Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Hut

Sens życia

Polecane posty

Cóż, w tej sprawie trzeba się głęboko zastanowić i rozpatrzyć KAŻDY aspekt sprawy.

Zakładając, iż istnieje jakiś Bóg, który stworzył ludzi z miłości do nich (Co samo w sobie dziwnie brzmi, bo jak można kochać coś co nie istnieje. A, jak ktoś pomyślał o przytoczeniu kobiety w ciąży jako odpowiedzi to już uprzejmie informuję, iż myliłby się, gdyż kobieta kocha nienarodzone dziecko, które istnieje jako płód.) to jaki był sens tworzenia ich. Miał anioły, które wielbiły go, więc stworzenie człowieka było tylko po to aby istniał, czyli nie miało większego sensu. Ale załóżmy, iż miało. Człowiek istnieje po to, aby wierzyć w Boga, umrzeć i dostać się do nieba, czyśćca lub piekła w zależności od tego, czy wieży i jest dobry, czy też może nie wieży i jest zły (oba te pojęcia jako takie mają znaczenie w zależności od indywidualnych poglądów owego człowieka).

Jeśli założymy, że nasze istnienie jest przypadkiem, spowodowanym przypadkowymi połączeniami substancji chemicznych i losowymi reakcjami owych substancji to nasze istnienie jest czystym przypadkiem, który jest dziełem chaosu oraz nie ma jakiegoś konkretnego celu. Oznacza to, że istniejemy przez przypadek i jedynym sensem naszego życia jest życie i zostawienie potomstwa, które też będzie miało ten cel. Po śmierci reakcje i impulsy w naszym mózgu zanikną, ciało rozłoży się i stanie się częścią innej istoty np. drzewa, a my znikniemy i będzie tak jak byśmy nigdy nie istnieli.

Zakładając, że istniejemy po to, aby dorobić się dobrego następnego życia to sensem życia i śmierci jest życie co daje nam zamknięty krąg. Reinkarnacja pod tym względem oznacza, że jesteśmy po to aby być, zniknąć i znowu być, czyli życie to śmierć, bo śmierć oznacza życie.

Podsumowując: żyjemy po to, aby umrzeć i co jest dalej to już tajemnica. Koniec pieśni. :cool:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

barto -> Masło maślane, masło maślane, masło maślane, masło maślane. Nie wiesz o co chodzi? Przeczytaj drugi (albo trzeci, zależy jak patrzeć) akapit swojej wypowiedzi.

Sprawa druga: pierwsza część Twojej wypowiedzi miałaby sens gdybyśmy założyli, że Bóg myśli jak człowiek. A jeśli istnieje to na pewno tak nie jest. Jak mógł nas kochać zanim nas stworzył? Nic prostszego - on postrzega całą linię czasu, przeszłość i przyszłość (w takim wypadku zakładamy, że teraźniejszość dla niego nie istnieje), więc znał nas już *zanim* nas stworzył.

Sprawa trzecia: Przeczytaj ty swojego posta zanim go zamieścisz ^^ Wierzyć - wiara. Nie 'ów człowieka', a 'owego człowieka' i analogicznie 'owych substancji'.

Sprawa ostatnia: jeśli żyjesz po to żeby umrzeć to żal mi Ciebie, bo będzie to pewnie smutne życie. Chociaż jedno jest pewne - prędzej, czy później będzie to życie spełnione... /me wznosi oczy ku niebu

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sprawa ostatnia: jeśli żyjesz po to żeby umrzeć to żal mi Ciebie, bo będzie to pewnie smutne życie. Chociaż jedno jest pewne - prędzej, czy później będzie to życie spełnione... /me wznosi oczy ku niebu

