Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Qbuś

Skrytykuj książkę

Polecane posty

W ogóle się z Tobą nie zgadzam. Achaja to moim zdaniem jedna lepszych pozycji polskiej fantasy. Mistrzowskie zarysowanie rozłamu pomiędzy bohaterstwem pojedynczych jednostek, a polityką i dobrem państwa. Wszystkie trzy tomy czyta się lekko i przyjemnie. Jest tylko jeden zgrzyt, to wątek maga, przewija się co jakiś czas i tak naprawdę do końca nie zostaje wyjaśniony. Można to przeboleć. A jak ktoś szuka w książkach realności to niech nie czyta fantasy. Walka z szermierzem natchnionym mogła by być dłuższa, autor mistrzowsko opisuje sceny walki jak i batalistyczne obrazy zmagań wojsk. Dla mnie 9/10. 9 bo ten nieszczęsny mag:)

Tej trylogii w życiu nie dałbym dziewiątki. Z tych paru m.in. powodów, które wymieniłem wyżej.

Poza tym patrz - w pierwszej części masz rozsądną liczbę wulgaryzmów. W drugiej, w scenie, w której bohaterka chce oczarować jednego ze szlachciców ( imienia znów nie pamiętam ), najlepiej na swoje wdzięki, to się przewraca co i rusz na łóżku i gdzie się da, tam rzuca krzywymi i innymi kwiatkami. Podobnie jak się pojawiła kobieca armia - mi to bardziej wyglądało na grupę przypadkowo zebranych dziewczyn i kobiet, które nauczono ledwo machać mieczem i rzucono do walki. Nie mówiąc o tym, że i słownictwo było dziwne. Autor chciał pokazać kobiecą psychikę, a w efekcie dostaliśmy faceta z biustem.

Dalej - to stwierdzenie o realności. No sorry, ale odrobina nie zaszkodzi. Tak jak kiedyś pewne osoby miały pretensje do jednego netowego autora za to, że na początku opowiadania wstawił do lasu pterodaktyle (!), tak jak będę wytykał wszystkie mało realistyczne bzdury w powieściach fantasy. Licentia poetica to raz, ale logika też ważna.

A wracając do samej książki - trzecia część jest okrojona. Od jednej dużej bitwy mamy nagle wielki przeskok i lądujemy w cesarskiej stolicy. Ot tak, pstryk i już jesteśmy. A tam już mamy Achaję, co to wpierw wymiotuje a potem ma do czynienia z kobietą, która zabiła jej dawnych mentorów ( a to po co? Pojawia się na kilka ledwo stron i sprawia wrażenie wrzuconej, bo akurat to autorowi do łba wpadło ).

Bitwa ok, była niezła, ale sam pojedynek z szermierzem sprawiał wrażenie rozciągniętego w czasie "bo tak". Tu cios, tam cios, potem bohaterka, która czołga się i czołga do leżącego, potem rozmowa jakaś... Pamiętaj, że przez ten kawałek szedłem właściwie bezmyślnie, byleby się skończył jak najszybciej.

Na sam koniec też dodam, że autor na którymś spotkaniu wspominał, że powieści to należy spontanicznie pisać. Po "Achai" widać to aż za dobrze...

A co do lektur - Dziady fakt, troszkę ciężkie w odbiorze, ale i Potop i Lalka, i Ferdydurke to całkiem zgrabne lektury. Chłopi słabsi, ale da radę spokojnie przeczytać. Wesele cięższe, a Pan Tadeusz ładny i prosty ( bo wierszowany i bez trudnych słów ). Przy ich czytaniu problemem był tylko czas, bo zrozumieć dało się bez problemu wszystko. Nie mówiąc o tym, że taki Potop był zwyczajnie ciekawy i dobrze napisany.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A jak ktoś szuka w książkach realności to niech nie czyta fantasy.

