Skocz do zawartości
Cardinal

Recenzje płyt

Polecane posty

Recenzje płyt.

Forma wypełnienia:

Nazwa zespołu

Nazwa płyty

Rodzaj metalu

Rok wydania*

Wydawca*

Strona internetowa*

Opis (trochę tego ma być, coś więcej niż '[beeep]ista płyta, polecam każdemu.')

* - niekoniecznie

No, nareszcie ten dział w formie, jaką próbowałem wywalczyć z Eldem :)

MIM

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Chess_Board

Nazwa zespołu: MAYHEM

Nazwa płyty: PROMO 1987

Rodzaj metalu: BLACK METAL

Rok wydania: 1987

Wydawca: kto to wie... :D

Strona internetowa: www.thetruemayhem.com

-------------

Mogę nazwać siebie wielkim fanem MayheM. Ich muzyki muszę posłuchać przynajmniej raz na tydzień, zbieram ich rzadkie płyty i płacę za nie ciężką kasę. Zbieram ich bluzy, koszulki, mam naszywki blablabla, idealny ze mnie pozer, nie? Wisi mi to, co o mnie pomyślicie, ważne, że jest to szczerze oddanie hołdu temu wspaniałemu zespołowi... Tym razem zajmę się recenzowaniem niezwykle rzadkiego materiału nagranego w roku 1987, promo MayheM, niestety nie zatytułowane.

Dla MayheM 1987 nie był miłym rokiem. Odszedł wtedy Maniac i Manheim. Za to, po tym incydencie, mikrofonem zajął się niejaki Pelle Ohlin, zwany Dead'em, grający wcześniej w kapeli Morbid, a garami Hellhammer, geniusz tego instrumentu i prawdziwy wirtuoz! Do tej pory twierdzę, że był on wtedy najbardziej zaawansowanym technicznie muzykiem MayheM :). W każdym razie, wszystkie materiały tego zespołu - nieoficjalne - jakie słyszałem wahały się pomiędzy rokiem 1988 a 1991, czyli datami dla wszystkich fanów zespołu dobrze znanymi. To jest dla mnie niezwykle ważny album, 1987 - pokazuje co robiono tuż po dołączeniu Dead'a do grupy...

A grali to, co wszyscy znamy i lubimy! Na pierwszy ogień leci intro znane wszystkim, bez wyjątków, "All The Little Birds Song" czy jak kto tam chce to nazywać czyli jakieś przyśpiewki po imprezie... a potem "Freezing Moon"! Najbardziej rozpoznawalny utwór MayheM, znany praktycznie wszystkim - nawet tym, którzy dopiero przygodę z Black Metalem rozpoczynają! Dosłowny przebój tejże grupy, piękny wstęp, rozwinięcie i powalające solo pod koniec... Euronymous wkładał w ten fragment całe swoje serce, grał ten motyw niezwykle, podniośle - nie wierzy mi ktoś? Polecam taśmę "Live In Leipzig", tam się przekonacie... Dead na wokalu sprawdza się znakomicie, i tego chyba nie muszę komentować, ten legendarny wokalista do MayheM pasował idealnie i zapłaciłbym każdą sumę, aby usłyszeć "De Mysteriis Dom Sathanas" nagrane z nim za mikrofonem... Słowa "It's night again; night you beautifull; I'll please my hunger; of living humans" wyplute przez niego głosem pełnym nienawiści po prostu rzucają o ziemie... Trzecie jest "Necrolust", czyli pierwszy z zagranych tutaj klasyków zespołu, oryginalnie pojawiło się to na "Deathcrush" z Maniac'iem na wokalu i według mnie granie tamtych utworów bez niego [a nawet przez niego - w obecnym składzie] to bluźnierstwo. Narażę się wszystkim pewnie, ale według mnie Dead po prostu nie pasuje do tamtego klimatu, on jest idealny jeśli chodzi o wokale do utworów tajemniczych etc. [vide "De Mysteriis Dom Sathanas"], ale nie do takich krótkich banałów pełnych agresji jak te z pierwszej epki... Ale cóż, chłopak poradził sobie naprawdę nieźle! A czwarte jest "Carnage", nie będę się rozwodzić na jego temat, wspomnę jednakże o genialnym wykonaniu najważniejszej partii tegoż - "WINDS OF WAR, WINDS OF HATE! ARMAGEDDON TALES FROM HELL!...", Dead jest niezrównany w wypowiadaniu tych słów i nieważne jak głupio to zabrzmi - nikt inny tego nie powinien robić!

Tyle mam do powiedzenia o tym materiale, bo ile można się rozwodzić na temat czterech krótkich utworów? Jeżeli ktoś jest prawdziwym fanem MayheM powinien naprawdę zdobyć ten album, jeśli nie - niech przejdzie obok niego obojętnie, i to by było na wszystko... Pozostaje ocena... Ci, zaskoczeni jej skandalicznym zaniżeniem niech pomyślą sobie o wtórności ;), czyli o tym, że te utwory znamy na pamięć i nie ma tu nic nowego - tak więc...

OCENA - 910

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nazwa zespołu: Iron Maiden

Nazwa płyty: Dance Of Death

Rodzaj metalu: (przez to ze rozni ludzie kwalifikuja Iron Maiden do roznych rodzai pozostawie im wybor)

Rok wydania: 2003

Strona internetowa: www.ironmaiden.com

Pierwszym utowrem jaki uslyszam z tej plyty bylo Wildest Dreams i musze przyznac ze utwor mi sie nawet spodobal choć odbiegal od tego co wczesniej sluchalem. Co do calej plyty to uwazam ja za dobra szcegolnie niektore utwory: Montsegur, rainmaker, wildest dreams i no more lies (ten ostatni wydaje sie byc neico spokojnieszy niz inne). Inne utwory zpkyty równiez sa wykonane w dobrym stylu. Co do samych ironow to juz minelo tyle lat od wydania ich pierwszej plyty, a mimo to nadal potrafia tworzyc niesamowita muzyke. Sama plyta jak dla mnie nie jest czyms naprawde niesamowitrym jednak nalezy do bardzo dobrych. Szczegolnie piersze jej polowa jest b. dobra :):) . Mam nadzieje ze jeszcz przyjdzie nam posluchac ironow w tak dobrym wydaniu, a najlepeij byle by grali nam jeszcz eprzez wiele lat :):)

OCENA: 8,5/10

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Cooler

Nazwa zespołu:Iron Maiden

Nazwa płyty:Piece Of Mind

Rodzaj metalu:Heavy metal

Strona internetowa: www.ironmaiden.com

__________________________

Piece Of Mind jest moim ulubionym albumem Iron Maiden.Kilka utworów na tej płycie do dziś jest uważanych za najlepsze utwory tego zespołu.Piece Of Mind w porównaniu do poprzednich albumów Maidenów był zmianą stylu grania.Można by powiedzieć, że albumy Żelaznej Dziewicy przed Piece Of Mind były bardziej punk/hard rockowe(ale to już zależy co kto sobie narzuci, bo to już osobny temat-dla innych to był rock, dla innych metal itp.), a Piece był o wiele "cięższy".Tak czy siak czuć zmianę stylu.Jeśli miałbym wystawić temu albumowi ocenę w skali od 1 do 10 wystawiłbym 10/10.Piece Of Mind to jeden ze starszych albumów Iron Maiden, klasyka, coś co trzeba przesłuchać.Powiem także, że według wielu to najlepszy album Iron Maiden zaraz obok Powerslave i Fear Of The Dark.Jak nie macie tego albumu w swojej kolekcji, a zobaczycie go na sklepowych pułkach-kupować bez namysłu.Nie pożałujecie tego zakupu, powiadam ja wam.

