Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Turambar

Smugglerki - gala finałowa 2009

Polecane posty

Od samego rana w mieście Forum Actionum panowało ożywienie, podniecenie oraz inne tego typu odczucia. Od samego rana tematem wszystkich rozmów - kumoszek w pralni, smakoszy trunków w licznych pubach, szacownych matron przy wejściu do kościoła, dystyngowanych mężczyzn przy stoliku brydżowym, a nawet żebraków proszących o jałmużnę na głównej ulicy miasta - była mająca się odbyć wieczorem gala. Wszyscy mieszkańcy skrzętnie się na nią szykowali prasując najlepsze ubrania, lub też zupełnie przeciwnie - świniąc się jak nieboskie stworzenia. Wszystko, by wglądać na nadciągającym uroczystym rozdaniu nagród jak najoryginalniej, albo zgoła przeciwnie - najzwyczajniej w świecie. Każdy miał na to inne zapatrywania. Ale koniec już tego przydługiego wstępu, przenieśmy się w czasie i miejscu.

Hala Koncertowo - Widowiskowa im. Żwirka i Muchomorka, godzina 19:45.

Tur wyszedł ze swej maleńkiej stróżówki. Ubrany był w swoje zwyczajne, beduińskie ubranie, którego jednolitość i zwyczajność przełamywał jeno wielki, stalowy hełm na głowie. Spojrzał na tłoczący się przed wielkimi dwuskrzydłowymi drzwiami tłum ludzi. Część z nich wyglądała cokolwiek dziwnie, ale Tur przyzwyczaił się do nich. Sporą część znał całkiem dobrze. Ociągając się podszedł do drzwi i klnąc w duchu zaczął szukać w kieszeni klucza. W końcu go znalazł i niespiesznie wyciągnął. Wielki, złoty klucz w świetle licznych silnych lamp otaczających halę błyszczał i pałał dziwnym, urzekającym blaskiem. Beduin przekręcił zamek i pchnął wrota. Następnie szybko i zwinnie (w sposób, którego nie można było się spodziewać po jego wcześniejszych powolnych i dokładnie obliczonych ruchach) usunął się z drogi tłumowi, który na widok otwartych drzwi zachowywał się jak stado bawołu. Tur natomiast biegiem poleciał do bocznych drzwi audytorium. Wkrótce znalazł się za kulisami, gdzie miał już naszykowany mikrofon. Nie przejmował się takimi mało istotnymi rzeczami, jak smoking, czy odświętne ubranie. Podniósł tylko przyłbicę i wkroczył na scenę. Zobaczył ogomną salę pełną ludzi. Stanął na środku sceny i zaczął swoje przemówienie. Niestety mikrofon miał chyba jakiś feler, bo w z głośników popłynął wysoki, nieprzyjemnie świdrujący dźwięk. Rezolutny beduin zrobił krok w bok i dźwięk ucichł. Tur zaczął swoim niskim, melodyjnym głosem:

- Witam, szanownych państwa na kolejnej gali rozdania Smugglerków. Mam nadzieję, że będziecie się dobrze bawić.

Po tych słowach umknął za kulisy, zza których wyszedł odstawiony jak stróż na Boże Ciało wynajęty za grube pieniądze konferansjer - mistrz ceremonii.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niewyraźny osobnik, zgrabnie lawirując przez tłum, wpłynął do sali i rozejrzał się za jakimś dogodnym miejscem na tyłach, gdzie można w spokoju pożerać kebaby i niepochlebnie wyrażać się o wszystkich innych.

- Hejaho! - krzyknąłem, rozsiadłem się jak u siebie, poprawiłem czuprynę i rozpiąłem poły swej marynarki w kwiatowe desenie. Z zanadrza wytrzasnąłem soczystego kebaba i zacząłem przyglądać się przybywającym w oczekiwaniu na coś interesującego lub wybuchowego.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ha!

Tym razem się nie spóźniłem *Upewnia się, że nie jest spóźniony-chyba nie jest*.

Nie, w tym roku nie rzucę się na darmowe pączki, tak, w tym roku będę unikać Gofra, który lubi kopać ludzi po tyłkach. Nie, Mercedes, którym przyjechałem nie jest na sprzedaż. Nie, Wernera ze mną nie będzie ;) Ale mam jego mundur galowy :P

Siadam grzecznie na foteliku i oczekuję na jakieś wielkie ka-boom. Oraz na znajomych z forum :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Teee heee!" Pomyślał sprytnie Kagex odgarniając tłum swoją złotą kataną, która tego właśnie dnia pałała niezwykłym, bo czarnym blaskiem. Odziany był jak zwykle, w swoją krwistoczerwoną, odrobinę postrzępioną szatę. Kątem oka zobaczył jakiegoś bandytę, który przedzierał się za kulisy. "Tak, to na pewno jakiś złodziej! Ale, czy to ważne? Dzisiaj mam wolne... Trza by się rozejrzeć za jakimś wolnym miejscem, bo ta grupa śfyrów zaraz wszystko pozajmuje i nie będzie niczego!"

