Skocz do zawartości
niziołka

Studia

Polecane posty

Związek przyczynowo skutkowy, nie ma dyktand studenci nie umieją pisac poprawnie. Nie widze problemu z moim czytaniem i rozumieniem tekstu koro napisałaś:

Też nie czaję o co z tymi dyktandami Ci biega. Na mnie jakoś akurat ta forma nigdy specjalnie motywująco nie działała, a za młodu zdarzało mi się dość często strzelać byki. Dużo lepsze efekty przyniósł szturm na książki, no ale wiadomo, każdy może mieć własne sposoby, byleby były skuteczne. Swoją drogą notowanie na niektórych CKM-owych wykładach stawia poprzeczkę w pisaniu pod dyktando o wiele wyżej niż klasyczna - szkolna - jego forma :)

U mnie w gim. na 28 osób 21 mialo "dysleksje". Ta klasa nie byla wyjątkiem.

Znam kilka osób które papiery wyrabiały, ale zadnej którą by ten problem naprawdę dotykał. Jak dla mnie to niech sobie wszyscy dysproblemy wynbajdują, to nie ja będę miał siarę jak się będzie ze mnie ktoś nabijał w wieku 30lat, albo choćby po kolokwium :)

Chyba, że to kobieta utrzymuje dom a facet wychowuje dzieci. W tedy to kobieta potrzebuje zarobić wiecej pieniędzy.

Jesli jedno pracuje, a drugie dba o dom, to chyba nie ma możliwości, żeby to pierwsze zarabiało mniej lub tyle samo co drugie. CHyba, że to praca charytatywna, ale wtedy w perspektywie jest wsuwanie kitu z okien (o ile wcześniej nie sprawili sobie plastików) :)

Przykład nie zwiazany ze studiami? Trafisz do menelskiego otoczenia - zapewne i ty zostaniesz menelem. Pisze "zapewne" bo zdarzają się osobniki silne które są odporne na wpływy otoczenia.

Nie no, to 90% studentów skończyłoby jako menele;)

Również uważam, że specjalista powinien się znać bardzo dobrze na swojej specjalizacji. Uważam tylko, że nie powinien się do tego zamykać tylko i wyłącznie na nią, tylko starać się nie prezentować bycia człowiekiem 'specjalizacja w jednym, buc i idiota we wszystkim innym'.

Po prostu wszystko o czymś, ale też coś o wszystkim :)

A co powiesz o osobie, która np. pierwsze 5 lat studiów poświęciła studiom pedagogiki dziecięcej, potem specjalizacji nauczycielskiej na studiach przedmiotowych, wzięła ślub i ma dzieci... Po czym mąż nie ma pracy/zginął/uciekł/miał wypadek? Po 5-10 latach studiów wydaje się, że taka osoba powinna mieć dobrze płatną pracę, by móc utrzymać w chociaż znośnych warunkach siebie i dzieci. Jednak ma mieć niską płacę za ciężką pracę tylko dlatego, że nic jej nie dynda między nogami? Jak dla mnie - brzmi trochę nierozsądnie.

Ja myślę, że ktoś kto oczekuje przede wszystkim dobrze płatnej pracy, to raczej nie skieruje się w stronę specjalizacji nauczycielskich. No niestety, perspektyw na rychłą poprawę ich sytuacji zarobkowej raczej nie ma. Jeśli nauczanie jest czyjąś pasją i wbrew wszystkiemu się temu poświęca, a potem zarówno od strony finansowej, jak i wszelkie działania oświaty nie pozwalają mu rozwinąć skrzydeł, pobudzić kreatywności dzieciaków i w ogóle się rozwijać zawodowo, to to dopiero brzmi nierozsądnie, a niestety jest codziennością.

A wszystkim ludziom, którzy są obrażeni na cały świat, bo skończyli studia i nie oferuje im się od ręki dobrze płatnej pracy - przykro mi, najwyższy czas wyjąć rękę z nocnika, porzucić wspomnienia, że zamiast pracować/praktykować w czasie studiów się chlało i wziąć się do takiej roboty jaką dają

Z twojej wypowiedzi wynika, że studia prawnicze przygotowują człowieka do chłonięcia wszelkiej korupcji i zła, więc absolwent prawa widzący pracę sędziów, którzy 'z pewnością też są źli', też od razu się taki stanie. Uważam, że jest to z twojej strony straszne upraszczanie świata i ocenianie go tylko poprzez własny interes. Jak sam napisałeś - robiłeś to przez pryzmat 20 prawników i 1 sędziego, którzy wydali ci się nieuczciwi i pazerni. Czy to daje prawo do oceniania tysięcy prawników i sędziów, którzy pracują w kraju?

Co by nie mówić, jest to jeden z trudniejszych kierunków, wymaga ogromu pracy, trzeba przetrwać całe 5 lat (nie ma licencjatu czy inzynierki w połowie drogi), do tego aplikacja. Wiadomo, że stwarza to doskonałe warunki do nepotyzmu i hermetyzacji środowiska. Chociaż i tak gorzej z tym na medycynie, prawnika mozna sobie wybrać, a jak się trafi na ostrym dyżurze na jakiegoś przepychanego przez studia cymbała, to wszystko w rękach Boga.

Czyli to jednak nie studia prawnicze zmieniają normalnego człowieka w chytrego, pazernego, leniwego szkodnika dbającego tylko o swoje dobro, tylko dopiero wybór kariery sądowej?

