Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Ghost

Paweł "MrJedi" Musiałowski

Polecane posty

Jezdzisz/jezdziles japonskim samochodem? Masz jakas ulubiona japonska marke?

Nie, nie mam żadnej ulubionej marki samochodu.

W ogóle jestem bardzo "antysamochodowy".

Za to jestem zakochany w japońskiej kolei.

To jak na razie najdoskonalszy system transportowy na świecie.

nie wiem czy było to pytanie wiec jeśli było to sorry

w co ostanio grałeś z tych japońskich gier?

znasz anime i mange Black Lagoon?jak tak to jakaś wypowiedz na ten temat?

Może to zabrzmi dziwnie, ale ja w ogóle niewiele grywam. Właściwie, praktycznie wcale. :)

Co do Black Lagoon: zabawne anime w swoim gatunku, ale osobiście wolę ciekawe obyczajówki; ot na przykład ostatnio zerkam z zaciekawieniem na kolejne odcinki "Aku no hana". :)

Czy istnieje Bokkenowa odmiana shikomizue ?(Ostrze schowane w lasce)

Hmm, nie spotkałem się z czymś takim osobiście (z shikomizue - i owszem).

Nie wykluczam jednak, że może coś takiego istnieć, bo miłośnicy broni białej to bardzo kreatywne osoby. :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam pytanie do "Shakugan no shana". Tym tłumaczem byłeś Ty czy to po prostu wyjątkowa zbieżność nazwisk i pseudonimów?

Tak, to moje tłumaczenie. Przetłumaczyłem wiele anime na potrzeby wydań DVD, m.in.: "Ergo Proxy", "Magiczny Kot", "Aquarion", "Daphne", "Devil May Cry", "Grenadier", "Haibane Renmei", "Karas" i wiele innych.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chodzi ci i pachinko? To bardzo prosta gra (choć do mnie nie trafia: za dużo hałasu, dymu papierosowego i za mało wpływu na wynik). Kupujesz kulki po jednym jenie, wrzucasz u góry do maszyny i patrzysz, jak spadają, a te, co wpadną w odpowiednie otwory, nabijają ci punkty, za które wygrywasz kulki - i tak w kółko. Potem, jeśli ci coś zostało, wymieniasz (nieoficjalnie, bo hazard jest w Japonii zakazany) z powrotem na pieniądze lub gadżety. Poczytaj o tym w necie, obejrzyj filmiki na YT, informacji na ten temat jest sporo.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jestem tak w 3/4 lektury "Japonii oczami fana". Z początku trochę zraził mnie nadmiar treści traktującej o figurkach, gadżetach i innych tego typu rzeczach, ale na szczęście szybko się rozkręciłeś i zmieniłeś temat. Ogółem - kawał solidnej lektury, bardziej lekko napisanej - a więc w sam raz do podróży środkami komunikacji miejskiej. Swoją drogą przedtem wiele dobrego słyszałem o kolei - i całym transporcie - japońskiej, ale nie przypuszczałem, że jest (niemalże) totalnym przeciwieństwem rodzimego PKP. :)

Nie obserwowałem tematu, ale czy tom 2 to już pewnik, czy wiele zależy od sprzedaży?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jestem tak w 3/4 lektury "Japonii oczami fana". (...)

Nie obserwowałem tematu, ale czy tom 2 to już pewnik, czy wiele zależy od sprzedaży?

Jeśli chodzi o mnie, to tylko kwestia czasu. Kolejne tomy tej serii (i w ogóle: kolejne książki) powstaną na pewno, a to kiedy i kto je wyda, to już zupełnie inna rzecz. :)

Czy kiedyś byłeś rozczarowany jakimś nowym serialem anime? Chodzi mi o następną serię. Np. pierwsza seria była genialna, a druga to już prawdziwe przeciwieństwo.

Oj, oczywiście, że tak. Nikt nie ma monopolu na przeboje i każdemu zdarzają się potknięcia. Może nie zawsze był to aż taki kontrast, ale się zdarzało, że byłem zniechęcony (dlatego np. tak się obawiam nowych "sailorek"). Niemniej jednak kino japońskie, w tym anime, ma nieco inną specyfikę niż kino np. amerykańskie; tu często nie chodzi do końca o fabułę, lecz o przekazanie pewnego nastroju, pewnej myśli, nawiązanie kontaktu z widzem. To po prostu inna filozofia opowiadania historii.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzień dobry, to moja pierwsza wiadomość na tym forum.

