Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Turambar

Sesja Exalted

Polecane posty

Niczego innego się po nim nie spodziewałem. Inna sprawa, że sam mam ochotę połamać trochę kości. Wychodzę z karczmy upewniając się, że Arvin idzie za mną. Na zewnątrz gdzieś z boku stoją dwie postacie, pewnie Maia z Arionem. Mijam ich idąc w stronę cmentarza. Nie ma potrzeby wyjaśniać czegokolwiek, widok Arvina w zbroi chyba mówi sam za siebie. W każdym razie po dojściu do cmentarza odchodzę trochę na bok od głównej bramy.

- Przy wejściu są strażnicy. Żaden problem, ale nie chciałbym robić kłopotów.

Patrzę na mur otaczający cmentarz i właściwie z miejsca staram się go przeskoczyć. Po wylądowaniu z drugiej strony czekam na Arvina oglądając się uważnie. Wyciągam też sztylety. Ciekawe ile tych umarlaków tutaj jest? Oby nie zabrakło dla nas dwóch. Tak samo mam nadzieję, że mieszkańcy wybaczą nam ewentualne zniszczenia.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Arvin & Dochado

Arvin również przesadza mur jednym skokiem, chwilę po Dochado. Obaj rozglądacie się po pustym i ciemnym cmentarzu; najpierw wpada wam w oko długi na kilkadziesiąt metrów, podwójny rząd pomników prowadzący do okazałej krypty. Pomniki są wykonane z białego kamienia; z bliska można odczytać inskrypcje będące prawdopodobnie imionami i nazwiskami zasłużonych zmarłych. Parę chwil później dostrzegacie że od wejścia odchodzą - prostopadle do "ścieżki pomników" - jeszcze dwie ścieżki, obie prowadzące do dwóch znacznie mniej okazałych wejść do krypt. Wszystkie trzy wejścia do krypt są zablokowane ciężkimi kratami... Chwila... Tylko dwie krypty są zamknięte. Trzecia, położona przy lewym murze, jest otwarta. Gdy podchodzicie bliżej, dostrzegacie linę przerzuconą niedaleko przez mur. Wiedzeni ciekawością - w końcu po to tu przyszliście - schodzicie w głąb krypty.

Po paru metrach ciasnego korytarza dzieje się coś dziwnego, lecz bliżej nie określonego; wam przechodzą ciarki po plecach, ale nic więcej nie zdołaliście wyszczególnić.

Kilka metrów dalej są ciężkie, kamienne drzwi na zawiasach. Otwieracie je i wkraczacie do większej sali.

Stęchłe powietrze wypełnia to pomieszczenie o wymiarach dziesięć na dziesięć metrów; z rogów sączy się nikłe światło, a w ścianach naliczyliście dziewięć kamiennych drzwi podobnych do tych, przez jakie przeszliście.

W kurzu zalegającym podłogę dostrzegacie bardzo świeże ślady stóp. Podążacie za nimi do jednych z drzwi, gdy te nagle otwierają się i wtacza się przez nie spanikowany człowiek, a za nim mrowie ożywieńców!

Arion i Maia

Po chwili gadania rozchodzicie się jednak każde w swoją stronę.

Arion

Decydujesz się mimo wszystko spróbować pokojowych negocjacji z Ziemskimi. Może jednak warto byłoby zachować informację o przebytym Namaszczeniu aż będziesz pewien wyniku rozmów; nie chciałbyś przecież nieopatrznym słowem ściągnąć uwagi okolicznych Smoczych (jeśli jest ich więcej) oraz Nieskalanego Zakonu. Odnajdujesz miejsce, w którym zatrzymała się Lady Cynis z obstawą - jest to okazała rezydencja jakiegoś lokalnego potentata. Wykorzystując swoją siłę charakteru i umiejętność przekonywania nakłaniasz straż aby wpuściła ciebie do środka*. Fakt, że zdołałeś dostać się do środka bez przemocy czy przekradania się na tyle zadziwił ochronę Lady Cynis, że po chwili dyskusji między osobnikiem w szatach a chłopczycą zostałeś dopuszczony, po uprzednim rozbrojeniu, do Lady.

Lady Cynis Misa przyjęła cię w niewielkiej biblioteczce. Wszystkie ściany były zasłonięte półkami z książkami, przez jedyne okno dostawało się niewiele już światła. Głównym źródłem oświetlenia był staroświecki kandelabr zawieszony pod sufitem...

Centrum pokoju zajmował szeroki, drewniany stół, przy którym postawione było sześć krzeseł - po dwa przy dłuższych bokach, po jednym przy krótszych. Jeden kraniec stołu był zastawiony otwartymi księgami; to tam siedziała Cynis Misa. Zostało ci wskazane krzesło przy drugim krańcu stołu. Usiadłeś tam wygodnie, zaś Lady Cynis odłożyła na bok właśnie czytany tom, przyjrzała ci się przelotnie, lecz uważnie i powiedziała:

- Rozumiem, że bardzo zależało tobie, obcokrajowcze, na spotkaniu ze mną. Słucham zatem - ostrzegam jednak, że jeśli chcesz marnować mój czas na sprawy podatków czy danin, pożałujesz że się dziś obudziłeś.

*Oddziaływanie + Obycie vs. trudność 2 - 5 9 3 1 2 9 9 9 5 5 - 4 sukcesy, powodzenie+2!

Maia

Wędrujesz jakiś czas uliczkami w poszukiwaniu krzywd do pomszczenia i przestępców do wypatroszenia, ale jak dotąd nie masz szczęścia; być może obecność Ziemskich w mieście przytłumiła chwilowo ciemnych typków, być może trzeba by poszukać w naprawdę złych dzielnicach.

Roygle

Nieśpieszny spacer po mieście do Albatrosa przebiega bez przygód. Pusto tu, a nawet i dość zimno (chociaż akurat waszej piątce jest to raczej obojętne dopóki nie będzie naprawdę dużo stopni poniżej zera).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po przeskoczeniu muru rozejrzałem się po cmentarzu. Od razu spodobała mi się atmosfera, w powietrzu po prostu czuć było piękny zapach zbliżającej się walki. Zszedłem razem z Dochado do krypty. Ciasno tu i ciemno... Posuwałem się do przodu, rozglądając się po małym pomieszczeniu, do którego weszliśmy. W momencie, kiedy zbliżyłem się do drzwi te rozwarły się z hukiem i wypadł z nich przerażony człowiek. Złapałem go w biegu, jednak dokładnie w tym samym momencie ujrzałem goniące go stado szkieletów.

- Szykuj się, zaczyna się zabawa - rzuciłem do Dochado i uwolniłem Esencję*, nie zdejmując jednak topora z pleców i jednocześnie osuwając przyłbicę na twarz. Nie zatrzymała ona jednak rozbłysku Znamienia Kasty, który rozjarzył się na moim czole. Pomieszczenie zalała fala białego światła, robiąc wszystko jasnym jak dzień. W końcu jarzyło się Białe Słońce Spiżowego Tygrysa! Czując działanie Esencji podbiegłem do drzwi, którymi za chwilę mieli wysypać się nieumarli. Wyrwałem je z zawiasów i uniosłem nad siebie, w tym samym momencie kilku pierwszych truposzy przeszło przez otwór.

