Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Turambar

Sesja Exalted

Polecane posty

Patrzę na Al... to znaczy Arvina zrywającego się do biegu. Dlaczego ludzie, nawet Namaszczeni, nie mogą zrozumieć, że czasami trzeba odłożyć porachunki na później? Semon z pewnością nie uzna czegoś takiego za zachętę do rozmowy. Jest źle, muszę coś zrobić. Tylko co? Słowa nic nie dadzą, pewnie nawet ich nie usłyszy. Dochado i Maia mogliby coś uczynić, ale teraz zatrzymanie Arvina wymaga użycia przemocy, co tylko go bardziej wkurzy. A zatem jest za późno. Pozostaje mi jedynie skupić swoją uwagę na Semonie i próbować go uspokoić w razie, gdyby się zdenerwował albo przestraszył. W każdej chwili jestem gotowy do wycofania się. Jeśli nie zwróci na nas uwagi zajmę się opatrywaniem ewentualnych ran Roygle'a. Następnym razem będę musiał bardziej uważać na tego narwańca. Nie jest zły, ale może być źródłem wielu kłopotów.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co ja tu właściwie robię? Mam własne zadanie, mam co robić w swoim mieście. Zaczynam coraz bardziej powątpiewać w instynkt, który kazał mi tu przybyć. Zwłaszcza teraz, gdy okazuje się, że moi towarzysze nie są wcale zgraną paczką, jak mogłoby się początkowo wydawać. Trzeba jednak skupić się na problemie jaki został mi przedstawiony. Z jednej strony chore, albo z jakiegoś powodu nie kontrolujące swych mocy bóstwo. Z drugiej ten wielki imbecyl i drugi palant, który nie wie kiedy trzymać język za zębami. Co może zrobić drobna dziewczyna, by powstrzymać szarżującego berserkera? Dużo, jeśli przeszło się uliczną szkołę życia. Błyskawicznie ustawiam się na drodze wielkoluda. Zamierzam wykorzystać jego pęd i masę przeciw niemu. Schodzę nisko na nogach, aby obniżyć własny punkt ciężkości i gdy wpadnie na mnie rzucę go na ziemię. Następnie klęknę mu na piersi aby utrudnić wstawanie. Jako że z moją masą pewnie poradziłby sobie bez problemu dodatkowo ściskam mocno dłonią jego jądra. Doświadczenie nauczyło mnie, że ten ból potrafi uspokoić każdego mężczyznę. Gdyby coś poszło nie tak i Arvin mnie zaatakował użyję swych mocy obronnych aby na pewno nie zostać trafioną. JEden jego cios mógłby mnie pewnie powalić na ziemię na dłuższy czas, więc lepiej nie dać mu tej szansy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cholera, jeszcze tego brakowało. Jeden się wyzłośliwia, a drugi zachowuje jak narwany idiota. Arion wyraźnie nie ma zamiaru nic zrobić, zresztą się nie dziwię, nie wygląda na takiego co mógłby powstrzymać rozpędzonego wojownika. Z drugiej strony Maya zaszła mu drogę i chyba spróbuje go zatrzymać. Uznaję, że wypada jej pomóc, jedna pomyłka i Arvin się do niej dobierze. Wstaję od Kamayo i karzę jej odejść na bezpieczną odległość. I tak jest wystraszona, a walka mogłaby sprawić, że całkiem spanikuje. Następnie ustawiam się za Arvinem i czekam aż Maya wykona swój manewr. Jeśli wszystko się uda, to będę tylko się przypatrywał, ale w wypadku porażki natychmiast rozpędzam się i wykorzystując swój pęd staram się go obalić wskakując mu na plecy. Jest ubrany w ciężką zbroję i nie wydaje się mieć równowagi akrobaty więc powinno się udać. Gdyby jednak mi się nie udało, to od razu zeskakuję, nie chcę żeby rzucił mną jak szmacianą lalką.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wszyscy

Dochado udaje się uspokoić panterę, aczkolwiek Kamayo nadal dość wyraźnie daje do zrozumienia że sytuacja wcale się jej nie podoba.

