Skocz do zawartości

Turambar

Sonda!  

529 użytkowników zagłosowało

  1. 1. Ile książek czytasz średnio w ciągu roku?

    • wogule nieczytam xD
      10
    • 1-2
      9
    • 3-5
      42
    • 6-10
      86
    • 11-20
      96
    • 21-30
      77
    • 31-50
      46
    • 51-100
      40
    • ponad 100
      25
    • Och, ależ nie liczę przeczytanych książek.
      106


Polecane posty

Jeżeli chodzi o same okładki, to BN i Zielona Sowa (wydania w twardej oprawie, zielonej) są dla mnie najlepsze. Bez zbędnych pierdół za przeproszeniem. Autor + tytuł. I wszystko jasne. Czytelnie i schludnie, to lubię. Aczkolwiek nie samą okładką człowiek żyje... dlatego książek Zielonej Sowy nie czytam. Powód? Czcionka.

BiancoNeri - porównywanie BN do Grega jest grzechem!;)

FS mnie irytuje ceną książek i właśnie takimi bardzo kolorowymi okładkami. Plusem jest dość duża czcionka. Minusem mała ilość książek w twardej oprawie (bo nie samym Piekarą człowiek żyje). Warto również wspomnieć o relacji wydawnictwo-czytelnicy, która powinna być wzorem dla innych.

Wydawnictwo Muza ma u mnie duuuuuuży minus, za niby-szyte książki. Człowiek bierze do ręki książkę w twardej oprawie, oczekuje szycia... a tam klej o_O

Na pewno (dla mnie) na podium najlepszych wydawnictw można postawić Znak. Obecnie wydawana seria 50 na 50 jest po prostu GENIALNA - twarda oprawa, szycie!, zakładka, miły dla oka styl graficzny. Cudo. A i cena nie taka wysoka.

Mag dobrze wydaje książki, ale kontakt z czytelnikami... wstyd i hańba, zero szacunku dla czytelnika.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Warto również wspomnieć o relacji wydawnictwo-czytelnicy, która powinna być wzorem dla innych.
:huh: Możesz na ten temat trochę szerzej? Zmienianie oprawy graficznej całego cyklu przy okazji któregoś tomu (przykład pierwszy z brzegu - Miecz i kwiaty Mortki), rozbijanie niezbyt grubych książek na dwie części, raczej nie to miałeś na myśli? :smile:

Mag dobrze wydaje książki, ale kontakt z czytelnikami... wstyd i hańba, zero szacunku dla czytelnika.
Tutaj już nieco lepiej się orientuję, czyżby chodziło ci o ciągłe przesuwanie premier w przyszłość i zaprzestawanie wydawania kolejnych tomów serii? :wink: "Wstyd i hańba" to IMO za ostre określenia.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie Tzarze (dobrze? czy nie odmieniać?), nie chodziło mi w przypadku FS o ich politykę wydawniczą, ale o relacje z klientami :) Na maile odpisują, na kanale FB dużo konkursów, pytań do czytelników np. o okładkę, czy taka a nie inna, o to jakim książkom potrzebna reedycja, zwracają uwagę na propozycje czytelników, etc. Mniej więcej o to mi chodziło w relacji wydawnictwo-czytelnicy ;) A to, jak wydają książki, oj to już zupełnie inna sprawa.

W przypadku wydawnictwa Mag chodzi mi dokładnie o to samo. Mają niby forum, na którym raz za kiedy ktoś odpisze, na maila żadnego mi jeszcze nie odpisali, etc., etc.

Edytowano przez Dav1d
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(dobrze? czy nie odmieniać?)
Mów mi: wuju! :cool: A na serio, to może być tak i tak.

Na maile odpisują, na kanale FB dużo konkursów, pytań do czytelników np. o okładkę (...) zwracają uwagę na propozycje czytelników, etc
Rzeczywiście, miło z ich strony. Szkoda, że nie spytają czytelników, czy nie woleliby np. "Malowanego człowieka" w jednym tomie (pewnie dlatego, że wynik jest łatwy do przewidzenia :tongue:). Konkursy są organizowane również przez inne wydawnictwa (najczęściej w ramach promocji jakiejś premiery), wystarczy odwiedzić kilka internetowych serwisów książkowych, by coś dla siebie znaleźć.

na maila żadnego mi jeszcze nie odpisali
Rzadko wysyłam maile do wydawnictw (z reguły tylko pytam o plany dotyczące jakichś dodruków, reedycji, itp.), ale teraz kiedy mi przypomniałeś - od kilku miesięcy próbuję się doprosić od Maga poprawnie wydrukowanej obwoluty do "Triumfu Endymiona" (na stronie i forum zapewniają, że wymienią za darmo), ale nikt na moje maile nie odpowiada. Hańba! :smile:

A właśnie - konkursy książkowe! Bierzecie udział? Wygraliście już coś? Pochwalcie się! Z moim szczęściem jest tak raczej średnio. W ciągu dwóch ostatnich lat udało mi się wygrać jedną książkę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeżeli chodzi o same okładki, to BN i Zielona Sowa (wydania w twardej oprawie, zielonej) są dla mnie najlepsze. Bez zbędnych pierdół za przeproszeniem. Autor + tytuł. I wszystko jasne. Czytelnie i schludnie, to lubię. Aczkolwiek nie samą okładką człowiek żyje... dlatego książek Zielonej Sowy nie czytam. Powód? Czcionka

O, lubię Zieloną Sowę. Tak jak powiedziałeś - bez bajerów, no i cena, która waha się między 20 a 30 złotymi, choć i tak zazwyczaj nabywam je podczas promocji czy obniżek, wtedy wychodzi jeszcze taniej. A czcionka mi pasuje ;)

Wydawnictwo Muza ma u mnie duuuuuuży minus, za niby-szyte książki. Człowiek bierze do ręki książkę w twardej oprawie, oczekuje szycia... a tam klej o_O

Akurat w serii Salsa książki są wydawane w miękkiej okładce, więc zastrzeżeń nie mam. A, i ,,Władca Pierścieni'' wydany przez Muzę bardzo mi się podoba, nawet mam na półce.

