Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

P_aul

Sesja Gundam

Polecane posty

- ...i to by było na tyle - mruknąłem wprowadzając do PDA ostatni zestaw danych zebranych w czasie testów. O ile mogłem stwierdzić bez głębszej analizy, wszystko było jak zwykle, aczkolwiek to wcale nie rozwiązywało definitywnie sprawy działania systemów w warunkach atmosfery ziemskiej. Jutro posiedzę nad wynikami, ale teraz... Przeciągnąłem się, wychyliłem z kokpitu Charona i sprawnie zszedłem na ziemię po pancerzu. Siedziałem tu bite dwie godziny - Charon Charonem, ale to mój pierwszy dzień na Ziemi, i chociaż - jak sądzę - nie jestem wcale sentymentalny, to nawet ja czułem że zaczęło się coś nowego, coś... wyjątkowego.

Może dlatego właśnie pierwsze kroki skierowałem nie ku powierzchni czy kwaterom a ku pokiereszowanemu Misiowi (podobno takie było zdrobnienie od "Niedźwiedź"). Patrzyłem na stare uszkodzenia rysujące się na dotąd nie naprawionych elementach pancerza i czytałem z nich jego historię. Po raz ostatni patrzyłem w taki sposób w przeszłość. Na przeszłość. Przyszłość maszyn bojowych przyleciała razem ze mną - razem z nami - na pokładzie Gwiezdnego Pyłu.

Wyrwałem się z zamyślenia i potarłem dłonią brodę. Następnie ziewnąłem szeroko. Miałem zamiar po raz zarazem pierwszy od bardzo dawna i ostatni na bardzo - jak sądziłem - długo nie robić kompletnie nic produktywnego. Przez cały wieczór.

Tylko odstawię Charona na miejsce.

---

OoC: Vin przeprowadzał testy systemu przekazywania tarcz. Dlatego też Charon był na swoim miejscu - tyle że na pokładzie Gwiezdnego Pyłu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Znalazłem sobie spokojne miejsce na wzgórzu niedaleko bazy i rozsiadłem się na kamieniu, z plecami opartymi o jakiś większy głaz. Miałem stąd niezły widok na okolice nie opuściwszy jednocześnie bezpiecznej strefy. Może to dziwne, ale podobało mi się na tym pustkowiu. Cisza, spokój, nikt niepotrzebnie nie zawraca mi tyłka. Przynajmniej do momentu przybycia tego całego Wasyla. Mimo swojsko brzmiącego imienia, świadczącego, że pochodzi z ZSRA nie kojarzyłem go nawet ze słyszenia. Widocznie naprawdę szybko uciekł "czerwonym". Jego przybycie będzie zwiastowało koniec tego spokoju, faktyczny początek całej operacji. Ciekawe, co Alex i jego koledzy zaplanowali. Pięciu pilotów przeciwko całej planecie - to musi być cholernie dobry plan.

- Cholernie ale to cholernie dobry plan - powiedziałem cicho do siebie gasząc peta o kamień. Uśmiechnąłem się złowieszczo pod nosem wstając z miejsca. Mi wystarczy szansa na rozwalenie głów kilku dowódcom z ZSRA. Włożyłem ręce do kieszeni i powoli pomaszerowałem w stronę bazy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Jak wiele wiecie o tym całym Don Pedrze? Z tego co mówisz liczyć się z nim muszą wszyscy w okolicy, a więc mógłby się okazać dobrym sojusznikiem... lub twardym wrogiem. Do czego dopuszczają się jego ludzie? To przestępcy, czy osoby z honorem? Ile w ich poczynaniach jest żądzy bogactwa i władzy? Chcę wiedzieć, gdyż nie mam zamiaru prosić o pomoc bandytów, gwałcicieli i mor...derców...

Ostatnie słowo wypowiedziałem z wyraźnym wahaniem. Mój umysł od razu podpowiedział mi dlaczego. 'Hipokryzja'. Sam przecież byłem już mordercą...

Bez względu na to, co mi odpowiedziano podziękowałem i szybkim krokiem podążyłem do Gallanta. Musiałem się na czymś skupić, by nie myśleć i opanować to drżenie rąk. Przede wszystkim będę musiał zmodyfikować stabilizatory, by działały w warunkach atmosferycznych. Odciążę trochę generator korzystając z działania siły grawitacji, zaimplementowałem za to dynamiczny moduł kontroli stabilności względem powierzchni. Następnie zmodyfikowałem układ poboru energii do dział pozytronowych... a raczej skalibrowałem go, bo ostatnim razem wydawało mi się, że wiązka była silniejsza, niż być powinna. Chwilę potem sprawdziłem też drony EST. Zastanawiało mnie, czy możliwe byłoby przekazanie energii z EST prosto do dział pozytronowych, lub karabinów laserowych, zamiast do generatora... w ten sposób mógłbym wystrzelić taką wiązkę energii, na jaką pozwalałyby mi jej zasoby w otoczeniu. Po dokonaniu niezbędnych modyfikacji i przepięciu kilku kabelków pozostało przeprowadzić symulację, jednak do tego potrzebny byłby mi jakiś komputer ze statku. Zmęczony kalibracją postanowiłem na razie odpocząć...

