Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

SilverBoy

Elfen Lied

Polecane posty

Elfen Lied

ElfenLiedTranquil0[1].jpg

Producent
ARMS, Lynn Okamoto

Gatunek
dramat, akcja, horror, science-fiction, romans, nadprzyrodzone

Fabuła

Pewnego dnia z laboratorium ucieka dziewczyna o nadludzkich mocach i "rogach", mordując przy okazji połowę personelu, postrzelona wpada do morza i traci pamięć. Zostaje znaleziona przez dwójkę osób którzy postanawiają się nią zaopiekować, lecz w tym czasie tajne służby próbują odnaleźć zbiega ...
wzorowane na recenzji z Azunime

______________________________________

Jedno z tych anime które się albo kocha albo nienawidzi, jedni mówią że jest genialne drudzy że to zwykły średniak lub totalne dno, kłócić się nie będę o lepszość zdania, ale chce powiedzieć że należę do tej pierwszej grupy.
Moim zdaniem fenomenalne anime, które łączy w sobie wszytko co najlepsze w tego typu produkcjach jest akcja, jest dramat, jest, z czego się pośmiać i jest ponadprzeciętna fabuła (z czym wielu pewnie się nie zgodzi, ale ...).
Trzeba także napisać o genialnej muzyce, która potrafi doskonale wprowadzić w klimat anime, szczególnie opening.

PS
Aż dziw, że Kondzio jeszcze nie założył tematu z tym anime :tongue:
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jedno z tych anime które się albo kocha albo nienawidzi, jedni mówią że jest genialne drudzy że to zwykły średniak lub totalne dno, kłócić się nie będę o lepszość zdania, ale chce powiedzieć że należę do tej pierwszej grupy.

Moim zdaniem fenomenalne anime, które łączy w sobie wszytko co najlepsze w tego typu produkcjach jest akcja, jest dramat, jest, z czego się pośmiać i jest ponadprzeciętna fabuła (z czym wielu pewnie się nie zgodzi, ale ...).

Trzeba także napisać o genialnej muzyce, która potrafi doskonale wprowadzić w klimat anime, szczególnie opening.

Kurcze, jakbyś mi czytał w myślach, kocham to anime i gęsia skórka mnie bierze na samą myśl.

Perełka jakich mało 11/10, jeśli są tu jakieś wady to tylko te o których się szybko zapomina.

Jeśli ktoś nie oglądał, a ma zamiar to niech się nie wycofuje po 2 odcinkach, tylko ogląda to dzieło sztuki.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ludzkość przy tym anime podzieliła się na dwa obozy. Pierwszy twierdzi,że to tylko krew,flaki i golizna.

Drugi zauważa głębię i wzruszającą historię.

Pamiętam, jak strasznie przy nim ryczałam. Żal mi było Lucy, męczonej, ściganej tylko przez to, że była inna. I potem mogła się tylko mścić.

Poza tym zmiany Nyuu/Lucy...Lubię ten motyw słodka/zabójcza.

Spoiler wielki mangowy

Ale manga jest jeszcze "bardziej "w każdym aspekcie. Bardziej pokręcona. Bardziej krwawa. Bardziej smutna. Córka tego Diclonusa, brat Lucy (i jej śmierć), machiny vectorowe...Pokręcone już maksymalnie i rozdzierające serce

I jeszcze ten piękny opening, łacińskie śpiewy i grafika a la Klimt. Mrrr...

Za to ending...Dziękuję, nie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

jedni mówią że jest genialne drudzy że to zwykły średniak lub totalne dno

Nie należę do żadnej z tych grup. Mam mieszane uczucia. Może dlatego, że to anime jest bardzo nierówne. Miejscami bardzo brutalne (rzadko kiedy zdarzają się takie fajne sceny dekapitacji i rozczłonkowywania), wzruszające (sceny z Lucy), a czasami sielankowe i zabawne jak w jakieś ecchi (Lucy jako Nyuu w ogóle nie była moe, bardziej podobała mi się Nana z odpadającymi rączkami :3).

