Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Hut

Sens życia

Polecane posty

Moim zdaniem sens życia to indywidualna sprawa każdego człowieka. Każdy życie może postrzegać inaczej, to zależne od kultury, wieku, płci, koloru skóry, miejsca zamieszkania, sytuacji materialnej itd, itp. Moim sensem życia jest czerpać z niego jak najwięcej tzn nie pozostać w stagnacji, lecz rozwijać się, zyskiwać nową wiedzę, czerpać radość i być szczęśliwym.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Za Małym SJP, red. Stanisław Skorupka, Halina Auderska, Zofia Łempicka; PWN Warszawa 1968:

sens m IV, D. -u, zwykle blm <<znaczenie, treść; uzasadnienie>>; Głęboki, ukryty s. S. życia. Domyślać się, doszukiwać się sensu. Pozbawiać sensu. [...]

IMO spokojnie można interpretować to tak, że każde życie ma indywidualny sens, zależny także od punktu widzenia. Czy jest uniwersalny sens życia? Myślę, że życie potrafi być dostatecznie piękne bez przypisywania mu jakiegoś specjalnego znaczenia, które w końcu jest wytworem społeczeństwa. Czy ono kazało wam doszukiwać się sensu? ;]

Jest jeszcze w tym wątku drugi motyw, który mnie zaciekawił. Ponownie za rzeczonym słownikiem:

istnieć ndk III <<mieć miejsce w rzeczywistości, być, trwać, występować; egzystować, żyć>> [...]

rzeczywistość ż V, blm 1. <<ogół rzeczy, to wszystko, co istnieje niezależnie od poznającego podmiotu>> [...]

Jak widać, nawet słownik ma problemy z definicją istnienia i rzeczywistości (zapętlające się definicję są błędem w sztuce logiki), ale pamiętajmy, że istnienie i rzeczywistość to rzeczowniki również stworzone przez człowieka, a więc jego określenia na coś, czego zakres jest ograniczony jego wyobraźnią. Czy w takim kontekście istniejemy? Pierwszą przewrotną myślą może być, że nie; jednak w końcu dochodzimy do wniosku, że skoro sami jesteśmy jedynym posiadanym punktem odniesienia do istnienia i rzeczywistości, to musimy być częścią tego, a, co za tym idzie, istniejemy. Nie próbujmy ująć za dużo w słowa, bo one są zawodne i można narazić się na etykietę osoby nie wiedzącej dobrze, o czym mówi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czyli innymi słowy,aby podać definicję sensu życia,należy go przeżyć w jakiś sobie wygodny sposób,aby móc potem napisać co to znaczy. Każdy inaczej do tego podchodzi.Jedynym sensem dla jednego może być kariera,dla innego dobra materialne,dla jeszcze innego duża,szczęśliwa rodzina,mogłaby być nie za bogata,ale zdrowa.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Każdy inaczej do tego podchodzi.Jedynym sensem dla jednego może być kariera,dla innego dobra materialne,dla jeszcze innego duża,szczęśliwa rodzina,mogłaby być nie za bogata,ale zdrowa.

Masz rację, dla tego nie warto pytać o sens życia każdego pierwszego, lepszego człowieka, bo można przeczytać różnorakie głupoty. Jeżeli chciałbyś dostać definicje sensu życia musiałbyś spytać oto Boga, ale że do tego dużo czasu, to spytaj oto swojego dziadka, on długo żyje na tym świecie i swoje wie, więc jego stwierdzenie będzie najbliższe prawdy...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sens życia trudne pytanie, ale czy wszystko musi mieć sens, czy to że żyjemy jest ukierunkowane czymś wyszym. Jeżeli życie ma sens to jest nim szczęście.

Wszystko ma jakiś sens, tak jak wszystko ma swój początek i koniec. Mówisz, że sensem naszej dość marnej egzystencji jest szczęście ? Nie, to nie jest na pewno szczęście, ponieważ było by zbyt łatwo osiągnąć cel naszego życia, a jak wiemy w naszym dziwnym świecie nic co ważne nie jest podane na tacy i musimy o to walczyć. A szczęście możemy zdobyć bardzo szybko i dość łatwo, tak samo można je stracić, więc czy ten kruchy stan na pewno jest tym do czego dążymy przez chwilę w której żyjemy ? Sam sobie odpowiedz. Moim zdaniem każdy ma swój sens życia i nie musi być taki jak np. Twój lub Twojego sąsiada (jeśli go posiadasz).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moim sensem życia jest czerpać z niego jak najwięcej tzn nie pozostać w stagnacji, lecz rozwijać się, zyskiwać nową wiedzę, czerpać radość i być szczęśliwym.

Tylko nie opowiadaj tego publicznie, bo zaraz okrzykną cię satanistą ;]

Ciężko jest jednoznacznie stwierdzić, jaki jest sens ludzkiej egzystencji. Wg. mnie żadna religia nie daje odpowiedzi na to zagadnienie, bo tzw. kulty, zostały stworzone by ogłupiać ludzi. Możecie się ze mną nie zgodzić, ale ja zdania na pewno nie zmienię. Religie bowiem dają gotową odpowiedź na wszystkie pytania, dręczące umysł człowieka, przez co stajemy się płytsi, przez co przestajemy szukać właśnie tych prawdziwych odpowiedzi. Z resztą wystarczy spojrzeć na historię ludzkości. Człowiek światły, myślący samodzielnie a nie podążający za utartymi szlakami, był prześladowany przez władze duchowe, palono tzw. "czarownice", gdyż maści na bóle uważano za owoce paktów z diabłem. Nasuwa mi się jeszcze historia pewnego kupca, który dla ułatwienia sobie życia do swojej łodzi zamontował żagiel. Sądzono, że zaprzedał swoją duszę szatanowi... Żałosne. Wniosek? Ile religii, tyle ogłupiających doktryn i praw, które omamiają człowieka i nie dają mu samodzielnie myśleć. Podam prosty przykład. Mogę powiedzieć do jakiegoś człowieka, o np. w ten sposób: "fajny samochód, ale ci go nie ukradnę". Człowiek zapyta: "Dlaczego?", "Bo tak mówi siódme przykazanie". Dla mnie to jest totalny kretynizm. "Nie ukradnę ci tego auta, bo sam na niego zapracowałeś i dla mnie kradzież jest równoznaczna ze świństwem". Jest różnica prawda? Nie możemy ślepo iść za wszystkim tym, co wbijano nam do głów od małego, bo to nigdzie nas nie zaprowadzi. To jest jak z tymi małpami z kwejka. Były sobie trzy małpy, oraz jeden słup na którego szczycie była kiść bananów. Pierwsza małpa spróbowała jej dosięgnąć, ale nie dała rady, a do tego została jeszcze uderzona, przez właściciela zoo. Druga małpa spróbowała tego samego, lecz spotkało ją to samo, z tym, że jeszcze dostała po głowie od pierwszej małpy. Z trzecią małpą było tak samo ;] Z klatki wyjęto pierwszą małpę i wsadzono nową. Chciała spróbować dosięgnąć bananów, lecz dostała od dwóch małp. Wyjęto kolejną małpą i dołożono nową. Spotkało ją to samo. Wyjęto kolejną małpę i w klatce umieszczono nową. W końcu w klatce, nie było ani jednej małpy, która by wiedziała, dlaczego nie można sięgać po banany, a mimo to małpy nie pozwalały innym małpom próbować. Podobnie jest z ludźmi. Religie zabijają w nas nasze własne "ja" i potrzeby do poznawania świata.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Glovis

Wg. mnie żadna religia nie daje odpowiedzi na to zagadnienie, bo tzw. kulty, zostały stworzone by ogłupiać ludzi.

