Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Hut

Sens życia

Polecane posty

Dziś księża rzucają masę takich haseł, ale niestety pomijają interpretację. To równie dobrze może znaczyć: "bądź dobry dla wszystkich" jak i "zostań hedonistą".

Właśnie interpretacja pozostaje nam. I dla każdego to kierowanie się miłością jest inne. Tak jak pisałem wcześniej, każdy ma swój sens w życiu i swoje cele. Dziś na przykład przy spowiedzi ksiądz powiedział mi, żeby starać się przeżyć życie tak, aby wypełnić swoją misję, swoje zadanie, swoje powołanie.

Kurcze, znów cytuję księży. xD

Gdy jest to pozostawienie interpretacji, to nie ma problemu. Gorzej, gdy dochodzi do zasłaniania się konkretnymi hasłami. Zmuszony będę trochę offtopnąć: Kościół jest niestety średnio przystosowany do dzisiejszych czasów. Ideały może ma i szczytne, ale sposób ich wpajania już nie do końca nadaje się na obecną epokę. Szczególnie gdy ma się do czynienia z młodzieżą wykształconą, zwykle arogancką, u której ciężko o autorytet. Z resztą, starczy pogadać z ludźmi z Europy Zachodniej, by zobaczyć jaką porażkę w ich przypadku poniósł kościół.

Wracając do tematu: dość uniwersalnym celem życia (wedle większości ludzi), jest takie go przeżycie, by na koniec nie żałować, nie mieć wyrzutów sumienia, oraz czuć, że to życie było "spełnione". Z drugiej strony, zastanawia mnie, czy nie mylimy sensu z sposobem.

Np. całkiem niedawno, dowiedziałem się od jednego gościa, że sensem mojego życia (baaaardzo lubię jak ktoś mi wciska własną ideologię i poglądy jako dogmat) jak i każdego innego człowieka jest prokreacja i wytwarzanie nowych ludzi. No niby fajnie, nie żebym miał coś przeciwko prokreacji, tylko, że ciekawi mnie, czemu taka masowa produkcja nowych ludzi miałaby służyć... Przetrwanie gatunku? Na dłuższą metę nie bardzo, gdyż przeludnienie raczej nie jest najlepszym pomysłem na obecne czasy.Ktoś ma może jakiś pomysł? Niestety mój rozmówca na to pytanie nie odpowiedział (tzn. powiedział, że jestem "ciemniak", niestety ta deklaracja jakoś nie uwolniła mnie od wątpliwości co do tej teorii).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No niby fajnie, nie żebym miał coś przeciwko prokreacji, tylko, że ciekawi mnie, czemu taka masowa produkcja nowych ludzi miałaby służyć... Przetrwanie gatunku?

Widzisz z biologicznego punktu widzenia, czlowiek, tak jak i inne zwierzeta ma zapisane w genach, by przedluzac gatunek. Dlatego jeszcze zyjemy, a przeludnienie to efekt uboczny "sensu zycia" wielu poprzednich pokolen i jest to raczej problem wspolczesnosci. Ludzie poradza sobie z przeludnieniem, gdy zacznie im brakowac podstawowych srodkow do zycia, natomiast nie poradza sobie z brakiem mozliwosci prokreacji, w razie "odludnienia".

Jednak wraz z rozwojem cywilizacji, ludzie, oprocz biologicznego sensu zycia utworzyli nowe. Dlatego jedni poswiecaja sie nauce, zeby pomoc cywilizacji sie rozwijac (naukowy sens zycia) inni poswiecaja sie za swoj kraj, wiare itd. itp. (spoleczny sens zycia)

Z powyzszych przykladow wyjawia sie ten jeden niezmienny i ogolny sens zycia. Nazywamy go "ewolucja" i jak na razie nic nie wskazuje na to by w przyszlosci sie to zmienilo.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sens życia ... to bardzo trudne do zdefiniowania. Ciężko stwierdzić jaki jest sens, do czego powinniśmy dążyć. Wiele ludzi różnego wykształcenia rozmyśla i pisze na ten temat. Co łatwo zauważyć choćby na tym forum. Prawda jest taka, że ilu ludzi tyle recept na życie.

Chciałbym co niektórym zwrócić uwagę na fakt, że temat to "sens życia" a nie prośba o poradnik "jak żyć" - to dwie różne sprawy.

Jaki jest zatem sens. Po co żyjemy i dokąd zmierzamy. Chyba nikt Ci dokładnie na to nie odpowie (choćby miał tytuł profesora) - bo tylko Bóg raczy to wiedzieć.

Nie zgadzam się z tymi, którzy twierdzą, że życie jest tylko po to aby się rozmnażać. Ludzie to nie zwierzęta, a tym bardziej nie bakterie (one w pewien sposób tez się rozmnażają). Człowiek ma o wiele więcej do zdziałania.

W porównaniu z istnieniem wszechświata, nasze życie to tylko mignięcie, sekundy. Żyjemy po to by się radować, płakać, przeżywać, zmagać z trudnościami, zwyciężać, po to by dawać świadectwo innym. Najłatwiej wytłumaczyć sens życia na podstawie religii chrześcijańskiej. Życie to swojego rodzaju egzamin, którego wyniki mogą zadecydować o tym, czy ktoś będzie miał życie wieczne czy nie. Życie to walka ze swoimi słabościami, problemami. To szkoła, która ma nam zapewnić dostanie się na wyższy poziom egzystencji.

Żyjąc mamy okazję podziwiać dzieła Stwórcy - piękno przyrody, piękno bliskiej osoby, piękno niezmierzonego wszechświata, piękno dzieł ludzkich, itp. Wreszcie żyjąc mamy okazję dołożyć swoją cegiełkę do budowli zwanej "Ludzkość". Każdy z nas poprzez swoje życie może podarować światu coś cennego - tak aby kolejne pokolenia miały łatwiej i żyły jeszcze lepiej, jeszcze bardziej świadomie.

Wielkim błędem jest to, że wielu ludzi nie zadaje sobie takich pytań. Pędzimy w tym wyścigu szczurów nie zastanawiając się nawet przez chwilę po co żyjemy i czy nie zmarnowałem tego krótkiego czasu otrzymanego od Boga. Dobrze Hut, że rzuciłeś taki temat (im więcej takich tematów tym lepiej).

Polecam wszystkim dwie książki (które koncentrują się na tym jak żyć, co może sprawić, że zmienimy też nasze zapatrywania na sens życia), które mogą spowodować, że każdy będzie żył lepiej i inaczej spojrzy na pewne sprawy:

- Robin S. Sharma "Mnich, który sprzedał swoje Ferrari";

- Howard C. Cutler (przy udziale Jego Świątobliwości Dalajlamy) "Sztuka szczęścia. Poradnik życia";

Podsumowując. Życie to wielki dar. Życie ma wielki sens, po mimo, że czasem wszystko wydaje nam się beznadziejne. Najważniejsze by się nie poddawać i kroczyć dalej. Każde cierpienie ma sens, bo nas wzmacnia i uczy pokory wobec Stwórcy i innych ludzi. Dzięki temu nabieramy umiejętności współczucia, która może poprawić nasze relacje z innymi.

Z góry przepraszam jeżeli moja wypowiedź jest niejasna albo niepełna, ale tak jak wspomniałem jest to temat rzeka. Ciężko jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie - Jaki jest sens życia? Ale warto stawiać takie pytanie. Poprzez stawianie sobie pytań odkrywamy rzeczy, których nie dostrzegaliśmy. To czysta filozofia, ale czy to nie od filozofii wszystko się zaczęło ;-)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A co w tym złego ? Nudne to jest ? A czy ciągłe przedłużanie gatunku jest ciekawsze?

Dla niewyżytych osobników? Na pewno. A tak serio - wszystko zależy od punktu widzenia/siedzenia. Dla niektórych dbanie o szczęśliwość innych na pewno jest bardzo nudne. Co ich mają inni obchodzić? Dla innych z kolei przedłużenie gatunku jest mało ważne albo w ogóle o tym nie myślą, ale i tak to robią. Poza tym kryterium nudności/ciekawości chyba nie jest najlepszym z możliwych.

Wszystko byłoby ok, gdyby było jak mówisz, ale jest jeszcze ktoś taki jak szatan. I taki świat na ziemi póki co nie istnieje.

Jest tylko dla niektórych, dla innych może być to bajka stworzona po to, by straszyć innych. Znów - kluczowy jest punkt widzenia. Z tego też powodu trudno jest przypisywać jakikolwiek punkt widzenia całości ludzkiego rodu.

Właśnie to jest najgorsze.

Czasem rzeczywiście boli.

Sensem życia jest... życie. Ha! Vive la oczywistość!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chciałbym co niektórym zwrócić uwagę na fakt, że temat to "sens życia" a nie prośba o poradnik "jak żyć" - to dwie różne sprawy.

Fajnie tylko, ze jak napisales -

Chyba nikt Ci dokładnie na to nie odpowie (choćby miał tytuł profesora) - bo tylko Bóg raczy to wiedzieć.

- wiec my mozemy jedynie sens zycia interpretowac na nasz ludzki sposob. Kazdy sam wybiera powod, dla ktorego zyje i wiaze sie on z naszym zyciem. Twoj sens zycia odzwierciedla to, co robisz podczas niego, a to, jaki jest prawdziwy sens zycia to fakt, ktorego nikt nie wie (i oby nikt sie nigdy nie dowiedzial, bo mogloby to wywolac bardzo "niepozadane skutki").

Żyjemy po to by się radować, płakać, przeżywać, zmagać z trudnościami, zwyciężać, po to by dawać świadectwo innym. Najłatwiej wytłumaczyć sens życia na podstawie religii chrześcijańskiej. Życie to swojego rodzaju egzamin, którego wyniki mogą zadecydować o tym, czy ktoś będzie miał życie wieczne czy nie. Życie to walka ze swoimi słabościami, problemami. To szkoła, która ma nam zapewnić dostanie się na wyższy poziom egzystencji.

Przeczytaj pierwszy cytat i porownaj. To ty napisales, zeby nie bylo poradnikow jak zyc, ale jak sam zauwazyles ciezko jest rozmawiac o sensie zycia nie piszac o tym jak sie zyje.

Wreszcie żyjąc mamy okazję dołożyć swoją cegiełkę do budowli zwanej "Ludzkość". Każdy z nas poprzez swoje życie może podarować światu coś cennego - tak aby kolejne pokolenia miały łatwiej i żyły jeszcze lepiej, jeszcze bardziej świadomie.

Czyli pomoc naszej cywilizacji?? :tongue: hmm...

Wielkim błędem jest to, że wielu ludzi nie zadaje sobie takich pytań. Pędzimy w tym wyścigu szczurów nie zastanawiając się nawet przez chwilę po co żyjemy i czy nie zmarnowałem tego krótkiego czasu otrzymanego od Boga.

Tu sie zgodze, ale nie dowiemy sie tego, dopoki ten czas sie nam nie skonczy....