Oprócz openingu i endingu muzyki jako takiej nie uświadczyłem. Kreska czasem jest średniacka, a czasem aż miło popatrzeć (chociaż ogólny styl jest nieco nie na miejscu, bo cechują się takim produkcje ze średniej półki). Fabuła nie najwyższych lotów (wyżyny s-f ani egzystencjonalnego cyberpunku czy nawet porządnego romansu to nie są), akcja za to sprawia, że ogląda się bardzo przyjemnie. Seria ma swój specyficzny klimat i urok. Czego nie można powiedzieć o bohaterach, którzy pomimo licznych rozterek są dosyć papierowi (oprócz Kuramy, który jako jedyny wywołał u mnie jakiekolwiek odczucia).

Arcydziełem bym tego nie nazwał, raczej eksperymentem, który według mnie udał się całkiem nieźle, jednak brakuje mu rozmachu (może budżet nie pozwolił?).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jedno z tych anime które się albo kocha albo nienawidzi

Kochać, nienawidzić. Po co od razu takie wielkie słowa :P

Ja tak jak poprzednik jestem pomiędzy ale kroczek bliżej w stronę obozu "TYCH CO NIE LUBIĄ ELFEN LIED".

Dlaczego? Zaczynajmy od początku czyli od...

Fabuły, a ta tu jest nierówna (jak całe anime), są ciekawe wątki (historia Lucy) mniej (miłość między tym cieciem którego nawet imienia nie zapamiętałem a Lucy) i już w ogóle bardzo słabe (ta wielka firma Zło S.A czy co to tam było i te jej zamiary złapania Lucy).

Postacie.

Nyuu- takie słodkie, głupie jak but coś które daje się obmacywać (nie chcący ale zawsze), gdyby nie to że powtarzane przez nią nyuu fajnie brzmiało.

Lucy- może jestem Bydlakiem bez uczuć ale jakoś nie przejmowałem się jej historią, ot kolejne skrzywdzone przez innych dziecko, mnie jakoś to nie wzruszyło.

W nie będę tu pisał o reszcie postaci bo szkoda klawiatury w tej galerii nie było postaci (nie liczą Lucy) która wbiła mi się w pamięć ot takie tekturowe ludki, nawet wspomniana przez pavlaqa, Kurama (gdyby nie wikipedia to nawet bym sobie nie przypomniał kto to był) jakoś mi się nie wbiła w pamięć. Takie, za przeproszeniem wszystkich fanów tego anime, zgrupowanie psycholi i ludzi z problemami uczuciowymi. Nie mogli tam dorzucić kogoś kto nie miał żadnej smutnej historii albo nie jest totalnym psycholem, lecz normalnym człowiekiem? Chyba jedyną taką postacią była kuzynka Kouty ale bez niej akcja też toczyła by się i nikt by straty nie odczuł.

Grafika i muzyka są przeciętne, nie są złe ale nie wybijają się niczym szczególnym

Same minusy nie? To dlaczego nie jestem tym który nie lubi EL?

To anime chodź z pozoru jest średniakiem to wciąga, wciąga i ogląda się go do ostatniego epa (nie wiele tego jest), gdyby wyeliminować wszystkie sceny ecchi i postacie lepiej zaprojektować i skupić się na jednym max. dwóch wątkach (miłość Lucy i tego całego Kouty no i może gdyby rozwinąć to całą szopkę o Dicloniusach), a nie dowalać jeszcze tuzin zagubionych dziewczynek, ojców którzy nie wiedzą kogo kochają i grupy psycholi z Zło S.A (którzy tam są tylko po to żeby się śmiać i nie trzymać się "Gdybym był złym lordem" z NL) lub wydłużyć akcje anime (na tyle żeby rozwinąć te wszystkie wątki bo ja osobiście poczułem się jakby ktoś całą fabułę skompresował winRARem) tak do 30 epów było by cudnie.

Wiem że anime jest na podstawie mangi ale pomarzyć można

Ogólnie:

7.75/10 chodź jakby się postarali można było by z tego tyle wycisnąć że 9.99/10 spokojnie bym dał.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oto kolejny temat, w którym nie mogę się nie wypowiedzieć. A dlaczego? Dlatego, że było to pierwsze 'poważne' anime, które dane mi było oglądać. Nie liczę tu Daimosów, Gigiego i innych Yatamanów, których wspominam bardzo miło, ale to nieco inny etap. Żeby było jasne od początku - zdecydowanie należy do obozu miłośników. Całość oglądałem dwa razy, a za każdym razem, gdy słyszę muzykę wprowadzającą, to przechodzą mnie ciarki. Qbuś jest po prostu stworzeniem sentymentalnym i ruszyła go historia. Wiem, że jest nierówno. Wiem, że postaci nie są idealne. Wiem, że sentymentalizm jest nieco tani. Wiem, wiem, wiem. Nic jednak nie poradzę na to, że mi się podoba.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aż dziw, że Kondzio jeszcze nie założył tematu z tym anime :tongue:

:whistling: Miałem wprawdzie taki zamiar, ale o Elfen Lied napisałem już tyle na forum (jak ktoś chce poszukać, proszę bardzo; linka nie podam, bo te moje 'wykłady' jakieś genialne nie są, delikatnie mówiąc), że:

a) już mi wystarczy :wink:

b) nie ma sensu się powtarzać

Faktem jest, iż to wciąż moje ulubione anime, prawdopodobnie będzie musiało ustąpić miejsca sadze Kara no Kyoukai, tak czy inaczej pozostaje w ścisłej czołówce. Cóż mogę powiedzieć... podobnie jak u przedmówcy, dla mnie jest genialne i już. Fakt, nie powala wizualnie; ending natomiast mi się podoba - pasuje do tej łagodniejszej strony serii (o openingu nie wspominam, wszystko już nadmieniono).

manga jest jeszcze "bardziej "

IMO aż "za bardzo". Większość stanowi bardzo dobry materiał, ale:

widać zasadę wysyłania kolejnego niemilca chwilę później jak zawiedzie poprzedni (ogólnie trochę to za długo trwa), (bardzo) odrastające rogi, Kouta dostaje kulkę dwa.. trzy? razy, rozpuszczanie się i 'sklejanie' komórek, no i 'zmartwychwstanie' Bandou

. Mimo wszystko czyta się bardzo przyjemnie, to nie ulega wątpliwości. Gdybym musiał, wybrałbym anime, jednak dopiero zapoznanie się z obiema wersjami, daje pełny wymiar tego, czym Elfen Lied jest, a czym nie jest.

Bez odbioru

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No może trochę przesadziłem z tym kochać i nienawidzić, ale jak czytam komentarze do tego anime i różnego rodzaju artykuły to właśnie te słowa najbardziej pasują do sytuacji ;)

Wiem, wiem, wiem. Nic jednak nie poradzę na to, że mi się podoba.

Oo i to jest odpowiednie (czyt. moje) podejście do tematu, także wiem o wszystkich wadach tego anime, jego niedoskonałościach, ale mimo to "kocham" je :happy:

IMO aż "za bardzo"

To prawda manga nie jest już tak dobra jak anime, zdecydowanie wolę to drugie, ale polecam każdemu komu spodobała się się wersja TV. W mandze autor próbuje"według mnie" upchnąć zbyt dużo wątków i wydziwień, przez co powstaje taki koktajl, który nie ma zbyt dobrego smaku :happy:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No, mój kolega tak miał. Ale decydujące jest tu chyba pierwsze 7 minut- jeżeli to się przetrwa, to żadna "Piła" nie straszna. Choć imo to filmy tego typu są bardziej brutalne.

Najbrutalniejsza scena w EL to chyba ta podczas walki z Naną. Ale, jak ktoś już o tym wspominał, bardziej to śmieszy niż straszy. Przynajmniej ludzi takich jak ja (czyt. 18+). Zdecydowanie nie dla dzieci i nie polecam nikomu zdrowemu na umyśle tej serii, co nie zmienia faktu, że jest to jedna z moich 4 ukochanych.

Pozdrawiam.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tym razem jedno z najbardziej przecenionych anime, jakie kiedykolwiek powstało.

Studio, które do tej pory specjalizowało się w produkowaniu wszelakiej maści hentajców postanowiła goliznę połączyć z krwią i flakami. Wyszło to średnio, postacie są miałkie i płaskie jak kartka papieru. Nieśmiałe próby odwołania do Freuda wyszły gorzej niż uczniowi liceum który ledwo liznął filozofię/psychologię. Fabuła tworzy jedynie preteksty dla kolejnych groteskowych i śmiesznych scen z odrywaniem członków.

Sprawy nie ratuje jedyny interesujący motyw muzyczny, który jednak w anime przewija się na tyle często, że potrafi do siebie zniechęcić.

Historia w mandze podobno idzie dalej i jest jeszcze głupsza niż to, co przedstawione w anime.