Kulty powstały, bo taka była potrzeba w człowieku. Potem podlegały zwyczajnemu rozwojowi czy ewolucji. W czym miałyby ogłupiać ludzi i skąd sądzisz, że zostały po to (i w jaki sposób) stworzone?

Religie bowiem dają gotową odpowiedź na wszystkie pytania, dręczące umysł człowieka, przez co stajemy się płytsi, przez co przestajemy szukać właśnie tych prawdziwych odpowiedzi.

Nieprawda. Religia daje sporo odpowiedzi, ale dotyczy w założeniach sfery duchowej, czasem też tłumaczy częściowo kreację wszechrzeczy. Jako że człowiek składa się, rozumuje i obserwuje na wielu płaszczyznach, musi własne poglądy konfrontować i zwalczać dysonans poznawczy. Ponadto odpowiedzi przedstawiane przez niektóre religie nie są koniecznie jednoznaczne ni pełne, a ponadto całkiem wiele nie jest wyjaśnione i interpretację pozostawia się każdemu.

Z resztą wystarczy spojrzeć na historię ludzkości. Człowiek światły, myślący samodzielnie a nie podążający za utartymi szlakami, był prześladowany przez władze duchowe, palono tzw. "czarownice", gdyż maści na bóle uważano za owoce paktów z diabłem.

Przede wszystkim Kopernik - prześladowany, palony, maltretowany i zupełnie niereligijny. A nie, zaraz...

Ponadto sądzę, że posługujesz się trochę zdemonizowanym wizerunkiem Kościoła (jak sądzę), jak również Inkwizycji.

Nasuwa mi się jeszcze historia pewnego kupca, który dla ułatwienia sobie życia do swojej łodzi zamontował żagiel. Sądzono, że zaprzedał swoją duszę szatanowi... Żałosne. Wniosek? Ile religii, tyle ogłupiających doktryn i praw, które omamiają człowieka i nie dają mu samodzielnie myśleć.

A ta historia pochodzi z...? Na podstawie jednej historyjki doszedłeś do wniosku, że religia to ogłupiające doktryny i prawa? Jakież to konkretnie? Dlaczego mają omamiać (kłamać?)? W którym miejscu? Jakże to nie dają myśleć samodzielnie, jak nie braknie wspaniałych, światłych umysłów wśród osób wielu religii czy je wyznających?

Raczysz zapominać o kontekście kulturowym i historycznym oraz naukowym. Wśród ludu raczej nie było rozwiniętej myśli naukowej, a Kościół czy religia akurat maja z tym niewiele wspólnego.

Podam prosty przykład. Mogę powiedzieć do jakiegoś człowieka, o np. w ten sposób: "fajny samochód, ale ci go nie ukradnę". Człowiek zapyta: "Dlaczego?", "Bo tak mówi siódme przykazanie". Dla mnie to jest totalny kretynizm.

To może przedstawię podobną sytuację...

- Fajny samochód, ale Ci go nie ukradnę.

- Dlaczego?

- Bo tak mówi ustawa XYZ. Jakby jej nie było, to pewno bym się pokusił...

Też kretynizm?

Tak samo jak prawo jest odzwierciedleniem woli narodu, tak i nakazy moralne zawarte także w sferze religijnej, przedstawiają jakiś wybudowany na przestrzeni dziejów, ogólnie przyjmowany (większościowo) pogląd dotyczący danego zagadnienia, tyle że akt prawa przedstawia zagadnienie od sfery materialnej, a nakaz moralno-religijny od sfery duchowej (najczęściej). Konsekwencje jego złamania mogą być jednak zbieżne.

Dalej - normy religijne również były kształtowane przez samego człowieka - wychodziły od niego. Były konsekwencją takich, a nie innych poglądów, nie ich źródłem (przynajmniej nie bezpośrednim).

Takoż zastanawia mnie, dlaczego oparcie się na poglądzie religijnym jest takową głupotą...

"Nie ukradnę ci tego auta, bo sam na niego zapracowałeś i dla mnie kradzież jest równoznaczna ze świństwem". Jest różnica prawda?

Właśnie takowe stwierdzenie wypływa z VII przykazania, więc niezbyt.

W podanym 2x wyżej przypadku można dojść do wniosku, że religia ogranicza człowieka. Koniec końców jednak:

a) jest czynnikiem ograniczającym działanie niepożądane wobec osoby, która zapewne nie jest praworządna,

b) tworzy dysonans poznawczy i ostatecznie pozwala wyklarować sytuację - czy ta osoba zdecyduje się na olanie religii i postąpienie według wewnętrznego przeczucia, czy odwrotnie. Nikt go do tego nie zmusza i...

... koniec końców sam wybiera.

Nie możemy ślepo iść za wszystkim tym, co wbijano nam do głów od małego, bo to nigdzie nas nie zaprowadzi.

Ciekawi mnie ciągle to, że pyszczy się strasznie na religię, ale np. na wbijane od małego poglądy takie jak: szacunek do rodziców, szacunek do siebie i własnego zdrowia, zasadność życia w społeczeństwie, konieczność przestrzegania prawa i w zasadzie wszystko inne. Wychodzi na to, że nie pyszczy się na religię dlatego, że jest ona wbijana od małego, tylko dlatego, że się jej nie lubi.

To jest jak z tymi małpami z kwejka. (...) Podobnie jest z ludźmi.

Miałem ten sam przykład na lekcji angielskiego, niemniej tam też nie posłuchano zbytnio moich zarzutów wobec tego przykładu:

a) mamy bardziej rozwinięty mózg, umysł i świadomość od małp,

b) mamy o wiele bardziej rozwinięte potrzeby, a duchowa nie jest na równi z tą pokarmową - również nie jesteśmy weń tak ograniczeni jak małpy,

c) tworzymy bardziej rozwinięte społeczeństwo,

d) tworzymy własne zasady, potrafimy się ograniczyć m.in. za pomocą organizacji czy aktów prawnych.

