Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

RoZy

Polityka, gospodarka, społeczeństwo I

Polecane posty

Mam podobnie, ale głównie myślę o osobach, które chcą innym osobom odebrać prawo wyborcze. Zrzekłbyś się dobrowolnie swojego głosu? Teraz? Tutaj?

Teraz ? Tak. Bo teraz i tak mój głos nie ma znaczenia. Politycy nawet na niego nie patrzą. Czy pytano mnie np. czy chce ratyfikacji traktatu lizbońskiego ? Nie. A Irlandczyków pytano. I to dwa razy. Aż do otrzymania wyniku jakiego chcieli politycy.

Pytają nas czy chcemy Euro ? Nie, a zmiany w konstytucji chcą. A dlaczego nas nie pytają o zdanie? Bo wiedzą, że ludzie się nie zgodzą, więc otrzymają wynik jakiego nie chcą.

Prawo głosu można też zyskać. Więc zrobiłbym co trzeba, by te prawo uzyskać.

Ja bym raczej powiedział, że demokracja nie jest idealnym ustrojem, jednak jeszcze nikt nie wymyślił czegoś lepszego.

Tylko to co mamy, to nie jest demokracja. Mamy dziwny system, gdzie większość musi dopasować się do mniejszości. Więc najgorzej dzisiaj być katolikiem, heteroseksualistą, białym człowiekiem. Mamy polityczną poprawność.

Katolików każdy może obrażać jak chce. Można nawet palić, szczać czy [beeep] na symbole religijne. Ale innych religii nie można obrażać ZWŁASZCZA katolikom (no może lekkie pozwolenie na obrażanie islamistów jest, bo to w końcu terroryści).

Heteroseksualistą, bo tego homoseksualiści mogą do woli obrażać. Nawet dostałem ostrzeżenie tutaj za obrażanie homoseksualistów (mimo iż nie obraziłem, tylko moderator nie zrozumiał kontekstu wypowiedzi), ale jeszcze nigdy homo nie dostał ostrzeżenia za obrażanie mnie od p*** katolika, ciemniaka, faszysty, nazisty, zacofanego dzikusa itp.

Białym człowiekiem, bo jak czarny białe kobiety celowo zaraża HIVem (Simon Mol), to jest bohaterem, a jak biały pobije czarnego, to jest najgorszym ścierwem, którego powinno się od razu zastrzelić. W Londynie podczas zamieszek bandyci (głównie czarni) zostali wykreowani na bohaterów, a osoby broniące się przed rabunkami (głównie EDL i kibice) na bandytów.

także mężczyzn, którzy z nostalgią wspominają czasy, kiedy cały dzień mogli się obijać w domu, bo cała robota była za nich robiona, a oni byli panami i władcami swojego domu i rodziny, niezależnie od swoich marnych zasług.

Czy dobrze odczytuję twoją wypowiedź? Mówisz, że kobieta, która zajmuje się domem i dziećmi jest biedna i zapracowana, a mężczyzna, który pracuje, by zarobić pieniądze i utrzymać rodzinę, to nic nie warty leń?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Heteroseksualistą, bo tego homoseksualiści mogą do woli obrażać. Nawet dostałem ostrzeżenie tutaj za obrażanie homoseksualistów (mimo iż nie obraziłem, tylko moderator nie zrozumiał kontekstu wypowiedzi), ale jeszcze nigdy homo nie dostał ostrzeżenia za obrażanie mnie od p*** katolika, ciemniaka, faszysty, nazisty, zacofanego dzikusa itp.

Bo tak nie pisał. Jakby napisał, to by dostał. Nie bzdurz. Jakby ktoś zaczął takie rzeczy wypisywać, szczególnie z wulgaryzmami, to wyleciałby w podskokach. Bo my jesteśmy geje/faszyści/komuchy/"chędorzeni liberaliści" (niepotrzebne skreślić) i tysiąc innych w jednym. Zależnie od punktu widzenia ukaranej osoby, ale to nie upoważnia do wpisywania moderatorów tego forum w Twoją światpoglądową wojnę. Ludzie z drugiej strony barykady też próbowali, nie bój nic. Jestem do tego przyzwyczajony, ale trzeba takie szkodliwe wypowiedzi od razu dementować. Co niniejszym czynię.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Żeby zdobyć wyższy szczyt, trzeba zejść z tego na który się wdrapaliśmy.
Ooo, jakie mądre słowa. Jest z nimi tylko jeden problem: otóż szczyt, na który chce nas zaprowadzić Szerpa Mikke, już zdobyto - i stwierdzono, że leje, wieje oraz śmierdzi, toteż czym prędzej się z niego zeszło... a może wręcz rzucono w przepaść, w otchłań komunizmu. Wiara, że tym razem uda się uniknąć wszystkich pułapek przeszłości wydaje mi się co najmniej naiwna.

Bo teraz i tak mój głos nie ma znaczenia.[...] Pytają nas czy chcemy Euro ? Nie, a zmiany w konstytucji chcą. A dlaczego nas nie pytają o zdanie? [...]
Dobrze zrozumiałem? Przed chwilą chciałeś zabierać innym prawo do głosowania, a teraz mówisz, że nawet twój własny balot nie ma znaczenia? O mamo.

Poza tym: co za brednie. Przede wszystkim chyba nie uświadamiasz sobie istoty systemu, w jakim żyjemy: nie jest to demokracja wirtualna, gdzie każda zmiana poddana jest pod głosowanie, tylko reprezentacyjna. Jeśli uważasz, że nie istnieje partia, która dość wiernie odzwierciedla twoje poglądy - załóż własną. Jeśli okaże się, że wystarczająco dużo osób myśli podobnie, to będziesz mógł przeprowadzić zmianę systemu, w dodatku demokratyczną drogą... ale szał, nie? Nie trzeba ukrywać kałasza pod łóżkiem, co za wygoda.

Tylko to co mamy, to nie jest demokracja. Mamy dziwny system, gdzie większość musi dopasować się do mniejszości. [...tutaj ciekawe enuncjacje]
A więc tak to wygląda po drugiej stronie lustra... Whoa.

hasła 'ograniczmy innym głos'.
To jest zresztą grubsza sprawa. W zdecydowanej większości [dane anegdotyczne warning!] osoby mieniące się liberałami (czy wręcz libertarianami) są na pierwszym miejscu w ograniczaniu innych: zabierzmy tym prawa głosu, wyrzućmy tamtych z kraju, zabrońmy owym budować/posiadać czegoś, podzielmy dane grupy tak a siak. Spektrum polityczne zawsze wydawało mi się być połączone na zasadzie wstęgi Moebiusa: najkrótsza droga od jednego do drugiego radykalizmu wcale nie biegnie przez centrum.

A teraz paskudne czasy nastały, coraz bardziej się od nich oczekuje, żeby umieli podtrzymać szacunek do siebie, który nie należy im się już tylko za to, że litościwie nie biją żony.
Oj tam! Ja nie widzę niczego złego w systemie, gdzie obowiązkiem kobiety jest ugotować obiad, a obowiązkiem mężczyzny go zjeść ;]

Oczywiście się spodziewałem, że zaraz jakiś korwinista wyleci z 'tradycyjnym' podziałem ról [mężczyzna - pracuje, kobieta - zajmuje się domem]. Szkoda tylko, że ten podział to arystokratyczny stereotyp, który nie ma uzasadnienia w historii - przez wieki kobiety zap*** w pracy zarobkowej na równi z mężczyznami (o takich cudach jak angielskie workhouses już nawet nie wspominam... oczywiście najmniejszym zdziwieniem świata jest fakt, że te insytucje powstały w okresie uważanym przez JKM za złoty wiek).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oho, widzę, że w temacie lekkie przebudzenie. W takim razie ograniczę się tylko do odpowiedzi na to, co było do mnie kierowane, a nie zostało jeszcze rozebrane na kawałki. No, może mały bonus dorzucę.

(...)Nie przypominam sobie aby Korwin mówił cokolwiek o ingerowaniu w zarobki, on akurat w przeciwieństwie do lewicowców nie obiecuje złotych gór. W liberalizmie nie ma

A jego gadanie, że jak zniesie się podatki to wszyscy zaczną TYYYLE zarabiać, to pies? Poza tym, racja, mój błąd - te konkretne liczby wziąłem od zwolenników Korwina. Widać złe źródło.

Możesz przytoczyć jakieś cytaty z tego wspaniałego planu 4 letn...tfu programu SLD, którego wizja tak cię pociąga? Bo ja tam widzę podobne rzeczy co u PiS, czyli interwencjonizm pełną gębą. Marks byłby dumny. NIe zdziwiłbym się gdyby te dwie partie zawiązały koalicję.

Po pierwsze - ja na to inaczej patrzę. Dla mnie sprawy społeczne są równie ważne jak ekonomiczne - bo nawet, gdyby w Iranie panował nie wiadomo jaki dobrobyt, to i tak bym tak nie pojechał, bo ze względu na hardcorowe, ultra-fundamentalistyczne przepisy dostałbym wyrok śmierci w 30 sekund po przekroczeniu granicy. Poza tym mam dosyć mało materialistyczne podejście do życia: jeśli mam na jedzenie, rachunki, odzież i stać mnie na sprawienie sobie raz na jakiś przyjemności (vide nowy tablet/monitor raz na parę lat), to postulaty społeczne biorą górę. Czytaj: jakbyś mi dał kilka milionów, to co najwyżej bym sobie za to mieszkanie kupił, a z resztą kasy nie wiedziałbym co zrobić.

Po drugie, i przechodząc do konkretów, czyli co w programie SLD mnie do nich przekonuje:

- legalizacja związków partnerskich dla par tej samej płci (przydałyby się małżeństwa i adopcje, ale ze względu na dosyć konserwatywne społeczeństwo takie coś byłoby politycznym samobójstwem... Ale w przyszłości...)

- liberalny dostęp do in vitro

- rozdział państwa i kościoła, czyli między innymi:

- zniesienie ustawy o ochronie uczuć religijnych

- wywalenie religii ze szkół

- usunięcie krzyża ze ścian w urzędach, szkoła etc., ewentualnie zawieszenie wszystkich symboli religijnych we wspomnianych miejscach, co byłoby średnio estetyczne i zajmowałoby dużo miejsca (naprawdę mało praktyczne),

- edukacja seksualna w szkołach - oczywiście prawidłowo przeprowadzona przez osobę o odpowiednich kwalifikacjach, a nie delikwenta, który chce ten przedmiot wykorzystywać do ewangelizowania etc.

- bronienie statusu quo w sprawie aborcji albo liberalizacja dostępu do niej (jak na razie priorytetem jest to, żeby zgwałcona kobieta nie musiała rodzić dziecka gwałciciela)

- programy socjalne - jeśli państwo nie chce mi pomagać, to ja za takie państwo podziękuję

- no i podatki - albo liniowy, albo progresywny - ważne, żeby bogaci ilościowo płacili więcej, niż biedni etc. No i oczywiście ulgi podatkowe dla osób które, na przykład, mają więcej niż dwójkę dzieci czy mają w rodzinie osoby niepełnosprawne etc.

- oraz - całkiem możliwe - jeszcze kilka rzeczy, które mi z głowy akurat uleciały.

Po trzecie, kolacja PiS-SLD nie przetrwała by długo. Połowa posłów PiS pewnie dostałaby białej gorączki, gdyby ktoś z SLD powiedział, że darcie Biblii jest OK.

Tak swoją drogą... Najpierw Korwin wszem i wobec obwieszcza, jaka to demokracja jest zła, a następnie, zamiast namawiać do bojkotu wyborów... sam do nich przystępuje, tym samym wspierając demokratyczny ustrój.

facepalm.

Głupich jest zawsze więcej niż mądrych i Korwin ma tu rację. On sam musi działać zgodnie z obowiązującym prawem by móc coś zmienić, które okazało się zresztą dziurawe co pokazuje orzeczenie SN ze sprawą PKW.

IMO tak naprawdę zależy mu na tym, żeby się do władzy utrzymać, a później jak najdłużej przy niej pozostać. Jego zawodzenie o tym, że 85% społeczeństwa jest za głupia żeby kiedykolwiek głosować na jego partię, traktuję jak tupanie nóżkami i rzucanie się na ziemię małego bobo, które wrzeszczy, że "fszyscy są gupi bo nie chcom na mnie głosować! MAMAAA!". Oczywiście gdyby jego partia zdobyła 60% głosów, to nagle by się okazało, że demokracja jest OK i działa, bo wybrano, jego zdaniem, odpowiednie osoby do rządzenia.

Prawda jest taka, że gdyby Korwin nie chciał władzy, a był idealistą pragnącym zmian, to nawoływałby do bojkotu wyborów (bo jeśli prawie nikt nie zagłosuje, to mogą się zacząć pojawiać wątpliwości co do tego, czy system w ogóle ma sens), albo do rewolucji/puczu/czegoś równie głupawego. Znaczy się, to nieco dziwne, najpierw narzekać na system, a następnie... stosować się do praw, które uważa się za szkodliwe.

I jeszcze co do samego twierdzenia, że głupich jest więcej niż mądrych... Typowa polska mentalność w stylu "Jo ze szwogrem momy rocje, a jak ktuś się ni zgodzo, to duryń".

***

(...)

Teraz ? Tak. Bo teraz i tak mój głos nie ma znaczenia. (...)