A pffff, że tak powiem. Przecież nie chodzi tu o trzymanie się realiów rzeczywistej rzeczywistości, ale zachowanie realności wewnętrznej i odrobiny logiki, nawet w ramach konwencji fantasy. Można w fantasy sprawić, że bohater po wielogodzinnym boju i wielu ranach ciętych i nieśmiertelnej będzie dalej stawał do walki, ale gdyby walczył po ciosie w serce to już by nieco dziwnie wyglądało prawda? Jeśli głównymi bohaterami czynimy ludzi, to czemu ich psychika ma rządzić się innymi prawami niż nasza? Pewnych rzeczy nie da się przeskoczyć tłumaczeniem "że to przecież fantastyka".

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

gdyby walczył po ciosie w serce to już by nieco dziwnie wyglądało prawda?

Nawet to można w fantasy 1) wytłumaczyć, np. interwencją bogów, choć sprzedaną jakoś lepiej niż typowa deus ex machina :) oraz 2) sprzedać w sposób taki, że czytelnik będzie się zachwycał epickością sceny, zamiast pukać w czoło. Wszystko zależy od umiejętności pisarza, czy przemyślał to, co chce napisać i czy ma wystarczająco dużo umiejętności, żeby to przekazać - a od wskazywania tych tworów, gdzie to się nie udało, jest właśnie ten temat :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A jak ktoś szuka w książkach realności to niech nie czyta fantasy.

A pffff, że tak powiem. Przecież nie chodzi tu o trzymanie się realiów rzeczywistej rzeczywistości, ale zachowanie realności wewnętrznej i odrobiny logiki, nawet w ramach konwencji fantasy. Można w fantasy sprawić, że bohater po wielogodzinnym boju i wielu ranach ciętych i nieśmiertelnej będzie dalej stawał do walki, ale gdyby walczył po ciosie w serce to już by nieco dziwnie wyglądało prawda? Jeśli głównymi bohaterami czynimy ludzi, to czemu ich psychika ma rządzić się innymi prawami niż nasza? Pewnych rzeczy nie da się przeskoczyć tłumaczeniem "że to przecież fantastyka".

A pfff, i to pisze człowiek lubujący się jak mniemam w Świecie Dysku. Toć ta seria jest typowym przykładem nie trzymania się wewnętrznej realności. I nie piszę tego pejoratywnie, skądże sam z fascynacją czytam, czy wręcz pochłaniam kolejne tomy tego wspaniałego cyklu. Jednak, jeśli miałbym oceniać te pozycje od strony realności to już sam dysk na słoniach i żółwiu jest mało realny. Np słonie nie mają odparzeń od dysku na ich grzbietach. Sztuką jest tylko umiejętne przedstawienie tych nierealności. A moim zdaniem autor Achai przedstawia je dobrze.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja gdybym miał wpisać do "kaszanek" "Achaję", to uczyniłbym to tylko z tomem ostatnim. Pierwszy rozpaczliwie potrzebował korekty i wątki potrafiły się rozłazić, ale czytało się z przyjemnością. Drugi tom był dla mnie page-turnerem, średnio pamiętam wydarzenia z niego, ale wiem, że przeczytałem całość w bodajże dwa dni, co jak na mnie oznacza "niezwykle szybko". Natomiast tom ostatni według mnie położył całą serię, jest niemądry, kiczowaty, bez pomysłu, na siłę. Gdyby był choć średni - ale nie jest niestety.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja, co by zamknąć temat Achai przedstawię moją prywatną kaszankę książkową jest to powieść "Przedświt" australijskiego autora zwącego się: Yarbro Chelsea Quinn. Książkę kupiłem za 1,50 na wyprzedaży, z tyłu w opisie było, że świat pokroju Mad Max'a, mutanci i dwójka bohaterów szukających czegoś w rodzaju Edenu. Masakra, fabuła wlecze się jak kulejący Jak w Himalajach. Sztampowe opisy, postacie i zdarzenia. Fragment z nawiedzoną sektą, na ten przykład, żywcem podwędzony z setek, o ile nie tysięcy, innych pozycji. Aż dziw, że w bibliotece, pozycja ta leży w klasyce Australijskiej. Bardzo NIE polecam.