Ostatecznie jednak podejrzewam, że jakby ludzi trzymać w klatkach i te banany byłyby jedyną formą zaspokojenia głodu, to postąpiliby podobnie - podejrzewam, że podobnie mogli postępować niewolnicy, jednak i wtedy takie osoby mogły się kierować innymi przesłankami, analizować, obserwować i planować. Zwierzęta skojarzyły, że sytuacja A prowadzi do skutku B no i instynktownie uciekały od bólu. Tego w religii nie znajdziesz (bo ta czasem prowadzi do bolesnych wniosków).

Potrzeba duchowa nie leży na tym samym poziomie co zaspokojenie głodu. Zapraszam do piramidy Masłowa - potrzeby duchowe rozciągają się w zasadzie od potrzeb bezpieczeństwa do potrzeb samorealizacji.

Religie zabijają w nas nasze własne "ja" i potrzeby do poznawania świata.

Nieprawda. Zaspokojenie potrzeby duchowej nie wyklucza zaspokojenia potrzeby do poznawania świata, bowiem potrzeby poznawcze są na szczycie piramidy naszych potrzeb. Co więcej - niezaspokojenie potrzeb duchowych może wykluczać skuteczne zaspokojenie potrzeb poznawczych czy samorealizacji. Owszem - mogą być zbieżne, ale zależne jest to od każdego człowieka i jego poglądów na świat.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciężko jest jednoznacznie stwierdzić, jaki jest sens ludzkiej egzystencji.

Spójrz na to z innej strony - jest dzięki temu o czym "gadać" :].

Zresztą, ludzie próbują wyjaśnić to zagadnienie "od zawsze" i do tej pory nikomu na dobrą sprawę się to nie udało. Zawsze jest ktoś, kto ma jakieś "ale". I dobrze, wymiana opinii prowadzi do rozwoju, a o to imo chodzi. I ta moja odpowiedź jest w pewnym sensie "sensem życia". Czyli rozwój jednostki i (przy okazji) społeczeństwa poprzez wymianę opinii. Niemniej, w żadnym wypadku nie wyczerpuje to kwestii "sensu życia".

Wg. mnie żadna religia nie daje odpowiedzi na to zagadnienie, bo tzw. kulty, zostały stworzone by ogłupiać ludzi.

Ja akurat mam zgoła odmienne zdanie. Wg. mnie religia "stworzyła się" z dwóch głównych przyczyn:

  • próba wyjaśnienia przez człowieka otaczającego go świata
  • zacieśnienie więzów międzyludzkich

Oczywiście, powodów było na dobrą sprawę tyle, ilu twórców różnych kultów (władza i pieniądze też się do tego zaliczają).

Zresztą, wkraczamy tutaj w kwestie związane stricte z religią, więc proponuję nie ciągnąć tego tematu w "Sensie życia", tylko przenieść się do tematu o religiach.

Chyba, że skupimy się na sensie życia, jakie mogą dane religie oferować. A to robią. Nie znam się na wszystkich religiach, więc mogę się mylić, niemniej oferują coś, co można nazwać "skrajnościami". Związane jest to z postępowaniem w zgodzie z nakazami danego kultu. Jeśli to robisz, możesz się spodziewać jakiejś "nagrody", jak chociażby wstąpienie do raju. I dla niektórych ludzi to jest sensem życia. Więc jak sam widzisz, uważam Twoje stwierdzenie, które powyżej zacytowałem, za całkiem mylne.

Możecie się ze mną nie zgodzić, ale ja zdania na pewno nie zmienię.

Tylko dlaczego? Osobiście uważam, że uparte trwanie przy swoim często prowadzi do zwykłej "umysłowej stagnacji". Mimo iż jestem relatywnie młodym człowiekiem, nie raz mi udowodniono, że się mylę (i nie zawsze stali za tym starsi ode mnie). Owszem, ciężkie jest to do przełknięcia, ale dzięki temu nauczyłem się słuchać i wyciągać z tego wnioski. Czemu o tym piszę? Uważam, że to prowadzi do poszerzania wiedzy, a więc samorozwoju. A to jest "sens życia". Dążenie do (bliżej nieokreślonej) doskonałości.

Religie bowiem dają gotową odpowiedź na wszystkie pytania, dręczące umysł człowieka, przez co stajemy się płytsi, przez co przestajemy szukać właśnie tych prawdziwych odpowiedzi.

A bierzesz pod uwagę prosty fakt, że nie każdy ma potrzebę, jak to określiłeś, szukania prawdziwych odpowiedzi? I co to są te "prawdziwe odpowiedzi"? Przecież są ludzie, dla których "gotowce" serwowane przez różne religie są właśnie tymi "prawdziwymi odpowiedziami".

Zresztą, jak to się mówi - "świat się zmienia". Religie niekoniecznie, albo przychodzi im to ze zwyczajnym trudem. Dlatego uważam, że nie oferują one odpowiedzi na wszystkie pytania. Stąd są różni teolodzy, którzy próbują poprzez religię uzyskać odpowiedzi na różnorakie pytania.

Człowiek światły, myślący samodzielnie a nie podążający za utartymi szlakami, był prześladowany przez władze duchowe, palono tzw. "czarownice", gdyż maści na bóle uważano za owoce paktów z diabłem.

Po części masz rację. Ponieważ nie odnosi się to do wszystkich religii. Natomiast pasuje to do chrześcijaństwa. A dokładniej do niektórych jego odłamów. Spowodowane to było tym, że władza kościelna, chcąc utrzymać kontrolę nad społeczeństwem, nie mogła sobie pozwolić na istnienie błyskotliwych, charyzmatycznych jednostek. Oznaczało to podważanie ich "wyjątkowości" i zwyczajne robienie konkurencji. A patrząc na burzliwą historię chrześcijaństwa, tępienie "niepasujących" okazało się "walką z wiatrakami". A czarownice? Imo to tylko kozły ofiarne i "pokazówka", służąca wzmacnianiu kontroli nad społeczeństwem.

Nie zmienia to także faktu, że jednostki samodzielnie myślące często wstępowały w kościelną hierarchię, gdzie w miarę awansowania w ich strukturach, dorabiały się silnych popleczników (zarówno świeckich, jak i duchownych), dzięki czemu mogli, przy zachowaniu minimalnych pozorów, działać swobodnie. A zauważ, że wielu duchownych było osobami bardzo dobrze wykształconymi.

Także to, co piszesz, jest prawdą, ale tylko po części.

Nasuwa mi się jeszcze historia pewnego kupca, który dla ułatwienia sobie życia do swojej łodzi zamontował żagiel. Sądzono, że zaprzedał swoją duszę szatanowi...

Hmm? Podasz jakieś źródło tej historii?