Uproszczony sens jest taki: wszystkie organizmy żywe muszą (w pewnym momencie swojego życia) umrzeć. I w sumie jest to prawda, więc nie ma potrzeby nikogo żałować. Chyba nie do końca zrozumiałeś jego myśli. Prawdę mówiąc całkowicie zgadzam się z takim trybem myślenia, może poza pisaniem o reinkarnacji, bo to zakłada, że "dusza" (czy cokolwiek to jest) pozostaje ta sama, a osobiście bardziej tu widzę wygaszanie świadomości.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A propos śmierci - ja zawsze zastanawiałem się nad tym, co się stanie, kiedy umrę. Jakoś strasznie przeraża mnie ta pustka, nicość, po prostu nie chcę wierzyć, że nie istnieje życie po życiu, bo wtedy nie chciałbym nigdy umrzeć. Czy ktoś z was wie coś więcej na ten temat (nie chodzi mi o wiarę, przesądy itp. tylko konkretne i wiarygodne informacje)?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A propos śmierci - ja zawsze zastanawiałem się nad tym, co się stanie, kiedy umrę. Jakoś strasznie przeraża mnie ta pustka, nicość, po prostu nie chcę wierzyć, że nie istnieje życie po życiu, bo wtedy nie chciałbym nigdy umrzeć. Czy ktoś z was wie coś więcej na ten temat (nie chodzi mi o wiarę, przesądy itp. tylko konkretne i wiarygodne informacje)?

A niby skąd ktokolwiek ma to wiedzieć? :) Wiarygodna i konkretna informacja mogłaby być przekazana jedynie przez osobę, która "tam" była i powróciła...Niestety takie przypadki się nie zdarzają (nie licząc tego jednego jedynego znanego z Pisma Św.) Też bym chciał wiedzieć co tak naprawdę będzie potem. Chciało by się powiedzieć: "Cierpliwości". Szkoda tylko, że dyskutowanie o tym co jest/będzie/być może będzie po śmierci, sprowadza się tak naprawdę do gadki o wymienionych przez Ciebie przesądach, wierze itp. czyli o niczym konkretnym. Poza tym dyskutowanie o życiu pośmiertnym jest, przynajmniej dla mnie, stratą czasu. Przecież tego typu polemiki dotyczą materii o której my, żyjący, nie mamy żadnego pojęcia, a mówienie komuś, że w rzeczonej kwestii jest w błędzie, bo np. uważa, że po śmierci czeka nas nicość a nie biblijna idylla, jest po prostu żenujące, niesmaczne i w sporym stopniu ilustrujące poziom naszego rozmówcy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Holy -> Jeśli źle zrozumiałem tryb myślenia barto to Twój chyba też. To, że każdy prędzej, czy później umrze nie znaczy, że celem życia jest śmierć. Jest ona zakończeniem życia. To tak jakby powiedzieć, że celem filmu są napisy końcowe, albo celem spaceru jest powrót do domu.

Czytałem kiedyś wiersz, Zbigniewa Herberta chyba (nie linczować mnie jeśli coś pomieszałem, to było dawno), który traktował o powracaniu do Itaki. Ogólnym sensem utworu była myśl, że w tej podróży nie chodziło o dotarcie do celu, tylko o samą wędrówkę. Myślę, że to bardzo pozytywne, patrzeć na życie tak jakby samo w sobie było ono sensem istnienia, nieprawdaż?

Krzychu -> Nie ma na tym świecie człowieka, który mógłby odpowiedzieć na Twoje pytanie jednoznacznie i zgodnie z prawdą. Jeśli chodzi o życie po śmierci (czarny śnieg, gorący lód ^^) to jedynym co mamy są właśnie przesądy i wierzenia.

Jeśli przeraża Cię wizja pustki, to powiedzieć Ci mogę tylko: odwagi. Niektórzy mylą pustkę i nicość z utratą możliwości percepcji, ale zachowaniem świadomości. Wyobrażają sobie wieczną ciszę i ciemność. Nic bardziej mylnego - jeśli po śmierci znikniesz, to nawet nie będziesz o tym wiedział.

Ferrou -> No, nie do końca masz rację z tym, że tylko jedna osoba 'przeżyła' śmierć. Jeśli chodzi o samą Biblię to jest tam scena, w której Jezus wskrzesza Łazarza.

Poza tym był jeden święty ksiądz, który ponoć widział Czyściec - wybacz, że nie podam imienia, ale niestety nie pamiętam.

Abstrahując od przykładów z chrześcijaństwa zdarzają się przecież przypadki śmierci klinicznej, kiedy człowiek jest martwy przez czas do trzech minut.