OCENA:10/10

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Tiger #M

Nazwa Zespołu: DECEASED

Nazwa płyty:Luck of the Corpse

Rodzaj metalu: Death Metal

Rok wydania: 1991

________________________________________________________

Jest to pierwsza płyta zespołu, którą bardzo trudno bylo mi zdobyć:) Jeśli napisać o niej coś jednym zdaniem, to na pewno PROGRESYWNOŚĆ będzie się w nim znajdować (hmmm... ale nie ma progresywności w KAŻDYM utworze, więc nie jest to progressive death metal, czy jakloś tak).

No płytę otwiera Fading survival , który świetnie nadaje się na wstępny kawałek, ale zaraz po nim wchodzi The Cementary's Full. To włąśnie ten utwór spodobał mi sie OD RAZU po pierwszym przesłuchaniu płyty :) Ma świetny początkek, kilka solówek i fajne zakończenie (mówię tu o tym konkretnym utworze). Nie będę rozpisywał tutaj listy utworów, lecz dojdę do tego, że to właśnie z powodu utworu "Psychodelic Warriors" piszę że jest progresywne (no dobra, jeden utwór to nie cała płyta, ale chodzi mi o to że to włąśnie ten utwór jest tak charakterystyczny na całej płycie. Zresztą najdłuższy też jest :) ) Zaczyna się ciekawie, ale później jest jeszcze lepiej (no i gdiześ tak środek utworu, gdy wokalista sie smieje i wchodzą riffy na gitarach... to jest świetny moment). Wokal jest krzyczący/wrzeszczący/growlujący/ryczący. W sumie dla każdego coś miłego (nie ma śpiewu, ale to przecie jest death metal)

No więc powiem tera krótko: jeszcze w poprzednim KM jak był dział POLECANE to zapisałęm że tą płytę polecam i mówię zadowolony, że zdania nie zmieniam hehehehe

Ocena: 9/10

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość nemesis enforcer

Nazwa zespołu : Exodus

Nazwa płyty : Tempo of the Damned

Rodzaj metalu: thrash

Rok wydania: 2004

Wydawca: Nuclear Blast

Strona internetowa: www.exodusband.com

------------------------------------------------------------------------

weterani powracają po latach i sa w swietnej formie. mamy piećdziesiąt pare minut czystego, dzikiego i klasycznego do bólu thrashu ( plus pare minut rock&rolla na koniec, w postaci koweru AC/DC :) ). cała nawałnica pierwszorzednych, zadziornych riffów, finezyjne sola, wszystko odpowiednio agresywne, ale zarazem dosc melodyjne i wpadające w ucho, calosc podkreslona doskonalą produkcją. materiał trzyma poziom do konca, ale imo najlepsze są cztery pierwsze numery, ze wskazaniem na War is My Shepperd. na uwage zasluguje tez wokal pana Steve'a Souzy, jak Lemmy/Brian Johnson we wkurzonej, thrashowej wersji

=> takiej thrashowej plyty od dawna nie było, polecam wszystkim :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nazwa zespołu: Megadeth

Nazwa płyty: So Far, So Good... So What!

Rodzaj metalu: Thrash Metal (dziekuje za odnalezienie tego niesamowitego bledu przyznam sie ze zrobilem blad godny smierci, stalo sie tak bo skopiowalem z czyjegos posta gorna czesc i tylko wpisalem megadeth itd., lecz zapomnialem o rodzaju metalu :roll: :roll: )

Strona internetowa: www.megadeth.com

Pierwsza plyta Megadeth jaka slyszalem w zyciu chociaz podczas sluchania utworu Anarchy In The UK odnioslem wrazenie jakbym to kiedys juz slyszal. Co do samej plyty to jest swietna wprost geniusz. A niektore utwory to sa doslownie piesni nad piesniami. Moimi ulubionymi z tej plyty sa Into The Lungs Of Hell, Anarchy In The UK. Reszta tez jest bardzo dobra i godna sluchania jednak te najbadziej zapadly mi w pamiec. Jesli ktos jest fanem Megadeth a nie ma tej plyty to niech zakupi badz porzyczy jest naprawde warta uwagi :twisted: :twisted: :twisted:

OCENA: 9/10 (aka bezprecedensowe 9/10) :twisted: :twisted:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Soul666

Zespół: Cradle Of Filth

Tytuł albumu: Bitter Souite to Succubi

Gatunek: cenzura, bo bylaby to profanacja tej nieswietej nazwy.. Cradle of Filth to extreme gothic metal, a nie zaden horror/vampiric/romantic/erotic/porno/black

_____________________________________________________________

Kolejny chory twór Kołyski brudu.. .. . Album, który jest ostatnim ogniwem starego stylu grania CoF. Został wydany w niecały rok później (8 miesięcy) po genialnym "Midian". I w tym miejsu nasuwa się jedno pyanie. Czy będzie tak samo dobry jak poprzedni ? Odpowiadam i z całą odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że jest godnym następcom albumu "Midian". Specjalnie używam tych porównań i odnośnikó, ponieważ przez niektórych (patrz większość), album "millenijny" jest uważany za najlepszy. No to już koniec tych porównań. Kilka słów o samej budowie. Bitter składa się z 10 utworów, z czego dwa czyli te z numerkami jeden i osiem są to niesłychanie klimatyczne wstawki. Krótkie ale przez tą chwilę możesz się udusić, tak bardzo zapierają dech w piersi. Muszę trż wspomniej o tym, że jest tu również reedycja jednego z pierwszych utworów Cradle'i, a mianowicie "The Principle of Evil Made Flash". Kawałek pochodzi z icvh pierwszej płyty i jest poprostu genialny.. . Szybkością dosłownie wymiata. Sprawia wrażenie jakbyś biegł. Zespół ten sam co w roku 2000, czyli skład nie uległ zmianie. A same utwory jak podchodzą ? A no tu sprawa wygląda tak. Krążek ogólnie uważam za wyśmienity, ale na szczególną uwagę zasługują (moim zdaniem) trzy kawałki, a mianowicie:

- "All Hope in Eclipse" - szybki, klimatyczny utwór, który jest podzielony na dwie części dzięki wstawieniu takiej "pauzy" instrumentalnej - jest w sumie esencją dla tego utworu.

- "No Time to Cry" - spokojny (właśnie tak !!) twór, który zawiera bardzo dużo interesujących momentów, zaskakujący i melodyczny. Polecam.

- "Suicide and Other Comforts" - wiecie już na 100%, że ja kocham CoF szczególnie za Adriana Elardsona (perka) i właśnie ten utwór jest próbką jego możliwości. Poprostu kocham ten kawałek.