Zeskoczyłem na podłogę i przewiązałem sobie oczy opaską. Stając u stóp Gallanta przybrałem pozę do walki z jedną ręką nieco nad głową, drugą wyprostowaną do przodu. Kolana mocno ugięte, jedna noga w dalekim wykroku. Odetchnąłem i zrobiłem pierwszy krok. Machnięcie ręką tnące powietrze z cichym świstem. Kolejne i jeszcze jedno, poprzedzone krótkim kopnięciem. Następne kata wykonywałem już płynniej. Skoncentrowałem się, skupiłem i uspokoiłem w medytacjach podczas treningu. W tej chwili mógł mnie ktoś nawet podglądać, a nie zauważyłbym tego, o ile nie podszedłby blisko. Skupiłem się na sobie i ruchach ramion i nóg. Jak w tańcu...

Miałem zamiar wyciszyć się w ten sposób przynajmniej przez kilkanaście minut. Potem pójdę po sprzęt do przeprowadzenia symulacji... albo poproszę Michelle o pomoc w jej przeprowadzeniu. Muszę się upewnić, że takie obejście nie przepali EST...

Wolałbym, żeby nie pomagał mi nikt z załogi Gwiezdnego Pyłu...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wygląda na to, że do czasu przybycia reszty załogi będziemy mogli zająć się własnymi sprawami. Po tylu dniach wspólnej podróży i pełnym emocji przybyciu na planetę chwila relaksu w samotności wszystkim dobrze zrobi. Sądząc po szybkości z jaką moi towarzysze się rozeszli, mogę spokojnie założyć iż myślą podobnie. Wyciągam ze swych bagaży niewielką rzeźbioną płytkę i upuszczam na jej krawędź kroplę swej krwi. Im szybciej mechanicy zaczną zapoznawać się z naszymi maszynami, tym lepiej dla powodzenia misji. Poza tym im lepiej wszyscy członkowie załogi będą znać możliwości naszych maszyn, tym skuteczniej będziemy mogli operować. Podchodzę do przekomarzającej się pary mechaników i wręczam im zapasowy klucz uruchamiający systemy mego mecha:

- później pragnąłbym się zapoznać z posiadanymi przez was topograficznymi mapami okolicznych terenów. W wolnej chwili zaś przestawcie Odina na działanie w warunkach ziemskiej grawitacji - systemy celownicze i tak będę musiał zmienić samodzielnie, ale z resztą nie powinni mieć problemów. Nie czekając na ich odpowiedź odwracam się i wychodząc z pomieszczenia rzucam jeszcze tylko:

- jeżeli ktoś będzie mnie potrzebował, to niech szuka nad rzeką.

Zimna woda działa orzeźwiająco i spłukuje wszelkie troski oraz zmęczenie wywołane długą podróżą. Szum wody i rytmiczne ruchy ramion pozwalają mi oczyścić swe myśli. Liczy się tylko teraz, ta chwila, ten oddech... Staję w silnym nurcie górskiej rzeki, wyczuwając pod stopami śliskie kamienie. Z początku powoli, jednak z każdym kolejnym ciosem szybciej ćwiczę swą technikę walki. Już niemal instynktownie wyczuwając nieustannie zmieniający się napór wody i adekwatnie zmieniając pozycję by utrzymać równowagę. Uśmiechając się nieznacznie na myśl, że w przeciągu tych wszystkich lat treningu, opanowałem to początkowo znienawidzone ćwiczenie, na tyle dobrze, by niemal wcale nie tracić równowagi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Don Pedro to drań i suki... - szybkie spojrzenie na Michelle - taka jego mać. Nie przeszkadzamy w jego interesach, on zgodził się nie interesować naszymi. Wyniesiemy się stąd dość szybko, by nie musieć się s... nim przejmować. A interesy? Narkotyki nowej generacji, handel bronią z każdym kto dość zapłaci, porywanie ludzi dla okupu oraz handel niewolnikami. Nie patrz tak, to Ameryka, najlepsze tradycje w zarabianiu kosztem innych. Ostatnio chodzą głosy, że zaprzyjaźnił się z FWK.

***

- Hej Vin! - krzyknął Jeff gdy pilot akurat odstawił mecha do podziemnego hangaru. - Chcesz zobaczyć coś fajnego? Ktos inteligentny uznał, że Pył nie musi już udawać transportowca i dostaliśmy zadanie zamontowania podwójnego działa plazmowego, żeby okręt nawet bez Gallanta na pokładzie miał rozsądne możliwości bojowe. Ogólnie mamy kupę roboty z rekalibracją zabawek. Mały samuraj zwalił wszystko na nas, drugi dzieciak bawi się w skuteczniejsze pozyskiwanie energii... Tylko Thomasa gdzieś wcięło. W skrócie, chcesz pomóc?

To by było na tyle jeśli chodzi o obijanie się przez parę godzin.

