Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Mariusz Saint

V (2009-2011)

Polecane posty

v2009tvserieslogo.png


Po olśniewających sukcesach w dziedzinie popularności, jakie odniosły moje tematy o serialach Criminal Minds i Fringe, postanowiłem założyć kolejny :ok: "V" to nowy-stary serial science-fiction opowiadający o przybyciu na Ziemię obcych, nazywających siebie "Visitors". Nowy, bo pierwszy odcinek wyemitowano w tym tygodniu. Stary, bo jest to nowa wersja serii z lat 80., której jednak nie oglądałem i nawet nie mam za bardzo pojęcia o czym to było (tzn. po obejrzeniu epa z 2009 już mam :P ).

Na serial czekałem już od ładnych paru miesięcy, bo trailer mnie zainteresował. Od razu powiem, że pierwszy epizod mi się podobał i uważam go za udany start. Początek odcinka oczywiście skojarzył mi się z filmem "Dzień Niepodległości", czyli gigantyczne statki obcych nadlatują nad największe miasta na Ziemi. Na szczęście szybko w treść odcinka wpleciono odpowiedź w postaci wypowiedzi dwóch nastolatków, puszczonej w tamtejszej tv: "stary, to normalnie jak w >>Dniu Niepodległości<<!" "ale pamiętaj, że ten film też wyraźnie inspirował się starszymi produkcjami sci-fi" ;) Troszkę nadmiarowego efekciarstwa też się znalazło w postaci spadającego myśliwca, eksplodującego na ulicach miasta - według mnie niepotrzebna scena, bez żadnego związku z późniejszymi wydarzeniami odcinka. Obcy zamiast zatopić miasta Ziemi w burzy ognia, wyświetlają gigantyczny telebim z twarzą ładnej kobiety (a przynajmniej mającej "to coś" według mnie - bo gusta są różne, rzecz jasna ;) ) i oznajmiają, że przybywają w pokojowych zamiarach. Jak sprytny widz się domyśli już w tym momencie, pokojowych zamiarów to oni nie mają, a jeszcze w pierwszym epizodzie wyjaśni się, że

to tak naprawdę rasa jaszczurów ukrywających się w powłokach ludzkich, którzy przebywają na Ziemi już od lat i "urabiają" sytuację przez wywoływanie niepotrzebnych wojen i kryzysów ekonomicznych, żeby niosący pomoc Visitors zyskali wśród ludzi niemal boskie uwielbienie

. Wiem, że może zabrzmieć to dosyć kiczowato, a co najmniej ogranie, ale odcinek był na tyle sprytnie zrobiony, że mi to nie przeszkadzało. Główni bohaterowie to znane polskim widzom twarze: agentkę FBI gra Elizabeth Mitchell, czyli Juliet z "Lost" (a że gra teraz w innej produkcji, to raczej jej postać w Lost najlepszych widoków nie ma, choć nie powinno to być zaskoczeniem :P ). Postać księdza zazdrosnego o to, że ludzie zaczynają uważać Visitors za bogów, gra Joel Gretsch, czyli agent Tom Baldwin z "4400". W związku z działaniami Visitors zawiązuje się

ruch oporu, mający wykrywać i zwalczać agentów wroga, niestety prawie wszyscy zostaną wyrżnięci w zdradzieckim ataku. Tylko kilku rebeliantów ujdzie z życiem, a to dzięki pomocy dawnego agenta-jaszczura, który polubił życie na Ziemi i się zbuntował...


Na listopad planowana jest emisja czterech odcinków, pozostałe 9 w przyszłym roku - mam zamiar obserwować ten serial dalej, bo mimo trącącego sztampą pomysłu wyjściowego uważam pierwszy epizod za dobrze zrealizowany, ciekawy i mający potencjał na dalszy, równie udany ciąg.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja nie podzielam powszechnego zachwytu jaki wywołał pierwszy odcinek serialu. Moim zdaniem w chwili obecnej nie pokazano jeszcze nic takiego czego nie można by znaleźć w innych produkcjach. Trochę niefortunnie obsadzono 2 główne role, gdyż Elizabeth Mitchell i Joel Gretsch za bardzo kojarzą (przynajmniej mi) się ze swoimi poprzednimi rolami.

Mam jednak nadzieję że wraz z emisją kolejnych odcinków serial wybije się ponad swoją średniość, "rozwinie skrzydła" i sprawi że warto będzie nań czekać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Również jestem rozczarowany. Twórcy bardzo mocno nadmuchali balon pt. "promocja serialu", który wg mnie nie spełnia pokładanych w nim oczekiwań. Mimo to daję mu szansę i wierzę, że - jak ujął to mój poprzednik - rozwinie skrzydła.