Na pewno (dla mnie) na podium najlepszych wydawnictw można postawić Znak. Obecnie wydawana seria 50 na 50 jest po prostu GENIALNA - twarda oprawa, szycie!, zakładka, miły dla oka styl graficzny. Cudo. A i cena nie taka wysoka.

Wydania świetne, ale dla mnie cena nie do przeskoczenia. Za 60 zł (,,Bracia Karamazow'', które nabyłem w Zielonej Sowie za 23 zł) to ja mogę mieć 2-3 książki.

A właśnie - konkursy książkowe! Bierzecie udział? Wygraliście już coś? Pochwalcie się! Z moim szczęściem jest tak raczej średnio. W ciągu dwóch ostatnich lat udało mi się wygrać jedną książkę.

Nie biorę, bo rzadko kiedy takie znajduję, a jeśli już, to wymagają napisania opowiadania czy czegoś takiego. A ja talentu literackiego nie posiadam :/

U mnie ze szczęściem to jeszcze gorzej niż z talentem... ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wuju ;-), skoro pytasz, to się pochwalę ;D W ciągu ostatnich dwóch tygodni wygrałem cztery książki (wydane w ciągu ostatnich kilku tygodni, znaczy nowości można rzec).

A i widzisz, jaki ten Mag, ZUO wcielone!;) Czyli podsumowując - sposób wydawania książek przez wydawnictwo Mag raczej mi pasuje (DUŻY plus za Ucztę Wyobraźni), ale za to wydawnictwo mi nie pasuje; a z FS odwrotnie :D

BiancoNeri - no tak, może powinienem dodać, że nie wszystkie książki Muza wydaje w taki sposób, ot chociażby 'stare' wydanie WP w tych śmiesznych białych okładkach, które coś pewnie miały symbolizować... Co nie zmienia faktu, że nie lubię, jak ktoś mnie robi w jajo. Kupuję w twardej oprawie dla szycia, więc gdy w zamian dostaję klejoną książkę, w droższej cenie, to...

Zielona Sowa to coś jak Greg, klasyka w niskiej cenie. Tyle że no właśnie, odbija się to na wydaniu - im mniejsza czcionka, tym mniej kartek, im mniej kartem, tym mniej papieru zużytego, itd. Nawet podobnie mają wydane książki, przykładowo Zielona Sowa ma w twardej zielone, a Greg brązowe - oba fajnie wydane. Oczywiście nie licząc czcionki, której przeboleć nie mogę. Dlatego wolę kupić sobie np. takich Braci Karamazow za 50zł (ach te księgarnie internetowe) i przeczytać tę książkę, niż kupić za 20zł i odłożyć na półkę, przez zbyt małą czcionkę. No ale jeżeli komuś mała czcionka nie przeszkadza, to Zielona Sowa jest najlepszym wyborem - zwłaszcza, gdy chce się nadrobić zaległości z zakresu kanonu literatury polskiej i światowej.

Przypomniał mi się jeszcze Rebis, który moim zdaniem też jest dość niezły. Podobają mi się zwłaszcza wydania książek z serii o Diunie - może i drogo, ale jakość daje radę. No i warto wspomnieć o wydaniach zbiorowych, np. Czarnej Kompanii.

Ale, ale! Zapomnielibyśmy! A Media Rodzina? Gdyby nie oni, to gdzie by był Harry Potter? W FS? Podzielony na 20-30 tomów?^^

Ostatnio nabyłem również Chochoły Wita Szostaka wydawnictwa Iskra Boża (czy jakoś tak), także bardzo przyzwoite wydanie (pomijając literówkę na stronie tytułowej); oraz Wieczny Grunwald Szczepana Twardocha wydawnictwa PCK czy coś tam... - jakie wielkie było moje zdziwienie, gdy zobaczyłem cenę... 23zł! Za 300 stron tekstu w twardej oprawie z dodatkowym 'plakatem'. Szok. Pozytywny oczywiście.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może i wolałbym nieco większą czcionkę, ale nie jest ona tyle wkurzająca, bym rezygnował z ZS. W końcu jestem biednym studentem ;)

Co do kolorów ZS i Grega: ZS wydaje książki zarówno w zielonej okładce (literatura światowa), jak i w brązowej (literatura polska). Oba bardzo ładnie prezentują się na półce. Natomiast Greg ma tylko kolor brązowy, zarówno do światowej jak i polskiej. I moim zdaniem, w ręku nie wyglądają one równie dobrze, co na półce. I jak już wspomniałem, przeszkadzają mi ich dopiski oraz opracowania na końcu książki. Skoro sprzedają książki, które mają chyba trafić do w miarę wyrobionych czytelników (bo po co takie okładki?), mogliby podarować sobie omawianie dzieła.

Rebis - znam z ,,Kronik Wampirów'', które aż się proszą o twardą oprawę! Świetne, nastrojowe okładki i klimatyczna czcionka, szkoda tylko, że miejscami tekst jest nierówno wydrukowany.

HP nie czytałem i jeszcze przez spory czas nie zamierzam - za dużo jest ciekawszych książek ;)

Może FS weźmie się za wydrukowanie Biblii? Bez problemu można podpiąć pod fantastykę, a tomiszczy byłoby sporo. Przed oczami już mam kilka okładek...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hmmm... Z pewnego punktu widzenia to nieco smutne, że dyskusja o okładkach tak bardzo się rozwinęła. W końcu okładka to tylko opakowanie, treść ani od niej się nie poprawi, ani nie pogorszy. Ciekawe ile dobrych książek nie przeczytamy, bo będą miały kiepskich wydawców. Co by się stało, gdyby dziś np. Dostojewski trafił na średniego wydawcę? A może przesadzam? Może przykładam zbyt idealistyczne oceny do rynku księgarskiego. Nie można przecież winić samych wydawców, bo chcą 'tylko' zarobić. To my, Czytelnicy, nie powinniśmy dawać się zwodzić ładnym obrazkom lub odstraszać brzydkim.

