Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Black Shadow

Coldplay

Polecane posty

Powiem tak... Kilka kawałków mają niezłych, jednak super powalający nie są. Przy okazji na żywo grają lepiej i wiem, co mówię, bo byłem na tegorocznym Heineken Open'er. Było ciasno i gorąco... bardzo gorąco. Szczególnie gdy wszyscy tak się scisnęli, że nie można było się ruszyć bez ocierania się o kogoś. Pomyślcie, jak wyglądało skakanie w takim ścisku. Ehhh :laugh:

Ogólnie to mnie tak nie zachwycają, no ale widać ja nie potrafię docenić ich talentu xd

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja tam mam nienajlepsze wspomnienia o tym tłumie, bo potrafili bez wyraźnego powodu pchać we wszystkie strony... Ale przynajmniej koncert to wynagrodził.

Niesamowicie brzmiało Yellow na otwarcie, a do dziś słuchanie Politik budzi we mnie wspomnienia i dreszcze z nimi związane :) Us Against The World było niezłe, Swallowed in the Sea też. Wstyd się jednak przyznać, że raptem miesiąc po koncercie zaczynam zapominać co konkretnie grali...

Ten koncert to było wydarzenie, i trochę smutne, że już od drugiego dnia do końca na ustach wszystkich był Prince.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Informacja dla tych, którzy nie mają zamówionej subskrypcji od Coldplay: nowy longplej jest już zakończony! Album pod tytułem Mylo Xyloto wychodzi 24 października, zaś następny singiel (12 września) będzie nosił tytuł Paradise. Jest możliwość wygrania podpisanego egzemplarza, nie wiem jednak, jak to jest z Polską w tym zakresie...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mylo Xyloto wychodzi w poniedziałek, a już od co najmniej tygodnia można zamawiać własne egzemplarze zarówno na krążkach CD, jak i w wersji winylowej m.in. przez empik.com, oszczędzając przy tym oszałamiającą kwotę 4 nowych złotych polskich i 50 groszy do tego. Kto już sobie zamówił, a kto po przesłuchaniu

zdecydował, że rezygnuje z albumu?
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Mylo Xyloto" przesłuchane... I mam mieszane uczucia. Na pewno nie jest to arcydzieło. Nie jest to nawet najlepszy krążek Coldplay, pod tym względem nic nie pobije "A Rush Of Blood To The Head". Uważam też, że udział panny Rihanny w jednym utworze był zbędny. Ale generalnie, podoba mi się pozytywny wydźwięk całego materiału, a elektronika wydawała mi się naturalnym kierunkiem, jaki Chris i spółka powinni obrać po takiej płycie, jak "Viva La Vida". Trochę wkurzały mnie lekko bezsensowne intra, opisane jako osobne ścieżki. Ale jest to generalnie naprawdę piękny, szczery, przesycony radością album. Jeśli na tym miałaby się zakończyć kariera Coldplay, to panowie żegnają się w wielkim stylu, ale mam nadzieję, że jednak jeszcze nie raz nas zaskoczą...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Album przesłuchany już około 6 razy, pora zatem może na jakąś opinię :)

Z tymi intrami jest o tyle bardziej irytująca sprawa, że utwory różnią się przez to od swoich singlowych odpowiedników i takie np. Hurts Like Heaven już umiarkowanie się nadaje na wrzucenie w telefon do odsłuchu bez Mylo Xyloto. Podobnie jest choćby z Every Teardrop Is a Waterfall, ale tu przynajmniej singla posiadam. Princess of China mogłoby na tym krążku się też nie pojawić - ja kupuję płytę Coldplay żeby słuchać Coldplay grających w stylu Coldplay, plus ewentualnie goście jak Rihanna (Lost+ wyszło nieźle, choć sama ścieżka do moich ulubionych nie należy - po prostu oczekiwałem czegoś podobnego tutaj), a nie Rihanny grającej i śpiewającej w stylu Rihanny z dodatkiem w postaci Coldplay.

