Skocz do zawartości
niziołka

Studia

Polecane posty

To ja chyba na palcach jednej ręki mogę policzyć, wykłady które wygrały ze wstawaniem na 7:30. Jeśli tam trafiam to i tak jestem na wpół przytomny, więc nie warto się trudzić. Inna sprawa, że w ogóle nie jestem wielkim fanem wykładów i chadzam właściwie tylko na te które są obowiązkowe pod względem obecności. Pare razy już miałem sytuację, ze prowadzącego spotykałem na inauguracyjnym wykładzie a drugi raz na egzaminie. Dotąd problemów z zaliczeniem nie miałem, więc taktyka nie jest zła

Spoko, nie jest zla dla Ciebie, ale ja po to poszedlem na studia, z ktorego kierunku jestem zadowolony by na wyklady chodzic i czerpac z nich co sie tylko da. Kiedy wyklady sa prowadzane w naprawde fatalny sposob i wiem, ze nie wyciagne z nich czegokolwiek to wiadoo, ze wtedy na nie, nie przychodze chyba, ze prowadzacy puszcza liste obecnosci ;)

To juz jest problem uczelni nie studenta. Już 2 razy dostałem op... o to, ze robiłem cos innym sposobem niż pani doktor kazała, "Ale byl wynik dobry?" - "No tak ale nie tak jak pokazywałam"... O czym tu gadać. Politechnika i AGH chcą kształcić przyszłych naukowców uczelnianych a nie pracowników. Przecież tak jest wygodniej.

Ale jesli ktos (wykladowca) przez cale zycie byl naukowcem, to nie mozna wymagac zeby ksztalcil studenta na pracownika. Jesli chodzi o prace to sam przez to musisz przebrnac, nabrac doswiadczenia, bo ono jest niezwykle cenne ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale jesli ktos (wykladowca) przez cale zycie byl naukowcem, to nie mozna wymagac zeby ksztalcil studenta na pracownika. Jesli chodzi o prace to sam przez to musisz przebrnac, nabrac doswiadczenia, bo ono jest niezwykle cenne

Oczywiście, ze mozna a nawet trzeba wymagac a jak nie umie sie dostosowac to nie nadaje sie na nauczyciela i tyle.

Chodzi tu o proste kwestie typu praktyka nie teoria. Od nas wymagane jest perfekcyjne obeznanie w teorii działania halotronu, durnowate wzory mam umieć na pamięc np na standardowe odchylenie. Po co? Po to mam je zapisane by z nich korzystać - korzystajac z nich w praktyce naucze sie ich perfekcyjnie a robiąc to teoretycznie? Odpowiedz sobie sam. Już nie wspomne, że połowa osób nie umiała sie posługiwać miernikiem ale tak znali 2 wzory.

Student medycyny w Polsce uczy się z książek tylko, pomijając to, że 90% studentów wchodzi na czytelnie zdrowa a wychodzi ze śmiertelnymi chorobami... Dać im prawdziwe przypadki choroby bo to co jest w książce to jedno a to co jest u pacjentów to 2.

Gdyby nie praktyka Einstein nie wymyśliłby nic.

Edytowano przez M@TH3V
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście, ze mozna a nawet trzeba wymagac a jak nie umie sie dostosowac to nie nadaje sie na nauczyciela i tyle.

Ja nie mowie jak powinno byc, ale jak jest. Znasz zapewno cale mnostwo wykladowcow, ktorzy absolutnie nie nadaja sie do prowadzenia wykladow. I co z tego? Nic nie zrobisz, przynajmniej w przypadku panstwowych uczelini zdanie studenta nie ma wiekszego znaczenia. Studia nie przygotuja Cie do zycia w pracy tak jak doswiadczenie, co do tego nie ma watpliwosci. Np. jesli chodzi o zarzadzanie to niektorzy z wykladowcow nie maja pojecia o prowadzenia firmy. Nie uogolniam, ale tak po prpstu bywa. Oczywisice zgadzam sie z Toba, ze tak byc nie powinno.

Student medycyny w Polsce uczy się z książek tylko, pomijając to, że 90% studentów wchodzi na czytelnie zdrowa a wychodzi ze śmiertelnymi chorobami... Dać im prawdziwe przypadki choroby bo to co jest w książce to jedno a to co jest u pacjentów to 2.

Masz racje, natomiast student zarzadzania uczy sie zarzadzac przedsiebiorstwem rowniez z ksiazek. Niestety.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Większość uczniów po szkole średniej dopiero od 10 IV 2010 albo od filmu A.Wajdy wie, że to Rosjanie, a nie Niemcy dokonali zbrodni katyńskiej, albo wymieniają Bolesława IV Rogatkę jako jednego z polskich królów

Zastanawiam się jakie trzeba Polakowi zadać pytanie, aby z odpowiedzi wyszło, że Rogatka był królem. Na pewno nic w stylu "Wymień królów Polski" :D Swoją drogą posiadanie wiedzy ogólnej świadczy bardziej o człowieku, niż o studiach które uprawia. Poza tym każdy inaczej tę wiedzę ogólną będzie interpretować. Niziołka zapewne będzie mieć skrzywienie zawodowe i wymagać nieco więcej w temacie historii. Dla mnie ciężko sobie wyobrazić, żeby człowiek ogarnięty nie potrafił wskazać położenia każdego państwa europejskiego wraz z jego stolicą, jeszcze ktoś inny :D

Problem jest taki, że żeby posiadać wiedzę ogólną to trzeba by większość tych rzeczy powtarzać sobie co jakiś czas, ale kto na to ma czas i chęci. Wydaje mi się, że czasem wystarczy dobierać ambitniej książki i filmy, i bez problemu można poprzez zabawę trochę rozszerzyć swój światopogląd.

To juz jest problem uczelni nie studenta. Już 2 razy dostałem op... o to, ze robiłem cos innym sposobem niż pani doktor kazała, "Ale byl wynik dobry?" - "No tak ale nie tak jak pokazywałam"... O czym tu gadać. Politechnika i AGH chcą kształcić przyszłych naukowców uczelnianych a nie pracowników. Przecież tak jest wygodniej.

Też trafiałem na takie ewenementy. Najgorsze w tym to, że zaliczyć taki przedmiot to nie problem, wystarczy te ich sposoby wykuć na pamięć, bo i zazwyczaj zadania na kołach są kopią tych z ćwiczeń, gorsza sprawa, że się śmieciami człowiek zajmuje. Miałem jednak na I semestrze gościa który wylał mi zimny kubeł na łeb przy pierwszym kole, niby wyniki miałem wszystkie dobre, ale koło uwaliłem. Gościu przyczepił się do zapisu rozwiązania. Wtedy byłem na to wkurzony, ale z perspektywy czasu miał rację, bo to czego uczą w ogólniaku (w kwestii matematyki) jest uczone źle i uczy złych nawyków. Czasem więc trafi się prowadzący, który niesie jakąś misję :)

Spoko, nie jest zla dla Ciebie, ale ja po to poszedlem na studia, z ktorego kierunku jestem zadowolony by na wyklady chodzic i czerpac z nich co sie tylko da. Kiedy wyklady sa prowadzane w naprawde fatalny sposob i wiem, ze nie wyciagne z nich czegokolwiek to wiadoo, ze wtedy na nie, nie przychodze chyba, ze prowadzacy puszcza liste obecnosci