Wiesz, nie sztuką jest zrezygnować sobie z głosu jeśli nie ma on znaczenia. Pytanie czy zrezygnowałbyś gdyby twój głos miał znaczenie. Odnoszę wrażenie, że nie - co jest naturalnie hipokryzją, bo jak zawsze jest to gadka w stylu "większość mówi, że większość się na niczym nie zna".

Prawo głosu można też zyskać. Więc zrobiłbym co trzeba, by te prawo uzyskać.

Jak życie znam to pewnie trzeba by wyznawać jedyny słuszny pogląd, tj. korwinizm. W końcu Korwin sam powiedział, że jak ktoś na niego nie głosuje, ten jest głupi, ergo - nie zasługuje na prawo do głosu. Fail.

Tylko to co mamy, to nie jest demokracja. Mamy dziwny system, gdzie większość musi dopasować się do mniejszości.

Co oczywiście jest gorsze od monarchii, gdzie wszyscy muszą się dopasować do tego, co sobie wymyśli facet z fikuśną koroną.

Więc najgorzej dzisiaj być katolikiem, heteroseksualistą, białym człowiekiem. Mamy polityczną poprawność.

Katolików każdy może obrażać jak chce. Można nawet palić, szczać czy [beeep] na symbole religijne. Ale innych religii nie można obrażać ZWŁASZCZA katolikom (no może lekkie pozwolenie na obrażanie islamistów jest, bo to w końcu terroryści).

Zdefiniuj "obrażanie". Bo ja na przykład chrześcijaństwo, islam, judaizm, hinduizm i tak dalej uważam za nic więcej jak nie zawsze do końca poprawnie poskładany zbiór mitów. A na katolicyzm narzekam najbardziej, bo to właśnie KK wywiera największy wpływ na instytucje rządowe, próbując mi narzucić katolicki model moralności.

(...) ale jeszcze nigdy homo nie dostał ostrzeżenia za obrażanie mnie od p*** katolika, ciemniaka, faszysty, nazisty, zacofanego dzikusa itp. (...)

Pics or it didn't happen. Gdybym był bardziej przekorny, to rzuciłbym sobie teraz na ciebie bluzgiem tylko po to, aby ci udowodnić, że jednak nie masz racji. No, ale to ty wysuwasz stwierdzenie, więc ciężar dowodu spoczywa na tobie.

także mężczyzn, którzy z nostalgią wspominają czasy, kiedy cały dzień mogli się obijać w domu, bo cała robota była za nich robiona, a oni byli panami i władcami swojego domu i rodziny, niezależnie od swoich marnych zasług.

Czy dobrze odczytuję twoją wypowiedź? Mówisz, że kobieta, która zajmuje się domem i dziećmi jest biedna i zapracowana, a mężczyzna, który pracuje, by zarobić pieniądze i utrzymać rodzinę, to nic nie warty leń?

Przesadzasz. Problem polega na tym, że stereotyp, o którym wspomniałeś, to coś w stylu facet wraca z roboty i odpoczywa, a kobieta dzieciakami i domem zajmuje się praktycznie cały czas jak nie śpi.

Nie wspomnę nawet o tym, że w obecnych czasach nie ma na czym oprzeć modelu patriarchalnego, bo argument "jestem od ciebie silniejszy i mogę ci przywalić" raczej daleko by społeczeństwa nie zaprowadził. Ach to złe ucywilizowanie.

I jeszcze co do jednego z cytatów zapodanych przez Niziołkę...

"Kobieta przesiąka poglądami człowieka, z którym sypia. Ostatecznie (Natura czy Bóg ? nie będziemy się spierać) nie po to tak skonstruował mężczyzn, by setki tysięcy plemników się marnowały; wnikają one w ciało kobiety i przerabiają ją na obraz i podobieństwo mężczyzny, do którego ona należy."

Moja reakcja była bliźniaczo podobna do tej.

Znaczy się, whoa... Jak... skąd... dlaczego... kto... OMG OMG OMG. To jest chyba bardziej absurdalne niż twierdzenie niektórych kreacjonistów, że to Słońce krąży wokół Ziemi.

Cóż, widać Korwin uważa, że w plemniku znajdują się poglądy właściciela... Zapraszam w takim razie do Szwecji po nagrodę Nobla.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie mnie to określać. W końcu ty wiesz lepiej ode mnie za co byłbyś w stanie zrzec się swojego głosu. Ja za ciebie tego nie zrobię.

Głosu w wyborach? Np. za prawo do robienia to co chcę, w granicach prawa. Teraz jest mi to uniemożliwiane. Głosu na forum publicznym jako człowieka dorosłego i odpowiedzialnego za siebie i swoje czyny? Nigdy.

Być może, ale przecież to nie wina mediów, że Korwin mówi to, co mówi, a my słyszymy?

Wina mediów, że mówi, a my nie słyszymy. Jeśli w mediach przewija się całe grono oszołomów o poglądach lewicowych (nie obrażam tu lewicy, tylko stwierdzam fakt, że gdy wolność w mediach jest szeroka na opcję lewicową, korzysta z niej też spora grupa wariatów) to czemu nie miałby się przewijać oszołom prawicowy? Przecież to by nawet pasowało lewicy, udowadniać, że JKM to nieszkodliwy margines społeczeństwa żyjący w świecie swych fantazji, jak to by chciał np. Stefan Niesiołowski (swoją drogą, daleko odleciał od pierwotnej grzędy). Myślę jednak, że mimo dziwnych poglądów np. na rolę kobiet, przekaz JKM w sferze lustracji, gospodarki, ograniczania biurokracji itd. dotarł by dzięki mediom do rzeszy osób. A na to media sprzyjające lewicy, oraz obecni politycy, nie mogą pozwolić.

Więc...? Korwin ma rację czy się myli?

Jeśli mnie pytasz, uważam, że w tej kwestii się myli.

Być może, ale dostrzegam logiczną sprzeczność w chęci odsunięcia od możliwości głosowania "głupców" i prywatnym poglądem, który nie zabraniałby kobiecie wejść na tron. Przecież ludzie głupi nie powinni rządzić, a kobiety są - jak sam Korwin przyznał - głupie? W takim razie należy je chyba od władzy odsunąć/nie dopuścić? To nie kwestia prywatności/wprowadzenia tego typu poglądów. Pytam o w tym momencie o logikę takiego wywodu, bo ciężko mi ją dostrzec.

Wydaje mi się (mówię tak, bo przecież nie wiem co JKM myśli), że zastosowałby w tym przypadku zasadę: jeżeli kobieta weszłaby na tron i zdobyła władzę, to byłoby świadectwem tego, że ma inteligencję i/lub warunki żeby tego dokonać. Zatem zasługuje na rządzenie. Bo nie zostałaby wybrana przez "ciemne masy" tylko zdobyłaby tron sama. Aby założyć własną dynastię, trzeba najpierw wejść na szczyt dzięki swemu sprytowi, inteligencji, wdziękom lub sile.

No zaraz - albo jako osoba mająca dostęp do władzy okazałby się hipokrytą, bo nie wprowadzałby swoich ograniczonych poglądów w życie, albo też próbowałby, działając przez to niekonstytucyjnie - bo przypominam, że Konstytucja zabrania dyskryminacji m.in. ze względu na płeć. Moim zdaniem osoba, dla której płeć innej jest ważniejszym wyznacznikiem, niż zdolności i doświadczenie, jest zwyczajnie szkodliwa.

Wręcz przeciwnie. Wielu polityków, jak nie wszyscy, zataja swe prawdziwe poglądy i twarze, na czas kampanii lub nawet rządów. Przeciwnicy Jarosława Kaczyńskiego właśnie o to go oskarżali w czasie kampanii prezydenckiej - moim zdaniem niesłusznie, ale to w tej chwili tylko przykład, nic więcej, nic mniej. JKM swoje poglądy głosi zupełnie otwarcie, nie dbając o słupki poparcia. Moim zdaniem błędnie, strzela sobie w stopę, bo pozwala opinii publicznej wykorzystywać jego ekscentryczne poglądy na inne kwestie, do odwracania uwagi od jego poglądów na kwestie najważniejsze czyli gospodarki, polityki wewnętrznej i zagranicznej, ustanawiania prawa. Tym niemniej, hipokrytą nazwać go nie można i myślę, że jego prywatne opinie nie miałyby wpływu na rządzenie.

W tej chwili z jednej strony ludzie mówią 'przydałyby nam się rządy silnej ręki', ale jak słyszą choćby wspomnienie, aby im odebrać głos, to od razu są święcie oburzeni ('bo głos powinno się odebrać większości, bo większość to głupki, zostawić nielicznym!' - mówi większość).

Te dwie rzeczy wcale się nie wykluczają. Mogą być rządy silnej ręki w ramach obowiązującego prawa, regulującego tylko tyle sfer życia ile trzeba i jednocześnie miejsce dla wolności i swobody wyboru.

Dlatego mimo wszystko najlepszym wyjściem zostaje danie prawa głosu - nie chce się wypowiedzieć i zmienić kraju, to się tego nie robi. Ja do tej pory brałam udział we wszystkich głosowaniach - bo gdybym nie poszła na głosowanie sprzeciwiać się oszołomom, które chcą mi ten głos odebrać, to oznacza, że po prostu na niego nie zasługiwałam.

Głosowałem w każdych wyborach, konsekwentnie bojkotując jednak jedne - te do Parlamentu Europejskiego. Ze względu na mój stosunek do Unii Europejskiej, a także na zerową wartość głosu w tych wyborach, oraz niewielką różnicę między kandydatami partii obecnych na naszej scenie politycznej. Gdy jeszcze startowały ugrupowania antyeuropejskie, jak LPR, był cień sensu w chodzeniu na te wybory, ale nawet tak kruche ale idące pod prąd, twory jak Libertas, nie są magnesem do wzięcia w nich udziału

EDIT

@Cardi

Dobrze zrozumiałem? Przed chwilą chciałeś zabierać innym prawo do głosowania, a teraz mówisz, że nawet twój własny balot nie ma znaczenia? O mamo.

Sam poniżej słów z tego cytatu napisałeś odpowiedź na nie postawione pytanie: czym różni się głos w referendum od głosu w wyborach? A więc, mając pełną tego świadomość, czemu próbujesz wyśmiać tamtą wypowiedź?

@Tekeeus - w sumie mam jedną poradę, głosuj na Ruch Poparcia, postulaty ma jak wypisz wymaluj antyklerykalni czytelnicy Faktów i Mitów (nie mówię, że się do nich zaliczasz) na dodatek z lewicową "wrażliwością" społeczną i tyloma "odrzuconymi" przez SLD, którymi nie zaopiekował się Bartosz A. (obecnie PO)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moim zdaniem błędnie, strzela sobie w stopę, bo pozwala opinii publicznej wykorzystywać jego ekscentryczne poglądy na inne kwestie, do odwracania uwagi od jego poglądów na kwestie najważniejsze czyli gospodarki, polityki wewnętrznej i zagranicznej, ustanawiania prawa.

Ponieważ jego poglądy są traktowane w pakiecie. Nie oszukujmy się, te wszystkie jego partie zawsze były i będą postrzegane jako JKM i przystawki. Zmienia i transformuje je nieustannie, ale tak naprawdę nie zmienia się jedno - są one budowane wokół JKM i jest on jedynym rozpoznawalnym członkiem.

Część jego postulatów gospodarczych łechce moje serce, ale inne, jak na przykład eksperymenty z bronią i narkotykami odrzucają. Oczywiście można uznać, że gospodarka jest najważniejsza, ale to wszystko trzeba traktować jako pakiet. A np. problem broni czy narkotyków jest zbyt złożony... Nie można na polski grunt zaszczepić czegoś obcego i uważać, że na pewno się przyjmie, bo potencjalne zagrożenia z tego wynikające przerastają potencjalne korzyści. Nie można odrzucać wszystkiego, co zostało wypracowane przez tych 150 lat i wrócić do XIX w. bo taki powrót jest niemożliwy i myślenie inaczej to mrzonki.

Poza tym JKM jest sprzeczny. Z jednej strony wredni socjaliści traktujący ludzi jak idiotów, podczas gdy ludzie sobie poradzą sami bo chcącemu nie dzieje się krzywda, a z drugiej strony mówienie, że większość to idioci. Wewnętrzna sprzeczność? Dajmy tym idiotom broń, to się wystrzelają.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widzę reaktywację klanu Spacji Przed Znakami Zapytania...

*Holy bierze dwuręczny młot*

Teraz ? Tak. Bo teraz i tak mój głos nie ma znaczenia.

To jest ciekawe - chęć oddania głosu na to, żeby można było się go zrzec. Wyobraź sobie sytuację, że nie masz głosu. I coś ci się nie podoba, a bardzo chcesz to zmienić. Co robisz?

A Irlandczyków pytano. I to dwa razy. Aż do otrzymania wyniku jakiego chcieli politycy.