***

Wiliam tymczasem kończył swój trening gdy nagle poczuł na plecach czyjś wzrok. Odwrócił się w kierunku plaży, by zobaczyć stojącą tam dziewczynę. Jest bardzo młoda i niezwykle chuda. Duże niebieskie oczy wpatrują się bez skrępowania w chłopaka. Ma bardzo smutną minę. Ubrana jest w białą sukienkę dziwnie przypominającą szpitalną koszulę.

- Ona żyje - dwa słowa wydają się wymówione bardzo cicho, a jednak wyraźnie brzmią w uszach Wiliama.

Wtedy dostrzega on jeszcze jeden szczegół. Blond włosy pozlepiane są czymś czerwonym. W prawej częście głowy zieje dziura. Mrugnięcie. Brzeg jest pusty.

***

Zbliża się wieczór. Załoga powinna już tu być. W bazie daje się wyczuć rosnący niepokój. Czemu nigdy nic nie może iść zgodnie z planem?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- ...W skrócie, chcesz pomóc?

Kiwnąłem ze zrezygnowaniem głową. To by było na tyle. Swoją drogą, byłem przekonany że Thomas będzie się zabawiał Natalie, a tymczasem... znikł bez śladu. Przy okazji rekalibracji połączyłem się z SI i spytałem o Thomasa. Dowiedziałem się tyle co nic, w sumie nic dziwnego:

- Natalie. Gdzie jest Thomas?

- Nie wiem, Vinnie. Krótko po lądowaniu wyszedł i rozłączył się.

- Vin. Nie "Vinnie". Vin.

- Zapamiętam...

* * *

Pod wieczór siedziałem w sali wspólnej, oczekując przybycia załogi i kończąc skromną kolację. Przypadkiem dotarła do mnie rozmowa dwóch techników rozprawiających nad możliwymi przyczynami opóźnienia się ich przybycia. Słuchając ich i rozmyślając doszedłem do niezbyt optymistycznego wniosku. Przysiadłem się do nich.

- Dziesięć dolarów że będziemy ich odbijać - rzuciłem. Miałem jednak nadzieję że ten zakład przegram...

---

OoC: sorry jeśli zbytnio wtryniłem się w odpis HeadRoxa - w razie czego ten fragment może uznać za "niebyły" - ot, glitch w AI ^^;

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Skończywszy rozmawiać, zacząłem szukać miejsca, w którym mógłbym trochę poćwiczyć przed walką. Nie mogę być przecież zupełnie nieprzygotowany.

Gdzie tutaj mogę w spokoju porządnie się zmęczyć?

Rozejrzałem się po otoczeniu. Zniszczone budynki. Zardzewiałe płoty. Wystające druty ze ścian. Niewiele miejsc, żeby porządnie poskakać, ale zobaczy się.

Najpierw głowa, potem cały czas w dół... Co za brednie. Człowiek powinien się rozciągać w czasie robienia konkretnych czynności.

Puściłem pewien specyficzny gatunek muzyki, który kiedyś był znany pod nazwą punk. Teraz już raczej mógłby nazywać się "wymarły". Bardzo trudno było znaleźć jakiekolwiek piosenki tego rodzaju.

Wdech, wydech... zaczynamy

* * *

Zamierzałem tylko chwilkę poćwiczyć, a tu, taki numer... Widocznie musiałem się porządnie rozciągnąć. Ech.

Która to już godzina?

Nieważne. Jest już wieczór, więc pewnie gdzieś się rozeszli.

Zresztą, jakby mnie szukali, to już by mnie znaleźli, więc raczej nic się nie działo.

Skierowałem się w stronę centrum dowodzenia

Wywołałem Natalie:

-Hej, jesteś tam?

-... Hej. Thomas, słuchaj, Vinnie cię szukał, wiesz?

-No, teraz już wiem, dzięki. Działo się coś?

-Nie, raczej nie. Ćwiczyłeś?

-Kiedyś trzeba. Gdzie teraz jest Vin?

-Nie mam pojęcia, ale "myślę", że jest w sali wspólnej.

-Dzięki, idę z nim pogadać.

Skierowałem się wprost do naszego inżyniera pokładowego. Zauważyłem go, jak siedział razem z technikami przy stole.

-Hej, panowie, jak tam? Smacznego - popatrzyłem się na jedzących. - Co chciałeś, Vin? Sorki, że tak długo mnie nie było, ćwiczyłem.

Po chwili sobie przypomniałem, że od czasu ćwiczeń nic nie jadłem, więc tylko zdążyłem powiedzieć

- Poczekaj, też sobie nałożę, bo od tych zapachów i ćwiczeń bardzo zgłodniałem.

Skierowałem się ku wydawaniu posiłków.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W takich sytuacjach możemy podjąć jedną z dwóch czynności. Albo czekać dalej, albo zacząć dociekać, dlaczego załoga nie dotarła na czas. Oba wyjścia mają swoje plusy i minusy, jednak ja nie jestem zbyt cierpliwy. Podszedłem do Vina oraz Thomasa kończąc swoją kolację. Przysiadłem się do nich.

