Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Strugacki21

Guns N' Roses

Polecane posty

Guns N' Roses(1985)

Axl Rose - wokal

DJ Ashba - gitara prowadząca

Ron Thal - gitara prowadząca

Richard Fortus - gitara rytmiczna

Tommy Stinson - bas

Dizzy Reed - klawisze

Chris Pittman - klawisze i efekty specjalne

Frank Ferrer - perkusja

Brain Mantia - perkusja

guns_n_rosespic.jpg

Live ?!*@ Like a Suicide(minialbum) - 1986

Appetite for Destruction - 1987

G N' R Lies - 1988

Use Your Illusion I & II - 1991

The Spaghetti Incident - 1993

Live Era '87-'93 - 1999

Greatest Hits - 2004

Chinese Democracy - 2008

Grupa powstała z fuzji L.A. Guns i Hollywood Rose, w których śpiewał Axl Rose i Izzy Stradlin. Do tej dwójki doszedł Duff McKagan przyprowadzając ze sobą Slasha i Stevena Adlerema. W takim zespole, już pod nazwą Guns N' Roses zrobili pierwszą trasę koncertową po klubach w zachodnim USA. W tym 1985 nagrali swoje pierwsze demo, a rok później pierwszy minialbum, zawierający 4 utwory(w tym tylko dwa GNR). Ze względu na problemy z narkotykami, Steven został wyrzucony, nastąpiło to w maju 1990 roku. Po castingu na perkusistę został przyjęty Matt Sorum i został przyjęty Dizzy Reed ze swoimi klawiszami. Po kilku spięciach w zespole i nagraniu kilku płyt otrzymujemy dzisiejszy skład, został wydany album Chinese Democracy. Ostatnią zmianą składu była zamiana Robina Fincka na DJ Ashabę.

Kolejny zespół który znam dzięki grze komputerowej. Tym razem jest to Burnout: Pardise City i przygrywającym utworze o tej samej nazwie, Utwór bardzo wesoły, z odmiennym tekstem. Bardzo często odpalam sobie Burnouta, tylko po to aby posłuchać tego utworu, wpada on w ucho i na długo pozostaje.

Kilka piosenek:

by James [Tur]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

GnR - z tego się wyrasta. Jako, że nie przepadam dzisiaj za tym starym brzmieniem, to nowa płyta (Chineese Democracy) jest ciekawa. Bo inna, bardziej eklektyczna.. Ale starzy fani mogą kręcić nosem.

Guns n' Roses to dla mnie żywiolowość z Apetite for destruction i piękne ballady (Don't Cry , November Rain) z Use your illusion... a z ballad rockowych sie nie wyrasta. Do nich się dorasta.

Najnowszy krążek jest niezgorszy ale to jednak ju nie to samo co kiedyś.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Do ballad się dorasta - jak najbardziej. Ale nie do tych rodem z GnR. :) Lukrowanych, cukrem spływających. Niby piękne (Slash wykonał piękne solowki-owszem), ale jednak kiczem i prostymi emocjami się legitymują. A że napisane przez starych rock'n'rollowców, to i jeszcze mało szczere. :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może i jest w tym trochę racji. Ballady made in GnR są rzeczywiście porządnie lukrowane ale czy to naprawdę tak je umniejsza. Każdemu potrzeba trochę cukru od czasu do czasu. Wiele słynnych ballad rockowych jest przesłodzonych i pewnie dlatego są słynne.

Zresztą nie zamierzam się tu wdawać w jakąś potężną polemikę. Po prostu nie do końca zgadzam się ze stwierdzenie że z GnR sie wyrasta. Ale może za 5 lat będe musiał się zgodzić :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

GnR - z tego się wyrasta. Jako, że nie przepadam dzisiaj za tym starym brzmieniem, to nowa płyta (Chineese Democracy) jest ciekawa. Bo inna, bardziej eklektyczna.. Ale starzy fani mogą kręcić nosem.

Z dobrych rzeczy się nie wyrasta, a pierwszy album G n R to najlepsza debiutancka płyta wszech czasów.

A poza tym należy rozróżniać starych gunsów i nowych. Chinese democracy to dobra płyta, ale nie tego spodziewałbym się po 14 latach pracy.

A co do elektryczności - no cóż, perkusja dalej akustyczna, gitary tak samo elektryczne jak przedtem :) A tak na poważnie to jak ma się hard rock do elektroniki? Organy hammonda np. w Deep Purple to granica alternatywy dla hard rocka.

Jeśli mówisz, że, przypuśćmy, takie November Rain jest cukierkowe i proste, to jakich ballad Ty słuchasz? Refleksyjnych, doom metalowych? A może progresywnych (o ile coś takiego istnieje)?