Tymczasem zanim napięcie w grupie nie eksplodowało przybierając postać wściekłego Arvina, Roygle zdołał zwrócić na siebie uwagę tajemniczej istoty [1], która teraz odwróciła się ku niemu i usiadła chcąc coś powiedzieć. W tym momencie jednak Arvin wpadł na Roygle'a niczym worek kamieni, Roygle, kompletnie zaskoczony[2] próbował rzucić jakiś czar, co skończyło się na efektownym, chociaż nieszkodliwym błysku [3], który na krótką chwilę oślepił wszystkich [4]. Najmocniej dostało się Roygle'owi i Arvinowi, co pozwoliło reszcie Namaszczonych sprawnie unieruchomić tego drugiego. Tymczasem domniemany Semon, być może czując użycie słonecznej mocy, został ostatecznie wyrwany z letargu.

- Dawno nie było tu agentów Sol Invictus - powiedział wreszcie, zupełnie jakby nie był zwinięty w kłębek minuty temu. - I chociaż różne względy każą mi wątpić w skuteczność waszej grupy, to sprawy pogorszyć raczej nie zdołacie.

- Jakiś czas temu grupa Namaszczonych zabrała część mojej... esencji - spuścił głowę w zakłopotaniu, o ile bóg może być zakłopotany. - A potem rzucili jakąś klątwę i uciekli. Byłbym zobowiązany gdybyście zdołali odzyskać co do mnie należy.

Roygle

Nawet wykorzystując swoją pamięć i wiedzę okultystyczną nie jesteś zupełnie pewien czy można dokonać takiej rzeczy jak kradzież esencji i czy jest to trudne. Na pewno nie jest to stuprocentowo niemożliwe, ale też nie masz pojęcia do czego komuś potrzebna byłaby boska esencja.

[1] Obycie + Charyzma, trudność 4, wyniki: 2 10 8 6 8 8 4 6, powodzenie (congrats :])

[2] Percepcja + Czujność, trudność 3, 6 6 10, porażka

[3] Inteligencja + Okultyzm, trudność 5, 7 2 8 3 5 4 4 2, porażka

[4] Percepcja + Czujność, trudność 3, nikomu się nie udało

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciągle trochę bolą mnie oczy po błysku wywołanym przez Roygle'a, ale przynajmniej Semon się obudził. Na szczęście jest spokojny, chociaż cała ta sytuacja na pewno nie wywarła dobrego pierwszego wrażenia. Słucham jego słów. Namaszczeni... powiedział, że Słonecznych nie było tu od jakiegoś czasu, więc oni odpadają. W takim razie kto za tym stoi?

-Roygle, wiesz coś na temat kradzieży esencji? To w ogóle możliwe? Semonie, chętnie ci pomożemy, ale najpierw mamy kilka pytań. Przede wszystkim, kim byli Namaszczeni, którzy ci to zrobili? Masz jakieś przypuszczenia, po co im boska esencja? No właśnie, w jaki sposób tego dokonali? Jakieś zaklęcie? I gdzie się potem udali? Wiem, że jesteś osłabiony, a ja zadaję dużo pytań, ale to ważne.

Czuję ulgę, że Semon jakoś się trzyma. Pierwszy raz widzę taki przypadek, więc nie wiedziałbym co robić, gdyby był w stanie krytycznym. Nie cierpię poczucia bezsilności. Doświadczyłem go już dość, kiedy byłem śmiertelnikiem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Złodzieje" uśmiecham się w duchu sama do siebie. Więc świat Namaszczonych nie różni się aż tak od tego śmiertelników. Ostatecznie wszystko zawsze sprowadza się do tego samego.

Trzeba drani wytropić. Aby tego dokonać potrzebujemy informacji. Bóg może udzielić kilku, ale skoro został pokonany to raczej nie wie zbyt wiele. Miasto. Jest daleko, ale tam zawsze łatwo o informacje. Jest szansa że ci inni Namaszczeni również się w nim zatrzymali, choćby na chwilę. Być może też zwrócili na siebie uwagę, tak jak moi głupi towarzysze.

- Ktoś ma jakiś sposób na szybkie dostanie się do miasta? Można popytać - mówię zastanawiając się, czemu sytuacja zmusza mnie do tak długich wypowiedzi.

Rozglądam się też po okolicy w poszukiwaniu jakiegoś oczywistego tropu czy innych wskazówek. Niemniej mam coraz silniejsze wrażenie, że tu, w terenie, się nie przydam. Wolę miasto.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobrze, że udało się uspokoić Kamayo i obezwładnić tego pacana. Nie potrzeba nam problemów, i tak mamy szczęście, że Semon się nie zdenerwował. Wręcz przeciwnie, widocznie lepiej się poczuł, a nawet spokojnie przedstawił sytuację.

