Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

pavlaq89

Final Fantasy VII: Advent Children (Complete)

Polecane posty

Final Fantasy VII: Advent Children

4686.jpg

Gatunek
akcja

Producent
Square Enix

Fabuła
Dwa lata po zakończeniu akcji gry pojawiają się nowe problemy. Sephiroth pomimo, że został pokonany, rozsiał komórki Jenovy, które spowodowały epidemię śmiertelnej choroby - Geostigmy.
Niedobitki Shin-ry ukryły głowę Jenovy, żeby nie dostała się w ręce bandy tłustowłosego Kadaja - ducha, pragnącego przywrócić Sephirotha do życia. W międzyczasie Cloud wypiął się na cały świat, przyjął postawę emo i uciekł w siną dal na motorze, zostawiając przyjaciół na pastwę automatycznej sekretarki w swoim telefonie...

Komentarz
Powstały w 2006 roku film kinowy doczekał się Blue-ray'owej reedycji w kwietniu tego roku. Czym "Complete" różni się od dobrze znanego oryginału? Dlaczego w odróżnieniu od poprzedniej wersji dałem mu dyszkę?
Zacznę od początku. FFAC obejrzałem kilka razy i podobało mi się bardzo. Największą bolączką była jednak fabuła. Przejrzysta jak woda w stawie, jasna jak przepalona żarówka. Większość wątków nie doczekała się sensownego objaśnienia, jedynie lakoniczne wzmianki w nic nie mówiących kilkudziesięciosekundowych scenach, kompletnie wyrwanych z kontekstu. Nie wiedziałem skąd pojawili się ludzie, którzy złapali 'szefa' w siatkę, tak samo nie miałem pojęcia kim był Denzel. W grę nie grałem, więc prezentuję poziom niewtajemniczonego finalowego laika. Byłem pod wrażeniem wszystkich scen walki (pościg, a raczej walka na motorach; scena z wystrzeliwaniem Clouda w kosmos >.<) i pędzącej akcji, jednak to miało się zmienić... bo nadszedł czas na FFACC!
Tym razem dostajemy uzupełnioną fabułę (do filmu dochodzi 26 minut materiału). Informacje niewzburzonym ale wartkim strumieniem wlewają się do odbiorcy. Niejasne sceny są nieco dłuższe, przybyło także nieco istotnych dialogów, przez co można się lepiej połapać a kawałki mozaiki łączą się w całość. Jak sama nazwa wskazuje, opowieść jest kompletna. To już duży plus.
Ale nie ukrywajmy - nie fabuła tu najważniejsza tylko to, co cieczy oko. A cieszy jeszcze bardziej. Między innymi dzięki przerenderowaniu całego filmu od nowa w full HD. Szczegółowość złomowego miasta powoduje szczękopad i ślinotok. Wzrok bombardowany jest kształtami i kolorami (oczywiście niezbyt pastelowymi). Wyraźnie widać teksturę tkanin, a powierzchnie chropowate są jeszcze ostrzejsze.
Zwiększenie rozdzielczości jednak w niektórych przypadkach się nie sprawdziła. Włosy wyglądają jeszcze sztuczniej i widać że jest ich niewiele. Kwadratowi powinni nauczyć się od PIXARu jak robi się futro, bo patrząc na Czerwonego Trzynastego miałem chęć walnąć głową w mur. Wychodzi na wierzch jakość modeli postaci i - może to zabrzmi nierealnie - w niektórych miejscach ich kanciastość.
Poprawę efektów mógłbym porównać do przesiadki z DX9 na DX10. Nie ma zbytnio rewolucyjnych zmian, ale cieszą. Bogatsze gry świateł, efekty cząsteczkowe, refleksy, szejdery, rozmycia, HDRy i cała masa innych szczegółów sprawia, że znów trzeba zbierać szczękę z podłogi. Dodano ciekawe urealistycznienie - postacie brudzą się w walce. Tifa, obijając się od ścian, rozbijając się o deski, zaliczając glebę i walcząc pośród wszechobecnego pyłu, ma umorusane ubranie, ręce i twarz. Mały szczegół a cieszy. Mówiąc o plamach - wreszcie jest krew! Pamiętacie, jak Seph wbił Cloudowi ostrze w bark? Teraz robi z niego mielone! Dodaje to brutalności, jednak ogólny rating anime pozostał niezmieniony. Samej walce z Sephem jak i wielu innym scenom przybyło dynamiczności, jednak nie spowodowało to dezorientacji, np. w momencie, kiedy Cloud miał normalnie przyjechać motorem, to robi rozwałkę i wbija w miejsce akcji w efekciarskim stylu.
Oprócz obrazu poprawie uległy efekty dźwiękowe - np. krople deszczu bębniące o skórzaną kurtkę, usunięto kiczowaty świst podwójnej katany Kadaja, za to kosa Sephirotha rezonuje czystym sopranem (a bębenki wtórują z radością).
Muzyka to klasa sama w sobie - od elektronicznych bitów, przez gitary elektryczne, na epickich kawałkach w stylu Theriona kończąc.