- Bro! - Zakrzyknął w stronę Polipa zajadającego kebab po czym usiadł obok niego, wyciągnął swojego kebabiora i zaczął się zajadać.

- Hoho, malinowo! - Zakrzyczał wesoło sam do siebie, rozsiadł się niewygodnie na dwóch siedzeniach, ale musiał sprawiać lanserskie pozory bycia zrelaksowanym.

- No, to chyba tam coś powinno się dziać, c'nie?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pawlak usłyszał zgiełk już kilkaset metrów od hali. Wypełznął z ciemnej bocznej uliczki i zmierzył spojrzeniem tłum, pchający się do budynku po czym wrócił w cień. "Lepiej późno niż wcale", mruknął i wyciągnął kotwiczkę z linką, którą po drodze kupił w sklepie z akcesoriami dla zło... agentów. Kieszonkowym dezintegratorem rozpuścił nieco ściany i wszedł do środka, po czym zaszył się na belce tuż pod sufitem, bacznie obserwując tłum, zajmujący miejsca poniżej...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nagle za oknem hali widać trzy zielone światełka. Po chwili odcięty diamentowym nożem fragment szyby poleciał na dół, trafiając nieszczęśliwie kelnera. Po chwili przez tak utworzony otwór w oknie przecisnął się osobnik w czarnym kombinezonie i noktowizorze, z karabinem na plecach. Chwyciał się metalowych spojen sufitu i powoli przemieścił się tuż pod scenę. Zamontował wciągarkę i powoli zjechał na lince na dół. Lekko spadł na ziemię, otrzepał się, po czym podniósł z oczu noktowizor. Spojrzał po wszystkich i uśmiechnął się. O tak, poznali go.

Albowiem był to brylant. Którego wszędzie pełno, toteż po chwili po hali krążyło pięć jego wcieleń, witając gości.

Offtop: Damn was, pawlaki! Za ten sam pomysł!! :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sunset wchodzi na salę z całym plecakiem żarcia i puszką Coli w łapie. Idę szukając jakiegoś miejsca w którym będę mógł sobie spałaszować żarełko, wypić Colę i obejrzeć całą Gale. O! tu będzie dobrze. Siada koło Kagexa i Polipa, po czym częstuje ich żarełkiem z plecaka. Teraz pozostaje siedzieć cichutko, zajadać się niezdrowym jedzonkiem ze znajomymi i czekać na Galę.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeszcze nim zapaliło się światło, zbiegliśmy ze sceny - musieliśmy się upewnić, czy wszystkie zastawione przez nas pułapki działają! Zasłaniając dłońmi usta, żeby nie chichotać diabolicznie(będzie nam to potrzebne później), zbiegliśmy do jednego z czarnych rogów sali, gdzie mogliśmy stanąć niezauważeni, pobrzękując tylko od czasu do czasu ukrytymi pod płaszczami narzędziami tortur. Upewniliśmy się jeszcze, że jest to najlepsze miejsce w sali(z powodu natężenia RPGowców, wszystkie czarne kąty są zwykle zajmowane w tempie bliskim nowojorskiej sekundzie), i diabolicznie się uśmiechnęliśmy, zawijając szczelniej płaszczami.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W drzwiach ukazała się nowa postać. Była to kobieta(?) w wieku wyraźnie postbalzakowskim. Jej obfite kształty upchnięte były w trzy rozmiary za małą klasyczną ?małą czarną? wykonaną z imitacji sztucznej skóry. Platynowe blond włosy upięte miała w imponujący kok, z którego wymykały się figlarnie niesforne fioletowe kosmyki. Na nogach miała kozaczki w panterkę na 20-to centymetrowych szpilkach ? najnowszy krzyk mody od Bucciego. Oszołomiona, głównie roztaczanym przez tę postać zapachem, publika nie mogła jednak zauważyć, że sponad sięgających do pół łydki butów wyłaniają się seksownie owłosione i lekko krzywe odnóża.

Pozwoliwszy przez chwilę napawać się ludziom swoim seksapilem postać podeszła do gościa w kwiecistym stroju i słodko zaszczebiotała barytonem:

Polisiu, słonko moje. Nie widziałeś na drzwiach napisu ?Kebabów wprowadzać nie wolno??

Po czym wyjąwszy mu bułkę z ręki nałożyła mu ją na głowę.

- I uczesz się, jesteś wśród ludzi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

19:55.