- Zabrali i uciekli? W którym kierunku się udali? No i jak dokładnie działa ta klątwa - mówię do bóstwa, a następnie zwracam się do towarzyszy, a szczególnie Mayi, która zadała pytanie o podróż - co do szybkiej podróży, to na mnie nie liczcie, ja mogę co najwyżej znaleźć trochę korzonków gdyby się nam prowiant skończył i zorientować w terenie.

Czekam na odpowiedź bóstwa odnośnie kierunku. Jeśli udali się w stronę najbliższego miasta, to nie ma problemu, wystarczy się do niego dostać. Jeśli nie, to gorzej, trzeba będzie znaleźć jakiś trop. Spróbuje to zrobić i poproszę Kamayo o pomoc. To nie jest typowy dla niej teren łowiecki, ale może uda się jej coś znaleźć jeśli ja zawiodę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wstałem powoli przecierając oczy, które w głupi sposób sam sobie oślepiłem. Durna kupa mięsa. Zapamiętać - uważać w rozmowach z mięsem.

- Trochę dystansu do siebie ku... człowieku - szepnąłem pod nosem.

Po krótkiej chwili zorientowałem się, że moja próba zwrócenia uwagi Semona powiodła się. Cóż... Wyszło lepiej niż się spodziewałem. Nie dość, że nas nie zaatakował, to wygląda na zadowolonego z naszej wizyty. Zaraz, co on powiedział? Namaszczeni ukradli mu jego esencję? To jest możliwe? No i do czego może im przydać się esencja boga, który nie należy do najsilniejszych, skoro sami są potężni? Nic z tego nie rozumiem.

- Roygle, wiesz coś na temat kradzieży esencji? To w ogóle możliwe?...

- Zabij mnie, ale nic nie słyszałem nigdy o przypadkach kradzieży esencji, a już na pewno nie wiedziałem, że coś takiego jest możliwe. Bardziej mnie intryguje jak możemy odzyskać tą esencję. Semonie, czy byłbyś tak uprzejmy wyjaśnić nam jak możemy ehm... wyciągnąć z tych Namaszczonych esencję? A właśnie, gdzie oni się udali? Jeśli do miasta, ja nic nie pomogę, będziemy musieli iść na piechotę. Jednak gdyby ruszyli w inną stronę, mógłbym wysłać Iozego na zwiad, a sami byśmy udali się w pościg. Więc jak Semonie? Udzielisz nam odpowiedzi, mimo naszej natarczywości?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podniosłem się powoli z ziemi, trochę uspokojony. Rzuciłem tylko krótkie spojrzenie ku stojącemu niedaleko Roygle'owi. W tej chwili nie będę nic robił i tak nie mając szans przeciwko kilku Namaszczonym. Odetchnąłem i odszedłem kilka metrów nic nie mówiąc, po czym stanąłem i starając się nie okazywać gniewu przyglądałem się całej sytuacji.

- Po co chcesz iść do miasta? Nie mamy żadnej pewności, że tam się udali. Jeśli to zły trop stracimy tylko czas. Posłuchajmy lepiej co ta miernota ma do powiedzenia - tu wskazuję na tą żałosną namiastkę boga. Jak inaczej nazwać kogoś, kto pozwala skraść sobie większość mocy? Splunąłem z pogardą na ziemię i czekałem na jakieś szczegóły od Semona.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wszyscy

Większość waszych pytań bóg zbył milczeniem. Nic zresztą dziwnego; wszakże jego domeną nie jest esencja i jej sprawy. Zadaniem Semona jest opieka nad tą ziemią - w tym jest niewątpliwie wszechpotężnym arcymistrzem (w rozsądnych granicach w każdym razie), co zresztą było widać po niedawnych anomaliach pogodowych.

Dlatego również o ile wasze zapytania o sprawy Esencji i podobne nie otrzymały odpowiedzi to gdy Dochado zapytał się o kierunku w który ruszyli oprawcy, bóg się wyraźnie skupił i kilka chwil wytężonej koncentracji później stwierdził kategorycznym tonem że wyruszyli na południowy wschód.