Polecam wszystkim dwie książki (które koncentrują się na tym jak żyć, co może sprawić, że zmienimy też nasze zapatrywania na sens życia), które mogą spowodować, że każdy będzie żył lepiej i inaczej spojrzy na pewne sprawy:

- Robin S. Sharma "Mnich, który sprzedał swoje Ferrari";

- Howard C. Cutler (przy udziale Jego Świątobliwości Dalajlamy) "Sztuka szczęścia. Poradnik życia";

ehh... dobra sproboje nie czepiac sie wiecej tego "poradnika"... :tongue:

Podsumowując. Życie to wielki dar. Życie ma wielki sens, po mimo, że czasem wszystko wydaje nam się beznadziejne. Najważniejsze by się nie poddawać i kroczyć dalej. Każde cierpienie ma sens, bo nas wzmacnia i uczy pokory wobec Stwórcy i innych ludzi. Dzięki temu nabieramy umiejętności współczucia, która może poprawić nasze relacje z innymi.

Z Twojej wypowiedzi wynika, ze Jestes czlowiekiem bardzo wierzacym i to ona pomaga Ci w interpretacji. Pomysl tylko, jak wypowiedzialby sie politeista lub ateista w koncu na swiecie sa i tacy ludzie. Czym wg nich bylby sens zycia??

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jaki jest sens życia?! Niektórzy twierdzą że gdy jedno się kończy daje początek drugiemu, lepszemu i dzięki nim ...I dzięki temu z impetem wkraczamy w nową erę! - Ryknęła do milionowego tłumu, na Placu Milowego Postępu, pyzata twarz prezydenta Świata.-Nasi dzielni astronauci, potomkowie zamierzchłych pokoleń, którzy za sens życia mieli rozwój naszej cywilizacji, natrafili na niemożliwą do przebicia powłokę otaczająca zdobywany przez nas wszechświat. Aczkolwiek, z trzech podbitych planet, już tylko jedna stawia znikomy opór. I nic nie stoi na przeszkodzie by nasi fizycy opracowali metodę przebicia się przez, odkryte zakrzywienie czaso-przestrzeni. Wszechświat będzie należał do nas!

Tłum na placu zafalował, wyświetlane na wielkim, białym ekranie, oblicze prezydenta, emanowało dumą, na widok dzikiej euforii swoich poddanych. W całym Świecie rozpoczęto przygotowania do ogłoszonego na przyszły tydzień Dnia Miłości Do Prezydenta.

Ogromna planeta, z trudem dźwigała szaleńczo wybujałe życie jakie na jej powierzchni przeżywało szczyt rozkwitu i już tylko szykowano się by kolonizować kolejne planety, z których bez ceregieli usuwano zbędne gatunki. Szybki przyrost naturalny groził katastrofą, jeżeli w ciągu najbliższych lat naukowcy nie odkryją sposobu wydostania się z wszechświata.

"Żywe kultury bakterii"- przeczytał na głos Roman z Dziejowic. Czytając informacje zawartą na woreczku mozzarelli. Na cztery smakowite kule, czekały pokrojone w plasterki pomidory, pieprz, bazylia i olej z oliwek.

Roman, rozerwał opakowanie i na ich widok, z zachwytem mlasnął jęzorem.

Jedzenie to mój sens życia i chyba te całe kultury bakterii nie będą miały nic przeciwko temu-zachichotał uznając to za całkiem niezły żart.

:P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To ja zacznę od cytatu:

Życie to śmiertelna choroba przenoszona drogą płciową

Zgadzam się z tezą odnośnie, że nie ma jakiegoś konkretnego sensu. Żadne życie nie ma sensu, czy to ludzkie czy bakterii. Cała zabawa polega na tym, ze cel i sens wyznaczamy sobie sami lub robi to społeczeństwo.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ave!

"(...)

- Niczego nie żałuję - powiedział prawie normalnym głosem. - Zrobiłbym to jeszcze raz. Dzieci to nasza nadzieja na przyszłość.

- NIE MA NADZIEI NA PRZYSZŁOŚĆ - oświadczył Śmierć.

- Więc co nas tam czeka?

- JA.

- Ale poza tobą?

Śmierć spojrzał na niego ze zdziwieniem.

- SŁUCHAM?

Sztorm nad nimi osiągnął szczyt. Jakaś mewa przeleciała obok nich, tyłem.

- Chciałem powiedzieć - wyjaśnił z goryczą Ipslore - że na tym świecie jest chyba coś, dla czego warto żyć.

Śmierć zastanowił się przez chwilę.

- KOTY - stwierdził w końcu - KOTY SĄ MIŁE.

- Przeklinam cię!

- JAK WIELU PRZED TOBĄ - odparł Śmierć niewzruszenie.

(...)"

Tak przygladam sie temu tematowi i nachodzi mnie taka refleksja - albo to ja jestem szalony i chory, albo to wszyscy pozostali ludzie zwariowali. Piszecie tutaj o Bogu, o wielkosci i niezwyklym intelekcie czlowieka wyrozniajacym go sposrod innych istot, takze o rzeczach takich jak "milosc"... Dla mnie jest to po prostu stek bzdur.

Co jest takiego wspanialego w czlowieku? To, ze potrafi szerzyc zniszczenie na masowa skale? Moze to, ze potrafimy w ciagu kilku dekad, sama swa obecnoscia, unicestwic cos, czego stworzenie zajelo tysiace lat, a zarazem nie potrafimy stworzyc nic rownie pieknego? Zaiste piekna wizja wspanialosci i doskonalosci ludzkosci - moc niszczyc i zabijac bez wiekszych problemow, nawet sie nad tym nie zastanawiajac. Mozna sie zastanowic czym tak w zasadzie roznimy sie od bandy troglodytow, dla ktorych rozbijanie sobie czaszek bylo forma komunikacji. Zeby bylo zabawniej to jedynym aktem stworzenia, do jakiego jestesmy zdolni jest uwazana przez niektore wypowiadajace sie tutaj osoby za "prymitywna" i "nie dajaca spelnienia" prokreacja.

Piszecie tutaj o Bogu - czym niby jest ow "Bog"? Jestesmy jego najdoskonalszym dzielem? W takim razie sie strasznie musial nie postarac. Dla mnie ow "Bog" jest czyms pomiedzy "falszem wytworzonym przez grupe cwaniakow chcacych zarabiac na naiwniakach", a "granica ludzkiego poznania - zas mowiac dosadniej: manifestacja ludzkiej ignorancji i niewiedzy". Nie wiem czy taka postawa dowodzi tego, ze mysle jasniej od innych, czy tez wrecz przeciwnie. Sklaniam sie raczej ku pierwszej opcji, gdyz bostwo okreslane wlasnie takimi cechami, przedstawiane w ow okreslony sposob (typowy chocby dla chrzescijanstwa) jest dla mnie ulomne i stanowi uosobienie ludzkiej proznosci i pychy. Tak wiec oto czlowiek stworzyl swego Boga.

Piszecie tutaj w koncu o rzeczach takich jak "milosc" o pomaganiu innym, w kontekscie zapewne pojawiaja sie gdzies takze tzw. "dobre uczynki". Czy ktokolwiek bylby w stanie mi wyjasnic czym owa "milosc" jest? Zwykle jak sie pytam innych by mi wyjasnili czym jest milosc (podonie kwestia ma sie z wiara) slysze cos w stylu "tego nie da sie wyjasnic - to trzeba poczuc samemu"... jednakze ja nie czuje milosci. Czy oznacza to, ze nie jest ona scisle zwiazana z czlowieczenstwem, czy tez raczej ze nie jestem czlowiekiem? Uwzgledniajac przeslanki biologiczne trzeba raczej odrzucic druga mozliwosc. Pozostaje wiec wlasnie opcja pierwsza - "milosc" nie musi byc zwiazana z czlowieczenstwem. Z tego wynika, ze ma ona charakter przygodny, a nie konieczny, zas to oznacza, ze jej istnienie nie jest niezbedne dla istnienia czlowieka. Milosci mogloby nie byc, moze jej wcale nie ma. Ludzie uwielbiaja sie samooszukiwac - tworzymy wygodne polprawdy, zludy, wmawiamy sobie oczywiste brednie byleby tylko uczynic nasze egzystencje znosnymi. Czemu nie mialoby tak byc z owa miloscia? Chlopak mowi dziewczynie, ze ja kocha, dorabia sobie ideologie i wznosi owo slowo na wyzyny tylko dlatego, ze nie chce przyznac przed samym soba ze ma po prostu ochote zaciagnac owa dziewczyne do lozka. Za miesiac ten sam proces najpewniej powtorzy z inna dziewczyna, nawet nie zastanawiajac sie przy tym czemu owo pelne swiatla, niemal boskie, slowo tak chetnie tapla w lajnie wlasnej obludy. Przechodzien daje zebrakowi pieniadze, wmawia sobie ze wlasnie dokonal aktu milosci, bo boi sie przyznac przed soba, ze wreczyl mu te pieniadze dlatego, zeby ow zebrak sie odczepil... zeby sie bardziej nie zblizal... zeby poczuc sie lepiej od innych.

Nie chcemy przyznac sie przed soba do wlasnej podlosci, wiec wmawiamy sobie, ze kierujemy sie miloscia, jako najlepiej rozwiniety gatunek na ziemi, wybrany przez boga.

Jaki jest sens istnienia czlowieka? Moim zdaniem jest nim realizowanie tego, w czym jestesmy najlepsi. W mej opinii ludzie bezapelacyjnie sa najlepsi w niszczeniu, w zabijaniu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jaki jest sens istnienia czlowieka? Moim zdaniem jest nim realizowanie tego, w czym jestesmy najlepsi. W mej opinii ludzie bezapelacyjnie sa najlepsi w niszczeniu, w zabijaniu.

Nie wiem ile masz lat, ale prezentujesz tutaj opinie bardzo popularna wsrod nastolatkow. Jeszcze niedawno mialem takie samo zdanie jak ty, ale juz czesciowo zmienilem poglady. Ludzie nigdy nie przestana niszczyc i tu masz racje, taka nasza natura, ale nawiazujac do twojej wypowiedzi:

Tak przygladam sie temu tematowi i nachodzi mnie taka refleksja - albo to ja jestem szalony i chory, albo to wszyscy pozostali ludzie zwariowali. Piszecie tutaj o Bogu, o wielkosci i niezwyklym intelekcie czlowieka wyrozniajacym go sposrod innych istot, takze o rzeczach takich jak "milosc"... Dla mnie jest to po prostu stek bzdur.

Widzisz, osadzasz rzeczy, ktorych jeszcze nigdy nie doswiadczyles, ale na kazdego przyjdzie czas.

Mam tylko pare pytan:

Skad wiesz ze nie ma Boga??

Czy dlatego ze Go nie widzisz i nie czujesz to znaczy, ze Go nie ma, czy po prostu ktos probowal Ci to jakos "naukowo" udowodnic??

Czy jest cos po smierci?? Bo jezeli nie, to po co zyc skoro i tak zawsze to konczy sie smiercia??

Memento mori czy carpe diem??

W wiare, jak sama nazwa wskazuje, trzeba UWIERZYC i nie mozna probowac jej wyjasniac naukowo.

Byc moze nie czujesz teraz milosci, ale na kazdego przyjdzie czas i byc moze w przyszlosci zechcesz miec dziewczyne, potem zone i dzieci. Czy nie bedziesz sie wtedy troszczyl o swoja rodzine?? A moze teraz troszczysz sie o matke, ojca, siostre, brata?? Czy to nie jest wlasnie dowod milosci??