PS Mariusz - zawsze będzie tak, że aktorzy będą Ci się kojarzyć z poprzednimi rolami i trzeba do tego przywyknąć :) Chociaż muszę przyznać, że widok najpierw Gretscha spoglądającego w górę, a później statku, przywoływał jednoznaczne wspomnienia ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziś już trzeci ep, a ja niedawno dopiero drugi obejrzałem. Według mnie nadal jest okej i sytuacja zmierza w raczej dobrym kierunku, czyli konspiracji i manipulacji ludzkości :) Podobało mi się też to, że drugi ep zaczął się w tym samym momencie, w którym skończył pierwszy. W sumie akcja mnie przykuła na ładnych parę pierwszych minut i nie mogłem się oderwać, ku własnemu zaskoczeniu. Niestety wyraźniej widoczne są też wady: wątek synalka zakochanego w blondynie (gdybyś tylko wiedział chłopaku, joł) wyjęty z jakiegoś Beverly Hills, nerwi mnie to. Scena tortur też jakaś mało dosadna jak dla mnie, spodziewałem się, że np. utną mu dolną część ciała a górną będą utrzymywać przy życiu :) Samo zakończenie odcinka wydało mi się mocno kiczowate, scena, gdy

pozornie martwy Ten Zły otwiera oczy

jest już chyba maksymalnie zgrana.

Odnośnie rozczarowania przedmówców - ja nie wiem, bo oprócz trailera żadnego kontaktu z promocją, newsami, wyciekami kontrolowanymi itd. nie miałem do czynienia, więc i cudu nie oczekiwałem - może dlatego jestem raczej zadowolony. Zresztą to miła odmiana, serial o konspiracji, który nie przygniata widza mnogością wątków i który można na luzie sobie oglądać - szczególnie, że wcześniej obejrzałem cały pierwszy sezon serialu "Fringe" :)

PS Mariusz - zawsze będzie tak, że aktorzy będą Ci się kojarzyć z poprzednimi rolami i trzeba do tego przywyknąć :)

Dobrze że mi powiedziałeś, oglądam seriale dopiero od wczoraj i nie wiedziałem tego :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oprócz Flashoforward to był najbardziej przeze mnie oczekiwany nowy serial? Czy się zawiodłam? Tylko troszeczkę.

Jak na razie obejrzałam tylko dwa odcinki i w sumie mi się podobały. Grają dobrzy aktorzy znani z takich serialów jak "Lost", " Smalville" oraz "4400". Świetne postacie Anny, policjantki oraz Przybyszki w której zakochał się syn. Prawie bym zapomniała o dziennikarzu - z początku miałam wrażenie że będzie stricte negatywną postacią....

Fabuła jest poprowadzona w ciekawy sposób poza paroma oklepanymi momentami - w drugim odcinku

to otwarcie oczu

to jeden z najbardziej oklepanych chwytów.

Strasznie denerwuje mnie postać księdza, fakt jestem antyklerykałem, ale tego aktora po prostu wybitnie nie lubię i to raczej to jest przyczyną mojej awersji do postaci. Wątek relacji syn - matka jest dość ciekawy - wiadomo że Tyler czasami zachowuje się jak głupi nastolatek ale patrząc z drugiej strony matka nigdy nie ma dla niego czasu.

Bardzo dobrze prezentuje się statek Przybyszów, interesuje mnie jaka jest ich prawdziwa motywacja;] Zastanawia mnie tylko jedno. Dlaczego Ziemianie nie mogli ich poprosić o przesunięcie statków troszeczkę poza miasto. Przecież przesłaniają widok a miasta są pozacieniane...