Mogę powiedzieć do jakiegoś człowieka, o np. w ten sposób: "fajny samochód, ale ci go nie ukradnę". Człowiek zapyta: "Dlaczego?", "Bo tak mówi siódme przykazanie". Dla mnie to jest totalny kretynizm.

Tylko co to ma wspólnego z sensem życia?

Poza tym, nie widzę przeszkód, by być "wolnomyślicielem" trzymając się przy okazji zasad zawartych w Dekalogu. Tym bardziej, że (jak dla mnie) zasady te są uniwersalne i zwyczajnie ułatwiają życie w społeczeństwie. Nie wszystkie, bo pierwsze trzy zasady, to imo "religijny bełkot", ale cała reszta jest zwyczajnie sensowna i logiczna. Na ich podstawie stworzono prawo obowiązujące np. w Polsce.

"Nie ukradnę ci tego auta, bo sam na niego zapracowałeś i dla mnie kradzież jest równoznaczna ze świństwem". Jest różnica prawda?

Imo kosmetyczna. Bo patrząc na całość, to wychodzi na to samo.

Nie możemy ślepo iść za wszystkim tym, co wbijano nam do głów od małego, bo to nigdzie nas nie zaprowadzi. To jest jak z tymi małpami z kwejka. Były sobie trzy małpy, oraz jeden słup na którego szczycie była kiść bananów. Pierwsza małpa spróbowała jej dosięgnąć, ale nie dała rady, a do tego została jeszcze uderzona, przez właściciela zoo. Druga małpa spróbowała tego samego, lecz spotkało ją to samo, z tym, że jeszcze dostała po głowie od pierwszej małpy. Z trzecią małpą było tak samo ;] Z klatki wyjęto pierwszą małpę i wsadzono nową. Chciała spróbować dosięgnąć bananów, lecz dostała od dwóch małp. Wyjęto kolejną małpą i dołożono nową. Spotkało ją to samo. Wyjęto kolejną małpę i w klatce umieszczono nową. W końcu w klatce, nie było ani jednej małpy, która by wiedziała, dlaczego nie można sięgać po banany, a mimo to małpy nie pozwalały innym małpom próbować. Podobnie jest z ludźmi. Religie zabijają w nas nasze własne "ja" i potrzeby do poznawania świata.

Heh, to jest niemal jak biblijna przypowieść :].

Wiesz, problem w tym, co powyżej przytoczyłeś, niekoniecznie musi się odnosić do religii sensu stricte. Przecież to zachowanie może być równie dobrze wymuszone poprzez obowiązujące przepisy prawne. Jakby nie patrzeć, niewielu je pojmuje a się ich trzyma.

Imo trzeba myśleć samodzielnie. I tu się w pełni zgadzam. Ale zauważ, że nie każdy tego potrzebuje. Jest wielu, którym myślenie za nich zwyczajnie pasuje. Powoduje to co prawda totalny brak rozwoju jednostki (i społeczeństwa w zasadzie też), ale już tak jest. Zresztą, to kwestia dla socjologa, czy antropologa*.

*

także domorosłego :]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kulty powstały, bo taka była potrzeba w człowieku. Potem podlegały zwyczajnemu rozwojowi czy ewolucji. W czym miałyby ogłupiać ludzi i skąd sądzisz, że zostały po to (i w jaki sposób) stworzone?

Jaka potrzeba? Potrzeba tzw. wiary, jest indywidualną sferą dla każdego człowieka, a każda, nowo powstała cywilizacja zaraz tworzyła swoją religię, zazwyczaj stawiającą władcę, czy jakąś grupę ludzi na równi z bogami, aby usprawnić zarządzanie państwem, co poniekąd jest zrozumiałe, jednak w moim odczuciu amoralne.

Ponadto odpowiedzi przedstawiane przez niektóre religie nie są koniecznie jednoznaczne ni pełne, a ponadto całkiem wiele nie jest wyjaśnione i interpretację pozostawia się każdemu.

Dziwne, bo np. w średniowieczu tzw. interpretacje w dziedzinie religijnej (ot, choćby Biblii), była ścigana przez inkwizycję, jako tzw. herezja.

Nieprawda. Religia daje sporo odpowiedzi, ale dotyczy w założeniach sfery duchowej, czasem też tłumaczy częściowo kreację wszechrzeczy.

Religia daje odpowiedzi na wiele pytań, a trudniejsze pytania pozostawia bez odpowiedzi, twierdząc, że ludzki umysł nie jest w stanie tego pojąć.

zwalczać dysonans poznawczy.

Nie widzę powodu by go zwalczać...

Przede wszystkim Kopernik - prześladowany, palony, maltretowany i zupełnie niereligijny. A nie, zaraz...

To dlaczego chciał, aby dzieło jego życia opublikowano dopiero po śmierci? Po prostu wiedział, co by go spotkało, za głoszenie takich a nie innych poglądów. I miał facet rację.

Ponadto sądzę, że posługujesz się trochę zdemonizowanym wizerunkiem Kościoła (jak sądzę), jak również Inkwizycji.

Zdemonizowany to jest, ale wizerunek tzw. satanistów, słuchających ciężkiego metalu i zabijających nieochrzczone dzieci na czarnych mszach. Dziwię się w ogóle, że ludzie, którym kler zatruwa umysł, jeszcze wierzą w takie bzdury.

Pedofilia - na szeroką skalę zbrodnia przeciw ludzkości. Więc nie jestem pewien, czy obraz kościoła nie powinien być właśnie demonizowany. (bo średniowiecze to już zupełnie inna kwestia - wyprawy krzyżowe, prześladowania innowierców, naukowców, żydów, mordowanie w imię boże itd.)

A ta historia pochodzi z...? Na podstawie jednej historyjki doszedłeś do wniosku, że religia to ogłupiające doktryny i prawa? Jakież to konkretnie?

Nie, podałem po prostu przykład.

Dlaczego mają omamiać (kłamać?)? W którym miejscu?

Po odkryciu księżyców, krążących wokół Jupitera, pewien biskup nazwał teleskop Galileusza narzędziem Diabła. Już nie wspomnę o dzisiejszych sytuacjach, kiedy np. słowo na temat życia pozaziemskiego prowadzi do prawdziwych palpitacji w kościele. Ale oczywiście to kwestia nie tylko chrześcijaństwa. Jest jeszcze Islam dyskryminujący kobiety itd. itp. etc.

a Kościół czy religia akurat maja z tym niewiele wspólnego.

Np., że Słońce krąży wokół Ziemi? Ja oczywiście nie mówię, że wszystko jest złe, bo nie trzeba być osobą wierzącą, żeby zachwycić się architekturą Katedry Notre Dame, ale niestety w wielu przypadkach kościół bardziej przeszkadzał, niż pomagał.

To może przedstawię podobną sytuację...

- Fajny samochód, ale Ci go nie ukradnę.