Podsumowując - Final Fantasy VII: Advent Children Complete to więcej, lepiej, dokładniej i idealniej. :ok:

Niedługo jeszcze parę skrinszotów zapodam.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oryginalne Final Fantasy obejrzałem sobie w zeszłym roku korzystając z tego, że dosłownie za rogiem mam wypożyczalnię DVD. Wcześniej miałem kontakt z grą patrząc na brata, który przechodził FF VII prawie od deski do deski (Ruby'iego i Emeralda sobie odpuścił skubany >.<). Film podobał mi się, nawet bardzo, niektóre sceny wgniatały w fotel (np. walka Tify [coś jakby "schudła" w porównaniu do gry] w kościele albo Cloud wyskakujący 500 metrów do góry i przecinający Bahamuta na pół). Niestety mam też parę zastrzeżeń.

Po pierwsze Bahamut wyglądał jakby go z dziesiątki wyrwać czyli nie jak porządny smok, a przeładowany bajerkami gadżecik. Podobał mi się, ale to chyba za duże odstępstwo od oryginału. A jak mam się maksymalnie czepiać to powinni go przywołać czerwoną, a nie niebieską materią.

Po drugie czemu tylko Cloud odzyskał swój level? Fajnie by było patrzeć na resztę wykręcającą drużynowo jakiegoś kombosa albo używającą swoich najsilniejszych ataków, a tak to niby są mocni, ale to nie to. Poza tym dawnej drużyny było za mało! Yuffie, Red XIII, Cid albo Caith Sith pojawiali się tylko na chwilę i żadnej ważniejszej roli nie odegrali (no dobra, pomogli wystrzelić Clouda).

Po trzecie Omnislash w grze wyglądał chyba nieco lepiej. W filmie też nieźle, ale mogli się bardziej postarać.

I tyle. Jak widać wszytko to raczej szczegóły, bo sam film jest, jak już pisałem, naprawdę dobry. Fabuła nie błyszczy, ale nie ona jest najważniejsza. Może się za to pochwalić świetną grafika i muzyką (sporo motywów prosto z gry, np. One Winged Angel, fanfary jako dzwonek w komórce Rude'a [zawsze po wygranej walce się takie odzywały] albo motyw puszczany w trakcie jego walki z Tifą [w grze pojawiał się w czasie walk tyle, że grany na innych instrumentach]). Każdy kto grał w Final Fantasy VII powinien sobie obejrzeć, tak samo ci, którzy lubią szalenie efektowne walki. Ja nie żałuję, to właśnie Advent Cildren zachęcił mnie z powrotem do japońskich animacji (pomyślałem, że jak jedną mam za sobą i mi się podobało, to warto zobaczyć coś jeszcze).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zazdroszczę możliwości obejrzenia w takiej wersji na odpowiednim sprzęcie - uważaj, niedługo odwiedzi Cię kościsty jegomość w popcornem w łapie :happy: A tak serio - oglądałem wersję wcześniejszą i i tak powodowała one opad szczęki, więc aż trudno sobie wyobrazić jeszcze lepszą wersję. Co nie zmienia faktu, że całość jest i tak tylko dla fanów FF lub miłośników komputerowej animacji.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wiedziałem skąd pojawili się ludzie, którzy złapali 'szefa' w siatkę, tak samo nie miałem pojęcia kim był Denzel. W grę nie grałem, więc prezentuję poziom niewtajemniczonego finalowego laika.