Rany bo[r]skie! Spóźnię się! Kathai ubrana w ciemno-zieloną (i dosyć krótką) suknię wybiegła przed dom. Poprawiła fryzurę, zapięła buty i gorączkowo przeszukiwała zakamarki swojego nie-tak-do-końca-normalnego umysłu, próbując sobie przypomnieć zaklęcie teleportacji. Aha! Zaczęła szybko wymawiać jakieś dziwne słowa i nagle na ulicy rozbłysło fioletowe światło, które a po chwili zgasło, zostawiając już tylko smugi szarego dymu.

20:00

Ni stąd, ni zowąd, z toalety przeznaczonej dla kobiet, wyszła Kath. Uff. Zdążyłam. Zaczęła rozglądać się po sali w poszukiwaniu pewnego jegomościa. Gdy tylko go zobaczyła, ruszyła w jego stronę. Po drodze łypnęła ciekawym wzrokiem na zgromadzonych.

- Nicek, Nicek, Nicek. Long time no see. - powiedziała uśmiechając się szeroko, po czym rozsiadła się wygodnie na fotelu obok. I pacnęła swojego sąsiada.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sevard w odświętnym ubraniu, czyli ubrany w flanelową koszulę i sztruksowe spodnie stanął przed wrotami hali. Spojrzał na adres znajdujący się na zaproszeniu, następnie na ten znajdujący się na hali i westchnął cicho.

- To chyba tu. Eh, jak ja nie znoszę hałasu ... - mówiąc to wyjął słuchawki z uszu i rzekł - No od razu lepiej.

Wszedł nieśmiało do środka rozejrzał się po wnętrzu wrzasnął głośno "Hejaho!" do osobnika jedzącego kebaby i poszukał sobie miejsca z tyłu sali, w cieniu, coby nie rzucać się w oczy. Posiedział chwilę, po dłuższej chwili zamyślenia rzekł.

- Chwila, miały być jakieś pączki. Gdzie one są?

Sąsiad wskazał mu bufet, Sevard podszedł do bufetu wziął tuzin pączków, do tego sok jabłkowy i poszedł pałaszować żarcie siadając na poprzednio upatrzonym miejscu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jegomość w czarnej zbroi cichcem wchodzi do sali. Czuje się niepewnie, bo pierwszy raz jest na tak wspaniałej uroczystości. Rozgląda się po sali. Wita go brylant, po chwili drugi i trzeci. Skołowany siada i przygląda się bacznie brylantom.

-Albo stres mnie dopadł albo ten kebab mi zaszkodził.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ruum bu bum bum, rrrruuuuum bum buuum..... wrrrrrrrrraaaaa.... <odgłos tłuczonwgo szkła>

Mocno spóźniona (jak to królowa) na salę wkracza Wiesniakowa poprawiając przekrzywioną z lekka koafiurę. W drzwiach zatrzymuje się z gracją, śląc na lewo i prawo olśniewający uśmiech, dając czas zebranym, aby ogarnęli jej oszałamiającą postać :D

- Czy ten mercedes przed wejściem jest czyjś? Jest teraz lżejszy o lewy reflektor. - Wieśniakowa roześmiała się perliście i popłyneła w stronę miejsc dla VIP-ów.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zamurowany i zkebabowany głownie przygłaskałem jeno czuprynę lewym butem, a ponad nim spojrzałem na Kage-bro, który w najlepsze pałaszował swojego kebaba. Tymczasem sala wypełniała się dziwacznymi osobnikami.

- Bro, ocb? - rzekłem zdezorientowany i szybciutko połknąłem kilka zielonkawych drażetek.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z dziwnych kątów wychynęła chuda, zarośnięta postać w swetrze. Rankin, bo to on był właśnie, wyjrzał, spojrzał i poprzestawiał kilka gwiazd na niebie, tak aby, gdy nadejdzie właściwa pora, ułożyły się w nicki laureatów. Następnie spojrzał jeszcze raz na boki i zniknął w chmurce dymu o zapachu jabłkowym. Pozostała po nim kartka.

Jakiś gapia przeczytał:

- "JESTEM W R'LYEH. WRÓCĘ GDY GWIAZDY BĘDĄ GDZIE TRZEBA, PRZYNIOSĘ SZALONĄ ORKIESTRĘ."

Po chwili oszalał, ale nie ma dowodów że powodem szaleństwa była kartka (jaka kartka?)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Stałem za kulisami i odliczałem. Konferansjer powinien niedługo skończyć.

***

- ... A teraz drodzy państwo, powitajmy Turka, który wręczy pierwszą nagrodę.

Po tych słowach wkroczyłem dostojnym krokiem, niosąc nagrodę. Konferansjer odsunął się na bok, a ja przemówiłem do ustawionego na stojaku mikrofonu.