Broń Boże nie twierdzę, że to doskonałe rozwiązanie dla każdego, bo nie każdy kierunek się do tego nadaje. Nie chodzi tutaj o czy mnie kierunek satysfakcjonuje czy nie, bo ja też zadowolony jestem, jakbym nie był to bym dawno już się przerzucił na coś innego , albo w ogóle zrezygnował, bo nie należę do ludzi, którzy uważają, że świat się na studiach kończy i zaczyna. Chodzi mi o to, że o ile kursy matematyczne jeszcze miały coś ciekawego do wniesienia w wykładach, o tyle już te stricte informatyczne nie bardzo. Prowadzący sami się gubią i w 80% robią pokazy slajdów. Po cholerę mam tam siedzieć i patrzeć jak gościu te slajdy przełącza? Sam sobie je na kompie odpalę i nie stracę na to 1,5h, tylko 30 minut. Teoria czasem zdaje się być tylko u mnie męczącym dodatkiem do praktyki :)

Co do postu powyżej, to ja uważam, że ludzie - szczególnie studiujący - przeceniają wartość samych studiów. W tej chwili jest to na tyle powszechna forma edukacji, że nie niesie ona za sobą już ani takiego prestiżu, ani też wysokiej zarówno jakości jak i formy przekazywania wiedzy. Jak ktoś oczekuje, że po studiach będzie wielki masta to się zdziwi. Wpływa na to będzie mieć i upadek poziomu nauczania jak i sroga konkurencja na rynku pracy. Bawią mnie dlatego ludzie, którzy myslą, że po studiach będą zarabiać krocie, bo oni wielcy 'magistrzy'. Proste nie masz doświadczenia - nie znajdziesz dobrej roboty, bo nie jest tajemnicą, że uczelnia Cię do tej roboty nie przygotuje należycie. Tak więc do roboty, a nie ino balować :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mnie zwleka z lozka piosenka "Amerika" ;), na poczatku jestem poirytowany, ale po jakis 5 minutach i wypiciu kawy czuje sie dobrze ;)
Heh, czyli może moje zwlekanie się z wyra nie będzie aż tak złe na wykłady, bo mam pewne doświadczenie w tej sprawie gdy do LO chodziłem :P Pobudka zazwyczaj przed 7:00 typowym budzikiem, ale zawsze można było sobie zapodać cięższy kawałek na rozbudzenie takie do końca aby nie chodzić jak lewitujący :D

Przy okazji, skoro tutaj piszę, to zapodam swój status ze studiami. Na razie mam względny spokój... Udało mi się dostać na kierunek filozofii na Uniwersytecie Łódzkim i prawdopodobnie na tym zostanę. Przynajmniej przez pierwszy rok, bo mam całkiem spore szanse na to, że uda mi się po roku albo nawet semestrze - choć wolałbym nie, bo byłbym parę zaliczeń do tyłu - przenieść na politologię. Wtedy dobiłbym na UŁ do końca, a studia II stopnia - dziennikarskie, a może politologiczne dalej -, choć nie wiem czy jest taka możliwość - zacznę [planuję ;P] we Wrocławiu. Nie jest źle choć mogło być lepiej, ale tak to różnie się układa. Na koniec jedna dygresja - czy tylko mnie irytuje już fakt, że studia humanistyczne mają opinię kształcących bezrobotnych? A irytuje mnie z tego względu, że aby dorwać pracę to IMO oprócz papierka (i wiedzę co jednak po części z tym się wiąże) to trzeba mieć też trochę szczęścia i - w moim przypadku jak planuję zostać dziennikarzem - umieć pisać, bo na piękne oczy nigdzie nie przyjmują*.

*choć czytałem w Angorze pewien artykuł o pewnej dość młodej pani, która miała posadę dyrektorską a nie miała ukończonej szkoły średniej ;P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Masz racje, natomiast student zarzadzania uczy sie zarzadzac przedsiebiorstwem rowniez z ksiazek. Niestety.

Haha, a jakie to książki?No uczenie zarządzania przedsiębiorstwem zapewne z 20 letnich ksiązek jest ciekawe - przynajmniej moj znajomy z takich się uczy.

Sam uważam, że dobrą ksiązką jest seria "Bogaty Ojciec..."- i tutaj mozna sie troche nauczyć, przekazana jest odrobina cwaniactwa i prawdziwych sytuacji z zycia autora.

W tej chwili jest to na tyle powszechna forma edukacji, że nie niesie ona za sobą już ani takiego prestiżu, ani też wysokiej zarówno jakości jak i formy przekazywania wiedzy

Też zalezy jakie studia bo wysyp ludzi po filozofii i politologii jest absurdalny. A studia? Mają pomóc w pracy, a najlepiej w założeniu firmy. W Polscekompletnie nie ma edukacji biznesowej. Stad polecam Bogatego Ojca ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Lord Hrabula, niektorzy przeceniaja wartosc swoich studiow, ida na nie dla papierka. Ja poszedlem na studia, bo mi zalezy na wyksztalceniu, na szerszym spojrzeniu na swiat, co studia z pewnoscia pozwalaja osiagnac. Czlowiek nie zyje tylko praca i zarabianiem pieniedzy. Jesli zalezalo by mi na tym zeby isc na studia zeby znalezc prace, to zamiast isc na studia po porstu znalazl bym prace. Smiesza mnie ludzie, ktorzy sami nigdy nie byli na studiach,a wypowiadaja sie w stylu "I co Ci to da, i tak pracy nie znajdziesz" itp.

Haha, a jakie to książki?No uczenie zarządzania przedsiębiorstwem zapewne z 20 letnich ksiązek jest ciekawe - przynajmniej moj znajomy z takich się uczy.

Sam uważam, że dobrą ksiązką jest seria "Bogaty Ojciec..."- i tutaj mozna sie troche nauczyć, przekazana jest odrobina cwaniactwa i prawdziwych sytuacji z zycia autora.

Dokaldnych tytulow teraz nie pamietam, ale mam kolege na zarzadzaniu, ktory mi powiedzial to i owo :) Ja studiuje politologie. Czytalem wiekszosc ksiazek z tej serii, ale tak naprawde przedsiebiorczosci uczy sama...przedsiebiorczosc ;) (tj. prkatyka) ksiazki moga byc dodatkiem zmieniajacym sposob myslenia :)

Też zalezy jakie studia bo wysyp ludzi po filozofii i politologii jest absurdalny. A studia? Mają pomóc w pracy, a najlepiej w założeniu firmy. W Polscekompletnie nie ma edukacji biznesowej. Stad polecam Bogatego Ojca

Wiem, ze masa ludzi konczy politologie i wiem tez, ze ciezko po niej znalezc prace, ale ze tak powiem ja ten kierunek wybralem sercem, a nie rozumem. Zawsze badzo interesowalem sie polityka oraz historia (przede wszystkim 2 wojny). Juz w 2 klasie liceum wiedzialem jaki kierunek studiow bylby dla mnie odpowiedni. SMuci mnie jednak, ze wiekszosc ludzi studiujacych moj kierunek, robi to tylko dla papierka, nie wiedza biedacy, co moga sobie z tym papierkiem zrobic...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Black Shadow

Wrocław z ubolewaniem przyjmuje wieść o Twojej łódzkiej przygodzie. Forumowe minizjazdy co piątek mają mniejszą szansę na powodzenie ;) W każdym razie gratulację, że udało Ci się zaczepić. Wybiegając daleko w przyszłość na studia II stopnia, podobnie jak na pierwszego jest rekrutacja i uderzać możesz gdzie tylko Ci się uwidzi.

Na koniec jedna dygresja - czy tylko mnie irytuje już fakt, że studia humanistyczne mają opinię kształcących bezrobotnych?