- Dokąd, wysuszone zgniłki - warknąłem i wziąłem szeroki zamach, uderzając drzwiami w pierwsze szkielety. Fala cofnęła się o kilka metrów pod naporem lecących w tył, rozsypujących się kości. Tylko na to czekałem. Ustawiłem wyrwane drzwi lekko pod kątem, by mogły bez problemu zmieścić się we framudze po czym zerwałem się do biegu. Jak taran uderzający na spróchniałą bramę wbiegłem w wąski korytarz pełen truposzy, czując jak po drugiej stronie kamiennych drzwi roztrzaskują się kolejne szkielety. Pod stopami chrzęściły łamane w biegu kości.

* Druga Doskonałość, wydaję 4 okruchy, powodując tym samym rozbłysk Znamienia i wykupując zwiększenie sumy Siła + Wysportowanie o 4.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cmentarz nocą czyli idealne miejsce na potyczkę z żywymi trupami. Żywymi już niedługo. Po wejściu do krypty szansa, że natrafimy na jakichś wrogów zwiększyła się jeszcze. Na tyle, że oto mamy, jakiś uciekinier i zgraja trupów. Już miałem podjąć jakąś akcję, a tu Arvin uwalnia Esencję, wyrywa drzwi i atakuje nimi przeciwników. Szybko podjętą decyzję o wskoczeniu na prowizoryczny taran zmieniły kolejne trupy wlewające się do pomieszczenia przez dwa przeciwległe korytarze. Tym lepiej, też będę miał okazję aby sobie porządnie porozwalać łby.

- Kimkolwiek jesteś, uważaj, teraz zrobi się niebezpiecznie - powiedziałem do przestraszonego jegomościa.

Korzystam z Esencji powodując rozbłysk Znamienia i sam podbiegam do jednej z grup. Szybko rozwalam łeb ciosem pięści najbliższemu trupowi, chwytam go i ciskam w grupę drugą. Równocześnie znowu używam Esencji. Ten jeden umarlak powinien narobić trochę zamieszania. Następnie eksterminuję wrogów z pierwszej grupy za pomocą sztyletów i kopniaków, co chwila rzucając nóż lub shuriken we wrogów, którzy zanadto zbliżają się z drugiego korytarza. W razie potrzeby ciskam kolejnym trupem, choć już bez użycia Esencji.

Pojawienie się nowych trupów uzgodnione z MG. Pierwsze użycie Esencji to Dual Slaying Stance do wspierania walki wręcz sztyletami, drugie (przy rzucie trupem) to Wind Full of Knives (Corpses?).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po rozstaniu się z Maią postanowiłem spróbować rozmów z Ziemskimi. Miałem co prawda zająć się tym jutro, ale im szybciej to załatwię, tym lepiej. Najpierw odwiedziłem swój wynajęty pokój w karczmie i przebrałem się w coś odrobinę bardziej reprezentatywnego. To, co zazwyczaj noszę nie jest złe, ale do rozmowy z obecną władczynią miasta trzeba czegoś lepszego. Nie muszę ustroić się jak szlachcic, ale musi widać, że mam trochę więcej pieniędzy niż przeciętny człowiek.

Wreszcie udało mi się utorować drogę do Cynis Misy i teraz siedzę przed nią. Widać i słychać, że nie ma w tym momencie cierpliwości, więc zanim spróbuję się dowiedzieć o celu jej wizyty, muszę ją jakoś zainteresować.

-O nie, w życiu bym nawet nie pomyślał o zawracaniu twojej głowy takimi rzeczami jak daniny czy podatki, Lady. Wybacz mi przyjście bez zaproszenia, ale sprawa, z którą przychodzę, jest ważna i raczej nie ma nikogo innego poza tobą, o pani, z kim mógłbym o tym pomówić.

Dobra, wystarczy uprzejmości. Czas na konkrety.

-Chodzi mi o to miasto, a ściślej o problemy, które je dręczą. Wyraźnie widać, że Arrea jest w kiepskim stanie po okupie, który musiał zostać zapłacony barbarzyńcom, by łaskawie nie plądrowali miasta. Myślę, że mogę pomóc. Oczywiście nie w poprawieniu ogólnego stanu miasta, ten obowiązek należy do obecnego władcy i nie mnie oceniać, jak się z niego wywiązuje albo się w to wtrącać.

Do czasu. Prędzej czy później znajdę chwilę i zbadam, czy rzeczywiście rządzisz tak dobrze, jak mówią.

-Ale mogę upewnić się, że kolejnego okupu już nie trzeba będzie płacić przez długi czas. Jak dobrze pójdzie, to nigdy. Mam pewnego przyjaciela. Wojownik, i to bardzo dobry. Zapewniam, że ma dość siły i środków, by zmusić tę bandę dzikusów do posłuszeństwa. Nie zniszczyć, tylko podporządkować sobie. Dalej będą strzegli północy przed Czarownymi, nieumarłymi i innymi niebezpieczeństwami, ale ich nowy pan będzie trzymał ich z dala od wyzyskiwania miast. Pewnie, nie będzie im się to podobać, ale nie będą mieli wyboru. W ten sposób Arrea będzie mogła powrócić od dawnego stanu. A jeśli to dla ciebie za mało, to będziesz mogła pominąć mój udział w całej sprawie, przez co cała wdzięczność ludzi oraz popularność dostanie się tobie. Albo zawrzemy dalszą współpracę i będziesz mogła za moim pośrednictwem wydać jakieś rozkazy mojemu przyjacielowi i barbarzyńcom. To duża siła do wykorzystania.

Urwałem na chwilę, by dotarło do niej to, co powiedziałem.

-Pewnie zastanawiasz się, czego chcę w zamian za to wszystko. Chcę... przysługi. Pomocy w pewnej sprawie. Nic wielkiego, ale dla mnie to dość istotne, a sam nie mogę sobie z tym poradzić. Pomagając tobie, zyskam odpowiednie środki do rozwiązania tej sprawy i przy okazji pomogę miastu. Wierz lub nie, ale mam jego stan na uwadze. Jeśli masz jakieś pytania w sprawie mojej propozycji, postaram się na nie odpowiedzieć.