- Dlaczego?

- Bo tak mówi ustawa XYZ. Jakby jej nie było, to pewno bym się pokusił...

Też kretynizm?

Nie rozumiesz. Mi chodziło o to, że człowiek winien (wg. wyznań wszelakich) ślepo wykonywać polecenia zawarte w doktrynach tychże wyznań, nawet nie zastanawiając się dlaczego. Ustawy prawne to zupełnie inna bajka. "Jakby jej nie było, to pewno bym się pokusił..." - to zdanie KOMPLETNI różni mój przykład od twojego. Ja uważam kradzież za świństwo i straszne chamstwo i dlatego nie ukradł bym samochodu, Ty w swoim przykładzie stwierdzasz, że gdyby nie prawo, to czemu nie.

Dalej - normy religijne również były kształtowane przez samego człowieka - wychodziły od niego. Były konsekwencją takich, a nie innych poglądów, nie ich źródłem (przynajmniej nie bezpośrednim).

No i bardzo dobrze. Człowieka! Więc dlaczego rezerwować sobie jakiś taki...monopol na prawdę? Czy nie lepiej po prostu samemu kształtować sobie rzeczywistość, bez wyimaginowanych bóstw?

a) jest czynnikiem ograniczającym działanie niepożądane wobec osoby, która zapewne nie jest praworządna,

Weźmy za przykład np. seks przedmałżeński. Jeżeli obie strony nie mają nic przeciwko temu i daje im on przyjemność, to dlaczego mają czekać do ślubu? Przecież seks jest dobry, a przy odpowiednich zabezpieczeniach, nie przyniesie żadnych skutków ubocznych, w postaci np. ciąży w wieku, powiedzmy 17, 18 lat.

b) tworzy dysonans poznawczy i ostatecznie pozwala wyklarować sytuację - czy ta osoba zdecyduje się na olanie religii i postąpienie według wewnętrznego przeczucia, czy odwrotnie. Nikt go do tego nie zmusza i...

... koniec końców sam wybiera.

Otóż to. Tylko, że za ten "zły" wybór, czeka go odsiadka w piekle, tak? Dlaczego kościół uzurpuje sobie prawo na to, co jest dobre, a co złe?

Ciekawi mnie ciągle to, że pyszczy się strasznie na religię, ale np. na wbijane od małego poglądy takie jak: szacunek do rodziców, szacunek do siebie i własnego zdrowia, zasadność życia w społeczeństwie, konieczność przestrzegania prawa i w zasadzie wszystko inne. Wychodzi na to, że nie pyszczy się na religię dlatego, że jest ona wbijana od małego, tylko dlatego, że się jej nie lubi.

Trzy, cztero letnie dziecko przecież nie myśli, dlatego łatwiej jest mu wszystko zapodać. Jednak wybierając swoją drogę w życiu fajnie by było mieć wybór, czego właśnie kościół się boi i dlatego chrzest jest przewidziany na tak młody wiek (a później, jak ktoś chce dokonać aktu apostazji, to czeka go dłuuugi, cięęężki proces).

a) mamy bardziej rozwinięty mózg, umysł i świadomość od małp,

b) mamy o wiele bardziej rozwinięte potrzeby, a duchowa nie jest na równi z tą pokarmową - również nie jesteśmy weń tak ograniczeni jak małpy,

c) tworzymy bardziej rozwinięte społeczeństwo,

d) tworzymy własne zasady, potrafimy się ograniczyć m.in. za pomocą organizacji czy aktów prawnych.

a) Ostatnie badanie wykazują, że małpy tak jak ludzie kochają się i nienawidzą, przyjaźnią i nie lubią, a jeśli już przy zwierzętach jesteśmy, to np. delfiny (PRZYPOMNĘ, stworzenia bez duszy (wg. kościoła)) nadają sobie imiona i potem zwracają się za pomocą nich do siebie.

b) No, to całkiem spora ilość społeczeństwa, to prawie małpy, bo jakoś religia nie jest im do niczego potrzebna.

c) Człowiek jest najbardziej zadziwiającym stworzeniem, chodzącym po tym świecie. Natura nie wyposażyła go w żadne narzędzie do zdobywania pokarmu, więc dała mu coś, co powszechnie nazywamy rozumem, by sobie jednak jakoś poradził.

d) Weźmy np. takie mrówki. Też mają wewnętrzną hierarchię, też ograniczają się do swoich obowiązków.

Nieprawda. Zaspokojenie potrzeby duchowej nie wyklucza zaspokojenia potrzeby do poznawania świata, bowiem potrzeby poznawcze są na szczycie piramidy naszych potrzeb. Co więcej - niezaspokojenie potrzeb duchowych może wykluczać skuteczne zaspokojenie potrzeb poznawczych czy samorealizacji. Owszem - mogą być zbieżne, ale zależne jest to od każdego człowieka i jego poglądów na świat.

Religia stawia w centrum boga, podczas gdy w centrum powinien znajdować się człowiek, gdyż jest najmądrzejszą istotą zamieszkującą znaną część wszechświata i teoretycznie powinien o nią dbać (choć częściej niszczy). Na istnienie jakichkolwiek innych stworzeń rozumnych (bóg, anioły, demony itp.) nie ma dowodów i wiara w nie jest jak wiara w tego świętego mikołaja, czy wróżkę zębólkę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Glovis

Ciężko jest jednoznacznie stwierdzić, jaki jest sens ludzkiej egzystencji.

Na tym zdaniu z Twojego posta kończy się niniejszym Twój skromny wkład do tematu, za co wszyscy jesteśmy wdzięczni, a rozpoczyna się kompletnie jałowy, bezsensowny i szczeniacki wygrzew na religię. Zdziwiony moimi słowami? Wybacz, ale to, że starasz się sobie dorobić (cytując Gombrowicza) gębę oświeconego i nieskrępowanego, ergo idącego do przodu, nie zmienia prostego faktu, o którym pisałem wyżej.