Podsumowując - są źródła, ale żadnego (poza, poniekąd, Biblią) nie nazwałbym całkiem wiarygodnym. A to czy ktoś wierzy w Pismo Święte i Zmartwychwstanie Chrystusa to już jego sprawa. Chociaż tacy ludzie pewnie tu nie zaglądają, bo oni nie muszą szukać sensu życia. ^^

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Poza tym był jeden święty ksiądz, który ponoć widział Czyściec - wybacz, że nie podam imienia, ale niestety nie pamiętam.

Dobrze gdybyś sobie przypomniał. Ważne, czy żył on przed zainicjowania nauki Kościoła o czyśćcu czy już po. Stawiam na to drugie. Pytanie czy gdyby czyściec istniał, a gdyby tak było musiałby zostać powołany przynajmniej od grzechu pierworodnego, a ksiądz żyłby przed Grzegorzem Wielkim, który pierwszy w zarysie wspomina o czymś na kstałt przyjętego w XV w dogmatu czy ów ksiądz zobaczyłby akurat to. Czy nie jest tak, że zobaczył to w co wierzył na ziemi- to z czym obcował jego umysł-a w sytuacji ekstatycznej wizji/śmierci klinicznej wziął za rzeczywistość. Czy gdyby nie wiedział o dogmacie Czyśćca zobaczyłby ów? Czy gdyby dogmat mówił nie o Czyśćcu, a tymczasowym więzieniu-pół- piekle lub czymkolwiek innym czy nie te właśnie rzeczywistości zafundowałby mózg księdzu?

Cóż odwoływanie się do Pisma to argumenty teologiczne, a argumenty te nie są żadnymi, gdy rozmawiasz z osobą nie uznającą Objawienia. Bo ona może wziąc za dowód mity greckie Parandowskiego z bibl. miejskiej i opisać Ci wszystkie przygody duszy w zaświatach.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"myśl, że w tej podróży nie chodziło o dotarcie do celu, tylko o samą wędrówkę." Zgadzam się. Nie pytajcie co chcieliśmy osiągnąć łażąc w tę i z powrotem po Bieszczadach na obozie, oprócz tego, że dobrze się przy tym bawiliśmy, mimo tego miałem taki moment gdzie chciałem zatrzymać się i walić głową w drzewo do końca. Czegokolwiek. Drzewa, głowy lub podejścia.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Soutys

Jeśli źle zrozumiałem tryb myślenia barto to Twój chyba też. To, że każdy prędzej, czy później umrze nie znaczy, że celem życia jest śmierć. Jest ona zakończeniem życia.

Nadal tego nie rozumiesz? Nie wiem jak można ich nie zrozumieć, ale ty ciągle się przy swoim upierasz. Jesteś jak ściana ich stwierdzenia i argumenty się od ciebie odbijają, bo ty nie, że nierozumiesz. Ty nie chcesz zrozumieć, wogóle nie masz ochoty ich słuchać, zamykasz się przed tym. Otwórz się to wszystko stanie się jaśniejsze.

Twoje argumenty wyglądają tak, jakbyś siedział w opancerzonym bunkrze i rzucał czym się da... Taka prawda.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sens życia... cóż, dla każdego on może być inny. Ja natomiast boje się śmierci. Zawsze jak pomyśle, że jak umrę i dalej nic nie ma, poprostu, że już mnie nie będzie i nigdy nie wrócę to aż mnie ciarki przechodzą... Teraz jestem, a jak umrę to nagle koniec nie ma mnie i nigdy już mnie nie będzie. Zakładam, że nie będe w żadnym raju, albo duchem itp... Poprostu moje istnienie na wieki, wieków się skończy brr.... Słowami nie potrafię opisać tego co czuję, jak to sobie wyobrażam.

A właściwie to kto powiedział, że to co jest teraz to życie? Może to w czym teraz jesteśmy to śmierć albo czyściec czy cokolwiek innego? To tak jak ze snem: teraz myślisz, że jesteś przytomny i zdajesz sobie sprawę, ze to jawa ale we śnie zazwyczaj nie masz pojęcia, że śnisz. Senne przeżycia we śnie traktuje się przecież jak rzeczywistość. Przynajmniej do czasu aż się obudzisz. No chyba, że ktoś opanował świadome śnienie ;) Może z tym co postrzegamy jako życie i śmierć jest podobnie? I śmierć to tylko zmiana postrzegania..