Nie pomozesz zebrakowi, ktory prosi o pieniadze?? Przeciez on nie wymaga ich od Ciebie, nie chcesz dac nie musisz, ale gdybys byl w tej samej sytuacji co on, na pewno potrzebowalbys tych pieniedzy. W takich sytuacjach sumienie podpowiada, by mu je dac i nie dlatego, by sie odczepil, tylko po to, by dac mu szanse na godne zycie. ( co juz z nimi zrobi to jego sprawa, ale Ty wiesz, ze przynajmniej probowales dac mu sznase.

Twierdzisz, ze ludzie sa niszczycielami wszystkiego, co piekne i tworzone przez nature, nawet tysiacami lat. Na tym jednak polega ewolucja. Ludzie niszcza po to, zeby dowiedziec sie jak cos dziala, lub przekonac sie co sie stanie. To jest wrodzona ciekawosc ludzka, ktora popycha nasza cywilizacje. Nie naprawisz niczego, jesli wczesniej nie bedziesz wiedzial jak to dziala, a nie dowiesz sie jak to dziala, dopoki tego nie zepsujesz. (ciag przyczynowo - skutkowy) Ludzie zabijajac sie nawzajem poznawali budowe ludzkiego ciala, przez co teraz mozesz zostac wyleczony z wielu chorob. Walczac ze soba w wieloletnich wojnach doskonalili technologie przez co teraz mozesz korzystac z internetu i telefonu. Wiesz co sie dzieje z twoja rodzina z prawie kazdego punktu na ziemi. We wszechswiecie jest rownowaga i zawsze sa, zyski i straty. Zycie to nie idealny swiat. Powinnismy miec tylko nadzieje, ze bedzie on idealny po naszej smierci ( o ile w ogole bedzie).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Skad wiesz ze nie ma Boga??

Przeczytaj uważnie - Maverick nie twierdzi, że nie ma boga. On mówi, że biorąc pod uwagę ułomność koncepcji na temat boga najprawdopodobniej, jego zdaniem, bóg jest wymysłem ludzkim. Ja również przychyliłem się do tego rozumowania, choć zostawiłem jeszcze furtkę, że bóg (jeśli jest coś takiego) może nie być tak ułomny, tylko ułomne są koncepcje człowieka, bo człowiek jest ułomny i dlatego gada bzdury na temat boga.

Czy jest cos po smierci?? Bo jezeli nie, to po co zyc skoro i tak zawsze to konczy sie smiercia??

Bo można żyć robiąc przez to komuś na złość. Jak pomyślę, ile durnot nie zapuściło tu korzeni, bo je systematycznie podcinałem to kiwam głową i stwierdzam, że zrobiłem coś właściwego. Poza tym strzelenie sobie w łeb po tym, jak dwa razy stało się na skraju śmierci jest durnotą, bo równie dobrze mogłem umrzeć lata temu. Niech śmierć przyjdzie po mnie. No, chyba że dostanę na przykład paraliżu ciała, albo dojdzie do wegetacji organizmu. Wtedy wolałbym, żeby mnie dobito. Żywy trup to jednak gorsza perspektywa niż martwy trup. Niezależnie od tego jak absurdalnie brzmi żywy trup i martwy trup.

W takich sytuacjach sumienie podpowiada, by mu je dac i nie dlatego, by sie odczepil, tylko po to, by dac mu szanse na godne zycie.

Ja bym powiedział, że po prostu nie lubię jak ktoś ma gorzej ode mnie. Pomijam już kwestię, że twierdzenie iż danie paru groszy żebrakowi da mu szansę na "godne życie" jest nielogiczne. Co masz na myśli? Na dobrą sprawę pomoc musiałaby być inna: jak znaleźć pracę, mieszkanie itp. Pomoc żywnościowa (np. kanapki) i pieniężna pewnie pomoże mu jakoś przeżyć do jutra, ale godziwego życia mu raczej nie zapewni.

Ludzie zabijajac sie nawzajem poznawali budowe ludzkiego ciala, przez co teraz mozesz zostac wyleczony z wielu chorob.

Kpisz? Przeczytałem kiedyś, że Leonardo da Vinci pokątnie wyciągał z grobów ciała - co było nielegalne - żeby móc dokładniej zbadać budowę ludzkiego ciała. Argument masz co najmniej dziwny, jeśli nie do szczętu nieprawdziwy. Generalnie zabawnym jest, że postęp w zabijaniu jest taki użyteczny. Jeśli będziemy się zabijali częściej i w większych ilościach to postęp będzie większy? Czemu nie? Dla dobra nauki i rozwoju ludzkości?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zachęcający temat :)

Nie będę specjalnie orginalny, uważam, że sensu życia jako takiego nie ma. Jest biologiczny cel każdego osobnika gatunku ludzkiego, tzn. przedłużenie owego gatunku, innych celów tak naprawdę nie stwierdzono. Co do sensu życia, każdy ma własny. Według mnie powinien się on pokrywać z osiąganiem szczęścia, bo inaczej ciężko o zachowanie zdrowia psychicznego. I w ten sposób jedni wierzą w boga i dążą do życia wiecznego w niebie, drudzy nie wierzą w nic i koncentrują się na własnych korzyściach. Oczywiście są to skrajne przykłady. Szczerze mówiąc, to dla mnie życie jest kompletnie bez sensu, ale co pozostaje? Bądź co bądź żyjemy w świecie naprawdę wielu możliwości i tylko od nas zależy jak je wykorzystamy.

Jak to się mówi, nie ma sensu doszukiwać się głębszego znaczenia tam, gdzie go nie ma :) Życie jak życie- w miarę możliwości i w granicach zdrowego rozsądku starajmy się być szczęśliwi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Skad wiesz ze nie ma Boga??

Tak jak sam piszesz - trzeba uwierzyć. Niektórzy nie wierzą. I tyle. Musisz chociaż spróbować zaakceptować fakt, że są inne punkty widzenia.

Czy jest cos po smierci?? Bo jezeli nie, to po co zyc skoro i tak zawsze to konczy sie smiercia??

Po co żyć? Żeby żyć. Skoro nic nie ma, to trzeba maksymalnie wykorzystać czas, który się ma. Proste. A jak wykorzystać? A to już zależy od Ciebie. Najgorzej na koniec życie przekonać się, że tak naprawdę zmarnowało się wszystkie okazje, a i wspominać za bardzo nie ma czego.

Czy to nie jest wlasnie dowod milosci??

Przyjmując tylko jeden punkt widzenia, tak. Ale patrząc z innego punktu widzenia, można to uznać za kolejny przejaw realizacji biologicznego celu życia. Wiązanie się z partnerką, wychowywanie dzieci - wszystko to można podciągnąć pod przedłużanie gatunku. Wiadomo, że mało który (może nawet żaden) rodzic tego tak nie postrzega, ale nie znaczy to, że z pewnego punktu widzenia tak nie jest.

Ludzie niszcza po to, zeby dowiedziec sie jak cos dziala, lub przekonac sie co sie stanie. To jest wrodzona ciekawosc ludzka, ktora popycha nasza cywilizacje.

No, a to już jest czystej wody naiwność. Wyrżnęliśmy wszystkie [wstaw dowolny gatunek, który wyginął przez człowieka], żeby zobaczyć, co się stanie. Dobijemy jeszcze parę, a na dokładke wytniemy sporo lasów. Ciekawe co się stanie...

We wszechswiecie jest rownowaga i zawsze sa, zyski i straty. Zycie to nie idealny swiat.

Bo życie ogólnie to nie świat... Poza tym, jeśli rzeczywiści jest równowaga, to jest idealny.

Oczywistość na czwartek: Sens życiu każdy nadaje sam.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kto wam w ogóle powiedział, że we Wszechświecie jest równowaga? Na naszym poziomie nie sposób tego sprawdzić. Zresztą jeśli jest jakaś odgórna równowaga, to ewentualnie jako średnia, tj. są miejsca gdzie przeważa jedna strona i są miejsca gdzie przeważa druga.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jaki jest sens istnienia czlowieka? Moim zdaniem jest nim realizowanie tego, w czym jestesmy najlepsi. W mej opinii ludzie bezapelacyjnie sa najlepsi w niszczeniu, w zabijaniu.

Wybacz drogi przyjacielu, ale nie zgadzam się z Tobą. Dlaczego? Dlatego, że to nijak ma się do prawdy.

Twierdzisz, że ludzie ze swej natury są źli. To wielka generalizacja. Czy to samo powiesz o nowo narodzonym dziecku? Czy wg Ciebie w nim jest zasiane zło? W jego genach jest coś co sprawi, że gdy dorośnie będzie niszczył? Otóż nie.

Człowiek, który się narodzi jest neutralny. Jest niczym biała kartka papieru. Nie jest ani dobry, ani zły - dziecko nie zna ani jednego ani drugiego. To później, z biegiem lat człowiek pomału się programuje pod wpływem innych (na początku naszych rodziców, z czasem otoczenia i środowiska). Klucz tkwi w wychowaniu i w towarzystwie jakim się obracasz. Oczywiście dużo zależy od wewnętrznej siły człowieka (naturalnie gdy będziemy w odpowiednim wieku).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przeczytaj uważnie - Maverick nie twierdzi, że nie ma boga.

Z tego co napisal ciezko jest okreslic czy twierdzi, ze Bog istnieje czy nie... Sklaniam sie raczej do tej drugiej opcjii...

Dla mnie ow "Bog" jest czyms pomiedzy...

Ja ten tekst zinterpretowalem tak: Wg niego byt Boga to oszustwo majace na celu zmanipulowanie ludzi pokazujac im przed oczami cos doskonalego i niemozliwego do osiagniecia, by dobrowolnie oddali im pieniadze lub utozsamianie Boga z rzeczami, ktorych po prostu nie rozumiemy (poniewaz jestesmy na to za glupi), by uswiadomic ludziom ich niewiedze... Ja tu nie widze nic, co mogloby potwiedzic w jego teorii, ze istnieje cos takiego jak byt doskonaly i jest po prostu niemozliwy do zbadania ani do osiagniecia.

Bo można żyć robiąc przez to komuś na złość.

Fajnie, tylko po co? Zyc na zlosc komu... swiatu?? innemu czlowiekowi?? Przeciez on i tak umrze predzej czy pozniej tak samo jak Ty i obu was nie bedzie.

Pomijam już kwestię, że twierdzenie iż danie paru groszy żebrakowi da mu szansę na "godne życie" jest nielogiczne. Co masz na myśli? Na dobrą sprawę pomoc musiałaby być inna: jak znaleźć pracę, mieszkanie itp. Pomoc żywnościowa (np. kanapki) i pieniężna pewnie pomoże mu jakoś przeżyć do jutra, ale godziwego życia mu raczej nie zapewni.

Ale tu nie chodzi o to czy te pieniadze zapewnia mu godne zycie czy nie!!!

Moze nawet sie okazac, ze zamiast pozwolic mu przezyc kolejny dzien, po prostu go zabija. (np. bandyci lub inni zebracy - "Welcome to the jungle")

Tu chodzi o Ciebie, ze masz swiadomosc, ze dales mu to, o co prosil i ze w jego oczach stales sie lepszym czlowiekiem i, ze te pieniadze Twoim zdaniem powinny mu pomoc.