Zwłaszcza, że okładka z treścią często nie ma prawie nic wspólnego.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dyskusja nie tyle o okładkach, co wydaniach. Ja tam lubię mieć książki, które porządnie wyglądają. Zresztą nie znam żadnej osoby, która książki kupowałaby tylko dla ich wyglądu - dobre wydanie to jedynie dodatek do treści. Jeśli na półce stoją 3 te same książki, każda w innym wydaniu, to chyba każdego zainteresują różnice w ich edycjach.

A Dostojewski, gdyby trafił do słabego wydawnictwa, pewnie przebiłby się, bo to gigant literatury. Za to inny, słabszy pisarz, moim zdaniem zostałby odkryty późno (w końcu wydany by został w małym nakładzie), ale doceniony - jeśli zasłużył - w końcu by został.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z pewnego punktu widzenia to nieco smutne, że dyskusja o okładkach tak bardzo się rozwinęła.

>> Z pewnego punktu widzenia chyba rzeczywiście tak jest. :smile:

Ciekawe ile dobrych książek nie przeczytamy, bo będą miały kiepskich wydawców.

>> Albo ile słabych książek przeczytamy, bo będą w dużych wydawnictwach z dobrym działem marketingu? :wink:

Co by się stało, gdyby dziś np. Dostojewski trafił na średniego wydawcę?

>> A Dostojewski w swoim czasie to trafił na jakiegoś wielkiego wydawcę (serio pytam)? Myślę, że prawdziwe dzieło zawsze obroni się samo. Tym bardziej teraz, w dobie blogów, forów internetowych, serwisów książkowych z recenzjami, itp.

A może przesadzam?

>> Jeszcze jak. :wink:

Nie można przecież winić samych wydawców, bo chcą 'tylko' zarobić.

>> Do czego tutaj się odnosisz?

To my, Czytelnicy, nie powinniśmy dawać się zwodzić ładnym obrazkom lub odstraszać brzydkim.

>> Otóż to. Wiedźmin przecież nie zyskał popularności dzięki okładkom. Gamedec też broni się tym co w środku, bo okładki raczej nie zachęcają. Wystarczy choć trochę interesować się literaturą, czytać recenzje, udostępnione fragmenty itp. żeby móc wybrać książkę przed udaniem się do księgarni. Żal mi ludzi, którzy idą do empiku i kupują powieść nieznanego im autora tylko dlatego, że na okładce był ładny smok/mroczne dziewczę/facet z dużą spluwą. Ale takich osób nie jest chyba aż tak wiele, cieszy mnie to, że temat Poszukuję książki jest najbardziej rozwiniętym wątkiem polecankowym na całym forum (no dobra, poza grami, to w końcu forum dla graczy). :biggrin: Widać, że ludzie nie idą zupełnie "na żywioł" i mniej więcej wiedzą czego szukają. Owszem sporo jest pytań typu: "poszukuję jakiegoś fantasty" :wallbash: (a do czego ci on potrzebny?), ale cóż... dobrze, że w ogóle czytają.

Zwłaszcza, że okładka z treścią często nie ma prawie nic wspólnego.

>> Tak samo jak nasze rozmowy o okładkach nie mają nic wspólnego z rozmowami o właściwej treści książek. Widać wyraźnie, że nie zaliczasz się do estetów (przynajmniej tych książkowych, jak mogłeś wszędzie targać ze sobą i czytać "Lód" w tramwaju? :wink:), nie ma dla ciebie znaczenia opakowanie dzieła (chociaż Dukaja podobno lubisz mieć w twardej :rolleyes:) i dlatego zapewne nie rozumiesz naszych narzekań na zmianę szaty graficznej w samym środku cyklu, przez co książki na półce będą obok siebie niezbyt dobrze wyglądać. A ja lubię kiedy dobra książka jest dopełniona dobrą okładką i, o ile mam wybór, zawsze wybiorę to ładniejsze wydanie. Nigdy jednak nie będzie tak, że nie sięgnę po jakąś książkę tylko z powodu słabej okładki.

Edytowano przez Tzar
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciekawe ile dobrych książek nie przeczytamy, bo będą miały kiepskich wydawców.
Na szczęście okładka wybrana przez wydawcę to nie wszystko ;) Przykład - mam 'mało ładne' wydanie Władcy Pierścieni. Okładka ma jakieś szklane kulki i kolaże. Ale jest tłumaczone przez panią Skibniewską. I choćby mnie torturować i próbować przekupić, nie wymieniłabym jej za o wiele ładniejsze wydanie w tłumaczeniu pana Łozińskiego :P No i także dlatego, że mam do tego wydania sentyment - bo jest to pierwsza seria książek, którą dostałam na własność. A w wypadku książek sentyment ma ogromne znacznie, bo są chyba najbardziej prywatnym nośnikiem kultury. Mało kto się przejmie zadrapaniem na płycie albo wgięciem pudełka. Ale każda pognieciona strona, każda rysa i rozdarcie mają ogromne znacznie...