- Dobrze, że jesteście tu razem, Vin, Thomas. Chciałem porozmawiać właśnie z wami - mówię po czym kładę dłonie na blacie stołu patrząc na nich kolejno - Coś jest nie tak i wszyscy o tym wiemy. Możliwe, że to zwyczajne opóźnienie i nie ma się czym przejmować, jednak wolę być zapobiegliwy. Vin, czytałem informacje o twoim mechu zawarte w bazie danych na Gwiezdnym Pyle. Wynika z nich, że Dark Fire nadaje się doskonale do działań rekonesansowych. Nie konsultowałem tego jeszcze z nikim innym, ale wydaje mi się że jesteśmy odpowiednimi osobami do podjęcia decyzji o próbie przeprowadzenia zwiadu. Vin - tu spojrzałem na niego - chciałbym, żebyś trzymał się kilka kilometrów za Dark Fire'em. Niech Thomas nadaje raporty na kanale o krótkim zasięgu, ty zaś przekażesz je dalej do nas, nie chcemy alarmować całej okolicy o jakiejś mobilizacji sił zbrojnych. Poszedłbym sam, jednak Gallant nie jest przystosowany do dyskretnych operacji, jednak będę gotów do zapewnienia wsparcia, jeśli zajdzie konieczność. Jeśli jesteście ze mną, pozostaje tylko dowiedzieć się, jaką trasą miała przybyć załoga i tam skoncentrować rozpoznanie. Pod osłoną nocy łatwiej będzie uniknąć wykrycia przez nieodpowiednie osoby.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wszedłem właśnie do jadalni z tacą pełną różnych smakołyków i zamierzałem spokojnie gdzieś to skonsumować, kiedy w oko wpadli mi moi towarzysze, wyraźnie nad czymś dyskutujący przy jednym ze stolików. Idąc w ich stronę zacząłem słyszeć o czym rozmawiają.

- ...trasą miała przybyć załoga i tam skoncentrować rozpoznanie. Pod osłoną nocy łatwiej będzie uniknąć wykrycia przez nieodpowiednie osoby.

Stanąłem za nim, przysłuchując się przez moment po czym odezwałem się zza jego pleców.

- No no, dzieciaku, widzę, że zyskujesz posłuch wśród starszych - rozsiadłem się wygodnie z tacą i zacząłem obgryzać kawałek kurczaka. Oblizałem palce i popatrzyłem mu prosto w oczy - Jeśli chcesz się bawić w dowodzenie to twoja sprawa, ja się dostosuję do woli większości. Sam chętnie zabiorę Uranosa na małe rozpoznanie, od załogi nie ma żadnych wieści i mnie też zaczyna to niepokoić.

Po tych słowach zabrałem się znów do kurczaka. Nawet smaczny.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po chwili przysiadł się do nas właściciel Gallanta.

Stwierdził, że z raportu Vin'a na temat jego mecha wynika, że mój się nadaje do rekonansu. Pił coś? Oczywiście, że się nadaje, ale i tak się do tego przyczepię....

Niestety, nie zdążyłem, bo po chwili przysiadł się dowódca i pochwalił młodego za inicjatywę. Czyli tym bardziej mogę go opieprzyć.

-Ogółem Shiru, dobry pomysł, ale pozwolisz mi zjeść, dobra? Wiesz, głodny jestem. Ćwiczyłem.

Podnosząc łyżkę do ust, dodałem :

- I tak w ogóle, jak to z raportu o jego mechu wynika, że MÓJ się nadaje do rekonesansu? Wytłumacz, proszę. Ciekaw jestem, jak to zrobisz.

Kończąc posiłek, czekałem na odpowiedź.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mój umysł wciąż odpływa w toń myśli i obaw. To zaczyna przesłaniać mi obraz rzeczywisty takim, jaki jest. Na pewno nie przysporzy mi to wielu przyjaciół, co więcej inni chyba uznali, że się zwyczajnie żądzę. Wstałem.

- Gomenasai, Thomas-san - pochyliłem się lekko - Miałem na myśli ciebie, nie Vina. Mam nadzieję, że nie weźmiecie tego do siebie - wyprostowałem się i usiadłem ponownie - Moim zdaniem wasze maszyny nadają się do zadania najlepiej. Kiedy ty, Thomas, poprowadzisz rozpoznanie, Vin zapewni wsparcie techniczne. Być może środek transportu załogi uległ uszkodzeniu. Jeśli jednak nie zgadzacie się z moim zdaniem, wtedy sam przeprowadzę zwiad. Bez Gallanta. Pieszego zauważyć jeszcze trudniej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdy przysiadł się do mnie Thomas, byłem gotów dać mu opieprz za znikanie tak bez słowa, ale po krótkiej chwili mi przeszło. Zresztą zaniedługo przysiadł się Shiru i wyłuszczył swój pomysł.

- Ja? Gotów do misji. Z przyjemnością... - stwierdziłem. Widać nie byłem odosobniony w swoich obawach, a i plan był całkiem sensowny.

- Dobry pomysł jest... dobry.