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Shaker -> O rany! Tyle nowych rzeczy się o sobie dowiedziałem! Że nie chcę słuchać. Że argumenty się ode mnie odbijają jak od ściany. Powiedz Ty mi w takim razie czy moje argumenty do Ciebie trafiły? Czy w ogóle przeczytałeś moją wypowiedź? Czy tylko początek i od razu piana wystąpiła Ci na usta i sypnąłeś powyższą wypowiedzią?

To, że stwierdzenie 'celem życia jest śmierć' mnie nie przekonuje nie znaczy, że nie chcę słuchać. Po prostu się nie zgadzam, mam chyba do tego prawo... :rolleyes:

Jeśli moje argumenty wyglądają jak wystrzały z bunkra to przepraszam - staram się nadać im wygląd zdań.

A na koniec pozwól, że zadam Ci jedno pytanie - czy ta Twoja 'prawda' jest jedyną słuszną prawdą? Skąd właściwie wiesz, że

Taka prawda.

Jesteś bardzo pewny swoich racji. Pozwolę sobie zacytować pewnego żydowskiego cieślę: 'Drzazgę w oku bliźniego widzicie, a belki w swoim nie dostrzegacie'. ;)

Trymus -> Obawiam się, że sobie nie przypomnę, to była jedna z tych historyjek, które katecheci opowiadają dzieciom na religii. Stawiałbym jednak na to, że wydarzyło się to już po ustaleniu dogmatu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli źle zrozumiałem tryb myślenia barto to Twój chyba też. To, że każdy prędzej, czy później umrze nie znaczy, że celem życia jest śmierć.

Wypowiedź barto została po prostu przesadnie uproszczona. Celem życia - a przynajmniej tym co ja za cel życia uważam - jest stworzenie potomstwa, które będzie lepiej przystosowane do środowiska niż pokolenie obecne (czy to będzie progres czy regres to już inna sprawa), które przeżyje i przyczyni się do kreacji następnego pokolenia, a potem śmierć. Śmierć jest istotnym czynnikiem w tym procesie, bo zwalania miejsce i zasoby, które zmarnowałby się, gdyby były wykorzystywane przez pokolenie starszej generacji.

Myślę, że to bardzo pozytywne, patrzeć na życie tak jakby samo w sobie było ono sensem istnienia, nieprawdaż?

Możesz patrzeć na życie przez różowe okulary. Możesz też spojrzeć na nie przez czarne. Jednak w dalszym ciągu będzie to życie i żadna perspektywa nie odmieni jego natury. Zmieni się tylko twój stosunek do niego. Dla mnie jest w życiu miejsce i na śmierć.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Myślę, że to bardzo pozytywne, patrzeć na życie tak jakby samo w sobie było ono sensem istnienia, nieprawdaż?

Życie dla samego życia? Skromnie. To jakby osiągnięcie czegoś było celem samym w sobie. Da radę zrobić, da radę sięgnąć po to, tylko po co? By cieszyć się z samego li tylko osiągnięcia?

Zwłaszcza, że przez sens życia rozumiem bardziej jakieś cele, coś, do czego dążę. Może to być osiągnięcie szczęścia lub jego zachowanie na dłuższy czas, może być znalezienie partnerki życiowej, zdobycie dobrze płatnej pracy, wykształcenia i co mi tylko do łba strzeli, a co da się zrobić. Ba! Szukanie celu może być moim celem, chociaż jest to już wyższa szkoła jazdy. A życie jako sens samego siebie? Niezbyt.

A śmierć celem? Prędzej etapem. Tym ostatnim nawet nie, a przynajmniej nie dla wszystkich, bo po większości coś jednak zostaje, ergo życie nasze wpływa na życie innych. Z różnym natężeniem, nie zawsze na stałe, ale wpływa. Czy dowodem nie jest odwiedzanie grobów przodków i wspominanie ich? No właśnie.

Celem życia - a przynajmniej tym co ja za cel życia uważam - jest stworzenie potomstwa, które będzie lepiej przystosowane do środowiska niż pokolenie obecne (czy to będzie progres czy regres to już inna sprawa), które przeżyje i przyczyni się do kreacji następnego pokolenia, a potem śmierć.

Bardzo prozaiczny i logiczny cel, szkoda tylko, że brzmi i pewnie jest suchy w swej prostocie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Drzazgę w oku bliźniego widzicie, a belki w swoim nie dostrzegacie

Sam w sobie dostrzegam wiele wad, co nie znaczy, że musze je publicznie wymieniać. No ale jak chcesz:

- pesymista

- leniwy

itd.