Na koniec powiem tylko, że jesli ktoś maił zastrzeżenia do "Midian'a", to do tej płytki też będzie miał, ponieważ są zachowane w podobnych stęchłych i wilgotnych klimatach. Polecam ją jako maniak CoF-u i jako zwykły koleś, bo chce żeby wszyscy ich słuchali.. :).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Cooler

Nazwa zespołu:Bruce Dickinson

Nazwa płyty:Chemical Wedding

Rodzaj metalu:Heavy metal

Rok wydania:1998

_____________________________________________________________

Polecałem ten album na starym forum, więc polecę także i teraz.Jest to ostatnia płyta solowa wydana przez Bruca(mówi się, że kolejna w przygotowaniu).Chemical Wedding to bardzo ciężka płyta, nie oczekujcie więc takiego pop-rocka jak na pierwszych płytach Dickinsona(nie mówię, że były one złe).Ten album to ukoronowanie umiejętności Dickinsona.Po prostu arcydzieło.Wokal Bruca jest tutaj inny niż ten w Ironach, chciałoby się rzec bardziej drapieżny.Nagrywając tę płytę Bruce odciął się od swojej kariery w Iron Maiden i od swoich korzeni związanych z NWOBHM, bo ta płyta to czysty heavy metal.Ta płyta to geniusz, najlepsza płyta solowa Dickinsona.Ciężka i mocna ale nie brakuje jej ballad(!)tyle, że one także są ciężkie.Pozostaje mi tylko wystawić ocenę temu dziełu.

OCENA:10/10

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Soul666

Zespół: Cradle Of Filth

Album: Midian

Rok wydania: 2000

Gatunek: Co to jest Extrene Gotic :?: Wg uznania Extreme gothic, czyli ekstremalny gotycki metal. Taka podrobka black metalu :roll: :roll:

__________________________________________________________

Jeden z najlepszych, moim zdaniem, zespołów, które tworzą ciężką, ale klimatyczną muzykę, może pochwalić się kolejnym albumem. Najnowszy twór brytyjskiego zespołu składa się z siedemnastu utworów. Pierwszy z nich moglibyśmy traktować jako intro gdyby nie fakt, że podobnych jest jeszcze kilka, a dokładnie trzy. Dzięki takim wstawkom, powiedzmy instrumentalnym, z jednego albumu powstają nam właśnie trzy. Każdy z nich różni się od poprzedniego w mały, ale dla wprawnego ucha słyszalny sposób.

No dobrze dość już suchych faktów - czas na opis wrażeń jakich dostarcza słuchanie tegoż albumu. Pierwszy co się rzuca w uszy to zmieniony styl gry klawiszy. Jest on dalej posępny i mroczny, ale nie jest to już to samo co w poprzednich albumach. Wokal jak zwykle przeszywa słuchacza niesamowicie wysokimi tonami, a także częściej słyszymy dolne dźwięki ze skali Dani'ego. Gitary. Nastrojenie zostało bez zmian, czyli dźwięki te same, które nadają i uzupełniają całość. Melodyczne, strasznie skomplikowane rify są szybko i bezboleśnie przyswajane przez organizm. Klawisze jak już wspomniałem inne, ale piękne. Na koniec coś co ubóstwiam w tym zespole od roku 2000. Perkusja. Nie będę się tu rozpisywał, bo musielibyście czytać jeszcze kilka stron formatu A4 samych pochwał, zachwytów, ochów i achów. Powiem tylko jedno, jak dostaniecie ten album w łapy to przesłuchajcie koniecznie utwory: "An Enemy Led The Tempest", "Serpent Tongue", "Carrion", "Thank God For The Suffering", wtedy też zrozumiecie.

Ualbym oceniam (w skali do 10) na 10. Nie jest to pełna ocena - za zmianę klimatu dostali po notach . W porównaniu do tego jak został przyjęty "Midian" w 2000 roku, a rok później "Bitter Suites Succubi" opisywane dzieło wypadło słabiej. Dzisiaj wszystko pędzi po kasę, oni też, ale nie są jeszcze komercyjni. Przecież nie każdy ich słucha. Jednaak mimo kilku wad zapraszam do słuchania tego albumu z prostego powodu - kochasz ich muzę lub szukasz połączenia ciężkich brzmień, romantycznych tekstów i uczucia strachu lub lepiej niepokoju to właśnie Oni są najlepszym rozwiązaniem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość nemesis enforcer

Soulu 666 cos Ci sie czasem nie pomyliło??

powyzasza recka dotyczy chyba płyty Damnation and a Day, a na górze w 'formularzu' wpisales Midian :!: :!: spisz jeszcze czy jak??

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Chess_Board

Nazwa zespołu: ASGAARD

Nazwa płyty: EX ORIENTE LUX

Rodzaj metalu: GOTHIC METAL

Rok wydania: a nawet nie wiem

Wydawca: Metal Mind

Strona internetowa: nie wiem i nie chce wiedziec

Ocena: 110

-------

Najwiekszy mój błąd polegał na wydaniu kasy na ten szajs... Gothic Metal w najgorszym z możliwych wydań, beznadziejne pasaże klawiszowe, fałszująca wokalistka [bo wokalistą tego gościa nie nazwę], tragiczne gitary, perka i do tego kiczowata okładka. Niby mroczne - a śmieszne... Wydaje mi się, że ta płyta została zbudowana na bazie kontrastów - grim okładka = śmieszna muzyka; mroczni członkowie = nadrabianie image'm itd..., ogólnie chcę przestrzec przed tą płytą kasetą wszystch, bo potem będziecie żałowac... oj bardzo żałować, kasy jaka na to coś wydaliście...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nazwa zespołu: Blind Guardian

Nazwa płyty: A Night At The Opera

Rodzaj metalu: Power Metal

Strona internetowa: www.blind-guardian.com

Pierwsza plyta Blindow jaka slyszalem co lepsza pierwszy utwor jest dla mnie czyms neisamowitym do dzis mianowicie Precious Jerusalem. Naprawde niesamwoity utwor, zreszta inne tez sa genialne szczegolnbie 2 i 3 sa niesamowite (Battlefield i Under The Ice). czwarty tez jest dobrychoc do pierwszych 3 troche mu brakuje, ba troche to naweyt sporo. Piaty utwor (maiden And The Ministrel K) to jest bardziej spokojna balladka niz typowe power metalowe brzmienie, mimo to calkiem mi sie spodobal. szosty utwor to Wait For An Answer i musze przyznac ze podobal mi sie prawie tak bardzo jak pierwsze 3 z tej plyty, mimo to nie trafi u mnie na liste najwiekszych hitow blindow. Numer siedem to utwor The Soulforger i jest bardzo dobry lepszy od poprzedniego i spokojnie moze konkurowac z pierwszymi 3 z plyty. Numer ósmy to przynajmniej jak dla mnie najgorszy utowr na calej plycie (Age Of False Innocence), wole o nim wiecej nie pisac :(:( Numer 9 jest calkiem niezly (Punishment Devine), nie jest to jednak sczyt techniki. number 10 (And There There Was Silence. Calkiem niezly utworek jak poprzedni, ale wydal sie troche lzejszy. Numer 11 bardzo fajna wolniejszy utwor na zakonczenie plyty (harvest Of Sorrow) :):)