Zdaje się że alternatywne wizje - UV i IR będą po raz pierwszy niezwykle przydatne...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Leżę bez ruchu w cieniu rosnącego nad brzegiem rzeki drzewa. Nie wiem co powinienem myśleć o tym wydarzeniu. Bezmyślnie wpatruję się w z wolna czerwieniejące niebo. Najchętniej zrzuciłbym je na karb trudności związanych z przystosowaniem się do ziemskiej grawitacji, jednak jestem niemal pewien, iż objawy nie powinny obejmować halucynacji. Jedynym innym wyjaśnieniem byłaby choroba psychiczna, a tą ewentualność skreślam z góry. Poza tym w moim przypadku to powinna być raczej filigranowa elfka, aniżeli dziewczyna z dziurą w głowie. Wyciągam rękę ku niebu, po czym gwałtownie zaciskam pięść. Jeżeli mam popaść w ten obłęd, to przynajmniej spróbuję sprawdzić kogo on dotyczy.

Kilkadziesiąt minut później siedzę w zacienionym kącie jadalni bez entuzjazmu grzebiąc widelcem w posiłku. Obok talerza, w lepiej oświetlonym miejscu, leży plik czystego papieru i kilka ołówków. Co jakiś czas chwytam ołówek i ostrożnymi ruchami dodaję do powstającego rysunku kilka detali. Zwykle tylko po to by chwilę później zmiąć cały rysunek i kulkę papieru wyrzucić na powiększający się obok mego krzesła stos jej podobnych. Ostatni raz trzymałem ołówek w dłoni 4 lata temu, a i wtedy moje prace były co najwyżej niezłe. Z drugiej strony każdy kolejny rysunek coraz bardziej przypomina tajemniczą dziewczynę. Gdy usiłuję skupić się nad kolejnym detalem, dochodzi mnie znajomy ton. Spokojnie rozglądam się za źródłem hałasu i bez zdziwienia kojarzę je z pozostałymi pilotami.

- ... wynika, że MÓJ się nadaje do rekonesansu? Wytłumacz, proszę. Ciekaw jestem, jak to zrobisz.

Z pewnym bardzo konkretnym pilotem, zachowującym się tak, jak zwykle. Mam już zamiar wrócić do swego rysunku, gdy dochodzi mnie odpowiedź Shiru

- Moim zdaniem wasze maszyny nadają się do zadania najlepiej. Kiedy ty, Thomas, poprowadzisz rozpoznanie, Vin zapewni wsparcie techniczne. Być może środek transportu załogi uległ uszkodzeniu. Jeśli jednak nie zgadzacie się z moim zdaniem, wtedy sam przeprowadzę zwiad. Bez Gallanta. Pieszego zauważyć jeszcze trudniej.

Pięknie, nie dość że bawi się jakąś potworną bronią, to jeszcze ma wyraźne skłonności...

- Jeżeli koniecznie chcesz trafić do siódmego kręgu, to mogę użyczyć Ci ostrza, ale śmiem wątpić, czy będzie tam na Cię czekał Wergili. Bo jeżeli naprawdę chcesz się udać na taką eskapadę, to lepiej byś posiadał jakąś technologię co zmieni Cię w kameleona. Inaczej załatwi Cię pierwszy napotkany kot. - przerywam bezwiednie by wyciągnąć z kieszeni talię kart i bezwiednie je tasując kontynuuję - oprócz tego plan wydaje się niezły. Poza tym - mamy kruki.

Będę musiał szybciej, niż miałem zamiar, sprawdzić co u mechaników i zająć się precyzyjną kalibracją systemów celowniczych Odina.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-... mamy kruki - powiedział William

-Że co mamy? Takie wielkie czarne ptaszyska? Gdzie?

Przypomniało mi się, że oprócz ćwiczeń fizycznych, muszę jeszcze poprawić celność. Po 6 tygodniach spędzonych na statku jestem trochę nie w formie.

-Chciałbym sobie trochę postrzelać - dodałem zaraz potem - Macie tu jakąś strzelnicę długodystansową?

Wróciłem myślami do zadania proponowanego przez Shiru. A gdyby tak... Nagle wpadłem na pomysł.

Popatrzyłem na młodego.

-Słuchaj, a w zasadzie, po co my mamy te stare machiny w hangarze?

Tak po prawdzie, muszę się przyznać samemu sobie, że to nie był mój pomysł. Dosłownie na chwilę przed moją wypowiedzią, Natalie wysłała mi obraz maszyn z naszej bazy, a zaraz potem, jak wykonują one zwiad. Dodała jeszcze słowa pod obrazkiem:

"Spraw, żeby nie wiedzieli, ile mamy i że to MY szukamy kogoś. Niech myślą, że jesteśmy kimś ważnym".

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Z niechęcią muszę zgodzić się z Thomasem - powiedział Jeff. - Kontakt D jasno powiedział, że użycie Gundamów poza wyznaczonymi przez Centralę zadaniami musi być ograniczone do minimum. Im mniej przeciwnicy wiedzą o naszych zdolnościach tym lepiej dla nas. A tak, kontakt D, zapomniałem wam powiedzieć... To komórka naszej organizacji, która będzie przekazywała nam rozkazy i koordynowała nasze działania z innymi jednostkami. Nie myśleliście chyba, że pięć maszyn może walczyć samotnie z całą planetą?