Hmmm... Z pewnego punktu widzenia to nieco smutne, że dyskusja o okładkach tak bardzo się rozwinęła. W końcu okładka to tylko opakowanie, treść ani od niej się nie poprawi, ani nie pogorszy. Ciekawe ile dobrych książek nie przeczytamy, bo będą miały kiepskich wydawców.
Dlaczego to smutne? Może być pożyteczne. Proponuję uruchomić akcję: Piętnujmy okładkizm, czyli nietolerancję dla dobrych książek tylko ze względu na to, że są wydane w brzydkim opakowaniu! :D

To my, Czytelnicy, nie powinniśmy dawać się zwodzić ładnym obrazkom lub odstraszać brzydkim.
Z drugiej strony - niektóre okładki są wręcz małymi dziełami sztuki i są nawet świetnie dopasowane do fantastycznej treści, ale... Miałam raz w ręku książkę, której szukałam ze względu na treść, okładka tylko potwierdziła, że to jest właściwa książka - bo była równie dobrej jakości, jak tekst. Ale wewnątrz napotkałam na niemiłą niespodziankę. Ohydne, koszmarne i potworne rysunki przetykane jeszcze paskudnymi. Tak, mówię o 'Siewcy Wiatru' pani Kossakowskiej wydanym przez Fabrykę Słów :P

A, ostatnio znalazłam też jedną ze swoich pierwszych książek fantastycznych - Jankesa na Dworze Króla Artura, wydanie chyba jeszcze z dwudziestolecia międzywojennego... I chyba oddam je niedługo do introligatora, jak już się dowiem, ile kosztowałby luksus przedłużenia tej książce życia.

Jakby ktoś był też zainteresowany, to mogę umieścić prędzej czy później kilka informacji dotyczących przechowywania papieru tak, aby wytrzymywał jak najdłużej - specjalizacja archiwistyczna zobowiązuje :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jakby ktoś był też zainteresowany, to mogę umieścić prędzej czy później kilka informacji dotyczących przechowywania papieru tak, aby wytrzymywał jak najdłużej - specjalizacja archiwistyczna zobowiązuje :)

Ja bym chciał ;) I ogólnie, jak wygląda ta cała sprawa z introligatorem? Dam rozlatującą się książkę i mi zreperuje?:D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mój ulubiony autor... No dobra - jeden z ulubionych (tak trudno wybrać, c'nie?) dostał Nobla, sprawiając, że - chcąc nie chcąc - parę newsów na ten temat przeczytałem. Żeby przekonać się o ignorancji i niewiedzy niektórych dziennikarzy w niektórych poważnych (zdawałoby się) serwisach internetowych, którzy piszą że Llosa jest przedstawicielem realizmu magicznego i żeby załamać ręce nad ludzką głupotą w komentarzach pod tymi newsami... Jeszcze nie jestem odporny i czasem rzucam na nie okiem. Straszne rzeczy się dzieją. Życzę społeczeństwu, żeby naprawdę czytało więcej i czytało w ogóle cokolwiek :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

>> Tak samo jak nasze rozmowy o okładkach nie mają nic wspólnego z rozmowami o właściwej treści książek. Widać wyraźnie, że nie zaliczasz się do estetów (przynajmniej tych książkowych, jak mogłeś wszędzie targać ze sobą i czytać "Lód" w tramwaju? :wink:), nie ma dla ciebie znaczenia opakowanie dzieła (chociaż Dukaja podobno lubisz mieć w twardej :rolleyes:) i dlatego zapewne nie rozumiesz naszych narzekań na zmianę szaty graficznej w samym środku cyklu, przez co książki na półce będą obok siebie niezbyt dobrze wyglądać.

Podobno? Nie przypominam sobie, żebym tak pisał. Pisałem chyba, że te w twardej mi się podobają, ale cena mnie odstrasza. Mam tylko Inne Pieśni zażyczone na urodziny - Lód i Wrońca czytałem pożyczone. Perfekcyjną Niedoskonałość i W kraju niewiernych mam 'mientkie'. Co do tego estety - sam nie wiem. Sedno sprawy leży w czym innym, ale o tym poniżej.

A w wypadku książek sentyment ma ogromne znacznie, bo są chyba najbardziej prywatnym nośnikiem kultury. Mało kto się przejmie zadrapaniem na płycie albo wgięciem pudełka. Ale każda pognieciona strona, każda rysa i rozdarcie mają ogromne znacznie...

Mi po prostu brakuje fizycznego przywiązania do książek, o :happy: Mam parę, do których mam jako-taki sentyment i pewnie bym nie odsprzedał czy oddał, ale ogólnie liczy się dla mnie sama literatura. Nie wspominam już o tym, że lubię też 'krzewić', więc z chęcią pożyczam i przekazuję dalej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na prośbę użytkownika Tzar przenoszę swój post z innego tematu.

O czym ty mówisz? Abstrahując od tego, że "Metro..." z fantasy ma niewiele wspólnego, to jestem całkiem przeciwnego zdania. Cały ten dział jest zdominowany przez fantasy.