Czekam na jej odpowiedź. Jeśli się nie zgodzi, być może trzeba będzie wyjąć asa z rękawa. Arvin, bo to jego miałem na myśli w trakcie rozmowy, i tak nie przejmuje się za bardzo kryciem tego, kim jest, a wyjawienie tego w tym momencie mogłoby korzystnie zmienić przebieg spraw. Żeby móc zinfiltrować Ziemskich najpierw muszę zacząć z nimi współpracować, może nawet zyskać ich zaufanie. To umożliwi poznanie prawdziwego celu ich wizyty i zbadanie, czy mają coś wspólnego z kradzieżą esencji, a jeśli nie mają, to przynajmniej znajdę okazję do wyplątania się z tego wszystkiego.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bieg dachami miasta. To się nazywa życie. Przez jakiś czas obserwuję Ariona, ale jakoś nikt nie zechciał go zaczepiać. Szkoda. Widać, że postanowił przygotować się odpowiednio do rozmowy z Ziemskimi. To zajmie mu trochę czasu, ja w tym czasie rozglądam się po okolicy, ale nadal nie znajduję nic ciekawego. Wracam w pobliże karczmy Ariona, ale jego okno jest ciemne. Na szczęście nie odszedł daleko i p paru minutach go odnajduję, zwłaszcza, że wiem gdzie zmierza. Teraz trudny wybór. Początkowo planowałam pilnować jego pleców. Zostawić mu gadanie, a w razie czego pomóc w walce. Mam jednak wrażenie, że walki nie będzie, bo nadal nikt nie kwapi się by spróbować go okraść. Za dobra dzielnica. Mogłabym też poszukać dobrej zabawy w jakiejś gorszej okolicy. Po chwili wahania decyduję się jednak zostać z nim. W końcu spotyka się z potężnymi osobami, jeden błędny ruch i może zrobić się gorąco. Może przy okazji znajdę też jakieś wskazówki, dlaczego mnie ścigali wcześniej? Nie, zbyt ryzykowne. Po prostu ukrywam się gdzieś w pobliżu i wypatruję kłopotów.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ehh... Co to za miasto bez żadnych rozrób? I jak tu niby paniom się wykazać? Mam nadzieję, że reszta coś znajdzie przez noc, bo ja zamierzam się wyspać, jak już od dawna nie spałem.

Moje marzenia o spokojnym, głębokim i długim śnie rozwiały się w momencie wejścia do Albatrosa. Co tu robi aż tylu ludzi? Skąd ten hałas? A te panie co tańczą? Mój wzrok na chwilę zawiesił się na półnagich udach... Jednak wiedzą co to jest rozrywka. Teraz na pewno nie zasnę, więc przyłączę się do tej radosnej gawiedzi.

- Oberżysto! Zaserwuj każdemu po trzy kolejki jakiegoś dobrego wina. Na mój rachunek! Niech wszyscy się bawią niczym na weselu cesarza w latach dobrobytu przy akompaniamencie najlepszych bardów tych ziem i nocnym niebie pełnym kolorowych magicznych ogni!

Po tych słowach ruszyłem w tłum. Sam nie będę pił, ale teoretycznie znajduje się tu śmietanka tego miasta, więc może uda mi się wydobyć jakąś przydatną informację od kogoś pod wpływem tych zacnych trunków.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Arvin

Popis dwukostkowy!

Szarża z drzwiami trwała aż dotarłeś do skrzyżowania dwóch korytarzy. Tam posyłasz drzwi wprost kopniakiem, miażdżąc jeszcze kilkanaście ożywieńców i chwilowo powstrzymując ich natarcie z tej strony... Ale z dwóch bocznych odnóg nadal nadchodzą szkielety, jak również ożywieńcy nieco świeższy - zachowało się na nich trochę ciała.

Przynajmniej raz powaleni nie wstają już po raz drugi.

Dochado

Popis jednokostkowy...

Ciśnięty z nadludzką wprawnością ożywieniec przebił się - czy może raczej ściął - przez pierwszą falę wrogów i powalił następną. Ty tymczasem odkryłeś, że choć normalne metody walki nożami nie dają dużo przeciw takim wrogom, to celne i mocne pchnięcie w czuły punkt sprawia że szkielet rozsypuje się niczym domek z zapałek i już się nie podnosi. Wykorzystując tę wiedzę, powstrzymujesz napływ coraz świeższych i twardszych nieumarłych, jednak noże i shurikeny powoli ci się kończą, mimo że wiele z nich powala nawet więcej niż jednego wroga za jednym zamachem. Całe szczęście że masz na to urok. Tymczasem człowiek, który jest za to odpowiedzialny próbował otworzyć wyjście, bezskutecznie - te drzwi są diablo ciężkie, a on był pod wpływem paniki. W tej chwili siedzi skulony w rogu, jęcząc żałośnie.

Rzut ożywieńcem: pula 10, 5 sukcesów. 10 rzutów nożami/szurikenami, 10 ataków wręcz, 10 uników, we wszystkich przypadkach było więcej niż 3 sukcesy. Nieźle.

Maia

Po dłuższym czasie kłopoty faktycznie nadchodzą, aczkolwiek nie w postaci bandytów. Do budynku dobiega zziajany goniec z informacją, którą powtarza strażom przy wejściu zanim wpuszczają go do środka. Ze swojej pozycji słyszysz ją wyraźnie: ożywieńcy wydostali się z cmentarza w dotąd niespotykanych ilościach. Podobno widziano jak troje ludzi przesadzało mur na kilka chwil zanim rozpętało się piekło. Parę chwil później znajoma postać opuszcza budynek i puszcza się biegiem w stronę cmentarza.

Roygle

Lawirując w tłumie, którego uwagę właśnie ściągnąłeś na siebie swoją hojnością, nie masz specjalnego problemu z wyciąganiem informacji od bogatych kupców i przejezdnych bogaczy. Problem jednak jest z użytecznością tych pogawędek... Aczkolwiek jest jedna interesująca sprawa. Pewien lokalny bogacz - rozmówcy nie chcieli go wydać, aczkolwiek gdybyś chciał naciskać, pewnie poznałbyś jego imię - od kilku miesięcy kupuje większe ilości niewolników, zapasów i narzędzi do kopania. Zakupy są dokonywane w ilościach niby to detalicznych, ale gdy te detale zsumować, wychodzą naprawdę duże liczby. Ponadto wykazuje on duże zainteresowanie różnymi reliktami z Pierwszej Ery, podobno dla walorów artystycznych, i zebrał już ich niemało.

Z tego co ci wiadomo, zwykli śmiertelnicy nie potrafią kontrolować esencji więc te zbierane artefakty nie są użyteczne dla takiej osoby, więc mogło to być zwykłe kolekcjonerstwo. Jednak biorąc pod uwagę dokonywane zakupy... A jeśli jeszcze wynajął jakiegoś Namaszczonego do pomocy...

Nagle pewna plotka zmroziła towarzystwo. Podobno coś bardzo niedobrego dzieje się na cmentarzu.

Poukładanie informacji: Dedukcja+Inteligencja, trudność 2: 8,8,5,9,6,8,7, powodzenie+3

Arion

Lady Misa zaśmiała się.