Ogolnie plyta jest bardzo dobra i jak dla mnie jest jedna z najlepszych wydanych przez Blindow szczegolnie podoba mi sie pierwszy utwor :twisted: :twisted:

OCENA: 9,5/10 (przynajmniej w moich szalonych kryteriach :twisted: :twisted: )

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Cooler

Nazwa zespołu:Metallica

Nazwa płyty:Master Of Puppets

Rodzaj metalu:Wtedy jeszcze thrash metal

Strona intenetowa: www.metallica.com

Rok wydania:1985

_____________________________________________________________

Nie bede się tutaj rozwodzić nad dzisiejszą komercyjnością Metallici, bo to naprawdę nie jest miejsce(i temat)na taką dyskusję.Zresztą dyskusja byłaby naprawdę interesująca o ile argumenty byłyby sensowne, a nie tak jak niektóre"owieczki"(tak nazawa się osoby, które nie mają własnych poglądów i przyznają tylko rację innym bezsensownie bluzgając na Metallicę)tylko bluzgają na Metallicę.Jesli chodzi o samą płytę-klasyka.Wtedy Metallica była jeszcze pełna sił.I tych co tej płyty nie słyszeli, a nie lubią ostrego grania-ta płyta to nie tylko bezsensowna nawalanka.To po prostu geniusz. Od pierwszego otwieracza(ze świetnym początkiem-i tak mówią także niektórzy"antyfani"Metallici)po tytułowy i ostatni zamykający ten wspaniały album utwór-Damage Inc.Jeśli nie zaczęliście jeszcze słuchać Metallici, lub po prostu niewiele jej utworów słyszeliście w życiu-zacznijcie od tego właśnie albumu(wbrew pozorom-są tacy ludzie).Niby wszyscy znają Metallicę itd. ale musiałem zrecenzować Master Of Puppets-to świetny album.Zanim zraźicie się na Metallicę i zaczniecie na nią bluzgać to po prostu posłuchajcie sobie tego albumu.Album jest jak najbardziej przeze mnie polecany.

OCENA:10/10

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Chess_Board

ZESPOL: Total Occultic Mechanical Blasphemy

ALBUM: Black Crypt Worship

GATUNEK: Czyste Zło...

OCENA: 1010

Jeżeli interesuje was zniszczenie w czystej formie, audialna esencja zła i muzyka, która jest grana bez gitar, złożona z perkusji, instrumentów w jej stylu i niszczących wokali - to jest coś dla ciebie. Nie ma co mówić na temat tej płyty, bo samo jej zdefiniowanie jest sztuką niezwykle trudną... inspiracją muzyków był gniew, mizantropja i nienawiść. I to jest właśnie ich odzwierciedlenie...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chyba się potnę. Przepraszam, że nie zamieściłem żadnej recenzji, ale bardzo się starałem. Chciałem zamieścić recenzję Cradle of Filth "Midian", napisałem już całą, a gdy wysłałem pojawił sie komunikat typu: " invalid session". Sorry, że piszę to w takim dziale, ale nie wiem gdzie mam to napisać i nie wiem co się dzieje. Bo juz nie pierwszy raz tak miałem......

To może doprowadzić do szewskiej pasji (i nie chodzi mi w tej chwili o film Mela Gibsona).

:evil: :evil: :evil: :evil:

wystarczyło kliknąć 'wstecz', skopiować, a potem włączyć od nowa i tylko wkleić ^^"

Przecież tak chciałem zrobić, ale nic z tego nie wyszło.

A teraz moja recenzja płytki.

---------------------------------------------

Zespół : Cradle of Filth

Płyta : Midian

Rok wydania : 2000

Wykonawcy: Dani Filth - wokal; Robin Graves - gitara basowa; Paul - gitara; Adrian - instrumenty perkusyjne; Martin - instrumenty klawiszowe

Wydawcy: Music For Nations / Metal Mind Productions

Utwory: At The Gates Of Midian; Cthulhu Dawn; Saffron's Curse; Death Magick For Adepts; Lord Abortion; Amor E Morte; Creatures That Kissed In Cold Mirrors; Her Ghost In The Fog; Satanic Mantra; Tearing The Veil From Grace; Tortured Soul Asylum

Długo oczekiwana przeze mnie płyta. Czekałem na nią z utęsknieniem.

Płytkę otwiera jak zwykle klimatyczne intro. Później jest kawałek "Cthulhu Dawn", ciężka muzyka z fajnymi gitarowymi riffami. Następnie jest "Saffron's Curse"- przepiękny klawiszowy motyw. "Lord Abortion"- następny kawałek- jest chyba najcięższy z całej tej płyty. Później jest "Amor E Morte"- mój ulubiony kawałek, i fajny kobiecy głos. Kolejny instrumentalny kawałek, a mianowicie "Creatures That Kissed In Cold Mirrors". Kolejne kawałki to "Her Ghost In The Fog" i "Tearing The Veil From Grace".

Moja subiektywna ocena: 10/10

==================

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Ksiądz666

Zespół: Tristania

Płyta: Beyond the Veil

Rodzaj: doom metal/ gothic metal

Rok wydania: 1999

Wydawca: Napalm records

Oficjalna strona zespołu: http://www.tristania.com/

Przyznać musze, że płytka zrobiła na mnie wrażenie. Wystarczyło już jedno odsłuchanie, abym mógł powiedzieć: [beeep]iste! Na tym jednak się nie skończyło, bo albumik leciał aż do wieczora...

Beyond the veil trzyma poziom. Nie ma tu utworów wybitnie dobrych, ani „czarnych owiec”. Utwory przyśpieszają, zwalniają. Podoba się również sposób przeplatania instrumentów – bowiem trudno zrobić coś dobrego, mieszając instrumenty całkowicie sobie różne. Tutaj również użyczymy trzech różnych tonacji głosu – przecudny, czysty głos sopranowy pani Stene, taki sobie growl i skrzeczenie (a’la Dani Filth). I to również zaliczam na plus – każdy z nich jest pierwszoklasowy, do tego przyznać trzeba, że bardzo dobrze wpasowany w melodię.

„Książeczka” dołączona do płyty jest bardzo skromna. Zawiera jedynie jedno zdjęcie artystyczne zespołu, do tego skład bez opisów i teksty utworów. Szkoda, bo myślałem, że dzięki temu coś więcej dowiem się o nich. Z drugiej jednak strony - od czego jest strona internetowa? ;) Okładka natomiast jest całkiem niezła i przyznać muszę, że to jedna z niewielu, która ukazuje piękno a nie masakrę (tak jak to bywa w innych metalowych kapelach).

Ze spokojem mogę dać 9/10. Troszkę tej płytce brakuje do ideału, ale jest naprawdę bardzo dobra i godna polecenia. Jeśli więc chcesz dobrze zainwestować 49.90 to masz do tego okazję ;) .