Wasze pismo czytałem w latach 90-tych; można więc powiedzieć, że moje zaległości względem Was są znaczne. Ostatnio coś mnie tknęło i postanowiłem zakupić nowy numer. Jak widać, zarejestrowałem się też na forum - nie bez trudu, zresztą (dziwna sprawa z tym mailem aktywacyjnym).

Skoro jest tu możliwość zapytania pana redaktora o pseudonimie MrJedi, postanawiam z niej skorzystać. Pamiętam, że mocno zdziwiła mnie pańska recenzja gry Jedi Knight (Dark Forces 2). Gra zawierająca niejedno rozwiązanie wyprzedzające swoje czasy, a także takie, których stosowania raczej zaniechano, a wydają się całkiem niezłym pomysłem (przełączanie trybu TPP/FPP), efektowna, wykonana z rozmachem, ciekawa. Żaden tam licencyjny produkt mający dyskontować odświeżenie kinowej serii. Z perspektywy czasu - jeden z klasyków gier FPP, znajdujący się, powiedzmy, o tę jedną półkę niżej od Half-Life.

Bierze ją do recenzowania fan "Gwiezdnych Wojen" i wystawia 6/10? Czy mogę liczyć na taką szczerą, prawdziwą odpowiedź po latach - o co tam chodziło?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(...) Pamiętam, że mocno zdziwiła mnie pańska recenzja gry Jedi Knight (Dark Forces 2). (...)

Bierze ją do recenzowania fan "Gwiezdnych Wojen" i wystawia 6/10? Czy mogę liczyć na taką szczerą, prawdziwą odpowiedź po latach - o co tam chodziło?

Hmm, dobre pytanie. Nie jestem pewien, czy po tylu latach będę potrafił dokładnie wskazać wszystkie przyczyny, ale mogę spróbować. Pamiętam, jakie poruszenie wywołała ta ocena w świecie fanów SW, dostałem wtedy wiele listów pełnych słów oburzenia, zawierających m.in. podobne argumenty do tych powyżej. Idąc zatem tym tropem, zanim przejdę do sedna, powinienem chyba najpierw wyjaśnić kilka detali dotyczących mojego tzw. "fanowstwa" w temacie SW. I na wstępie szczerze przepraszam, jeśli niektórych z Was tymi wyjaśnieniami rozczaruję.

Całkowicie rozumiem, że osoby (większość) kojarzące mnie głównie z faktu, że pisuję do CDA i posługuję się pseudonimem MrJedi, mogą postrzegać mnie jako oddanego całym sobą, wielkiego fana tematyki SW. Rzecz jednak w tym, że... nie jest to prawdą. A przynajmniej, nie do końca. Owszem, odczuwam wielki sentyment do czasów, gdy "stara trylogia" święciła tryumfy. Ja jako dzieciak miałem niemałą frajdę obserwując to niezwykłe zjawisko (pop)kulturowe i biorąc w nim udział. Ta opowieść zawsze pozostanie częścią moich najfajniejszych wspomnień i będzie powodem wielkiej nostalgii. SW są czymś, co sprawiło mi niemałą frajdę i zawsze będę o tym pamiętał. Jednak na tym moje "fanowstwo" się kończy. Nigdy nie odczuwałem potrzeby zbytniego zagłębiania się w tym temacie, jak np.: jeżdżenia na konwenty, zbierania stert gadżetów (choć parę "perełek" mam), czytania książkowych kontynuacji, przyswajania szczegółowych danych typu "na jak długo wystarczy bateria w mieczu świetlnym", czy też "ile wzrostu miał Darth Vader". Takie rozwinięcia tego tematu nigdy mnie nie pociągały i być może, patrząc z punktu widzenia naprawdę zaangażowanych w ten świat fanów, ja w ich oczach "prawdziwym fanem" SW nie jestem. I szczerze mówiąc nie przeszkadza mi taka ocena. A zatem, recenzując gry do CDA związane z tematem SW, nie dawałem im żadnej "taryfy ulgowej". I akceptuję oburzenie niektórych fanów tym faktem, bo całkowicie rozumiem ten punkt widzenia, gdyż sam jako wielki miłośnik Japonii reaguję podobnie, gdy trafiam na recenzje np. japońskich produkcji filmowych, pisanych przez osoby, nazwijmy to ogólnie: z różnych względów nie zawsze odpowiednich do wypowiadania się na dany temat.