Na pewno nie denerwują tych na ścisłych kierunkach ;) A tak poważnie, to na żadnym kierunku Ci roboty nie dają, za sam fakt studiowania czy skończenia studiów. Historyjki o bezrobociu humanistów, w głównej mierze są po to, żeby tłumaczyć się mogli Ci którym się dalej nic robi nie chce, albo im nie wychodzi wszystko czego się tkną. Różnice w zapotrzebowaniu na różen kierunki na pewno występują, ale to nie jest też tak, że jak idziesz na dziennikarstwo, to nie masz szans na prace, a po automatyce dostaje robote za sam papier. Konkurencja jest wszędzie, kwestia tylko taka, że trzeba sobie w niej radzić i umieć się sprzedać :)

@M@TH3V

Miałem kilka lat temu fazę na giełdę i wśród ładnego tomiku książek, które o inwestowaniu traktowały, w łapy wpadło mi też wydanie chyba właśnie "Bogaty Ojciec, Biedny Ojciec" Kiyosaki'ego. Plusem było na pewno to, że napisana była w taki sposób, że czytało się ją bardzo lekko, chyba w jedno popołudnie pękła. Co do samej treści to merytorycznie wygląda to kiepsko. Sporo tam populizmu, konkretów żadnych. Po takiej lekturze, człowiek nie jest wiele mądrzejszy w kwestii wiedzy ekonomicznej. Jedyne co może przynieść, to ewentualnie jakiś impuls do pracy nad sobą i wiary w siebie, ale to juz chyba chwytanie się brzytwy :) Z ta książką jest jak z zakupami mango, pokazuje się przerysowane sytuacje i genialność własnego produktu.

@pistu166

Pierwsza sprawa, to dla mnie ten papierek swoją wartość ma i jakiś cel w tych studiach wyznacza do którego się dąży. Sam wybierałem też studia, które pokrywają mi się z zainteresowaniami, ale nie uważam, zeby samo iście na studia dla papieru było przecenianiem studiów. Przecenianiem jest wiara, że ten papier zapewnia pracę, bo nie zapewnia, ale pomagać ją znaleźć , jak najbardziej pomaga.

Moje studia, mogę się przyznać, nie dają mi szerszego spojrzenia na świat. Na dziedzinę owszem, mnóstwa rzeczy nie chciałoby mi się pewnie nigdy tykać, a jak sie okazuje bywają przydatne. Piszesz, ze człowiek nie zyje tylko pracą i pieniędzmi. Fakt, tylko jest różnica w życiu pracą i pieniędzmi, a życiu z pracy i pieniędzy.

Ja tu nie mam zamiaru nikogo indoktrynować, niech każdy sobie wybiera studia jakie mu pasują i z jakich pobudek żywnie mu się to podoba, tylko wkurza mnie późniejsze marudzenie ludzi, że nie ma pracy, albo że mu nie pasują studia. Nikt nikogo studiować nie zmusza. :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Papierek jest jedynie zaswiadczeniem, podobno takie lewe zaswiadczenia mozna bez problemu dostac na czyrnym rynku, ale czy w studiowaniu naprawde chodzi o jakis dyplom z zaswiadczeniem wyzszego wyksztalcenia ? Papierek nie wyznacza celu TY I TYLKO TY go wyznaczasz, to Ty wiesz dlaczego wybrales ten, a nie inny kierunek, Ty wiesz co wlasciwie chcesz osiagnac. Pojscie na studia dla papieru nie jest moze przecenieniem studiow, ale zlym ich wartosciowaniem. Studia nie znajda Ci pracy, Ty ja znajdziesz. Jesli ktos studiuje TYLKO dla zdobycia dyplomu, przeswiadczony jest, ze dyplom ten otworzy przed nim/nia grzwi jakiejs kariery, ale jest to bzdura. Drzwi kariery mozesz otworzyc Ty, bo to nie papierek kieruje Twoim zyciem, to Ty nim kierujesz, Ty dokonujesz wyborow.

Moje studia, mogę się przyznać, nie dają mi szerszego spojrzenia na świat. Na dziedzinę owszem, mnóstwa rzeczy nie chciałoby mi się pewnie nigdy tykać, a jak sie okazuje bywają przydatne. Piszesz, ze człowiek nie zyje tylko pracą i pieniędzmi. Fakt, tylko jest różnica w życiu pracą i pieniędzmi, a życiu z pracy i pieniędzy.

Studia zwiazane z naukami scislymi to zupelnie co inego niz studia humanistyczne :). Kiedy pisalem, o zyciu praca i pieniedzy mialem na mysli zycie tylko i wylacznie dla pieniedzy, moim zdaniem nie da to szczescia (przynajmniej mi). Chcialbym miec prace wymarzona i zarabiac z niej godnie, ale zalezy mi na tym zeby zalozyc rodzine, miec kochajaca zone, nie chce zeby moje zycie ograniczalo sie do wchlaniania i przetwarzania pokarmu i ewentualnego spelniania swoich najbardziej pierwotnych potrzeb.

Ja tu nie mam zamiaru nikogo indoktrynować, niech każdy sobie wybiera studia jakie mu pasują i z jakich pobudek żywnie mu się to podoba, tylko wkurza mnie późniejsze marudzenie ludzi, że nie ma pracy, albo że mu nie pasują studia. Nikt nikogo studiować nie zmusza.

Jasne, ze nikt nikogo, do niczego nie zmusza. Kazdy jednak moze popelnic blad, jesli ktos wybierze kierunek, ktory nie okazal sie pasja zycia zawsze moze go zmienic. Bowiem czy lepiej zmarnowac rok studiow i wrocic na prawidlowy kurs czy zmarnowac 5 lat, wiecznie narzekajac ? Zalozmy, ze zeglarz plynie jachtem z Afryki do Ameryki, kiedy jego lodka zboczy o pare stopni z kursu, nie bedzie on plakal i zrzedzil pozwalajac lodce plynac w zlym kierunku i narazajac sie, ze po pewnym (ZMARNOWANYM) czasie wroci do pkt. wyjscia. Po prostu poprawi kurs i bedzie dalej plynal (nie dryfowal) po oceanie zycia :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

tylko wiesz najbardziej denerwujace jest to, jak wstane na poranny wyklad, pojade ladnie, a o 8 profesor po porstu sie nie pojawia. Czuje sie wtedy bardzo nieprzyjemnie.
Szczęśliwie, u nas wszyscy mają kamienne zdrowie i zawsze są... A jak nie ma, to zawsze jest dodatkowe 1,5h do spędzenia w bibliotece i czytanie tych ~300 stron do przerobienia w tydzień ;)

To ja chyba na palcach jednej ręki mogę policzyć, wykłady które wygrały ze wstawaniem na 7:30. Jeśli tam trafiam to i tak jestem na wpół przytomny, więc nie warto się trudzić. Inna sprawa, że w ogóle nie jestem wielkim fanem wykładów i chadzam właściwie tylko na te które są obowiązkowe pod względem obecności.
Hehe, kolejny punkt dla Historii ;) Ja chodzę na wszystkie wykłady, bo to się po prostu opłaca - nie tylko dlatego, że jest to dodatkowe powtarzanie sobie informacji (a od czasu do czasu wykładowcy lubią rzucać przykładami informacji, które mogą pojawić się np. na końcowym egzaminie), ale także historia jest przedmiotem, który składa się nie tylko z 'głównego strumienia informacji', ale także mnóstwa drobniejszych, dopowiadających ją. Nie wspominając już o tym, że chyba na żadnych innych studiach nie można usłyszeć tylu zaskakujących/zabawnych/uderzających anegdotek :)