Uważam tak dlatego, że coraz rzadziej dostrzegam w księgarni jakąkolwiek godną uwagi lekturę dla prawdziwych fanów oldskulowego? i unikatowego fantasy. Większość tego, co tam widzę, to zaledwie nieudolne i tandetne próby żerowania na popularności czegoś, co już było i się sprzedało, a wierz mi, że wiem co mówię, ponieważ w swoim życiu przeczytałem ponad 600, sporej objętości, książek (nie wliczając w to lektur szkolnych) z czego zdecydowana większość należy do mojego ukochanego gatunku - fantasy. Być może za bardzo się zestarzałem, ale wydaje mi się, że dzisiejsze książki są jakby nieco naiwne i niewybite fabularnie. Czasami nawet mam wrażenie, że sam byłbym w stanie napisać coś na podobnie "wysokim" poziomie, co większość współczesnych tfurcuf. Kiedy czytam coś nowego (średnio raz na tydzień), coraz bardziej sporadycznie zdarza mi się nie spać całą noc, aby tylko chciwie wchłonąć te 500+ stron jednego dnia (nocy?), a potem być zdołowanym z powodu tego, że to wszystko już się skończyło... A taki właśnie jest u mnie objaw czytania dobrej, pasjonującej lektury. Ostatnimi czasy zacząłem nawet zaglądać do "kobiecego" fantasy i powiem wam szczerze, że wielokrotnie przeglądanie szaf z zawartością ubrań bohaterek i wczuwanie się w ich nieudane próby znalezienia prawdziwej miłości, jest dużo bardziej pasjonujące niż podziwianie kolejnego napakowanego bohatera, który swoim 2 metrowym mieczem z łatwością pokonuje kolejny odział bandytów, orków, czy innych istot Ciemności... Tam przynajmniej coś się dzieje i fabuła czasami potrafi zaskoczyć, a jeśli napakowany heros trafi, o ZGROZO!, do więziania, to i tak wiemy, że zaraz znajdzie jakiś pocieszny i o dziwo niezwykle skuteczny sposób, aby się stamtąd uwolnić. A o czym możemy przeczytać w większości niedawno powstałego dorobku literackiego fantasy? Reasumując uważam, że na rynku (przynajmniej tego rodzimego) panuje nieciekawa sytuacja, gdyż ciągle widzimy te same opowieści, które tylko zmieniają imiona bohaterów i niektóre wątki poboczne. Najnowsze tomiszcza są do bólu przewidywalne i banalne, a kiedy wychodzi coś naprawdę ciekawego (ino w mojej skromnej opinii), to musimy sporo wycierpieć, aby doczekać się danego tytułu, powstającego latami. Jasne! Nie mamy w Polsce i na świecie jednego dobrego autora fantasy, ale czekanie nawet kilku miesięcy na kolejny tytuł, który jest wart uwagi, jest poważnym symptomem tego, że coś jest jednak nie do końca w porządku. Oczywiście, to, że mieszkamy w Polsce również nie jest bez znaczenia, a mianowicie tłumaczenia powstają w coraz bardziej ślamazarnym tempie i nieraz zdarzyło mi się już czekać przez wiele miesięcy na książkę, która została napisana i oddana do druku w innym kraju, ale u nas nikt nie miał w geście szybko jej przetłumaczyć i uradować serca wiernej gawiedzi. Może to tylko symptom tego, że przeczytałem już wszystko, co było godne uwagi? Nie wiem, ale nie podoba mi się to. Wracając do tematu "Metra 2033", to jednak ciągle jestem zdania, że ta książka ma wiele wspólnego ze światem fantasy, ponieważ czymże innym jest horror, jak nie dreszczowcem umieszczonym w nierealnym, nieistniejącym, nie bójmy się używać tego słowa, fantastycznym świecie!?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podobno? Nie przypominam sobie, żebym tak pisał. Pisałem chyba, że te w twardej mi się podobają, ale cena mnie odstrasza.
Napisałem, że podobno, bo nie byłem pewien, jak to dokładnie brzmiało. Po prostu opierałem się na dość mglistym wspomnieniu, że coś pisałeś o tym, że lubisz/chciałbyś mieć/podobają ci się wersje twardookładkowe książek Dukaja. Teraz nie mogę znaleźć tego posta, ale zakładam, że pamiętasz lepiej ode mnie, co napisałeś. :) Mam nadzieję, że nie żywisz urazy.

Użytkownik Tzar kontratakuje :diabelek: :

Uważam tak dlatego, że coraz rzadziej dostrzegam w księgarni jakąkolwiek godną uwagi lekturę dla prawdziwych fanów oldskulowego? i unikatowego fantasy.
A brałeś pod uwagę, że może coś z tą księgarnią jest nie tak? To, że na półkach leży sporo pulpowego fantasy nie oznacza, że na rynku brakuje ciekawych i ambitnych książek.

Większość tego, co tam widzę, to zaledwie nieudolne i tandetne próby żerowania na popularności czegoś, co już było i się sprzedało, a wierz mi, że wiem co mówię, ponieważ w swoim życiu przeczytałem ponad 600, sporej objętości, książek (nie wliczając w to lektur szkolnych) z czego zdecydowana większość należy do mojego ukochanego gatunku - fantasy. Być może za bardzo się zestarzałem, ale wydaje mi się, że dzisiejsze książki są jakby nieco naiwne i niewybite fabularnie.
Jeśli wierzyć informacji, którą podałeś w swoim profilu, to masz osiemnaście lat, więc nie rozśmieszaj mnie gadką o starzeniu. Jesteś młody chłopak, a mówisz jak jakiś zgorzkniały dziadyga (Panie, kiedyś to były czasy, nie to co teraz :smile:). Poza tym, 600 książek, średnio jedna na tydzień, to wychodzi, że czytasz od dwunastu prawie lat (nie licząc lektur). Damn, wcześnie musiałeś zacząć.

Kiedy czytam coś nowego (średnio raz na tydzień), coraz bardziej sporadycznie zdarza mi się nie spać całą noc, aby tylko chciwie wchłonąć te 500+ stron jednego dnia (nocy?), a potem być zdołowanym z powodu tego, że to wszystko już się skończyło... A taki właśnie jest u mnie objaw czytania dobrej, pasjonującej lektury
U mnie też był taki objaw, ale skończyło się parę lat temu. Nadal trafiam na świetne książki, ale już przy żadnej nie zarwę nocki, czytając z wypiekami na twarzy. To chyba staż czytelniczy się kłania, nie winiłbym za to jakości samych lektur. Kiedy jest się młodym, inaczej odbiera się opowiadane historie, łatwiej im zrobić na nas wrażenie.

Ostatnimi czasy zacząłem nawet zaglądać do "kobiecego" fantasy i powiem wam szczerze, że wielokrotnie przeglądanie szaf z zawartością ubrań bohaterek i wczuwanie się w ich nieudane próby znalezienia prawdziwej miłości, jest dużo bardziej pasjonujące niż podziwianie kolejnego napakowanego bohatera, który swoim 2 metrowym mieczem z łatwością pokonuje kolejny odział
Jak przypuszczam, "kobiece" fantasy to wszystkie te książki z mrocznymi dziewojami na okładkach, które po sukcesie "Zmierzchu" wyrosły jak grzyby po deszczu? I wolisz to od dwumetrowych mieczy? No to jak jest z tobą? Jesteś fanem oldskulowego fantasy, czy nie? :wink: A na serio, to czym się kierujesz przy wyborze książki? W internecie masz recenzje, opinie, fragmenty, a mimo to ciągle trafiasz na te nudne dwumetrowe miecze. Sam jesteś sobie winien.