Po krótkiej dyskusji zgodziliście się wysłać sondy Odina na zwiad. Jednocześnie wszyscy byliście coraz bardziej poddenerwowani i kręciliście się po hangarach maszyn, na wypadek gdyby trzeba było szybko wyruszyć. Przeczucie was nie zawiodło. Okazało się, że do bazy zbliża się niewielki pojazd transportowy. Goni go dużo większy okręt, mniej więcej rozmiarów Gwiezdnego Pyłu. Ponadto w powietrzu jest kilka myśliwców. Jeff zidentyfikował ich jako jedną z lokalnych grup piratów. Wszystkie maszyny trzymają się w pobliżu powierzchni, poza zasięgiem skanów orbitalnych. Wrogie myśliwcem, o ile telemetria jest dokładna, to dwa MIGi, którym towarzyszą cztery przestarzałe modele.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oglądając ze złością obrazy przesyłane przez sondy robię krótkie podsumowanie ostatnich kilkudziesięciu minut. Krótka, lecz dość zażarta kłótnia, mająca zapewne niezwykle dobroczynny wpływ na współpracę całego zespołu. Przeprowadzona w zawrotnym tempie precyzyjna kalibracja systemów celowniczych Odina. No i jeszcze wspaniała wiadomość o zaleceniach dotyczących użytkowania tych wspaniałych tytanów, może uda mi się chociaż nakłonić mechaników by dostosowali systemy celownicze jednej z maszyn bym miał jednak jakieś szanse przeżycia na wypadek bardziej agresywnego jej użytkowania. Na domiar złego nie ukończyłem rysowania portretu. Teraz zaś jeszcze to... pora połączyć się z bazą:

- Witaj Jeff, widzisz co się tam dzieje, zatem powiedz mi, mój drogi, czy użycie tych cudownych maszyn do ratowania palących się futerek naszych zagubionych owieczek mieści się w granicach rozsądnego minimum?

Przez całą rozmowę studiuję otrzymaną od mechaników mapę precyzyjnie oznaczając własne położenie, położenie oraz kurs piratów, a także pewne dogodne miejsce na oddanie pierwszego strzału

- Jeff, dzięki za mapę. Przesyłam wam kilka ciekawych współrzędnych. Jeśli zezwolisz na atak zanim niegrzeczni chłopcy miną punkt X, to bardzo ich zaboli. Mam nadzieję, że wraz z tym uroczym stworzeniem dobrze skalibrowaliście Odina.

Bo jeśli nie, to na tej odległości będę miał rozrzut niczym pijany bóg piorunów - dodaję w myślach kończąc rozmowę. Pozostaje tylko poinformować resztę grupy i czekać na rozkazy:

- Ryan, zapewne widziałeś już co się dzieje. Mam nadzieję, że jesteś w swojej maszynie, bo przesyłam ci współrzędne celów. Zaproponowałem Jeffowi by w punkcie X urządzić zasadzkę. To kilkadziesiąt kilometrów od nas, ale w Uranosie nie powinieneś mieć problemów z dotarciem na czas. Jeśli Jeff udzieli pozwolenia na atak, to wielka ptaszyna straci swój główny reaktor.

Z mojej strony pozostało mi tylko czekać na rozkaz i przy pomocy mego wszczepu unieszkodliwić największy pojazd. Może jeszcze później wspomóc Uranosa w walce z myśliwcami. Ryan zajmie się organizacją reszty grupy. Nasza panna w opałach chyba sobie poradzi do czasu przybycia kawalerii.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"A więc nadal ciągną. Jeśli to oni. To dobrze. Są ścigani - to źle."

- Jeśli to oni... Można kogoś wysłać.

Skrzywiłem się z niechęcią. Wyglądało na to że nie obejdzie się bez strzępienia języka. Spojrzałem na Jeffa.

- Można posłać stare maszyny. Pilotowałem Niedźwiedzia, ale reszta...

Wzruszyłem ramionami. Martwił mnie jednak ten większy statek. Nawet jeśli to był tylko transportowiec, dobrze byłoby go się pozbyć jak najszybciej. A sześć myśliwców to sporo roboty jak na starego mecha.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiedziałem, ze coś musiało być nie tak. To przeczucie zawsze u mnie działa dobrze. Sam nie wiem, czy na lepsze...