Dodatkowo - można lepiej poznać wykładowcę i jego teorię na jakiś temat a także to, gdzie spiera się z innym - czyli nauczyć się 'dyplomatycznej odpowiedzi'. Mieliśmy taki przykład, gdzie jeden doktor twierdził, że polis jako 'miasto-państwo' to koszmarne, bardzo mylące tłumaczenie i drugiego, który uważał je za świetne. Dzięki temu można się było dowiedzieć, że jeśli na egzaminie dostanie się pytanie o polis, należy odpowiedzieć 'wśród historyków istnieją spory dotyczące prawidłowości tłumaczenia polis jako miasto państwo. Pozostawiając te spory znawcom tematu, pozwolę sobie tylko wymienić jego przymioty...' :D

Studia kształcą specjalistów. Na poznanie filozofii była szkoła średnia - stąd nazwa ogólniak, tam poznajesz wiedze ogólną.
Wykształcenia dotyczącego kultury nigdy nie jest zbyt dużo - ono się później przydaje w kontaktach międzyludzkich, w najmniej spodziewanych momentach :) Przykład tego Bolesława IV Rogatki - tutaj na forum, w czasie kłótni po katastrofie smoleńskiej, jeden z użytkowników burzył się, że ś.p. L. Kaczyński nie powinien być pochowany na Wawelu obok tak ważnych osób, jak Piłsudski albo nasi królowie - niezależnie od tego, jacy byli, jak Bolesław Rogatka. Oczywiście, nie mieszam się w ocenę, pokazuję tylko, w jak niespodziewanych momentach taki błąd można popełnić - i dlaczego warto jednak stawiać na przedmioty kulturalne, jeśli jest się na studiach.

Niestety prawnicy to ludzie pozbawieni jakiejkolwiek logiki (i moralności). Więc matma/logika + masa etyki dla przyszłych prawników i sędziów była by wskazana.
Po pierwsze - taka ocena wobec wszystkich prawników jest obraźliwa i kierująca się stereotypem. Uważam, że lekcje etyki powinny być na każdych studiach wyższych, aby, jak już mówiłam - absolwenci prezentowali sobą nie tylko wyższe umiejętności, ale i wyższe wykształcenie.

A jak w USA wygląda sprawa specjalistów? Na to pytanie mam nadzieje, ze bez najmniejszego problemu odpowiesz sobie sama
A co cię tak wzięło na porównywanie z USA? @_@ Z tego co się orientuję, to w USA jest straszliwy rozrzut poziomu - dla większości się sporo upraszcza, ale pompuje się też mnóstwo środków w kształcenie osób z prawdziwym potencjałem. Nie jestem jednak specjalistką od kształcenia w USA i radziłabym zapytać o to np. amerykanistów ;]

Teraz dochodzimy do innej rzeczy. Jezeli ktoś po liceum mysli, że Matejko był królem polski - tłumaczy sie tym, że jest ścisłowcem to sorry ale na studia się nie nadaje i tyle. Czy to będa studia ścisłe czy humanistyczne czy też łopatologia wyższa.
Ale jednak wiele osób kończy na tego typu wiedzy, bo kierują się zasadą 3Z. Kolejny dowód na to, dlaczego zajęcia z podstaw kultury - jakie stanowi np. filozofia i etyka - powinny być na każdej uczelni. Poza tym - po drugiej stronie barykady od 'sićsuofcuw'(nie muszą w końcu umieć pisać po polsku, bo przecież poszliby wtedy na polonistykę, ich interesuje wiedza ścisła!), są 'humaniści', czyli nie osoby, które są tak bardzo wykształcone w dziedzinie literatury-kultury-historii, że nie pamiętają nawet, że humanista to nie jest osoba, która nie ma siły/ochoty, aby się przyłożyć do przedmiotów ścisłych, tylko osoba, która kształci się w wielu dziedzinach - rodzaj erudyty.

Niziołka zapewne będzie mieć skrzywienie zawodowe i wymagać nieco więcej w temacie historii. Dla mnie ciężko sobie wyobrazić, żeby człowiek ogarnięty nie potrafił wskazać położenia każdego państwa europejskiego wraz z jego stolicą, jeszcze ktoś inny
No, to ze znajomością Europy to jest akurat zrozumiałe :) I to nie jest tak, że uważam, że każdy ma mieć w małym paluszku całą historię Polski i świata - uważam tylko, że trochę wiedzę trochę większą ta uczona w szkole powinny mieć osoby uważające się za patriotów (co NIE oznacza, że uważam, że wszyscy znający dobrze historię Polski to patrioci, bo jak wiadomo, na patriotyzm składa się znacznie więcej czynników), a dodatkowo - uważam, że jeśli ktoś chce coś powiedzieć o historii, ale nie pamięta nazw - niech ich nie mówi, tylko próbuje określić, o kogo mu chodzi, bo inaczej się zwyczajnie ośmiesza. Już nie wspominając o postaciach publicznych - przykładem może być R.Sikorski, który w debacie włożył Władysławowi IV w usta słowa 'nie jestem królem sumień waszych'. Jest to śmieszne, ponieważ Władysław IV był zagorzałym katolikiem, a te słowa tak naprawdę należały do Zygmunta Augusta, który prowadził politykę tolerancji religijnej. A przecież mógł powiedzieć 'Król Polski z XVII wieku', albo 'Nowożytny król Polski' i nie ośmieszyłoby go to tak bardzo. I niestety, w każdej przestrzeni życia publicznego zdarzają się takie potknięcia, które przecież nie są aż tak trudne do ominięcia.

Co do postu powyżej, to ja uważam, że ludzie - szczególnie studiujący - przeceniają wartość samych studiów. W tej chwili jest to na tyle powszechna forma edukacji, że nie niesie ona za sobą już ani takiego prestiżu, ani też wysokiej zarówno jakości jak i formy przekazywania wiedzy. Jak ktoś oczekuje, że po studiach będzie wielki masta to się zdziwi.
Dewaluacja wyższego wykształcenia na pewno następuje, bo staje się coraz bardziej masowe i w tej chwili coraz rzadziej spotyka się osoby, które nie są magistrami - a jednak, idiotów na świecie nie ubywa ;) Z drugiej strony - przyznam, że przez 1 rok studiów nauczyłam się więcej, niż przez 4 lata nauki w liceum. Dodatkowo - mamy zajęcia nie tylko o samym przebiegu historii (bo teoretycznie wtedy wystarczyłoby, zamiast studiować, czytać odpowiednie książki), ale uczy się nas także warsztatu - umiejętności odsiewania fałszywych informacji od prawdziwych (co jest problemem większym, niż się można spodziewać. Mogę się mylić, ale z tego co wiem, ponad połowa naszych średniowiecznych dokumentów jest fałszerstwami ;] ).

Wtedy dobiłbym na UŁ do końca, a studia II stopnia - dziennikarskie, a może politologiczne dalej -, choć nie wiem czy jest taka możliwość - zacznę [planuję ;P] we Wrocławiu. Nie jest źle choć mogło być lepiej, ale tak to różnie się układa. Na koniec jedna dygresja - czy tylko mnie irytuje już fakt, że studia humanistyczne mają opinię kształcących bezrobotnych? A irytuje mnie z tego względu, że aby dorwać pracę to IMO oprócz papierka (i wiedzę co jednak po części z tym się wiąże) to trzeba mieć też trochę szczęścia i - w moim przypadku jak planuję zostać dziennikarzem - umieć pisać, bo na piękne oczy nigdzie nie przyjmują*.
Jak mój brat będzie tam składać papiery, to poproszę go o wypytanie ;) Albo zapytaj wirtualnego dziekanatu. Poza tym - jasne, że mogą być problemy z pracą, ale zauważ, że studia co roku kończy całkiem sporo przeciętnych studentów, którzy się tylko prześlizgują. Osobiście staram się dawać z siebie wszystko na studiach i jestem pewna, że prędzej czy później przyniesie to efekty - nie liczę na pracę, która będzie mi dawać kilka(naście) tysięcy. Liczę na taką, która będzie mi pozwalała się rozwijać i żyć na normalnym poziomie.