W swoim rozumowaniu, widzę też niedociągnięcia, lecz ciągle się uczę tak jak każdy człowiek, czasami mam przypływy gorzkości, a czasem słodyczy i to nie zależy odemnie. Życie i Śmierć jest tematem, budzącym w nas emocje, wzburzenia, ponieważ nie wszystko da się udowodnić, możemy tylko spekulować.

Czytam twoje wypowiedzi i widzę, że nadal nie rozumiesz co oni powiedzieli, ale nie rozpatrujmy tego i idźmy dalej.

PS. Holy.Death znowu ci wyjaśnił, mam nadzieję, że choć troszkę zrozumiesz, bo ja zrozumiałem po 1 poście.

Taka prawda.

Jak to widzimy naocznie, to czy to nie jest prawdą?

PS2. Przyznaję się, że się troszkę wzburzyłem, no ale miałem ciężki dzionek, a to wszystko wplywa na człowieka.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Holy -> Twoja teoria jest o tyle problematyczna, że nie da się jej nic zarzucić. Jest to po prostu czysto naukowe stwierdzenie, oparte na wiedzy tylko i wyłącznie z dziedziny biologii (być może odrobiny fizyk i socjologii). Problem z nim jest taki, że nie pozostawia filozofii zbyt dużego pola do popisu i praktycznie kończy każdą dyskusję na ten temat. Jedyne co można z nim zrobić to po prostu zanegować jej prawdziwość i utrzymywać się przy wierze, że jest jednak coś więcej.

Jeśli chodzi o śmierć to bynajmniej jej nie neguję jako elementu życia. Nie uważam, że jest przesadnie zła, czy niesprawiedliwa. Nie jestem wyznawcą jakiegoś szalonego kultu życia, który uważa, że w ogóle jej powinno nie być. Po prostu odmawiam wiary w to, że jest ona celem życia. Trafnie ujął to Salantor, pisząc, że jest ona co najwyżej etapem.

Salantor -> Jest różnica pomiędzy życiowym celem, a sensem życia. Cele sam sobie człowiek ustala i różnią się zależnie od osoby. Natomiast sens życia (jeśli w ogóle istnieje) to generalna, dotycząca wszystkich ludzi racja, mówiąca po co żyjemy.

Shaker -> Nie chodziło mi o to, żebyś wymieniał mi tu wszystkie swoje złe cechy, a o to, żebyś krytycznie przyjrzał się swojej wypowiedzi i zastanowił, czy nie popełniłeś grzechu, o który mnie oskarżałeś - do mojej wypowiedzi odwołałeś się tylko raz, zasypując mnie Twoimi twierdzeniami, które na dodatek były wszystkie twierdzące i bez cienia pokory. Czy to nie jest 'chowanie się w bunkrze i rzucanie czym się da'?

To, że Ty coś widzisz naocznie oznacza, że jest prawdą? Ale ja przecież mogę widzieć to inaczej. I kto ma wtedy rację? Możesz mi powiedzieć, że jeśli wielu ludzi widzi coś w jakiś sposób, to jest to rzeczywiście prawdziwe, ale czy reszta się myli? Czy może kłamie? Jeśli taka teoria jest prawdziwa to zdanie powtórzone tysiąc razy rzeczywiście stanie się prawdą. Ale jeśli tysiąc razy powtórzysz, że ktoś żyje, to wcale nie zacznie nagle żyć.

Ja na przykład staram się unikać słowa 'prawda' w moich wypowiedziach, nastręcza ono wielu trudności w interpretacji. Chyba, że rozumiemy je tak - 'Moje subiektywne odczucie, w które wierzę, ale może nie mieć nic wspólnego z prawdą obiektywną.'

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Twoja teoria jest o tyle problematyczna, że nie da się jej nic zarzucić. Jest to po prostu czysto naukowe stwierdzenie, oparte na wiedzy tylko i wyłącznie z dziedziny biologii (być może odrobiny fizyk i socjologii).(...)