- Tego jeszcze nie słyszałam! Cudzoziemcze, przychodzisz oto i mówisz mi że twój tajemniczy znajomy potrafiłby w pojedynkę podbić hordę barbarzyńców i nagiąć ich do swojej woli. Skoro tak, to czemu dotąd tego nie zrobił? - spoważniała. - Ale załóżmy że to prawda i że masz za przyjaciela, nie wiem, półboga jakiegoś - nawet nie mrugnęła wypowiadając te słowa. - Oraz że owy twój przyjaciel byłby na twoje zawołanie. Hm...

Po chwili wachania podjęła.

- Jest coś, czym mógłby się zająć zdolny osobnik, bądź paru. Nie jest to może podbijanie hord barbarzyńców, ale ta sprawa może wymagać zarówno rozwagi, jak i siły, a mnie ważne sprawy odciągają gdzie indziej. Poza tym mnie tu wszyscy ważni gracze znają i bez jasnych informacji i dowodów tylko spaliłabym sytuację.

Milczący mężczyzna poruszył się nieco.

- Tak, wiem że to trochę szybkie odkrycie kart, Iyon - Cynis powiedziała do niego. - Ale jestem pewien że to nie on, a jeśli mam rację to... - nie dokończyła.

- Jest w tym mieście pewien bogacz, szlachic nieomal, którego działania zaniepokoiły Lady - podjął po chwili Iyon niskim głosem. - Wszystko wskazywałoby na to, że znalazł coś ważnego i starego, lecz do dziś nie powiadomił o tym nikogo...

W tym miejscu rozmowę przerwało wejście gońca.

- Lady Cynis! - powiedział, łapiąc oddech. - Ożywieńcy szaleją na cmentarzu! Strażnicy zostali zalani ich falą!

Cynis Misa natychmiast się poderwała.

- Co mówisz?! Kasla, oceń sytuację przy cmentarzu, szybko! - chłopczyca kiwnęła głową, po czym biegiem opuściła pomieszczenie. Lady zwróciła się do ciebie: - Wybacz, obcokrajowcze, ale muszę zebrać straż i opanować sytuację. Mam nadzieję że będziemy mogli wrócić do tej rozmowy później.

Dyskusja była testem oddziaływania i obycia. Wynik rzutu: 10,1,8,9,4,6,8,9,2,3 - 6 sukcesów

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Już miałem coś odpowiedzieć, kiedy wpadł goniec, przymusowo kończąc dyskusję.

Cóż, poszło nieźle. Zaproponowała współpracę, więc mimo wszystko osiągnąłem cel swojej wizyty. Jestem prawie pewien, że zamieszanie na cmentarzu to sprawka Arvina i Dochado. Wygląda na to, że wsadzili kij w gniazdo nieumarłych os. Mam nadzieje, że nie ucierpi zbyt wielu niewinnych.

-Rozumiem, Lady. Wznowimy tę rozmowę, kiedy sytuacja się uspokoi. Ja tymczasem oddalę się. - żegnam się i wychodzę, pamiętając o odebraniu miecza, którego musiałem oddać przy wchodzeniu tutaj. Po wyjściu na ulicę ruszam szybko do karczmy, w której wynająłem pokój. Muszę przebrać się na powrót w swoje zwykłe, praktyczne ubranie i przede wszystkim wziąć torbę z lekami. Przyda się.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sporo ich. Nie żeby naprawdę stanowili poważne zagrożenie, ale amunicja się kończy. Zaczynam bardziej skupiać się na walce wręcz, szkoda noży i shurikenów. W ruch idą też nogi, kopniak w kręgosłup i po tych szkieletorach powinna zostać tylko kupka kości. Przy okazji rozglądam się i widzę, że ten człowiek chyba próbował wyjść, ale coś mu nie wychodzi. Wypuszczę go, tutaj tylko przeszkadza. Przy okazji staram się zapamiętać jego twarz i może jakieś cechy szczególne.

- Ty tam, zaraz tworzę wyjście. Ej, Arvin, tylko się nie zapędzaj za bardzo do przodu! - krzyczę za nim w głąb korytarza, w który pobiegł tratując przeciwników.

Doskakuję w pobliże drzwi, łapię jakiegoś trupa za rękę i tym razem kręcę nim dookoła dopóki się nie rozleci, robiąc trochę miejsca. To co zostało wypuszczam w głąb pomieszczenia, może trochę im przeszkodzi. Następnie chwytam drzwi i staram się je otworzyć. W razie potrzeby robię jakiś unik albo bronię się kopniakami. Mam przy tym nadzieję, że tamten tchórz jęczący w kącie znajdzie dość siły w nogach aby samemu uciec, bo jeśli nie, to przysięgam, sam go stąd wykopię.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W końcu jestem w swoim żywiole - muzyka, tańce no i oczywiście piękne kobiety. Co prawda brakuje mi dobrego alkoholu, ale trzeba się poświęcać. Musiałem złapać trochę oddechu i poukładać sobie w głowie zebrane informacje, więc znalazłem wolne krzesło i usiadłem w jakimś cichszym miejscu.

Niewolnicy, narzędzia, artefakty, możliwy Namaszczony... O co tu chodzi? Dobra, jestem głupi, zupełnie nie wiem, jak mam połączyć to, czego się wcześniej dowiedziałem, z tym tutaj. Nic przecież się nie klei. Hmm... Spróbuje wyciągnąć od kogoś imię tego kupca, a rano wyślę Maię na przeszpiegi. Jeśli reszta nic nie znajdzie, to będzie naszą ostatnią deską ratunku.

Moje rozmyślania przerwało mrugnięcie pewnej jasnowłosej piękności. Cóż, kupiec będzie musiał poczekać. Już kierowałem się w stronę kobiety, gdy nagle całe towarzystwo ucichło. Mężczyzna, który nagle wpadł do środka, gadał coś o szaleństwie na cmentarzu. Wiem, że jest tam teraz problem z ożywieńcami, ale tak nagle bez powodu? Nie, powód musi być, a ja się nawet domyślam co to za powód. Moi towarzysze wspominali coś o tym i chyba byli tym poważnie zainteresowani.

- Przyjaciele! Bawcie się dalej! Niebawem ktoś zaraz upora się z tym problemem!

Oczywiście mówiąc "ktoś" miałem na myśli siebie, ale nie trzeba ich martwić. Zniknąłem z oczu jasnowłosej piękności i po cichu wyszedłem z Albatrosa. Skierowałem się w stronę cmentarza i w miarę śpiesznym krokiem ruszyłem. Całą drogę powtarzałem sobie w myślach - "Oby to nie byli oni". Jeszcze tego nam brakowało, by się zdemaskować. Gdyby jednak okazało się, iż to faktycznie moja kompania, nie będę się za bardzo afiszował i postaram się wszystko zatuszować i nie doprowadzić do tego, że całe miasto dowie się o grupie Namaszczonych. Ktoś musi tu przecież myśleć. Jeśli w miarę szybko się uwinę, to wrócę do swojej karczmy i będę kontynuował zadanie. Jeśli...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wreszcie COŚ się dzieje. Może powinnam był od razu wybrać się z chłopakami na cmentarz? Może uratowałabym ich przed kompletnym spartoleniem sprawy i wywołaniem ataku truposzy na miasto.. chwila... TROJE LUDZI? Roygle woli imprezy w bardziej szykownych miejscach niż cmentarze, na tyle na ile zdążyłam go poznać. Coś jest bardzo nie tak.