A co do studiów dziennikarskich, to słyszałam jedną opinię - że nie są aż tak opłacalne. Po dziennikarstwie możesz być w prawie tylko dziennikarzem, ale możesz nim też być po innych studiach (jeśli jesteś zdolny). Z drugiej strony - te studia mogą dać znajomości, a to też nie jest bez znaczenia.

@Lord Hrabula, niektorzy przeceniaja wartosc swoich studiow, ida na nie dla papierka. Ja poszedlem na studia, bo mi zalezy na wyksztalceniu, na szerszym spojrzeniu na swiat, co studia z pewnoscia pozwalaja osiagnac. Czlowiek nie zyje tylko praca i zarabianiem pieniedzy. Jesli zalezalo by mi na tym zeby isc na studia zeby znalezc prace, to zamiast isc na studia po porstu znalazl bym prace. Smiesza mnie ludzie, ktorzy sami nigdy nie byli na studiach,a wypowiadaja sie w stylu "I co Ci to da, i tak pracy nie znajdziesz" itp.
Zgadzam się w 100% :) Tym bardziej, że po studiach masz możliwość i znalezienia pracy wymagającej wyższego wykształcenia, i tej dla średniego ;) Jasne - niektórym szczęśliwie udaje się od razu znaleźć pracę dla średniego wykształcenia i mogą od razu zacząć pracować na swoje doświadczenie zawodowe, co nie jest bez znaczenia. Dzięki swoim zdolnościom mogą też zajść wysoko.. Z drugiej strony - mogą mieć pecha i do końca życia pracować w tej samej pracy, bez możliwości dalszego rozwoju - bo co lepsze posady będą zajmowane przez ludzi z wyższym wykształceniem, których jest coraz więcej.

A poza samymi szansami pracy jest też postawa - ja np. nauczyłam się znacznie większego sceptycyzmu do podawanych nam wiadomości i do wydarzeń dnia dzisiejszego - zamiast uważać, że znam się na polityce i na tym, co się dzieje dookoła, daję sobie jakieś 50 lat buforu. Jedna z ważniejszych dla mnie historyczek nauczyła mnie, że historyk nie powinien zajmować się i oceniać wydarzeń teraźniejszych albo osób, póki żyją. Historyk powinien zbierać o nich informacje, jednak potrzebny jest naprawdę spory dystans, odtajnienie wielu akt i tak dalej. Historia pisana pod wpływem emocji i wydarzeń nie może być sprawiedliwa i prawdziwa. A to właśnie przez 'historyków dnia jutrzejszego' mamy nierzetelne zbieranie informacji, dla poparcia różnych tez.

Poza tym - nauczyłam się też mnóstwo pokory. Jako nastolatka, jak chyba każdy w tym wieku uważałam, że zjadłam wszystkie rozumy i się świetnie na czymś znam. Teraz mam znacznie większy dystans i coraz łatwiej przychodzi mi powiedzieć 'ile ja jeszcze nie wiem' i wziąć się do roboty, aby to nadrobić, zdając sobie sprawę z tego, że i tak nie będę wiedziała wszystkiego.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Niziołka, Wiesz ja zanim poszedlem na studia mialem prawicowe poglady i "jezdzilem" po kazdym kto sie ze mna nie zgadzal, (nie dopuszczalem argumentow) studia moje bardzo szybko zmienily moje podejscie do wielu spraw, bo po prostu otworzyly mi oczy i nauczyly tez szacunku dla pogladow innych ludzi. Jesli chodzi o prace to masz racje, kiedy poszedlem do UP, zaproponowano mi z moim srenim wyksztalceniem prace kontrolera biletow to do tego w firmie, ktorej grozilem procesem sadowym i zglosilem do RPO), nie bylaby to dla mnie zbyt dobra praca, bo chociaz estem dosyc wysoki i dobrze zbudowany to nie chcialbym pracowac w tym zawodzie z mocno osobistych wzgledow. Zalezaloby mi na tym zeby znalezc fajna prace, ale dla mnie nie jest to najwazniejsze, chce byc po prostu szczesliwy, a nie gonic za napedzonymi przez konsumpcje potrzebami zapominajac o tym co tak naprawde jest dla mnie w zyciu wazne, zapominajac o tym, ze jesli skupie sie tylko na sobie i swoich pieniadzach zostane w zyciu sam, a tego nie chce. Czasem zdarza mi sie ponarzeac na studia, szczegolnie wtedy gdy wykladowca lekcewazy nas i traktuje jakbysmy siedzieli na sali w ramach zla koniecznego. (rzadko sie to zdarza, ale kazdy kto studiuje mial chyba chociaz jeden taki przypadek). Mam jednak prawo do narzekania :P w koncu jestem Polakiem :) (te stereotypy czasem do mnie pasuja jak ulal ;) )

Edytowano przez pitus166
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Poza tym - nauczyłam się też mnóstwo pokory. Jako nastolatka, jak chyba każdy w tym wieku uważałam, że zjadłam wszystkie rozumy i się świetnie na czymś znam. Teraz mam znacznie większy dystans i coraz łatwiej przychodzi mi powiedzieć 'ile ja jeszcze nie wiem' i wziąć się do roboty, aby to nadrobić, zdając sobie sprawę z tego, że i tak nie będę wiedziała wszystkiego.

Swięta prawda, przekonałem się, że dyskusja z licealistą niczego dobrego nie przyniesie ;). Jeszcze w maturalnej klasie z dzisiejszej perspektywy, wypowiadałem się jak mentor. Teraz zwyczajnie zdaję sobie sprawę na bazie wykształcenia, które zdobywam, że tak naprawdę większość informacji, które w powszechnym obiegu powtarzają ludzie, są, żeby powiedzieć delikatnie, zbyt daleko idącym uproszczeniem. :)

Dlatego też przestałem się choćby wymądrzać na tematy ekonomiczne, o których wiem, że ani ja, ani moi dyskutanci nie mają bladego pojęcia. Jak już coś mówi, to obowiązkowe "sądze", "wydaje mi się", zamiast "tak jest" ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niestety prawnicy to ludzie pozbawieni jakiejkolwiek logiki (i moralności). Więc matma/logika + masa etyki dla przyszłych prawników i sędziów była by wskazana.

A tu się z Tobą zgadzam. Miałem do czynienia z wieloma "prawnikami" (o ile można tym terminem nazwać kogoś, kto nie ma jeszcze nawet podstawowej aplikacji) i muszę przyznać, że to ludzie myślący paragrafami i kodeksami - do logiki im daleko jak mi do tańca. Są to umysły nastawiane przez te lata, na postrzeganie świata w kategorii podwójnego S (no i przy okazji $$), ludzie działający automatycznie, bez jakiejkolwiek wiedzy praktycznej.

No i te rozmowy.... "kupiłem wczoraj kodeks w skórzanej oprawie, chłopaki"

"pokaż, pokaż"

"jaki fajny, ile dałeś"

"mogę potrzymać ?"

Nie, ja podziękuje za studentów prawa.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

dobra, pewnie dział i temat nie będą pasowały do moich pytań, ale od jakiegoś czasu tłamszę to w sobie i nie za bardzo wiem jak się tego pozbyć.