Na szczęście format książki jest mały, pasuje mi w sam raz jako przykrywka do popielniczki:)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zabijcie mnie jeśli chcecie, ale ja uważam, że książki Tolkiena są nudne jak flaki z olejem, zwłaszcza w porównaniu z książkami Wielkiego Arcymistrza Fantasy Andrzeja Sapkowskiego:P. Dodam jeszcze Harry Pottera. Uśmiech na mej twarzy wywołują dzieci, które myślą, że świat książek zaczyna i kończy się na wątpliwej jakości HH.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ufff.. To ja też wyładuję frustrację... Może jestem dziwny,ale popsioczę na książkę pod tytułem "Bohaterowie umierają" którą napisał Matthew Woddring Stover.Przeszukując i baraszkując po forach doczytałem się że jest to raczej ciekawy i szanowany autor.Faktycznie styl pisania nie był zły,można go uznać za dość oryginalny.Skupmy się jednak na fabule.Pozwolę sobie zacytować tekst który widnieje na tylnej okładce "Caine(...)zabija królów i plebejuszy,bohaterów i złoczyńców.Jest bezlitosny,niemożliwy do powstrzymania,po prostu najlepszy w swoim fachu." Brzmi całkiem fajnie,mroczny bohater,bez skrupułów,mord,zniszczenie itp.

Niestety to wystarczyło aby dać się zwieść i pobiec na prędce do sklepu.Okazuję się że historia dzieje się w 2 światach.Jednym,tym normalnym,który dzieje się w przyszłości a 2 w "Nadświecie" do którego można się dostać specjalnymi urządzeniami.Absolutnie nie przemawia to do mnie.Bohater z którym wiązałem resztki nadziei jest niemrawy i odrzuca (przynajmniej mnie) nie mówiąc o jego formie w tym NORMALNYM świecie.Dojechałem do 400 z 600 paru stron,ale coś mi się wydaje że nie prędko do niej wrócę.Było to wielką męczarnią zajechać aż tak daleko da mnie. Patrzę z przerażeniem na nią gdy obserwuje mnie tak z obudowy komputera.Nie polecam.40zł można wydać w znacznie lepszy sposób.Przebiła nawet drugi i trzeci tom trylogii Husyckiej w moim zestawieniu największych rozczarowań wśród książek.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[ciach]

Ramzes, trollu, czemu ty tak nienawidzisz Sapkowskiego? W CDA zostałeś zjechany od góry do dołu i w tę i na zad, i jeszcze tu jesteś?

1. Zasady cytowania postów. Nie cytujemy takich kobył.

2. Za trolla zapraszam na tydzień wolnego w ramach akcji "ostudź głowę". Na tym forum nie wolno obrażać nikogo.-mateusz(stefan)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hmmm... Jakimś cudem zupełnie pominąłem tego posta. Co się odwlecze, to nie uciecze...

A pfff, i to pisze człowiek lubujący się jak mniemam w Świecie Dysku. Toć ta seria jest typowym przykładem nie trzymania się wewnętrznej realności. I nie piszę tego pejoratywnie, skądże sam z fascynacją czytam, czy wręcz pochłaniam kolejne tomy tego wspaniałego cyklu. Jednak, jeśli miałbym oceniać te pozycje od strony realności to już sam dysk na słoniach i żółwiu jest mało realny. Np słonie nie mają odparzeń od dysku na ich grzbietach. Sztuką jest tylko umiejętne przedstawienie tych nierealności.

Ale przecież to Berilia, Tubul, Wielki T?Phon i Jerakeen! Boskie słonie! Jakże miałyby mieć odparzenia?! :tongue: A tak poza tym to chyba nie do końca nie zrozumiałeś o co mi chodzi. Chodzi mi głównie o zachowanie wewnętrznej spójności i sensu. U Pratchetta wiele jest dziwnych rzeczy, a cztery słonie, A'Tuin oraz sam kształt świata to po prostu elementy, które stanowią podstawę świata i trzeba je przyjąć niejako a priori. Jestem w stanie zaakceptować dużo różnych bzdur i dziwnych wypadków, ale - jak napisał Mariusz - sporo zależy tu od kunsztu autora. Ze spokojem przymuję ratowanie świata przez Dirka Pitta czy też wybuchające samochody w filmach sensacyjnych. Ważne, żeby te absurdy były zgodne z konwencję oraz same ze sobą.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

CHRISTOPHER MOORE - Ssij, Mała, Sssij.