Ruszam pędem w kierunku zamieszania. Mam przeczucie, że reszta drużyny zajmie się walką i ochroną ludności, ja spróbuję raczej dowiedzieć się co się dzieje. Gdy zbliżam się do cmentarza oceniam szybko sytuację. Jeśli zobaczę kogoś, kogo życie jest zagrożone spadnę na truposzy jak jastrząb i postaram się jak najszybciej zakończyć sprawę, nawet wydając Esencję. Staram się jednak ukryć całkowicie moją Animę, póki co nie ma sensu ujawniać się Wybrańcom Smoków.

Przeskakuję mur cmentarza. Odgłosy najbardziej zażartej walki to zapewne Dochado i Arvin. Postanawiam znaleźć trzecią osobę, na razie unikając starć.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Psie syny - uśmiechnąłem się krwiożerczo. Ich szczęście, że są martwi, inaczej już dawno mieli by dość rozumu, by zorientować się, że najwyższy czas zabrać kości i uciekać jak najdalej. Najlepiej to jeszcze dalej niż najdalej... Złapałem pierwszego z brzegu ożywieńca i z całej siły przyłożyłem mu z przyłbicy. Głowa, na której były jeszcze jakieś resztki mięsa pękła jak dojrzały arbuz.

- Arhhhahaaha! - szaleńczy śmiech wydobył się z mojego gardła. Byłem w swoim żywiole. Nie zamierzałem nawet brudzić topora dla takich wymoczków. Pozwoliłem, by Esencja znów popłynęła przez moje ciało, po chwili poczułem, że mógłbym zawalić te krypty kilkoma uderzeniami* a moje ciało otoczyła oślepiająca biała aura. Nie zamierzałem jednak tak szybko kończyć zabawy. Z całą mocą, jaką dysponowałem uderzyłem nogą w podłogę. Nacisk był tak wielki, że oderwał się od niej i ustawił w pionie potężny kawał kamiennej płyty. Kiedy jeszcze znajdował się kilka centymetrów nad ziemią kopnąłem go z półobrotu. Na spotkanie zombie, które nadciągały z prawej odnogi poszybował z prędkością szarżującego wierzchowca kamienny pocisk.

- Mały prezent! - krzyknąłem śmiejąc się szaleńczo. W tym momencie poczułem, że na moje ramię spadło uderzenie kościstej ręki. Nie namyślając się długo odbiłem się od podłogi, rzucając się na plecy w taki sposób, by mieć możliwość wykonania salta w tył. Obróciłem się w powietrzu tak, by czasie salta dosłownie stanąć na rękach na ramionach szkieletu. Stare kości nie wytrzymały takiego naporu, dało się słyszeć wyraźny trzask kręgosłupa. Opadając w dół wraz z rozsypującymi się kośćmi wykonałem obrót o 180 stopni, dokończyłem salto i stanąłem twarzą w twarz z nadciągającą hordą. Coraz bardziej podobała mi się ta krypta.

* Druga Doskonałość, wydaję 8 okruchów i zwiększam sumę Siła+Wysportowanie o 8.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dochado

Popis jednokostkowy! Pięć sukcesów w teście!

Szybkim i pewnym ruchem trzymasz truposza i kładziesz przy jego - niechętnej zapewne - pomocy wrogów wokół was w dostatecznie dużym promieniu żeby nie mieć kłopotów z otwarciem drzwi. Śmiertelnik, widząc okazję, natychmiast wybiegł z krypty, jednak po chwili przybiegł z powrotem, bełkocząc o morzu martwych...

Arvin

Popis dwukostkowy! Dwa nawet! Dwakroć po cztery sukcesy!

Wyrwana z ziemi i posłana potężnym kopniakiem płyta podłogowa poleciała z dostatecznym impetem aby zmiażdżyć kilkunastu umarlaków, po czym roztraskać się na kawałki na kamiennej framudze. Salto i lądowanie na truposzu wykonane absolutnie bezbłędnie!

Arvin i Dochado

Razem dzielnie i nieustraszenie przetrzebiacie hordy nieumarłych. Dochado stracił rachubę gdzieś koło pięćdziesiątego, Arvin po prostu nie bawił się w liczenie. Zdołaliście poważnie nadwątplić siły ożywieńców, co było widać w zmniejszonym parciu wrogów, ale też i oni stawali się coraz trudniejsi do ubicia, w miarę jak na ich zwłokach było więcej zaszunego, starego, a czasem jeszcze gnijącego, ciała.

Maia

Docierasz szybko na miejsce. Sytuacja nie jest wesoła, ale też - jak zauważasz z pewną ulgą - nie tak tragiczna, jak można by sądzić ze słów gońca. Ożywieńcy dopiero zaczęli wydostawać się z cmentarza. Jest ich bardzo wielu, ale ostatni strażnik desperacko stara się choć trochę powstrzymać ich szeregi. Okolica i tak była niezbyt zamieszkana więc nie było przynajmniej komu panikować - dobre i to...

Więc kto w takim razie widział tych przesadzających mur? I jak szybko musiał biec ten goniec?...

Kilka minut później na miejsce dociera Roygle. Nieco później, niemal jednocześnie, posiłki straży i Arion.

Roygle

Docierasz na miejsce na parę minut przed posiłkami straży. Ożywieńcy faktycznie usiłują wydostać się z cmentarza; Arvina i Dochado nigdzie nie możesz dostrzec.