Cóż, to jest (zakładając, że to, co podał Holy, to prawda) sens życia człowieka stricte biologiczny. Jeśli, dajmy na to, jakiś osobnik jest już w wieku wykluczającym reprodukcję albo jest bezpłodny, to jego życie nie ma stricte biologicznego sensu.

Jednakże człowiek do biologii samej się nie ogranicza, czyż nie?

Człowiek sam sobie tworzy sens życia. Sam określa, po co, jak i dla kogo lub czego chce żyć.

Uniwersalnego sensu życia nie ma. Ale jeśliby założyć, że jest, to co? Ilu ludzi nagle by uznało go za sens także swojego życia? Nikt?

Człowiek raczej nie dałby sobie narzucić sensu życia, przynajmniej taka jest moja opinia. Zatem poszukiwanie tego uniwersalnego sensu życia jest pozbawione sensu. O ile w ogóle istnieje, w co śmiem wątpić.

Jeśli chodzi o śmierć to bynajmniej jej nie neguję jako elementu życia. Nie uważam, że jest przesadnie zła, czy niesprawiedliwa. Nie jestem wyznawcą jakiegoś szalonego kultu życia, który uważa, że w ogóle jej powinno nie być. Po prostu odmawiam wiary w to, że jest ona celem życia. Trafnie ujął to Salantor, pisząc, że jest ona co najwyżej etapem.

Śmierć jest po prostu końcem życia. Faktycznie, raczej marnym, ale że nie da się tego zmienić lub uniknąć, to nie ma co się tego ani bać, ani się z tego powodu smucić. Celem raczej nie jest, bo cóż to za cel? Żyć po to, by przestać żyć? Logiki w tym nie stwierdziłem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Starodawne "Pomyśl o śmierci" ?

Raczej "pogódz się z tym". Na pewno są ludzie, którzy boją się śmierci, ale tutaj z kolei moje podejście jest takie, że nie ma sensu przejmować się tym, na co nie ma wpływu.

Twoja teoria jest o tyle problematyczna, że nie da się jej nic zarzucić.

Tworzenie teorii, które można podważyć nie byłoby chyba sensowne.

Jest to po prostu czysto naukowe stwierdzenie, oparte na wiedzy tylko i wyłącznie z dziedziny biologii (być może odrobiny fizyk i socjologii).

Prawdę mówiąc opieram się wyłącznie na obserwacji własnej zjawisk w tym momencie - patrzę dookoła i łączę poszczególne kawałki tak, żeby miały sens. Jeśli można układance coś zarzucić to znaczy, że jest zła lub czegoś w niej zabrakło.

Problem z nim jest taki, że nie pozostawia filozofii zbyt dużego pola do popisu i praktycznie kończy każdą dyskusję na ten temat.

Nie jest moim celem zostawiać filozofii pole do popisu, tylko przedstawić swoją własną teorię na temat pewnego zagadnienia.

Jedyne co można z nim zrobić to po prostu zanegować jej prawdziwość i utrzymywać się przy wierze, że jest jednak coś więcej.

Pozostaje problem, czy jest czym to poprzeć. Negacja czegoś, bo nie odpowiada komuś w jakiś aspekcie ze względów osobistych (np. ktoś nie chce, żeby życie się po prostu skończyło i z tego powodu odrzuca czyjąś teorię) jest raczej słabym argumentem. Za reinkarnacją, życiem po śmierci, itp. przesłanek po prostu brak i tutaj jest duże pole dla domysłów.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jest różnica pomiędzy życiowym celem, a sensem życia. Cele sam sobie człowiek ustala i różnią się zależnie od osoby. Natomiast sens życia (jeśli w ogóle istnieje) to generalna, dotycząca wszystkich ludzi racja, mówiąca po co żyjemy.

Czy ja wiem... "Dotycząca wszystkich ludzi racja" brzmi trochę jak "Cel, który mają osiągnąć wszyscy". Zresztą przerób sobie pytanie "Po co żyjemy?" na "Jaki mamy cel w życiu?". Wyjdzie dokładnie na to samo, tylko z wykorzystaniem innych słów. Bo "po co?" to inaczej "Dlaczego?", a "Dlaczego?" można też przestawić jako "cel". Im dłużej się nad tym zastanawiam, tym bardziej widzę to jako jedno i to samo, więc czy mówimy o sensie, celu, powodzie czy jeszcze czym innym, to mówimy w praktyce dokładnie o tym samym.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wniosek? Może trochę za wcześnie, ale "Dead is not end, just the begining" A wszystkim, którzy będą w najbliższym czasie umierać powiem tylko "Spotkamy się w czerwcu na zombie walku"

A i jeszcze rzucę cytata ze "Zbrojnych" Pratchetta

"(...)-Jeśli nie zostanę należycie pogrzebany (...) moja dusza będzie się w męce błąkać po świecie.