Nie ukrywam, tytuł zachęcił mnie. :D Tym bardziej, że autor podobno jest już uznany za chwytliwe łączenie fantastyki/horroru z abstrakcyjnym humorem sytuacyjno-dialogowym (że się tak wyrażę). Zawsze w swoje scenariusze wpycha obrzydliwie zwykłych bohaterów - najlepiej ciamajdy i niedouków. Już się domyślacie? Nie wiem jak było w innych książkach (popularnych głównie w USA), ale w tej ani fabuła nie wciągała (toczyła się właściwie bez większego zamysłu - w dodatku ślimaczo), ani - co gorsza - humor nie powodował rwania zajadów. :) Straszliwie nie lubię, jak ktoś próbuje mnie rozśmieszyć sposobem na tzw. BigBrothera (czytaj-rynsztokowo) i jeszcze mi wmówić, że to szczyt humorystycznego wyrafinowania.

Najwyrazniej, nie czuję się amerykaninem dość mocno, żeby w sposób zaangażowany, boki zrywać. Nie jest to może tragedia, bo jednak KILKA razy się uśmiechnąłem, ale - powiedzmy sobie szczerze - podteksty erotyczno-seksualne (wraz z dewiacjami, których Moore także nam nie szczędzi - a jak!) zawsze budują grymas usmiechu - często zażenowania, ale jednak. W odpowiednim towarzystwie i po kilku browarach, nawet piardy mogą śmieszyć - ostatecznie.

Słowem, książka warta jeno splunięcia. Niesoczystego.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Najgorsza książka?

Cóż, uzbierało się ich kilka... Najbardziej jednak zawiodły mnie dwa cykle: 'Dziedzictwo' C. Paoliniego i wszystkie od czwartej wzwyż części 'Harry'ego Pottera' (autora chyba nie muszę wymieniać...).

Co do pierwszej pozycji - 'Eragona' jeszcze dało się jako tako przełknąć. Fabuła, co prawda nie była najwyższych lotów, jednak, jak na piętnastolatka, ułożona całkiem sensownie i w sumie miło się ją poznawało. Jednak im dalej w las, tym robiło się coraz gorzej. 'Najstarszy' wlekł się niemiłosiernie i musiałem wykazać się nie lada wytrwałością, żeby przeczytać go do końca. Bezsensowne przedłużanie wątków (niemalże 80% książki zostało upchane na siłę), wykorzystanie najbardziej oklepanych motywów

np. miłość Eragona i Aryi (głupiej nie dało się tego rozwinąć), braterstwo Murthaga i Eragona itp.

oraz strasznie nużące opisy. W 'Brisingrze' nie wytrzymałem tego (bo w tej części wady poprzedniczki skumulowały się jeszcze bardziej!) i rzuciłem książkę na drugi koniec pokoju. A szkoda, bo myślałem, że da się to jeszcze uratować...

No, a teraz Pottery... Po pierwszych częściach myślałem, że powieść ta będzie nieco bardziej nastawiona na subtelny humor, jaki na przykład mogliśmy podpatrzeć u Terry'ego Pratchetta (w pewnych momentach wyczuwałem śladowe ilości, przyznam szczerze) i ogólnie będzie raczej 'z przymrużeniem oka'. Myliłem się. Po 'Czarze Ognia' pani Rowling zdecydowała, że głównym motywem będzie nastoletni 'mhrok', że Harry będzie tragicznym bohaterem, walczącym z całym światem, by w końcu zwyciężyć i że zakończenie będzie... no cóż, żeby nie tworzyć jakichś nowych, kosmicznych epitetów powiem, że okropnie ckliwe. I to przekreśliło serię o młodym czarodzieju raz na zawsze (a przynajmniej dla mnie).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli o kaszankach mowa, to nie mogę przejść obojętnie obok tego tematu i nie wspomnieć o "Zapachu szkła" Ziemiańskiego. Krótko mówiąc odbiłem się niemal na samym początku, w momencie, gdy dwie panie rozmawiały przez telefon. Tak sztywnego, sztucznego i silącego się na elo młodzieżowość dialogu nigdy nie czytałem i zniechęcił mnie zupełnie do kontynuowania przygody z tą książką. Niestety, chyba jestem za głupi na czytanie "dzieł" tego wirtuoza pióra.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niestety, chyba jestem za głupi na czytanie "dzieł" tego wirtuoza pióra.