Arion

Przebrany, zaopatrzony i przygotowany, dochodzisz do cmentarza niemal równo z posiłkami wojska.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zmiana planów. Muszę chwilkę pomyśleć. Sytuacja nie wygląda nawet w przybliżeniu tak źle jak opisywał goniec. Będzie wyglądała, za kilka minut... Gdy dotrze tu Cynis ze świtą. Nigdy nie byłam dobra w tych politycznych gierkach, ale pracując dla Organizacji Fileasa nauczyłam się tego i owego. Czasem zasadzka to nie nóż w ciemnej ulicy. Czasem zamieszanie w jednym miejscu oznacza brak strażników w drugim. To ostatnie akurat wie każde dziecko. No, każde wychowane na ulicy. A jak kretynka pobiegłam w kierunku zamieszania wraz z innymi zamiast zostać tam, gdzie dzieją się WAŻNE rzeczy. Ktoś zobaczył kogoś wchodzącego na cmentarz. Ta jasne. Bajeczka dla strażników. Przypadkiem zgadzająca się z planami moich towarzyszy, co oznacza, że komuś pokrzyżowaliśmy szyki. Tylko jaki był ich cel. Nie sądzili chyba, że kilka truposzy wykończy doświadczonych Namaszczonych? Być może szykują jakąś wredną niespodziankę, ale mam wrażenie, że z tym poradzą sobie Arvin i Dochado. Przeczucie mówi mi jednak, że w tym momencie dużo lepiej być w okolicy pałacu. Pozwalam by Esencja przepłynęła przez moje ciało zwiększając szybkość i zwinność. Wracam w zaułek, z którego dopiero co wybiegłam. Jedno czego nie chcę to wpaść prosto na Ziemskich spieszących na miejsce wydarzenia. Mur. Wysoki. Rzucam się na ścianę, odbijam od niej, sięgam szczytu ściany dłonią i wyciągam na poziom dachu. Bieg... Skok, kilkumetrowy przez szerokość ulicy. Im bliżej bogatej dzielnicy tym łatwiej. Wyższe budynki, bardziej zdobione. I te szerokie gzymsy, dla mnie niemal alejki. Wróciłam dużo szybciej niż zajęło mi dotarcie pod cmentarz. Mam przeczucie, że po gońcu nie został nawet ślad, ale jeśli jest dość głupi by kręcić się w okolicy chcę go dorwać. Tak czy siak odczekam potem kilka minut by zobaczyć rozwój sytuacji. Gdyby nic się nie działo zaryzykuję wejście do posiadłości Cynis Misy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ile jeszcze? To musi być całkiem spora krypta, skoro tyle tu tych trupów. A jeszcze tamten człowiek coś mamrotał o jakichś, którzy najwyraźniej wypełźli już na powierzchnię. Nie wydają się być zbyt mocni, straż miejska jeśli tylko się zorganizuje to powinna ich choć na moment przytrzymać.

- Arvin! - krzyczę, wykopując czyjeś żebra na drugi koniec pomieszczenia. - Jak myślisz, poradzą sobie? On mnie w ogóle słucha? Chyba bardzo mu się tu podoba.

Nie czekając na odpowiedź rozwalam jakiegoś truposza jego własnym, wyrwanym kręgosłupem. No tak, najlepsze wyniki osiągam zwyczajnie rozrywając ich na kawałki i wykorzystując je przeciwko reszcie. Dlatego też chwytam najbliższego trupa, który zdaje się być w dość zadowalającym stanie, za ramiona. Bez ceregieli wyrywam je jednym szybkim ruchem, równocześnie kopiąc korpus i wrzucając go na resztę. Ręce wydają się być odpowiednie na zaimprowizowane maczugi, mocne, umięśnione, dość ciężkie i nawet nie tak śmierdzące, rozkład wyjątkowo łagodnie się z nimi obszedł. Teraz tylko pozwalam przepłynąć Esencji przeze mnie, wzmocnić moje ciosy*. Znamię rozbłyska mocniej, tak samo jak Arvina otaczać mnie zaczyna poświata rozświetlająca tą zapadłą dziurę jak słońce o świcie. Biegnę na pobliską ścianę, z dużą szybkością wbiegam na nią i w najwyższym punkcie kiedy już miałem się od niej oderwać, sam się odbijam. Wirując ląduję pośrodku jakiegoś zgrupowania, które pewnie byłoby zaskoczone, gdyby tego typu emocje można było odczytać z ich dawno przegniłych twarzy. Niedługo jednak to trwa, wspomniane wcześniej wirowanie wykorzystuję aby jak najwięcej trupów dookoła siebie położyć od razu, na resztę rzucam się i okładam ile wlezie. Kruszę kości i odrywam od nich mięso, a z każdym ciosem moja "broń" jest w coraz gorszym stanie, ale trudno, może się nawet rozlecieć mi w rękach, a ja nie przerwę ataku, dopóki z tej grupki nie zostanie tylko sterta mięsa i kościanego pyłu.

* wydaję 6 motek na Drugą Doskonałość

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sytuacja wygląda źle, ale nie tragicznie. Na pewno zaraza przybędą straże i poradzą sobie z tym problemem, a w moim zakresie obowiązków nie leży walka z umrzykami. Muszę teraz znaleźć tych dyletantów i wyciągnąć z tego bagna, zanim wpadniemy w naprawdę poważne kłopoty. Ha! Poważne kłopoty! Jakby to cała zgraja nieumarłych była niewystarczająca. W sumie wolę to niż utrzymywanie Arvina na wodzy. Tylko tu nikogo nie ma. Może jednak to nie oni? Coś nie chce mi się wierzyć. Podszedłem do cmentarza. Cholera, tu walczy jakiś strażnik i zaraz zginie, jeśli mu nie pomogę. Przecież nie mogę od tak wyjść z mieczem i stanąć do "bohaterskiej obrony niewinnego", to by się kłóciło z celem mego przybycia. Co innego Ioze... Cofnąłem się w jakąś ciemną alejkę tak, aby nikt mnie nie zobaczył i wystrzeliłem z palców kilkanaście złotych strzał, które przecięły swym światłem mroczne niebo, niczym mężni wojownicy w ostatnim zrywie rozpaczy wbijają się jasnością swej odwagi w spowity ciemnością zła legion nieumarłych. Po chwili moje pociski oznaczyły szkielety znajdujące się najbliżej strażnika. Ja sam jak najszybciej znalazłem ścianę, po której dało się wspiąć, jakimś cudem wszedłem na dach i tam przykucnąłem obserwując oraz czekając na "zabawę" Iozego.

Orzeł spadł z nieba, jak grom i od razu pochwycił w swoje szpony jednego ze szkieletów i ciska nim z całym impetem w następnego. Kolejne podejście Iozego tym razem z łagodnego kąta i pruje sobą w nieumarłych, jak królewski żaglowiec przecinający gładką taflę spokojnego morza w słoneczny, letni dzień. Niestety mój chowaniec musiał stanąć na ziemi, ale bardzo szybko rozbił dziobem czaszkę zbliżającego się szkieletu, który chciał przeszyć go mieczem. Skąd szkielet miał miecz? Czyżby leżeli tu jacyś rycerze. To teraz nieważne. Spokojnie dalej obserwowałem dzieło zniszczenia, jakie sieje Ioze. Po chwili przybyła straż.

- Dobra Ioze, możesz wracać w przestworza - wyszeptałem na wpół do siebie, na wpół do orła. Kiedy byłem już pewien, że strażnik, który właśnie desperacko walczył o życie jest w miarę bezpieczny wystrzeliłem kolejny pocisk gdzieś w górę, ale tym razem koloru nieba. Muszę przecież pozostać anonimowy, a nikt oprócz Iozego nie powinien zobaczyć tego znaku tym bardziej, że wszyscy są zajęci ożywieńcami.