Po skończeniu LO (2 lata) wybieram się na studia na Politecha Gdańskiego w kierunku geologia/geodezja. Czytałem kilka poprzednich postów, w których aktualni i byli studenci (głównie z tego tematu) wymieniają się doświadczeniami na temat "jak to wszystko wygląda od środka".

Nie będę pytał o to ile należy kuć, ile jest zajęć obowiązkowych w tygodniu, dlaczego warto pojawiać się na ekstra wykładach, dlaczego warto dużo i często powtarzać (wiadomo, dla siebie :D). Bardziej interesuje mnie fakt, czy jest tu na forum ktoś studiujący na tej uczelni (a może uda mi się spotkać kogoś kto tą uczelnie skończył na podobnym kierunku ?) no i w związku z tym kilka ogółów odnośnie szkoły od środka - że będzie ciężko to wiem, że po 1 roku wyleci ze 30% studentów też wiem, że w akademiku imprezy są codziennie też wiem (ktoś zawsze ma flaszkę). Bardziej zależy mi na przedstawieniu, ile taki pobyt na studiach może kosztować, czy da się jednocześnie studiować i załapać na jakąś pracę (choćby na pół etatu), jakie są progi do stypendiów itd. Jakby coś było na tyle oczywiste, że znajdę to na stronie uczelni, to mógłbym prosić o nie jechanie po mnie jak po chamskim sprzedawcy ?

Z góry dziękuje za pomoc ;]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak się wtrącę i spytam bez sensu - czy po oblaniu egzaminu warunkowego można się normalnie "wrócić" na pierwszy rok studiów na tej samej uczelni? Bo właśnie coś takiego mi grozi :|

Na pewno nie pytaj o takie rzeczy na forum :P.

Prosta sprawa, czytasz regulamin studiów, idziesz do dziekanatu zagadujesz panią (jak się nie jest roszczeniowym, zazwyczaj można sie sporo dowiedziec, mój rok np. obsługują dwie bardzo miłe kobiety), jeżeli sytuacja pozostawia swobodę uznaniową uczelni zapisujesz się do prodziekan i idziesz na rozmowę. Generalnie zasada jest prosta, za zgodą prodziekan, czy opiekuna roku, można zrobić wszystko, trzeba tylko za tym chodzić :).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wrocław z ubolewaniem przyjmuje wieść o Twojej łódzkiej przygodzie. Forumowe minizjazdy co piątek mają mniejszą szansę na powodzenie ;)
Również żałuję, ale powiedzmy, że w Łodzi mam większą pewność, że dam radę po roku się przenieść na politologię a we Wrocławiu już nie :) Poza tym na UWr termin ogłoszenia wyników II tury rekrutacji na filozofię jest wręcz śmieszny... 24 września. Nie wydaje się wam to trochę zbyt blisko początku roku akademickiego? :huh:

A tak poważnie, to na żadnym kierunku Ci roboty nie dają, za sam fakt studiowania czy skończenia studiów.
Właśnie... a spotkałem się z opiniami, które świadczyły jednak o czymś innym na czele z stwierdzeniem, że po humanistycznych studiach nie masz co roboty szukać :P Jakby rynek pracy wymagał tylko ścisłowców... Jasne. Różowo nigdzie nie ma (ba, kiedyś w 'Faktach' TVNu mówili, że popyt na "humanów" jest znacznie mniejszy :/ niż na "ścisłych" [inżynieria itd.]), ale nie ma co się załamywać. Jak sam zaznaczyłeś, umiejętność sprzedania siebie bardzo się przyda ^^

Jak mój brat będzie tam składać papiery, to poproszę go o wypytanie ;) Albo zapytaj wirtualnego dziekanatu.
Z góry dziękuję i nie omieszkam się zapytać dziekanatu, ale to chyba gdzieś w przyszłości, bo na razie plan na pierwszy rok już jest ;=)
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Różowo nigdzie nie ma (ba, kiedyś w 'Faktach' TVNu mówili, że popyt na "humanów" jest znacznie mniejszy confused_prosty.gif niż na "ścisłych" [inżynieria itd.]), ale nie ma co się załamywać.
Poza tym - politechnika to też często studia dużo dłuższe niż 3-5 lat :D Ilość znajomych, którzy są na polibudzie i chociaż rok siedzieli, jest ogromna. No i jest to też inny tok pracy, wg. tego, co mówią - semestr luzu, ostatni miesiąc-tydzień stresu. U nas co prawda jest cały semestr ogromnego stresu, ale i przez cały ten czas, ponieważ jesteśmy gnębieni, pracujemy też więcej niż kiedykolwiek wcześniej... Naprawdę - nigdy nie spodziewałam się, że doba jest tak długa i da się w ciągu niej tyle zrobić, dopóki nie poszłam na studia ;) doba wakacyjna wydaje się trwać o połowę krócej ;)

Jakby coś było na tyle oczywiste, że znajdę to na stronie uczelni, to mógłbym prosić o nie jechanie po mnie jak po chamskim sprzedawcy ?
Nie martw się, nikt nie będzie - na forum staramy się trzymać kulturalnych ludzi :) Cóż, sama niestety jestem z uniwersytetu, więc nie mogę ci doradzić... Ale jeśli na forum nie znajdzie się nikt z PG, to możesz zawsze spróbować przejrzeć fora dyskusyjne albo powysyłać PW do ludzi z NK (to chyba jedyna fajna możliwość, która została w tym portalu), którzy są tam zapisani - będzie to odpowiedź z pierwszej ręki ;)

A tu się z Tobą zgadzam. Miałem do czynienia z wieloma "prawnikami" (o ile można tym terminem nazwać kogoś, kto nie ma jeszcze nawet podstawowej aplikacji) i muszę przyznać, że to ludzie myślący paragrafami i kodeksami - do logiki im daleko jak mi do tańca. Są to umysły nastawiane przez te lata, na postrzeganie świata w kategorii podwójnego S (no i przy okazji $$), ludzie działający automatycznie, bez jakiejkolwiek wiedzy praktycznej.
Mamy instytut prawa niedaleko (na rogu ul. Nożowniczej i Więziennej :D ) i chociaż ze studentami prawa nie mamy zbyt wiele do czynienia, to uznaje się ich za bardzo pracowitych, ale też ogromnie ambitnych (u nas np. jest przyjacielska atmosfera pożyczania sobie wszystkiego, tam - ostre wbijanie noża w plecy). Z drugiej strony - trudno im się dziwić, że tacy są, jeżeli mają taki tryb zdawania egzaminu... A zdarza się, że jeżeli na 2 dni przed egzaminem rząd wprowadzi jakąś nowelizację do ustawy, to też muszą ją wkuć, materiały do nauki zmieniają im się średnio co kilka miesięcy - te informacje mam akurat od koleżanki z prawa i teologii, która nie narzeka jednak specjalnie na swój pierwszy kierunek, poza dużą ilością nauki, więc też chyba nie spotkała się z takimi stereotypowymi studentami prawa, o których mówisz. Trzeba pamiętać, że na te studia idzie wiele różnych typów osób i nie da się wszystkich oceniać jedną miarą. Jedni chcą się nachapać pieniędzy i mieć władzę, inni są idealistami i chcą coś zmienić na lepsze, jeszcze inni potrzebują tej wiedzy do celów praktycznych. Nie wrzucałabym więc wszystkich do jednego garnka.