I tutaj zazwyczaj pojawiają się pytania odnośnie mojego pseudonimu: Skąd się właściwie wziął? Dlaczego właśnie taki? Cóż, była to jedna z tych dziwnych sytuacji w życiu, gdy to nie ty wybierasz, lecz dziwnym zrządzeniem losu sam zostajesz wybrany. I tak też było z tym pseudonimem - cały splot zbiegów okoliczności doprowadził do tego, że ostatecznie to właśnie on do mnie przylgnął. Opowiadałem tę historię tak wiele razy (m.in. w tym topiku), że już nie będę po raz wtóry szczegółowo jej przytaczał, ale jestem pewien, że jak dobrze poszukać w internecie, na pewno znajdzie się odpowiedź. wink_prosty.gif (to przy okazji wyjaśnienie dla Scrubera).

I teraz dochodzimy do sedna, czyli "nieszczęsnej" oceny gry. Pomijając samą kwestię "bycia" czy "niebycia fanem", faktycznie owa gra dla wielu graczy była czymś wartym wyższej oceny niż ta ostatecznie wystawiona w CDA. Absolutnie nie zaprzeczam, że być może była ona nieco zbyt "surowa", w szerokim tego słowa znaczeniu. Mogło to wynikać z kilku czynników. Pierwszym był fakt, iż bardzo możliwe jest to, że poświęciłem jej zbyt mało czasu i uwagi. Był to bowiem okres, gdy pracowałem już nad własnym projektem wydawniczym, czyli magazynem dla miłośników japońskiej popkultury (Kawaii) i na CDA miałem coraz mniej czasu (właściwie to nie miałem go już praktycznie wcale). Gdybym się wtedy "wgryzł" w tę grę nieco głębiej, być może ocena byłaby wyższa. Dodać tu jednak muszę, że nie do końca ja sam o niej zdecydowałem, moja ocena była bowiem pewnym punktem wyjścia, ale też coś do powiedzenia miało w tej kwestii kilka innych osób z zespołu, które przyglądały się moim testom tej gry i nadzorowały je. Pamiętam, że panowało wtedy w redakcji takie ogólne przeświadczenie, iż JK nie sprostał oczekiwaniom i być może za bardzo się tym zasugerowałem. Oczywiście, to ja się pod tym wszystkim ostatecznie podpisałem i to zrozumiałe, że to ja się musiałem i muszę teraz tłumaczyć. Rozumiem to i w pełni akceptuję ten fakt.

Podsumowując zatem: po pierwsze moje "fanowstwo" na tym obszarze "nie działa", gdyż ogranicza się tylko do pewnych ściśle określonych aspektów świata SW i to, że coś nosi znaczek SW jest dla mnie bez znaczenia w kwestii oceny jakości samego produktu (ewentualnie: podnosi wymagania); druga sprawa czyli ewentualne poświęcenie tej grze zbyt ograniczonej ilości czasu mogło spowodować (choć nie musiało), że jednak jej nie doceniłem; trzeci powód mógł być taki, iż częściowo na ten stan rzeczy mogły mieć również wpływ dosyć chłodne oceny innych członków redakcji; a zatem - zależnie od punktu widzenia - szukając wartości skrajnych, można albo skłaniać się ku opinii, iż ocena JK była po prostu maksymalnie surowa i zdroworozsądkowa, nie biorąca pod uwagę "fanowskich sentymentów" lub też - odbijając w drugą stronę skali - była "niefortunnym wypadkiem", który dzisiaj mogę jedynie ze spuszczoną głową dodać sobie do listy "błędów młodości". Każdy niech sam wyciągnie własne wnioski, ja akceptuję wszystkie. wink_prosty.gif

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pierwsze obejrzane anime, pierwsza przeczytana manga?

Pierwsze obejrzane anime, przełom lat 70 i 80, polskie kino, film pełnometrażowy z fantastycznym, polskim dubbingiem. Nie miałem zielonego pojęcia, że to anime, ale to było anime i to z najwyższej półki, a w jego produkcji maczał palce sam Hayao Miyazaki. Film zwie się "Doubutsu Takarajima", polski tytuł to "Dzieci wśród piratów". Kawał dobrego przygodowego kina, do dzisiaj oglądam ten film z wielką przyjemnością.