Kpisz? Przeczytałem kiedyś, że Leonardo da Vinci pokątnie wyciągał z grobów ciała - co było nielegalne - żeby móc dokładniej zbadać budowę ludzkiego ciała. Argument masz co najmniej dziwny, jeśli nie do szczętu nieprawdziwy. Generalnie zabawnym jest, że postęp w zabijaniu jest taki użyteczny. Jeśli będziemy się zabijali częściej i w większych ilościach to postęp będzie większy? Czemu nie? Dla dobra nauki i rozwoju ludzkości?

ehh... Trupy to skutki wojen... Wojna mogla byc toczona z innego powodu, ludzie zabijajac sie po prostu przy okazjii poznawali budowe ciala ludzkiego, probowali zwiekszyc zyski poprzez wynajdowywanie kolejnych wynalazkow itd. Zawsze z tego plynelo jakies doswiadczenie... (tzw. exp - hehe WoW!!!)

Musisz chociaż spróbować zaakceptować fakt, że są inne punkty widzenia.

Tu sie zgodze, kazdy ma swoj punkt widzienia i nic tego nie zmieni, wiec moglibysmy to ciagnac w nieskonczonosc...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ave!

Na poczatku odpowiem osobie o nicku Verdan: czy Ty kiedykolwiek przyjrzales sie zachowaniom owych dzieci?

Co takiego owo dziecko daje swiatu, co takiego tworzy? Bo zeby je utrzymac trzeba regularnie ubijac inne stworzonka by je nakarmic, jego rodzice musza sobie wypruwac zyly, by zapewnic mu byt (wstawanie w srodku nocy to tylko poczatek), dziecko tylko wrzeszczy gdy czegos potrzebuje i nie zamknie sie dopoki tego nie dostanie. Zaiste wspanialy przyklad neutralnosci - taki sam jak w przypadku niemal dowolnego innego pasozytniczego szkodnika. Moze z ta roznica, ze nie wiedziec czemu dzieci uwazamy za "slodkie" czy "urocze" - piekny przyklad dzialania ewolucji w praktyce - slodki wyglad wylaczajacy nasze instynkty obronne. Ale co sie dzieje kiedy dziecko dalej rosnie - gdy chce czegos - wrzeszczy, probujesz mu wytlumaczyc spokojnie - nie zwraca uwagi. Ile to razy widzialem malego bachora zaczepiajacego ludzi w sklepie czy szarpiacego matke za wlosy i majacego w glebokim powazaniu jej prosby. Male dzieci to skonczeni egoisci nie zwracajacy uwagi na swe otoczenie. Nie wiedziec czemu uchodzi im tez np. obciecie chomikowi lapek i usmazenie zwierzatka zywcem na patelni (a jesli dorosly by cos takiego zrobil, to jestesmy oburzeni) - wmawiamy sobie, ze to "naturalna ciekawosc". Niby czego ciekawosc? Widziec jak cierpia inne stworzenia? Skupienie na twarzy dziecka wyrywajacego motylowi skrzydla i pojawiajacy sie zaraz po tym usmiech w przypadku doroslego kojarzy nam sie tylko z jednym - z psychopata. Ale dzieci przeciez sa "niewinne", prawda? Watpie by chomikowi robilo to roznice. Tak wiec - nie, ow czlowiek w stanie czystym to skrajny egoista bez zastanowienia krzywdzacy inne stworzenia, ktorego poziom okrucienstwa bez problemu przerasta ten osiagany przez wiekszosc doroslych. Dopiero w ramach procesu socjalizacji poprzez system kar i nagrod dziecko uczy sie, ze brzydko jest ranic inne stworzonka (zostaw tego chomika bo oberwiesz!), a wiecej korzysci mozna osiagnac probujac dyskretnie wykiwac kolege, anizeli kopiac go w kolano.

Eyebullet -> lat mam wystarczajaco duzo by uczeszczac do pracy.

Jesli chodzi o kwestie Boga -> koncepcja Boga jako przyczyny wszystkiego jest po prostu sposobem ucieczki od regresu w nieskonczonosc w poszukiwaniu przyczyny. W chwili kiedy dochodzimy do sytuacji, gdzie intelektualnie nie wyrabiamy juz z odszukiwaniem kolejnych przyczyn, ktore sa przyczynami przyczyn tego co uznawalismy za przyczyny... przyczyn zastanego stanu rzeczy - mozemy albo sie poddac i oglosic nasza porazke, albo zmajstrowac jakas koncepcje wszechpoteznego bytu, ktory to wszystko stworzyl i przxynajmniej czesciowo ujsc z twarza. Tak wiec - tak, w takiej sytuacji ow Bog staje sie po prostu manifestacja naszych ograniczen.

Ale przekornie przyjme optymistyczna wersje - Bog Jest. Jest tez niepoznawalny dla ludzkiego umyslu, tak calkowicie perfekcyjny, ze nie jestesmy w stanie go objac ani zrozumiec (czyli gdzies tak jak opisuje go chocby chrzescijanstwo). W takim razie powiedz: czy wszelkie proby opisania go, rozszzenia sobie praw do przekazywania Jego woli, mowienia w Jego imieniu co powinnismy robic by otrzymac od Niego zbawienie i zycie wieczne, wszelkie proby spisywania Jego slow czy woli - czy to wszystko nie jest przypadkiem bluznierstwem? Czym w takim razie byloby uzyskiwanie JAKICHKOLWIEK, chocby najmniejszych i najbardziej mizernych, korzysci rzeczowych w zamian za owo gloszenie woli owego Najwyzszego? Czy nie wlasnie tym, co pisalem - sprowadzaniem boskosci do zwyklego intratnego interesu, a owo przekazywanie woli czy tez "nauczanie" w Jego imieniu - obrzydliwym klamstwem majacym na celu sklonienie ciemnego ludu by zapewnil utrzymanie bluzniercy? Spytam sie jeszcze dalej - skoro wszystko, co tylko stworzy czlowiek, jest niczym w porownaniu z owym Bogiem - czemu w takim razie budujemy na Jego czesc wspaniale swiatynie, przepelnione zlotem i drogimi klejnotami - czy nie sa one przypadkiem dla takiego Bytu raczej obraza, anizeli oddaniem holdu (czy osoba wreczajaca ci na urodziny psie odchody daje ci prezent?)? Rzecz jasna o ile czlowiek jest w stanie w jakikolwiek sposob obrazic owego Boga.

W tym momencie jedynym sposobem doswiadczenia takiej istoty bylby Mistycyzm - mistyczne zatracenie sie w Jego wspanialosci (czyli w istocie domena raczej spozywajacych podejrzane substancje szalencow, a przynajmniej jako takich ich dzisiaj widzimy). Tyle tylko, ze jakakolwiek proba przekazania wlasnych doswiadczen innych znowu stalaby sie jedynie falszowaniem Boskiej Wpasnialosci i bluznierstwem.

Tak wiec podtrzymuje to co mowilem wczesniej - moim zdaniem dla czlowieka Bog jest jedynie czyms pomiedzy manifestacja wlasnych ograniczen, a klamstwem stworzonym po to by wyciagac kase z naiwniakow. W dodatku niezaleznie od tego jak sie do tego odnosi faktyczny stan rzeczy.

Czy jest cos po smierci?? Bo jezeli nie, to po co zyc skoro i tak zawsze to konczy sie smiercia??

Na tym padole lez jest kilka istot, ktorym moja smierc sprawilaby radosc. Juz samo to stanowi dla mnie dostateczny powod by sie uzerac z tym swiatem.

Poza tym tak dlugo jak egzystuje, jestem wladny chocby w ograniczonym stopniu niszczyc innych ludzi, to takze jest dobry powod. Jezeli zas poprzez czyn taki jak popelnienie samobojstwa bylbym zdolny zadac olbrzymi bol i traume pewnej okreslonej osobie, do tego stopnia ze zostalaby ona calkowicie unicestwiona pod wzgledem psychicznym i emocjonalnym - watpie bym sie wahal.

Dlaczego wiec dalej egzystuje? Moja odpowiedz jest prosta - bo moge nienawidziec.

W wiare, jak sama nazwa wskazuje, trzeba UWIERZYC i nie mozna probowac jej wyjasniac naukowo.

tyle tylko, ze to jest dokladnie to, o czym pisalem w swym poprzednim poscie "poki nie doswiadczysz - nie zrozumiesz". Dla mnie takie rzeczy to tylko wymysly osob z mniej lub bardziej powaznymi zaburzeniami.

Jako jednostka rzeczy takie jak "wiara" najwyrazniej nie sa ma integralna czescia - co pozwala mi na wysuniecie teorii, ze "wiara" takze nie jest konieczna - mozliwe, iz jest wrecz konstrukcja stworzona przez samych ludzi.

Jezeli jednak na chwile przyjme zalozenia obecne chocby w KRK:

Jako jednostka zostalem stworzony przez Boga, w takiej formie w jakiej wlasnie egzystuje.

W ramach owego stworzenia nie zostala mi dana "wiara" - mozna by rzec, ze jestem naturalnym ateista.

Papiez konstytuuje nauki KRK - to, co on mowi staje sie na dobra sprawe oficjalna doktryna.

Obecny papiez ma dosc okreslone i sprecyzowane zdanie na temat ateistow...

Czy jezeli za brak "wiary" mialbym zostac potepiony, a jednoczesnie zostalem bez owej "wiary" stworzony - czy z tego nie wynika przypadkiem predystynacja - czlowiek nie moze zrobic nic samodzielnie, a jego zywot i miejsce gdzie trafi po smierci sa okreslone juz od samego poczatku stworzenia swiata? Jesli tak, to w tym momencie doktryna KRK sie wypaczyla i przeszla na strone Kalwinizmu. To chyba nie swiadczy o niej zbyt dobrze.

A moze teraz troszczysz sie o matke, ojca, siostre, brata?? Czy to nie jest wlasnie dowod milosci??

moze bede mial rodzine, a moze nie. Gdybanie nie zaprowadzi nas do jakiegos sensownego miejsca. Zas jesli chodzi o zacytowany fragment - jakis czas temu zmarla moja ciezko chora babka. Mysl, jaka krazyla mi po glowie podczas pogrzebu: "jeden problem z glowy, tylko czemu musze teraz brac udzial w tej farsie". Czy jestem potworem? Prawdopodobnie tak.

W takich sytuacjach sumienie podpowiada, by mu je dac i nie dlatego, by sie odczepil, tylko po to, by dac mu szanse na godne zycie. ( co juz z nimi zrobi to jego sprawa, ale Ty wiesz, ze przynajmniej probowales dac mu sznase.

i w nastepnym poscie kontynuujacym watek:

Tu chodzi o Ciebie, ze masz swiadomosc, ze dales mu to, o co prosil i ze w jego oczach stales sie lepszym czlowiekiem i, ze te pieniadze Twoim zdaniem powinny mu pomoc.

to jest wlasnie to, o czym pisalem. Nie dajemy pieniedzy z powodu wspolczucia dla tej osoby czy innych dziwnych rzeczy takich jak "milosc" - dajemy je wlasnie dlatego, ze chcemy "poczuc sie lepszymi w czyichs oczach", wreczamy je wylacznie dla zaspokojenia wlasnej proznosci, pychy, ambicji i innych cech uwazanych powszechnie za "niskie" czy "zle". Dorabiamy sobie potem do tego owa ideologie "milosci", bo lubimy sie samooklamywac.

