Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Rankin

Olympus Actionus - The Return!

Polecane posty

-Będę się zbierał, takie imprezy to nie moje klimaty, zresztą zmęczenie po przeprowadzce też daje o sobie znać. Do jutra!

Poszedł do swojego pałacu i usiadł na tronie w centralnej sali. Przez chwilę miał wrażenie, że coś jest nie tak. Po kilku minutach zorientował się, o co chodzi.

-Zdaje się, że w czasie budowy pałacu nie uwzględniłem jednej rzeczy: sypialni. Gdzie ja będę spał? Na tronie? Wygląda się kozacko, ale trochę to niewygodne, a nad ranem wszystko boli. W koszarach Gwardii nie ma już miejsca, a kwaterach służby się nie godzi... muszę coś wymyślić.

Po chwili kombinowania wpadł na pewien pomysł. Złote kwiaty z których zbudowana była sala i sam tron zaczęły zmieniać położenie, formować na nowo. Tron zniknął, a wyjścia zostały zastąpione ścianami. Sala centralna stała się po prostu pustym pokojem bez drzwi i okien. Solarion miał jednak władzę nad nim i w każdej chwili mógł sprawić, aby przybrał na powrót kształt sali tronowej. Po chwili na środku uformowało się łóżko. Bóg położył się na nim, a kwiaty na suficie zaczęły delikatnie świecić na złocisto-pomarańczowo, co sprawiało wrażenie, jakby śpiącemu świeciło w oczy zachodzące słońce.

-Tak jest dobrze. No to pierwszy dzień po stworzeniu świata na nowo z głowy. Po chwili Solarion zasnął.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<Zauważył że wszyscy się zwijają>

Jak tak to idę ja Dobranoc że tak powiem

<I poszedł w las szukać miejsca gdzie będzie stał dom Seleny.

Którędy to trzeba iść?

<Zdał się na ślepy los i poszedł jak mu w duszy grało>

To chyba tu?

<Położył się, oglądał gwiazdy i wspominając imprezę zasnął>

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Przyszedłem jeszcze aby zdementować pewne pogłoski. Nie jestem Moderatosem. Jestem Moderatusem. Moderatos dodatkowo wyrobił sobie na wakacjach dyplom Lorda i ma tendencje do przysypiania, ja natomiast mam doktorat z obcych kątów i miast podwodnych. A wiedzcie ponadto że mam coś w zanadrzu na pewną okazję. Ochocho.

*puff*

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tytokus wytańczony i pijany w trupa, turla się powoli z sali balowej.

- Nieszła jaszda...

Uderza o ścianę, gdyż nie trafia w drzwi.

- Cholersia... Chosz no tu którysz...

Wzywa kilka zwyczajnych lewitujących pomarańczy.

- Noo... Weszie, tego kto jeszcze nie wształ na nosze, i do jego apartamentów i do szszpitala... Szz... Mnie tesz...

Pomarańcze transportują resztki bogów, którzy nie zdecydowali się do opuszczenia imprezy. Samego Tytokusa także biorą na nosze, a po chwili kładą na łóżku.

- Sienkuję! Posdrówcie resztę!

Pomarańcze biorąc to za rozkaz, latają po apartamentach i szpitalu i pozdrawiają resztę. Nieświadomy wydanego rozkazu, Tytokus smacznie zasypia.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<Wchodzi do Głównego Pałacu>

Wy też słyszeliście ten głos? Mamy następce Moderatosa, Moderatusa. Chyba jakaś rodzina... Dobra, no to idę przygotować coś na śniadanie, jeśli ktoś byłby głodny zapraszam do jadalni.

<W kuchni przygotował kanapki, omlety, jajecznice oraz herbatę z rumem>

A więc, macie już jakieś pomysły co będziemy robić? I czy mamy boga-dentystę? Po spotkaniu z Behemotem brak mi kilku zębów, a 'reset' naszego świata nie pomógł na to.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<Budzi się w lesie>

Aaa... Atakuje mnie kac morderca. Ratunku!

<Ogarnął się trochę i poszedł na śniadanie do pałacu. Po drodze znalazł ładną polanę tuż przy osiedlu>

Demony zbudujcie mi tu pałacyk taki jak na tym planie

<Dał im plany na którym był pałac z dwiema wieżami, basenem i kilkoma wielkimi komnatami i poszedł na śniadanie bo bardzo lubił omlety>

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wybuchass wstanął.