Pytano. W tym sęk. Nikt im siłą tego nie narzucił. Problem leżał w samych Irlandczykach, którzy raz chcieli, raz nie. Moim zdaniem powinno się ich jeszcze jeden raz zapytać, bo może znowu im się odmieniło. Tak samo nas pytano czy chcemy do Unii Europejskiej. Chcieliśmy? Chcieliśmy. No to jesteśmy. Nikt nam pistoletu do głowy nie przystawiał. Teraz wyobraź sobie, że twój monarcha nie pyta cię o nic. I bez słowa wpisuje nas do Unii (albo wypisuje z niej), uchwala Traktat Lizboński. Albo nie uchwala. Wedle swojej woli. Nawet nie zadaje ci pytania. Z jednej strony nie podoba ci się, że nam coś "narzucono", choć się nas pytano, a z drugiej sam oddałbyś głos, żeby ktoś ci coś narzucał. Niby ta sama sytuacja, a jednak inna. To jest ciekawe.

Reszta się nadaje na jakieś forum w stylu wiara.pl połączona z ojczyzna.pl albo whitepower.pl. Radzę poczytać to "Ostrzeżenia i Banicje". Ludzie z obu stron barykady dostają stosowne nagrody. Każdy może coś wygrać.

Głosu w wyborach ? Np. za prawo do robienia to co chcę, w granicach prawa. Teraz jest mi to uniemożliwiane. Głosu na forum publicznym jako człowieka dorosłego i odpowiedzialnego za siebie i swoje czyny ? Nigdy.

Miałem raczej na myśli głos w sensie prawa stanowienia o sobie. W sytuacji gdy ktoś rządzi to stanowi za ciebie i ty musisz się go słuchać (niech będzie to ten monarcha dla przykładu). Nawet, gdyby ci to było bardzo nie w smak.

Wina mediów, że mówi, a my nie słyszymy. Jeśli w mediach przewija się całe grono oszołomów o poglądach lewicowych (nie obrażam tu lewicy, tylko stwierdzam fakt, że gdy wolność w mediach jest szeroka na opcję lewicową, korzysta z niej też spora grupa wariatów) to czemu nie miałby się przewijać oszołom prawicowy ?

Korwina słychać. Od czasu do czasu. W ramach ciekawostki. Chodzi mi raczej o to, że nikt nie kreuje tego, co Korwin mówi. On sam to mówi. I dlatego nadaje się na krótkie, rozweselające newsy.

Jeśli mnie pytasz, uważam, że w tej kwestii się myli.

No to niepotrzebnie o tym rozmawiamy.

Mogą być rządy silnej ręki w ramach obowiązującego prawa, regulującego tylko tyle sfer życia ile trzeba i jednocześnie miejsce dla wolności i swobody wyboru.

Kto miałby tej silnej ręki pilnować? I co w sytuacji, gdyby nagle się ona komuś nie spodobała?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ave!

Tak sie przygladam tej dyskusji i jedno mnie tak zastanawia: wlasciwie zupelnie nie mam pojecia co czesc dyskutantow rozumie przez stwierdzenia w rodzaju

Bo teraz i tak mój głos nie ma znaczenia.

przyznaje, ze automatycznie narzucilo mi sie rozumienie w rodzaju "bo inni majacy zdanie odmienne od mojego tez maja prawo glosu, a jest ich przeciez znacznie wiecej", co - przyznaje - jest z mej strony dosc tendencyjne i krzywdzace. Dlatego wlasnie uprzejmie prosze o wyjasnienie mi, w miare mozliwosci prostym i przystepnym jezykiem, gdyz - przyznaje - duren ze mnie i winno sie mi prawo glosu odebrac, jak mam owe stwierdzenie pojmowac.

Swoja droga - jak to dokladnie szedl ten aforyzm o rozumie jako najsprawiedliwiej rozdzielonej rzeczy?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Tekeeus

- rozdział państwa i kościoła, czyli między innymi:

- zniesienie ustawy o ochronie uczuć religijnych

- wywalenie religii ze szkół

- usunięcie krzyża ze ścian w urzędach, szkoła etc., ewentualnie zawieszenie wszystkich symboli religijnych we wspomnianych miejscach, co byłoby średnio estetyczne i zajmowałoby dużo miejsca (naprawdę mało praktyczne)

To akurat ma mało wspólnego z rozdziałem Kościoła od państwa, co najwyżej walkę z czymś, czego się nie lubi (zwłaszcza w punkcie pierwszym).

Dlaczego uważasz, że należałoby de facto zezwolić na znieważanie sfery sakralnej?

Dlaczego uważasz, że należałoby sprzeciwić się konstytucji (art. 53 ust. 4 i 5) bądź ją zmienić?

Dlaczego uważasz, że zasadnym byłoby wieszanie wszystkich symboli religijnych bądź zdejmowanie już powieszonych (może lepiej dać zadecydować ludności zamieszkałej, korzystającej z właściwego miejscowo urzędu?)?

- edukacja seksualna w szkołach - oczywiście prawidłowo przeprowadzona przez osobę o odpowiednich kwalifikacjach, a nie delikwenta, który chce ten przedmiot wykorzystywać do ewangelizowania etc.

A w czym nauczanie o seksualności ma być opozycyjne wobec głoszenia ewangelii (nie znaczy to, że nie ma tego nauczać jednak osoba z właściwą wiedzą, chociaż nadal uważam za głupotę nauczania przedszkolaków jak się masturbować)?

- bronienie statusu quo w sprawie aborcji albo liberalizacja dostępu do niej (jak na razie priorytetem jest to, żeby zgwałcona kobieta nie musiała rodzić dziecka gwałciciela)

Zatem jest to poparciem zabicia dziecka i uznania, że uczucia są ważniejsze od życia (już po "jak na razie"). Ponadto dlaczego wprowadzać aborcję jako późny środek antykoncepcyjny, czyli także zezwalać na zabijanie ze względu na pobudki równie niskie lub niższe jak strach przed rozstępami (tutaj nie chodzi o przypadki gwałtów)?

Przypomnę też, że prawo zezwala na aborcję, jeśli ciąża powstała w wyniku czynu zabronionego.

- programy socjalne - jeśli państwo nie chce mi pomagać, to ja za takie państwo podziękuję

Mógłbyś to wytłumaczyć?

- no i podatki - albo liniowy, albo progresywny - ważne, żeby bogaci ilościowo płacili więcej, niż biedni etc. No i oczywiście ulgi podatkowe dla osób które, na przykład, mają więcej niż dwójkę dzieci czy mają w rodzinie osoby niepełnosprawne etc.

Więcej zarabiający już płacą więcej niż mniej zarabiający. Jakiej reformy byś chciał?

Połowa posłów PiS pewnie dostałaby białej gorączki, gdyby ktoś z SLD powiedział, że darcie Biblii jest OK.

Najwyraźniej nie tylko oni, skoro takowe działanie publiczne jest przestępstwem.

Zdefiniuj "obrażanie". Bo ja na przykład chrześcijaństwo, islam, judaizm, hinduizm i tak dalej uważam za nic więcej jak nie zawsze do końca poprawnie poskładany zbiór mitów. A na katolicyzm narzekam najbardziej, bo to właśnie KK wywiera największy wpływ na instytucje rządowe, próbując mi narzucić katolicki model moralności.

Wiesz, że nikogo nie można zmuszać do religii, poglądów, zachowań czy moralności? Jest na to odpowiedni paragraf nawet, więc jeśli coś takiego się dzieje - korzystaj ze swoich praw. Warto jednak pamiętać, czym są ogólnie przyjęte zasady w społeczeństwie i jak powstały.

Jaki wpływ na instytucje rządowe wywiera Kościół, poza przypominaniem o tym, co większość (podobno) narodu zobowiązała się przestrzegać?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czy dobrze odczytuję twoją wypowiedź? Mówisz, że kobieta, która zajmuje się domem i dziećmi jest biedna i zapracowana, a mężczyzna, który pracuje, by zarobić pieniądze i utrzymać rodzinę, to nic nie warty leń?
Odczytujesz źle :] Chciałam przekazać, że JKM odwołuje się w zabawny sposób do różnych grup docelowych, m.in. korzystając z poglądu 'kiedyś było lepiej' - kiedyś mężczyzna był szanowany i dostawał kapcie na nóżki za samo urodzenie się mężczyzną, a jak nie bił swojej żony to już w ogóle nic, tylko go beatyfikować. A teraz nastały paskudne czasy, w których wymaga się od mężczyzn nie tylko pracowania, ale i pomagania w domu (skoro kobieta zwykle też pracuje na utrzymanie rodziny). Dlatego też - odpowiadając na to, że socjalistom najbardziej zależy na tym, żeby jak najwięcej osób miało głos, odpowiadam, że radykałom najbardziej zależy na tym, żeby przekonywać do siebie poszczególne grupki hasłami, takimi jak legalizacja narkotyków, 'kobiety do kuchni' i tak dalej.

Oczywiście się spodziewałem, że zaraz jakiś korwinista wyleci z 'tradycyjnym' podziałem ról [mężczyzna - pracuje, kobieta - zajmuje się domem]. Szkoda tylko, że ten podział to arystokratyczny stereotyp, który nie ma uzasadnienia w historii - przez wieki kobiety zap*** w pracy zarobkowej na równi z mężczyznami (o takich cudach jak angielskie workhouses już nawet nie wspominam... oczywiście najmniejszym zdziwieniem świata jest fakt, że te insytucje powstały w okresie uważanym przez JKM za złoty wiek).
No, w pracy zarobkowej jako takiej to raczej od niedawna (poza najstarszym zawodem świata ;] ). Ale zwykle ich praca polegała na wytwarzaniu różnych rzeczy (np. szyciu), pomocy w gospodarstwie, gotowaniu, opiece nad dziećmi, sprzątaniu... W sumie jedną kobietą dałoby się kilka etatów obsadzić. W tej chwili powoli się to wszystko zmienia i nie do wszystkich mężczyzn dociera, że kobiety coraz rzadziej chcą się dawać robić w balona i przy pracy w takiej samej ilości, co mąż, jeszcze brać na siebie pełno dodatkowych obowiązków, żeby on po powrocie z pracy mógł sobie usiąść z kawusią i gazetką i miał wolne do końca dnia.

Po drugie, i przechodząc do konkretów, czyli co w programie SLD mnie do nich przekonuje:
A co np. z pomysłem usunięcia IPN i CBA? :D

IMO tak naprawdę zależy mu na tym, żeby się do władzy utrzymać, a później jak najdłużej przy niej pozostać. Jego zawodzenie o tym, że 85% społeczeństwa jest za głupia żeby kiedykolwiek głosować na jego partię, traktuję jak tupanie nóżkami i rzucanie się na ziemię małego bobo, które wrzeszczy, że "fszyscy są gupi bo nie chcom na mnie głosować! MAMAAA!". Oczywiście gdyby jego partia zdobyła 60% głosów, to nagle by się okazało, że demokracja jest OK i działa, bo wybrano, jego zdaniem, odpowiednie osoby do rządzenia.
To raczej na zasadzie 'tylko 15% jest rozsądne - pokaż, że należysz do tych 15% i zagłosuj na mnie' - w nadziei, że zagłosuje właśnie te 85%... A gdyby zdobył 60% głosów, to on już by coś wymyślił, żeby z demokracji uczynić 'jeden człowiek, jeden głos' - i to dosłownie.

JKM swoje poglądy głosi zupełnie otwarcie, nie dbając o słupki poparcia. Moim zdaniem błędnie, strzela sobie w stopę, bo pozwala opinii publicznej wykorzystywać jego ekscentryczne poglądy na inne kwestie, do odwracania uwagi od jego poglądów na kwestie najważniejsze czyli gospodarki, polityki wewnętrznej i zagranicznej, ustanawiania prawa. Tym niemniej, hipokrytą nazwać go nie można i myślę, że jego prywatne opinie nie miałyby wpływu na rządzenie.
A moim zdaniem albo jest osobą na granicy psychopatii, jeśli rzeczywiście wyznaje takie poglądy, albo też nie wyznaje ich, tylko używa ich jako zasłony dymnej - między pojedyncze sensowne wypowiedzi/postulaty wrzuca kilka takich 'perełek', dzięki którym wielu uznaje go za niezrozumianego reformatora, z pobłażaniem patrząc na jego wypowiedzi, które w ustach kogokolwiek innego byłyby traktowane poważnie.

Swoja droga - jak to dokladnie szedl ten aforyzm o rozumie jako najsprawiedliwiej rozdzielonej rzeczy?
Nie wiem, jestem za głupia, żeby znać takie mądre powiedzenia. Pójdę sobie lepiej do kuchni coś ugotować ;]

Katolików każdy może obrażać jak chce. Można nawet palić, szczać czy [beeep] na symbole religijne. Ale innych religii nie można obrażać ZWŁASZCZA katolikom (no może lekkie pozwolenie na obrażanie islamistów jest, bo to w końcu terroryści).

Heteroseksualistą, bo tego homoseksualiści mogą do woli obrażać. (...)

Białym człowiekiem, bo jak czarny białe kobiety celowo zaraża HIVem (Simon Mol), to jest bohaterem, a jak biały pobije czarnego, to jest najgorszym ścierwem, którego powinno się od razu zastrzelić. W Londynie podczas zamieszek bandyci (głównie czarni) zostali wykreowani na bohaterów, a osoby broniące się przed rabunkami (głównie EDL i kibice) na bandytów.