Ludzie niszcza po to, zeby dowiedziec sie jak cos dziala, lub przekonac sie co sie stanie. To jest wrodzona ciekawosc ludzka, ktora popycha nasza cywilizacje. Nie naprawisz niczego, jesli wczesniej nie bedziesz wiedzial jak to dziala, a nie dowiesz sie jak to dziala, dopoki tego nie zepsujesz.

sugerujesz, ze wylewajac chemikalia do morza uczymy sie jak tworzyc rafy koralowe? Czy moze dzieki temu, ze usmazymy chomika na patelni zyskamy wiedze jak go wskrzesic? Czy dzieki zadeptaniu kwiatow nauczymy sie tworzyc inne? Moze dzieki temu, ze poprowadzimy przez Rospude droge, nauczymy sie tworzyc cale unikalne ekosystemy? Jestes w stanie mi wyjasnic jaka wiedze uzyskujemy dzieki tworzeniu skladowisk materialow radioaktywnych - moze oprocz tej, ze takie np. golebie potrafia zyc nawet mimo dosc powaznego napromieniowania? Jaki pozytek przynioslo bezrozumne nawadnianie poletek w okolicach pustynnych - bo skutkiem tego bylo przyspieszenie zasolenia gleby w tamtych rejonach i wzrost tempa pustynnienia tamtych regionow.

Czlowiek nie potrafi tworzyc - niszczymy jedna rzecz, potem probujemy ja zalatac, ale okazuje sie, ze robiac to niszczymy kilka kolejnych rzeczy.

Ludzie zabijajac sie nawzajem poznawali budowe ludzkiego ciala, przez co teraz mozesz zostac wyleczony z wielu chorob. Walczac ze soba w wieloletnich wojnach doskonalili technologie przez co teraz mozesz korzystac z internetu i telefonu.

sugerujesz, ze dzieki odrabaniu komus glowy toporem mozemy dowiedziec sie jak wyleczyc AIDS? Jesli tak, to kto jest chetny do poswiecenia sie dla dobra ludzkosci? Ludzie nie poznawali budowy ludzkiego ciala podczas bitew - co najwyzej uczyli sie gdzie mniej wiecej nalezy uderzac zeby zabic, co w praktyce sprowadzilo sie do: tam, gdzie bedzie krwawic. Budowe ludzkiego ciala studiowali wlasnie ludzie, ktorzy wykopywali zwloki, nastepnie je oskorowywali i analizowali budowe miesni wykonujac przy tym dziesiatki szkicy. Zreszta - w naszej historii prowadzilismy dziesiatki wojen, ale jakos tak sie dziwnie zlozylo, ze jeszcze 200 lat temu porod stanowil wielkie zagrozenie dla zycia kobiety, a smiertelnosc wsrod niemowlat byla bardzo wielka. Jakos te setki tysiecy ludzi zabitych w walce nie zmienily zbytnio owego stanu rzeczy.

Podobnie kwestia ma sie z technika - jest wojna, wymyslamy kolejne sposoby eksterminowania sie nawzajem, a potem we czasie pokoju ktos patrzy na te urzadzenia i mysli "hej, a moze daloby sie je wykorzystac tak, by przynosily pozytek takze cywilom?". W efekcie stawiamy sobie w dziczy radioprzekazniki zabijajc zwierzeta i niszczac ich naturalne ekosystemy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fajnie, tylko po co? Zyc na zlosc komu... swiatu?? innemu czlowiekowi?? Przeciez on i tak umrze predzej czy pozniej tak samo jak Ty i obu was nie bedzie.

Jak nie będzie jego albo mnie to wtedy nie będę się tym przejmował, bo przejmowanie się przesadnie zmarłymi jest dla mnie bez sensu. Zajmuję się żyjącymi. I czuję się bardzo dobrze robiąc niektórym dokładnie na odwrót, czasem właśnie dlatego, że próbują mnie zmusić do zrobienia czegoś. Można mnie przekonać, można mnie poprosić, ale nie można mnie zmuszać. Nie jest to dla mnie najważniejszy sens życia, ale zbieram z tego dodatkowe punkty. Poza tym... Idę naprzód. Na swój sposób walczę z życiem. Ludki prorokowały, że nie skończę podstawówki. Skończyłem. Ludki prorokowały, że czegoś nie zrobię. Zrobiłem. Z szerokim uśmiechem. Próba stwierdzenia, że "zrobię/nie zrobię" zasługuje na to, żeby zetrzeć ją z czyjejś twarzy strzelając prosto w intencje rzucającego wyzwanie. Czasem poprzez nie przyjęcie wyzwania. Życie próbuje mnie wbić w ziemię, ludki próbują mnie wbić w zimię, a ja jestem jak sprężyna, którą spróbuje ktoś nacisnąć. Skoro próbowano mnie ubić dwa razy to nie dam się ubić przedwcześnie. A skoro i tak umrę to przynajmniej podejmę wyzwanie. Będzie zabawniej.

Ale tu nie chodzi o to czy te pieniadze zapewnia mu godne zycie czy nie!!! [...] Tu chodzi o Ciebie, ze masz swiadomosc, ze dales mu to, o co prosil i ze w jego oczach stales sie lepszym czlowiekiem i, ze te pieniadze Twoim zdaniem powinny mu pomoc.

Fajnie. Szkoda tylko, że dla mnie nie ma znaczenia co on sobie o mnie pomyśli. Słowem - twoja teoria się sypie. Daję mu, bo ma gorzej ode mnie, więc niejako żeby poprawić sobie humor. Poza tym zmieniasz zeznania. Najpierw chodzi tu o godne życie, a teraz o to co on sobie o mnie pomyśli. Zdecyduj się.

ehh... Trupy to skutki wojen... Wojna mogla byc toczona z innego powodu, ludzie zabijajac sie po prostu przy okazjii poznawali budowe ciala ludzkiego, probowali zwiekszyc zyski poprzez wynajdowywanie kolejnych wynalazkow itd. Zawsze z tego plynelo jakies doswiadczenie...

Wspierasz tylko stwierdzenia Mavericka, że rozwalając wszystko dookoła - co ponoć nie jest sensem naszego życia - przyczyniamy się do dobra ludzkości. Ja sądziłem, że ludzi prowadzą przez historię dwie rzeczy: władza i pieniądze. Wojny toczy się o władzę nad danym obszarem i jego zasobami, czyli pieniędzmi. Malarze studiowali trupy, ale dlaczego? Pewnie po to, żeby realistycznie malować - znowu chodzi o pieniądze.

Tu sie zgodze, kazdy ma swoj punkt widzienia i nic tego nie zmieni, wiec moglibysmy to ciagnac w nieskonczonosc...

Sugerowałbym nie przypisywać mi słów, których nie powiedziałem. Nawet jeśli nie są głupie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Włączę się do dyskusji.

Uwzgledniajac przeslanki biologiczne trzeba raczej odrzucic druga mozliwosc. Pozostaje wiec wlasnie opcja pierwsza - "milosc" nie musi byc zwiazana z czlowieczenstwem. Z tego wynika, ze ma ona charakter przygodny, a nie konieczny, zas to oznacza, ze jej istnienie nie jest niezbedne dla istnienia czlowieka. Milosci mogloby nie byc, moze jej wcale nie ma. Ludzie uwielbiaja sie samooszukiwac - tworzymy wygodne polprawdy, zludy, wmawiamy sobie oczywiste brednie byleby tylko uczynic nasze egzystencje znosnymi. Czemu nie mialoby tak byc z owa miloscia? Chlopak mowi dziewczynie, ze ja kocha, dorabia sobie ideologie i wznosi owo slowo na wyzyny tylko dlatego, ze nie chce przyznac przed samym soba ze ma po prostu ochote zaciagnac owa dziewczyne do lozka. Za miesiac ten sam proces najpewniej powtorzy z inna dziewczyna, nawet nie zastanawiajac sie przy tym czemu owo pelne swiatla, niemal boskie, slowo tak chetnie tapla w lajnie wlasnej obludy.

Podsumujmy - miłość nie istnieje, jest wymysłem człowieka, który musi sobie dorabiać ideologię do wszystkiego co robi. Miłość między płciami przeciwnymi jest tylko kwestią porządania płciowego, a miłość do bliźniego - dowartościowania się. Ciekawe.

Ja przedstawię miłość ze swojego punktu widzenia.

Na początek co do tego zaciągania do łóżka - owszem, mnóstwo ludzi dzisiaj ma w zamiarach jedynie odbycie stosunku płciowego czy tez zaspokojenie swoich rządz w inny sposób (chociażby przez pocałunek z przygodnie poznaną osobą), wiele osób też dorabia sobie do tego ideologię - w stylu "kocham ją nad życie!" (PS: do czasu jak mi "da"). Wiele osób oszukuje samych siebie albo innych co do swoich uczuć. Wielu chodzi o prestiż jaką dzisiaj daje poligamia wśród znajomych (nie oszukujmy się, niezbyt rozwiniętych), wielu również chce położyć ręce na majątku swojej "miłości". Jednak nie wszyscy. Nie mozna tak okrutnie generalizować. Wielokrotnie w tego typu wątkach padało stwierdzenie żeby nie mierzyć innych swoją miarą - a Ty właśnie to robisz. Sam nie możesz sobie wyobrazić miłości, więc stwierdzasz ze nie ma czegoś takiego.

Otóż miłość istnieje, i prawdą jest stwierdzenie, że dopóki się jej nie poczuje, to się nie zrozumie. Dlatego Ty nie możesz tego zrozumieć.

Teorię o zaciągnięciu kolejnej dziewczyny/chłopaka do łóżka mozna bardzo łatwo obalić monogamią - wiele osób jest w długoletnich związkach (nawet takich na całe życie), wiele osob wstrzymuje się ze stosunkiem przez wiele lat. (pewnie zaraz padnie stwierdzenie że są nienormalni albo że zadowalają się na inne sposoby) Jak wytłumaczyć fakt ze mąż pozostaje wierny żonie która np z powodu raka całkowicie traci zdolność do odbywania stosunków płciowych. Dożywotnio. I nie mówię tu o jakimś dziadku, tylko o zwykłym człowieku w pełni sprawnym i chętnym do seksu. Jak wytłumaczyć fakt że ludzie chca mieć ze sobą dzieci - patrząc logicznie, to największa głupota jaką można zrobić - nie żyjemy w Afryce, gdzie potomstwo gwarantuje utrzymanie swoim rodzicom. Żyjemy w Polsce, w której posiadanie dziecka wiąże się tylko i wyłącznie z wyrzeczeniami i kosztami. Oczywiście dochodzą też uczucia, jednak jaki moga one stanowic argument dla osoby, która uważa że one nie istnieją?

Jak wytłumaczyć fakt że niektórzy ludzie oddają swoje życie za innych? Pewnie dla korzyści materialnych/zaspokojenia rządz? Tylko kiedy je potem zaspokoją? Ach, jakże mogłem o tym zapomnieć - zapewne to kwestia choroby psychicznej.