Ocena: 9/10

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Miodek

Nazwa zespołu: CRUENTUS

Nazwa płyty: EVENT HORIZON

Rodzaj metalu: INDUSTRIAL DOOM/BLACK (tak ich nazywam)

Rok wydania: 2003

Wydawca: ???

Strona internetowa: http://www.cruentus.metal.pl

Cruentus, szczecińscy industrial doom/black metalowcy (jak ich nazywam), to zespół młody, mający zaledwie 4 lata. Niewiele to a jednak już wystarczająco aby grać świetną muzykę. Muzykę na naprawdę porządnym poziomie. Ich pierwszy pełnometrażowy album, "Event Horizon", jest tego jak najlepszym dowodem.

Szczerze mówiąc to trochę zaprzeczyłem samemu sobie. Już trzecie demo zespołu, "Universal Dementia", było całkiem nieźle nagrane a kawałki wciągały niczym bagno. Na pełnej płycie, panowie zmienili jednak nieco styl. Nie wyszło im to na złe, bynajmniej. Przede wszystkim jest więcej elektroniki. Sączy się ona w każdym utworze i wcale nie przeszkadza. Wręcz przeciwnie. Nie bardzo przepadam za muzyką elektroniczną i za mieszaniem jej do metalu jednak nie mam nic przeciwko, jeśli to jest zrobione naprawdę dobrze. A u Cruentusa proporcje są tak dobrane, że słuchanie to sama przyjemność. Poza tym nie ma to jak porządne studio nagraniowe :-) Wszystko zgrane tak jak należy, w odpowiednich ilościach bez jakiegoś zagłuszania się instrumentów. Oby tak dalej, panowie. A teraz suche fakty ;-) Album można podzielić na dwie części. Pierwsza jest potężniejsza, szybsza i bardziej agresywna. Druga natomiast bardziej melodyjna, z jakby odrobinę większą ilością elektroniki ale i lżejsza. Każda z nich zaczyna się takim mini interkiem. Co do utworów to nie mam jakiegoś ulubionego, ale na szerszą uwagę zasługuje "Absolute Dominium", "In the Name of Lust", "Paranomia", "Synthetic Voices of Wonder" i "Universal Dementia", która, w trochę innej wersji, znajduje się na wyżej wspomnianym demie. Jeśli już przy tym jestem, to jest jeszcze jeden utwór z wcześniejszych produkcji. Mianowicie chodzi o "Pale Texture of Reality". Szczerze mówiąc to jedyny utwór, po którym bym nie płakał jakby nie było go. No cóż, średnio podoba mi się on. Co do nowej wersji kawałka "Universal Dementia", to na demie brzmiał lepiej. I nawet wiem dlaczego. Tam była wiolonczela! Oj szkoda bardzo, że ten instrument nie jest obecny już, bo dodawał niepowtarzalnego klimatu :-( Na koniec pozostała jeszcze okładka. Bardzo ładna, w ciemnych barwach (z dominacją niebieskiego), oczywiście z tekstami utworów itp. bzdetami jakie każda szanująca się okładka mieć powinna ;-) Dziwnie wygląda tylko jedna rzecz. W środku tekstów niektóre linijki są pogrubione albo napisane inną czcionką albo są powiększone. Szczerze mówiąc nie rozumiem tego, ale dajmy spokój takim szczegółom.

Obawiałem się na początku, czy ta recenzja będzie obiektywna, bowiem nie mam co ukrywać, że strasznie lubię ten zespół. To taka miłość od pierwszego usłyszenia ;-) Osobiście uważam, że album jest świetny, mimo tych niewielkich wad, ale w końcu do czegoś było trzeba się przyczepić ;-) Gorąco polecam to wydawnictwo i życzę panom z zespołu kolejnych równie dobrych jak i lepszych albumów. Z czystym sumieniem stawiam 9 oczek na 10 możliwych. Howgh!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Dickinson

Zespół: Iron Maiden

Płyta: Brave New World

Rodzaj Metalu: Heavy

Tak słowem wstępu: Kiedyś poszedłem do sąsiada, który kiedyś lubował się w black metalu. Lecz nie tylko tego typu płytki On posiada, oj nie... I tak więc wpadam do Niego z tekstem w stylu: Sieeeema! Masz coś Ajronów??? Usłyszałem odpowiedz, której oczekiwałem.

Wpadam do domciu, spoglądam na okładkę... Hmmmm good, very good, nawet bardziej niż good. Okładka świetna. Wielka 'maska' ED'a unosząca się w obłokach ponad Londynem. Ale nie o okładce mamy tu dziś prawić, więc przejdźmy do muzyki zawartej na owym krążku. Na płytce znajdziemy aż dziesięć utworów.

.::1 - The Wicker Man: No co ja mam mówić??? Wszyscy Go znają, wszyscy kochają... Najbardziej charakterystczny wstęp jaki obił mi się o uszy. Śliczny tekst, piękna muzyka, i ten głos Dickinson'a! Cud miód i orzeszki ziemne. Polecam każdemu słuchaczowi. [nie tylko Ironowym maniakom] Zapomniałbym napisać, że utwór ten jest wprost genialny do grania na koncertach. To 'ooOOoo' i 'your time will come' zostało chyba napisane z myślą o publice ;) Piosnka owa trwa 4 min 37 sek.

.::2 - Ghost Of The Navigator: No jaaaaaaaa!!! Nie przez przypadek zamówiłem sobię tą płytę na gadugadowym forum redakcyjy ;) Piosenka wspaniała, śliczna, przedoskonała, najwspanialsza. W ustach mych nigdy nie doszukacie się, słów które będą mogły być choćby odebrane jako namiastka cienia krytyki dla tej piosnki. A co do samego utworu: Słowa świetne. Poprostu można wpaść w taką nostalgię, że aż. I kiedy się słyszy to 'I see the ghosts of navigators, but they're lost...' Ludzie, przecież ten kawałek nie pozostawia na nas suchej nitki. Jesteśmy mokrzy za zdumienia, kiedy słyszymy tą zmianę tempa ok 5 min 03 sek. Po prostu TRZEBA wysłuchać i zapoznać sięz tekstem.

.::3 - Brave New World: Jak sama nazwa wskazuje, jest to tytułowa piosnka z naszej ukochanej płyty. Nie wiem czy widzieliście teledysk na drugiej płycie Rock In Rio. Właśnie ta piosnka tam jest. Piękny wolny początek, śliczne prowadzenie wokalu przez naszego Boga Dickinsona, ślicznie gra Harris. Ludzie jakie to dzieło sztuki jest piękne!!! Po wolniutkim wstępie następuje kruciutka pauza, i się zacznyyynaaaaaa...... Ludzie skaczą, chłopaki z dziewicy szaleją na scenie, Dickinson myli tekst, hehe. Nie wiem jak Wam, ale mi się ta piosenka kojarzy z filmem Equilibrium [nie wiem jak to napisałem :D] Jak zwykle zachęcam do zapoznania się z tekstem.[świetny, genialny patrz wyżej ;)]

.::4 - Blood Brothers: 'There are times when I feel I'm afraid for the world There are times I'm ashamed of us all...' Chyba sugestywny początek??? W tym miejscu jest przepiękne, wręcz przejście z ciszy do krzyku. No cud. Twór Iron'ów piękny, troszkę filozoficzny [początek szczególnie] i ogólnie skłaniający do przemyśleń. Jak dla mnie 11/10 ;) Dstępujemy zaszczytu słuchania go przez całe 7 min 16 sek.