-Przecież nie musi

- Ale może, jeśli ma ochotę"

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Soutys

To, że Ty coś widzisz naocznie oznacza, że jest prawdą? Ale ja przecież mogę widzieć to inaczej. I kto ma wtedy rację? Możesz mi powiedzieć, że jeśli wielu ludzi widzi coś w jakiś sposób, to jest to rzeczywiście prawdziwe, ale czy reszta się myli? Czy może kłamie? Jeśli taka teoria jest prawdziwa to zdanie powtórzone tysiąc razy rzeczywiście stanie się prawdą.

Nie mówię, że kłamiesz, każdy z nas ma swoje racje. Mimo, że są przeciwne to jednak od siebie zależą, to my decydujemy po której stronie stajemy. Wiara chrześijańska była powtarzana, przekazywana przez wieki, tylko dlatego się do teraz utrzymała. Nie twierdze, że jest czymś złym, jednym pomaga, innych ogranicza. Każdy człowiek w swoim życiu staje przed tysiącami wyborów, jednym z nich jest sprawa wiary. Jeśli coś nas nie przekona o niesłuszności naszych wierzeń, pozostaniemy przy tym do końca życia i tak umrzemy.

Ale jeśli tysiąc razy powtórzysz, że ktoś żyje, to wcale nie zacznie nagle żyć.

Ciekawe, jak ma żyć skoro nie żyje. Pokazałeś tu praktycznie główną podstawę wiary. Wierzy się w Boga, choć nie ma jasnych dowodów na jego istnienie. Nie mamy pojęcia, jak powstał skąd się wziął, a jednak ludzie wierzą. Jednym z powodów wiary jest choćby chęć odczuwania obecności kogoś, kto nad nami czuwa i nam pomaga. Jedni ludzie po prostu bez tego nie potrafią żyć, bo poza tym według wiary życie jest bez sensu. Ja nie widzę sensu w wierze, co nie znaczy, że ty nie masz prawa wierzyć.

A jakże wierz sobie, w co chcesz: ufo(chodzi tu o utożsamianie bogiem), bożki, czy inne cuda.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Życie to najpiękniejszy dar jaki otrzymaliśmy od Boga.

Wczoraj około 23,50 postanowiłem je zakończyć...

Nie dawałem sobie rady z otaczającym mnie światem...

Za dużo cierpień...

Zażyłem tabletki...

Pożegnałem się z Siostrą, lecz ona się skapnęła co zrobiłem.

Tel.do Mamy, ta wbiega mi do pokoju z płaczem i pytaniami dlaczego.

Wlała mi na siłę do gardła 4 szklanki wody z solą, na efekt nietrzeba było długo czekać.

Gdyby nie to, dzisiaj byłbym już trupem...

Teraz rozumiem, że Śmierć to nie jest rozwiązanie.

Ratowałem już samobujców, lecz nie potrafiłem pomóc sobie...

Postanowiłem zacząć wszystko od nowa.

To prawda, że człowiek musi sięgnąć dna, by się od niego odbić...

TERAZ UWAGA DLA WSZYSTKICH.

Jeżeli jesteś na Granicy i wszystko wydaje Ci się bez sensu, lub jest złe pomyśl o Twoich najbiższych.