Najbliższe miasto w tamtym kierunku znajduje się o jakiś tydzień drogi, o ile tamci nie zboczyli z drogi... Co prawda dość wątpliwym jest aby spodziewali się pościgu.

Tak czy siak, tropienie ich parodniowych śladów nie powinno sprawić kłopotu takiej grupie jak wasza, to jest grupie pięciu Namaszczonych. Wystarczy złapać trop, co też po paru godzinach na pewno wam się uda. A tymczasem może warto by podjąć jakąś decyzję i uszczegółowić wasze dalsze działania?

---

OoC: Think big, ludziska! Pamiętajcie, że nawet Namaszczeni-nowicjusze to ekwiwalent co najmniej 20 lv w D&D. W skali tego świata, ludzki mistrz w swoim fachu rzadko kiedy ma więcej niż sześć kostek w swoim fachu (suma statystyki i umiejętności); u was sześć kostek to często "umiejętność poboczna" - a "trudność 3" oznacza że zadanie jest naprawdę wyjątkowo trudne (5 i więcej to legendarne próby)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ha, informacja, której potrzebowaliśmy. Świetnie. Nie oglądając się na resztę ruszam biegiem w kierunku wyznaczonym przez boga. Co jakiś czas przystaję w poszukiwaniu śladów. Jeśli wypatrzę kogoś nie będę się na razie zbliżać, nie ma co ryzykować. O ile teren na to pozwoli wykorzystam swe nadnaturalne zdolności ukrywania się i zbliżę do grupy aby ocenić zagrożenie. Jeśli przez dłuższy czas nie znajdę tropu bandytów uznam porażkę, odnajdę moją grupę (zakładając że nie wyruszą za mną) i dowiem się co oni zdziałali.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Popatrzyłem za oddalającą się dziewczyną, po czym wzruszyłem ramionami i odezwałem się do grupy.

- Nie wiem jak wy, ale ja nie zamierzam biegać po tym błocku. Poza tym zostawiłem w tej dziurze część ekwipunku i swojego rumaka bojowego. A Tarona nie mam zamiaru tracić z jakichś błahych powodów. Kiedy już zabiorę co moje to przyjdzie czas, żeby dogonić naszą sarenkę. Jeśli ktoś rusza za nią to niech przy okazji zostawia jakieś znaki, żebym mógł was odnaleźć.

Skończywszy mówić odwróciłem się i nie czekając na reakcje grupy odszedłem spokojnym ale szybkim krokiem w stronę wioski.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Patrzę na Maię i Arvina odchodzących bez czekania na naszą odpowiedź. Nie ma to jak zgrana drużyna. Coś mi mówi, że będziemy mieli szczęście, jeśli ta grupa w ogóle się utrzyma.

-Dochado, idź za Maią. Znasz się na poruszaniu w terenie i tropieniu równie dobrze, jeśli nie lepiej niż ona, pomóż jej... jeśli ci pozwoli. Ja idę za Arvinem.

Podążąm za Arvinem w stronę wioski. Mam nadzieję, że uda się wytropić złodziei. Ciągle się zastanawiam, co to za Namaszczeni. Wątpię, by zamierzali zrobić z tą esencją coś dobrego. Cel dla którego trzeba doprowadzić boga do takiego stanu nie może być szlachetny.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Dobra, to ja idę za nią - powiedział patrząc w kierunku, w który odeszła Maya - pomogę jej w tropieniu. Roygle, najlepiej gdybyś poszedł z nami, twój orzeł nam się przyda. Jeśli jednak masz lepszy pomysł to śmiało, podziel się nim z nami. Aha, do zobaczenia Semonie, jak dobrze pójdzie, to za kilka, kilkanaście dni wrócimy.

Jeśli Roygle nie ma nic do powiedzenia to Dochado rusza za Maią i razem z nią stara się znaleźć trop, a następnie za nim podążać. Bierze ze sobą Kamayo. Jeśli kogoś spotkają to nie będzie się zbliżał, najpierw pozwoli Mai na zwiad. Przy okazji zostawia za sobą ślady, tak jak prosił Arvin, łatwiej mu będzie z Arionem potem ich znaleźć.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co za idioci. Nic nie omówią, nie zaplanują, a potem dziwią się, że coś nie wyszło. Jeśli mamy dobrze działać, musimy zacząć współpracować. Szlag by ich wszystkich trafił.