A o czym możemy przeczytać w większości niedawno powstałego dorobku literackiego fantasy?
W większości ciągle o tym samym :smile: (popyt kształtuje rynek, jeśli coś się sprzedaje, to znajdują się naśladowcy), ale na szczęście jest mniejszość (wcale nie tak mała), w której nie brakuje świeżego podejścia do tematu.

musimy sporo wycierpieć, aby doczekać się danego tytułu, powstającego latami
Jak to mówią, prawdziwa sztuka wymaga poświęceń. :wink: A cierpienia łagodzi czytanie innych książek.

czekanie nawet kilku miesięcy na kolejny tytuł, który jest wart uwagi, jest poważnym symptomem tego, że coś jest jednak nie do końca w porządku
Nie w porządku, ale raczej z tobą. Ty nie czekaj tych miesięcy na jakąś książkę, tylko bierz to, co już jest, a czego jeszcze nie czytałeś. W latach 90. ubiegłego wieku wcale nie ukazywało się miesięcznie więcej książek, niż obecnie.

tłumaczenia powstają w coraz bardziej ślamazarnym tempie i nieraz zdarzyło mi się już czekać przez wiele miesięcy na książkę, która została napisana i oddana do druku w innym kraju, ale u nas nikt nie miał w geście szybko jej przetłumaczyć i uradować serca wiernej gawiedzi
Szybko przetłumaczyć = odwalić fuszerkę i dostajemy kolejny powód do narzekań (Polak potrafi). Samo tłumaczenie książki zajmuje sporo czasu, potem jeszcze trzeba taki tekst zredagować i poddać korekcie. To jest dobrych kilka miesięcy pracy kilku osób. Nic nie powstaje w coraz bardziej ślamazarnym tempie - po prostu dzięki internetowi wiesz, że powstał już np. kolejny tom ze Świata Dysku i czekasz na polską premierę. Kiedyś o nowym tomie dowiadywałeś się dopiero, kiedy znajdowałeś go na półce w swojej księgarni. Jeśli tak ci śpieszno, to szlifuj angielski i czytaj w oryginale. Każdy kto tak zrobił powie ci, że było warto.

Może to tylko symptom tego, że przeczytałem już wszystko, co było godne uwagi?
Wręcz przeciwnie - to oznaka tego, że przed tobą jeszcze wielu nieodkrytych autorów i wspaniałych książek. Trzeba sobie poszerzyć horyzonty (jeśli nie chce ci się samemu, to zapraszam do tematu polecankowego). Po przeczytaniu twoich wypowiedzi nabieram pewności, że nazwiska takie jak Martin czy Erikson niewiele ci mówią.

Wracając do tematu "Metra 2033", to jednak ciągle jestem zdania, że ta książka ma wiele wspólnego ze światem fantasy
Zależy jakie kryteria będziemy brali pod uwagę. O szufladki nie ma się co wykłócać, ale IMO literatura postapokaliptyczna to jednak nie fantasy - "Metro..." jest zbyt mocno osadzone w naszej rzeczywistości. Mam wrażenie, że mylisz bardziej ogólne pojęcie fantastyki z fantasy właśnie.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hm... Widzę, że nie marnowałeś czasu na szczegółowe poszatkowanie mojej wypowiedzi, ale nie winię Cię za to. Po prostu odpowiem bez cytowania fragmentów Twojego tekstu :) Aby było łatwej, przedstawię kolejno (wypunktuję) moje odpowiedzi na Twój kontratak?

1. Myślę, że z księgarnią jest wszystko w porządku, bo kiedy szukam czegoś w Internecie, to równie ciężko jest mi znaleźć coś interesującego.

2. Czytam dla przyjemności od dziewiątego roku życia, a ta średnio 1 książka na tydzień, to tylko moje ostatnie poczynania w czasach posuchy na rynku :) Wcześniej było tych książek więcej (w szczytowym okresie 3-5 na tydzień).

3. Napisałem o tym pod koniec mojej wypowiedzi, ubierając to jednak w nieco inne słowa.

4. Nie przeczę, że "Zmierzch" i jego kontynuacje czytałem i odniosłem całkiem pozytywne wrażenia po zakończeniu lektury tych książek. Ogólnie rzecz ujmując, to "kobiece" fantasy, jest dla mnie czymś w tym lub podobnym stylu, tylko że nie wymagam, aby głównym bohaterem była dziewczyna/kobieta, ale za to musi to być napisane przez kobietę. Taka "Achaja" Ziemiańskiego, czy "Wylęgarnia" Zambocha nie mieszczą się w ramach mojego pojmowania tego, hm... gatunku. Gwoli ścisłości, cykl przygód Bastrada Robin Hoob również uważam za, jak najbardziej, "kobiece" fantasy, ponieważ jego zapis, punkt widzenia, wrażliwość głównego bohatera, itd. tak bardzo się różnią od tego czym raczą nas autorzy płci męskiej :) A takie coś zdecydowanie wolę od dwumetrowych mieczy, czy wiecznie pijanej i równie skorej do bitki szlachty (w polskim wydaniu), gdyż oldskullowe fantasy, to dla mnie nie to, co heroic, ale coś w stylu podobnym do lektur z początku mojej przygody z literaturą.

Co do sposobu wybierania książek, to zazwyczaj zasiadam w księgarni, czytam opis, kilka losowych stron i podejmuję decyzję, czy uda mi się przebrnąć przez takie dzieło, czy też nie. Jeśli diagnoza jest pozytywna, to kupuję i tyle. Oczywiście zdarza mi się przeczytać pozytywną recenzję, czy to w Internecie, czy też w magazynie i jeśli uznam, że może mnie zaiteresować, wtedy również idę po zakup danego tytułu, na który wcześniej może i nie zwróciłem uwagi. Nie zapominam jednak o przewertowaniu zawartości, gdyż recenzje są subiektywne i nie zawsze to, co recenzent uznał za dobre/wybitne mi również musi się spodobać.

