Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Qbuś

Gra Endera, Orson Scott Card

Polecane posty

1951761.jpg


Tytuł: Gra Endera
Autor: Orson Scott Card
Tytuł oryginału: Ender's Game
Cykl: Dwutorowy: Dalsze przygody Endera oraz cykl Shadow
Rok wydania: 1985 (PL: 1991)
Gatunek: Science-Fiction

Pewnego lata okołolicealnego wujek z ciocią robili w swoim domu remontowe porządki. W trakcie porządków wyszło na to, że dla sporej ilości wujkowych książek nie ma już miejsca. Trafiły więc one dla mnie. Tak zaczęła się moja znajomość z Orsonem Scottem Cardem, gdyż w wtedy trafiła do mnie Planeta Spisek oraz Siódmy Syn, czyli pierwsza część sagi o Alvinie Stwórcy. Niedługo potem, zachęcony innymi dziełami Carda, pożyczyłem od kolegi z liceum niniejszą książkę. I jest to jedna z książek, które będę bardzo długo pamiętał. Jest to jedna z książek, które zdecydowanie mają to coś - które nie tyle się czyta, co przeżywa. Z perspektywy nieco doświadczonego czytelnika, który na SF zjadł zęby i na dodatek parę lat ma na karku, książka ta może wydawać się nieco zbyt młodzieżowa, nieco zbyt 'przygodowa'. Ale dla mnie losy Andrew Wiggina, jego droga przez Szkołę Bojową.... To magia. Pisząc te słowa bardzo mocno czuję, że jest to magią, do której muszę wrócić.

Tak z kronikarskiego obowiązku dodam, że powieść ta w 1985 otrzymała dwie (chyba) najważniejsze nagrody w światku science-fiction: Hugo i Nebula.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie przeczytałem całej :sad: Niestety zostało mi kilkadziesiąt stron. Niestety bo przez cały czas książka jest bardzo ciekawa. (Te jego bitwy!!! :biggrin: ) , ale na końcu zaczynała mnie nudzić. Na pewno wróce do niej kiedyś. Gdy będę gotów :cool:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak książka, która cały czas jest bardzo ciekawa może być jednocześnie nudna? Przecież bitwy trwają cały czas, od pewnego momentu po prostu przenoszą się z sali treningowej na komputery.

Książka wg mnie jest świetna i trzyma w napięciu, chociaż rzeczywiście czytając ją po kilku latach można zauważyć pewną "młodzieżowość". Chociaż w tym wypadku nie jest to żaden minus. Ender jest postacią bardzo ciekawą, chociaż nie jestem pewien czy jego brat nie jest jednak bardziej interesujący. W końcu nie każdy potrafi dokonać tego czego dokonał Peter Wiggin, nawet wziąwszy pod uwagę to, że był geniuszem.

Nowe spojrzenie na książkę przynosi także przeczytanie "Cienia Endera", traktującej praktycznie w całości o Groszku.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Evangelion the novel" ;] Czytałem dość dawno temu, ale nadal pamiętam kluczowe sceny. Książka bardzo mi się podobała, owszem - można wyróżnić pewną młodzieżowość, ale wątpię, czy przeszkadzałoby mi to teraz. Prawie wszystkie książki Carda, które miałem przyjemność czytać, zawierały tak fascynujące mnie motywy, że prułem niesamowicie z ich czytaniem. No i kolejna cecha charakterystyczna, czyli zakończenie, które potrafi zabrać opowieść na zupełnie inny poziom i robi to tak samo z "Grą Endera", ustawiając scenę pod "Mówcę Umarłych", który jest raczej opowieścią o czymś innym (choć z tym samym bohaterem), i które niesamowicie mi się spodobało.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nowe spojrzenie na książkę przynosi także przeczytanie "Cienia Endera", traktującej praktycznie w całości o Groszku.

Ja pożyczyłem sobie w zeszłym tygodniu od znajomego Shadow of the Hegemon, żeby w końcu sobie przypomnieć, czy go już czytałem czy nie :happy: Na pewno czytałem Cień Endera i nie czytałem Shadow Puppets. Jak przeczytam, to dam znać.

No i kolejna cecha charakterystyczna, czyli zakończenie, które potrafi zabrać opowieść na zupełnie inny poziom i robi to tak samo z "Grą Endera", ustawiając scenę pod "Mówcę Umarłych", który jest raczej opowieścią o czymś innym (choć z tym samym bohaterem), i które niesamowicie mi się spodobało.