- A czy mam jakiś wybór? - zwróciłem się wyraźnie poirytowany do Dochado - A ty Arion zaopiekuj się tą ku... tym wojakiem, aby nie zrobił czegoś głupiego! Wypatrujcie mojego orła!

Gdy już uda nam się coś znaleźć, poproszę Iozego, aby odnalazł tych dwóch i wskazał im drogę. Póki co będzie nam robił za zwiad.

- Ioze! Zbliż się! Leć w tamtym kierunku i wypatruj grup ludzi. Najlepiej takich, które wręcz kipią esencją. Dziękuję.

Cholera! I co z tego, że znajdziemy tych Namaszczonych, a oni nas nie zgniotą mocą Semona, skoro ja i tak nie umiem przejmować esencji. Ech... Najwyżej zajrzę do biblioteki w najbliższym mieście i może coś znajdę. O ile mają coś takiego... Zawsze pozostaje wiedza ludowa. Dobra, ruszam za Maią.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Arion i Arvin

Wszystko zdawało się iść dobrze. W cztery godziny równego marszu wróciliście do wioski, po półgodzinie zaś zebraliście wasze rzeczy. Bezzwłocznie też wyruszyliście na wschód, korzystając z ostatnich chwil dnia aby wypatrzyć znajomego orła. Niestety nie udało się, a gdy zapadł zmrok, byliście zmuszeni zatrzymać się choć na krótki czas. Rozpaliliście ognisko na polanie bo zaczęło znów robić się zimno, gdy nagle wiatr zadął dużo mocniej, po czym przy akompaniamencie słabych błysków i przedziwnych dźwięków coś się pojawiło niedaleko.

Kilka cosiów.

Przed wami jest grupka pięciu hobgoblinów, najsłabszych spośród czarownego ludu. Dziwne; nagłe pojawianie się nie jest w ich zwyczaju - najczęściej można je spotkać w ostatnich enklawach nasyconych Dziczy a wy na pewno w takiej nie stoicie. Jednak mimo że są zdezorientowane - czemu? - i wyraźnie osłabione, mogą sprawić sporo kłopotu, nawet wam dwóm. Przynajmniej, jak swego czasu przekonał się Arvin, są bardzo wrażliwe na żelazo.

Maia, Roygle, Dochado

Gdy wyruszyliście w swoją stronę, Ioze poleciał przodem. Minęło jednak ładnych parę godzin zanim coś znalazł, a zachodzące słońce utrudniło rozpoznanie. W każdym razie w promieniu dziesiątek nie tam ma nikogo innego. Tymczasem jednak wy trafiliście na kłopoty. W środku lasu napotkaliście mały oddział bandytów, dziesięciu siepaczy uzbrojonych w miecze i łuki. Oni zdecydowanie nie ucieszyli się z tego spotkania i lada chwila uderzą na was...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bandyci. Świetnie, po prostu wybornie. Już myślałem, że będzie nudno.

- Róbcie co chcecie, ale uważajcie. To zwykłe odpadki jednak nóż pod żebra ciągle mogą wsadzić.

Wyjmuję noże, po jednym na rękę. Jednocześnie zaczynam biec w stronę grupy po lekkim półkolu miedzy drzewami, ciągle zmniejszając dystans. W odpowiednim momencie wyrzucam noże celując w najbliższych wrogów i przyspieszam podbiegając w ich stronę. Jeśli dadzą się trafić, a zdziwię się kiedy tak się nie stanie, to odbiję się od upadającego do tyłu wroga i w powietrzu wyrzucę kilka shurikenów. Powinienem wylądować w środku grupy, najlepiej na jednym z nich obalając go na ziemię i wbijając nóż w gardło. Robotę z resztą dokończą sztylety i trochę uników. Jeśli jednak im się poszczęści i unikną, to trudno, zwyczajnie wbiegnę w grupę i odbijając ewentualne strzały za pomocą sztyletów wykończę wszystkich. Albo prawie wszystkich, zależy co zrobią moi towarzysze.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hobgobliny? Tutaj? Są wyraźnie zdezorientowane, więc zapewne same nie wiedzą, jak się tu znalazły. Zastanawiające. Prawdopodobnie zostały tu przeniesione wbrew własnej woli. Najwyraźniej ktoś chce nas martwych. Ten ktoś ma wystarczająco dużo mocy, by przenieść piątkę stworzeń. Nie znam się na magii, ale wątpię, aby śmiertelnik był w stanie tego dokonać. Mniejsza o to, nie ma czasu na przemyślenia. Wstaję i dobywam miecza. Patrzę na hobgobliny. Wyglądają na osłabione. Dobre i to...