PS. W pierwszej kolejności zwracam uwagę na autorów, ale również szukam wśród tych mniej znanych i lubianych ;)

5. I właśnie, to świeże podejście zdarza się na tyle rzadko, że rynek książek fantasy nie jest wystarczający na moje skromne potrzeby.

6. Owszem, ale niektórzy autorzy chyba za bardzo, to sobie biorą do serca ;)

7. Myślisz, że pomijam starsze tytuły przy wyborze? Jesteś w błędzie.

8. W Internecie często pojawiają się całkiem niezłe tłumaczenia na długo przed ich oficjalnym wejściem na rynek, ale sami wiemy, że czytanie w necie to nie to samo, co czytanie oryginalnej, autoryzowanej wersji.

PS. Angielski mam wywindowany na całkiem wysoki poziom i zdarza mi się zapoznawać również z książką w oryginalnej wersji językowej, ale dla mnie nie umywa się to do chłonięcia już spolszczonyego tekstu.

9. Nieustannie poszerzam horyzonty w tej dziedzinie. Przeczytałem większość książek Martina, więc nie posądzaj mnie o jego nieznajomość. Z Eriksonem styczności nie miałem, to fakt.

10. Być może.

PS. Aby kontratakować, to chyba trzeba zostać najpierw zaatakowanym. Nie mylę się? :rolleyes:

Edytowano przez Napalony666
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widzę, że nie marnowałeś czasu na szczegółowe poszatkowanie mojej wypowiedzi, ale nie winię Cię za to.
Jak to nie marnowałem, przecież jest poszatkowana? No dobra, nie marnowałem czasu, ale trochę go poświęciłem. Wypowiedź poszatkowałem, bo tak z reguły się odpowiada na forach.

Po prostu odpowiem bez cytowania fragmentów Twojego tekstu :)
Aj, dużo miałem scrollowania w górę i w dół, żeby się połapać w twoich odpowiedziach (po to są cytaty, żeby ułatwić komunikację w takich przypadkach).

1. Myślę, że z księgarnią jest wszystko w porządku, bo kiedy szukam czegoś w Internecie, to równie ciężko jest mi znaleźć coś interesującego
Ja tam nie mam problemów ze znalezieniem, a uważam się za dość wymagającego odbiorcę. Właściwie to jesteś pierwszą znaną mi osobą, która narzeka na brak dobrych książek do czytania.

oldskullowe fantasy, to dla mnie nie to, co heroic, ale coś w stylu podobnym do lektur z początku mojej przygody z literaturą
Ponieważ nie wiem, od czego zaczynałeś przygodę z literaturą, nie będę też wiedział, czym jest dla ciebie oldskulowe fantasy. Rzuć może kilka przykładów.

Co do sposobu wybierania książek, to zazwyczaj zasiadam w księgarni, czytam opis, kilka losowych stron i podejmuję decyzję
Ale z tego co wcześniej pisałeś bije pewna frustracja, z czego wnioskuję, że nadal trafiasz na te nudne i nieudolne kopie innych utworów. Dlatego też byłem ciekaw, z czego wynikają te ciągłe niepowodzenia i zawody. Myślałem, że może ze zbyt pochopnych decyzji co do wyboru lektury, wygląda jednak na to, że robisz dość dokładny research przed zakupem. I nadal trafiasz na literaturę niskiej jakości?

5. I właśnie, to świeże podejście zdarza się na tyle rzadko, że rynek książek fantasy nie jest wystarczający na moje skromne potrzeby
Nie takie znowu skromne. :wink: Wszystkim innym (większości?) wystarcza.

8. W Internecie często pojawiają się całkiem niezłe tłumaczenia na długo przed ich oficjalnym wejściem na rynek, ale sami wiemy, że czytanie w necie to nie to samo, co czytanie oryginalnej, autoryzowanej wersji
Masz na myśli jakieś tłumaczenia robione przez fanów? Nigdy się nie spotkałem, pewnie dlatego, że nie szukałem "nieoficjalnych" przekładów (to chyba podpada pod piractwo?).

Angielski mam wywindowany na całkiem wysoki poziom i zdarza mi się zapoznawać również z książką w oryginalnej wersji językowej, ale dla mnie nie umywa się to do chłonięcia już spolszczonyego tekstu.
No to masz wybór: czytać po angielsku albo "cierpieć" i czekać te kilka miesięcy na polski przekład.

9. Nieustannie poszerzam horyzonty w tej dziedzinie. Przeczytałem większość książek Martina, więc nie posądzaj mnie o jego nieznajomość. Z Eriksonem styczności nie miałem, to fakt.
Nie posądzam (bo czymżeś zawinił?), tylko takie odnoszę wrażenie. I proszę, masz autora wartego uwagi (Erikson), może warto byłoby spróbować?

Aby kontratakować, to chyba trzeba zostać najpierw zaatakowanym
Śmiejący się diabełek miał sugerować, żeby nie brać tego tak zupełnie serio. Chyba mu się nie udało.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8. W Internecie często pojawiają się całkiem niezłe tłumaczenia na długo przed ich oficjalnym wejściem na rynek, ale sami wiemy, że czytanie w necie to nie to samo, co czytanie oryginalnej, autoryzowanej wersji.

Jest to też NIELEGALNE.

PS. Angielski mam wywindowany na całkiem wysoki poziom i zdarza mi się zapoznawać również z książką w oryginalnej wersji językowej, ale dla mnie nie umywa się to do chłonięcia już spolszczonyego tekstu.