Ja wypowiem się z perspektywy fanboja FF7 (otwarcie to przyznaję), osoby która zmarnowała prawie 1000 godzin życia przy tej grze itd. itp. Sam film jako film broni się słabo, fabuła pogmatwana, wątek ożywienia Sephirotha wzięty moim zdaniem znikąd, znajomość postaci i zdarzeń z gry jest według mnie surowo wskazana. Sam film traktuję jako bardzo długie i podbajerowane outro - to z gry było dosyć enigmatyczne (ponoć obcięte ze względów czasowo-budżetowych) i można było nawet dojść do wniosku, że wszyscy ludzie ulegli zagładzie (czy też stali cię częścią Lifestreamu, tracąc ludzką postać). Dlatego też "oficjalne" domknięcie historii było czymś przeze mnie oczekiwanym od wielu lat. Dlatego też i ubishowienie postaci mi nie przeszkadzało (w animacjach w grze Sephiroth czy Cloud wyglądają bardziej klasycznie w odniesieniu do popularnego stylu m&a), i trzech nowych kolesi, i pojawiający się znowu Sephiroth, choć powinien być zabity na śmierć, i Bahamut bardziej przypominający swoją inkarnację z FFX (w sensie że na dwóch nogach chodzi i osobiście klepie, w FF7 to bardziej

był), pozbawienie Tify sporych partii tkanki w niektórych fragmentach ciała itd. Bardziej odbierałem to jako ukojenie skołatanych serc fanbojów, pokazanie, choćby przelotne postaci: "tak, żyjemy i mamy się dobrze" i generalnie jako projekt mocno powiązany z grą, a nie jako osobny twór w stylu FF: Spirits Within, o którym proszę mi tutaj tematu nie zakładać :P ((FF7AC niech zostanie, choć de facto powinno iść do "filmów i seriali animowanych").

patrząc na Czerwonego Trzynastego miałem chęć walnąć głową w mur. Wychodzi na wierzch jakość modeli postaci i - może to zabrzmi nierealnie - w niektórych miejscach ich kanciastość.

Tutaj zwrócę uwagę na prosty fakt - tak w grze (powody techniczne) jak i na artworkach (powody, hm, artystyczne?) Red XIII nie jest rysowany "z futrem", bardziej przypomina "gładki obiekt". Obecność tak "poszarpanego" futra w filmie mnie raczej raziła i wolałbym, żeby nie było go widać, myślę, że próbowano znaleźć jakiś kompromis, co w przypadku Reda XIII się nie udało.

Ruby'iego i Emeralda sobie odpuścił skubany

http://www.youtube.com/watch?v=4cXfeCC6_ac

sporo motywów prosto z gry, np. One Winged Angel

W sumie dziwna historia, niby wersja rock-operowa jest spoko i swego czasu podobała mi się bardzo, często jej słuchałem, ale dość szybko mi się znudziła. Jeśli już, to wykonanie symfoniczne trawię, ale też musi być zagrane odpowiednio, chór nie może przesadzać itd.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ta dla mnie świetny film. Nie, nie fabuła to wszystko sprawiła bo na początku mniej-więcej skapnąłem się co i jak. Co prawda gry całej nie przeszedłem (moje ps1 dednęło gdy zdobywałem ostatnią Huge Materię R.I.P moje ps1 :( ) ale wiedziałem z gry już na tyle żeby rozumieć co się dzieje i dlaczego. Jedyne zastrzeżenie mam dla fabuły, która nie była już tak genialna jak w grze, choć sądzę gdyby mieli robić serial o tak świetnej jakości to by było o wiele trudnej i ciekawiej (2h filmu to mało), dlatego też czułem wielki niedosyt po obejrzeniu tej produkcji.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Utwórz nowe...