Jak już coś mówi, to obowiązkowe "sądze", "wydaje mi się", zamiast "tak jest" wink_prosty.gif
"Mogę się mylić, ale...", "nie jestem pewna, jednak...", "wolałabym się upewnić, zanim...", "nie jestem specjalistką w tej dziecinie, ale..." :D

Czasem zdarza mi sie ponarzeac na studia, szczegolnie wtedy gdy wykladowca lekcewazy nas i traktuje jakbysmy siedzieli na sali w ramach zla koniecznego. (rzadko sie to zdarza, ale kazdy kto studiuje mial chyba chociaz jeden taki przypadek).
No, właśnie w tym roku miałam pierwszy :P Ale poza tym mam głównie bardzo serdecznych i ciepłych wykładowców z ogromnym poczuciem humoru. Myślę, że oni po prostu wiedzą, ile mamy nauki i trochę nam współczują i dokładają nam kolejne 1000 stron na kolokwium z miłym słowem :D
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Niziolka, Wiekszosc moich wykladowcow tez jest bardzo w porzadku. Sa sympatyczni, a zajecia prowadza w miare ciekawie, albo smiesznie. Ja jak na razie mialem 2 takie przypadki krancowe, gdzie po prostu bylem bardzo smutny gdy musialem isc na zajecia bo prowadzacy nie byli przyjemni, a obecnosci wymagali, ale tak po prostu jak mowilem zawsze moze sie zdarzyc. ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po pierwsze - taka ocena wobec wszystkich prawników jest obraźliwa i kierująca się stereotypem. Uważam, że lekcje etyki powinny być na każdych studiach wyższych, aby, jak już mówiłam - absolwenci prezentowali sobą nie tylko wyższe umiejętności, ale i wyższe wykształcenie.

Oczywiście, że nie jst obrazliwa bo to prawda. Chcesz sie ze mną spierać? Prosze bardzo tylko przez ostatni 3 lata moja rodzina miala do czynienia z 20 prawnikami (słownie dwudziestoma) od sprawa majątkowych i kazdy z nich miał głeboko w d*** klienta, pierwsze czego oczekiwał to zapłaty przynajmniej połowy wynagrodzenia (hahhahahahahahaha), kierował się logiką tasiemca - przyssać i pobierać pokarm(gotówke) nie dając nic w zamian. Zasadniczo klienta nie słuchał bo i po co? Oczywiście wszyscy z lepszych Krakowskich kancelarii.

A co cię tak wzięło na porównywanie z USA? @_@ Z tego co się orientuję, to w USA jest straszliwy rozrzut poziomu - dla większości się sporo upraszcza, ale pompuje się też mnóstwo środków w kształcenie osób z prawdziwym potencjałem. Nie jestem jednak specjalistką od kształcenia w USA i radziłabym zapytać o to np. amerykanistów ;]

Amerykanistyk-ów tj. ludzi studiujących w Polsce o takim kraju jak USA? Może po prostu łatwiej zapytać kogoś z rodziny znajomych jak sie szkoli w USA?

I co z tego, że sie upraszcza? Skoro w swojej wąskiej dziedzinie jest dobry?

Wybacz jak mam do wyboru dentyste poliglotę który nie umie trafić w nerw igłą i dentyste ktory na stomatologi zna się perfekt ale jednocześnie mysli, że Jan Paweł II był Serbem a San to taka ryba - oczywiście wybiore tego 2.

Poza tym - politechnika to też często studia dużo dłuższe niż 3-5 lat

Po 1 czterech latach na drugim roku jest juz łatwiej ;)

chociaż ze studentami prawa nie mamy zbyt wiele do czynienia, to uznaje się ich !!!za bardzo pracowitych!!!, ale też ogromnie ambitnych

Cześć mieszkam w Polsce a Ty? :>

Ale jednak wiele osób kończy na tego typu wiedzy, bo kierują się zasadą 3Z. Kolejny dowód na to, dlaczego zajęcia z podstaw kultury - jakie stanowi np. filozofia i etyka - powinny być na każdej uczelni. Poza tym - po drugiej stronie barykady od 'sićsuofcuw'(nie muszą w końcu umieć pisać po polsku, bo przecież poszliby wtedy na polonistykę, ich interesuje wiedza ścisła!), są 'humaniści', czyli nie osoby, które są tak bardzo wykształcone w dziedzinie literatury-kultury-historii, że nie pamiętają nawet, że humanista to nie jest osoba, która nie ma siły/ochoty, aby się przyłożyć do przedmiotów ścisłych, tylko osoba, która kształci się w wielu dziedzinach - rodzaj erudyty.

Mówimy o tym rodzaju erudyty co płacze o mature podstawową z pseudo-matematyki na maturze? :>

sićsuofcuw'(nie muszą w końcu umieć pisać po polsku, bo przecież poszliby wtedy na polonistykę, ich interesuje wiedza ścisła!)

O wiele częsciej mówione w żartach niż na prawde ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

dobra, pewnie dział i temat nie będą pasowały do moich pytań, ale od jakiegoś czasu tłamszę to w sobie i nie za bardzo wiem jak się tego pozbyć.

Po skończeniu LO (2 lata) wybieram się na studia na Politecha Gdańskiego w kierunku geologia/geodezja. Czytałem kilka poprzednich postów, w których aktualni i byli studenci (głównie z tego tematu) wymieniają się doświadczeniami na temat "jak to wszystko wygląda od środka".

Nie będę pytał o to ile należy kuć, ile jest zajęć obowiązkowych w tygodniu, dlaczego warto pojawiać się na ekstra wykładach, dlaczego warto dużo i często powtarzać (wiadomo, dla siebie :D). Bardziej interesuje mnie fakt, czy jest tu na forum ktoś studiujący na tej uczelni (a może uda mi się spotkać kogoś kto tą uczelnie skończył na podobnym kierunku ?) no i w związku z tym kilka ogółów odnośnie szkoły od środka - że będzie ciężko to wiem, że po 1 roku wyleci ze 30% studentów też wiem, że w akademiku imprezy są codziennie też wiem (ktoś zawsze ma flaszkę). Bardziej zależy mi na przedstawieniu, ile taki pobyt na studiach może kosztować, czy da się jednocześnie studiować i załapać na jakąś pracę (choćby na pół etatu), jakie są progi do stypendiów itd. Jakby coś było na tyle oczywiste, że znajdę to na stronie uczelni, to mógłbym prosić o nie jechanie po mnie jak po chamskim sprzedawcy ?

Z góry dziękuje za pomoc ;]

Ja obecnie jestem na 3 roku studiów na tejże "zacnej" uczelni... :laugh: Studiuję na kierunku ETI, także pewne zdanie mogę sobie już wyrobić na temat uczelni. Z racji tego, że wybierasz się na Geodezję, która, z tego co się orientuje, dopiero w tym roku jest wprowadzana, nie jestem w stanie powiedzieć jak tam będzie. Ale skoro to Cię nie interesuje to może przejdę do sedna. Sam mieszkam obecnie z trzema qmplami na stancji. Koszty wychodzą średnio 500-600zł na miesiąc, w zależności w jak dobrej komitywie jesteś z właścicielem mieszkania... :tongue: Co do pracy, to nie wiem ile czasu znajdziesz na swoim kierunku, ale mogę Ci powiedzieć, że mi przez pierwsze 3 semestry nie przeszło nawet przez myśl żeby znaleźć sobie jakąś fuszkę, a to ze względu na $#@!!$ wręcz natłok materiału, gdzie gdzieś 90% przedmiotów nie miała żadnego powiązania z tymi z LO. :wink: Dopiero w 4 semestrze odsapnąłem sobie troszkę, co kosztuje mnie teraz 2 poprawki wrześniowe... :laugh: Stypendium naukowe dostajesz bodajże od pułapu 4.0 (przynajmniej u mnie tak jest). Wydaje mi się, że twój kierunek powinien być całkiem ciekawy, choćby ze względu na częste wypady na świeże powietrze w celach pomiarowych. :wink:

PS. Na moim kierunku po pierwszym roku odpadło circa 50% człeka.... :laugh:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście, że nie jst obrazliwa bo to prawda. Chcesz sie ze mną spierać? Prosze bardzo tylko przez ostatni 3 lata moja rodzina miala do czynienia z 20 prawnikami (słownie dwudziestoma) od sprawa majątkowych i kazdy z nich miał głeboko w d*** klienta, pierwsze czego oczekiwał to zapłaty przynajmniej połowy wynagrodzenia (hahhahahahahahaha), kierował się logiką tasiemca - przyssać i pobierać pokarm(gotówke) nie dając nic w zamian. Zasadniczo klienta nie słuchał bo i po co? Oczywiście wszyscy z lepszych Krakowskich kancelarii.
Więc jak? Na studia prawnicze twoim zdaniem idą tylko źli, pazerni ludzie, czy nawet ci dobrzy mają robione pranie mózgu w trakcie studiów? Bo ja raczej nie wierzę w żadną z tych opcji. Wszędzie trafią się gnidy, jak i wszędzie trafią się porządni ludzie - czasami jest to tylko kiepsko zbalansowane.

Wybacz jak mam do wyboru dentyste poliglotę który nie umie trafić w nerw igłą i dentyste ktory na stomatologi zna się perfekt ale jednocześnie mysli, że Jan Paweł II był Serbem a San to taka ryba - oczywiście wybiore tego 2.
Podajesz skrajne, bezsensowne przykłady. Przecież nabyciu jakiegokolwiek wykształcenia kulturalnego poświęca się też czas poza szkołą/uczelnią. Po drugie - pamiętaj, że ci sami 'specjaliści od wkręcania gwoździa nr 7, ale tylko tego', to są też ludzie, którzy cię otaczają, ludzie, którzy tworzą społeczeństwo, w którym żyjesz. Twoja potencjalna partnerka i dzieci, twoja rodzina, przyjaciele, a także inni mniej lub bardziej ważni dla ciebie ludzie. Także ci, którzy są przy władzy. Ci, którzy zajmują się mnóstwem prozaicznych rzeczy, a którzy jednak powinni znać się chociaż odrobinę na czymś więcej, niż własna praca - inaczej równie dobrze można by było wszystkich zastąpić maszynami.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

poza tym - politechnika to też często studia dużo dłuższe niż 3-5 lat :D Ilość znajomych, którzy są na polibudzie i chociaż rok siedzieli, jest ogromna. No i jest to też inny tok pracy, wg. tego, co mówią - semestr luzu, ostatni miesiąc-tydzień stresu.

Sad true...sam jestem ofiarą takiego stanu rzeczy. Póki zajęcia stanowiły głównie analiza, algebra i fizyka szło jak po maśle, bo nauka wyglądała identycznie jak w liceum, czyli kilka kolokwiuw w semestrze, po których zaliczeniu nie trzeba było martwić się o udział w egzaminie :)

Niestety z czwartym semestrem wszystko się zmieniło i wszystko się rypło zarazem, bo nagle przed nami stanęły same projekty, z których większość nie była kontrolowana przez prowadzącego, aż do nadejścia terminu oddania...Tu jeszcze jakoś udało mi się nagiąć czasoprzestrzeń i wskoczyć wyżej, ale gdy na piątym semestrze projekty straszliwie się rozrosły już nie dałem rady :( Nawiasem mówiąc, w moim wrocławskim mieszkanku z wcale niezłej czwórki, zaszczytu powtarzania roku nie zaznał tylko jeden delikwent. Ale jemu to nie grozi...

Ale nie ma tego złego...po semestrze dziekanki odrobiłem już prawie wszystkie straty i jeśli teraz dobrze ułożę sobie plan, we Wrocławiu będę gościł pewnie tylko jeden dzień :)

Więc jak? Na studia prawnicze twoim zdaniem idą tylko źli, pazerni ludzie, czy nawet ci dobrzy mają robione pranie mózgu w trakcie studiów? Bo ja raczej nie wierzę w żadną z tych opcji. Wszędzie trafią się gnidy, jak i wszędzie trafią się porządni ludzie - czasami jest to tylko kiepsko zbalansowane.

Może to zabrzmi banalnie, ale wydaje mi się, że to otoczenie takiego prawnika pokazuje mu, jak obchodzić się z klientem, by samemu wyjść na tym jak najlepiej. Z resztą o tym, że normalni studenci prawa, mają wielkie trudności z zaistnieniem w zawodzie wiadomo już od dawna.

Z urzędnikami jest tak samo. Bo albo stare wyjądaczki uczą młode dziewczyny jak szybko odprawić petenta, by się nie narobić, albo rzeczonych gnid, które wolą położyć papierek w szufladzie tylko po ty, by za 2 tygodnie go wyjąć i bez mrugnięcia okiem podbić jest bez liku...

Edytowano przez RIP1988
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Więc jak? Na studia prawnicze twoim zdaniem idą tylko źli, pazerni ludzie, czy nawet ci dobrzy mają robione pranie mózgu w trakcie studiów? Bo ja raczej nie wierzę w żadną z tych opcji. Wszędzie trafią się gnidy, jak i wszędzie trafią się porządni ludzie - czasami jest to tylko kiepsko zbalansowane.

Masz racje nigdy tak nie jest, ze na jakies studia ida sami Ci ludzie, ktorzy sa pazerni i wredni, moj brat idzie na studia prawnicze, jest normalny, a moj wujek JEST PRAWNIKIEM i tez jest normalny.

Wybacz jak mam do wyboru dentyste poliglotę który nie umie trafić w nerw igłą i dentyste ktory na stomatologi zna się perfekt ale jednocześnie mysli, że Jan Paweł II był Serbem a San to taka ryba - oczywiście wybiore tego 2.

Dentysta, ktory nie umie traic w nerw szybko by skonczyl swoja kariere, bo IMO nie zdal by egzaminu lekarskiego, a osoba, ktora mysli, ze Jan Pawel II byl Serbem, San to ryba to tak skrajny przyklad ak bym powiedzial, ze wybralbym lekarza, ktory jest pedofilem, bo swietnie zna sie na sprawach serca, daj spokoj to ma byc rzeczowa dyskusja, a nie z marsa wziete przyklady.

Może to zabrzmi banalnie, ale wydaje mi się, że to otoczenie takiego prawnika pokazuje mu, jak obchodzić się z klientem, by samemu wyjść na tym jak najlepiej. Z resztą o tym, że normalni studenci prawa, mają wielkie trudności z zaistnieniem w zawodzie wiadomo już od dawna.

Z urzędnikami jest tak samo. Bo albo stare wyjądaczki uczą młode dziewczyny jak szybko odprawić petenta, by się nie narobić, albo rzeczonych gnid, które wolą położyć papierek w szufladzie tylko po ty, by za 2 tygodnie go wyjąć i bez mrugnięcia okiem podbić jest bez liku...

To nie brzmi banalnie, a po prostu idiotycznie, jesli czlowiek wie ile jest warty i ma pewne swoje zasady traktowania ludzi to nie wmanewruje sie w to co mowia inni. Jestes urzednikiem, ze opowiadaz czego ucza stare urzedniczki mlodych ? Ja spotkalem pare urzedniczek, ktore byly usmiechniete i sympatyczne, ale lepiej ulegac stereotypom i pisac bzdury, prawda ?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Gość
Odpowiedz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Utwórz nowe...