Ty przestaniesz cierpieć, ale kosztem ich Życia...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiecie pierwszy raz jestem w tym temacie więc zacznę od początku. Mianowicie celem życia jest ono samo. Chodzi mi głównie o szczęście w nim. Piszecie że "Drzazgę w oku bliźniego widzisz a w swoim belki nie" (przepraszam jeżeli pomieszałem) ale właśnie najlepiej nie dostrzegać w nikim wad (oprócz tych najgorszych które powinno się "leczyć"[mam nadzieję że się domyślacie o co chodzi]) najlepsze są pozytywy ja jestem optymistą, ja się lubię chwalić ..... O! i tu się zaczyna błędne koło które się musi zacząć. Mianowicie jeżeli się chwalimy to inni mogą nam zazdrościć (punkt 1 złego) później jeszcze gorsze rzeczy (punkty 2,3,4.....). No ale takie jest życie. A smutek też nie jest czasem zły ponieważ jeżeli teraz jesteś smutny to znaczy że wcześniej byłeś szczęśliwy a później będzie ci lepiej i po smutku też będziesz szczęśliwy. Ja idę naprzód..... chyba. Jedyne czego mi szkoda to, to że dorastam (mam 14 lat). Bo mam uczucie czasem że w pewnych kwestiach umysłowych (poglądowych ?) jest brak postępu. Strasznie mnie wkurza gdy dorośli ciągle powtarzają że bym nie chciał rosnąć mimo że nie mają pojęcia że tak nie jest, i w podobnych kwestiach jest podobnie. Jak dla mnie dorośli (większość) są nudni, dlategoż mam nadzieję robić na odwrót. (Oczywiście bez obrazy wszyscy dorośli to jest taki zwykły światopogląd) Mam zamiar mieć firmę, mieć wille z basenem (no bo co to za willa bez basenu :D) fajną rodzinę z kochającą żoną i dwoje dzieci (sena i córkę). Rzecz to jasna że to są marzenia (które się spełnią bo w nie wierze) "naiwnego dziecka". Mam nadzieję że jak najmniej osób pomyśli o tym co w cudzysłowiu. Aha mori piękne jakże prawdziwe patrząc na moje poglądy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

mori444

Życie to najpiękniejszy dar jaki otrzymaliśmy od Boga.

Wczoraj około 23,50 postanowiłem je zakończyć...

A dokładniej to jest przykład, czy ty tak naprawdę? Jeśli twoje życie wydaje ci się bezsensu, to nie myśl o tym co jest dokoła ciebie tylko o tym, że żyjesz! Czy to nie jest sensem życia?

Jeśli to prawda to co napisałeś, to opisz nam dokładniej co wtedy czułeś i co cię do tego skłoniło, bo raczej nie chce mi się w to wierzyć, choć takie rzeczy się zdarzają.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Shaker

Co czułem.?.

Przy 1 tabletce miałem wątpliwości.

Kolejne poszły już gładko...

Co mnie do tego skłoniło.?.

Parę sytuacji w życiu uczyniło mnie Potworem.

Pozbawionym Uczuć, Zimnym, Egoistycznym Człowiekiem.

Zdawałem sobie z tego sprawę.

Do tego dochodziły zwidy, koszmary, nieprzespane noce.

Byłem Inny. Nie potrafiłem znaleźć nici więzi z otaczającym mnie światem.

Brak Zrozumienia wśród bliskich, rówieśników.

Jedni ze mnie kpili, drudzy się bali, zdarzali się tacy, co za moją inność szczerze mnie nienawidzili, choć większość miała (nadal ma) mnie za psychola.

Byłem samotny...

Nie chciałem tak dalej żyć. Każdy, kto był mi bliski Cierpiał z mojego powodu. Byłem tylko zbędnym ciężarem. Wspomnienia z przeszłości, na zawsze wypalone w duszy i umyśle...

Teraz rozumiem gdzie był mój największy błąd.

To nie życie mnie takim uczyniło.

To ja CHCIAŁEM TAKIM BYĆ. Z początku było ekstra, po prostu **********.

Z czasem przemieniło się to w gó*no, z, którego nie dało się wyjść.

Ale nie żałuje tego, co się stało.

To wydarzenie otworzyło mi oczy.

Mam takie same prawo do Życia, Miłości i Szczęścia jak każdy.

Co z tego, że w b.brutalny sposób znęcam się psychicznie nad niektórymi osobami, co z tego, że mam ********** przewidzenia, koszmary, etc.

Może nie należę do dobrych ludzi, można powiedzieć, ze jestem b.zły, ale MAM TAKIE SAMO PRAWO BY ŻYC JAK KAŻDY INNY.

Teraz wszystko zaczyna mi się układać. Odzyskałem b.dobry kontakt z Przyjaciółką, Przespałem całą noc (1 od 5tyg), Nie czuje tego chłodu. Po prostu wiem, że żyje.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...