.::5 - The Mercenary: No to poszłoooooo!!! Piosnka szybka, twarda mocna i baaardzo baaaardzo Iron'owa. Śliczny tekst. [bTW jak sprzątałem szczurowi, to postawiłem go na wersalce, nie wiedział gdzie uciekać to mu zaśpiewałem: nołłer tu ran, nołłer to hajd... Okropny jestem, nie? ;)] Utór trwa 4 min 44 sek. A około 2 min 56 sek zaczyna się śliczna solóweczka, [czy jak to tam nazwać] po niej Dickinson śpiewa bez podkładu muzycznego, aby już za chwilę pokazać nam swój wokal zgrany z muzyką dziewicy. Takie właśnie pauzy, zmiany tempa i śliczne zwolnienia najbardziej lubię w Muzyce Iron Maiden.

.::6 - Dream Of Mirrors: To jest jedna z moich ulubionych piosenek które wielbię, kocham i szanuję bardziej niż mojego PieCyka [a mało jest takich rzeczy, oj tak...] Ta piosnka jest najdłuższą z całej płyty i trwa całe 9 min 23 sek. Nie wiem jak opisać tekst. Jest wspaniały, zmuszający do zastanowienia się nad światem, nad samym sobą. Ś-W-I-E-T-N-A praca gitar, i jak zwykle niezawodny i najwspanialszy głoś siwata, którym włada nasz Bóg - Bruce Dickinson. Chciałbym tu podkreślić, że jest w tej piosence kilka wspaniałych wręcz zmian tempa. Z wolniutkiego i bardzo klimatycznego 'brzdąkania' do przepięknego ostrego i szybkiego wybijania rytmu przez perkę. Wiecie co? Chyba zamieszczę teksty do tej płyty w dziale teksty. Normalnie przeczytajcie i podziwiajcie. I jeszcze jedno: kiedyś ktoś mnie zapytał: jak można 4 razy powtarzać, że sen jest prawdą? Odpowiadam teraz: Można w ten sposób, że po pierwszym razie zaczynasz myśleć nad sobą. Za drugim razem przychodzą Ci różne myśli co do tego jaki ten świat jest [czy co tam ci siępod sufitem wylęgnie...], za trzecim razem słyszysz, że Sen jest prawdą, i cały jesteś przerażony. Drżysz. [q*&&^a jak to się pisze???] A jak słyszysz w jaki sposób muza gra ostatni raz i genialny wręcz bas Harrisa, to padasz na kolana i zaczynasz się modlić do płyty ;) I te wszystkie emocje czujesz przez kilka sekund. No i kto to napisał jak nie Bóg???

.::7 Fallen Angel - Klimatyczny wstęp, potem kilka chwil czekamy i... Słyszymy głos niebiański w naszych uszach. No co ja mam mówić? Kolejna wspaniała piosnka, z oryginalnym i przejmującym tekstem. Poczytajcie sobie tekst, a zrozumiecie. Co do samej muzy, to chciałbym nadmienić, iż słyszymy genialną i najpiękniejszą na śiwecie pracę CAŁEGO zespołu, który gra jakby się znał od lat ;) [żart to był. Ironi się znają od lat {nie chcę aby mi wytykano niekompetencję, więc nadmienię, że skład się zmieniał :PPPPPPP}] W tym dziele można się doszukać wątków z mitycnej opowieści o Ikarze. Pomyślcie tak sobie chwilkę i napewno to zobaczycie. Piosnce stawiam 10-/10 [i w tym miejscu zotałem nazwany 'pedałem'. Redakcja wie, o co chodzi... :]

.::8 - The nomad: Powiem Wam, że z początku ta piosenka mnie nie przekonała. Nie widziałem w niej nic nadzwyczajnego. Ale przyszedł czas gdy się bardziej wsłuchałem. I co? I śliczna piosenka to jest! Piękna praca bębnów i gitar. Cała piosenka jest orientalna, a więc orientalne bębny, orientalne gitarki, tylko głos Dickinson'a pozostaje cały czas niezmiennie genialny. Tekstu mało jak na taki długi utwór [9 min 8 sek] ale co za gitary!!! Tego się nie da opowiedzieć, to trzeba usłyszeć!

.::9 - Piosenka nr 9 na naszej przewspaniałej płycie to 'Out Of The Silent Planet'. No co ja tu będę dużo mówił. Piosenkę chyba wszyscy znają i lubią. Mi osobiście też się ona podoba, i to nawet bardzo. Śliczne słowa '...the punnishment is death for all who live...' śliczna muzyka i co najważniejsze znów genialnie wyrabia się Nicko na swych bębnach. Piosenka przedostatnia i trwa 6 min 27 sek. Jak dla mnie 10/10 [a teraz już nie ma 'pedał' co?;) obiektywnym trza być ;)] Ten minus to jest taki maaały, że nie zwracajcie na niego uwagi :D

.::10 - The Thin Line Beetwen Love And Hate: Po pierwsze primo: [:)] genialny wręcz tekst, po drugie primo: świetna muzyka, a gitary tak nam się mocno dająwe znaki, że aż. Po trzecie: [też primo ;)] no ja niemogę jak słyszę to 'hearth will die, my soul will fly, and i will live forever'. Przecież to jest tak świetne i wspaniałe, że każdy kto to słyszy, pada na kolana... Jedna z najwspanialszych piosenek na tej płycie. Cud miód i orzeszki ziemne. Po prostu pieśń, której nikt nigdy nie zagra lepiej. O genialnym tekście jeszcze raz przypominam :D

No to zanosiłoby się już na koniec. Płycie z czystym sumeiniem mogę wystawić 11/10. Płyta ta jest jedną z najlepszych jakie słyszałem w życiu i chyba jedną jedyną jaką wielbię [również] za całokształt. Płyta piękna. Po prostu piękna. Piękna, piękna, piękna, piękna, piękna, piękna, piękna, piękna, piękna, piękna, piękna, piękna, piękna, piękna, piękna, piękna, [i tu jeszcz kilka linijek słowa 'piękna'. Bez przesady, Dickinson. MiM]

Up The Irons!!!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Recenzja ta jest może trochę przydługa, ale przyda się tym, którzy chcieli by przeczytać czasem o innych zespołach niż Samael czy Iron Maiden (respect!) :)

Katatonia – Dance of December Souls

Kolejna pozycja ze Szwecji. Kraju, w którym zespołów jest już co niemiara, a podziemie działa prężnie jak chyba nigdzie indziej. W tymże podziemiu zostałaby i Katatonia, gdyby do dziś reprezentowała muzykę taką, jak na Dance of December Souls. Niestety, problemy gardłowe wokalisty (Jonas’a Renke) uniemożliwiły mu growling, a Katatonia zatraciła dziś ten swój „duszny” klimat. Warto jednak wspomnieć o ich wcześniejszych dokonaniach, co niniejszym czynię.