Zawsze jest opcja, ze oni już tam tacy idą ;)

Edytowano przez Lord Hrabula
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Też nie czaję o co z tymi dyktandami Ci biega. Na mnie jakoś akurat ta forma nigdy specjalnie motywująco nie działała, a za młodu zdarzało mi się dość często strzelać byki.

Popytaj rodziców ile mieli dyktand i ilu było dyslektyków. W tedy zrozumiesz.

Nie no, to 90% studentów skończyłoby jako menele;)

Juz nie przesadzaj, ze tylu studentów zadaje sie z menelami. Fakt chwile pogadac można ale od tego to nikt sie nie stoczył jeszcze (chyba:>)

"akłoizin")

A co powiesz o osobie, która np. pierwsze 5 lat studiów poświęciła studiom pedagogiki dziecięcej, potem specjalizacji nauczycielskiej na studiach przedmiotowych, wzięła ślub i ma dzieci... Po czym mąż nie ma pracy/zginął/uciekł/miał wypadek? Po 5-10 latach studiów wydaje się, że taka osoba powinna mieć dobrze płatną pracę, by móc utrzymać w chociaż znośnych warunkach siebie i dzieci. Jednak ma mieć niską płacę za ciężką pracę tylko dlatego, że nic jej nie dynda między nogami? Jak dla mnie - brzmi trochę nierozsądnie.

Kto to akłoizin? : D

No to rzeczywiście studium pedagogiki to są wysokie loty gwarantujące kokosy. o tak jakbym chciał marchewce miliony zarobić.

Skoro mąż nie ma pracy to do niego pretensje taka osoba mieć może. A jak uciekł, no ludzie... Ale co jest ciężką pracą? Praca w szkole? :D Chyba nie masz pojęcia o pracy fizycznej bo inaczej tego wytłumaczyć nie da się. Praca w szkole, biurze, nie jest cięzka tylko ludzie sobie ją tak organizują, że pracują po 18 godzin a potem wyczerpanie. I to już nie zaleznie od studiów bo studia mają pomóc w pracy a nie gwarantować ją.

A wszystkim ludziom, którzy są obrażeni na cały świat, bo skończyli studia i nie oferuje im się od ręki dobrze płatnej pracy - przykro mi, najwyższy czas wyjąć rękę z nocnika, porzucić wspomnienia, że zamiast pracować/praktykować w czasie studiów się chlało i wziąć się do takiej roboty jaką dają

Może inaczej, pracowac też na dziennych cięzko zwłaszcza na pierwszych 2 latach. Raczej chodzi tu o wiarę w to, że z papierkiem mgr. ktoś liczy, ze będą się o niego bili.

Jak sam napisałeś - robiłeś to przez pryzmat 20 prawników i 1 sędziego, którzy wydali ci się nieuczciwi i pazerni. Czy to daje prawo do oceniania tysięcy prawników i sędziów, którzy pracują w kraju?

Tak. Daje mi to prawo do oceniania ich pracy i tego jak ją partaczą. Tego jak fatalnie urzędy pracują. mam do tego pełne prawo bo tu mieszkam i mam z nimi do czynienia.

Co by nie mówić, jest to jeden z trudniejszych kierunków, wymaga ogromu pracy, trzeba przetrwać całe 5 lat (nie ma licencjatu czy inzynierki w połowie drogi), do tego aplikacja. Wiadomo, że stwarza to doskonałe warunki do nepotyzmu i hermetyzacji środowiska. Chociaż i tak gorzej z tym na medycynie, prawnika mozna sobie wybrać, a jak się trafi na ostrym dyżurze na jakiegoś przepychanego przez studia cymbała, to wszystko w rękach Boga.

Oczywiście, że dla tych którzy są w tym środowisku anonimowi to jest to bardzo ciężki okres. I nigdy nie negowałem tego, ze prawo jest trudnym kierunkiem. Alenie dla wszystkich.

Jak już mówiłam - miej pretensje do rodziców, że wychowali dzieci na małych oszustów, lub że sami pomagają im oszukiwać w testach, żeby im łatwiej w życiu było.

: D Do rodziców? Wiesz kto mi zaproponował "Idź zrób sobie test bo robisz błedy"? Polonistka, matka nawet nie widziała do końca co to dysleksja.

Czyli się ze sobą zgadzamy wink_prosty.gif Również uważam, że specjalista powinien się znać bardzo dobrze na swojej specjalizacji. Uważam tylko, że nie powinien się do tego zamykać tylko i wyłącznie na nią, tylko starać się nie prezentować bycia człowiekiem 'specjalizacja w jednym, buc i idiota we wszystkim innym'.

No i też tak uważam, ale nie sadze by studia akurat byly najlepszym momentem na poznawanie całego świata.

A co ty się tak dyktand przyczepiłeś? Od kiedy to jest jedyny sposób na naukę języka? Znam mnóstwo osób, które ani na studiach, ani w liceum nie miały dyktand, a umieją pisać poprawnie - nawet 'ścisłowcy'. I do dlatego, że:

- czytają książki (człowiek wtedy nawet podświadomie uczy się, jak słowo powinno wyglądać)

- w szkołach przykładali się do nauczenia się zasad ortografii. Tego się uczy w podstawówce i gimnazjum, zanim większość jest już pewna, do jakiego liceum pójdzie, a już zwłaszcza - na jakie studia.