Jednak największe wrażenie zrobił na mnie serial anime, emitowany w polskiej tv mniej więcej w tym samym okresie, mowa tu o "Wojnie planet", zamerykanizowanej wersji kultowego anime "Kagaku Ninja tai Gatchaman", znanej też jako "Załoga G".

Co do mangi, nie potrafię wskazać tej pierwszej. W pewnym momencie zacząłem mieć nagle dostęp do dużej liczby mang i jakoś wszystko się zlało w jedną całość.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Skoro o Gatchamanie mowa - mając taki sentyment do oryginału, czy zapoznałeś się/słyszałeś o Gatchaman Crowds?

Ależ oczywiście. Musiałem to zobaczyć, gdy tylko o tym usłyszałem. Tyle, że to jest seria bardzo (z naciskiem na "bardzo") luźno inspirowana oryginałem i nie ma wiele z nim wspólnego, ale samo anime, choć nie wybitne, jest na swój sposób bardzo sympatyczne. Wiem, że nie zbiera zbyt pochlebnych recenzji, ale tu chyba trzeba być fanem oryginału, aby docenić masę subtelnych "smaczków", jakie upchnięto w tej serii. Cóż, sentyment robi swoje. wink_prosty.gif

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem, czy takie pytanie się pojawiło, jeśli tak to przepraszam, że powtarzam, ale intryguje mnie kwestia innego magazynu, w którym Mr Jedi pojawiał się swego czasu regularnie, a mianowicie Kawaii;D co się stało, że tak nagle zniknął z rynku? Czy jest szansa, że kiedyś powróci wydawnictwo o podobnej tematyce? wciąż przechowuje wszystkie numery, które udało mi się zakupić i często wracam do nich z sentymentem;)pozdrawiam;D i chomika Alfreda również;D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem, czy takie pytanie się pojawiło, jeśli tak to przepraszam, że powtarzam, ale intryguje mnie kwestia innego magazynu, w którym Mr Jedi pojawiał się swego czasu regularnie, a mianowicie Kawaii;D co się stało, że tak nagle zniknął z rynku? Czy jest szansa, że kiedyś powróci wydawnictwo o podobnej tematyce? wciąż przechowuje wszystkie numery, które udało mi się zakupić i często wracam do nich z sentymentem;)pozdrawiam;D i chomika Alfreda również;D

Nie ukrywam, że chciałbym reaktywować prawdziwy, profesjonalnie tworzony magazyn dla miłośników Japonii i japońskiej popkultury w nowoczesnej, przystającej do nowych czasów, formie. Cały czas szukam na to sposobu, bo jak zwykle wszystko rozbija się o fundusze. Wszelkich chętnych inwestorów zapraszam do ewentualnej współpracy.

Co do zniknięcia magazynu - mówiąc w wielkim skrócie: wydawca uznał, że należy go sprzedać i oddać w ręce innej redakcji. I tak się to skończyło. -_-

Ulubiona część "Gwiezdnych Wojen"?

Hmm, jeśli już musiałbym wybierać, to chyba padłoby na epizod V: "Imperium kontratakuje".

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość markross

Znalazłem ten temat i aż musiałem się zarejestrować icon_mrgreen.gif

Panie Jedi, przez Ciebie pokochałem CDA w 2000 roku, dzięki Tobie i Smugglerowi śmiałem się do łez czytając AR... Fajnie się wspomina te czasy jak komputer z C500 i tnt2 był marzeniem :) Znalazło by się wiele pytań ale jedno nurtuje mnie najbardziej...

- Skąd się wziął kurczak barnaba i jak trafił do CDA? Zawsze mnie rozbrajały dopiski o nim :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kurczak Barnaba (i kilka innych gumowych kurczaków, walających się po redakcji w okolicach mojego biurka), pochodziły z redakcji "Kawaii", która na dobrą sprawę, z czysto technicznego punktu widzenia, była częścią redakcji CDA. Pierwszego gumowego kurczaka przyniosłem ja, a później, gdy zaczęły się one pojawiać na łamach naszych magazynów, zaczęli je również przysyłać czytelnicy. I tak to się (po)kręciło. teehee.gif

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...