Katatonia z ery Dance of… może kojarzyć się odrobinę z Anglikami z My Dying Bride. Jednak nie tak bardzo pod względem muzycznym, jak lirycznym. Nastrój jest tu bardzo podobny. Gorycz i rozpacz wyziera z każdego akordu, każdego taktu, każdej nuty i słowa. Odbiera się to bardzo osobiście i kryje gdzieś w sercu. Obojętnie, czy słucha się instrumentalnego „Elohim Meth”, czy długaśnego „Velvet Thorns”, nastrój jest niepowtarzalny. I mimo, iż wokalista (notabene przyjaciel Mikaela Akerfeldta z Opeth) dysponuje growlingiem, nie rujnuje to absolutnie atmosfery. Powiem więcej: jeszcze ją potęguje. Powód jest taki, iż nie jest to tradycyjny bulgot, ani tym bardziej skrzeczenie. To taki głos naładowany emocjami – smutkiem, rozpaczą, niechęcią i złością. Tymi uczuciami rysowana jest sylwetka Boga, który najwyraźniej czymś zawinił wokaliście. Rozumiem, że niektórzy już się bulwersują, ale to nie żaden Christian Metal, a muzyka oparta na własnych przemyśleniach. Teksty są ciekawe i mimo, iż to nie koncept-album, wszystkie krążą wokół podobnej tematyki. Bezsenność, strach, ból, Bóg, smutek…bezsenność… Nie ukrywam, że na takie płyty trzeba mieć odpowiedni nastrój, środek nocy i świeczkę błyskającą ostrożnie w ciemności. To nie muzyka na listy przebojów, ani tym bardziej do sprzątania czy puszczenia w tle do odrabiania lekcji. Nad nią trzeba się skupić, rozważać i kontemplować. Gitary grają niezbyt szybko, rzekłbym nawet niespiesznie. I słusznie, bo tu nie chodzi o bezsensowne blasty. Ciekawa jest produkcja płyty. W każdej kompozycji pobrzmiewa takie specyficzne echo, jakbyśmy byli w jakiejś bezdennej przepaści. Daje to świetny efekt. Nieraz ewidentnie miałem wrażenie, że dryfuję gdzieś w otchłani, leżąc przecież spokojnie w łóżeczku. Oprócz tradycyjnych instrumentów nie ma tu jakichś specjalnych fajerwerków. Czasami wtrącą się klawisze, jednak nie muszę chyba pisać, że nie wygrywają słodkich melodyjek?

Podsumowując – genialny album na bezsenne noce. Zrównoważony, ale niepokojący. Spokojny, ale przepełniony złością. Ta płyta jest jak tafla wody, pod którą czai się mrok. Bezgraniczny i niebezpieczny, ale jakże intrygujący. Człowiek boi się najbardziej rzeczy, których może się tylko domyślać. Jeśli jednak przekonałem Cię do tej płyty, to nie próbuj się już domyślać. Zdobądź ją, bo muzyka na niej zawarta jest nietuzinkowa i wspaniała.

55

Tak mi ta recenzja troche gotykiem zapachniała... ale cóż :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Dickinson
Nazwa zespołu:Bruce Dickinson

Nazwa płyty:Chemical Wedding

Rodzaj metalu:Heavy metal

Rok wydania:1998

_____________________________________________________________

Polecałem ten album na starym forum, więc polecę także i teraz.Jest to ostatnia płyta solowa wydana przez Bruca(mówi się, że kolejna w przygotowaniu).Chemical Wedding to bardzo ciężka płyta, nie oczekujcie więc takiego pop-rocka jak na pierwszych płytach Dickinsona(nie mówię, że były one złe).Ten album to ukoronowanie umiejętności Dickinsona.Po prostu arcydzieło.Wokal Bruca jest tutaj inny niż ten w Ironach, chciałoby się rzec bardziej drapieżny.Nagrywając tę płytę Bruce odciął się od swojej kariery w Iron Maiden i od swoich korzeni związanych z NWOBHM, bo ta płyta to czysty heavy metal.Ta płyta to geniusz, najlepsza płyta solowa Dickinsona.Ciężka i mocna ale nie brakuje jej ballad(!)tyle, że one także są ciężkie.Pozostaje mi tylko wystawić ocenę temu dziełu.

OCENA:10/10

to ja chciałem tylko powiedzieć, że masz całkowitą rację!!! www.free4web.pl/3/?68509 to tak jakby ktoś miał jakieś wątpliwości :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nazwa zespołu - Moonspell

Nazwa płyty - Darkness And Hope

Rodzaj metalu - Heavy metal, na tej płycie troche gotyku :roll:

Rok wydania - 2001

Płyta "Darkness And Hope", bo taką nazwę nosi najnowsze dziecko grupy Moonspell, od pierwszych sekund intryguje i pokazuje, że eksperymenty z nowoczesną techniką nie są już interesujące dla zespołu. Portugalska formacja wraca z albumem, który z powodzeniem może rywalizować z jej najbardziej znanym i ulubionym przez fanów krążkiem "Wolfheart". Na tej płycie nastepuje bowiem powrót do korzeni, co wielu bardzo przypadło do gustu, m.in własnie mi :) Dlatego za tę płyte należą im się wielkie brawa =D>

Ocena 8/10

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Night Prowler

Nazwa zespołu:Black Sabbath

Nazwa płyty:Reunion

Rodzaj metalu:Heavy(klasyk)

_________________

Reunion jest dla fanów Black Sabbath płytą szczególną, gdyż jest powrotem po latach w oryginalnym składzie w dodatku zawiera wszystkie kutlowe już kompozycje. Jest to płyta z zarejestrowanym 5.12.1997 koncertem w rodzimym dla sabbathów Birmingham. Zawiera wszystkie klasyki zespołu. Rozpoczyna się wyciem syren w "War Pigs", już wiadomo że to będzie wspaniały koncert, później publiczność prawie zagłusza krzykiem Geezera Butlera we wstępie "N.I.B.". Następne piosenki jak np. "Electric Funeral" czy "Sabbath Bloody Sabbath" potwierdzają świetną formę muzyczną zespołu. Zarówno Butler jak i Iommi odgrywają ekstra solówki na swoich instrumentach. Słuchając kompozycji "Black Sabbath" można naprawdę odlecieć!!! No końcowe "Paranoid" to już jazda bez trzymanki. Całość zwienczają dwa utwory studyjne nagrane w tym samym roku. Jeśli chciałbys poznać twórczość Black Sabbath lub mieć ich najlepsze kawałki w koncertowej wersji to album dla Ciebie. Na koniec spis utworów:

CD1:

1. "War Pigs"

2. "Behind The Wall Of Sleep"

3. "N.I.B"

4. "Faires Wear Boots"

5. "Electric Funeral"

6. "Sweet Leaf"

7. "Spiral Architect"

8. "Into The Void"

9. "Snowblind"

CD2:

1. "Sabbath Bloddy Sabbath"

2. "Orchid/Lord Of This World"

3. "Dirty Women"

4. "Black Sabbath"

5. "Iron Man"