Jakże to jest że niektórzy ryzykuja życie dla innych? Też żeby poczuć się lepiej?

Świat jest brudny a ludzie okrutni i wyrachowani, temu nie zaprzeczę. Jednak w tej dżungli znajdą się tez tacy, którzy wyznają pewne wartości, i posiadają uczucia, które uważasz ze nie istnieją.

Przechodzien daje zebrakowi pieniadze, wmawia sobie ze wlasnie dokonal aktu milosci, bo boi sie przyznac przed soba, ze wreczyl mu te pieniadze dlatego, zeby ow zebrak sie odczepil... zeby sie bardziej nie zblizal... zeby poczuc sie lepiej od innych.

Są tacy, którzy tak robią. Dla innych jednak motywacja jest zupełnie inna.

Zresztą; jakie to może być czucie "lepiej od innych", skoro społeczeństwo wymaga pomagania ludziom w potrzebie? Te wszystkie akcje medialne, zbiórki, organizacje, 1% od podatku? W jaki sposób można sie poczuc lepiej, skoro robi się to, co robią wszyscy?

Na poczatku odpowiem osobie o nicku Verdan: czy Ty kiedykolwiek przyjrzales sie zachowaniom owych dzieci?

Co takiego owo dziecko daje swiatu, co takiego tworzy? Bo zeby je utrzymac trzeba regularnie ubijac inne stworzonka by je nakarmic, jego rodzice musza sobie wypruwac zyly, by zapewnic mu byt (wstawanie w srodku nocy to tylko poczatek), dziecko tylko wrzeszczy gdy czegos potrzebuje i nie zamknie sie dopoki tego nie dostanie. Zaiste wspanialy przyklad neutralnosci - taki sam jak w przypadku niemal dowolnego innego pasozytniczego szkodnika. Moze z ta roznica, ze nie wiedziec czemu dzieci uwazamy za "slodkie" czy "urocze" - piekny przyklad dzialania ewolucji w praktyce - slodki wyglad wylaczajacy nasze instynkty obronne. Ale co sie dzieje kiedy dziecko dalej rosnie - gdy chce czegos - wrzeszczy, probujesz mu wytlumaczyc spokojnie - nie zwraca uwagi. Ile to razy widzialem malego bachora zaczepiajacego ludzi w sklepie czy szarpiacego matke za wlosy i majacego w glebokim powazaniu jej prosby. Male dzieci to skonczeni egoisci nie zwracajacy uwagi na swe otoczenie. Nie wiedziec czemu uchodzi im tez np. obciecie chomikowi lapek i usmazenie zwierzatka zywcem na patelni (a jesli dorosly by cos takiego zrobil, to jestesmy oburzeni) - wmawiamy sobie, ze to "naturalna ciekawosc". Niby czego ciekawosc? Widziec jak cierpia inne stworzenia? Skupienie na twarzy dziecka wyrywajacego motylowi skrzydla i pojawiajacy sie zaraz po tym usmiech w przypadku doroslego kojarzy nam sie tylko z jednym - z psychopata. Ale dzieci przeciez sa "niewinne", prawda? Watpie by chomikowi robilo to roznice. Tak wiec - nie, ow czlowiek w stanie czystym to skrajny egoista bez zastanowienia krzywdzacy inne stworzenia, ktorego poziom okrucienstwa bez problemu przerasta ten osiagany przez wiekszosc doroslych. Dopiero w ramach procesu socjalizacji poprzez system kar i nagrod dziecko uczy sie, ze brzydko jest ranic inne stworzonka (zostaw tego chomika bo oberwiesz!), a wiecej korzysci mozna osiagnac probujac dyskretnie wykiwac kolege, anizeli kopiac go w kolano

To, co opisaleś zakrawa na patologię. Nie ma w pełni NORMALNYCH dzieci, które się tak zachowują. Ani ja taki nigdy nie byłem, ani żadne dziecko, które miałem okazje obserwować. Teraz sam sobie dorabiasz ideologię.

A teraz moja mała refleksja na temat tego co powiedziałeś później:

Dlaczego wiec dalej egzystuje? Moja odpowiedz jest prosta - bo moge nienawidziec.

Negujesz istnienie miłości, a sam napawasz się jej przeciwieństwem. Skoro istnieje uczucie przeciwne do miłości, to sama miłość nie może istnieć?

Widzisz świat na czarno. Jeśli rzeczywiście dominującym w Twoim życiu uczuciem jest nienawiść, to nie powinno dziwić dlaczego nie jesteś w stanie pojąć miłości. Jest dla Ciebie czymś nielogicznym i nienaturalnym. Widzisz, ja czuję coś identycznego wobec nienawiści. Też uważam że ludzie sobie dorabiają jakąś ideologię do zaspokojenia swoich potrzeb i usunięcia przeszkód ze swojej drogi. Tylko w drugą stronę. Skoro ja nie znam uczucia nienawiści (zdarzało się, że darzyłem kogos niechęcią, ale nie potrafiłem tej osoby znienawidzić, nawet starając się z całych sił. Zawsze po bardzo krótkim okresie czasu traktowałem tą osobę jak gdyby nigdy nic złego nie zrobiła - bo po prostu potrafię przebaczać. A wielu zalazło mi za skórę, i to kiedyś niemal w takim stopniu, że rozważałem samobójstwo. Dzisiaj te osoby się zmieniły, i darzę je sympatią) a Ty nie znasz miłości, za to doskonale "znamy" uczucia przeciwne, to nie można wywnioskowac że oba istnieją?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ave!

Nargogh -> jezeli chodzi o pierwsza kwestie - to przewidziales z grubsza moja odpowiedz - w kazdej kulturze, w kazdym okresie czasu pojawiali sie ludzie szaleni (ktorzy chetnie byli tez brani za "oswieconych" czy "swietych"). Nie dziwie mnie wiec, ze i w czasach dzisiejszych sie pojawiaja. Jest takze inna przyczyna - zwykla tresura spoleczna - jezeli malemu dziecku wbija sie od malego do glowy, ze nalezy byc wiernym partnerowi niezaleznie od okolicznosci, tudziez ze seks jest "be", to moze to skutkowac trauma psychiczna i zaburzeniami objawiajacymi sie w taki, a nie inny sposob. Nic dziwnego, ze na mysl im nie przychodzi zdrada malzenska - tresura spowodowala, ze albo nie potrafia sobie wyobrazic takiej mozliwosci, albo mysl o takim postepku powoduje juz u nich dyskomfort psychiczny. Podsumowujac - tak, uwazam ze dalej tutaj mamy do czynienia z samooklamywaniem sie, tylko na znacznie wieksza skale.

Zresztą; jakie to może być czucie "lepiej od innych", skoro społeczeństwo wymaga pomagania ludziom w potrzebie? Te wszystkie akcje medialne, zbiórki, organizacje, 1% od podatku? W jaki sposób można sie poczuc lepiej, skoro robi się to, co robią wszyscy?

zawsze mozna sie przeciez policytowac kto dal wiecej.

Kwestia dzieci -> nie wiedziec czemu widuje takie bardzo czesto, no moze za wyjatkiem chomika (ale taki przypadek akurat znam, podobnie jak z wsadzaniem kotu do tylka petard) - tutaj dzieci zwykle poprzestaja na maltretowaniu owadow (slynne wyrywanie muchom skrzydelek). W zaden sposob nie zmienia to mojej wypowiedzi.

Nienawisc -> nienawisc nie jest przeciwienstwem "milosci", nie jest takze uczuciem. Jest jak najdalsza od tych dwoch okreslen. Przeciwienstwem milosci jest jak juz apatia, ale rozumiem ze jezeli ktos jest przyzwyczajony do lamania swiata na biel i czern, to sie moze nie zgadzac. Argumentacja jest prosta: jezeli jakies dwie rzeczy mialyby byc swoim calkowitym przeciwienstwem, to nie moglyby miec ze soba elementow wspolnych. Jednakze zarowno to, co nazywacie "miloscia" jak i nienawisc maja takich elementow wspolnych ze soba bardzo wiele (poczawszy od intensywnosci skonczywszy chociazby na gigantycznym potecjale zarowno kreacyjnym jak i destrukcyjnym). Nie jest takze uczuciem, gdyz jest raczej stanem umyslu. Znowu rozumiem, ze mozna byc przyzwyczajonym do mylenia nienawisci ze zwykla wsciekloscia, jednak sa one ze soba bardzo odlegle. O ile wscieklosc bazuje na emocjach wylaczajac rozum, o tyle nienawisc potrafi byc do bolu racjonalna odlaczajac emocje.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fajnie. Szkoda tylko, że dla mnie nie ma znaczenia co on sobie o mnie pomyśli. Słowem - twoja teoria się sypie. Daję mu, bo ma gorzej ode mnie, więc niejako żeby poprawić sobie humor. Poza tym zmieniasz zeznania. Najpierw chodzi tu o godne życie, a teraz o to co on sobie o mnie pomyśli. Zdecyduj się.

heh, skoro tyle rzeczy Cię nie obchodzi, to co Cię obchodzi, ze ma gorzej od Ciebie... Moja teoria dotyczy akurat mnie, bo nie wiem jak Ty, ale chce, zeby ludzie mieli o mnie dobre zdanie i nawet jak umre, mogli powiedziec, ze bylem dobrym czlowiekiem, a nie jakims #$%^&*. A te pieniądze to daje mu po to, zeby mogl godniej zyc, ale skutkiem tego jest to, ze bedzie mi wdzieczny, bo w koncu on je potrzebuje.

Wspierasz tylko stwierdzenia Mavericka, że rozwalając wszystko dookoła - co ponoć nie jest sensem naszego życia - przyczyniamy się do dobra ludzkości. Ja sądziłem, że ludzi prowadzą przez historię dwie rzeczy: władza i pieniądze. Wojny toczy się o władzę nad danym obszarem i jego zasobami, czyli pieniędzmi. Malarze studiowali trupy, ale dlaczego? Pewnie po to, żeby realistycznie malować - znowu chodzi o pieniądze.

Jak mozna byc tak jednoznacznym... Swiat nie jest taki prosty, ze biale to biale, a czarne to czarne, najpierw wytykasz mi, ze mowie tylko o korzysciach z zabijania czy niszczenia (juz sam fakt zabijania jest zly, wiec nie ma po co doszukiwac sie "zlego w zlym", wiec doszukuje sie tych dobrych stron), a teraz twierdzisz, ze ludzi interesuje tylko wladza i pieniadze...

Sugerowałbym nie przypisywać mi słów, których nie powiedziałem. Nawet jeśli nie są głupie.