Co się dalej wydarzy...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kopnięty kościotrup odbił się od sufitu i spadając przewrócił kilka kolejnych. Walka zaczynała robić się nużąca, do tego coraz bardziej niebezpieczna. Stałem na coraz wyższej stercie ciał, nogi zaczynały zapadać się i tracić oparcie. Jeden zły ruch i zostanę przygnieciony atakującą masą nieumarłych, a to nawet dla mnie mogło skończyć się źle. Wypadałoby zakończyć ten cyrk. Łapię pierwszego z brzegu truposza za nogi i zaczynam kręcić nim młyńce, roztrącając na boki atakującą hordę. Jednocześnie uważnie wycofuję się w kierunku do wyjścia.

- Zbieraj się Dochado, zamierzam zawalić tą norę! - krzyknąłem w kierunku walczącego towarzysza. Mam nadzieję, że posłucha, jeśli nie chce znaleźć się pod stertą kamieni. Cofam się, ciągle broniąc przed trupami. W momencie kiedy wchodzę do pierwszej sali kopię z całych sił pierwszego z nich, odpychając jak najdalej goniący mnie tłum. Teraz czas na główną atrakcję. Przy obu ścianach krypty, pomiędzy drzwiami, stoją kamienne filary, podtrzymujące tą ruderę przed zawaleniem. Nie mam zbyt wiele czasu, zanim truposze znów nie wleją się wejściem. Wbiegam pomiędzy dwa filary, zapierając się o nie rękoma. Czuję, jak płynąca przeze mnie Esencja wzmacnia moje ciało*, czyniąc mięśnie zdolnymi do łamania stali bez żadnego wysiłku. Napieram z całych sił na kamienne słupy, z satysfakcją słuchając nagłego trzasku i widząc pojawiające się na nich pęknięcia. Napieram jeszcze mocniej, widząc trupy wylewające się z drzwi. W tym momencie oba filary poddają się, łamiąc się z potężnym trzaskiem a przez cały sufit przebiega pęknięcie, któremu towarzyszą sypiące się z niego głazy. Skaczę w kierunku wyjścia, jednocześnie obracając się w powietrzu i kopnięciem kierując jeden ze spadających kamieni w kierunku zombie, dodatkowo wykorzystując to do odbicia się w kierunku wyjścia. Wpadam przez otwór wejściowy, stając na nogach i skokami pokonuję kilka ostatnich metrów, potężnym susem wydostając się na świeże powietrze. Jednocześnie za plecami słyszę łoskot a po chwili otacza mnie chmura pyłu. Wstaję, otrzepuję zbroję z kurzu i spoglądam z satysfakcją na zawaloną kryptę.

- To była dobra zabawa - mówię radośnie szczerząc się do Dochado.

*Jak poprzednim razem, Druga Doskonałość, wydaję 8 okruchów i zwiększam sumę Siła+Wysportowanie o 8

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po przybyciu na miejsce widzę wysypujących się ze cmentarza nieumarłych. Po chwili nadchodzą również posiłki wojska. Oglądam ich. Ilu ich jest? Jak wyglądają? Doświadczeni czy może banda żółtodziobów, która wygląda, jakby miała zaraz zacząć biec w przeciwnym kierunku? Zastanawiam się, jak mógłbym im pomóc. Nie będę przecież leczył w środku walki. Po krótkim namyśle dobywam miecza i idę za nimi. Pomogę im w walce, a jak któryś stchórzy, to złapię go i spróbuję jakoś ponownie zmotywować. Ogółem postaram się utrzymać ich w kupie, jeśli zaczną się rozpierzchać. Normalnie ich dowódcy nie pozwoliliby jakiemuś przypadkowemu człowiekowi z ulicy im pomagać, ale z nieumarłymi na karku chyba nie będą wybrzydzać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dochado

Popis dwukostkowy! Sześć sukcesów!

Wirując wpadłeś pomiędzy grupkę wrogów, po czym z gracją i wprawą w przeciągu paru sekund wyprawiłeś każdego z nich z powrotem w zaświaty. Kładłeś właśnie (chwilowo) ostatniego trupa w pomieszczeniu, kiedy doszedł cię krzyk Arvina, po nim głośny łoskot, a wreszcie sam Arvin. Wykazując trzeźwość umysłu pociągnąłeś za sobą wciąż spanikowanego mężczyznę.

Arvin

Druga doskonałość, z poprzedniego odpisu, nadal miała moc - nie wykorzystywałeś jej zatem po raz drugi. Popis dwukostkowy!

Czy dostrzegłeś wychudzoną postać, odzianą w czarne szaty, wynurzającą się zza załomu korytarza, gdy zawalałeś kryptę? Nie jesteś pewien, zresztą, nawet jeśli przeżyła, przez długi, długi czas nikt nie odwiedzi tych korytarzy. Przez kilka lat... przynajmniej. Postarałeś się o to.

Dochado i Arvin

Szybko wydostajecie się z walącej się krypty, Dochado ciągnie za sobą przestraszonego śmiertelnika.

Arion

Subtlene dowodzenie żołnierzami tak, aby dowódcy nie zorientowali się, że ktoś inny tu dowodzi, nie jest proste, ale - na Słońce! - udaje ci się to, i to udaje doskonale. Pod twoją wodzą i przy wykorzystaniu zdolności taktycznych dowódców, straży udaje się wepchnąć falę ożywieńców z powrotem na cmentarz. Wtedy staje się coś nieoczekiwanego - słyszycie głośny rumor dochodzący z kierunku jednego z cementarnych budynków, a parę chwil później wybiegają z niego Arvin i Dochado, ten ostatni wlokący za sobą jakiegoś nieszczęśnika, po czym budynek zawala się z łoskotem i w chmurze pyłu.

Test na dowodzenie+manipulację: trudność 3: 10, 4, 3, 1, 5, 8, 9, 7... powodzenie!

Arion, Dochado i Arvin

Na cmentarzu jest jeszcze koło setki ożywieńców, lecz w tym momencie dociera Cynis Misa wraz z jej świtą - walka nie potrwa już długo. Animy Arvina i Dochado zdążyły przygasnąć, więc, o ile mogą dojrzeć zwykli ludzie, jesteście po prostu pechowymi wojownikami.