6. "Children Of The Grave"

7. "Paranoid"

8. "Psycho Man"*

9. "Selling My Soul"*

*-utwory nagrane w studiu

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nazwa zespołu: Iron Maiden

Nazwa płyty: Virtual XI

Rodzaj metalu: prawdopodobnie heavy

Rok wydania:1998(chyba:P)

Wydawca:emi(chyba:P)

Strona internetowa: irodmaiden.com

No więc nie dwano przyszedł do mnie qmpel z dziwnego rodzaju uśmiechu na twarzy. Okazało się, że robiąc 'porządek' w poszukiwaniu swej płyty slipa zauwarzył płytę iron maiden, zdziwił się i potem(oszczędze wam szczegółów)okazało się, że to płyta swego ojca. Nie zdąrzył jej przesłuchać i przyleciał z tym do mnie, zostawił i uciekł. Ja z nudów posłuchałem. Spodziewałem się czegoś w stylu number of the beast albo run to the hills. Okazało się, że płytka ma przyjemne brzmienie i nawet wpada w ucho(lecz wypada z drugiej strony:P). Jeśli chodzi o tę płytę to szczególną sympatią darze como estais amigos, utwór lekki, ciekawy, idealny na nuuuuudne wieczory. Potem dziwnym cudem(czego ta mja wieża nie wyprawia:P) włączył mi się utwór#6, czyli educated fool. Gdy to usłyszałem to się zdziwiłem jak takie coś można nazwać metalem...hardrock to jeszcze jeszcze, mimo iż maideni sa heavy to ten utwór chyba zrobili przez przypadek(wpadke zaliczyli). Gdy już pwooli zaczynało mi się to podobać włączyłem sobie slipa żeby zapomnieć na chwile o tym. Udało się, ale następnego wieczora znów sobie tego posłuchałem. A, że wieczór do ciekawych się nie zaliczał, można było posłuchać. Następnego dnia odwiozłem mu tą płytę i wróciłem do KoRn i slipa(i mansona i kredek i dealera:P), i nie żałowałem tego, bo te zespoły też potrafią zaspokoić moje potrzeby, jeśli chodzi o nudne wieczory. Postanowiłem nie wracać już do tej płyty.

Ocena: 5/10

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość .Iliador.

Nazwa zespolu: Savatage

Nazwa plyty: Edge of Thorns

Rodzaj: Heavy z roznymi domieszkami

Rok: 1993

Savatage zawsze gral wysmienicie. Heavy z elementami proga czy hard-rocka. Niewazne co, wazne jak. Edge of Thorns wydany w 1993 roku byl ostatnia plyta z Criss'em Oliva (RIP w wypadku samochodowym), a jednoczesnie pierwsza z Zacharym Stevens'em, ktory zajal miejsce Jon'a Olivy (tak to byli bracia) jako wokalista. Trzeba przyznac, ze wokaliza Zak'a stala od samego poczatku na swiatowym poziomie. I co wiecej, jego glos nadal ulega zmianie (porownajcie Edge of Thorns do pozniejszych plyt Savatage'a z udzialem Stevens'a, albo do plyty jego projektu Circle II Circle - coraz bardziej gleboki glos).

EoT to 7 plyta w ich dorobku. Wczesniej USA-nczycy przeszli z heavy do duzej liczby elem. rock'a co spowodowalo utrate wielu fanow. Jednak na plycie Hall Of The Mountain King powrocili do starego stylu grania (z dodatkowa mala liczba symfonii). Przed EoT wydali jeszcze Gutter Ballet i Streets (pierwszy koncept w ich dorobku).

Ale skupmy sie na krazku. Savatage zawsze zadziwial bardzo mocnym, dobrym brzmieniem, ktore na tamte lata bylo rzadkoscia. Nie inaczej jest tym razem.

Spokojne klawisze wybijaja swoiste intro. Wzmocnienie, przejscie w srednie tempo i genialny glos Zak'a. Sam utwor w budowie jest dosc monotonny, jednak co wazne nie nudzi.

He Carves The Stone otwiera sie spokojnymi nutami wybitymi na gitarach (akustycznych?) i delikatnej wokalizy. Znowu typowe dla Savatage w tym okresie rozwoju wzmocnienie. Kawalek przypomina "Doesn't Matter Anyway" z plyty Dead Winter Dead. 2 solowki (druga miazdzy melodia) i proba dorownania Halford'owi albo King Diamond'owi (wysoki ton).

Light's Out to juz czysta heavy metalowa jazda. Szybkie tempo i szybko wyrzucane nastepne wersy. Utwor zabarwniony troche R'n'R wiec taka czysta jazda to-to nie jest ;). Krotki - lekko ponad 3 minuty.

Skraggy's Tomb zaczyna sie swoistym intrem (czlowiek otwierajacy buklak i bioracy lyk wody?). Niepokojacy, klimatyczny wstep i... Tak, wzmocnienie ;). Na przykladzie tego utworu widac, ze Steven's uczyl sie spiewac wzorujac sie na starej szkole wokalizy heavy/hard-rockowej. W zadnym wypadku nie jest to minusem (zreszta pozniej jakby sie oduczyl tego).

Labyrinths to przerywnik 1,5 minutowy zagrany na klawiszach i delikatnych riffach.

Follow Me rozpoczyna sie jak ballada i mozna ten utwor tak nazwac. Bardzo ekspresyjny utwor, bedacy popisem umiejetnosci Zak'a (taa przesadzam z nim ;)). Swietny zabarwiony hard-rock'iem z lat '80 kawalek. A ta solowka.... Krystalicznie czysta poezja.

Exit Music to pewne rodzielenie albumu - 3 minutowy kawalek instrumentalny zagrany tylko na klawiszach (fortepian?).

Degrees Of Sanity przynosi lekka dawke orientalnego klimatu. Narastajacy niepokoj, trwajacy az do solowki, ktora kojarzy mi sie z brawurowa ucieczka od czegos/kogos ;).

Conversation Piece to swietny, emocjonalnie odegrany refren i swoista kontynuacja poprzeniego utworu.

All That I Bleed - no i mamy ballade. Rozmarzona, jakby opowiadanie wspomnien, utrata czegos drogiego, a jednoczesnie poczatek czegos nowego.

Damien to utrzymany w srednich tempach, mocny heavy-metalowy kawalek.

Miles Away. Gdy pierwszy raz uslyszalem ten utwor pomyslalem "o kura! Hard-rock zmieszany z power metalem!" i chyba za bardzo sie nie mylilem. Najjasniejszy punkt albumu! Szybkie tempa i to lekkie rozmarzenie charakterystyczne dla muzyki hard-rockowej lat '80.

Sleep to juz koniec albumu. Jak zwykle artysci popisali sie i na koniec zostawili najpiekniejsza ballade na krazku. W pelni akustyczna, grana tylko na gitarze (bez perkusji, klawiszy etc.). Opowiesc, opowiesc...

Ocena: 5+

Komentarz: Wszystkie plyty Savatage sa nietuzinkowe i genialne na swoj sposob. Ta tez taka jest.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Gość
Odpowiedz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Utwórz nowe...