Nieco zagubiłem się w wielkrotności złożenia zdań, ale co tam... Mi dalsze części przygód Endera Wiggina też przypadły do gustu. Były dużo bardziej poważne, a i tematykę poruszały bardzo ciekawą. Kontakt z obcą cywilizacją, poznawanie jej, budzenie się sztucznej inteligencji. Było co prawda nieco dłużyzn (zwłaszcza w porównaniu z Grą...), ale i tak bardzo mocno wciągało.

Ale, ale! W zeszłym roku wyszedł Ender in Exile, czyli interquel, którego akcja ma miejsce pomiędzy Grą Endera, a Mówcą Umarłych. Będzie trzeba i to sprawdzić.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ooo, Ender. Przeczytany w wieku bodajże 14 czy 15 lat, a do dziś pamiętam co lepsze sceny. Zresztą biorąc pod uwagę wiek bohaterów to chyba najpóźniejszy moment by przeczytać tą książkę ;) Ale Gra Endera jest dla mnie ważna z innego powodu: to pierwsza pozycja, którą przeczytałem od deski do deski w czasie jednego posiedzenia. Nie dnia - posiedzenia. Co prawda zapewne to poniekąd pochodna jej grubości (czy cienkości), w polskim wydaniu 250 stron dużą czcionką. Niemniej jednak przeżycia niezapomniane, a finałowy twist (zwłaszcza gdy człowiek spodziewa się cliffhangera) - szokujący i dla takiego bajtla jak ja wtedy - zupełnie nieprzewidywalny.

Krótko mówiąc świetna książka, do której jednak boję się wracać, bo może się okazać, że wcale nie była taka świetna. Dalszego ciągu nie czytałem, ale słyszałem że jest już gorszy. Zresztą wizja 9-latka o imieniu Achilles dziarsko piorącego mózgi co większych światowych przywódców działa na mnie lekko zniechęcająco, co by dużo nie mówić.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nieco zagubiłem się w wielkrotności złożenia zdań

Son, I am disappoint.

Kontakt z obcą cywilizacją, poznawanie jej, budzenie się sztucznej inteligencji. Było co prawda nieco dłużyzn (zwłaszcza w porównaniu z Grą...), ale i tak bardzo mocno wciągało.

Na dodatkową uwagę IMO zasługuje fakt, że książka choć dalej przedstawia ideały Endera nietknięte, jest mocno odmienna od tego, co można było przeczytać w pierwszym tomie. A to, co się działo pomiędzy dwiema pierwszymi książkami, chętnie bym poczytał, bo jednak dość sporo czasu w życiu bohatera minęło, a w otaczającym go świecie jeszcze więcej. Kolejna książka, "Ksenocyd", już nie spodobała mi się tak bardzo - autor próbuje w przekonujący sposób udowodnić, że niemożliwe jest możliwe, wobec czego pozostałem sceptyczny, delikatnie mówiąc. Pozostałych książek w świecie Endera nie czytałem.

to pierwsza pozycja, którą przeczytałem od deski do deski w czasie jednego posiedzenia. Nie dnia - posiedzenia.

Oj, dawno mi się nie zdarzyło coś takiego. Może "Wielki Marsz" albo któraś ze Świata Dysku...

PS Poniżej "Gra Endera" w wersji anime ;]

endersgame.th.jpg

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niemniej jednak przeżycia niezapomniane, a finałowy twist (zwłaszcza gdy człowiek spodziewa się cliffhangera) - szokujący i dla takiego bajtla jak ja wtedy - zupełnie nieprzewidywalny.

Yep yep. Ja czytałem chyba w dość podobnym wieku, zdecydowanie jako mało wyrobiony czytelnik i dla mnie też to było spore zaskoczenie. Choć, o ile dobre pamiętam, domyśliłem się przekrętu nieco przed samym jego wyjawieniem. Ale może po prostu teraz tak mi się wydaje. Tak czy siak - w tym wieku idealna książka.

Zresztą wizja 9-latka o imieniu Achilles dziarsko piorącego mózgi co większych światowych przywódców działa na mnie lekko zniechęcająco, co by dużo nie mówić.