Rzeczywiscie pomylka, ale na oslode powiem Ci, ze moj nick to nie Eyerbullet, tylko Eyebullet :diabelek:

Oczywiscie, tamto napisal Qbuś. Sorry sir!!!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co takiego owo dziecko daje swiatu, co takiego tworzy? Bo zeby je utrzymac trzeba regularnie ubijac inne stworzonka by je nakarmic, jego rodzice musza sobie wypruwac zyly, by zapewnic mu byt (wstawanie w srodku nocy to tylko poczatek), dziecko tylko wrzeszczy gdy czegos potrzebuje i nie zamknie sie dopoki tego nie dostanie. Zaiste wspanialy przyklad neutralnosci - taki sam jak w przypadku niemal dowolnego innego pasozytniczego szkodnika. Moze z ta roznica, ze nie wiedziec czemu dzieci uwazamy za "slodkie" czy "urocze" - piekny przyklad dzialania ewolucji w praktyce - slodki wyglad wylaczajacy nasze instynkty obronne. Ale co sie dzieje kiedy dziecko dalej rosnie - gdy chce czegos - wrzeszczy, probujesz mu wytlumaczyc spokojnie - nie zwraca uwagi. Ile to razy widzialem malego bachora zaczepiajacego ludzi w sklepie czy szarpiacego matke za wlosy i majacego w glebokim powazaniu jej prosby. Male dzieci to skonczeni egoisci nie zwracajacy uwagi na swe otoczenie. Nie wiedziec czemu uchodzi im tez np. obciecie chomikowi lapek i usmazenie zwierzatka zywcem na patelni (a jesli dorosly by cos takiego zrobil, to jestesmy oburzeni) - wmawiamy sobie, ze to "naturalna ciekawosc". Niby czego ciekawosc? Widziec jak cierpia inne stworzenia? Skupienie na twarzy dziecka wyrywajacego motylowi skrzydla i pojawiajacy sie zaraz po tym usmiech w przypadku doroslego kojarzy nam sie tylko z jednym - z psychopata. Ale dzieci przeciez sa "niewinne", prawda? Watpie by chomikowi robilo to roznice. Tak wiec - nie, ow czlowiek w stanie czystym to skrajny egoista bez zastanowienia krzywdzacy inne stworzenia, ktorego poziom okrucienstwa bez problemu przerasta ten osiagany przez wiekszosc doroslych. Dopiero w ramach procesu socjalizacji poprzez system kar i nagrod dziecko uczy sie, ze brzydko jest ranic inne stworzonka (zostaw tego chomika bo oberwiesz!), a wiecej korzysci mozna osiagnac probujac dyskretnie wykiwac kolege, anizeli kopiac go w kolano.

Wszystko (prawie) żależy od wychowania

moze bede mial rodzine, a moze nie. Gdybanie nie zaprowadzi nas do jakiegos sensownego miejsca. Zas jesli chodzi o zacytowany fragment - jakis czas temu zmarla moja ciezko chora babka. Mysl, jaka krazyla mi po glowie podczas pogrzebu: "jeden problem z glowy, tylko czemu musze teraz brac udzial w tej farsie". Czy jestem potworem? Prawdopodobnie tak.

W taki razie zostały zaburzone biologiczne więzi z rodziną. Natura tworzy miłość dziecka do matki i odwrotnie bo wtedy matka się martwi o dziecko i stara się je wyżywić itp , więc zwieksza szanse na przeżycie.

to jest wlasnie to, o czym pisalem. Nie dajemy pieniedzy z powodu wspolczucia dla tej osoby czy innych dziwnych rzeczy takich jak "milosc" - dajemy je wlasnie dlatego, ze chcemy "poczuc sie lepszymi w czyichs oczach", wreczamy je wylacznie dla zaspokojenia wlasnej proznosci, pychy, ambicji i innych cech uwazanych powszechnie za "niskie" czy "zle". Dorabiamy sobie potem do tego owa ideologie "milosci", bo lubimy sie samooklamywac.

Może ty lubisz się okłamywać, może jesteś egoistą, może dorabiasz sobie do tego ideologię ,ale twierdzenie że wszyscy ?

Malarze studiowali trupy, ale dlaczego? Pewnie po to, żeby realistycznie malować - znowu chodzi o pieniądze.

Rozumiem że posiadłeś rzadką umiejętność czytania ludziom (malarzom) w myślach. Pozazdrościć.

Ave!

Nargogh -> jezeli chodzi o pierwsza kwestie - to przewidziales z grubsza moja odpowiedz - w kazdej kulturze, w kazdym okresie czasu pojawiali sie ludzie szaleni (ktorzy chetnie byli tez brani za "oswieconych" czy "swietych"). Nie dziwie mnie wiec, ze i w czasach dzisiejszych sie pojawiaja. Jest takze inna przyczyna - zwykla tresura spoleczna - jezeli malemu dziecku wbija sie od malego do glowy, ze nalezy byc wiernym partnerowi niezaleznie od okolicznosci, tudziez ze seks jest "be", to moze to skutkowac trauma psychiczna i zaburzeniami objawiajacymi sie w taki, a nie inny sposob. Nic dziwnego, ze na mysl im nie przychodzi zdrada malzenska - tresura spowodowala, ze albo nie potrafia sobie wyobrazic takiej mozliwosci, albo mysl o takim postepku powoduje juz u nich dyskomfort psychiczny. Podsumowujac - tak, uwazam ze dalej tutaj mamy do czynienia z samooklamywaniem sie, tylko na znacznie wieksza skale.

Akurat wierność partnerowi można podpiąć pod podświadomość, wbudowany mechanizm bo przecieć wierność jednemu partnerowi zapewnia bezpieczeństwo dziecku. A o tych zaburzeniach i o tym że seks jest be wg. jest odwrotnie...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam :)

Oj daaawno mnie tu nie było, ale jako iż kilkoro z was złożyło mi urodzinowe życzenia za pośrednictwem tego forum to sobie o was przypomniałem (no niestety nie ma lekko) i postanowiłem zobaczyć co się tu dzieje. Temat wydaje się ciekawy a i widzę tu starych znajomych (pozdrowienia dla Mavericka, dalej ponury jakim go zapamiętałem :) )

Ale do tematu. Sens życia. Według mnie cała zagadka została rozwikłana na początku tego tematu. Mianowicie rozmnażanie. Życie jako takie istnieje tylko po to. Bo jaki inny sens ma życie takiej bakterii, muchy czy nawet lwa? No jak ktoś wie to niech mi powie.

U ludzi jest trochę trudniej to uzasadnić. W końcu mamy uczucia, zdobywamy wiedzę, tworzymy sztukę, ale zastanawialiście się po co? Nie pytam po co żyjemy, ale po co robimy te inne rzeczy pozornie nie związane z naszym przetrwaniem?

Ja to widzę tak. Po pierwsze malarz maluje, poeta pisze wiersze a muzyk gra z tego samego powodu dla którego górnik węgiel wydobywa a ktoś inny rowy kopie. Żeby zarobić. Kasa = jedzenie, kasa = dom, za kasę dostaniemy prawie wszystko co potrzebne nam do podtrzymania naszego życia i zapewnienia sobie bezpieczeństwa. Czyli tu chyba mamy jasne. Czasem niektórym się zapomni po co tak naprawdę jest kasa i zaczynają ja gromadzić jak by to ona była sensem ich życia, ale chyba większość się zgodzi ze nie o kasę tu chodzi i ona jest jedynie środkiem a nie celem a tym bardziej nie sensem.

Zapewne ktoś powie że jest też coś więcej w tym ze malarz maluje, muzyk gra a profesor naucza. No nie będę zaprzeczał ze jest. Mianowicie mam na myśli to jak nas widza inni ludzie. Możemy sami się najeść, sami z reguły oddychamy, sami wydalamy, ale sami z sobą nie porozmawiamy, sami sobie nie powiemy miłego słowa które znaczy znaczy aż tyle co wypowiedziane z ust innej osoby. Czy tego chcemy czy nie to jesteśmy istotami stadnymi i żyjemy dla innych. Po to żeby przy nas byli, żeby nas lubili. Każdy niech się zastanowi czy potrafił by żyć bez choćby jednego przyjaciela i nadal był by szczęśliwy? To inni ludzie i ich stosunek do nas decydują czy czujemy się kochani i szczęśliwi czy też odrzuceni i nieszczęśliwi. Metody do osiągnięcia tego są różne. Władza, miłość, tyrania, altruizm, kasa. Jedne z nich tworzą jedynie iluzje inne naprawdę zjednują nam ludzi. Ale założę się że wszystko o czym osoba czytająca to by teraz nie pomyślała jest w jakiś sposób związanie z innymi ludźmi i ma na nich wpływ. Tak wiec wszystko co robimy wpływa na to jak nas widzą inni, dalszy wniosek jest taki że inni wpływają tez na nas i na jeszcze innych. To czy nas lubią czy nie, jaka mamy opinie ułatwia nam przeżycie lub utrudnia a co najważniejsze zdecydowanie pomaga lub przeszkadza w zdobyciu partnera, pożywienia, opieki w czasie choroby.

Innymi słowy ułatwia lub utrudnia przeżycie.

Z pozoru możne to się wydawać płytkie. Życie na pokaz, tylko po to żeby się najeść, wydalić i uprawiać sex. No i w sumie życie prostych istot takie jest, na szczęście lub nieszczęście w przeciągu tylu milionów lat ewolucji zostało to ładnie owinięte w bawełnę. :)

Na koniec powiem tylko jedno. Nawet jeżeli wziąć to wszystko co napisałem pod uwagę i potraktować serio (bo w sumie wiele prawdy w tym jest) to nadal czegoś brakuje. Jest coś w naszej naturze co każe nam myśleć że jednak żyjemy nie tylko po to, ze zostaliśmy stworzeni dla wyższych celów. A już wiem egoizm... Za dużo myślimy o sobie i o własnym sensie swojego życia.

Dlatego jeżeli ktoś zapytał by mnie o zdanie to powiem tak... Olać całą wyniosłość sensu życia. Tak naprawdę chcemy tylko uwagi innych osób a w szczególności tej jednej (lub kilku ;) ) płci przeciwnej. Jeżeli zapamiętamy że inni ludzie są tacy jak my i szukają tego samego (czasem tylko innymi drogami). Postaramy się dać im tą upragniona przez nich naszą uwagę to oni z reguły tego nie zignorują. I nagle okaże się że sens życia się spełnił. Mamy przyjaciół, rodzinę, szef nas lubi i daje nam podwyżkę, zostajemy czyimś szefem i mamy władze. Co kto chce i co kto widzi jako sens swojego osobistego życia. A jak ktoś wierzy w Boga to nagle w cudowny sposób bez nawoływania do krucjat i wyzywania od heretyków, jedynie miłością bliźnich nawet nie wyrzekając się szczęścia osiągnie upragnione zbawienie.

Ps. Wiem że to nie jest aż takie proste jak opisuje, ale mogło by być. Wystarczy chyba tylko szukać odpowiednich osób do okazania im tej uwagi. I dużo uśmiechu. :)

Tym optymistycznym akcentem żegnam wszystkich. Do przeczytania jak mnie znowu najdzie na filozofowanie XD

Pozdrawiam Mordi

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

hyhy.... no to jedziemy

Jak pomyślę, ile durnot nie zapuściło tu korzeni, bo je systematycznie podcinałem to kiwam głową i stwierdzam, że zrobiłem coś właściwego.