To troche tak jak zapytać kulturysty, "Co ty się tak do modlitewnika przyczepiłeś", przecież możec robić skretki. Owszem może ale modlitewnik jest bardzo efektywny. Tyle.

Nie zgadzam się ze stereotypem z drugiej części twojej wypowiedzi: "Do tego synek napatrzy się na prace rodziców i juz ma wyrobione zdanie o pracy w sądzie. Te dobre osoby po prostu w sądach nie pracują". Z twojej wypowiedzi wynika, że studia prawnicze przygotowują człowieka do chłonięcia wszelkiej korupcji i zła, więc absolwent prawa widzący pracę sędziów

Nie z mojej wypowiedzi(a przynajmniej fragmentu który przytoczyłaś) wynika, że rodzice mają wpływ na rozwój i światopogląd dziecka.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No zaraz - rozmawiamy tutaj o tym, na ile studentowi opłaca się wybierać kierunek nauczycielski w porównaniu do innych, o tym, jak studia mające złą etykietkę wpływają na studentów i o tym, czy studentom wolno spoczywać na laurach specjalizacji, czy powinni prezentować sobą coś więcej, jako posiadacze wyższego wykształcenia
A to przepraszam, bo zauważyłem też ogólnie "narzekania" na to, że prawie wszystkie zawody porównując ich stanowisko pracy mają za niskie pensje, ale to rzeczywiście jest jeden z wielu wątków gdzie generalnie dyskusja panuje na temat. Teraz do samego meritum. Czy opłaca się? Twierdzę, że nie. Niech przykładem będzie to, że na filozofię w Łodzi tylko dwie osoby wybrały specjalizację nauczycielską ;P [reszta ogólna i stosowana]. Młodzież po prostu widzi w jakich warunkach pracują nauczyciele sama nie chce tak skończyć - liceum jeszcze IMO ujdzie, ale gimnazjum to mordownia po prostu ;=/ Co do złych etykietek... kto je przypina? Studenci, którzy nie są zadowoleni ze studiów czy sami wykładowcy? I czy tutaj chodzi o głównie studia prawnicze? Jak dla mnie, to akurat z nimi sprawa jest taka, że jeśli w duszy nie ma się skłonności do bycia wrednym to po skończeniu studiów również tego nie będzie przejawiał. Albo jeśli nie sprzeda swoich ideałów choć nie wiem czy w dzisiejszym społeczeństwie istnieje coś takiego ;P
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Praca w szkole, biurze, nie jest cięzka tylko ludzie sobie ją tak organizują, że pracują po 18 godzin a potem wyczerpanie
Jest różnica między pracą przy biurku w spokoju, a aktywnym prowadzeniem zajęć przez 45 minut, chwilę przerwy i znowu - tak przez cały dzień, gdzie jest się non-stop obserwowanym i nie można sobie pozwolić choćby na chwilę zamyślenia lub na nieprzygotowanie.

I to już nie zaleznie od studiów bo studia mają pomóc w pracy a nie gwarantować ją.
Ale jeśli już jakaś praca wymaga kilku lat studiów i szczęśliwie uda się ją zdobyć, to powinna dawać szanse na utrzymanie się, prawda?

Tak. Daje mi to prawo do oceniania ich pracy i tego jak ją partaczą. Tego jak fatalnie urzędy pracują. mam do tego pełne prawo bo tu mieszkam i mam z nimi do czynienia.
Masz więc prawo ocenić, wszystkich prawników i sędziów, których spotkałeś względem swojej sprawy. Ale nie znasz wszystkich spraw, którymi zajmowali się ci prawnicy. Nie daje ci to prawa do oceniania np. wszystkich prawników i sędziów w województwie, a co dopiero w kraju, o przylepianiu łatki na cały zawód 'w sądzie nie pracują dobrzy ludzie' już nie wspominając.

: D Do rodziców? Wiesz kto mi zaproponował "Idź zrób sobie test bo robisz błedy"? Polonistka, matka nawet nie widziała do końca co to dysleksja.
Widzisz, to jest antymotywacja, która może cię zachęcić do popracowania nad błędami i wykazaniu się, że rzeczywiście to był tylko twój leń, albo na zwróceniu cię do właściwego specjalisty, o czym mogli nie pomyśleć twoi rodzice. Uwierz mi, gdyby większość rodziców naprawdę wiedziała, czym jest dysleksja, to w życiu by się z tego nie nabijali próbując oszukać system fałszywymi papierkami. Im jest to równie obojętne jak wyjęcie bezdomnemu pieniędzy z tacki.

No i też tak uważam, ale nie sadze by studia akurat byly najlepszym momentem na poznawanie całego świata.
Strasznie lubisz wyolbrzymiać fragmenty i zniekształcać cudze wypowiedzi, żeby pozbawiać je sensu.

Studia właśnie dlatego powinny zachęcać do kształcenia się dodatkowego już w ich trakcie, bo mało kto po nich chce się dokształcać na własną rękę - większość już do końca życia zostaje na etapie praca-odpoczynek-praca-odpoczynek. No i w momencie, kiedy stwierdzisz, że Leonardo da Vinci to taki sławny aktor, a Australia to taki kraj pomiędzy Niemcami a Czechami, to nikogo nie będzie obchodziło, że za kilka lat zamierzałeś się dokształcić.