- Będę umiał pilotować każdy model prostszy od Gallanta, jeśli zajdzie potrzeba. Na tą chwilę zostanę jednak w bazie na wypadek, gdyby piraci zbliżyli się za bardzo do nas i nie chcieli odpuścić. Będę przekazywał wam zmiany w polu na bieżąco. Plan zasadzki jest chyba najpewniejszą opcją w tej chwili. Thomas, proponuję, żebyś został w bazie i spróbował połączyć się z uciekającymi. Na możliwie najbezpieczniejszej linii przekaż im współrzędne, gdzie będzie miała miejsce zasadzka. Po osiągnięciu tego punktu niech podążają prosto do bazy. Pamiętaj tylko, że jeśli wiadomość przechwycą piraci, to możemy zapomnieć o powodzeniu całej operacji. Dasz radę? - odetchnąłem - Jeśli zajdzie ostateczna konieczność, namierzycie wrogi okręt, a Gallant dokończy działa. Zniszczenie takiego celu w tym miejscu jednak wzbudzi na pewno duże zainteresowanie. Wszystkich, nie tylko piratów. Lepiej byłoby ich po prostu przegonić. Zróbcie, co w waszej mocy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Czekaj, czekaj, ja MAM zostać w bazie? Tylko po to, żeby przesłać im durne koordynaty? I co jeszcze? Może jeszcze posiedzę trochę w kuchni i im kolację zrobię, eh? I sobie w ogóle nie postrzelam? Tak? Dobrze zrozumiałem?

Jeszcze czego. Nie dam się odstawić jak jakiś szczeniak.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przez kilka chwil miałem poważny dylemat - skorzystać z MIGa i zaryzykować walkę z wrogiem w maszynie starszej generacji czy narazić się na narzekania dowództwa i możliwość odkrycia przez wroga istnienia broni G zbyt wcześnie? "Rozkazy innego wspaniałego dowództwa doprowadziły do śmierci mojej rodziny... Nie mam zamiaru zginąć przed dostaniem szansy na zemstę...". Z wyrazem determinacji na twarzy udałem się w kierunku Uranosa i po chwili siedziałem wygodnie w kokpicie mojego cudeńka. Natychmiast przyjrzałem się mapom nadesłanym przez Williama.

- Twój plan wydaje się całkiem sensowny - skontaktowałem się z nim, jednocześnie uruchamiając kolejne systemy Uranosa - Hmm, ciekawe czy jest tu jakieś bajeranckie radio... - mruknąłem pod nosem po czym skontaktowałem się z obsługą bazy - Wyprowadźcie Uranosa na powierzchnię, piraci nie będą czekać z zestrzeleniem naszych.

Czekając na przetransportowanie Uranosa połączyłem się z pozostałymi pilotami.

- Plan Williama wydaje się najlepszym co mam w tej chwili. Nie potrzeba tam więcej Gundamów niż Uranos i Odin. W razie potrzeby skontaktujemy się z wami. A właśnie, Thomas, kolacja nie byłaby takim złym pomysłem. Może jakaś jajeczniczka? - uśmiechnąłem się pod nosem, właśnie wśród tej kupy przełączników znalazłem odtwarzacz. Wydaje się mieć całkiem ładną bazę danych. W tym samym momencie Uranos wynurzył się z hangaru. Poczekałem jeszcze na Williama po czym ponownie się z nim skontaktowałem.

- Chyba czas ruszać, kolego. Miejmy nadzieję, że twój plan wypali.

W momencie startu kokpit mojego myśliwca wypełniły dźwięki starego, dobrego hard rocka...

...I'm dirty, mean and mighty unclean

I'm a wanted man

Public enemy number one

Understand?...

- Oby na miejscu nie spotkała nas jakaś niemiła niespodzianka - odezwałem się jeszcze do chłopaków. Starałem się lecieć jak najszybciej i jak najniżej, tak, by uniknąć wykrycia zarówno przez satelity jak i przez piratów.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Kolację? Zwariowałeś? Mogę się przyda w terenie, jako dodatkowe zabezpieczenie. Te dane mogę im przesłać z skądkolwiek, uwierz mi. Nie będę tu siedział, i tyle.

Wsiadłszy do Dark Fire, dodałem :

-Nie obchodzi mnie, co o tym myślicie, ja im to i tak prześlę, a tek to jestem w bezpiecznej odległości od miejsca zasadzki.

Podłączywszy się do systemów mojej maszyny, zabrałem się za przesyłanie informacji naszym ludziom.

-Gotów, panowie.

Nie czekając na innych, zacząłem biec na ustalone miejsce, po drodze sprawdzając wszystkie systemy.

Chyba wszystko działa... aha, jeszcze jedno.

-Wszyscy łączą? Natalie, trzymasz się z nami?

-Jestem w Twoim mechu. Staram się stworzyć połączenie z uciekającymi.

-Jak reszta? Czekam na odpowiedzi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Thomas najwyraźniej bardzo chciał się wykazać. Westchnąłem patrząc, jak wybiega. Siadłem w fotelu przy monitorach i odpaliłem wszystkie systemy. Załadowałem mapę obszaru i przeniosłem na nią wszystkie dane zbierane przez sondy. Skoro nie było Thomasa, to zadanie kontrolowania sytuacji taktycznej spadnie na mnie. To i jeszcze fakt... że nie chciałem na razie walczyć. Nie czułem się na siłach. Spojrzałem na Vina.

- Idziesz, czy zostajesz?

Pomoc im by się na pewno przydała, ale wiązało się z tym wszystkim pewne ryzyko.

Tymczasem ja połączyłem się wizualnie ze wszystkimi, którzy byli już w mechach.