- Ale nudy...Czarnoksiężniku!!- zawołał do swego towarzysza, który swym wdziękiem doprowadzał do omdlenia kolejną laskę- Chodź no tutaj. Wezwij swoich ośmiu kumpli. Wiesz których. I wezwij skrzydlate bestie. Mam pomysł na zabawę.- otwiera teleport i znika. Tymczasem na podium weszła(wleciała?) dziwna postać...Po chwili ją poznali: dementor. Ten wyjął z kieszeni mikrofon i donośnym głosem obwieśćił:

- Pan Wybuchass II zaprasza wszystkich tu obecnych na wielkie safari z udziałem orków, mumakili, Nazgulów i ludzi. I także czterech niziołków, elfa, krasnoluda i króla- renegata. Zapisy zaczynają się teraz. Dokładne zasady podane zostaną później.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<Obudził się i usłyszał kroki>

-Odejdź nie dam Ci nawiedzić mojej głowy

<kroki były coraz głośniejsze>

-No chodź

<Zaczął nucić "I'm, but a little bit, bit, bit show">

<Już stał przed Khaalusem>

<Nagle upadł na ziemię i krzyczał "Wyjdź z mojej głowy">

-Odejdź zły kacu.

<Wszedł do kuchni i wypił trzy butelki wody>

-O...Trochę pomogło.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<Rav obudził się i teleportował wprost przed dementora>

-Czy ktoś coś mówił o polowaniu na hobbity? Ja się chętnie piszę na to. Dopisz mnie tam. I są jakieś wymagania dotyczące używanych mocy?

<Mówiąc to stworzył ze Szpona świecącą, złotą, gazową kulę, którą podrzucił kilka razy, a następnie rzucił w sufit. Pałac miał teraz piękny widoczek na niebo>

-Ehm, nie do końca o to mi chodziło. Bo wiecie, takie safari to ciekawa sprawa może być. Mógłbyś zarezerwować mi jeszcze tego króla? Ale teraz świeże powietrze przynajmniej jest. Ale teraz już lecę, trzeba dogonić tego Czarnoksiężnika, spoko gość się wydaje. I fajne wdzianko nosi. No nic, spadam!

<Zmienił postać na cienistą i jako chmura czarnego dymu wybiegł (wyleciał? Wyparował?) z pałacu trzaskając ostatecznie drzwiami. Po kilku chwilach zaczął doganiać Czarnoksiężnika>

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<Do pałacu wlatuje chmara mieczy świetlnych ustawiających się w klatkę na środku sali balowej(na której już nikogo nie ma). Wiele mieczy odlatuje od klatki i leci na dwór zbudować nową wieże, ustawiają się w kształt mieczy i zmieniają się w nią. Miecze której zostają na parkiecie też zaczęły się poruszać, nagle odsłonił się 22 latek, cały ubrany na czarno, miecze wskakują w jego pas na specjalne miejsca, kilka z nich podlatuje do sufitu tworząc kolorowe dyskotekowe oświetlenie>

DJ! Billy Jean!

<nie zważając na to że nie ma muzyki, odprawia klasyczny dla MJ moonwalk, po chwili uświadomił sobie że nikogo nie ma, a muzyka nie gra>

ARGH! I całe wejście nie wyszło...

<widzi kilka osób wchodzących na salę>

Witajcie! Jestem James van Bubel Kominarty sun Bagunkimagok vun Pahlawn er Kehidupan Okrinosak Rumbabumka, dla przyjaciół James lub Pahl, jak kto woli, patron mieczy świetlnych, grawitacji, zmutowanych roślin i zwierząt, władca tamtej planety

<wskazuje na kłąb czarnego dymu>

Ech... jeszcze dym nie opadł, za chwilę powinniście ją zobaczyć. Ale mniejsza o to! Miło was poznać i znowu spotkać! Jest tu coś ciekawego do zrobienia, złożenia, wysadzenia, wywalenia, zabicia albo coś w tym stylu?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<budzi się. Kac grzechotnik daje się we znaki. Rozgląda się. Spała na krześle przy parkiecie. Zobaczyła kieliszek z winem>

-Za zdrowie...

<I wypiła. Trochę przeszło ale grzechotnik męczył>

-Widzi schodzących się bogów>

-Czyyyyy immpreza trrwaa?