To troche tak jak zapytać kulturysty, "Co ty się tak do modlitewnika przyczepiłeś", przecież możec robić skretki. Owszem może ale modlitewnik jest bardzo efektywny. Tyle.
No proszę, wcześniej byłeś specjalistą od biologii, teraz jesteś specjalistą od kulturystyki i sposobów nauczania języka? Ciekawe. To pewnie oznacza, że zawalasz swoje studia, bo człowiek powinien się znać tylko na tym, co studiuje? ;]

Dyktanda nie mają na celu nauczenia ortografii, tylko sprawdzenia wiedzy, którą już uczeń posiadł. Uznawanie ich za podstawowy środek nauczania zasad ortografii to jak uznać, że podręczniki od matematyki ze wzorami i ćwiczenia są niepotrzebne - wystarczy sam sprawdzian.

Nie z mojej wypowiedzi(a przynajmniej fragmentu który przytoczyłaś) wynika, że rodzice mają wpływ na rozwój i światopogląd dziecka.
Tak, z twojej. Ale z tym elementem się zgadzam, że rodzice mają wpływ na światopogląd i rozwój dziecka. Nie zgadzam się z twoją opinią, jakoby oznaczało to, że 'te dobre osoby w sądach nie pracują'.

Po prostu wszystko o czymś, ale też coś o wszystkim smile_prosty.gif
I tym oto króciutkim zdaniem podsumowałeś wszystko, o co mi chodziło w dyskusji o studiach dających prawo do tytułu 'wyższe wykształcenie' a nie 'buractwo ze specjaliacją' :)
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jest różnica między pracą przy biurku w spokoju, a aktywnym prowadzeniem zajęć przez 45 minut, chwilę przerwy i znowu - tak przez cały dzień, gdzie jest się non-stop obserwowanym i nie można sobie pozwolić choćby na chwilę zamyślenia lub na nieprzygotowanie.

A to już tylko teoretycznie zwłaszcza, że im lepszy nauczyciel tym bardziej może sobie odpuścić przygotowanie lekcji.

Ale jeśli już jakaś praca wymaga kilku lat studiów i szczęśliwie uda się ją zdobyć, to powinna dawać szanse na utrzymanie się, prawda?

Teoretycznie, każda praca powinna dawać szanse na utrzymanie. Ale jestesmy w Polsce.

Masz więc prawo ocenić, wszystkich prawników i sędziów, których spotkałeś względem swojej sprawy. Ale nie znasz wszystkich spraw, którymi zajmowali się ci prawnicy. Nie daje ci to prawa do oceniania np. wszystkich prawników i sędziów w województwie, a co dopiero w kraju, o przylepianiu łatki na cały zawód 'w sądzie nie pracują dobrzy ludzie' już nie wspominając.

W skali kraju tak nie powinienem oceniać i nie oceniam w skali Krakowa i okolic mam do tego 100% prawo.

No proszę, wcześniej byłeś specjalistą od biologii, teraz jesteś specjalistą od kulturystyki i sposobów nauczania języka? Ciekawe. To pewnie oznacza, że zawalasz swoje studia, bo człowiek powinien się znać tylko na tym, co studiuje? ;]

Dyktanda nie mają na celu nauczenia ortografii, tylko sprawdzenia wiedzy, którą już uczeń posiadł. Uznawanie ich za podstawowy środek nauczania zasad ortografii to jak uznać, że podręczniki od matematyki ze wzorami i ćwiczenia są niepotrzebne - wystarczy sam sprawdzian.

Wskaż mi zdanie gdzie napisałem, że jestem specjalistą, czekam. Możesz nawet sprzed roku wyszukać w tym temacie, sprzed 2 lat. Pani specjalistko od matematyki ( no co?).

Schemat działania dyktanda jest taki: uczeń, uczy się ortografii, wykonuje cwiczenia z nauczycielem i przy odrobinie checi w domu. Przychodzi dzien dyktanda, uczen je pisze. Dyktando napisal na 1. Dostaje je do poprawy, i musi je przepisac jeszcze raz. Przepisując widzi błedy jakie popełnił i na bieżąco je poprawia. Potem znow cwiczu ortografie w szkole (i domu jak chce) znów pisze dyktando.

Obecnie dyktand nie ma, sa czasem wypracowania i tyle. Nikt nie kontroluje tego czy gośc umie ortografie czy też nie.

Btw jedną z metod leczenia dysfunkcji typu dysleksja są dyktanda. Nie zebym byl specjalista tylko tak mi pani zajmującą sie dyslektykami powiedziała.

Strasznie lubisz wyolbrzymiać fragmenty i zniekształcać cudze wypowiedzi, żeby pozbawiać je sensu.

Hmm.. Vice versa? :>

Studia właśnie dlatego powinny zachęcać do kształcenia się dodatkowego już w ich trakcie, bo mało kto po nich chce się dokształcać na własną rękę - większość już do końca życia zostaje na etapie praca-odpoczynek-praca-odpoczynek. No i w momencie, kiedy stwierdzisz, że Leonardo da Vinci to taki sławny aktor, a Australia to taki kraj pomiędzy Niemcami a Czechami, to nikogo nie będzie obchodziło, że za kilka lat zamierzałeś się dokształcić.