Aha, poza postacią Lucy/Nyu to kreska, detal, tła są po prostu paskudne, nawet jak na tamten okres.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja byłam zachwycona po pochłonięciu 13 odcinków. Lubuję się wielce w makabrze tak więc oglądanie tych krwistych scen sprawiło mi niewypowiedzianą przyjemność. Dopiero zaczynam wnikać w świat anime więc znawca ze mnie żaden jednak w moim subiektywnym odczuciu anime to powala. Ciężko mnie zmusić do łez, a przy Elfiej Pieśni wyłam jak dziecko momentami... Zwłaszcza przy wątku z Mariką. A akcja momentami dosyć przewidywalna potrafiła naprawdę pozytywnie zaskoczyć.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli ci się podobało to koniecznie bierz się za Higurashi no naku koro ni. Nie jest tak makabryczne jak Elfen Lied, ale psychodeliczny klimat przebij wszystko. Miejscami aż ciarki chodzą po plecach (przynajmniej w pierwszej serii, bo druga ma nieco inny klimat, co nie znaczy, że gorszy :)).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Możesz mnie odhaczyć na liście wrogów tego anime. Według mnie chociaż teoretycznie drugie dno tutaj jest, to znajduje się pod warstwą mułu tak grubą, że szkoda gadać...

Dlaczego? Ano dlatego, że twórcy, zupełnie niepotrzebnie, dodali tutaj ogromną ilość krwi, posoki i scen, które nie budzą obrzydzenia tylko dlatego, że są skrajnie nierealistyczne. Może i nie znam się na anatomii, ale nie wydaje mi się, żeby z dorosłego człowieka normalnej wielkości dało się wycisnąć kilkanaście hektolitrów krwi tętniczej - zaś w tym anime wydaje się to normalne. Wiem, wiem, zaraz powiecie, że to celowy zabieg itp, ale powiem tyle - może wam się podoba, mnie on jednak bardzo zniechęca do tego anime.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Obfita ilość krwi rzeczywiście nie jest tu niezbędna. Brutalność i makabrę można by spokojnie pokazać i bez niej, i zapewne odniosło by to o wiele większy skutek, ale mimo wszystko mi to nie przeszkadza. Anime ogląda się bardzo przyjemnie, i jest ono wysoko na mojej liście.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zdecydowanie nalezę do tej pierwszej grupy. Jedno z lepszych anime jakie widziałem. Może i faktycznie trochę przesadzono z ilością krwi, lecz mimo tego w moich oczach jest to bardzo dobre anime. I trochę smutne. Ma kilka naprawdę świetnych scen. Do dziś ciarki Mnie przechodzą jak wspomnę sobie Lucy nucącą Lilium na moście...

Obfita ilość krwi rzeczywiście nie jest tu niezbędna. Brutalność i makabrę można by spokojnie pokazać i bez niej, i zapewne odniosło by to o wiele większy skutek

Makabrę można pokazać w ogóle bez krwi. Kto czytał Lovecrafta ten wie...

Jak dla Mnie to Lilium jest jednym z najlepszych utworów wykorzystanych w openingach czy endingach. Choć muszę przyznać że Kizuato z Kara no Kyoukai poważnie zagroziło jego pozycji w moich oczach. Dopiero Tabi no Tochuu z Spice and Wolf całkowicie zdetronizował Lilium

Faktem jest, iż to wciąż moje ulubione anime, prawdopodobnie będzie musiało ustąpić miejsca sadze Kara no Kyoukai, tak czy inaczej pozostaje w ścisłej czołówce.

No cóż Kara no Kyoukai jeszcze wszystkiego nie pokazało. Pozostały dwie części. Może założysz odpowiedni temat dla KnK? :biggrin:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Należę do miłośników tego anime. To jedna z lepszych produkcji tego gatunku jakie oglądałem. Ma bardzo dobry klimat oraz fabułę.

Krew oraz nagość może i da się pominąć, nie są one wszak niezbędne do sukcesu, jednak w tym przypadku podkreślają brutalność świata i samej historii. Anime to, pokazuje nam rzeczywistość taką jaką jest. Nie oznacza to, że w życiu nie ma promyków nadziei czy szczęścia, niemniej by je dostrzec musimy skonfrontować się z trudnościami jakie los stawia przed nami. W Elfen Lied są przecież także momenty radosne, a przynajmniej zabawne, które świetnie kontrastują z mroczniejszymi fragmentami. Moim zdaniem przesłanie historii brzmi: "Mimo, iż świat nie zawsze jest kolorowy, a na naszej drodze znajduje się wiele przeszkód, to nie możemy się poddawać, zawsze znajdzie się ktoś kto poda nam pomocną dłoń i wesprze nas."

