój nieszczęsny udział, była by bardzo dobra. Dla wszystkich. Bez wyjątku.

Ale cóż, w związku z moją chorobą (bolące jak cholera gardło, przeziębione ucho a drugie z wadą = osłabiony słuch i głos) były wielkie faile z mojej strony. A to Tank (zaiste, wielka jest złośliwość rzeczy programowanych, zawsze ja dostawałem tanka >.<), a to instant na mnie. Z powodu choroby. Team jednak był wyrozumiały, za wyjątkiem Propecia, który mnie z lekka obrażał. Ale nie zgłoszę jako naruszenie regulaminu (nie Propeć, nie musisz mi dziękować), bo go rozumiem, był wkurzony. Nie czaję tylko, dlaczego się "pluł", skoro poinformowałem o chorobie. Więc wszem i wobec, dla radości Propecia, oznajmiam, że na czas bliżej nieokreślony przestaję brać udział w forumowych versusach. Dziękuje, do usłyszenia.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Takich jaj to dawno nie miałem w grze forumowej ;) Na 1 mapie graliśmy sobie z botem, na 2 przez 3/4 mapy biegaliśmy z deaglami :D generalnie bawiliśmy się ;) Co prawda server był do bani - na początku nam się podobało ale potem doszliśmy do wniosku, że to jednak lipa-można było rozwalać samochody...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzisiejsza gra bardzo wyrównana i wogóle z niespodzianką o nazwie "conf" W teamach Repta, Ogar, maki, ja okazaliśmy się gorsi o 20 pkt. od Masila, Hodakiego, Pejdża oraz Squbańca.

1 mapa zdecydowanie dla nas- Pejdż ginie w domku, pozostałą trójkę łapiemy przy 1 samochodzie z alarmem.

Jedynie Masil doszedł odrobinę dalej My dochodzimy we 3 do safe, jedynie ja niestety zginąłem przez super ścinę w momencie kiedy wbijał Tank... 2 mapa to już niestety nasze straty. Tank nas załatwił na perłowo mniej więcej na 1/3 mapy. Wogóle normalnie powienień być jakiś dystans z przodu, a on zaraz po początkowej muzyczce pojawił się na naszych tyłach. Jakim cudem, nie mam zielonego pojęcia. Ekipa przeciwna doszła do safe'a. W trzecim parcie udany instant wrogiej drużyny. Gdyby wszyscy strzelali w przechodzącego Smokera, który póżniej wystawił pewnie by się nie udało zrobić instanta. A tak niestety Smok wystawia i repta dead. Potem już właściwie rushowaliśmy, ja prawie doszedłem do safe. Niestety tylko prawie. Na tej samej mapie łapiemy mniej więcej w połowie Ocalonych. Chwilę póżniej Pejdż RQ i wbił najpierw Zając, potem Goldfinch. Na ostatniej mapie niestety padamy na Tanku, a team przeciwników dochodzi do momentu kiedy byli pewni winna.

Ogółem gra emocjonująca, dobra atmosfera, no i jeden bardzo dobry żart Pawła w wykonaniu Ogara :tongue:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wogóle normalnie powienień być jakiś dystans z przodu, a on zaraz po początkowej muzyczce pojawił się na naszych tyłach. Jakim cudem, nie mam zielonego pojęcia

Bo był dość daleko, musiałem dobiec kawałek i wyjść szybko bokiem... Potem moje 2 kamienie, wbiłem i po was :(

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...