I to ja wyolbrzymiam ? Przeszukaj sobie moje posty i zobacz dokładnie jakim przedmiotom jestem przeciwny na studiach. Od poznawania geografii bylo gimnazjum i liceum.

Nie zgadzam się z twoją opinią, jakoby oznaczało to, że 'te dobre osoby w sądach nie pracują'.

Takiej nie spotkałem - mam prawo tak mówić. Wolnośc slowa ktorej nie argumentuje w stylu, "a tak slyszalem", "przypuszczam". A po prostu zetknąłem się z rzeczywistością. I pamiętaj punkt widzenia zalezy od punktu siedzenia ;)

Edytowano przez M@TH3V
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przykro mi to pisać, ale oficjalnie kończę dyskusję z tobą, M@TH3V. Ze względu na to, że manipulujesz wypowiedziami i opierasz się prawie tylko wyłącznie na stereotypach, co uniemożliwia racjonalną dyskusję, zgodnie z zasadą "Nie karmić trolla" nie planuję kontynuować tej rozmowy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie mówię tutaj o wiedzy codziennej, praktycznej, tylko o tej, która ma związek z wychowaniem i kulturą człowieka. Ta pierwsza ma za zadanie tylko ułatwić mu życie, ta druga - świadczy o tym, jakim jest człowiekiem. I nie upieram się tutaj tylko przy wiedzy historycznej - chociaż uważam, że podstawowa jest potrzebna, aby móc się wypowiadać choćby o polityce, albo rozumieć, dlaczego niektóre współczesne mechanizmy są, jakie są, dlaczego należy chronić pewne zabytki i tak dalej. Trochę głębszej wiedzy historycznej oczekuję tylko od osób, które zarzekają się, że są patriotami, chociaż nie uważam, żeby to był jedyny wyznacznik.

Historię podałam też tylko jako przykład - są jeszcze inne dziedziny wiedzy, np. sztuka, muzyka, filozofia i wiele innych, które się przydają. Na przykład: wyobraź sobie, że przychodzisz do księgarni i chcesz kupić książkę o Leonardo da Vincim, a księgarz spogląda na ciebie jak na idiotę i mówi 'ależ ten aktor jeszcze nie wydał swojej biografii!'. To są właśnie takie małe powody, które sprawiają, że uważam kulturę za tak ważną, a już zwłaszcza dla studentów i absolwentów szkół wyższych.

Od budowania podstaw świadomości narodowej, cywilizacyjnej itd. jest po prostu szkoła podstawowa, gimnazjum i szkoła ponadgimnazjalna.

Aby dyskutować o polityce, trzeba znać historię? Niekoniecznie. Wiedza historyczna pomaga w zrozumieniu polityki, ale warto pamiętać, że dużo ważniejsze jest posiadanie aktualnej wiedzy na tematy polityczne. Przykładowo ważniejsze jest zrozumienie zjawiska globalizacji niż wiedza o tworzeniu Imperium kolonialnego przez Portugalię i Hiszpanię. Ważna jest również wiedza prawa, bo w zasadzie prawo decyduje o tym, jak wygląda polityka. Dlatego też mało istotne z dzisiejszego punktu widzenia jest posiadanie wiedzy o tym, jakie ustroje polityczne były dawniej, np. w Polsce za czasów Kazimierza Wielkiego, jeżeli chce się dyskutować o aktualnej polityce, a nie historii polityki.

Księgarz powinien znać się na książkach. Ktoś, kto pracuje w wypożyczalni filmów, powinien znać się na filmach. A sprzedawca samochodów na samochodach.

Nie będę miał pretensji do księgarza, jeżeli ten nie będzie znał się na samochodach, bo idę do księgarni kupić książkę.

A mogliby, gdyby tylko nie zamykali się w swojej dziedzinie.

Gdyby nie zamykali się w swojej dziedzinie, nie byliby takimi specjalistami. Przeważnie osoby w takich grupach są specjalistami, więc przeciętny człowiek nie wie, o czym taka osoba mówi. Tylko inna osoba, która zajmuje się tą dziedziną, jest w stanie ją zrozumieć.

A co jedno drugiemu przeszkadza? Być pilnym studentem, ale do tego nie interesować się tylko własnym kierunkiem, tylko choćby w ramach odpoczynku zająć się czymś innym?

Ano to przeszkadza, że Ty chciałabyś (wnioskuję po Twoich postach), aby te zainteresowania kierowały się ku historii, sztuce itd. A ja natomiast stwierdzę, że tymi zainteresowaniami powinno być prawo, ekonomia, socjologia, psychologia itd.

Tak czy owak, zmierzam do tego, że studia są po to, aby ktoś rozwijaj swoje zainteresowania, aby później tę wiedzę wykorzystać w pracy zawodowej. Natomiast jeżeli chcemy pogłębiać naszą "wiedzę ogólną", to przecież nie musimy być studentami. Można po prostu chodzić do biblioteki i czytać książki, które nas interesują. W końcu wiele osób bez wyższego wykształcenia bierze udział w różnych programach, gdzie pokazują, że wiedzą o wiele więcej od osób, które mają wyższe wykształcenie. I tak np. jakiś pracownik poczty jest w stanie wygrać program z doktorem czegoś tam. Ale w takich programach liczy się wiedza ogólna i doktor np. nie wie, że Doda to polska piosenkarka itd.