Wg. mnie żadna religia nie daje odpowiedzi na to zagadnienie

Ta wypowiedź wynika ze zwyczajnej niewiedzy, która spowodowana jest ignorancją albo niedouczeniem, albo jest celową manipulacją. Nie podejżewam Cię o to drugie, więc zarzucam Ci brak wiedzy. Czytaj - piszę, że się mylisz. Znakomita większość religii daje odpowiedź na proste pytanie "Jaki jest sens życia?". Chrześcijaństwo czerpie z myśli Jezusa (do którego poziomu nam wszystkim brakuje lat świetlnych) - sensem życia jest służba Bogu tak, jak Jemu się to podoba, więc pomoc i miłość bliźniego, przestrzeganie bożych praw/przykazań, oddanie się Bogu i innym ludziom. Islam stoi na nauczaniu Muhammada - a więc postuluje całkowite poddanie się Allahowi i boskiej woli, negację własnej i całkowite oddanie idei. Buddyzm stara się wskazać sens życia w wyzwoleniu z koła reinkarnacji, jako przykłady podając wielkich oświeconych (czyli buddów), sensem życia jest nirwana, buddyzm oferuje też różne zasady i ścieżki do niej. Judaizm jest w tym sensie podobny do islamu, że też sensu życia upatruje w oddaniu się Bogu, z tym, że trzeba jeszcze wyczekiwać Mesjasza. Gnostycyzm sens życia widzi w wiedzy, która daje zbawienie duszy i możliwość przezwyciężenia pomniejszego Demiurga tego świata i zjednoczenie się duchowo z prawdziwym Bogiem, zoroastryzm wskazuje sens egzystencji w opowiedzeniu się po słusznej stronie w wiecznej walce dwóch przeciwstawnych, równych sobie sił Dobra i Zła, Światła i Ciemności, Prawdy i Kłamstwa, Ormuzda/Ahura Mazdy i Arymana/Angra Mainju.

Uważasz, że muszę wymieniać dalej, bawić się w cięcie religii na denominacje, czy już pojąłeś swój błąd?

bo tzw. kulty, zostały stworzone by ogłupiać ludzi

Ta... myśl... jest tak ignorancka i ciemna, że aż nie chce mi się pisać. Inni już dokładnie wyłożyli Ci twój błąd myślowy w tej sprawie.

Możecie się ze mną nie zgodzić, ale ja zdania na pewno nie zmienię.

Więc po co się w ogóle odzywasz i zabierasz ludziom czas? "Patrzcie jaki jestem mądry, wyzwolony i oświecony, cokolwiek napiszecie zwisa mi to". Nie będę kontynuował dyskusji z Tobą, póki się nie wypowiesz w tej kwestii.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Znakomita większość religii daje odpowiedź na proste pytanie "Jaki jest sens życia?". Chrześcijaństwo czerpie z myśli Jezusa (do którego poziomu nam wszystkim brakuje lat świetlnych) - sensem życia jest służba Bogu tak, jak Jemu się to podoba, więc pomoc i miłość bliźniego, przestrzeganie bożych praw/przykazań, oddanie się Bogu i innym ludziom.

Islam stoi na nauczaniu Muhammada - a więc postuluje całkowite poddanie się Allahowi i boskiej woli, negację własnej i całkowite oddanie idei.

Buddyzm stara się wskazać sens życia w wyzwoleniu z koła reinkarnacji, jako przykłady podając wielkich oświeconych (czyli buddów), sensem życia jest nirwana, buddyzm oferuje też różne zasady i ścieżki do niej.

Judaizm jest w tym sensie podobny do islamu, że też sensu życia upatruje w oddaniu się Bogu, z tym, że trzeba jeszcze wyczekiwać Mesjasza.

Gnostycyzm sens życia widzi w wiedzy, która daje zbawienie duszy i możliwość przezwyciężenia pomniejszego Demiurga tego świata i zjednoczenie się duchowo z prawdziwym Bogiem, zoroastryzm wskazuje sens egzystencji w opowiedzeniu się po słusznej stronie w wiecznej walce dwóch przeciwstawnych, równych sobie sił Dobra i Zła, Światła i Ciemności, Prawdy i Kłamstwa, Ormuzda/Ahura Mazdy i Arymana/Angra Mainju.

Wszystko to kręci się wokół wyimaginowanych istot i światów, na które nie ma żadnego dowodu.

Zdziwiony moimi słowami?

Ludzie mają tendencję do atakowania innych ludzi.

bezsensowny

W którym momencie mojego posta, powiedziałem nieprawdę historyczną?

Więc po co się w ogóle odzywasz i zabierasz ludziom czas? "Patrzcie jaki jestem mądry, wyzwolony i oświecony, cokolwiek napiszecie zwisa mi to". Nie będę kontynuował dyskusji z Tobą, póki się nie wypowiesz w tej kwestii.

Nikt nie każe czytać Ci moich wypocin. Jeśli podasz mi niezbity dowód na istnienie czegoś więcej, to z pewnością stanę się bardziej otwarty ;]

próba wyjaśnienia przez człowieka otaczającego go świata

Tylko dlaczego za pomocą niestworzonych historii?

Czemu o tym piszę? Uważam, że to prowadzi do poszerzania wiedzy, a więc samorozwoju. A to jest "sens życia". Dążenie do (bliżej nieokreślonej) doskonałości.

I tu masz całkowitą rację. Może faktycznie trochę przesadziłem z tym, że zdania na pewno nie zmienię. Jeśli zobaczę, poczuję, dotknę, to uwierzę.

A bierzesz pod uwagę prosty fakt, że nie każdy ma potrzebę, jak to określiłeś, szukania prawdziwych odpowiedzi?

Ponieważ ta potrzeba była tłamszona przez stulecia.

Hmm? Podasz jakieś źródło tej historii?

"Czas Rycerzy" - wydawnictwo g l o b. Nie pamiętam nazwiska autora ;]

Jeżeli chcecie kontynuować dyskusję, to faktycznie Stillborn ma rację. Przenieśmy się do działu o religiach ;]]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wszystko to kręci się wokół wyimaginowanych istot i światów, na które nie ma żadnego dowodu.

Każdy z wyznawców powyżej wymienionych religii powiedziałby Ci dokładnie coś innego. Nie poruszając już tego, że w ogóle nie odniosłeś się do mojego zarzutu Twojej omylności. Stwierdziłeś, że religie nie odpowiadają na to pytanie, o sens życia. Wykazałem Ci niezbitymi dowodami, że jest inaczej, a Ty nadal brniesz w szczeniacką pyskówkę w stylu racjonalisty albo młodego-ateisty-z-onetu. Poza tym, pozwolisz, że posłużę się klasyką - jaki masz dowód, że wymienione nie istnieją?

Ludzie mają tendencję do atakowania innych ludzi.

Sprytnie to sobie wytłumaczyłeś, faktycznie. Jesteś wręcz szalenie bezrefleksyjny, co w większości przypadków oznacza najgorszy z grzechów - pychę. Wyjaśnię Ci więc, oświecony, co miałem na myśli. Domagając się szacunku dla siebie i swoich poglądów, trzeba okazywać go innym. Zioniesz takim kwasem pogardy dla wiary, że nie dziw się, że inni będą z pogardą traktować Ciebie i Twoje wynurzenia. Chyba, że trafisz na podobnych sobie, oświeconych ludzi.

W którym momencie mojego posta, powiedziałem nieprawdę historyczną?