Może tak działać, ale same książki takie złe nie są. Mam zresztą pożyczone Shadow of the Hegemon, więc będę mógł się przekonać po jakimś czasie, czy dalej tak sądze. A tak na marginesie - skąd przekonanie, że Achilles ma lat 9? Ja jakoś nigdzie nie mogę znaleźć tego info, a i przypomnieć sobie nie mogę. Zresztą trzeba pamiętać, że zdecydowanie nie są to zwykli 9-latkowie, a 9-latkowie, o których bije się cały świat.

Son, I am disappoint.

Do I have to lurk moar?

Na dodatkową uwagę IMO zasługuje fakt, że książka choć dalej przedstawia ideały Endera nietknięte, jest mocno odmienna od tego, co można było przeczytać w pierwszym tomie.

O i właśnie. Ogólnie Gra Endera jest jedyna w swoim rodzaju, jeśli chodzi o cykl. Dalsze przygody Endera skręcają w stronę problemów filozoficznych i kosmologicznych, a Cienie to political fiction plus nieco sensjacji. Ogólnie Card to taki trochę nasz Pilipiuk, ale za to Enderowi to wychodzi. Wystarczy przejrzeć jego dorobek, żeby zobaczyć jak różne rzeczy pisze.

No i jest Mormonem :ninja:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gra to świetna książka, a jej zakończenie w pełni mnie satysfakcjonowało, do tego stopnia że nie przeczytałem żadnej kolejnej książki (podobno Mówca Umarłych bije Grę). Przypadł mi do gustu motyw akademii, zawody między oddziałami a perełką jest pomysł z grą w jaką grał Ender, ta która dostosowywała się do gracza.

Mariusz Saint: możesz podać tytuł tego anime z Enderem ?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

nie przeczytałem żadnej kolejnej książki (podobno Mówca Umarłych bije Grę)

Czy bije czy nie to oczywiście kwestia gustu - według mnie to przede wszystkim mocno odmienne od siebie książki, z zupełnie innym miejscem akcji i intrygą, a i Ender też do pewnego stopnia odmieniony w stosunku do tego, co było w pierwszej książce. Dlatego mimo wszystko polecam się zapoznać z "Mówcą".

Mariusz Saint: możesz podać tytuł tego anime z Enderem ?

Ten obrazek to podpucha, nie powstało takie anime :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czy bije czy nie to oczywiście kwestia gustu - według mnie to przede wszystkim mocno odmienne od siebie książki, z zupełnie innym miejscem akcji i intrygą, a i Ender też do pewnego stopnia odmieniony w stosunku do tego, co było w pierwszej książce. Dlatego mimo wszystko polecam się zapoznać z "Mówcą".

Podpisuję się wszystkimi kończynami - wszystko zależy od tego, czego się szuka. Gra Endera bardzo mocno różni się od reszty serii z Enderem w roli głównej, tak samo jak obie różnią się od serii Cienie. Wszystkie mają coś ciekawego do zaoferowania, ale nie każdemu miłośnikowi Gry musi przypaść do gustu reszta serii. Mi na przykład podoba się całość enderowego świata.

Ten obrazek to podpucha, nie powstało takie anime :P

A szkoda, szkoda. Zwłaszcza, że słuch o filmowej adaptacji chyba zaginął...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A szkoda, szkoda. Zwłaszcza, że słuch o filmowej adaptacji chyba zaginął...

Spróbowałem sobie to wyobrazić w konwencji filmu aktorskiego i jakoś niezbyt to wyszło. Wymagałoby to znalezienia kilku dobrych dziecięcych aktorów, a z tym może być bardzo różnie. A gdyby jeszcze chcieli kręcić sequele... :wacko: Krótko: w tej chwili jestem na "raczej nie".

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spróbowałem sobie to wyobrazić w konwencji filmu aktorskiego i jakoś niezbyt to wyszło. Wymagałoby to znalezienia kilku dobrych dziecięcych aktorów, a z tym może być bardzo różnie. A gdyby jeszcze chcieli kręcić sequele... :wacko: Krótko: w tej chwili jestem na "raczej nie".