Aha, i o co chodzi z tymi starymi rock'n'rollowcami? Wydaje mi się, że wszystkie ballady gunsów były napisane przez nich samych... no chyba, że 29 lat to już dla Ciebie podeszły wiek, co w sumie miałoby sens, bo z twoich wypowiedzi można określić twój wiek jako ~15 lat.

Pozdrawiam fanów gunsów.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W mojej opinii Chineese Democracy jest komercyjną płytą. Poprostu kasy zaczęło brakować to dawajcie nagramy płytę i podreperujemy budżet. Natomiast, co do ballad to uważam, że to klasyka i wzór do naśladowania dla wielu artystów. A odnośnie wyrastania z Guns n' Roses uwżam, że z dobrej muzyki się nie wyrasta.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak, mój favourite zespół! Oficjalnie ogłaszam, że jestem ich fanboyem. :P Nie no serio, rzeczywiście mój ulubiony zespół (luknijcie na Last.fm^^).

Lukrowanych, cukrem spływających.

Tak, wyobraź sobie wielką orkiestrę i Ciebie z gitarą w ręku, wykonujących "November Rain" pod oknem dziewczyny. Tak brzmi nierealnie, ale już wiesz co chcieli osiągnąć twórcy- groupies. ^^

Niby piękne (Slash wykonał piękne solowki-owszem), ale jednak kiczem i prostymi emocjami się legitymują.

Proste, bo walą uczuciami prosto z mostu vide "Don't Cry" (nota bene, mój ulubiony utwór, którego słucham po nocach), który mówi o tęsknocie za bliską Ci osobą, i TYLKO o tym, co wzmacnia przekaz.

Zespół stworzył swój własny świat, gdzie jest miejsce na zagrywki ostre ("Back off Bitch", "Don't Damn Me" czy "Double Talkin' Jive"), jak i aranżacje wolne ("Patience, ww. "Don't Cry"), które pomimo odmienności, pasują do siebie. Tak się tworzy muzykę, ludziska. ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No proszę, to ci odzew. :)

Przede wszystkim, zgoda z Punkerem. Zwłaszcza wizja "grania dla dziewczyny spod okna" to coś z czym mogę się zgodzić. :)

Natomiast Krzyś trochę agresywnie wyskoczył i delikatnie zamierzam go uświadomić. :)

Po pierwsze - czemu wychodzisz z założenia, że GnR powinni grać hard-rock aż do końca kariery? Niech sobie grają industrial, wplatają elementy ambientu itp. Ważne jest to, że nastąpił rozwój formuły (tak, 15 lat to faktycznie duużo), a wciąż da się usłyszeć, że to stworzył GnR. Głos Axla, solówki nawet - chyba skrojone żeby brzmiały trochę jak spod ręki Slasha. Jest też trochę tego patosu - i to w ciekawszej wersji niż niegdyś. Owszem, rozróżniamy stare i nowe GnR - i jesteśmy otwarci na NOWE! Ale jak mówiłem, starym fanom może to być nie po drodze. :)

Po drugie - "hammond to granica dla hard-rocka"? Powiedz to chłopakom z np. Uriah Heep. Albo Deep Purple dzisiaj. :D Dla dobrej muzyki, nie ma granic.

Po trzecie - "debiut GnR najlepszy w historii". Tu pojechałeś po bandzie, aż iskry lecą. :D Gdybyś stwierdził, że "jeden z lepszych", to jeszcze bym uznał. Nie wiem czy słyszałeś kiedyś debiuty np. Cream, Jimmiego Hendrixa, Elvisa Presleya, The Doors, The Who, Led Zeppelin (i wielu innych - nowszych) i czy zdajesz sobie sprawę z wpływu tych płyt na historię muzyki. Debiut GnR był zacny, bo trafił w dobry moment, gdy fala pudel-metalowców zalewała rynek, w spółce z wirtuozami/shredderami "nigdy-tak-nie-zagrasz" gitary. :) Gdyby Axl i ska, nagrali taki materiał dziś, to... sorry, mogłoby być cienko. Oczywiście, były na tym longplay'u, po prostu, DOBRE, NOŚNE KAWAŁKI, ale czy faktycznie aż tak odkrywcze by mówić tu o debiucie wszechczasów? Więc zanim zaczniesz mnie posądzać o wiek (w sposób - nie ukrywajmy - goowniarski), to przesłuchaj jeszcze "parę" tych płyt. Edukacji muzycznej, czy jakiejkolwiek innej, nigdy za wiele.