Nie wykonam za Ciebie tej pracy, ale zadam Ci ją - masz zacytować w całości zdanie, z którego wyrwałeś to jedno jedyne, biedne słowo i przemyśleć jeszcze raz co napisałeś. Przy okazji - Twoje posty są tak pełne historycznej nieprawdy, zakłamania, obłudy i zwyczajnej ściemy, że chyba nawet Ty nie zdajesz sobie sprawy z tego co wypisujesz.

Nikt nie każe czytać Ci moich wypocin.

Zajmujesz głos w dyskusji, która mnie interesuje, postanowiłem odpowiedzieć na Twoje tezy. Jednak postawa, jaką przybrałeś skutecznie zniechęca do tego mnie i powinna zniechęcać każdego, kto w jakikolwiek sposób wejdzie z Tobą w polemikę. Wszechwiedzące i nieomylne, na dodatek wyzwolone i nieskrępowane istoty takie jak Ty nie znoszą krytyki. I, oczywiście, mają rację.

Jeśli podasz mi niezbity dowód na istnienie czegoś więcej, to z pewnością stanę się bardziej otwarty ;]

Oczywiście Twój nieskrępowany umysł nie może przyjąć zasad obowiązujących w dyskusji na takie tematy, prawda?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

jaki masz dowód, że wymienione nie istnieją?

Wierzyć w coś, tylko dlatego, że nie ma dowodu na nie istnienie tego czegoś, jest chyba trochę bezsensowne. A więc mogę mieć nadzieję, że kiedyś spotkam krasnoludka?

Zioniesz takim kwasem pogardy dla wiary, że nie dziw się, że inni będą z pogardą traktować Ciebie i Twoje wynurzenia.

Niestety, nauczyła mnie tego rzeczywistość i to wszystko co dzieje się na świecie za sprawą religii (głównie chrześcijaństwa i islamu), no bo powiedz mi jak dobry Bóg, może dać powołanie pedofilowi, albo rozkazać ciemiężyć kobiety?

Przy okazji - Twoje posty są tak pełne historycznej nieprawdy, zakłamania, obłudy i zwyczajnej ściemy, że chyba nawet Ty nie zdajesz sobie sprawy z tego co wypisujesz.

W którym momencie? Coś mi się zdaje, że ktoś tu spał na lekcjach historii.

Oczywiście Twój nieskrępowany umysł nie może przyjąć zasad obowiązujących w dyskusji na takie tematy, prawda?

Wiesz, ataki typu: "nieskrępowany umysł", czy używanie innych ironicznych wyrażeń, raczej mnie nie ruszają, ale tak czy inaczej, to mógłbyś dać już sobie spokój.

I jak chcesz kontynuować dyskusję, to w temacie o religiach.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja wam powiem, że kłótnie na tle religijnym świadczą o zamkniętym umyśle obydwu stron. Moglibyście się przekrzykiwać do końca świata, nie doszlibyście do porozumienia i nie zmienili nawet w ułamku zdania drugiej strony.

Sens życia dla każdego jest inny, unikalny, jednak każdy jest w pewnym stopniu hedonistą. Człowiek z natury dąży do własnej przyjemności, a że jednych uszczęśliwia sprawianie przyjemności samemu sobie, a drugi lubi krzywdzić innych, trzeci z kolei woli działać dla innych i sprawia mu to nieograniczoną przyjemność mimo własnej cielesnej i duchowej krzywdy.

Dla tego takie tematy nie mają najmniejszego sensu, gdyż są tylko polem bitwy, a nie miejscem wymiany poglądów.

Przeraża fakt, że ludzie prawie automatycznie próbują narzucać innym swój tok myślenia i swój sens życia.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja wam powiem, że kłótnie na tle religijnym świadczą o zamkniętym umyśle obydwu stron.

Oni kłócili się o to czy jest sens wierzyć w coś, nikt tutaj nie wyrażał swoich poglądów religijnych :smile:

Sens życia dla każdego jest inny, unikalny, jednak każdy jest w pewnym stopniu hedonistą. Człowiek z natury dąży do własnej przyjemności, a że jednych uszczęśliwia sprawianie przyjemności samemu sobie, a drugi lubi krzywdzić innych, trzeci z kolei woli działać dla innych i sprawia mu to nieograniczoną przyjemność mimo własnej cielesnej i duchowej krzywdy.

Ja to bym raczej nazwał egoizm niż hedonizm to co napisałeś. Według twojego rozumowania np. Chrystus był hedonistą bo przez śmierć na krzyżu dążył do własnej przyjemności?, albo męczennicy? oni to tylko robili by mieć frajdę? Zapomniałeś o jednym ważnym składniku w życiu człowieka a mianowicie miłości, poświęcenie swojego dobra dla innej osoby, nie jest to hedonizm tylko altruizm.

Dla tego takie tematy nie mają najmniejszego sensu, gdyż są tylko polem bitwy, a nie miejscem wymiany poglądów

Dwa różne poglądy, dwa różne światy, zawsze kiedy spotkają się dwaj osobniki o przeciwstawnych biegunach zawsze dojdzie do małej "wojenki" nie jest w tym nic złego o ile konfrontacje utrzymują na poziomie.

Przeraża fakt, że ludzie prawie automatycznie próbują narzucać innym swój tok myślenia i swój sens życia.

O ile ten tok myślenia nie jest destruktywny i krzywdzący drugą osobę to niech sobie ma swój świat, ale jak jest destruktywny to nawet trzeba narzucić swój tok myślenia. A zresztą my od urodzenia mamy narzucany tok myślenia (szanuj starszych, bądź posłuszny/grzeczny itp.) i nie jest to nic złego póki to nie jest destruktywne.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja to bym raczej nazwał egoizm niż hedonizm to co napisałeś. Według twojego rozumowania np. Chrystus był hedonistą bo przez śmierć na krzyżu dążył do własnej przyjemności?, albo męczennicy? oni to tylko robili by mieć frajdę? Zapomniałeś o jednym ważnym składniku w życiu człowieka a mianowicie miłości, poświęcenie swojego dobra dla innej osoby, nie jest to hedonizm tylko altruizm.
Dla tego nie nazwałem tego pełnym hedonizmem, tylko, że to jest w pewnym stopniu. Takie jest moje zdanie, bo tak to odczuwam, bo jeżeli ja zrobię coś dobrego dla kogoś, to też czerpie z tego przyjemność, nawet jeżeli przez to jestem w niekomfortowej sytuacji (lekko nazywając :P). To jest ta satysfakcja, że zrobiło się coś dobrego, dzięki czemu i nam jest lepiej.