Wręcz przeciwnie - uważam, że wszystkie te 3 grupy mają właśnie najlepiej. Przede wszystkim dlatego, że to, co się dzieje w sądach to tylko jedna strona medalu. Zupełnie inną sprawą jest mentalność ludzi. Bardzo duża część społeczeństwa (w Polsce) dalej na wieść, że ktoś jest niekatolikiem albo nieheteroseksualistą traktuje tę osobę jako gorszą. A jeśli chodzi o prawo, to ono również przemawia właśnie w imieniu katolickich heteroseksualistów (spójrzmy chociaż na sporą część świąt, obłędnie wysoką pozycję Kościoła*, możliwość legalizacji związków i dostępność adopcji dzieci).

(no może lekkie pozwolenie na obrażanie islamistów jest, bo to w końcu terroryści)
No i to jest właśnie to przyzwolenie społeczne, oparte na niewiedzy o konkurencyjnej dla KrK religii.

Białym człowiekiem, bo jak czarny białe kobiety celowo zaraża HIVem (Simon Mol), to jest bohaterem,
Szczerze mówiąc, jesteś pierwszą osobą, która go przy mnie nazwała bohaterem. Bo do tej pory jedyne, co słyszałam to 'jak się puszczały, to im się należy', co raczej bym podpięła pod szowinizm (na zasadzie- kobieta uprawiająca przygodny seks to 'dama negocjowalnego afektu', mężczyzna - 'kozak'). Rasa tu nie ma nic do rzeczy.

W Londynie podczas zamieszek bandyci (głównie czarni) zostali wykreowani na bohaterów, a osoby broniące się przed rabunkami (głównie EDL i kibice) na bandytów.
Mój drogi biały męczenniku, podasz mi wiarygodne dane przedstawiające, że większość złodziei to byli czarni (czy też głównie czarni zostali wykreowani na bohaterów - niejednoznacznie to napisałeś)?

*- w którego imieniu ostatnio dostojnicy duchowni wzywają do łamania prawa - zaprzestania płacenia abonamentu, bo w mediach dopuszcza się do głosu osobę, która w życiu prywatnym uważa się za niechrześcijanina).

EDIT:

A w czym nauczanie o seksualności ma być opozycyjne wobec głoszenia ewangelii
Domyślam się, że chodzi tu o taką naukę o seksualności człowieka, która nie tylko porusza temat antykoncepcji, ale i nie przedstawia jej jako dzieła szatana :)
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dlaczego uważasz, że zasadnym byłoby wieszanie wszystkich symboli religijnych bądź zdejmowanie już powieszonych (może lepiej dać zadecydować ludności zamieszkałej, korzystającej z właściwego miejscowo urzędu?)?

Chociaż mnie krzyże w ogóle nie przeszkadzają, to jednak usunięcie ich z instytucji publicznych nie wydaje mi się bezzasadne. Władze i instytucje publiczne są teoretycznie bezstronne wyznaniowo, nie widzę więc powodu, dla których należałoby umieszczać symbol jakiejkolwiek religii (choćby i dominującej) obok godła państwowego w takich miejscach ? no bo w końcu urzędnik działa z ramienia państwa świeckiego, prawda?

A w czym nauczanie o seksualności ma być opozycyjne wobec głoszenia ewangelii (nie znaczy to, że nie ma tego nauczać jednak osoba z właściwą wiedzą, chociaż nadal uważam za głupotę nauczania przedszkolaków jak się masturbować)?

A dlaczegóż miałoby być? No i ktoś w ogóle postulował wprowadzenie edukacji seksualnej w przedszkolach i szkołach podstawowych? Osobiście uważam, że religia jako przedmiot powinna zostać raczej przekształcona w coś z pogranicza religioznawstwa, może z elementami etyki i filozofii, bo obecny model nauczania tego przedmiotu w szkołach stwarza duże pole do manewru wszelkiego rodzaju fanatykom, co w gruncie rzeczy przynosi częściej skutek odwrotny od zamierzonego.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Murezor

Chociaż mnie krzyże w ogóle nie przeszkadzają, to jednak usunięcie ich z instytucji publicznych nie wydaje mi się bezsensowne. Władze i instytucje publiczne są teoretycznie bezstronne wyznaniowo, nie widzę więc powodu, dla których należałoby uiszczać symbol jakiejkolwiek religii (choćby i dominującej) obok godła państwowego w takich miejscach ? no bo w końcu urzędnik działa z ramienia państwa świeckiego, prawda?

Owszem. Istnieją jednak pewne warunki, gdzie społeczność lokalna może chcieć takowego działania, a jeżeli nie stoi ono w sprzeczności z wolnościami czy prawem (czy w przykładowym samorządzie gminy muzułmańskiego płakałbym, że widniejący półksiężyc to łamanie konstytucji?), to winno zostać zachowane. Czy istotnym jest to, by nie miało to wpływu na wykonywanie władzy czy to, by tylko wywalić krzyż? Jeśli to pierwsze, to się zgadzam, jednak należy takowe działanie stwierdzić. To drugie jest (chyba) tylko sprzeciwem wobec negatywnie odbieranych symboli, więc wolałbym, by nie było tłumaczone tym pierwszym, jeśli takowe nie zaistniało.

A dlaczegóż miałoby być?

Jako, że przedmówca pisał, żeby nauka o płciowości nie była wykorzystywana jako narzędzie do ewangelizacji... W pewnym stopniu możnaby to odczytywać, by argumenty z religii i związanej zeń moralność z nauki o płciowości wywalić.

No i ktoś w ogóle postulował wprowadzenie edukacji seksualnej w przedszkolach i szkołach podstawowych?

Tak.

Osobiście uważam, że religia jako przedmiot powinna zostać raczej przekształcona w coś z pogranicza religioznawstwa, może z elementami etyki i filozofii, bo obecny model nauczania tego przedmiotu w szkołach stwarza duże pole do manewru wszelkiego rodzaju fanatykom, co w gruncie rzeczy przynosi częściej skutek odwrotny od zamierzonego.

W takich przypadkach, ja również jestem za, tyle że w większym stopniu przybliżyłbym właśnie etykę i filozofię, a w mniejszym pozostałe religie (lecz ciągle przybliżał).

@Niziołka

Domyślam się, że chodzi tu o taką naukę o seksualności człowieka, która nie tylko porusza temat antykoncepcji, ale i nie przedstawia jej jako dzieła szatana smile_prosty.gif

To tam pół biedy. Między pluciem nań, a stawianiem ich jako największego osiągnięcia ludzkości i prawidłowej drogi, jest spory odstęp (nie sugeruję takich twierdzeń nikomu, stwierdzam tylko).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja tylko w sprawie ustroju, ponieważ zawsze intrygują mnie głosy przeciwne demokracji.

Otóż systemy polityczne, jak wiadomo, kształtują się nie od wczoraj i przebrnęły naprawdę długą drogę ewolucji. Jednakże, już w antyku filozofowie zauważyli, że na dobrą sprawę istnieją zaledwie trzy ustroje: rządy jednostki, rządy mniejszości i wreszcie rządy większości. Nie wyjdziemy ponad to, chyba że pozbędziemy się państwa jako takiego, albo władzę przejmą maszyny. Dopóki się to jednak nie zdarzy, będziemy skazani na mieszanki owych trzech modeli. Rządy jednostki, jak absolutyzm czy silniejsza forma autorytaryzmu, w dzisiejszych czasach nie mają racji bytu. Kto jest innego zdania, niech je przedstawi powstańcom północnoafrykańskim. Rządy większości, czyli arystokracja nieubłaganie zmieniająca się w oligarchię, dla mnie osobiście jest niewyobrażalna. Każdy pomysł ograniczenia praw wyborczych do wąskiej grupy osób, jest de facto, próbą przywrócenia właśnie arystokracji. Pytanie tylko, czy naprawdę chcemy w XXI wieku tworzyć nowe podziały, które tak niedawno udało się zniwelować. Ergo pozostają nam rządy większości, czy tego chcemy czy nie. Jeżeli ktoś uważa się za liberała, tym bardziej powinien wspierać demokrację z całych sił. Jeden głos nic nie znaczy? Może, ale głos grupy jednostek o podobnych poglądach jak najbardziej. Jedynie w tym ustroju mamy prawo iść do wyborów, głosować w referendum, korzystać z inicjatywy ludowej itp. itd. Od tego są tzw. grupy nacisku - aby każda klasa mogła wyartykułować swoje potrzeby i dążyć do ich spełnienia. Inna sprawa, że źle funkcjonujące społeczeństwo nie potrafi korzystać z tych dobrodziejstw (i narzeka jak mu źle) i skutecznie przekształca system w ochlokrację.

Dlatego też uważam, iż dyskusja ustrojowa ma sens jedynie wtedy, gdy dotyczy usprawnień samej demokracji, a nie jej ograniczenia czy usunięcia.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Tekeeus

(...)

To akurat ma mało wspólnego z rozdziałem Kościoła od państwa, co najwyżej walkę z czymś, czego się nie lubi (zwłaszcza w punkcie pierwszym).

Dlaczego uważasz, że należałoby de facto zezwolić na znieważanie sfery sakralnej?

"Kościoła" pisane z małej, bo mam tutaj na myśli religię ogółem, nie tylko KK.

Co do znieważania sfery sakralnej - a dlaczego nie? Nie ma żadnych dowodów, że ta "sfera sakralna" ma inne źródło, niż wymysły ludzi, którzy sobie żyli wieki temu. Co za tym idzie, praktycznie wszystko można ładnie opakować, doczepić do tego wstążkę "wiara" i już staje się to odporne na znieważanie. Ja mogę powiedzieć, że dla mnie święty jest kolor czarny (i potwierdzić to wygrzebując jakiś stary tekst powstały w jakimś zapomnianym przez wszystkich zakątku świata) i stwierdzić, że jak ktoś nosi czarny garnitur i nie jest wyznawcą mojej religii, to znieważa moje uczucia religijne. Zresztą, ktoś inny może powiedzieć, że dla niego świętym pismem pochodzącym od boga jest Mein Kampf. Wtedy też zakazane będzie robienie sobie jaj z tej książki?

Mówiąc prościej, każdą ideę można uczynić nietykalną przez naklejenie jej plasterka "religia". Nie muszę udowadniać, że pochodzi od jakiegoś boga, przecież KK i reszta też dowodów nie mają. Zresztą, takie coś dzieje się w praktyce, vide KK rzucający homofobicznymi hasełkami na lewo i prawo, a jak jakieś państwo legalizuje małżeństwa homo, to od razu sporo wiernych podnosi larum, że to ograniczanie ich wolności religijnej (WUT?).

Zresztą, sam każdego dnia mieszasz z błotem sferę sacrum, nawet o tym nie wiedząc: twierdzisz, że Ziemia obiega Słońce? Znieważasz uczucia religijne niektórych kreacjonistów. To samo z teorią ewolucji, bo spora część kreacjonistów uznaje wiarę w ewolucję za nazywanie ich "nieludźmi".

Dlaczego uważasz, że należałoby sprzeciwić się konstytucji (art. 53 ust. 4 i 5)?

Wiesz, konstytucja to nie jest nieomylna, w końcu stworzyli ją ludzie. To raz.

Dwa - "Religia kościoła lub innego związku wyznaniowego o uregulowanej sytuacji prawnej może być przedmiotem nauczania w szkole, przy czym nie może być naruszona wolność sumienia i religii innych osób." - w praktyce ten zapis nie ma racji bytu. Już widzę jak dyrekcja podstawówki organizuje zajęcia z islamu dla jednego czy dwóch uczniów. Nie wspomnę nawet o tym, że każdy uczeń jest automatycznie zapisywany na zajęcia z religii katolickiej, i to rodzice muszą napisać oświadczenie, w którym stwierdzają, że ich dziecko na takie coś chodzić nie będzie. Nie wspomnę nawet o tym, że mówienie dziecku, że bóg istnieje kiedy tak naprawdę jest to kwestia wiary trąci lekkim praniem mózgu, a do tego państwo rąk nie powinno przykładać.

Trzy: "Wolność uzewnętrzniania religii może być ograniczona jedynie w drodze ustawy i tylko wtedy, gdy jest to konieczne do ochrony bezpieczeństwa państwa, porządku publicznego, zdrowia, moralności lub wolności i praw innych osób." Cóż, to dosyć proste. Krzyż w sejmie, przy braku innych symboli religijnych, to po prostu dyskryminacja niewierzących i osób o innym wyznaniu niż katolickie, bo przecież rząd ma dbać o wszystkich obywateli, a nie o te ~80%, które jest katolikami. Ogółem - obecność jakiejkolwiek religii w przestrzeni publicznej ogranicza wolność tych, którzy tej religii nie wyznają.

Ponadto jeśli weźmie się pod uwagę banialuki KK na temat antykoncepcji, to jak najbardziej można mówić o zagrożeniu dla zdrowia przez podawanie zafałszowanych danych, pytanie więc co takie coś w ogóle w szkole robi. Poza tym, jest jeszcze kwestia moralności - na litość. KK twierdzi, że każdy jest grzeszny tylko dlatego, że się urodził (grzech pierworodny), twierdzi, że człowiek jest tak ułomny, że bez boga sobie nie poradzi, do tego KK dyskryminuje pewne grupy i ma dosyć krwiożerczą przeszłość.

Dlaczego uważasz, że zasadnym byłoby wieszanie wszystkich symboli religijnych bądź zdejmowanie już powieszonych (może lepiej dać zadecydować ludności zamieszkałej, korzystającej z właściwego miejscowo urzędu?)?