Po czwarte - owszem, istnieją ballady progresywne i to piękne. Podałbym ci linki, ale to nie miejsce na to. Doom-metalowe też pewnie istnieją. :) Mniejsza o gatunki. Chodzi o to, że jest sporo kiczu w kawałku (November Rain), w którym są i sample burzy i smyczki i fortepian i nachalna solówka gitarowa (obowiązkowo w połowie utworu), a wszystko spaja płaczliwy głos wokalisty, który jeszcze przed chwilą rzucał "fuckami" na scenie (a potem schodził z niej, w połowie koncertu, jak rozkapryszony dzieciak). W teledysku jest prawdziwa scena ślubu z modelką - rozwód był - zdaje się - 3 miechy później. :D. Ja rozumiem, że rock'n'roll i te sprawy, ale gdy ktoś to łączy ze szczerymi emocjami, to ja tego nie kupuję.

Pozdrawiam fanów Gunsów (choć nie wszystkich). :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przy poprzednim poście zapomniałem dopisać że to mój ulubiony zespół i oczywiście w 100% zgadzam się z Punkerem. Zespół jest świetny a jego piosenek można słuchać na okrągło. Co tu dużo gadać cud, miód i orzeszki.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@UncleKaNe

Po pierwsze, mają grać hard rocka do końca życie, bo nie-hardrockowych zespołów jest na pęczki. Zwłaszcza takich pseudo-rockowych.

Po drugie, nie pomyliło mi się - debiut najlepszy w historii. I nie, nie słyszałem o debiutach henriksa the dors i co tam jeszcze :) ale primo, skoro nawet nie słyszałem, to muszą nie być aż takie dobre, co? A secundo to tobie przydała by się edukacja muzyczna skoro nie potrafisz rozpoznać najlepszego debiutu w historii.

A po trzecie na prawdę mam gdzie czy to kicz czy nie. Co z tego, że kicz?

A że sobie schodzi ze sceny to jego sprawa, tym bardziej, że nie robił tego bez powodu.

I tak na marginesie - w muzyce nie chodzi o przekazanie nie wiadomo jak skomplikowanych emocji czy (jak w progresie) skomponowanie nieziemsko skomplikowanych utworów które z muzyką mają niewiele wspólnego.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@UncleKaNe

Po pierwsze, mają grać hard rocka do końca życie, bo nie-hardrockowych zespołów jest na pęczki. Zwłaszcza takich pseudo-rockowych.

Po drugie, nie pomyliło mi się - debiut najlepszy w historii. I nie, nie słyszałem o debiutach henriksa the dors i co tam jeszcze :) ale primo, skoro nawet nie słyszałem, to muszą nie być aż takie dobre, co? A secundo to tobie przydała by się edukacja muzyczna skoro nie potrafisz rozpoznać najlepszego debiutu w historii.

Po pierwse: To tak, jakby powiedzieć, że mają nie grać Hard Rocka, bo było mnóstwo świetnych zespołów hardrockowych w latach 70-/80-tych...

Po drugie: Jeśli twierdzsz, że debiuty "henriksa the dors i co tam jeszcze" są słabe, bo ich nie słyszałeś, to nie mówi to o tobie zbyt dobrze. Zwłaszcza, że mówisz o TAKICH płytach. 

A co ma fakt, że ktoś nie ma ulubionego debiutu do jego edukacji muzycznej?  :down:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak dla mnie mogą grać nawet hip hop, bo ich kariera już dawno sie skończyła. Ale niech nie liczą na to, że starzy fani nadal ich będą słuchali. Poza tym giarzysta industrialny i gitarzysta eksperymentalny w zespole hard rockowym wywołuje uśmiech zażenowania (u mnie przynajmniej i nie tylko u mnie).

Pozdrawiam

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po pierwsze, mają grać hard rocka do końca życie, bo nie-hardrockowych zespołów jest na pęczki. Zwłaszcza takich pseudo-rockowych.

Po drugie, nie pomyliło mi się - debiut najlepszy w historii. I nie, nie słyszałem o debiutach henriksa the dors i co tam jeszcze smile_prosty.gif ale primo, skoro nawet nie słyszałem, to muszą nie być aż takie dobre, co? A secundo to tobie przydała by się edukacja muzyczna skoro nie potrafisz rozpoznać najlepszego debiutu w historii.

O stary teraz to pojechałes po bandzie. Już samo wypominanie koledze UncleNaKe wieku było rzeczywiście gówniarskie. Ale teraz to pokazałeś taką ignorancję że aż zazgrzytało i sory ale to teraz ty wyglądasz jakbyś miał mleko pod nosem. Co prawda zgadzam sie z tobą w kwestii GnR ale ignorancję trzeba tępić...