W sumie to o tym nie pomyślałem. Rzeczywiście z pierwszą częścią mogłyby być problemy pod kątem aktorskim, ale przykład Pottera pokazuje, że nie jest to wcale aż takie niemożliwe. USA to wielki kraj, a i maszynka castingowa bywa tam dość sprawna. Choć i tak łatwo by nie było. Pod tym jendak względem następne części prezentują się za to łatwiej, ale za to fabuła w nich dużo mniej filmowa. O ile 'Gra Endera' mogłaby trafić i do przeciętnego widza, to następne części to już nieco ciężej strawne danie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przykład ekranizacji Pottera jest dobry, nie pomyślałem o tym. Choć "Pottera" nie oglądałem (ani nie czytałem), wydaje mi się, że większy nacisk jest tam położony na przygodę - w "Grze Endera" uważam, że spory nacisk jest położony na przedstawienie dziecka w obliczu dorosłych, a nawet przerastających "dorosłość" (ale wyszło :wacko: ) zadań, co może być trudne do oddania w filmie. Za to "Mówcę Umarłych" bardziej widzę jako średniobudżetowy film nie kreowany na wielki hit, a mający trafić do miłośników fantastyki - i dużo łatwiej jest mi sobie wyobrazić ekranizację tej książki.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Owszem - wydaje się, że ekranizacji Gry Endera wymagałaby od młodocianych aktorów zagrania nieco trudniejszych i 'głębszych' ról. Choć z drugiej strony - jeśli byłaby produkcja wysokobudżetowa (co częściowo wymusza sama fabuła), to pewnie wiele ról zostałoby spłyconych oraz/lub ograniczonych.

Pytanie co wszystkich, którzy przeczytali Grę - w którym momencie domyśleliście się końcowej wolty fabularnej?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

w którym momencie domyśleliście się końcowej wolty fabularnej?

Uuu, to ja chyba jakiś mało domyślny wtedy byłem, bo zaskoczenie było u mnie równie wielkie, jak u samego Endera. Owszem, kiedy już się okazało, co się okazało, to sprawdziłem wcześniej występujące przesłanki i stwierdziłem, że można było się domyślić. W trakcie czytania snułem różne domysły na kilka tematów, jedne się sprawdzały, a inne już nie. Jednak samej wolty nie przewidziałem. Jak było u ciebie, Qbusiu? A jak było u reszty z was?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pytanie co wszystkich, którzy przeczytali Grę - w którym momencie domyśleliście się końcowej wolty fabularnej?

Znaczy mówisz o tym, że

'trening na symulatorach' był prawdziwą wojną?

Czy o samiutkiej końcówce? Tego pierwszego - cóż, od początku szkolenia z Rackhamem podejrzewałem taką sytuację, ale potwierdzenie jej nie było jakąś absolutną oczywistością.

Ale być może jest tak, jak Ty pisałeś - że to teraz mi się wydaje, iż byłem na tyle przenikliwy ;p. Bo faktycznie czytałem Grę mając maksymalnie 13 lat (wydanie w czarno-białej serii pocketów Prószyńskiego) i też połknąłem ją błyskawicznie - czytałem całą drogę powrotną z Przemyśla i zdaje się niewiele (jeśli w ogóle) mi zostało w domu do doczytywania...

Co do ekranizacji Gry - cóż, nie trudno jest mi wyobrazić sobie, jak to miałoby wyglądać w sensie wizualnym, a problem aktorski można rozwiązać choćby robiąc właśnie 'sieriozne' anime. No ale chyba jednak nie ma zapotrzebowania na taki film jako wysokobudżetowy i naprawdę oddający książce sprawiedliwość zarazem. Choćby wspomniana wyżej wolta - albo suspens szlag by trafił, albo zrezygnowano by z cholernie efektownych i kinowych scen (chyba, że puszczono by je jako retrospekcję, gdy zwrot jest już ujawniony, ale wtedy siła przekazu już nie ta).

A trochę z innej beczki - nie wspominał nikt jeszcze o świetnym moim zdaniem, równoległym wątku Val i Petera. Ech, gdyby nasi forumowi flejmerzy reprezentowali taki poziom... ;p

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ech, gdyby nasi forumowi flejmerzy reprezentowali taki poziom... ;p

... to forum mogłoby zostać zamknięte nakazem odpowiednich służb, za współudział w próbie obalenia istniejącego porządku publicznego. :P Więcej takich Wigginów oznaczałoby, że nie są wyjątkami w skali naszego świata (co sugerował Card).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak było u ciebie, Qbusiu?

Dokładnie nie pamiętam, w którym momencie zaczęła mi ta myśl świtać, ale jestem przekonany, że chodziło mi to po głowie dość intensywnie. W pewnym momencie przed końcem miałem już 'prawie pewność'. Ale z takimi przeczuciami to różnie bywa - w trakcie czytania rozważa się tyle różnych możliwości, że nie sposób je zliczyć. Statystycznie ciężko, żeby któraś nie była prawdziwa. A potem nasze ego nam smali, że niby tak genialnie zgadliśmy.