Co zaś tyczy się motywu muzycznego, pierwsza klasa, nic dodać nic ująć. Mimo, iż słuchałem go wielokrotnie jeszcze mi się nie znudził. Konkurować z nim może jedynie wcześniej wspomniany opening Spice and Wolf. Nie umiem jednak powiedzieć, który podoba mi się bardziej :sweat:.

Anime daje 10/10 i znaczek jakości, widnieje ono w czołówce moich ulubionych tytułów. Mangi nie czytałem (choć zamierzam) więc nie będę porównywał. Na zakończenie powiem tylko by każdy kto chce zabrać się za ten tytuł nie zrażał się po pierwszych dwóch trzech odcinkach tylko oglądał dalej. Gorąco polecam.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Anime nie oglądałem, za to mangę przeczytałem całą i też nie zaliczam się do grupy "kocham/nienawidzę". Nie wiem, IMO ten tytuł nie jest niczym specjalnym, ale też daleko mu od bycia jednym z wielu i zwykłą szarzyzną. Co to to nie... Historia IMHO jest dobra, naprawdę dobra i pełna dramatyzmu oraz łez, ale także mająca momenty humorystyczne jednak ogólnie jako poważny tytuł spisuje się dobrze :=] Fabuła nie jest płytka (

masakra w pociągu we wspomnieniach z dzieciństwa

przykładowo), wyraziste postacie oraz końcowa akcja. Kilka rzeczy mnie zaskoczyło (m.in myślałem, że

parę osób leży w kawałkach

) na plus. Ogólnie, mangę fajnie się czyta a kreska jest dobra. Z wersji anime miałem okazję tylko usłyszeć opening... fakt, mocarny ma klimat :happy:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Powiem tak - już jakis czas temu zawaliłem sprawę z oglądaniem tego anime. Postanowiłem zapoznać się z wersją z angielskim dubbingiem (nie wiem co mnie podkusiło, stanowczo odradzam) i momentalnie zraziłem się do całej serii. Bohaterowie wyglądający jak dziatwa z przedszkola zostali wzbogaceni o głosy ludzi z poważnym zapaleniem gardła (nie znajduję innego wytłumaczenia na ciągłe balansowanie na granicy szeptu). Być może zdecyduję się dać Elfen Lied jeszcze jedną szansę (tym razem bezapelacyjnie w wersji japońskiej), ale musi minąc trochę czasu, zanim traumatyczne wspomniena z wersji angielskiej odejdą na dobre w kazamaty niepamięci...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ludzkość przy tym anime podzieliła się na dwa obozy. Pierwszy twierdzi,że to tylko krew,flaki i golizna.

Ponoć często jest tak, że jeśli ktoś zaczyna oglądać Elfen Lied, to zniesmacza się po pierwszym krwawym odcinku, i najnormalniej pomija całą resztę, co jest wielkim błędem.

Bardzo dobrze, właśnie od tego chciałem zacząć.

Pierwszy odcinek oglądałem trzy razy - tyle prób na przestrzeni roku potrzebowałem, by dotrwać do odcinka drugiego. Z początku myślałem, że całe anime tak wygląda - latające fragmenty, tryskająca krew - ogólnie nic ciekawego, jeśli podane w takich ilościach. Później zaś wcale nie jest lepiej: widza atakuje pojawienie się w życiu zwykłego chłopca Lucy, jej zanik pamięci oraz utrata zdolności wysławiania się - nieźle już wysłużone schematy w anime (chyba najbardziej znany przykład: Chobits). Na szczęście później poziom Elfen Lied podskakuje w górę tak drastycznie, że spowodowana nim zmiana ciśnienia wbija gałki oczne w czaszkę.

Z własnego doświadczenia wnioskuję więc, że to o czym mówiła Dracia jest właśnie wynikiem zapoznania się tylko z pierwszym odcinkiem - dokładnie tak, jak napisał Dezlator.

Wiele już w tym temacie zostało powiedziane, więc krótko...

Po pierwsze, na pewno warto wspomnieć o genialnym openingu - oryginalnym i poruszającym.