- Thomas, tylko nie zawiedź z tą wiadomością. Jeśli załoga wpadnie w panikę słysząc nagłe strzały i zaczną uciekać na łeb na szyję, to wątpię, że ich kiedykolwiek zobaczymy. Raportujcie status, kiedy dotrzecie na miejsce - zasalutowałem - powodzenia. Nie dajcie się zabić.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeden po drugim wszyscy - oprócz Shiru - wybyli, i to najwyraźniej w nowych mechach, wbrew zaleceniom Jeffa. W pierwszej chwili pomyślałem że nie ma co się pchać do bitwy, szczególnie że Charon, czy Niedźwiedź, pewnie dotarłby na miejsce jako ostatni, ale potem chłopak Matsumoto zapytał się mnie po prostu:

- Idziesz, czy zostajesz?

Pod wpływem impulsu kiwnąłem głową że idę, po czym pobiegłem do Charona. Rozumowałem że jeśli nie będzie trzeba, mogę się wcale nie ujawniać, chowając się za jakimś wzgórzem, a mechowi na pewno przyda się test w terenie.

Zasiadłem w kokpicie. "Pierwsza misja bojowa... Cool." - przemknęło mi przez myśl gdy systemy kolejno meldowały gotowość do działania. Ująłem stery i wyprowadziłem Charona na powierzchnię. Wyszedłem poza obręb bazy, po czym odpaliłem silniki rakietowe na minimalną moc, tak aby unieść się i ślizgać minimalnie ponad ziemią. Posłuszny sterom, mech pochylił się do przodu i wyruszył naprzeciw wrogom. Dopóki nie będzie to niezbędne, nie miałem jednak zamiaru podchodzić za blisko.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uranos popędził na wyznaczone miejsce. Dark Fire pozostał sporo w tyle, ale Thomas błyskawicznie wyliczył, że będzie na miejscu gdy akcja się rozpocznie. Charon oczywiście nie mógł liczyć na tak wiele. Gundam Ryana ślizgał się tuż nad wierzchołkami drzew czasem ścinając skrzydłami co wyższe. Wiliam spokojnie obserwował wydarzenia poprzez sondy. Dwadzieścia sekund.

- Thomas, mam połączenie, zabezpieczone, wysłać dane? - odezwała się Natalie.

Pilot potwierdził mruknięciem. Piętnaście sekund.

Oba migi otworzyły ogień ograniczając pole manewru niewielkiego pojazdu. Trzeci myśliwiec, zapewne skradziony z jakiejś bazy, albo muzeum, F-16 znalazł się nad nimi. Kierowca jednak gwałtownie wychamował i pociski wbiły się w ziemię przed uciekinierami. Dziesięć sekund.

I w tym momencie okazało się, że plan nie wypalił. Nie było szans by transportowiec piratów znalazł się tam gdzie powinien. Nie było szans by uciekinierzy wytrzymali nawet te kilka brakujących sekund. William westchnął lekko przesunął dłoń o centymetr i wystrzelił...

Ryan widział już cele gołym okiem. Gwałtownie zwiększył pułap aby zyskać przewagę nad przeciwnikami, po czym spadł na nich jak jastrząb. Sekunda zaskoczenia wystarczyła, by plazma wżarła się kadłub jednego z MIGów, który kręcąc się wokół własnej osi zniknął wśród drzew.

William nie miał tak czystego strzału jak by chciał. Ale na tak niewielkiej w sumie odległości, w porównaniu z możliwościami jego mecha, pudło było niemal niemożliwe. Część pirackiego statku efektownie wybuchła, ale nie rozpadł się na kawałki. Zamiast tego ciężko osiadł na ziemi.

- Tu Dark Fire, do wszystkich, mam potwierdzenie, to nasi - dało się słyszeć z komunikatorów.

Sojuszniczy pojazd skorzystał z zamieszania i śmignął w kierunku, w którym dotąd zmierzał. Ryan dostrzeł, że z ładowni zestrzelonego transportowca powoli wyłaniją się duże kształty. Mechy, choć nie miał czasu przyjrzeć się im dość długo by stwierdzić jakie. W tym momencie był sam przeciw piątce przeciwników...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Przyjąłem Thomas. Nie daj się namierzyć, nie chcemy żeby ktoś wykrył obecność Gundamów na ziemi.

Obserwowałem rozwój sytuacji na ekranach.

- Ryan, unikaj otwartej wymiany ognia. Wab ich i czekaj na wsparcie. Thomas, rozpocznij ostrzał zaporowy, kiedy znajdziesz się na odpowiedniej pozycji, pamiętaj tylko, żeby ewakuować się wraz z maszyną, jeśli zajdzie niebezpieczeństwo wykrycia. William, postaraj się nie wchodzić w bezpośredni kontakt z wrogiem. Vin, jesteś daleko? Jeśli ktoś będzie gonił naszych, ty się nimi zajmiesz.

Nie miałem poza gadaniem wiele do roboty. Więcej jednak suszyć im głowy nie będę. Czekam tylko sprawdzając wciąż skany w poszukiwaniu czegoś, o czym informacja byłaby bardziej przydatna.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.


  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...