Naukowo nazwać to można altruizmem, a osobę która dąży do własnej przyjemności egoistą, jednak głębiej na to patrząc, można to podciągnąć pod pewnego rodzaju hedonizm.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdybym miał dziadka, lub babcię pewnie bym o to zapytał, tylko niestety nawet ich nie pamiętam. A co do odpowiedzi na ten temat , to zawsze coś jest dla jakiegoś powodu. Nie ma skutku bez przyczyny. Podobnie i z sensem życia. Wszyscy mamy jakiś cel w życiu. Każdy chce czegoś dokonać, coś osiągnąć. Gdyby nasi rodzice inaczej myśleli, pewnie nas by nie było na tym świecie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Według mnie pytanie o sens życia jest śmieszne. Każdy człowiek ma własne marzenia, które powinien spełnić. Bóg dał nam do tego rozum i wolną wolę, abyśmy sami znaleźli swój cel i spełnili Własną Legendę (polecam Alchemika P. Coelho). Dla mnie celem życia może być na przykład granie w kapeli metalowej i bycie sławnym. Za to dla innego - pomaganie ludziom w Afryce. Jedyną prawdą jaką znamy jest to, że umrzemy. Ale często mamy dostatecznie dużo czasu na to, aby zrobić coś dla świata pomiędzy narodzinami a śmiercią.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To, abym zapytał o to kogoś,było propozycją z poprzednich postów, jednak należy uważniej czytać posty. A samym sensem życia jest właśnie choćby nasze istnienie i chęć sprawdzenia co dalej, cieszyć się tym życiem, coś konkretnego i wartościowego próbowac robić,bo gdyby wielu przed nami myślało negatywnie,nigdy niczego by nie osiągnęli i nie pozostawili nastepnym pokoleniom.Choćby telefony komórkowe,laptopy,komputery itd......itd.... :ohmy::happy:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hmm zatem i Chromu spróbuje się ustosunkować do tematu.

Otóż po przeczytaniu pewnej liczby wpisów zakołatała mi w głowie pewna dziwaczna myśl.

Ludzie się rozmnożyli -żyją z punktu widzenia biologii ,jeśli ktoś jest wierzący celem jego będzie

stosowanie się do zaleceń wiary. Nie jestem szczególnym ekspertem ,ba na religii znam się raczej słabo ale gdzieś w Piśmie Świętym stoi , że należy się rozmnażać , nie wiem jak jest w innych religiach głównie mam tu na myśli monoteistyczne , lecz dla spójności mojej teorii przyjmę ,że stosują podobne zalecenie. Ktoś niewierzący zaś kieruje się jakimiś innymi formami postępowania,ale do rzeczy. Zastanawiałem się co by było, jeśli ludzie zajęli by się dosłownie wszystkim -nie sposób wymienić listy czynności ,wszystkim oprócz rozmnażania. Ponieważ skoro każdy umiera to jest mu obojętna sprawa przekazania genów czy ewolucji własnego gatunku-Nawet jeżeli jest wierzący-to powinien w założeniu trafić do zgoła lepszego świata niż ten. A gdy wyznaje pogląd ,ze nie ma niczego po śmierci - opowiedź narzuca się sama.

Wtedy to ludzie już żyjący działają według różnych czynników o których inny już pisali :środowisko wychowanie , wiara etc.

Raz działają wsólnie innym razem antagonistycznie -Żyją spełniając funkcje biologiczne jak i w dalszej kolejności potrzeby wyższego rzędu. Czyli pojedyńczo stawiają sobie jakieś cele zamierzenia itd i w tym kontekście wydaje się mieć to pewien sens .Lecz gdyby nie pojawili się na świecie wskutek zastosowania mojej teorii -trudno by o sensie pisać. Przykładowo ktoś jest mowiąc prosto robi ,coś z tego wynika Ale jest powiedzmy zbiór takich jednostek Dajmy na to czyjś przodek coś wykonał przeżył i zmarł ale fakt ,że nie pomnożył się dalej wydaje się nie mieć dla niego znaczenia Gdy wierzył , powinien wylądować w lepszym świecie , gdy nie podzelał tej wiary umarł biologicznie i koniec . Ale dla tej danej jednostki i zresztą innych wydaje się to przekazywanie genów nic nie znaczącym faktem. Niezależnie czy należał do którejś z dwóch ścierających się tutaj opcjii poglądów . Moja teoria wydaje się być szalona lecz pragnąłbym poznać zdanie użytkowników forum CD Action- Nawet jeżeli były by to bardzo krytyczne uwagi

Pozdrawiam ""Dziwny Chromu"" - to zdanie otoczenia realnego na mój temat.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moim zdaniem sensem życia jest, ono samo. Nie można jedno znacznie powiedzieć, co jest sensem. Dla każdego człowieka sensem życia jest coś innego, ale to coś innego jest połączone z życiem, więc myślę, że sensem życia jest ono samo ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zacząłem nad sensem życia zastanawiać się już długi czas temu, z nieznanych mi powodów. W końcu patrząc na to z boku, totalnie obojętnie i neutralnie wydaje się to totalnie bezsensowne - we wczesnym stadium życia szkoła, z czasem praca, utrzymywanie rodziny, a na samym końcu śmierć. Wygląda to dość szaro, lecz taki jest schemat każdego przeciętnego człowieka. Jednakże klucz w tym, aby znaleźć sens swojego życia - dla jednych jest to druga połówka, dla drugich spełnianie się zawodowe, zaś dla trzecich pasja.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość tomkalon
Zacząłem nad sensem życia zastanawiać się już długi czas temu, z nieznanych mi powodów. W końcu patrząc na to z boku, totalnie obojętnie i neutralnie wydaje się to totalnie bezsensowne - we wczesnym stadium życia szkoła, z czasem praca, utrzymywanie rodziny, a na samym końcu śmierć. Wygląda to dość szaro, lecz taki jest schemat każdego przeciętnego człowieka. Jednakże klucz w tym, aby znaleźć sens swojego życia - dla jednych jest to druga połówka, dla drugich spełnianie się zawodowe, zaś dla trzecich pasja.

...czyli to, co przed chwilą uznałeś za bezsensowne :)

A tak na poważnie, odpowiedź na pytanie o sens życia, to odpowiedź na pytanie - co rozumiem przez sens życia? Jeśli jeden odpowiada A, a drugi B, znaczy to dokładnie tyle, iż każdy odpowiada na inne pytanie. A zatem - nie ma tu różnych odpowiedzi na jedno pytanie, lecz wiele pytań i wiele odpowiedzi :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@UP

Zgadzam się z Wami właśnie co do tego, że każdy wyznacza swój własny sens życia, a raczej mówiąc o tym, że dla jednych sensem życia jest ukochana osoba, a dla drugiej może być oddawanie się jakiejś pasji (w moim przypadku to pierwsze :wub: ) - są to raczej motywy, które pozwalają podtrzymywać to życie/sprawiać, że jest ono prowadzone w szczęściu. A przecież sensem życia można nazwać nie tylko to... w końcu można się również zastanawiać po co to życie zostało nam dane i jaki jest sens trwania w nim. Choć tutaj już bardziej mieszają się kwestie religijne :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...