-Arvin, nudziło ci się, więc masz. Piątka czarownych, tylko dla nas. Nie jestem wojownikiem, ale potrafię posługiwać się mieczem, nie będę zawadzać w walce. Idź przodem, będę tuż za tobą.

Czekam na reakcję Arvina. Będę postępował zgodnie z jego słowami. Jeśli nie da mi żadnych konkretnych poleceń to pójdę za nim i pomogę mu w walce jak tylko potrafię, trzymając się jednak nieco z tyłu i pozwalając, aby wziął większość przeciwników na siebie. Zajmę się też każdym hobgoblinem, który spróbuje uciec.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bandyci. Zrozumiecie kiedyś, że wy ludziom nie jesteście potrzebni to wcale, a wcale? Ale skoro już tu jesteście... To będzie proste, jak decyzja o podcięciu sobie żył, gdy wszyscy się na człeka wypięli, ukochana zdradziła i okazała się szm*ą, przyjaciel zabił brata, dom spłoną, a wiernego psa zjadł smok.

Gdzie jest Ioze? Cholera, słońce zachodzi i nic nie widzę, a nie mam czasu sprawdzać czy on nas widzi. Trudno. Skupiłem esencję w prawej dłoni i uwolniłem ją. Fioletowa smuga pojawiła się przy nadgarstku i zaczęła otaczać całą dłoń do momentu, aż sięgnęła czubków palców środkowego i wskazującego. Moim oczom ukazała się purpurowa kulka, która szybko urosła i wystrzeliła niczym kometa w jednego z bandytów. Niby nic mu to nie zrobi, ale jeśli Ioze to zauważy, to rzuci się na niego z powietrza i wyśle nieszczęśnika w podróż na tamten świat. Ja po tym, zdawałoby się niewinnym, triku wyciągnąłem lewą ręką moją ognioróżdżkę i oddałem dwa strzały w bandytów. Nie ważne co się stało, biorę swój miecz do prawej ręki i z gracją ruszam podcinać gardła, jednak dalej mając w pogotowiu swój ogniomiot. A gdyby zaczęli do mnie strzelać z łuków, to Cienie Nad Wodą powinny wystarczyć.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chyba jestem zmęczona. Jak to się stało? Wlazłam niemal wprost na grupę brudnych, wrednych i głupich facetów.

- Nie wyglądacie mi na złodziei esencji chłopcy - mówię spokojnie i opieram się o drzewo.

Moi towarzysze już wkroczyli do akcji, a ja nie mam ochoty bawić się z tymi prostakami. Gdyby jednak któryś chciał zabawić się ze mną ułatwię sobie uniki Cieniem nad Wodą i załatwię drania gołymi pięściami. Nie są godni, by Tom pił ich krew.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wstałem przypatrując się błyskom a po chwili już Hobgoblinom, które się z nich wyłoniły. Na widok tych stworzeń wezbrał we mnie gniew. Nie, nie gniew. GNIEW. Moje wargi mimowolnie odsłoniły zęby a z gardła wydobyło się coś na kształt warkotu. Ścisnąłem mocniej topór. Identyczne stworzenie wymordowało kiedyś całe Wilcze Stado.

- Arvin, nudziło ci się, więc masz. Piątka czarownych, tylko dla nas. Nie jestem wojownikiem, ale potrafię posługiwać się mieczem, nie będę zawadzać w walce. Idź przodem, będę tuż za tobą - dobiegł mnie jak przez mgłę głos towarzysza.