Trzeba będzie poczekać i zobaczyć czy serial utrzyma poziom;]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja nie spodziewałem się po "V" niczego, bo jeszcze 2 dni temu nie wiedziałem o istnieniu takiego serialu. :) Teraz, po 4 odcinkach, mogę powiedzieć coś więcej. W teorii wszystko już gdzieś było: nagłe pojawienie się kosmitów w ogromnych statkach, ich zapewnienia o przybyciu w pokoju, intrygi, blablabla. Ale tutaj tak fajnie (charyzmatycznie?) ich przedstawiono (a raczej ich "ludzkie oblicza", mowa przede wszystkim o Annie i jej uroczej córusi), że aż momentami człek zapomina, że tylko udają fajnych. Fabularnie serial nie zabija, większość wydarzeń da się przewidzieć (szczególnie po śledzeniu "LOST", hrhr), ale raczej nie taki był cel scenarzystów. Do aktorów nie mam zastrzeżeń. "Juliet", księżulo (który wygląda jak Bon Jovi swoją drogą) tudzież Ryan czy wspomniani obcy dają radę, podobnie jak efekty specjalne, choć od czasu do czasu razi ich "serialowość". Ogólnie rzecz biorąc żadne wyrażenia typu szał w majtkach nie cisną mi się na usta, ale te cztery epki na tyle mnie zaintrygowały, że z chęcią obejrzę następne, bo ogląda się "V" po prostu przyjemnie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem czy to spoleruje czy nie ale w oryginalnym V z lat 80

przywódcą Kosmitów był facet ruchem oporu kierował reporter któremu ci kosmici ukradli syna na i trzymali na jednym ze statków Ludzi trzymali tam jako pożywienie przepompowywali też wodę z naszej planety bo była im potrzebna chcieli wyssać całą wodę z planety na swoje statki

. Jeszcze mógłbym trochę powiedzieć o starym V ale przejadę do nowego V tak więc 4 wyemitowane odcinki prezentują całkiem dobry poziom możliwe ze fabuła nie jest zbyt oryginalna ale w końcu to remeik ( nie wiem czy dobrze napisem to słowo ) na początku myślałem że akcja toczy się nieco za wolno ale teraz myślę że przyspieszenie jej mogło by popsuć tylko klimat tudzież wątki . Ciekawe jak szybko ona się dowie ze syn jest w służbie u kosmitów?? Efekty specjalne w filmie prezentują się miło wygląd statków kosmos komputery kosmitów itd. Ogólnie serial wciąga . co do aktorów to nie kojarzą mi się z innymi filmami i serialami no może po za przywódczynią kosmitów ona kojarzy mi się z Postacią Adrii( orisai ) z Gwiezdnych wrót tam dowodziła armia Ori czyli też odgrywała czarny charakter Ps w oryginale była tez kobieta która zaszła w ciąże z kosmitą ciekawe czy tu też tak będzie . wiecie o której parce myślę ??

MSaint>>>jeśli nie wiesz czy spoilerujesz to używaj tagów "spoiler", spróbuj jeszcze raz zrobić coś takiego i wlepię ci 20% za chamskie spoilerowanie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak sobie oglądam to "V" i oglądam, raczej bardziej z przyzwyczajenia niż z faktycznej ciekawości, ale najgorzej nie jest. Odcinki są trochę za bardzo przegadane, niektóre dialogi zwyczajnie nużą, a chwytające za serce sceny typu "kocham cię, mamo" pojawiają się zbyt często. Do tego mamy całą masę przegięć, z

szefem FBI, który nakazał głównej członkini Piątej Kolumny doprowadzić do zniszczenia Piątej Kolumny

na czele, a efekty specjalnie dość mocno czuć serialowością, a nawet budżetowatością. Serial ciągną chyba postacie, bo i Anna daje radę (aż się prosi o kopa z półobrotu w tą jaszczurkowatą facjatę), i pani agent (podwójny), a nawet rozterkowy ksiądz-Bon Jovi tudzież

kombinujący coś podejrzanego na boku

terrorysta z angielskim akcentem. Do tego dochodzą wątki pana dziennikarza

(zdrajca, nie zdrajca?)

, trudnej miłości

(kogo uczucie zmieni bardziej?)

i wzajemnego manipulowania

(a masz za mojego synka, zua bubo!)

, a także nadzieje na jakąś większą rozpierduchą - bo tej pory niby się działo, ale niewiele.

Przy okazji wyklucia jaj albo bohaterskich próbach niedopuszczenia do tego (podejrzewam śmierć któregoś z bohaterów)

powinno się dziać, dlatego nawet chętnie (choć również ze wspomnianego przyzwyczajenia) obejrzę sobie kolejny odcinek.

Ogląda to w ogóle ktoś jeszcze*? :]

* Się poczułem jakiś taki samotny. oO

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja oglądam, ale też tak jakby z przyzwyczajenia i chęci poznania zakończenia. A tu jeszcze jeden sezon będzie... Jak na 12 odcinkowy serial to za dużo w nim zapychaczy a za mało konkretnej akcji.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Utwórz nowe...