To, kto korzysta z urzędu nie ma znaczenia. Czy jeśli delikwenci korzystający z urzędu są zdania, że nie powinni płacić podatków, to urząd powinien przestać przyjmować od nich zeznania podatkowe? Tak jak pisał Murezor, urząd to nie jest własność lokalnej populacji, ale rządu jako takiego, który reprezentuje interesy ogółu i jest z założenia świecki.

- edukacja seksualna w szkołach - oczywiście prawidłowo przeprowadzona przez osobę o odpowiednich kwalifikacjach, a nie delikwenta, który chce ten przedmiot wykorzystywać do ewangelizowania etc.

A w czym nauczanie o seksualności ma być opozycyjne wobec głoszenia ewangelii (nie znaczy to, że nie ma tego nauczać jednak osoba z właściwą wiedzą, chociaż nadal uważam za głupotę nauczania przedszkolaków jak się masturbować)?

W czym ma być opozycyjne... prawie we wszystkim, lol. KK podaje zafałszowane dane na temat antykoncepcji jako takiej, twierdzi, że homoseksualizm to choroba którą powinno się leczyć (pomimo tego, że wszelkiej maści organizacje medyczne nie uznają homoseksualizmu za chorobę), do tego uważa, że tylko niektóre sposoby uprawiania seksu są OK. Wszystko to nijak ma się do wiedzy naukowej.

Zatem jest to poparciem zabicia dziecka i uznania, że uczucia są ważniejsze od życia (już po "jak na razie"). Ponadto dlaczego wprowadzać aborcję jako późny środek antykoncepcyjny, czyli także zezwalać na zabijanie ze względu na pobudki równie niskie lub niższe jak strach przed rozstępami (tutaj nie chodzi o przypadki gwałtów)?

Przypomnę też, że prawo zezwala na aborcję, jeśli ciąża powstała w wyniku czynu zabronionego.

Ja tam zabijania dzieci nie popieram. Płód to nie dziecko, szczególnie ten w pierwszych, powiedzmy, 10 tygodniach ciąży. Nie odczuwa emocji, nie myśli, nie cierpi, nie ma wspomnień, wiedzy, osobowości, nie marzy, nie jest w stanie sam przetrwać poza czyimś ciałem. Oczywiście można wysunąć argument, że przecież będzie te wszystkie rzeczy robił... Tyle tylko, że według tej logiki pięciolatek powinien mieć prawo kupić alkohol, bo przecież kiedyś będzie dorosły.

Jeśli zaś uważasz, że płód to jednak dziecko - cóż, to aborcję można przeprowadzać bez problemów, pewnie jest w stanie przetrwać poza brzuchem matki.

Mógłbyś to wytłumaczyć?

A co tu tłumaczyć? Jeżeli państwo nic nie robi jeśli zdycham z głodu albo nie stać mnie na leczenie, to znaczy, że pora zmienić. Albo rząd, albo wynieść się do innego państwa. Takiego, które nie pozwoli mi zdechnąć jak mi się w życiu noga powinie.

Więcej zarabiający już płacą więcej niż mniej zarabiający. Jakiej reformy byś chciał?

Z grubsza - status quo może zostać. Nie pisałem co chciałbym zmienić, pisałem co z programu SLD mi się podoba.

Najwyraźniej nie tylko oni, skoro takowe działanie publiczne jest przestępstwem.

I w związku z tym...? Wiesz, nie masz dowodów na to, że Biblia od boga pochodzi - więc równie dobrze ja mogę stwierdzić, że Czerwony Kapturek to też święta księga i trzeba prawnie zakazać jej niszczenia. Przecież na świętość Kapturka mam tyle samo dowodów, co katolik na świętość Biblii - zero.

Wiesz, że nikogo nie można zmuszać do religii, poglądów, zachowań czy moralności? Jest na to odpowiedni paragraf nawet, więc jeśli coś takiego się dzieje - korzystaj ze swoich praw. Warto jednak pamiętać, czym są ogólnie przyjęte zasady w społeczeństwie i jak powstały.

Jaki wpływ na instytucje rządowe wywiera Kościół, poza przypominaniem o tym, co większość (podobno) narodu zobowiązała się przestrzegać?

To "przypominanie" to ładny eufemizm. Rok temu KK dosyć zajadle naciskał na posłów, żeby głosowali przeciwko legalizacji in vitro. Benedykt 16 ciągle próbuje dyktować rządom, jakie ustawy mają wprowadzać, a jakie nie. KK kocha włazić z butami w moje życie - a ja nie lubię jak ktoś mi wciska swoje nie poparte dowodami wierzenia.

I racja, nikogo nie można zmuszać do religii etc. W związku z tym ja cię nie zmuszam do darcia Biblii, a ty mnie nie zmuszaj do okazywania tej książce jakiegokolwiek szacunku.

BTW - większość zobowiązała się przestrzegać? Rly? Chciałbym zobaczyć jaki % wiernych, po ukończeniu 18 roku życia, podpisał deklarację wstąpienia do KK. A tak, racja, prawie nikt, bo zostali wcieleni do tej organizacji siłą zanim w ogóle się nauczyli czytać. Gdyby kogoś wcielono do partii politycznej w wieku dwóch lat, to takie przyłączenie byłoby nieważne (i niezgodne z prawem o ile dobrze się orientuję), ale już stanie się członkiem organizacji religijnej w tym wieku jest OK. Quite strange, isn't it?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I racja, nikogo nie można zmuszać do religii etc. W związku z tym ja cię nie zmuszam do darcia Biblii, a ty mnie nie zmuszaj do okazywania tej książce jakiegokolwiek szacunku.

Pozostaje jeszcze szacunek do dziedzictwa intelektualnego naszej cywilizacji. Pismo Święte to bez wątpienia jedno z arcydzieł literatury światowej. Nawet jeśli nie uznaje się jego objawionego charakteru, to postawić je można (pod względem walorów literackich) na równi z największymi pomnikami myśli starożytnych cywilizacji (Iliada, Awesta, Epos o Gilgameszu etc.). Darcie/palenie ksiąg o takiej wartości wystawia świadectwo nie tyle niszczącemu, co tym, którzy owemu żałosnemu spektaklowi przyklaskują, upatrując w nim wyjątkowości własnej osoby. Krótko mówiąc darcie Biblii jest mniej więcej maksimum poziomu ich ekspresji duchowej.

BTW - większość zobowiązała się przestrzegać? Rly? Chciałbym zobaczyć jaki % wiernych, po ukończeniu 18 roku życia, podpisał deklarację wstąpienia do KK. A tak, racja, prawie nikt, bo zostali wcieleni do tej organizacji siłą zanim w ogóle się nauczyli czytać. Gdyby kogoś wcielono do partii politycznej w wieku dwóch lat, to takie przyłączenie byłoby nieważne (i niezgodne z prawem o ile dobrze się orientuję), ale już stanie się członkiem organizacji religijnej w tym wieku jest OK. Quite strange, isn't it?

Tak jak wiele innych decyzji w kwestii rozwoju dziecka, tak i chrzest spoczywa w gestii rodziców. Oczywiście można powiedzieć, że i oni zostali zmanipulowani od swego niemowlęctwa, zostali wbrew własnej woli członkami Kościoła, ale równie dobrze można oskarżyć rodziców, o to, że czytali dziecku takie, a nie inne bajki, posłali do takiego, a nie innego przedszkola, zapisali/ nie zapisali na kurs angielskiego, nauczyli manier przy stole (słowem rodzic podejmuje decyzje, które w jego przekonaniu najlepiej służą jego dziecku. Chrzest jest elementem szerszej wizji wychowania, wizji przyjętej i realizowanej przez rodzica). Babcia opowiadała mi- z całkiem poważną miną- o topielcu w studni, ale od kilku lat mogę sobie o tym topielcu wyrobić własne zdanie i nic mnie już przy wierze w owego topielca nie trzyma. Podobnie jest (oczywiście zdaję sobie sprawę z dzielących obie "sprawy" różnic) w kwestii wiary.

Rodzice de facto już w trakcie sakramentu małżeństwa zobowiązują się do wychowywania dzieci w duchu katolickim- a zatem do ochrzczenia przede wszystkim. Jeśli mieć do kogoś pretensje do każdy do swoich rodziców. A nie do wcielania (sic!) siłą przez KK. To, że rodzic będzie wychowywał dziecko w duchu patriotycznym (również wpojonym po części przez pewien reżim- państwo) będzie "przewiną" państwa czy rodzica?

XXI wiek, błyskawiczny dostęp do informacji, a tu ciągłe jojczenie na ciemiężący i zniewalający KK. Zostałem ochrzczony, wychowany w duchu katolickim, a nie mam najmniejszego problemu w dostrzeganiu grzechów Kościoła, racjonalnym podejściu do genezy religii i jej roli w życiu człowieka.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chciałbym zobaczyć jaki % wiernych, po ukończeniu 18 roku życia, podpisał deklarację wstąpienia do KK. A tak, racja, prawie nikt, bo zostali wcieleni do tej organizacji siłą zanim w ogóle się nauczyli czytać. Gdyby kogoś wcielono do partii politycznej w wieku dwóch lat, to takie przyłączenie byłoby nieważne (i niezgodne z prawem o ile dobrze się orientuję), ale już stanie się członkiem organizacji religijnej w tym wieku jest OK. Quite strange, isn't it?
A w rodzinie wszyscy zdrowi? Mam prośbę, przestań bełkotać. ?Wcielili? Cię do ?organizacji? zanim nauczyłeś się czytać? I do tej pory nie możesz się z tym uporać? ROTFL. Jeszcze powiedz, że z tego powodu masz zatwardzenie. I proszę Cię, nie mów tu o prawie, bo mi zwieracze puszczają ze śmiechu.

Mimo tego, że byłem chrzczony i bierzmowany w KrK jetem ateistą. Gdyż jest to mój wybór i moje przekonanie. Ba, nie zrobiłem aktu apostazji, gdyż walą mnie kościelne procedury. Mało tego, moja żona jest heretyczką-konwertytką, czyli zmieniła wyzwanie z ?jedynego słusznego? na inne. Jakoś wszechobecne i wszechmocne macki nas nie dosięgły. A Twoje wynurzenia przypominają właśnie skargi dwulatka, który nie może sięgnąć ustami do własnego członka.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Tekeeus

"Kościoła" pisane z małej, bo mam tutaj na myśli religię ogółem, nie tylko KK.

To pisz religii lub sfery duchowej bądź sakralnej.

kościół

1. Kościół ?wspólnota ludzi jednego wyznania, zwłaszcza wspólnota chrześcijańska?

2. ?budynek, miejsce modlitwy chrześcijan?

3. Kościół ?instytucja kościelna reprezentowana przez duchownych?

? kościelny ? kościółek, kościołek

Co do znieważania sfery sakralnej - a dlaczego nie? Nie ma żadnych dowodów, że ta "sfera sakralna" ma inne źródło, niż wymysły ludzi, którzy sobie żyli wieki temu.

Nie ma żadnych dowodów, że zmarli gdzieś "ulecieli" (życie po śmierci), a my ich kochaliśmy, więc należy dewastować groby? Niemerytoryczny argument.

Sfera sakralna jest realna zarówno w przestrzeni człowieka, jak i jego wnętrzu. I tak, jak można znieważyć za narodowość, tak można też za bezwyznaniowość bądź wiarę. Jej źródło nie jest w tym ujęciu ważne.

Co za tym idzie, praktycznie wszystko można ładnie opakować, doczepić do tego wstążkę "wiara" i już staje się to odporne na znieważanie.

Akurat to nieprawda, bo wiara to cały system z odpowiednimi zasadami. Inaczej podejrzani mogliby się bronić przed organami ścigania, że to praktyka ich wiary, którą, dziwnym trafem, przed chwilą wymyślili i są jej jedynym członkiem.

O ile pamiętam, to organy stosujące prawo, kierują się rozsądkiem, rozumem i brakiem absurdu. Ponadto istnieje jeszcze coś takiego jak błąd co do faktu. Tyle na szybko.

Ja mogę powiedzieć, że dla mnie święty jest kolor czarny (i potwierdzić to wygrzebując jakiś stary tekst powstały w jakimś zapomnianym przez wszystkich zakątku świata) i stwierdzić, że jak ktoś nosi czarny garnitur i nie jest wyznawcą mojej religii, to znieważa moje uczucia religijne.

Takoż więc sąd, teolodzy i eksperci będą to ustalać. Takich absurdów jednak nie ma nawet chyba w USA.

Zresztą, ktoś inny może powiedzieć, że dla niego świętym pismem pochodzącym od boga jest Mein Kampf. Wtedy też zakazane będzie robienie sobie jaj z tej książki?

Nie, ponieważ prawo obejmujące tą książkę, a już ustanowione, byłoby legalnym ograniczeniem tej wolności. Art. 53 ust. 5 konstytucji.

Mówiąc prościej, każdą ideę można uczynić nietykalną przez naklejenie jej plasterka "religia". Nie muszę udowadniać, że pochodzi od jakiegoś boga, przecież KK i reszta też dowodów nie mają.