- Zatłukę was, sku......y!!! - wraz z krzykiem wokół całego mojego ciała zaczęła się pojawiać delikatna poświata, widoczna jednak tylko tam, gdzie nie zakrywała go zbroja. Oznaczało to jedno - właśnie pierwsze strumienie esencji popłynęły, by wzmocnić moją siłę. Czułem, jak i tak potężne mięśnie ogarnia dodatkowa siła. Rozejrzałem się szybko po okolicy a po chwili miałem już plan. Dźwignąłem bez wysiłku głaz, który sięgał mi do pasa po czym z furią wyrzuciłem go w powietrze w ten sposób, żeby za moment znalazł się dokładnie nad potworami. Sekundę później potężny kopniak w stojące obok mnie drzewo zatrząsł nim, a potężna roślina zaczęła pochylać się szybko w stronę stworów. Wbiegłem na nią i z największą możliwą prędkością pobiegłem ku czubkowi wciąż opadającej sosny, taranując po drodze gałęzie jakby były nic nie znaczącymi źdźbłami trawy. Dobiegłem do czubka akurat w momencie, kiedy tracący impet głaz zawisł nad piątką Hobgoblinów. Z dzikim wrzaskiem wykonałem potężny skok, po czym znalazłszy się idealnie nad wyrzuconą skałą wykonałem półobrót w powietrzu, serwując głazowi potężnego kopniaka. Na przeciwników spadł właśnie z wielką siłą deszcz sporych kamiennych odłamków. Zaraz za nim spadałem ja. Przygotowałem topór i tak kierowałem spadaniem, aby znaleźć się nad głową jednego z Hobgoblinów po czym potężnie wbiwszy mu topór w środek czaszki wykonać jeszcze jeden półobrót, samemu stając na ziemi a przeciwnika wyrzucając potężnym zamachem daleko od siebie. To będzie piękna walka...

Jeśli jednak mój zamiar będzie niemożliwy do wykonania biegnę po prostu z wrzaskiem na przeciwnika, aby zmiażdżyć czaszkę najbliższego Hobgoblina potężnym uderzeniem topora.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Arvin & Arion

Hobgobliny były zaskoczone czy ogłuszone - nie wiecie, ale nie zanim zdążyły się zorientować w sytuacji, nad ich głowami był głaz, a nad głazem - Arvin. Deszcz odłamków zranił poważnie Czarownych, a cios żelaznego artefaktu zabił na miejscu jednego hobgoblina. Przeciwnicy wreszcie zorientowali się w sytuacji i teraz nie dadzą się tak łatwo ubić. Chyba też odzyskali nieco siły.

Sytuacja: popis 2-kostkowy + 1 kostka za zgodność z motywacją. 6 motek esencji zwiększyło siłę o dwa punkty (do 7), zaraz odnowione dzięki popisowi. Obrażenia od odłamków skalnych: tępe 2 + 7 (siła) + 3 (popis) vs wchłanianie 7 (twarda skóra hobgoblinów): 5. Gobliny teraz będą otrzymywać karę -2 za rany. Kolejność w walce: 0: Arvin (4 sukcesy) 1: Arion (3 sukcesy) 6: hobgobliny

Maia, Dochado, Roygle

Kiedy jeszcze Dochado biegł ku wrogom, Roygle wypalił z ognioróżdżki. Strumień ognia ogarnął najbliższego bandytę, który zaraz skonał w męczarniach. Kiedy różdżka była ponownie ładowana, Dochado cisnął dwa noże, trafiając i poważnie raniąc dwóch innych, zresztą zaraz zajął się nimi Ioze pospołu z Kamayo - zginęli szybko. Strzały bandyckie wypuszczone w pierwszej salwie - a było ich cztery - nie trafiły Dochado, który chwilę potem był w powietrzu. Shurikeny, które wtedy cisnął - również dwa - trafiły kolejnych dwóch bandytów, a trzeciego doszczętnie spalił drugi strzał z ognioróżdżki. Dochado wylądował między łucznikami - najbliższy zdołał uniknąć pierwszego ciosu, za to został skutecznie wypatroszony drugą ręką. Zdolnych do walki pozostaje jeszcze pięciu bandytów, z czego dwóch ma łuk - obaj są ranni - a dwóch innych wydaje się być doświadczonymi weteranami.

Na odpis złożyło się "mnóstwo dużo" rzutów; najważniejsze informacje: popis jednokostkowy, oba rzuty na atak ognioróżdżką miały prawie same sukcesy co w połączeniu z 12L bazowego damage dało wiadomy efekt.