Edytowano przez 8x9
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ano to przeszkadza, że Ty chciałabyś (wnioskuję po Twoich postach), aby te zainteresowania kierowały się ku historii, sztuce itd. A ja natomiast stwierdzę, że tymi zainteresowaniami powinno być prawo, ekonomia, socjologia, psychologia itd.
Więc źle wnioskujesz ;) Nie twierdziłam nigdy, że tylko ich powinno się tyczyć wyższe wykształcenie - po prostu te przykłady wykorzystania podstaw wiedzy historyczno-sztucznej w życiu codziennej najłatwiej mi podać jako przykłady.

Od budowania podstaw świadomości narodowej, cywilizacyjnej itd. jest po prostu szkoła podstawowa, gimnazjum i szkoła ponadgimnazjalna.

Aby dyskutować o polityce, trzeba znać historię? Niekoniecznie. Wiedza historyczna pomaga w zrozumieniu polityki, ale warto pamiętać, że dużo ważniejsze jest posiadanie aktualnej wiedzy na tematy polityczne. Przykładowo ważniejsze jest zrozumienie zjawiska globalizacji niż wiedza o tworzeniu Imperium kolonialnego przez Portugalię i Hiszpanię. Ważna jest również wiedza prawa, bo w zasadzie prawo decyduje o tym, jak wygląda polityka. Dlatego też mało istotne z dzisiejszego punktu widzenia jest posiadanie wiedzy o tym, jakie ustroje polityczne były dawniej, np. w Polsce za czasów Kazimierza Wielkiego, jeżeli chce się dyskutować o aktualnej polityce, a nie historii polityki.

Najpierw zadajmy sobie pytanie, czy szkoły przed i pogimnazjalne spełniają swój obowiązek kształcenia podstaw świadomości narodowej i cywilizacyjnej :P

Poza tym - troszeczkę próbujesz wypaczyć sens moich wypowiedzi. Nie uważam, że każdemu jest potrzebna specjalistyczna wiedza z historii, która nie ma na niego żadnego wpływu. Jednak historia najnowsza (nie kończąca się na przebiegu dwóch wojen, do której większość ją ogranicza) jest niezbędna do zrozumienia życia politycznego. Cały okres naszej najnowszej niepodległości na niej bazuje. Ale nasze kontakty z innymi krajami opierają się także na zrozumieniu najważniejszych przemian historycznych, które w nich zachodziły - a także sposobu, w jaki wpływały na nasz.

Nie mówiąc już nawet o świecie 'wielkiej polityki międzynarodowej', są też takie drobne, społeczne problemy, które już były; problem krzyży w miejscach publicznych? To samo, co w wypadku posągu bogini Nike w Starożytnym Rzymie, tylko chrześcijaństwo po drugiej stronie. Kryzys najnowszy? Kryzys w dwudziestoleciu. I tak dalej.

Poza tym, byłabym wdzięczna, gdyby moi dyskutanci, jeśli chcą ze mną dalej rozmawiać, przyswoili sobie tylko jedną informację: Ja nie jestem przeciwniczką specjalizacji. Jestem jej zwolenniczką, bo wiem, że w tej chwili mamy zbyt dużo wiedzy, zbyt wiele zmian, zbyt szybki przepływ informacji, żeby można było pozwolić sobie na nieograniczanie swojej wiedzy zawodowej. Uważam tylko, że osoba, która ukończyła studia powinna być nie tylko absolwentem-specjalistą, ale także osobą o wyższym wykształceniu. Nie żądam od nikogo całej możliwej wiedzy o trivium i quadrivium, tylko interesowania się światem na tyle, by mieć chociaż bazę wiedzy. Bo taka ignorancja sięga bardzo wysoko - i do niektórych polityków, którzy czasem przez niedoedukowanie plotą bzdury i nawet do przedstawicieli kultury (przykład - dyrektorka mojego byłego liceum - po studiach polonistycznych i historii sztuki, przekonana, że byliśmy 170 lat pod zaborami, a Maraton to na cześć tej bitwy z 300 Spartanami ;/ ).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zdarza się. W takim razie przepraszam.

Z kolei ja podałem jako przykład prawo, socjologię, psychologię, politykę itd., bo bez posiadania elementarnej wiedzy z tych dziedzin również ciężko mówić o poprawnym funkcjonowaniu w społeczeństwie.

Nie spełnia zadania? To trzeba poszukać winnych tej sytuacji. Jak już wspomniałem, studia nie powinny brać odpowiedzialności za niższe szczeble edukacji. Nie powinno być "zajęć wyrównujących" itd., bo to obniża poziom studiów. Studia to studia. Są biblioteki, jest internet, zawsze można zakładać jakieś stowarzyszenia związane z rozszerzaniem wiedzy itd.

Podkreślam - wiedza z historii najnowszej nie jest niezbędna dla zrozumienia obecnej polityki. W końcu wystarczy wiedza o tym, jak działa obecnie ONZ niż historia powstawia tej organizacji, wraz z tłem historycznym. Wiedza historyczna pomaga w zrozumieniu polityki jako element metody porównawczej, ale są inne metody, dzięki którym można zrozumieć funkcjonowanie polityki, jak np. ujęcie behawioralne, i dyskutować o niej.

Tak, student powinien taką wiedzę posiadać, bo powinien ją przyswoić w szkołach niższego szczebla. Jeżeli tak nie jest, to nie jest wina studiów.