Etykieta odpadnie lub nie będzie ważna, jeśli nie będzie spełniony szereg warunków. Religia staje się nią przy ich spełnieniu, nie dlatego, że ktoś coś tak nazwie. Gruszka nie stanie się jabłkiem, jak napiszę nań markerem słowo "jabłko".

Zresztą, takie coś dzieje się w praktyce, vide KK rzucający homofobicznymi hasełkami na lewo i prawo, a jak jakieś państwo legalizuje małżeństwa homo, to od razu sporo wiernych podnosi larum, że to ograniczanie ich wolności 'religijnej (WUT?).

Źródło poproszę. Zresztą... wcale bym się nie zdziwił. Najgłośniej krzyczą Ci, którzy chcą zaistnieć, nie których prawa są łamane, takie odnoszę wrażenie. I nie, nie chodzi tylko o aspekt prawa do wiary.

Zresztą, sam każdego dnia mieszasz z błotem sferę sacrum, nawet o tym nie wiedząc: twierdzisz, że Ziemia obiega Słońce? Znieważasz uczucia religijne niektórych kreacjonistów. To samo z teorią ewolucji, bo spora część kreacjonistów uznaje wiarę w ewolucję za nazywanie ich "nieludźmi".

Akurat mam prawo tak uważać, ponieważ potwierdza to nauka i obserwacje. Natomiast uważać, że każdy kto myśli inaczej, od razu jest zły i mnie w ten sposób obraża, jest absurdem, a "uczucia" religijne pozostają najwyraźniej wyłącznie w mniemaniu danej osoby. Prawo nie może prowadzić do absurdu.

Wiesz, konstytucja to nie jest nieomylna, w końcu stworzyli ją ludzie. To raz.

Ogólnikowe hasło niestwierdzające powodu, dla którego należałoby ją w tym aspekcie zmienić.

Dwa - "Religia kościoła lub innego związku wyznaniowego o uregulowanej sytuacji prawnej może być przedmiotem nauczania w szkole, przy czym nie może być naruszona wolność sumienia i religii innych osób." - w praktyce ten zapis nie ma racji bytu.

Już widzę jak dyrekcja podstawówki organizuje zajęcia z islamu dla jednego czy dwóch uczniów.

Konstytucja jest najwyższym prawem Rzeczypospolitej Polskiej.

To, że nie umiesz sobie tego wyobrazić, to nie znaczy to, że nie może coś takiego zaistnieć. Co więcej - jak ktoś łamie konstytucję, to dobrze na tym nie wyjdzie. Istnieją też organy kontroli działalności organów państwa jak i sądzenia, czy konstytucja została złamana.

Nie wspomnę nawet o tym, że każdy uczeń jest automatycznie zapisywany na zajęcia z religii katolickiej, i to rodzice muszą napisać oświadczenie, w którym stwierdzają, że ich dziecko na takie coś chodzić nie będzie.

Jest to pewne uproszczenie czysto praktyczne. Koniec końców - szkoła chce od rodzica uregulowania sytuacji, by mieć porządek w papierach, nie dlatego, by wdzierać się mackami do mózgu.

Nie wspomnę nawet o tym, że mówienie dziecku, że bóg istnieje kiedy tak naprawdę jest to kwestia wiary trąci lekkim praniem mózgu, a do tego państwo rąk nie powinno przykładać.

Znasz program nauczania dziecka jak i zasady, wedle których dziecko rozumuje? Wiele jest w nim materii, która musi zostać uregulowana w sposób uproszczony.

Stwierdzenie: - Bóg istnieje, może się mieć znaczenie, że wierzę w to albo wiem to. Tak samo jak twierdzenie, że gdy ktoś bliski umarł, to odleciał z aniołkami.

Dziecko rozwija się też samoistnie, nie tylko pod wpływem rodziców, szkoły czy Kościoła i samo wiedzy dochodzi.

Trzy: "Wolność uzewnętrzniania religii może być ograniczona jedynie w drodze ustawy i tylko wtedy, gdy jest to konieczne do ochrony bezpieczeństwa państwa, porządku publicznego, zdrowia, moralności lub wolności i praw innych osób." Cóż, to dosyć proste. Krzyż w sejmie, przy braku innych symboli religijnych, to po prostu dyskryminacja niewierzących i osób o innym wyznaniu niż katolickie, bo przecież rząd ma dbać o wszystkich obywateli, a nie o te ~80%, które jest katolikami.

Jaka dyskryminacja? Który fragment ust. to łamie?

Przeczytaj artykuł ust. jeszcze raz.

Ponadto czy krzyż przeszkadza w rządzeniu, powoduje, że władze dyskryminują kogoś bądź ogranicza jego prawa?

Ogółem - obecność jakiejkolwiek religii w przestrzeni publicznej ogranicza wolność tych, którzy tej religii nie wyznają.

Jak już mówiłem, prawo nie może prowadzić do absurdu, więc hasła typu "zburzcie ten kościół, bo <buhuhu> łamane są moje konstytucyjne prawa" nie przejdą. W końcu to też przestrzeń publiczna.

Ponadto jeśli weźmie się pod uwagę banialuki KK na temat antykoncepcji, to jak najbardziej można mówić o zagrożeniu dla zdrowia przez podawanie zafałszowanych danych, pytanie więc co takie coś w ogóle w szkole robi.

Po pierwsze - jakie banialuki? To jest tylko punkt widzenia i przedstawianie poglądów.

Po drugie - jakie zafałszowane dane?

Poza tym, jest jeszcze kwestia moralności - na litość. KK twierdzi, że każdy jest grzeszny tylko dlatego, że się urodził (grzech pierworodny), twierdzi, że człowiek jest tak ułomny, że bez boga sobie nie poradzi (...)

Więc? Ma do tego zasadne przesłanki.

(...) do tego KK dyskryminuje pewne grupy i ma dosyć krwiożerczą przeszłość.

Niech zgadnę - kobiety, bo nie mogą zostać kapłanami, homoseksualistów, bo nie mogą w pełni uczestniczyć, ekskomunikowanych i innowierców?

Jest to organizacja wewnętrzna w Kościele. Podobnie możnaby pyszczyć, że basen czy klub tylko dla mężczyzn to łamanie konstytucji.

I jaką krwiożerczość masz na myśli?

To, kto korzysta z urzędu nie ma znaczenia. Czy jeśli delikwenci korzystający z urzędu są zdania, że nie powinni płacić podatków, to urząd powinien przestać przyjmować od nich zeznania podatkowe?

Nie, ponieważ prawo na to nie zezwala. Chociaż pewne podatki mogą być ustalane lokalnie, a samoopodatkowanie, o ile dobrze wiem, może być ustalone wyłącznie w drodze referendum. Także tak, w pewnych sytuacjach można tak uczynić.

Tak jak pisał Murezor, urząd to nie jest własność lokalnej populacji, ale rządu jako takiego, który reprezentuje interesy ogółu i jest z założenia świecki.

Temu nie przeczę. Podkreślałem tylko uwarunkowania lokalne i konieczność nazwania prawdziwej przyczyny, z jakiej winno się rozpatrywać tę problematykę.

Może warto by oddać to do trybunału.

KK (...) twierdzi, że homoseksualizm to choroba którą powinno się leczyć (pomimo tego, że wszelkiej maści organizacje medyczne nie uznają homoseksualizmu za chorobę) (...)

Podobnie jak część naukowców. Omówione zagadnienie nie jest jeszcze rozstrzygnięte, lecz ja nie uważam go za chorobę.

Kościół przede wszystkim uważa je za grzech i nie ma kompetencji, by uznawać ją za chorobę w znaczeniu naukowym. Co najwyżej, za chorobę duchową.

(...) do tego uważa, że tylko niektóre sposoby uprawiania seksu są OK. Wszystko to nijak ma się do wiedzy naukowej.

Dlatego, że Kościół nie jest instytucją naukową, tylko religijną, więc i moralną. Z punktu widzenia takiej moralności, akt seksualny powinien się kończyć w taki, a nie inny sposób. Aksjologia. Co to ma wspólnego z nauką ścisłą - nie mam pojęcia.

Ja tam zabijania dzieci nie popieram. Płód to nie dziecko, szczególnie ten w pierwszych, powiedzmy, 10 tygodniach ciąży. Nie odczuwa emocji, nie myśli, nie cierpi, nie ma wspomnień, wiedzy, osobowości, nie marzy, nie jest w stanie sam przetrwać poza czyimś ciałem.

Coś jak (poza tym ostatnim) osoby skrajnie chore umysłowo, które zachowały tylko część funkcji fizjologicznych. Czy je też należałoby zabijać w przypadku (posługując się analogią do dziecka) gdy po 7 miesiącach by osiągnęły pewien stopień rozwoju psychicznego?

Oczywiście można wysunąć argument, że przecież będzie te wszystkie rzeczy robił... Tyle tylko, że według tej logiki pięciolatek powinien mieć prawo kupić alkohol, bo przecież kiedyś będzie dorosły.

Nad pięciolatkiem stoi prawo. Nad płodem - nie całe. Człowiek przyjmuje zdolność prawną z narodzinami, a tego dotyczy twój przykład, więc jest raczej "średnio" trafiony. Ponadto prawo do życia jest prawem przyrodzonym, prawo do zakupu przedmiotów dla pełnoletnich - nabytym.

Jeśli zaś uważasz, że płód to jednak dziecko - cóż, to aborcję można przeprowadzać bez problemów, pewnie jest w stanie przetrwać poza brzuchem matki.

Nie, nie jest. Nawet dziecko z wykształconym częściowo układem nerwowym, odczuwającym kopnięcie w brzuch matki, nie zawsze będzie mogło przeżyć poza jej organizmem.

A co tu tłumaczyć? Jeżeli państwo nic nie robi jeśli zdycham z głodu albo nie stać mnie na leczenie, to znaczy, że pora zmienić. Albo rząd, albo wynieść się do innego państwa. Takiego, które nie pozwoli mi zdechnąć jak mi się w życiu noga powinie.

Są ośrodki pomocy społecznej. Służby ratunkowe też częściowo pomogą za darmo, w razie przypadku zagrożenia życia. Co więcej - inne służby będą pomagały z tego stanu wyjść. Naturalnie, zacząć trzeba samemu, a nie siedzieć z założonymi rękoma i czekać, aż ktoś cię do nich zaniesie.

I w związku z tym...? Wiesz, nie masz dowodów na to, że Biblia od boga pochodzi - więc równie dobrze ja mogę stwierdzić, że Czerwony Kapturek to też święta księga i trzeba prawnie zakazać jej niszczenia. Przecież na świętość Kapturka mam tyle samo dowodów, co katolik na świętość Biblii - zero.

Jak już pisałem - to, czy coś jest religią czy nie, nie zależy tylko od nazwania tego tak, a nie inaczej.

Biblia jest księgą świętą. Taką pozycje posiada już w społeczeństwie, a nawet prawie. Bez wgłębiania się w jej pochodzenie.

To "przypominanie" to ładny eufemizm. Rok temu KK dosyć zajadle naciskał na posłów, żeby głosowali przeciwko legalizacji in vitro.

Przypominał o zasadach moralnych oraz o ludziach. Taki "nacisk" jest chyba dozwolony.

Benedykt 16 ciągle próbuje dyktować rządom, jakie ustawy mają wprowadzać, a jakie nie.

Doprawdy?

KK kocha włazić z butami w moje życie - a ja nie lubię jak ktoś mi wciska swoje nie poparte dowodami wierzenia.

Co? W jaki sposób włazi butami w moje życie?

Zgłaszać należy przymuszanie do wiary. Możliwie począwszy od art. 194 przez przez art. 193 do art. 212 i 256 kk.

Przykro mi, ale odnoszę podobne do Pezeta wrażenie.

I racja, nikogo nie można zmuszać do religii etc. W związku z tym ja cię nie zmuszam do darcia Biblii, a ty mnie nie zmuszaj do okazywania tej książce jakiegokolwiek szacunku.

Tyle, że prawo mówi dość jednoznacznie:

Art. 196. Kto obraża uczucia religijne innych osób, znieważając publicznie przedmiot czci religijnej lub miejsce przeznaczone do publicznego wykonywania obrzędów religijnych, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.

Więc jakiś szacunek masz prawnie wręcz wymuszony - nie wolno ci znieważać.

BTW - większość zobowiązała się przestrzegać? Rly? Chciałbym zobaczyć jaki % wiernych, po ukończeniu 18 roku życia, podpisał deklarację wstąpienia do KK. A tak, racja, prawie nikt, bo zostali wcieleni do tej organizacji siłą zanim w ogóle się nauczyli czytać. Gdyby kogoś wcielono do partii politycznej w wieku dwóch lat, to takie przyłączenie byłoby nieważne (i niezgodne z prawem o ile dobrze się orientuję), ale już stanie się członkiem organizacji religijnej w tym wieku jest OK. Quite strange, isn't it?

Wałkowałem to tyle razy, że nie zliczę, i przysiągłbym, że tobie też. Patrz do postu Trymusa, moja odpowiedź byłaby w podobnym tonie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To, że nie umiesz sobie tego wyobrazić, to nie znaczy to, że nie może coś takiego zaistnieć. Co więcej - jak ktoś łamie konstytucję, to dobrze na tym nie wyjdzie. Istnieją też organy kontroli działalności organów państwa jak i sądzenia, czy konstytucja została złamana.