Kolejność w walce: Maia->Weteran1->Dochado->reszta bandytów->Roygle

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nieźle. Mogło być lepiej, ale nieźle. Ile zostało, pięciu? Jeśli mają trochę rozumu to powinni zacząć uciekać. Przyglądam się im krótko. Dwóch wygląda... inaczej. Pewniej. Z lepszym sprzętem. Pewnie stare, doświadczone wygi. Takie, które mają krew na rękach, mnóstwo krwi. Oni pójdą pierwsi i z mojej ręki, nikogo innego. Nie jestem wściekły, raczej zdeterminowany, śmiertelnie tego pewny.

Biegnę w ich stronę. W razie ataku z bliska lub dystansu zwyczajnie robię unik, omijam przeciwnika, przeskakuję nad nim lub prześlizguję się pod. Na resztę przyjdzie czas potem, zresztą moi towarzysze powinni się nimi zająć. Kiedy jestem już dość blisko posyłam w każdego po nożu w głowę. Daję też znak Kamayo aby z zaskoczenia zaatakowała jednego od tyłu. Albo rozerwie mu gardło kiedy będzie się starał uniknąć noża, albo pocisk wbije mu się w gardło. W każdym razie ja zaatakuję drugiego (oczywiście jeśli uniknie noża), zacznę od potężnego ciosu w twarz wykorzystując swój pęd. Chcę mu dosłownie wbić zęby do gardła. Potem postaram się wbić mu jeden ze sztyletów w pierś i podciąć nogi, tak żeby przewrócił się na bok, ale kiedy będzie jeszcze w pół drogi do ziemi zadam potężny kopniak dociskając jeszcze sztylet i posyłając go w stronę drugiego weterana. Mam nadzieję, że ostrze przeszło na wylot i chociaż trochę wystaje z pleców, jeśli tak, to lecące ciało przy odrobinie szczęścia po uderzeniu w bandytę powinno zadać dodatkowe szkody.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z satysfakcją patrzyłem na ciało martwego Hobgoblina, które odleciało bezwładne jak szmaciana lalka. Z wściekłością przyjrzałem się pozostałej piątce. Wybrałem tego, który był możliwie najbardziej oddalony od pozostałych po czym zacząłem biec po łuku w jego stronę. Uwolniłem kolejną porcję Esencji, jednocześnie wokół mnie zaczęła jaśnieć biała poświata zwiastująca pojawienie się animy. W moim umyśle wręcz słyszałem, jak z wściekłej wilczej głowy wydobywa się głuchy warkot. Po chwili zorientowałem się, że ten warkot słyszę naprawdę, tyle, że dobywa się z mojego gardła, zupełnie niekontrolowany. Zbliżając się do potwora zakręciłem toporem, czując, że Esencja zaczyna działać a ja mam dużo lepszą kontrolę nad bronią*. Hobgoblin na pewno widział, jak nadbiegam, wzmogłem więc czujność i zaatakowałem.

- AAARGH!! - krzyk mimowolnie wydobył się z mojego gardła, kiedy wziąłem potężny zamach toporzyskiem. Czułem, jak mięśnie napinają się z wysiłku. Mój cel był jasny: starałem się unikać wszelkich ataków wroga, po czym z całej siły wbić mu broń prosto w brzuch. Siła ataku powinna unieść bestię nad ziemię a impet topora pociągnąć ją za mną. Ciągle w biegu, z zawieszonym na ostrzu goblinem postaram się uderzyć z całej siły w potężny dąb, który znajduje się kilka metrów przede mną. W momencie kontaktu z drzewem ostrze powinno przeciąć bestię na pół, przy odrobinie szczęścia przecinając również drzewo, które zwali się w grupę stojących niedaleko Hobgoblinów. Just as planned...

*Second Melee Excellency

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Stanąłem jak wryty patrząc na Arvina rzucającego głazem i kopiącego drzewo, a następnie rzucającego się na kolejnego Czaronego z dzikim wrzaskiem. Nagle poczułem się bardzo cherlawy i niewielki. Po chwili jednak się opamiętuję i ruszam w stronę hobgoblinów. Podbiegam do nich i zaczynam walczyć najlepiej jak potrafię. W razie czego wspomagam się esencją*. Przeciwnicy są osłabieni, więc powinienem sobie poradzić, a nawet jeśli nie, to przynajmniej ich zajmę i ułatwię Arvinowi robotę. Lekcje walki mieczem po raz kolejny okażą się przydatne. Kilka razy już nastawano na moje życie, ale nigdy nie walczyłem z Czarownymi.

*First Dodge Excellency na 3 motki

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.


  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...