@UncleNaKe - rozumiem że bronisz swoich argumentów (i niezle ci to idzie) ale daj spokój... z ostatniego twojego posta mozna wywnioskowac że pałasz jakąś mocną antypatią do GnR a dam sobie uciąć rękę żę tak nie jest. Nie ma co się wkręcać ... kto miał zrozumeć co masz na myśli ten zrozumiał.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedyś G'n'R to był naprawdę dobry zespół, oczywiście nie tak jak zwykli gadać die hard fani którzy w życiu oprócz Gunsów nic nie słyszeli, ale mniejsza o nich.

@UncleKaNe

Po pierwsze, mają grać hard rocka do końca życie, bo nie-hardrockowych zespołów jest na pęczki. Zwłaszcza takich pseudo-rockowych.

Po drugie, nie pomyliło mi się - debiut najlepszy w historii. I nie, nie słyszałem o debiutach henriksa the dors i co tam jeszcze :) ale primo, skoro nawet nie słyszałem, to muszą nie być aż takie dobre, co? A secundo to tobie przydała by się edukacja muzyczna skoro nie potrafisz rozpoznać najlepszego debiutu w historii.

A po trzecie na prawdę mam gdzie czy to kicz czy nie. Co z tego, że kicz?

A że sobie schodzi ze sceny to jego sprawa, tym bardziej, że nie robił tego bez powodu.

I tak na marginesie - w muzyce nie chodzi o przekazanie nie wiadomo jak skomplikowanych emocji czy (jak w progresie) skomponowanie nieziemsko skomplikowanych utworów które z muzyką mają niewiele wspólnego.

Nie jestem pewien, ale to chyba najbardziej żenujący post jaki czytałem na tym forum.

A dokładniej oczywiście fragment:

Po drugie, nie pomyliło mi się - debiut najlepszy w historii. I nie, nie słyszałem o debiutach henriksa the dors i co tam jeszcze :) ale primo, skoro nawet nie słyszałem, to muszą nie być aż takie dobre, co? A secundo to tobie przydała by się edukacja muzyczna skoro nie potrafisz rozpoznać najlepszego debiutu w historii.

Porażka to mało powiedziane. To człowieku, nawet nie chce mi się tłumaczyć ci oczywistości, bo to tak jakbym małemu dziecku tłumaczył cykl dobowy "teraz jest dzień, a później będzie noc, a później znowu będzie dzień". No aż nie wiem od czego zacząć, po prostu masakra. Koleś, nie znasz debiutów Hendrixa i The Doors, oczywistym jest dla mnie że nie znasz też debiutów Bitelsów, Pink Floyd, Pavement, Pixies, The Clash, The Smiths, Led Zeppelin, My Bloody Valentine czy Velvet Underground, i pewnie 200 innych kapel które miały lepsze debiuty. Co ja mówie, nie znasz na pewno nawet fragmentów ich dyskografii... geez, człowieku, w twoim wypadku naprawdę milczenie byłoby złotem...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Coś czułem, że Krzyś narobi sporo szumu. Szkoda tylko, że w taki marny sposób.

Cieszę się natomiast, że moja czytelna (łopatologiczna?) argumentacja spotkała się ze zrozumieniem większości. Ponadto - oczywiście, że nie mam nic do fanów GnR. Z tym zespołem jest trochę tak jak z Michaelem Jacksonem - każdy przez nich przechodził - ja także. :) Latka jednak lecą i zmieniają się upodobania muzyczne. Ja w pewnym momencie stwierdziłem, iż wymagam nieco (znacznie) więcej od muzyki i z wesołą ferajną spod znaku GnR, się pożegnałem. Wyrosłem - inaczej mówiąc. Rozumiem, że niektórzy pałają niesłabnącą miłością do tego zespołu (ja też mam swoich kilku ulubieńców) inie ma w tym nic złego - szlag mnie jednak trafia, gdy słyszę taką ignorancję na kawałek historii - to już nie jest określenie "fanboj" tylko zaślepieniec. ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Blazkowicz

Znam dość spore fragmenty ich dyskografii i zgadzam sie że są to wielkie zespoły, ale ich debiutu nie były lepsze od gunsow.

Ale velvet revolwer? Proszę cię.. Toż to dno...

szczerze śmiem wątpić.., zważywszy na to, że mylisz Velvet Underground z Velvet Revolver co już samo w sobie jest raczej zabawne. Już widze, jak psychofan Gunsów zasłuchuje się w niesamowitych popowych pejzażach Kevina Shieldsa czy doznaje, gdy Stephen Malkmus nie trafia w struny, jaaasne, weź mnie nie rozśmieszaj...

no i jeszcze

A co do elektryczności - no cóż, perkusja dalej akustyczna, gitary tak samo elektryczne jak przedtem :)

masz kłopoty z czytaniem czy z językiem polskim?

eklektyczność =/= elektryczność...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...