<Idzie do kuchni by zrobić sobię kawę>

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cień wyrwał jakby się z letargu powoli zauważając i kojarząc pewne fakty. Primo, coś tam rzępolił na swojej gitarze pomijając fakt, że zapomniał już kiedy zaczął grać. Po drugie primo, przysiadła się do niego jakaś nowa osoba a oględziny z bliska - choć nie było to miłe dla żołądka - pozwoliły stwierdzić, że to chyba przedstawicielka bogów z linii Wenus czyli mówiąc prosto z mostu - kobieta. Po trzecie, primo ultimo, wpadł tutaj głos niejakiego Moderatusa, który rzekł co miał powiedzieć po czym zniknął w wielkim pufnięciu. Król Mroku chwycił mocno przelatującą butelkę i opróżnił całą zawartość. Mruknął coś niezrozumiałego do koleżanki po czym wstał i zniknął w "tłumie". Minęło parę sekund nim pojawił się w centrum sali z głośnikami rozstawionymi po bokach oraz kapelą za plecami. Epicka kapela trv ivil! (przekładając na swoje - prawdziwego zła).

- Eizn, zwei, drei! Próba mikrofonu! - wydarł się a z głośników wyleciał niesamowity huk. Jak gdyby ktoś wypalił z armaty przy uchu.

Wszystkie kieliszki, butelki itd. stojące bezpiecznie na ladzie baru poszły w cholerę. Szkło roztrzaskało się na tysiące kawałeczków.

- Belzebub! - Mrok zawołał do jakiegoś mrocznego typka z kapturem na głowie, który majstrował przy sprzęcie. - Można trochę pogłośnić...

- Jasna sprawa szefie. - nie-wiadomo-kto-to-jest odparło.

- Łaał! - kolejny huk gdy Shadow darł się wymachując rogami. - No, teraz jest odpowiednio... Witajcie w piekle bogowie! Damy wam pokaz co potrafią wyznawcy Rogasia!!! Na dobry początek...

- niejakiego naczelnego strachu.

Metal is forever

In every single matter

Metal is forever

Nations come togheter

- I jak wam się podoba ludzie?! Chcę tu słyszeć krew w gardłach! Graaaaahhh! - ryknął po czym zasadził parę solówek na gitarze odpierniczając cały dach tej budowli niczym jedno wielkie tornado. - A teraz... I sign a contract with the devil! - i zaczęli grać kawałek z

. Gdy skończyli nic już nie było takie samo.

- Chcecie nadal iść na jakieś idiotyczne safari czy obserwujecie pokaz prawdziwego zła?!! Z grubej rury panowie! Marsz Mefistofelesa! - w oczach kapeli szalały ognie, krew się lała, pot spływał a z rąk uchodziły błyskawice. Jak tutaj nie kochać emocji, które wyzwala metal? Nie ma co... impreza rozkręci się na dobre!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<słyszy wrzaski dobiegające od Matta>

Ledwie człowiek przyszedł a tu już kogoś zarzynają w jakiś konwulsjach. I to ma być Boskie Osiedle?

<wygląda za okno i widzi koncert>

Mroczny! Ścisz to!

<zauważa że Mroczny nic nie widzi. Wyciąga miecz i rzuca w stronę sceny. Miecz trafia w kable tworząc spięcie, muzyka ucichła>

Zanim znowu zaczniesz grać to to ścisz!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cień powoli zwraca swój wzrok na właściciela tego plugawego miecza. Chwycił mocniej swoją gitarę i zasadził potężnego riffa w ziemię.

- Earthshaker! - wytworzyło się niezłe trzęsienie ziemi, które mocno nadszarpnęło konstrukcję budynku. Spojrzał nienawistnym spojrzeniem na boga mieczy.

- Jest tylko jedna zasada grania metalu i lepiej ją zapamiętaj! GRA SIĘ ^*&%&^% GŁOŚNO! YEAAAAAAAAAA! - wydarł się na całą moc swojego gardła. - I nikt nie będzie mnie uciszał w żadne sposób! Dosięgnie cię gniew Rogasia i całego cholernego piekła! Po Karcurze czy tam Bajcurze, what so ever, ktoś inny przejmie stery a wtedy biedny twój los!

Mrok w chwili złości wziął jeden z bębnów od drummera i cisnął go prosto w głowę boga. Do jego uszu doszedł słodki dźwięk zderzenia.

- Trafiony!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<przewraca się po uderzeniu bębna. Zdejmuję go z głowy?

Człowiek spokojnie prosi a tu coś takiego! Koniec tego dobrego!

<Salwa dźwiękoszczelnych czarnych mieczy leci w kierunku koncertu, ustawiają się w klatkę wokół sceny.>

No teraz może sobie grać do woli i nam nie przeszkadzać. Idę zobaczyć co na mojej planecie

<Idzie na wieżę i wygląda przez okno>

Trochę za spokojnie. Trzeba ich rozkręcić

<Zsyła na planetę kilkutygodniowe burze z piorunami.>

Nie utopią się, ale będzie się coś działo

<Schodzi na dół>

-----------------------

@Black - Nie ma to jak przewodnik grubego Eda ^^

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wchodzi na śniadanie, a głowa mu pęka.