Po drugie, wspomniano o brzydkiej kresce - osobiście nic takiego sobie nie przypominam, pewnie kwestia gustu.

Po kolejne, fabułę uważam za świetną, pomimo pewnych wad, jak zanik pamięci głównego bohatera - nie wiem, czy o czymś takim można zapomnieć...

W każdym razie, pomimo tego, że zgadzam się z większością pozytywnych komentarzy w tym temacie oraz sporą częścią negatywnych - wystawiłem Elfen Lied dziesięć punktów - nawet z tymi wszystkimi niedociągnięciami, minusami i wadami, anime jest jedyne w swoim rodzaju oraz klimatyczne - potrafi wzbudzić emocje. Co zresztą widać w większości z powyższych postów. ;]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Elfen Lied ma swoje momenty. Na przykład ten, gdy do leżącego w kałuży krwi żołnierza z wydłubanymi oczami, jedną ręką urwaną, a drugą wykrzywioną pod dziwnym kątem bynajmniej nie w łokciu, podchodzi obca mu dziewczynka i pyta: "Ojej, nic panu nie jest?"

Postaci zachowują się przekomicznie w sytuacjach, które winny być w założeniu poważne i żenująco w tych komicznych*, zaś ich historie to niemal idealny przykład Dysfunction Junction - nie wiem, czy jest tam bodaj jedna postać, która dostała dość czasu antenowego, by dowiedzieć się o niej czegokolwiek poza faktem jej istnienia, która nie przeżyła czegoś tragicznego, poruszającego... Do bardzo zabawnej przesady. Konstrukcja bohaterów urąga wszelkiemu rozsądkowi; wspomniana na wstępie dziewczynka i żołnierz (jak na komandosa hipertajnej jednostki ultraspecjalnej przystało jest sadystycznym psychopatą) to najjaskrawsze przykłady.

Opening jest nawet ładny, ale soundtrack składa się głównie z niego i niezliczonych przeróbek, więc po jakimś czasie naprawdę ciężko go słuchać.

A krew jak krew - rysunkowa posoka nie robi na mnie wrażenia, więc jestem jednym z tych, którzy nie lubią tego anime, bo jest głupie, a nie dlatego, że jest brutalne. Niemniej momentami łapie się do kategorii "it's so bad it's good", więc można w wolnej chwili obejrzeć - pamiętam jednak, że i tak dosyć mocno się wynudziłem.

*których istnienie jest w zasadzie mało uzasadnione - elementy komedii ecchi w czymś, co w założeniu jest Głęboką Opowieścią O Cierpieniu nie wypadają najlepiej. Chociaż teoretycznie mogłyby się tam znaleźć, to już sposób, w jaki zostały wsadzone jest marny.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Elfen Lied ma swoje momenty. Na przykład ten, gdy do leżącego w kałuży krwi żołnierza z wydłubanymi oczami, jedną ręką urwaną, a drugą wykrzywioną pod dziwnym kątem bynajmniej nie w łokciu, podchodzi obca mu dziewczynka i pyta: "Ojej, nic panu nie jest?"

Czemu wszyscy czepiają się tego kawałka? Już któryś raz to widzę..

Czy to faktycznie takie dziwne? Jakbyś zobaczył człowieka w takim stanie....Mózg w takich chwilach operuje trochę gorzej i stąd może wyjść odruchowe "Nic panu nie jest?".

Mnie ta scena jakoś nie raziła.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ten fragment jest po prostu najjaskrawszy.

Zachowanie bohaterów w całej serii jest tak skrajnie idiotyczne, że niejednokrotnie wzbudziło u mnie śmiech (i to w momentach raczej nieplanowanych przez twórców). Chłopak zapytany przez funkcjonariuszy policji czy widział osobę odpowiadającą wyglądem tej, którą przygarnął, gdy policjanci opuszczają dom oświadcza, że stracił zaufanie do policji. Szef tajnej jednostki hiperspecjalnej reagujący cichym "Doskonale!" na widok komandosa, który uderzył (silnie, należy dodać) w twarz jakąś sekretarkę, bo podeszła do niego zbyt nagle - wszystko w siedzibie tejże jednostki. Pokazywanie zdjęć rentgenowskich człowiekowi z wydłubanymi oczami. Kilka przykładów tego, co zapamiętałem. Brzmi ślicznie, jak dla mnie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...