Z tego, co pamiętam (i chyba nawet pisałem) to z całego zbioru przypadło mi do gustu tylko jedno opowiadanie. Niektóre były dla mnie słabe, inne nudne, a niektóre została skaszanione przez zakończenie, które wyglądało na pisane w pośpiechu lub bez pomysłu. Z miejsca przypomniała mi się też wypowiedź Ziemkiewicza ze spotkania autorskiego o tym, że żeby w Polsce się sprzedawać trzeba pisać tak dobrze jak Sapkowski lub tak źle jak Ziemiański :tongue:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niestety pierwsze opowiadanie tak skutecznie odrzuciło mnie od zbioru, że w dalsze się nie zagłębiałem. Poza tym pamiętałem "Achaję" tegoż autora, której do arcydzieł nijak nie da rady zaliczyć. Do kaszanek też w sumie nie, ale styl pisarski Ziemiański ma IMO koszmarny.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Achaja - fakt, nieciekawa. Ale "Zapach Szkla" to całkiem zgrabny zbiór. Ziemiański nie jest wirtuozem słowa, co raczej takim miejskim wieszczem szukającym w zatęchłych uliczkach niepokojących, spiskowych teorii dziejów. Mnie to przypadło du gustu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jedna z niewielu książek, które porzuciłem przed końcem - Terry Brooks 'Miecz Shannary'. W skrócie jest to kalka z 'Władcy Pierścieni', ale gorsza od pierwowzoru pod każdym względem. Gdybym porównywał książki do potraw, byłaby to kaszka manna. ;) Nie wiem, z czyjej winy jest tak drętwa, tłumacza czy autora, ale moim zdaniem nie jest warta czasu zmarnowanego na jej przeczytanie, a tym bardziej pieniędzy na jej kupno.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dla mnie największymi kaszanami jakie miałem w rękach to "Alchemik" Coelho i "Kod da Vinici" Browna.

Ta pierwsza napisana jest z takim pompatycznym nadętym tonem jakby Coelho pisał biblię, zresztą same pomysły języka wszechświata i reszta filozofii jest idiotyczna. Druga była po prostu słaba, nie podobała mi się fabuła i klimat.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do "Kodu da Vinici" Browna, to się zgodzę. Film był nawet zjadliwy, ale z książką się strasznie męczyłem. Myślałem, że skoro wytrwałem do końca filmu, to książka (jako pierwowzór książki są lepsze od filmów - niestety, nie zawsze) była okropnie nudna. Całe szczęście, że nie była moja, tylko pożyczona. Pamiętam, że wymieniłem "Bez Skrupułów" Clancyego na tą pozycję. Nie był to dobry interes. Niech o tej książce świadczy fakt, że praktycznie nie pamiętam, co czytałem... A zdarzało mi się to tylko przy lekturach.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

wszystkie od czwartej wzwyż części 'Harry'ego Pottera

Zgadzam sie. Ogolnie czwarta czesc byla chyba najlepsza (wg mnie), pozniej poziom tej sagi staczal sie po rowni pochylej. Gdzie piata czesc dalo sie jeszcze przeczytac bez wiekszego zniesmaczenia, tak szósta byla juz koszmarna, a siódmej przeczytalem tylko poczatek w EMPiKu i juz mialem dosc. Pierwsze czetedy czesci - owszem, na zaczecie przygody z czytaniem (zalezy z jakiego kto jest rocznika, ja wstrzelilem sie idealnie w serie ;)), reszta - zdecydowanie odradzam!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie polecam książek na podstawie gier - Diablo, Baldurs Gate i innych. Tragedia, kaszana. Szkoda papieru na takie coś. Nie polecam również książek Dana Browna. Nie dość, ze fabuła pogmatwana, to jeszcze brednie religijne. Oczywiście przeczytać można, ale można się oburzyć.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...