Ja zdecydowanie lepiej sprawdzam się w przewidywaniu filmowych twistów - książki jednak często są mniej schematyczne.

Bo faktycznie czytałem Grę mając maksymalnie 13 lat...

Ja miałem około 15-17 lat o ile dobrze pamiętam. Na pewno było to w okolicach drugiej klasy LO (plus/minus jedna klasa), więc odgadnięcie nie było aż tak nieprawdopodobne.

Choćby wspomniana wyżej wolta - albo suspens szlag by trafił, albo zrezygnowano by z cholernie efektownych i kinowych scen (chyba, że puszczono by je jako retrospekcję, gdy zwrot jest już ujawniony, ale wtedy siła przekazu już nie ta).

Jestem przekonany, że scenarzystom udałoby się tak zamieszać, żeby bitwy były pokazane. Wymagałoby to może pewnych ingerencji w fabułę, ale mało znaczących - np. wizualizacja bitew mogła by być na tyle efektowna, że prawie nieodróżnialna od rzeczywistości. Albo dzieci widziałyby na ekranie coś, a 'góra' miałaby efektowne wizualizacje.

A trochę z innej beczki - nie wspominał nikt jeszcze o świetnym moim zdaniem, równoległym wątku Val i Petera. Ech, gdyby nasi forumowi flejmerzy reprezentowali taki poziom... ;p

He he. Ciekawa myśl. Z tym, że wtedy dawno by nas obalili :happy: Wątek Val i Peter jest zresztą świetnie rozwijany w książkach z serii cieniowej...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak a propos tego, co Val i Peter byliby w stanie zdziałać:

http://xkcd.com/635/

:P

Qbuś - Owszem, drobne zmiany mogłyby pozwolić na całkiem sensowne tego pokazanie - ale imho jednak lepszym rozwiązaniem - jeśli już - byłoby właśnie pokazanie 'real footage' jako tła do wyjaśnień, że to nie była symulacja. Gdyby pokazywać to jako "efektowne wizualizacje dla 'góry'", to już byłoby imho mocno podejrzane dla widza (tzn. zacząłby rozgryzać plot twist) - ale znając hollywoodzkich scenarzystów, to jest absolutnie dopuszczalna opcja ;p.

Niemniej, ekranizacja raczej nam się nie szykuje, i może lepiej ;].

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Powiem tak.

Kiedy zacząłem czytać grę Endera, wciągnęła mnie tak, że w dwa dni ją obrobiłem :)

Była fantastyczna, nie mogłem od niej oderwać oczu, tak mnie wciągnęła. Pomimo tego, że taka krótka to polecam:P

Potem zabrałem się za następne "części" i coraz mnie mi się podobały, teraz stoję na Dzieciach Umysłu.

Późniejsze części (po I "epizodzie") są dużo gorsze i można powiedzieć, że pisane na siłę, szczególnie

z tą Chinką, która nie wiadomo po co tam była ;/

...

To będzie na tyle.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

... ale znając hollywoodzkich scenarzystów, to jest absolutnie dopuszczalna opcja ;p.

Ano właśnie - o to mi chodziło. Z punktu widzenia producenta lepiej jeśli widz choć trochę zacznie rozgryzać końcową woltę, bo wtedy poczuje się dowartościowany, a tym samym lepiej będzie film oglądał :happy:

Niesamowita ksiazka czytalem ja 2 razy i za kazdym razem mi sie podobala wojny byly niesamowite lecz uwazam ze kontynuacje jak Mowca umarlych glizdawce czy ksenocyd sa zbyt monotonne

Nie chcę nic mówić, ale Glizdawce to książka zupełnie osobna od serii o Enderze...

... są dużo gorsze i można powiedzieć, że pisane na siłę...

Z oceną nie będę się kłócił, ale z tym pisaniem na siłę już tak. Card pisze dość sporo książek, więc chyba za bardzo nie musi się przymuszać. Części po Grze Endera to po prostu zupełnie inna proza niż w części pierwszej. Jeśli ktoś spodziewa się czegoś podobnego, to się zawiedzie. Mogą się nie podobać - mi ostatnią część też się ciężko już czytało, ale chyba ze względu na zbytnie przeładowanie treścią.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...