Jeżeli chodzi o Twojego dyrektora, to należałoby zastanowić się, kto pozwolił na to, aby taka osoba pełniła taką funkcję. Natomiast polityków wybierają wyborcy i to do nich miej pretensje. ;)

Edytowano przez 8x9
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem, czy jest to właściwy temat, ale mam nadzieję, że jednak dobrze trafiłem. ;) Otóż zastanawiam się nadal nad wyborem kierunku studiów - jednym z upatrzonych przeze mnie jest lingwistyka stosowana. I tutaj mam pytanie do tych, co wiedzą: gdybym chciał iść na ten kierunek (obojętnie, na jaką uczelnię), to czy musiałbym zdawać maturę z dwóch języków obcych, czy wystarczy z jednego? A jeśli to pierwsze, to czy oba musiałbym zdawać na rozszerzonym, czy jednak mógłbym sobie wybrać np. jeden rozszerzony i drugi podstawowy? Przepraszam za dość ogólnikowe pytania, ale jestem zdesperowany. ^_^'

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Doszło do tego, że w tym roku będę zdawał maturę.

Co prawda dopiero wrzesień, ale to nie zmienia faktu, że czas <CIACH> i 8 miesięcy minie jak z bicza strzelił. Cele? Zdać maturę z polskiego podstawę, zdać angielski podstawę i rozszerzenie, matmę również podst. i rozsz. Teraz kwestia fizyki... muszę zdobyć więcej info na ten temat, bo chcę zdać, ale nie wiem na jakim poziomie.

Marzenie jest jedno - Politechnika Poznańska. Oby się zrealizowało.

Liczę na obiektywne komentarze w stosunku podanych przeze mnie kierunków studiów na PP:

Elektronika i Telekomunikacja

Informatyka

Mechatronika

Byłbym wdzięczny za wymianę zdań na temat tych kierunków, bo ja za dużego doświadczenia i pojęcia nie mam. Co prawda, na stronie PP coś tam piszą, ale wolę się skonsultować i dowiedzieć się jak to wygląda w rzeczywistości.

A wydawałoby się, że po 1,5 roku na forum nauczyłbyś się, że na forum się nie używa wulgaryzmów, nawet wykropkowanych. Mam nadzieję, że to ostatni raz - NZK

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nawet jeszcze nie zacząłem studiować a już nauczyłem się pewnej rzeczy z nimi związanymi ;P Przede wszystkim, nigdy nie idź do dziekanatu po odbiór bądź wręczenie czegokolwiek na ostatnią chwilę, bo jest absolutnie pewne, że na ten sam pomysł wpadło albo było zmuszonych paru innych studentów a dodając do tego małą ilość przerobową pani przyjmującej papiery można się spodziewać kolejnej godzinki albo dwóch wyciętych z życiorysu ;=) Poza tym przekonałem się, że przynajmniej budynek dziekanatu filozofii jest całkiem fajny a i z racji tego stania to zamieniło się kilka słów z towarzyszami bądź towarzyszkami niedoli i ogólnie sympatyczni ludzi ;D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hehe, szybko się przekonasz, że początek semestru i jego koniec plus sesja to jest oblężenie dziekanatu w sprawach natury wszelakiej (przedłużenia sesji, zdania indeksów, załatwianie stypendiów i miliony innych problemów). W pozostałych terminach jest względny luz, tyle tylko, że w pozostałych terminach nie ma nic do załatwiania :)

Swoją drogą semestr prawie na rozpoczęciu i oczywiście podczas zapisów trafiłem, tak jak to tylko ja mogłem ze swoim szczęściem. Jeden kurs mam tylko na sztywno do planu wpisany i oczywiście w jego czasie mam też inny. Mam nadzieję, że prowadzący będzie jakiś normalny i pozwoli to sensownie załatwić, w końcu ostatni semestr, więc głupio by było rok uwalić przez taką pierdołę... Pozostaje jedynie pozdrowić PWr-owy system zapisów, z ktorego polewa ma cały akademicki Wrocław :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hehe, szybko się przekonasz, że początek semestru i jego koniec plus sesja to jest oblężenie dziekanatu w sprawach natury wszelakiej
Oj, ja już zdołałem się o tym przekonać, bo oczywiście znaleźli się pierwszoroczni tacy jak ja :P ale było też kilka osób, które załatwiały inne sprawy choć czasami też z indeksami (na drugi rok chociaż) albo też o jakieś przedłużenia... Nawet jedna nauczycielka stwierdziła coś w stylu czemu okupują dziekanat z rana... uczyć się trzeba było :D
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To jako "pirszoroczny" też się pochwalę planem, jaki zgotowali mi na administracji UMK.