Ale w jakim sensie? Ja wolę czytać w oryginale, bo wolę być 'bliżej' oryginalnych zamysłów i pomysłów autora. No i jego stylu pisarskiego. Tłumaczenie nie może oddać wielu smaczków. Nie wspominam już o tym, że kompletnie nie trawię tłumaczenia pewnych nazw/imion.

Przyłączam się do pytania Tzarowego - co uważasz za dobre i oryginalne? Co za niedobre i nieoryginalne z ostatnio wydanych? Bo na razie dyskutujecie sobie nieco abstrakcyjnie.

I tak na koniec - tłumaczenie i wydanie książki w Polsce to pewna inwestycja. Wydawca liczy na zwrot, więc wydaje coś, co sprzedało się dobrze na zachodzie i jest tam popularne - lub też stawia na popularne nazwiska. A wiem, że pozycja na liście bestsellerów i nazwisko to nie 100% gwaranty jakości.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To teraz, aby było nam wszystkim raźniej posłużę się opcją cytowania tekstu :smile:

Ja tam nie mam problemów ze znalezieniem, a uważam się za dość wymagającego odbiorcę. Właściwie to jesteś pierwszą znaną mi osobą, która narzeka na brak dobrych książek do czytania.

Życie jest pełne niespodzianek ;P

Ponieważ nie wiem, od czego zaczynałeś przygodę z literaturą, nie będę też wiedział, czym jest dla ciebie oldskulowe fantasy. Rzuć może kilka przykładów.

Choćby taki poczciwy "Wiedźmin", "Pieśni Lodu i Ognia", "Sługa Boży" wraz z kontynuacją, itd.

Ale z tego co wcześniej pisałeś bije pewna frustracja, z czego wnioskuję, że nadal trafiasz na te nudne i nieudolne kopie innych utworów. Dlatego też byłem ciekaw, z czego wynikają te ciągłe niepowodzenia i zawody. Myślałem, że może ze zbyt pochopnych decyzji co do wyboru lektury, wygląda jednak na to, że robisz dość dokładny research przed zakupem. I nadal trafiasz na literaturę niskiej jakości?

Hm.. Frustracja? Można by pewnie to i tak nazwać. Kupuję książki, które nie spełniają moich oczekiwań tylko dlatego, że wyróżniają się spośród całej masy szmirowatych plagiatów, a chcę mieć coś do czytania, więc wybieram mniejsze zło ;)

Masz na myśli jakieś tłumaczenia robione przez fanów? Nigdy się nie spotkałem, pewnie dlatego, że nie szukałem "nieoficjalnych" przekładów (to chyba podpada pod piractwo?).

Owszem, to nawet na pewno jest piractwo, ale staram się nie korzystać z takowych tłumaczeń, a jeśli mi się już to zdarza, to oryginał zawsze kupuję. Fanowskie tłumaczenia podałem raczej jako przykład, że jednak można zrobić coś szybko i porządnie, a nie jako sposób radzenia sobie z problemami ;)

No to masz wybór: czytać po angielsku albo "cierpieć" i czekać te kilka miesięcy na polski przekład.

I właśnie kiedy moje cierpienie osiąga apogeum, to zabieram się za wersję angielską :P

I proszę, masz autora wartego uwagi (Erikson), może warto byłoby spróbować?

Też wpadłem na ten sam pomysł, kiedy o nim wspomniałeś :P

Śmiejący się diabełek miał sugerować, żeby nie brać tego tak zupełnie serio. Chyba mu się nie udało.

Moja odpowiedź też nie była w 100% poważna.

Przyłączam się do pytania Tzarowego - co uważasz za dobre i oryginalne? Co za niedobre i nieoryginalne z ostatnio wydanych? Bo na razie dyskutujecie sobie nieco abstrakcyjnie.

Moim zdaniem dobre, to to, co oryginalne, klimatyczne, emocjonalne, napisane z lekkością i polotem. Oryginalne jest, to co wnosi coś nowego do świata fantasy, a nie tylko powtarza utarte schematy. Przykłady? Patrz wyżej. Właściwie wszystkie tytuły, o których już wspomniałem, cieszą się moją sympatią ;)

PS. Wybacz, że nie podam Ci przykładów tego co jest słabe, ponieważ takich książek staram się nie kupować, a jeśli już trafią przypadkiem do mojej biblioteczki, to staram się je jak najszybciej wymazać z pamięci. Jeśli jednak bardzo nurtuje Cię to pytanie, to specjalnie dla Ciebie zajrzę w swoje zbiory i napiszę Ci tytuły najgorszych "dzieł", z którymi miałem styczność i jakie niefortunnie znalazły we mnie nabywcę. Daj znać jakby co :)

Edytowano przez Napalony666
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli jednak bardzo nurtuje Cię to pytanie, to specjalnie dla Ciebie zajrzę w swoje zbiory i napiszę Ci tytuły najgorszych "dzieł", z którymi miałem styczność i jakie niefortunnie znalazły we mnie nabywcę.

Śledzę sobie tę waszą polemikę, cichutko siedzę i czytam spokojnie. A to mnie zaciekawiło, zatem czy dla mnie mógłbyś zajrzeć w twe sbiory?;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Też wpadłem na ten sam pomysł, kiedy o nim [Eriksonie] wspomniałeś
No to pójdźmy dalej tym tropem - ja wymienię parę nazwisk autorów tworzących IMO dobre fantasy, których książki zostały wydane u nas w tym roku, a ty powiedz, których znasz (ew. co czytałeś) i co o nich myślisz:

Roger Zelazny, Glen Cook, Anna Brzezińska, China Miéville, Robert M. Wegner, Ewa Białołęcka, Bernard Cornwell, Brandon Sanderson, Marina i Siergiej Diaczenko, Feliks W. Kres, Tad Williams, Jeffrey Ford, Joseph Delaney. Ciekaw jestem twoich odpowiedzi. :smile:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Gość
Odpowiedz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Utwórz nowe...