- Cholera... Mógł mnie ktoś powstrzymać, teraz będę miał kaca przez cały dzień.

Wzdycha.

- Jestem strasznie czuły na takie rzeczy, ale dobra...

Słyszy pytanie o dentystę.

- Ja jestem medykiem, i ja robię za wszystkie specjalizacje. Masz problem ze zdrowiem, wal do mnie.

Zajada się kanapką, i słyszy pytanie dementora.

- Ja pojadę oczywiście. Moje bojowe pomarańcze się pobawią, a przecież wiadomo, że ktoś z was zostanie ranny.

Wzywa swoją torbę, w której spakowana jest boska apteczka i kilka par noszy.

- Ja jestem gotowy. Przez portal?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Solarion, obudzony koncertem Shadowa, zwlókł się z łóżka. Pomieszczenie znowu przybrało kształt sali tronowej. Powoli poszedł na teren skończonej już imprezy.

-Zieew... Cześć wszystkim. Jeszcze raz witam nowych i pozdrawiam weteranów. Pierwszy dzień nowego wszechświata mamy za sobą, co robimy dzisiaj? Safari to niezły pomysł, ale jest sporo innych ciekawych wycieczek. Może odwiedzimy inny panteon? Jeśli koniecznie chcecie safari, to jadę.

Idzie na śniadanie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Naprawdę aż tak was ciągnie na to safari? Nie ma czegoś lepszego? Na przykład wycieczka po głębinach rowu Narmańskiego? Tego trzy razy głębszego od Mariańskieg? Ew. możemy nakierować na siebie tak dwie planety aby się zderzyły i obserwować co zrobią mieszkańcy, ale skoro chcecie jechać na safari to się dostosuje, sam nie będę tu siedział, idę się przygotować.

<idzie do swojego pokoju. Tam zakłada na ręce blastery, do każdego wkłada po jednym mieczu, podchodzi do okna>

Trzeba by to wypróbować

<strzela w kierunku swojej planety, trafia w nią. Na planecie wybuchają pogłoski że UFO ma zamiar ją zniszczyć>

Można by trochę zmodyfikować.

<grzebie chwilę przy blasterach>

Ok, teraz miecz może się wysuwać i strzelać, może się przydać

<na próbę wysuwa miecz>

Działa.

<zapełnia wszystkie pochwy mieczami i schodzi na dół>

Jestem gotowy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<Wchodzi trochę zmęczony, bo całą noc się bawił o dziwo bezalkoholu. Koncert dodatkowo biedaka przemęczył>

Skoro wszyscy mają gdzieś jechać... Dobra! Spakuję się i będę gotowy do drogi.

<Poszedł do... Właściwie to nie poszedł, bo jeszcze trzeba to zrobić. Więc wykreował sobie okularki przeciwsłoneczne o kolorze błękitu, stworzył sobie kumpli/zaufanych wodzów cywilizacji oraz zmotywował Ręnę do brania tylko potrzebnych rzeczy...>

Dobra! To ja już jestem gotów! Czekam na wyjazd... <siada na stworzonym przed chwilą fotelu>

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<Usłyszał pytanie o safari>

Ja też jadę

<Złapał swój demoniczny miecz, piłeczkę tenisową i zawołał chowańca>

Nero jedziemy do...

<Pomyślał chwilę>

Tak w ogóle to gdzie to safari?

<Usiadł na krześle>

A zresztą nie ważne, najważniejsze jest to by było fajnie

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<Pije kawę "antykac". Po chwili wróciła jej chęć życia. Słyszy pytanie>

-Wyjazd? Jadę z wami. Tylko się przyszykuje.

<Idzie gdzieś. Po chwili wraca z workiem bez dna w ręce i małymi fiolkami przy pasie. Na palcu miała pierścień od Rava. Ubrana w typowy strój z liści przystanęła obok i wpatrywała się w podłogę>

-Gotowa

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Skoro wszyscy... chyba wszyscy... są gotowi to możemy wyruszać. Zaraz załatwię jakiś pojazd.

<wychodzi na dwór, wchodzi do garażu, wyjeżdża statkiem kosmicznym, otwiera drzwi i wychodzi>

Okej, lecimy safari się jakieś znajdzie albo stworzy. Ja steruje, ktoś chętny na drugiego pilota?