Nie gadaj głupstw. Przez cały mój pobyt w podstawówce i gimnazjum nikt nawet nie pomyślał aby zorganizować nam lekcje etyki. W końcu po co wywalać kasę na niekatolików? W liceum z religii w naszej klasie zwolnionych było już z 6-7 osób, a i tak takich zajęć nam nie zorganizowano. Dlatego nie mów, że coś takiego może zaistnieć, skoro w 99,9% przypadkach nie istnieje. To, że w Pcimiu Dolnym jakiś dyrektor szkoły coś takiego zorganizował, a w 100 tys. innych szkół nie, przemawia za twoją tezą.

Jest to pewne uproszczenie czysto praktyczne. Koniec końców - szkoła chce od rodzica uregulowania sytuacji, by mieć porządek w papierach, nie dlatego, by wdzierać się mackami do mózgu.

Kolejna porcja bzdur pt. "usprawiedliwmy religię w szkołach". Czemu ja mam załatwiać papiery, zamiast ludzi, którzy chodzą na religię? Niech robią to wierzący zapisujący się na zajęcia. Pewnie lepiej jest prześwietlić małą grupkę, która nie będzie chodziła na zajęcia, żeby dyrektor szkoły wiedział kim są "czarne owce".

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@FaceDancer

Nie gadaj głupstw. Przez cały mój pobyt w podstawówce i gimnazjum nikt nawet nie pomyślał aby zorganizować nam lekcje etyki. W końcu po co wywalać kasę na niekatolików? W liceum z religii w naszej klasie zwolnionych było już z 6-7 osób, a i tak takich zajęć nam nie zorganizowano. Dlatego nie mów, że coś takiego może zaistnieć, skoro w 99,9% przypadkach nie istnieje.

Czy to, że coś nie istnieje, nie oznacza, że istnieć nie może?

Są podstawy prawne, jest prawo dochodzenia, sale szkoła powinna udostępnić - więc czemu głupstwem jest twierdzenie, że coś takiego MOŻNA zrobić?

Jedyne, czego nie jestem pewien, to to, czy znajdzie się nauczyciel innych wyznań. Do etyki się znajdzie - paru magistrów po filozofii chociażby.

To, że w Pcimiu Dolnym jakiś dyrektor szkoły coś takiego zorganizował, a w 100 tys. innych szkół nie, przemawia za twoją tezą.

Nie znam takowego przypadku.

Kolejna porcja bzdur pt. "usprawiedliwmy religię w szkołach". Czemu ja mam załatwiać papiery, zamiast ludzi, którzy chodzą na religię?

Odwróćmy to - dlaczego to niechodzenie na obowiązkowe zajęcia ma być uznane za bazę?

Zostało to przyjęte dla uproszczenia, bo tak czy tak trzeba by uznać - dla porządku w papierach i spełnienia obowiązku szkolnego. Również dla wygody i porządku prawnego, gdyż spora większość na religię uczęszcza. Nie doszukiwałbym się w tym jakiejś dyskryminacji czy mnożenia przeszkód nie do pokonania, a zwykłego obowiązku uregulowania sytuacji. Nie sądzę, bym był przeciwny sytuacji odwrotnej, gdyby takowa była, ale dziwię się skargom sugerującym dyskryminację. Może dlatego, że w analogicznej sytuacji, nie dziwiłbym się, gdyby przyjęto, że mam chodzić na zajęcia z waezem (waezą?).

Niech robią to wierzący zapisujący się na zajęcia. Pewnie lepiej jest prześwietlić małą grupkę, która nie będzie chodziła na zajęcia, żeby dyrektor szkoły wiedział kim są "czarne owce".

Sądzę, że nadinterpretujesz ponownie intencje takiego zachowania. Dyrektorów mało obchodzi, na które z obowiązkowych zajęć uczęszcza uczeń - ważne, by zaliczył to, co zaliczyć musi, by był porządek (może jeszcze dobre wyniki). Ponadto dyrektorzy nie spotykają się ciemną nocą z kapłanami, zdając im relację, że ten a ten nie chodzi na religię, po czym następuje charakterystyczny grzmot i błysk.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ooo, jakie mądre słowa. Jest z nimi tylko jeden problem: otóż szczyt, na który chce nas zaprowadzić Szerpa Mikke, już zdobyto - i stwierdzono, że leje, wieje oraz śmierdzi, toteż czym prędzej się z niego zeszło

Szczyt, który chce zdobyć PO, PiS, PSL czy SLD też zdobyto i też stwierdzono, że śmierdzi. Grecy, Włosi, Hiszpanie, Portugalczycy i Irlandczycy nawet przez ten smród ledwo oddychają. Ale zejść ze szczytu nie chcą.

Dobrze zrozumiałem? Przed chwilą chciałeś zabierać innym prawo do głosowania, a teraz mówisz, że nawet twój własny balot nie ma znaczenia?

Po pierwsze chciałem, ale to już jakiś czas temu. Napisałem teraz, że to już jest nie możliwe. Po drugie, nie robię sobie złudzenia, że mój głos coś znaczy.

Poza tym: co za brednie. Przede wszystkim chyba nie uświadamiasz sobie istoty systemu, w jakim żyjemy: nie jest to demokracja wirtualna, gdzie każda zmiana poddana jest pod głosowanie, tylko reprezentacyjna.

Ale jeśli ponad 80% ludności chce referendum w sprawie ratyfikacji, a rząd referendum nie robi, to coś nie tak chyba z tą reprezentacją.

Teraz wyobraź sobie, że twój monarcha nie pyta cię o nic. I bez słowa wpisuje nas do Unii (albo wypisuje z niej), uchwala Traktat Lizboński.

Nie muszę sobie tego wyobrażać. Tak zrobiono. Pytano nas, czy chcemy do UE, bo wiedzieli, że się zgodzimy. Nie pytali nas (ani Brytyjczyków, czy Francuzów) o to czy chcemy ratyfikacji. Dlatego, ze byśmy się nie zgodzili ? A to ważna decyzja dla państwa. Więc cieszy cię taka iluzja ?

Miałem raczej na myśli głos w sensie prawa stanowienia o sobie.

Więc mamy inne pojęcie na temat głosu. Ja miałem na myśli te karteczki, które wrzucamy do tego pudełeczka.

przyznaje, ze automatycznie narzucilo mi sie rozumienie w rodzaju "bo inni majacy zdanie odmienne od mojego tez maja prawo glosu, a jest ich przeciez znacznie wiecej"

No może się narzucić, ale co jeśli większość czegoś chce, a rząd robi przeciwnie?

KK podaje zafałszowane dane na temat antykoncepcji jako takiej, twierdzi, że homoseksualizm to choroba którą powinno się leczyć (pomimo tego, że wszelkiej maści organizacje medyczne nie uznają homoseksualizmu za chorobę), do tego uważa, że tylko niektóre sposoby uprawiania seksu są OK.

Przypomina mi to sytuacje z ociepleniem klimatu. Jedna strona mówi, że trzeba ograniczyć emisje CO2 i zamiast elektrowni węglowych stosować atomowe, a druga, że człowiek ma nikły wpływ na ocieplenie klimatu. Oboje mają potwierdzenia naukowe. A jak jest rzeczywiście, to nie wiadomo.

Benedykt 16 ciągle próbuje dyktować rządom, jakie ustawy mają wprowadzać, a jakie nie.

Polski rząd próbuje dyktować Litewskiemu rządowi, jak traktować mniejszość narodową. Nie wspomnę o rządzie USA.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mimo tego, że byłem chrzczony i bierzmowany w KrK jetem ateistą. Gdyż jest to mój wybór i moje przekonanie. Ba, nie zrobiłem aktu apostazji, gdyż walą mnie kościelne procedury.

Mam identyczne podejście, ale myślę, że "przystępowanie do Kościoła Katolickiego" w taki sposób jest pozbawione sensu. Dlatego, jak ktoś mi mówi o "statystykach kościelnych" to się tylko uśmiecham, bo mam świadomość jak bardzo oderwane od rzeczywistości jest wpisywanie kogoś w rubryce "katolik" zaraz przy narodzinach do księgi. Jasne, rodzice mają do tego pełne prawo. Tylko niech nikt się potem nie dziwi, że ja nie biorę takich statystyk - łącznie z tymi odnośnie chrześcijaństwa w naszym kraju - na poważnie.

Są podstawy prawne, jest prawo dochodzenia, sale szkoła powinna udostępnić - więc czemu głupstwem jest twierdzenie, że coś takiego MOŻNA zrobić?

Praktyka wygląda inaczej. Poza tym tak jest prościej - nie trzeba wyrywać nauczyciela z rozkładu, dzieci nie potrzebują wolnej dodatkowej sali na jakieś bzdury w rodzaju lekcji etyki. Mało też sensu ma walka o takie coś. Na ogół dorośli mają poważniejsze problemy i zajęcia niż walka o lekcje etyki dla dzieci. To, że coś można zrobić nie oznacza, że to się robi.

Do etyki się znajdzie - paru magistrów po filozofii chociażby.

Pytanie czy będą chcieli pracować w szkole i na takich warunkach?

Odwróćmy to - dlaczego to niechodzenie na obowiązkowe zajęcia ma być uznane za bazę?

Ponieważ stan prawny jest taki, że oświadczenia powinni pisać zainteresowani, a nie na odwrót.

Sądzę, że nadinterpretujesz ponownie intencje takiego zachowania.

Niekoniecznie. Polacy mają taką mentalność, że sporo rzeczy robią właśnie pod presją otoczenia. Dodatkowo łatwiej jest wmówić coś małym dzieciom, niż bardziej dorosłym ludziom (przynajmniej fizycznie, bo z mentalnością bywa różnie).

Nie muszę sobie tego wyobrażać. Tak zrobiono. Pytano nas, czy chcemy do UE, bo wiedzieli, że się zgodzimy.

PYTANO. Słowo-klucz. Ty chcesz oddać swój głos (czy też "głos"), żeby ktoś inny mógł zrobić... to samo co się robi teraz (według ciebie) - podejmować decyzję o twoim losie, bez twojej zgody, bez pytania. Mówisz o braku głosu i możliwości decydowania w sytuacji, w której chcesz wprowadzić taki system, w którym... też nie miałbyś prawa głosu i możliwości decydowania. Paradoks? Poza tym mam wrażenie, że mylisz model szwajcarski z polskim, jeśli chodzi o reprezentowanie woli narodu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po pierwsze - ja na to inaczej patrzę. Dla mnie sprawy społeczne są równie ważne jak ekonomiczne - bo nawet, gdyby w Iranie panował nie wiadomo jaki dobrobyt, to i tak bym tak nie pojechał, bo ze względu na hardcorowe, ultra-fundamentalistyczne przepisy dostałbym wyrok śmierci w 30 sekund po przekroczeniu granicy.

W obecnej sytuacji gospodarczej, sprawy społeczne to zwykły odwracacz uwagi, od aktualnego stanu finansów publicznych. Geje itp. są najmniej ważni obecnie. Trzeba ratować kraj przed zapaścią a nie zajmować się takimi pierdołami

Poza tym mam dosyć mało materialistyczne podejście do życia: jeśli mam na jedzenie, rachunki, odzież i stać mnie na sprawienie sobie raz na jakiś przyjemności (vide nowy tablet/monitor raz na parę lat), to postulaty społeczne biorą górę. Czytaj: jakbyś mi dał kilka milionów, to co najwyżej bym sobie za to mieszkanie kupił, a z resztą kasy nie wiedziałbym co zrobić.

Co kogo obchodzi jakie masz podejście do życia. Państwo nie moze Ci wydzierać siłą kasy. Proponuję taki układ...skoro nasi kochani socjaliści są tacy dobroduszni to niech tylko oni dobrowolnie płacą podatek dochodowy "na cele socjalne". Ciekawe ilu zostałoby wtedy tych ekonomicznych lewusów. Chyba tylko Ziętek z Napieralskim :laugh:

a propo Ziętka. Zrobił z siebie kretyna w rozmowie z przedstawicielem Nowej Prawicy, którego głównymi wadą jest

to że to JKM a nie on wypowiada się najczęściej w TV. Facet w przeciwieństwie do JKMa potrafi wszystko bardzo ładnie ubrać w słowa i klarownie wyrazić program KNP.

http://www.youtube.com/watch?v=nM6SY4acnTk

Po drugie, i przechodząc do konkretów, czyli co w programie SLD mnie do nich przekonuje:

- legalizacja związków partnerskich dla par tej samej płci (przydałyby się małżeństwa i adopcje, ale ze względu na dosyć konserwatywne społeczeństwo takie coś byłoby politycznym samobójstwem... Ale w przyszłości...)

Małżeństwo jest związkiem mężczyzny i kobiety. To jest określone przez konstytucję. A przywileje jak małżeństwa? Homosiom? Za co? Małżeństwo może dać państwu coś najcenniejszego czyli dzieci. A para gejów chyba nie bardzo, co?

- rozdział państwa i kościoła, czyli między innymi:

- zniesienie ustawy o ochronie uczuć religijnych

Oho, wtedy to zaczęłoby się plucie inteligentnych wykształconych ateistów na tą "katolską <CIACH>ciemnogród" Cóż pewnie kolejnym genialnym pomysłem Sojuszu Lewicy byłoby wpuszczanie w imię tolerancji wszystkich imigrantów. A 10 lat pózniej piekło jak teraz we Francji.