Przed napisaniem tego postu wypowiedziałeś się 3 razy w temacie, w tym 2 razy na moje posty, więc wnioskuję, że odnosisz się do mnie. Tylko, że ja jestem czymś w rodzaju chwastu - trudno mnie się pozbyć. Przez cały czas śledziłem temat. Pozwól jednak, że teraz to JA wezmę sekator w ręce i o zgrozo jakiż on ostry! :biggrin:

zaczniemy od tego...:

Czy jezeli za brak "wiary" mialbym zostac potepiony, a jednoczesnie zostalem bez owej "wiary" stworzony - czy z tego nie wynika przypadkiem predystynacja

(odnoszę się również do tego co napisałeś wcześniej popierając predestynację)

A może frytki do tego ? Może najlepiej żeby Bóg zaniósł Cię do kościoła, położył w ławce, włożył kapcie, śpiewał za Ciebie, odprowadził do domu, posadził na fotelu (bo Ty przecież nie potrafisz), a potem na końcu Go ukrzyżujesz. Pragniesz aby to Bóg żył za Ciebie. Co z twoją wolną wolą ? Bóg daje Ci szansę. Biblia nie jest księgą trudno dostępną, w każdej parafii masz do niej dostęp. Trochę wysiłku.

Czy nie wlasnie tym, co pisalem - sprowadzaniem boskosci do zwyklego intratnego interesu, a owo przekazywanie woli czy tez "nauczanie" w Jego imieniu - obrzydliwym klamstwem majacym na celu sklonienie ciemnego ludu by zapewnil utrzymanie bluzniercy? Spytam sie jeszcze dalej - skoro wszystko, co tylko stworzy czlowiek, jest niczym w porownaniu z owym Bogiem - czemu w takim razie budujemy na Jego czesc wspaniale swiatynie, przepelnione zlotem i drogimi klejnotami - czy nie sa one przypadkiem dla takiego Bytu raczej obraza, anizeli oddaniem holdu (czy osoba wreczajaca ci na urodziny psie odchody daje ci prezent?)?

Kapłan przed głoszeniem ewangelii (potem homilii), modli się o natchnienie Ducha Świętego. Czy w takim razie, gdy ja proszę Pana Jezusa o to żebym mówił prawdę, proszę Go o dar: rady czy w tym momencie pokazuję jak bardzo chce Go wykiwać ? Modlimy się za kapłanów, aby godnie głosili Królestwo Boże. Co do tych świątyń i wszystkich "niepotrzebnych" świecidełek. Tutaj znowu, dla ateisty definicja - masz rację po co ? Ale dla chrześcijanina, raczej nie trzeba tłumaczyć. Nie wiem czy kiedyś słyszałeś ten fragment ewangelii:

Zaprawdę powiadam wam: Ta uboga wdowa wrzuciła najwięcej ze wszystkich, którzy kładli do skarbony. Wszyscy bowiem wrzucali z tego, co im zbywało; ona zaś ze swego niedostatku wrzuciła wszystko, co miała, całe swe utrzymanie?.
A potem jeszcze:
A gdy Jezus był w Betanii, w domu Szymona Trędowatego, i siedział za stołem, przyszła kobieta z alabastrowym flakonikiem prawdziwego olejku nardowego, bardzo drogiego. Rozbiła flakonik i wylała Mu olejek na głowę. A niektórzy oburzyli się, mówiąc między sobą: ?Po co to marnowanie olejku? Wszak można było olejek ten sprzedać drożej niż za trzysta denarów i rozdać ubogim?. I przeciw niej szemrali. Lecz Jezus rzekł: ?Zostawcie ją; czemu sprawiacie jej przykrość? Dobry uczynek spełniła względem Mnie. Bo ubogich zawsze macie u siebie i kiedy zechcecie, możecie im dobrze czynić; lecz Mnie nie zawsze macie. Ona uczyniła, co mogła; już naprzód namaściła moje ciało na pogrzeb. Zaprawdę, powiadam wam: Gdziekolwiek po całym świecie głosić będą tę Ewangelię, będą również opowiadać na jej pamiątkę to, co uczyniła?.

Bóg się raduje kiedy damy mu coś cennego, pokazujemy zatem że postępujemy zgodnie z I przykazaniem. Oddajemy mu hołd. Bóg nas kocha i chce dla nas jak najlepiej, my musimy Mu pokazać że też bardzo Go kochamy. Jak będziesz miał dziewczynę to nie wyrwiesz komuś rabatki tylko pójdziesz do kwiaciarni i kupisz najlepszy bukiet dla dziewczyny. I poprzedzając Twój następny post (prawdopodobnie oczywiście). Bóg nie chce nas okraść. Przecież ta dziewczyna też nie. Chce zobaczyć że On jednak coś dla Ciebie znaczy. Więc jak widzisz, dla ateisty wiara katolicka to bzdety i pierdoły, "poki nie doswiadczysz - nie zrozumiesz". (cytując ciebie oczywiście, tylko uwaga ja to troszkę z kontekstu wyjąłem, a lepiej tego nie ujmę, no może zamiast zrozumiesz -> uwierzysz, bo Boga nie da się ogarnąć umysłem). Ciekawi mnie tylko czemu taka wielka troska w twoich słowach skoro i tak masz to gdzieś ?

No to teraz coś od siebie.

Ateiści dążą do autodestrukcji. Żyjesz trochę potem umierasz i koniec, "the end". Chrześcijanin (niech tylko to nie zabrzmi pysznie) dąży jednak do życia. Postępuje według przykazań (no przynajmniej powinien ), miłując Boga. Czemu tak bardzo boicie się (ateiści) że na łożu śmierci powiecie że zmarnowaliście życie, że można było tak fajnie przeżyć, a tu je spieprzyłem ? Przecież żyjecie ok 80 lat umieracie, no góra miesiąc (jeżeli nie ma żadnych skomplikowanych procesów). Przecież tego nawet chwilą nie można nazwać. Czy nie jest straszne bardziej że po śmierci spotkacie Boga, który postąpi według waszego wyboru: odejdzie, a wy traficie do piekła na wieczność ? Każdy matematyk, ekonomista wyliczy że wolę się "pomęczyć" te 80 lat żeby potem mieć życie wieczne. Już dawno to zrobił Blaise Pascal. Bardziej opłaca się uwierzyć i mieć życie WIECZNE niż żyć tylko 80 lat, ale mieć te kilka praw więcej (niekoniecznie dobrych).

Co do sensu życia to przyznaję, myliłem się istnieją inne sensy życia: wiara nadzieja miłość ;) . Ja pokazałem raczej jak powinno się żyć. Ale myliłem się, że jest jeden jedyny sens życia za co szczerze przepraszam.

Poza tym w ogóle nie widzę sensu Twojego życia. Żyjesz po to aby nienawidzić. Tylko co to Ci da ?

Dzięki, że też istnieją Pawłowie dzisiejszych czasów: Lord Naragogh, Eyebullet i inni którzy mężnie bronią wiary. Kończę bo przecież "Pana Tadka" nie piszę :tongue:

EDIT: (post napisany przed Mordimer Madderin więc nie zawiera uaktualnień ;) )

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

heh, skoro tyle rzeczy Cię nie obchodzi, to co Cię obchodzi, ze ma gorzej od Ciebie...

Trudno powiedzieć. Nie lubię przyjmować pomocy od innych, więc ludzie zmuszeni do żebrania działają na mnie w sposób szczególny. Uważam też, że każdy człowiek powinien mieć swoją dumę i godność. Chciałbym także, żeby ludzie byli sobie przynajmniej równi i innych traktowali tak samo. Biorąc to wszystko pod uwagę sytuacja żebraków uosabia wszystko czego nienawidzę.

Jak mozna byc tak jednoznacznym... Swiat nie jest taki prosty, ze biale to biale, a czarne to czarne, najpierw wytykasz mi, ze mowie tylko o korzysciach z zabijania czy niszczenia (juz sam fakt zabijania jest zly, wiec nie ma po co doszukiwac sie "zlego w zlym", wiec doszukuje sie tych dobrych stron), a teraz twierdzisz, ze ludzi interesuje tylko wladza i pieniadze...

I'm impressed. Uważać, że to ja widzę świat w czerni i bieli... Cóż, wystarczy powiedzieć że ilekroć tego typu temat pojawiał się na "Filozofii", zawsze twierdziłem iż nie ma wyłącznie dwóch kolorów. Z twoich tekstów wynika, że całe dobro ludzkości jest odpryskiem zabijania się nawzajem, więc nie do mnie pretensje. A że mówię o władzy i pieniądzach? Można przetrwać bez władzy, ale pieniądze towarzyszyły człowiekowi od zawsze. Jeśli nie zadbasz o podstawowe potrzeby - w czym pieniądze mogą pomóc, a władza pomaga w gromadzeniu pieniędzy - to jak chcesz mówić o wyższych potrzebach?

Rozumiem że posiadłeś rzadką umiejętność czytania ludziom (malarzom) w myślach.

Jeśli znasz lepszy sposób na zrozumienie motywacji dawno zmarłych ludzi, please, share. Posługuję się logiką tam, gdzie nie mogę po prostu wysłać maila twórcy. Prawda jest taka, że w okresie Renesansu dbano o realistyczną stronę. Jeśli Leonardo wyciągał zwłoki z grobów i studiował ich budowę to chyba po to, żeby ją lepiej zrozumieć. Czemu nie miałby zastosować tej wiedzy także przy malowaniu obrazów? Każdy musi z czegoś żyć. Za darmo nikt by mu pewnie bochenka chleba nie sprzedał, więc stawiałbym że to sztuka była tym co zapełniało mu sakwę. Mogła to być także chęć do doskonalenia się, ale prawdę mógłby powiedzieć sam malarz.

Przed napisaniem tego postu wypowiedziałeś się 3 razy w temacie, w tym 2 razy na moje posty, więc wnioskuję, że odnosisz się do mnie.

Za wysoko o sobie myślisz. Przed tobą pojawiało się tutaj przelotnie pełno chwastów, a i postów napisałem o wiele więcej, więc prosiłbym nie popełniać błędu i sugerować, że odnosiłem się konkretnie do ciebie. Nie jesteś aż tak ważny.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z twoich tekstów wynika, że całe dobro ludzkości jest odpryskiem zabijania się nawzajem, więc nie do mnie pretensje.

Chcialem tylko uswiadomic, ze nawet takie zlo jak wojna, przyczynily się do polepszenia zycia na ziemi. Nigdzie nie napisalem, ze CALY dorobek ludzkosci powstal dzieki wojnie i zabijaniu, ale one także odcisnely swoje (dosc duze) pietno. Wiele technologii, ktore kiedys wykorzystywano w boju mają teraz swoje odmiany i sa stosowane w pokojowych celach np. internet.

A że mówię o władzy i pieniądzach? Można przetrwać bez władzy, ale pieniądze towarzyszyły człowiekowi od zawsze. Jeśli nie zadbasz o podstawowe potrzeby - w czym pieniądze mogą pomóc, a władza pomaga w gromadzeniu pieniędzy - to jak chcesz mówić o wyższych potrzebach?

Moze nie pieniądze towarzyszyly czlowiekowi od zawsze, gdyz najpierw byl handel wymienny, ale rozumiem co miales na mysli piszac te slowa... Problem jest tylko w tym, ze wojna takze towarzyszyla ludziom od zawsze, poniewaz jest to forma zdobywania wladzy (a co za tym idzie, jak sam zauwazyles - pieniedzy). I co teraz, wracamy do punktu wyjscia?? (Chyba sie troche zagalopowalismy :tongue: ) Wiec co jest sensem zycia??

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...