Ogólnie źle nie jest - liczę na jakieś dobre dopasowanie do grup (ach, ten optymizm!). Poza tym w piątek... Sami widzicie :)

Och, btw - jutro chyba się bujnę po legitkę studencką czy po jakieś info. Czy Czwarta Osoba Boska będzie mocno wkurzona? ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Poza tym przekonałem się, że przynajmniej budynek dziekanatu filozofii jest całkiem fajny

A gdzie toto jest? Główny budynek to chyba takie małe coś schowane za Wieżą Babel. Może to gdzieś w okolicach tego niewielkiego wieżowca, gdzie uczą obcokrajowców polskiego? Ja siedzę w takim dużym czarnym czymś na rogu Kopcińskiego i Pomorskiej, więc jak coś, to... :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

^ Kopcińskiego? :=) Tam będzie inauguracja a dokładniej to w auli fioletowej Wydziału Prawa i Administracji co pewnie też już wiesz, bo to informacja nie nowa ^^ Cóż, gdzie mam zajęcia to jeszcze nie wiem (tak, my nie mamy planu zajęć podanego), ale dziekanat jest na ul. A. Kamińskiego nr 27a i to budynek odrobinę wepchnięty wgłąb terenu... nie wiem jak to opisać. Na pewno kojarzę, a podpowiada mi mapa Google, że w okolicy jest QURIERS - od przesyłek pocztowych. Tak czy inaczej, jak się dowiem gdzie mam zajęcia to nie omieszkam wspomnieć i będzie można pomyśleć o jakimś spotkaniu czy coś (będę Ci wypominał, że na zjeździe nie byłeś a ty mi nie słuchanie Lordi ;P)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co Wy się tam pultacie z powodu braku planów zajęć czy dezorientacji w uczelnianej aglomeracji - i to jeszcze przed rozpoczęciem roku akademickiego? Ten początkowy chaos jest świetny, wynika z niego całe mnóstwo radochy, a także sprzyja przyspieszonej integracji, która jest najważniejszym elementem studiowania na pierwszym roku. Plany i inne można olać, wystarczy się w odpowiednich momentach trzymać kujoństwa tudzież podążać za największą grupą ludzi - chociaż w ten sposób równie łatwo można trafić do najbliższej gospody.

Ja z braku laku i rzutem na taśmę w ostatnim dniu ostatecznej, bonusowej rejestracji złożyłem se papiery na filologię polską (!), a co jeszcze dziwniejsze - przyjęli mnie! o_0 W takim więc razie jutro śmigam złożyć uroczysty podpis oraz zabulić za indeks i legitkę - i witaj, ATH (podejście drugie)! Bladego pojęcia nie mam, co się robi na takim kierunku, ale za to ludzi jest na liście malusio (coś ponad 30, na angielskiej było 100 z hakiem), w tym w głównej mierze dziewczęta.

Jeśli nie pójdzie, zawsze można za rok wybrać coś jeszcze głup0szego. :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rok się powoli zaczyna a ja już muszę się irytować pewnymi zachowaniami wykładowcy o skłonnościach do własnej płci ... ale mniejsza. Grunt, że znowu zaczyna się zabawa na całego w rytmie najlepszych melodii ćwiczeniowych. Klimat WZ'tu jest jedyny i niepowtarzalny. Tylko tutaj można pocinać w brydża z doktorem w trakcie przerw między zajęciami. Pomyśleć, że gdyby nie to, to mogłoby mnie nie być na świecie =]

Co do aglomeracyjnego i architektoniczno-przestrzennego zarządzania przestrzenią uczelnianą to WZ także przewodzi w idiotyzmie architekta. Kto wymyśla klatki schodowe prowadzące do zamurowanych drzwi? =]

w tym w głównej mierze dziewczęta.

Narzekasz? :huh:

Edytowano przez alexiej
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nasz instytut jest w specjalnej łasce. Dopiero od wczoraj mamy plan i to zawierający błędy, więc pewnie niedługo się zmieni. Specjalną łaską jest to, że zamiast dobierać WF ta, żeby dopasował się do całego planu, możemy mieć nadzieję, że uda nam się dopasować plan do WFu! :D Tym bardziej, że dopiero od następnego wtorku swój rozkład jazdy podaje też instytucja odpowiedzialna za nasze lektoraty... ;]

Póki co plan zapowiada się znośnie - może uda mi się tylko jednego dnia wstawać o 5:00, ale nie mam też co liczyć na dzień wolny - chyba, że nazwać tak piątek, gdzie nasze pierwsze zajęcia zaczynają się... o 16 ;/ Ciekawe, jak ja mam znajdować w sobie siłę do wyjeżdżania na takie zajęcia ;] Tym bardziej, że w obydwie strony będę jechać w konserwach, a nie pociągach, bo pewnie znowu wszyscy będą chcieli oryginalnie już w piątek wieczorem jechać do domu ;P

Nie zamierzam jednak narzekać - wreszcie, po 3 miesiącach spotkam się z moją grupą ^^ od czerwca za nimi tęsknię :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja akurat już standardowo mam wolne 2 dni w tygodniu ze względu na liberalną politykę godzinową WZ' tu. Mówiąc prościej mamy lektoraty w poniedziałki i środy (z kumplami na wydziale Pedagogiki), ale dzięki 2 turze zapisów w Usosie zapisałem się na czwartki i piątki dzięki czemu mam wolne 2 dni =]

Co do planu to ponoć mam jakiś, ale w Usosie pojawi się za 3 lata zapewne ^^

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja też mam 2 dni wolnego w obecnym semetrze. Do tego 14 godzin na tydzień. 7 semstr to jest to. Plan na stronie Wydziału wisi już od połowy sierpnia i o dziwo nie zmienił się, choć zazwyczaj ulegał n krotnym zmianom nawet tuż po rozpoczęciu semstru. Z resztą jutro wszystko się wyjaśni. Ostatni dzień wakacji :(

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Gość
Odpowiedz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Utwórz nowe...