- wywalenie religii ze szkół

Chwileczkę, skoro szkoły są obecnie państwowe, to znaczy, że utrzymują je ludzie ze swoich podatków. Jak ludzie chcą aby ta religia była nauczana to niech będzie. A że lewica (podobno-bo słucha go zazwyczaj wtedy gdy może sama się nachapać) zawsze słucha głosu ludu to chyba sprawa jest jasna.

- usunięcie krzyża ze ścian w urzędach, szkoła etc., ewentualnie zawieszenie wszystkich symboli religijnych we wspomnianych miejscach, co byłoby średnio estetyczne i zajmowałoby dużo miejsca (naprawdę mało praktyczne),

jw. skoro ludzie powieśili ten krzyż to znaczy, że chcą aby tam był a skoro towarzysze ludowi zawsze słuchają głosu ludu...

- edukacja seksualna w szkołach - oczywiście prawidłowo przeprowadzona przez osobę o odpowiednich kwalifikacjach, a nie delikwenta, który chce ten przedmiot wykorzystywać do ewangelizowania etc.

Zaznaczając, że dobrowolna edukacja

- bronienie statusu quo w sprawie aborcji albo liberalizacja dostępu do niej (jak na razie priorytetem jest to, żeby zgwałcona kobieta nie musiała rodzić dziecka gwałciciela)

:ok:

- programy socjalne - jeśli państwo nie chce mi pomagać, to ja za takie państwo podziękuję

- no i podatki - albo liniowy, albo progresywny - ważne, żeby bogaci ilościowo płacili więcej, niż biedni etc. No i oczywiście ulgi podatkowe dla osób które, na przykład, mają więcej niż dwójkę dzieci czy mają w rodzinie osoby niepełnosprawne etc.

Chwileczkę, a w czym niby państwo ma Ci pomagać, towarzyszu. Od wszystkiego masz ubezpieczenia, przedsiębiorstwa prywatne....Chodzi o to abyś to TY, towarzyszu miał pieniądze, a nie państwo zabierało Ci je w podatkach, decydując za Ciebie co z tym zrobić. Oczywiście niewielkie podatki są konieczne do utrzymania administracji, wojska czy policji. Zrozum że redystrybucja której tak wściekle bronią czerwoni towarzysze Napieralski, Ziętek, Ikonowicz to zwykłe marnotrawstwo kasy, bo jak słusznie powiedział JKM zwykle jest tak, że jak polityk obieca, że da 100zł to zabrać musi 140. Z czegoś trzeba opłacić armię urzędników którzy będą to redystrybuować.

Poza tym czy to że ktoś poradził sobie w życiu ma oznaczać, że musi oddawać 51% zarobków w podatku dochodowym? Bez jaj. Jak sobie zapracował na 20 BMW to państwo nie ma prawa nic mu z tego zabierać. Jak będzie chciał to pomoże. A bogaci ludzie zwykle kasy nie sępią.

Ale tak zapomniałem..to socjalizm, a tam przecież trzeba bić tego wstrętnego burżuja i wroga ludu robotniczego.

w podatku liniowym wszyscy płacą tyle samo, nie widzę natomiast powodu aby narzucać wysokie podatki bogatszym obywatelom.

Po trzecie, kolacja PiS-SLD nie przetrwała by długo. Połowa posłów PiS pewnie dostałaby białej gorączki, gdyby ktoś z SLD powiedział, że darcie Biblii jest OK.

I mieliby rację, bo darcie Bibli nie jest OK. Nergal drze sobie Biblię bo wie, że katolicy to łagodne stworzenia i fizycznie nic mu nie zrobią. Cóż, może spróbuje z Koranem. Widząc co wyprawia się w świecie islamskim, i co muzułmanie wyprawiają na zachodzie Europy, a także to co jest w Koranie napisane o zabijaniu niewiernych, to pan Nergal powinien chyba spalic cały nakład Koranu w Polsce. Tyle, że gościowi brak jaj na taki wyczyn

Przypominam, że na forum nie używamy wulgaryzmów, nawet w formie wykropkowanej. Polecam bliższe zapoznanie się z Regulaminem- NZK

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chwileczkę, skoro szkoły są obecnie państwowe, to znaczy, że utrzymują je ludzie ze swoich podatków. Jak ludzie chcą aby ta religia była nauczana to niech będzie.

Proponuję wprowadzić bezpośredni podatek od wiary, bo obecny jest nierzetelny. Wtedy rzeczywiście pieniądze od wiernych popłyną we właściwych proporcjach do właściwych wyznań. Poza tym skąd wiesz, że ludzią chcą religii w szkole?

Co kogo obchodzi jakie masz podejście do życia. Państwo nie moze Ci wydzierać siłą kasy. Proponuję taki układ...skoro nasi kochani socjaliści są tacy dobroduszni to niech tylko oni dobrowolnie płacą podatek dochodowy "na cele socjalne". Ciekawe ilu zostałoby wtedy tych ekonomicznych lewusów

Może w takim razie lepiej podzielić Polskę na część socjalistyczną i kapitalistyczną? Byłoby wesoło. Szczególnie, gdyby po "kapitalistycznej" stronie wzrosła umieralność/kradzieże/nastąpił spadek liczby ludności, etc. Ciekawe ilu mieszkańców przypadałoby wtedy na metr kwadratowy i jak by tam wszystko działało. Odpisywałem już dlaczego ścinanie socjalu kompletnie jest nierealne, więc nie będę się powtarzał.

jw. skoro ludzie powieśili ten krzyż to znaczy, że chcą aby tam był a skoro towarzysze ludowi zawsze słuchają głosu ludu...

Jacy ludzie? Ilu ich było? Przecież krzyż sejmowy (dla przykładu) był zawieszony bez dwóch ludzi, ciemną nocą, jakby to byli złodzieje. To, że ktoś krzyż powiesił nie musi nic znaczyć. Brak chęci jego zdjęcia również. Ja bym o krzyże kopii nie kruszył, dla mnie to bez znaczenia co wisi na drzwiami i kto się dzięki temu lepiej czuje. Są ważniejsze sprawy.

Oczywiście niewielkie podatki są konieczne do utrzymania administracji, wojska czy policji.

Zdefiniuj "niewielkie". I jak chcesz budować np. drogi lub mosty?

Poza tym czy to że ktoś poradził sobie w życiu ma oznaczać, że musi oddawać 51% zarobków w podatku dochodowym? Bez jaj. Jak sobie zapracował na 20 BMW to państwo nie ma prawa nic mu z tego zabierać. Jak będzie chciał to pomoże. A bogaci ludzie zwykle kasy nie sępią.

Zabierz biednemu z tego co ma, a ma niewiele, a może nie przeżyje. Zabierz bogatemu z tego co ma, a ma wiele, a na pewno nie skona z głodu. Na pewno bogaty nie powinien płacić mniejszych podatków niż biedniejszy. To bez sensu. I "jak będzie chciał to pomoże" to świetna wymówka. Może pomoże, może nie, a ludzkie potrzeby nie znikną. Ludzie zdesperowani są zdolni do różnych rzeczy. Nie zdziw się, że będzie trzeba wydać więcej niż minimum na wojsko/policję/sądy w takiej sytuacji albo nagle zabraknie rąk do pracy.

w podatku liniowym wszyscy płacą tyle samo, nie widzę natomiast powodu aby narzucać wysokie podatki bogatszym obywatelom.

Ja widzę. Matematyczny.

I mieliby rację, bo darcie Bibli nie jest OK.

Prywatnie możesz robić, co ci się podoba. Zaskakującym jest, że nagle jest to jakiś niesmak. Poza tym po co miałby drzeć Koran? Nie ten krąg kulturowy i nie ta widownia.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Holy

Praktyka wygląda inaczej. Poza tym tak jest prościej - nie trzeba wyrywać nauczyciela z rozkładu, dzieci nie potrzebują wolnej dodatkowej sali na jakieś bzdury w rodzaju lekcji etyki. Mało też sensu ma walka o takie coś. Na ogół dorośli mają poważniejsze problemy i zajęcia niż walka o lekcje etyki dla dzieci. To, że coś można zrobić nie oznacza, że to się robi.

Oznacza jednakowoż, że jest to możliwe, nie jest natomiast absolutnie niemożliwe. Etyka jest bardzo ważna i jeżeli rodziców nie obchodzi, że dziecko ma być nauczane jakichś zasad (bo może jeszcze zacznie pyskować) to to dziwni rodzice. Łagodnie powiedziawszy.

Dzieci i tak będą miały lekcję. Religię bądź etykę do wyboru. Jak się etyki nie zorganizuje, to Ci, którzy nie zdecydowali się uczęszczać na lekcje religii, nie są tam zaciągani za włosy.

Pytanie czy będą chcieli pracować w szkole i na takich warunkach?

Przy takim potencjalnym bezrobociu dla takowych absolwentów? Zapewne. Chociaż... z drugiej strony mamy niezgorszy socjał, poza tym z filozofią można trafić kapkę do polityki lub otworzyć własny biznes. Względnie szkołę.

Ponieważ stan prawny jest taki, że oświadczenia powinni pisać zainteresowani, a nie na odwrót.

Nie słyszałem o tym. Poza tym piszą - zainteresowani otwarciem lekcji etyki. Jako że jest to właściwie nowe rozwiązanie (nie taka dawna reforma) to jestem w stanie zrozumieć, że wprowadza się ją jako nowinkę.

Poza tym niektóre "oświadczenia" są obowiązkowe, chociaż powinienem użyć słowa "działania". Jednym z nich jest obowiązek szkolny z przedmiotem religijnym bądź etycznym.

Niekoniecznie. Polacy mają taką mentalność, że sporo rzeczy robią właśnie pod presją otoczenia. Dodatkowo łatwiej jest wmówić coś małym dzieciom, niż bardziej dorosłym ludziom (przynajmniej fizycznie, bo z mentalnością bywa różnie).

Chodziło mi o to, że nadinterpretacją jest, że dyrektorowie szkół tylko czatują na niechodzących na religię, by ich kablować i czerpać przyjemność z ich późniejszego męczenia.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Proponuję wprowadzić bezpośredni podatek od wiary, bo obecny jest nierzetelny. Wtedy rzeczywiście pieniądze od wiernych popłyną we właściwych proporcjach do właściwych wyznań. Poza tym skąd wiesz, że ludzią chcą religii w szkole?

Związki wyznaniowe i Kościoły dostają dotacje od państwa. Specjalnie po to są robione co roku spisy ich wyznawców. I obecny system, mimo iż premiuje ilość - im większa liczba wyznawców danej religii, tym więcej kasy, to jednak w dużej mierze pomaga tym mniejszym związkom wyznaniowym o ile zdołają przekroczyć próg po którym biorą udział w krojeniu tortu. Więc jakiekolwiek zmiany (a Kościół Katolicki podatki płaci) uderzą właśnie w tych małych, których tak przecież ateizujący zwolennicy wolności wyznaniowej, tak bronią. Przykładowo, ilu wyznawców pogaństwa słowiańskiego lub nurtów animistycznych, chciałoby się opodatkować na rzecz swej wspólnoty religijnej? A nawet jeżeli by się opodatkowali, w życiu by suma nie była wyższa niż państwowa dotacja liczona w setkach tysiący złotych. Wedle sprawiedliwości, takie przepisy musiałyby się odnosić do każdej religii, bo inaczej taki projekt byłby tylko atakiem na KR-K, prawda?

Zdefiniuj "niewielkie". I jak chcesz budować np. drogi lub mosty?

W moim rozumieniu, niewielkie = potrafiące zaspokoić z pewną nadwyżką, podstawowe potrzeby państwa. Z drogami i mostami to kiepski argument, bo czasami mam wrażenie, że musielibyśmy za Piasta Oracza zacząć budować autostrady, żeby były gotowe na teraz. Poza tym, jaki sens ma budowa drogi za państwowe pieniądze idące do wykonawców i podwykonawców, gdy i tak taką drogą ekspresową potem zarządza prywatna firma ściągająca opłaty za przejazd. To jest właśnie takie mieszanie kapitalizmu z socjalizmem, sektora państwowego z prywatnym.

Ja widzę. Matematyczny.

Socjalistyczny sposób myślenia. Jeżeli bogatsi mieliby płacić więcejl relatywnie, a więc stawek podatkowych byłoby znacznie więcej, to jaki sens miałoby bogacenie się ? To właśnie ta chęć bogacenia i zapewnienia sobie jak najlepszego bytu, jest motorem rozwoju od stuleci. A jeżeli, po wprowadzeniu nowych stawek, oddawałbym państwu więcej, mimo większych dochodów, to jaki ma to cel? Ja jestem za podatkiem liniowym.

Prywatnie możesz robić, co ci się podoba. Zaskakującym jest, że nagle jest to jakiś niesmak. Poza tym po co miałby drzeć Koran? Nie ten krąg kulturowy i nie ta widownia.

Jakiś pastor na Florydzie chciał drzeć publicznie Koran. Zdaje się, że władze i społeczeństwo "delikatnie" mu to odradziły. Karykatury Mahometa w Danii odbiły się dużym echem. Jakikolwiek wybryk tego typu w Polsce, również nie przeszedłby bez echa. Chyba jest różnica między profanowaniem Biblii a Koranu, prawda?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.


  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...