Maia

Byłaś prawie u celu, gdy budynek opuściła Cynis Misa i jej towarzysz. Ostrożności nigdy za wiele, więc sprawnie ukryłaś się przed ich wzrokiem, bo po chwili poderwać się i dotrzeć wreszcie do celu. Z zewnątrz nic nie wyglądało niezwykle... Straże zostały nawet wzmocnione - widać Lady Cynis rówież była podejrzliwa. Przez dłuższą chwilę nic się nie działo, więc, przekradając się z niezwykłą wprawą pod nosami niecierpliwej i podirytowanej straży, dostajesz się wreszcie do wnętrza budynku. Nie wiesz, czego szukać, więc po prostu wtapiasz się w skrawek cienia w korytarzu tak, że nawet patrząc wsprost na ciebie, ciężko byłoby cię rozpoznać. Po paru minutach szósty zmysł ostrzega cię, że coś jest nie tak. Nie ruszając się ani o milimetr, uważnie lustrujesz otoczenie... Jest! Martwiejesz zupełnie, mając przed sobą niezwykły widok: nieco przygarbiona, człekokształtna figura, odziana w cienie i skryta w cieniach, przekrada się w niezwykły sposób. Śledzisz jej ruchy i, choć sprawia ci to niemały problem, nie tracisz jej już z oczu. Ona dla odmiany zdaje się nie zwracać uwagi na otoczenie - czy jest tak pewna swojego ukrycia, czy z innego powodu, nie wiesz. Dociera wreszcie do jednego pomieszczenia, otwiera bezszelestnie drzwi, wchodzi do środka... Po minucie dociera do ciebie syk, urażony syk wściekłości, będący równy krzykowi... jeśli potrafiło się go dosłyszeć. Instynkt mówi ci, że pora podjąć jakieś działanie - jeśli owa dziwna postać opuści pomieszczenie, będzie ci znacznie trudniej utrzymać ukrycie.

Test na dostanie się do budynku: trudność 2: 10 2 10 7 5 3 1 3, powodzenie +2

Test na ukrycie się w korytarzu: trudność 3: 6 9 4 10 6 3 8 10, powodzenie +1

Test na spostrzegawczość: trudność 4: 9 10 7 7 2 6 powodzenie

Roygle

Popis dwukostkowy!

Ze swojego miejsca na dachu obserwujesz, jak Ioze zbiera żniwo z ożywieńców, jak nadchodzą wreszcie straże - czy to Arion pośród nich? Tak, to on, wmieszał się między nich całkiem skutecznie - wreszcie, jak z głośnym łomotem zawala się jeden z budynków cmentarnych. Mógłbyś przysiąc, że w wieczornym półmorku dojrzałeś tam Arvina z Dochado, ale chmura pyłu przesłoniła ci na chwilę widok.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uch, Arvin się nie patyczkuje. W sumie może to i lepiej, kto wie ile ich tam jeszcze było, a teraz przynajmniej mamy spokój. To znaczy będziemy mieć, jak uporamy się razem ze strażą z tymi, co zdążyli wyleźć na powierzchnię, ale teraz to już formalność.

Spoglądam na tego człowieka z krypty. Co on tam robił? Najwyraźniej przywołanie tych umarlaków nie było jego celem, sam przed nimi uciekał i wyraźnie się ich bał. Albo zrobił coś przez przypadek, albo znalazł się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwym czasie.

- Ciesz się, że byliśmy w pobliżu. Tylko czekaj, aż skończymy z tymi tam, bo masz nam trochę do wyjaśnienia. Właśnie, - teraz zwracam się do Arvina - chodźmy, trzeba im pomóc. A teraz dobranoc szanownemu panu.

Uderzam śmiertelnika w tył głowy i ogłuszam. Nie chcę go zabić, zwyczajnie pozostawiony sam sobie pewnie by zwiał, a nie mogę równocześnie walczyć i go pilnować. Kładę go gdzieś z boku i włączam się do walki z pozostałymi nieumarłymi. Staram się zbytnio nie popisywać, a już na pewno nie korzystać z Esencji. Jednak lepiej nie przyśpieszać naszego zdemaskowania w takim momencie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zakradam się za istotą do środka. Chcę najpierw dokładnie przyjrzeć się temu co tam robi, lub próbowała zrobić, sądząc po irytacji. Staram się też dokładnie ocenić sytuację i siłę przeciwnika. Wreszcie decyduję się ujawnić swoją obecność.

- Cześć, może porozmawiamy jak złodziej ze złodziejem??

To odbierze mi element zaskoczenia, ale jeszcze nie jestem pewna, czy to rzeczywiście przeciwnik. Póki co bardziej obawiam się Ziemskich, a wróg mojego wroga...

W razie ataku w którymkolwiek momencie postaram się skupić na obronie i unikać ciosów wspierając się Esencją*. Nie chę jednak zużywać jej zbyt wiele, dopóki nie będę wiedziała z czym mam do czynienia.

-----

*Shadow over water

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odłączam się od żołnierzy. Teraz już poradzą sobie sami, a nie chcę zwracać na siebie więcej uwagi, niż to konieczne. Walczę z pozostałymi nieumarłymi, ale biorę na siebie tylko tylu, ilu mogę spokojnie przetrzymać. Mimo wszystko nie jestem wojownikiem. Pamiętam, by nie korzystać z esencji.

Martwię się, co stanie się po pokonaniu nieumarłych. Cynis Misa bez wątpienia będzie miała pytania do Dochado i Arvina. Mam nadzieję, że nie zrobią nic głupiego... A w każdym razie głupszego, niż dotąd zrobili. - myślę, patrząc na zawalony budynek. To skomplikuje sprawy. Przynajmniej Arvin trochę się wyżył i przez jakiś czas nie będzie narzekał. Ciekawe, co ma z tym wszystkim wspólnego człowiek, którego przywlekli z krypty?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wzruszyłem ramionami i poszedłem za Dochado. Znudziła mi się już walka z truposzami, najchętniej wypiłbym kufel albo ze cztery... Rozejrzałem się wokół, nie wydawało się, aby żołnierze potrzebowali specjalnej pomocy.

- Dochado, naprawdę chce ci się jeszcze bawić z tym ścierwem? - krzyknąłem i zrobiłem zniesmaczoną minę, kompletnie ignorując nowo przybyłych. Nie są warci tego, by poświęcać im moją uwagę i cenny czas. Przybrałem władczą pozę i ruszyłem w kierunku bramy, zamierzając udać się do karczmy, wykąpać, posilić i zapoznać się z dziewkami służebnymi, o ile będą ładne i chętne do... współpracy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jana cholera! Co się stało? Czyżby krypta się zawaliła? Stąd ten pył? Gdzie jest Ioze? Ciągle lata i obserwuje. Dobrze, może widzi lepiej ode mnie co się dzieje. Zamknąłem oczy i spojrzałem na świat z perspektywy mojego orła. A jednak... Arvin i Dochado. Czy oni w ogóle myślą? Czy oni do cna imbecylami?! Jak są Namaszczonymi, to mogą wszystko?! Co trzeba mieć we łbie, żeby zawalić kryptę cmentarną w środku miasta?! No to będzie niezły bałagan. Nie wiem jak z tego wyjdziemy, ale spodziewam się efektownego wyjścia na widłach wieśniaków. Już widzę, jak pomagamy temu bożkowi, ratujemy klimat i odnajdujemy kapłana. Co ja mam teraz zrobić? Szkoda, że Ioze nie jest jeszcze większy, bo bym na nim odleciał. A tak? Będę dalej obserwował tych ignorantów, a jak zacznie się starcie z biurokracją po prostu wkroczę znikąd, bo oni sobie z tym nie poradzą. Eh...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.


  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...