- Kochani, czuję się zaszczycony wręczyć tę statuetkę osobie, która sobie na nią zasłużył wielkimi nakładami pracy i czasu. Chciałbym zaprosić do siebie laureata kategorii "Ten, który ponad przeciętność wybija się" - POLIPOLIK-a!

post-26017-1261250761_thumb.png

Tutaj werble zaczęły grać tusz, a światła na sali przygasły. Reflektory punktowe zaczęły szukać po sali laureata... Aż w końcu znalazły!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niewysoka postać w wyświechtanej marynarce wciska się w pod scenę i siada na jeszcze nie zajętym krześle w środku drugiego rzędu. Mężczyzna nie czuje się swobodnie, ze wszystkich stron napierają mniej lub bardziej obcy ludzie kradnący kolejne centymetry prywatności. Długo się nie zastanawiając wyciąga chusteczkę i najgłośniej jak potrafi udaje kichnięcie, a po tym suchy, gwałtowny kaszel. Osoby na sąsiednich stołkach skierowały spojrzenia na człowieka. Ten odgarnął krucze włosy:

- Spokojnie, to tylko aspergiloza

Wystarczyła minuta na powiększenie przestrzeni życiowej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Tej bro, nie wiem, ale chyba masz problemy! - Zakrzyknąłem kiedy tylko światło reflektora zapadło prosto na ja... twarz Polipa-bro, która była odrobinkę... Umazana resztkami po kebabie.

Kątem oka zobaczyłem, jak Turek, główny kasztan całej imprezy woła mnie do siebie. Nie Polipa, ale mnie. Choć jego też... Od razu się żem zorientował, że dzięki wspaniałym kontaktom służbowym, będę miał jakieś przywileje, których inni mieć i węgiel nie będą. To żem wstał, kopnąłem jeszcze Polipa w tyłek, co by efektownie się wywalił w świetle reflektorów i korzystając z zamieszania wpadłem za scenę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

James wszedł nie zwracając na nic uwagi, na nikogo w ogóle nie wiedząc gdzie jest. Poszedł na górne balkony. Usiadł tam w samotności, w spokoju nie dręczony hałasem ani niczym innym. Oglądał ruch na dole i zastanawiał się kiedy będzie wręczenie nagród. Pomyślał chwilę czy grubość koperty którą wysłał wystarczy na wygraną odpowiednich kandydatów. Jak wiadomo, wszędzie przydadzą się kontakty. Może się uda może nie, czas pokaże

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O matko, to ja!

Ruszyłem biegiem, gubiąc ukryte kebaby, drażety i kilka milusich kotków. Wbiegłem z rozwianym włosem i marynarą na scenę, ucałowałem Tura w oba lica, pochwyciłem nagrodę i ruszyłem z powrotem. Zaraz.

Wróciłem na scenę, chwyciłem mikrofon i rzekłem:

- Hejaho na dacho, ludzie!

Po czym z godnością ruszyłem na swoje miejsce, machając do ludzi i czyniąc rożne grymasy dziąsłami.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

wies.niak, jak zwykle w dżinsach i bluzeczce "nie naprawię Ci komputera", wchodzi za swoją kobietą życia pilnie lustrując salę. Taaak... niech tylko ktoś krzywo spojrzy *me zaciera ręce*.

Przy okazji zastanawia się, dlaczego te baby zawsze muszą na ostatnią minutę nakładać warstwy tapety i przez 2 godziny wybierać kolor skarpetek?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Spokojnie, to tylko aspergiloza

Wystarczyła minuta na powiększenie przestrzeni życiowej.

-Ojejku, biedactwo. Chcesz cukiereczka? Masz, weź kilka.

Korpulentna dama wyciągnęła z miniaturowej torebki jakąś bezkształtna masę.

- To krówki, bierz. Dziwnie wyglądają? Bo się mi przysiadło w autobusie na torebce.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hitori "wbił się",albo jak to zwykle miał mawiać "spóźnił się z klasą" na rozdanie Smugglerków gdy już rozbrzmiewały brawa dla POLIPOLIKa , poczuł w powietrzu coś pawlakowego ale nie zważając na to stanął gdzieś z boku tylko czekając na wyśmiewanie się z tych którzy przegrali.... i na wyżerkę oczywiście.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kath! Pięknie dziś wyglądasz :)

A tak, zapomniałbym. *UNIK*. Nicek wstaje i jak przystało na osobę, która ubrana jest w mundur oficera policji, salutuje, jednocześnie wyciągam z torby kilka Longerów i podaję Kath.

O! Widzę, że Polip już wchodzi na scenę. Good job, mate.

A jeśli chodzi o Mercedesa. Cóż, porozmawiam sobie po przyjacielsku z adminem. Trzeba będzie zrobić upgrade'a reflektora. :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.


  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...