<wchodzi do statku i czeka aż wszyscy wejdą>

Okej, zaraz startujemy, przygotuje statek

<klika kilka guzików, przełącza kilka przełączników, wpisuje coś na klawiaturze>

Okej, znalazłem safari, startujemy. Komputer moc 300%, turbodoładowanie, wlać paliwo ikraminowe + 3000, uruchomić procedurę startową

Procedura startowa uruchomiona, paliwo wlane, moc ustawiona, start za - 5, 4, 3, 2, 1 START!

To lecimy

<statek poleciał w prawo, lecą z podwójną prędkością światła zahaczył o jakąś górę przecinają ją wpół, wleciał do wody, zdemolował jakieś miasto, po chwili można było zobaczyć safari>

Widać safari! Lądujemy.

<przeciąga dźwignię>

Silniki wyłączone

Co? No to będzie awaryjne lądowanie

<mówi spokojnym głosem. Statek zaczął opadać, coraz szybciej, James był cały czas bardzo spokojny, po chwili statek wyrżnął dziobem w ziemię tworząc krater o szerokości 0,52 km, James wyleciał przez przednią szybę. Leży na ziemi cały zakrwawiony.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<Obudzony przez szarpnięcie stwierdzam, że znajduję się w fotelu, oba koty leżą mi na nogach. Stwierdzam również z przykrością, że w okolicy nie ma żadnych kominków. Nie jestem pewien, jak tu trafiłem, przecież zasnąłem w Bibliotece... (Za dużo mleka - Obserwator) No tak... Ograniczę na przyszłość... W każdym razie, dookoła jest dużo pogiętego metalu i szkła... też pogiętego... No i paru bogów, z czego przynajmniej jeden zakrwawiony... Pamiętam, że któryś coś chyba wczoraj mówił o leczeniu... W każdym razie powinien chyba teraz wkroczyć...>

- Czyżbyśmy gdzieś wyjechali? <Pytam zaciekawiony.>

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<Centylus budzi się. Zdziwiony, że nikogo nie ma wyczarowuje sobie siedzibę. Na razie coś skromnego - czteropiętrowa, pozłacana willa z czterema basenami i dwoma lądowiskami dla helikopterów. Obok postawił stodołę - dwa piętra i jakieś tandetne, platynowe drzwi - kiedyś może się przydać. Jako że kac o sobie przypominał nalewa sobie szklankę kefiru i postanawia rozejrzeć się po okolicy. Zauważa jakąś karteczkę. Litery trochę mu się mylą, ale dowiaduje się o safari.>

- No nie, zostawili mnie! Ale tak łatwo się nie dam!

<Odrzuca szklankę i teleportuje się na safari. Na miejscu zauważa wielki krater a w nim rozbity statek i Jamesa leżącego na ziemi. "A jednak nie warto się spieszyć" - pomyślał zadowolony ze swojego lenistwa. Po chwili jednak podbiega aby ocenić rany. Jako że nie zna się na medycynie postanawia zawołać Tytokusa, który jednak nieprzytomny leży wewnątrz statku i za nic nie chce się obudzić. Postanawia więc poczekać i w międzyczasie coś wymyślić, jednak na głodniaka mu nie idzie więc zaczyna wcinać wyczarowane przez siebie naleśniki.>

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nagle wszystko cofa się do pierwotnego stanu, wszyscy są w Pałacu i słuchają ubranego w zbroję Wybuchassa.

- A więc safari...toczyć się będzie w Śródziemiu. Wszystko tak, jak w trylogii, z tym że namówiłem Elronda, by nie dawał szukanej przez was rzeczy, czyli pierścionka, Frodowi . I poza tym: orkowie niedługo ruszą na Osgiliath,a Saruman na Rohan. Pierścionek może mieć każdy z Drużyny. Podzielcie się na grupy i dostaniecie przewodników: Nazguli. I żeby było ciekawiej: możecie zabrać tylko miecze, łuki, kusze, różdżki i inne fantastyczne tałatajstwo. Żadnego sci- fi. Grup będzie cztery: jedna na Sama i Froda, jedna na resztę drużyny, jedna pojedzie do Rohanu, a ostatnia pozwiedza Gondor. Wiedzcie bowiem, żem wysłał jeszcze w tamte miejsca wysłanników z różnymi artefaktami, troszkę mniej potężnymi niż pierścień. Ich też trzeba złapać, a problem w tym, że są nimi Gothmog, dowódca armii Mordoru i Saruman. Ostatnie przygotowania i GO!GO!GO!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.


  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...