A poza tym płyta świetna - Hurts Like Heaven, potem Charlie Brown, świetny mały przerywnik w postaci Us Against The World (dawno nie słyszałem od nich takiej właśnie ścieżki - rozkręca się chwilę i a końcu brzmi zupełnie inaczej niż na początku), z Every Teardrop Is a Waterfall i Major Minus zamykającymi pełną energii stronę A. Na spokojniejszej stronie B mamy fajne U.F.O. przywodzące na myśl choćby Till Kingdom Come, po nim owo nieszczęsne Princess of China, przyjemne Up In Flames, mały zastrzyk energii ukryty w Don't Let It Break Your Heart i spokojne zakończenie w Up With The Birds. Być może będę próbował dorwać single wspomnianego Hurts Like Heaven i/lub Charlie Brown, które mnie zakręciły najbardziej. No i fajnie wyszła 'podwójna okładka' - książeczka w pudełku ma dwie strony, jedną z pełną nazwą, a druga z literami MX wyciętymi w srebrnym papierze, a pod nim - grafika z graffiti.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja Coldplayem zainteresowałem się dopiero po usłyszeniu pewnego dnia na MTV "Speed of Sound". Natychmiast nabyłem album "X&Y" i to było to, genialna płyta, tyle razy ją przesłuchałem, że już nie pamiętam. I właśnie w takim Coldplayu się zakochałem. Potem "Viva La Vida", ale to nie przebiło "X&Y", aczkolwiek nie powiem, żeby było złe. Natomiast teraz "Mylo Xyloto" - jest inne, ale bardzo mi się podoba, takie ciepłe, miłe. I będę teraz na przekór wszystkim: chociaż nie lubię Rihanny, albo raczej jej piosenek (bo głos ma dziewczyna oryginalny i śliczny po prostu, tylko ten repertuar taki pod publikę trochę), to dla mnie utwór "Princess of China" jest najlepszym na całej płytce. Te przerywniki też mi trochę nie odpowiadają, ale cóż zrobić.

Teraz pewnie zostanę zbluzgany na amen, ale "Parachutes" i "A Rush of Blood to the Head" to niekoniecznie jest Coldplay, w którym się zakochałem, cóż poradzę. Gust mam taki, a nie inny. Nie mówię, że te płyty są złe, ale... no nie wiem, co o nich myśleć. Przesłuchałem je po kilka razy i jakoś niczego specjalnego w nich nie widzę. W nowszych jest "magia", w tych starszy jest po prostu muzyka. Jak muzyka nie wywołuje u mnie żadnych emocji, to dla mnie jest bezwartościowa. Muszę mieć ciary na plecach.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nowa płyta jest taka sobie. Zapraszanie Rihanny - nie skomentuję. Chyba Martin i spółka nie są tak biedni, żeby dorabiać zapraszaniem takich gwiazdek (nie żeby nie umiała śpiewać - umie, ale jej repertuar to koszmar). Ogółem takie piosenki jak Paradise czy Every Teardrop is a Waterfall ujdą w tłoku, ale podjazdu do trzech pierwszych płyt nie mają żadnego. Ale już od "Vivy la Vidy" świeży krążek jest wg mnie sporo lepszy. Reasumując - nowe Coldplay cały czas wywołuje we mnie emocje, ale takich jak dawniej - niestety nie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Musze odkopać ten temat. Nie rozumiem tego ataku na Coldplay. Owszem, piosenka, którą zaśpiewali wraz z Rihanną nie jest zbyt dobra lekko mówiąc, ale sam album nie zasługuje na tytuł "Porażka roku 2011" itp. Można znaleźć tu coś z poprzednich lat ich występów. Teraz bardziej skupili się na koncertach. A co do samego zespołu to moim zdaniem ich najlepszą płytą jest A Rush of Blood to the Head.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Utwórz nowe...