Skocz do zawartości
Gość CRD

Fallout (seria)

Polecane posty

ew, chyba że ktoś ma ochotę zostać gwiazdką porno:-)

Moja postać z wytrzymałością 2, po zażyciu dwóch wygrzewów nie miała problemów z otrzymaniem tej posady. xP

Chciałbym też dodać, że charyzma jest jednym z dwóch współczynników, których nie zwiększymy za pomocą narkotyków. A te łatają wszelkie dziury w naszej postaci. ;')

Ja sam jestem zwolennikiem posiadania charyzmy na 10. Po prostu dobrze się z nią czuję.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja tam maniakiem charyzmy nie jestem, ale czy nie wpływa ona znacząco na ceny towarów? Także skill handel, wiadomo. Poza tym, gra która nie ma multi raczej nie wymaga rozmów o tym, jakie postacie tworzyć, jakich nie. Każdą postacią można załatwić fallouta na tysiące sposobów i to jest najważniejsze. :)

według fallout wiki charyzma wpływa też na reakcje NPC na postać

Edytowano przez keeveek
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cóż, dla mnie najważniejszym atutem charyzmy jest wpływ na to, ilu towarzyszy postać może dołączyć do drużyny - głównie ze względu na to, że nie wyobrażam sobie gry samotnym bohaterem. Nie to, żeby bez nich walki były o wiele trudniejsze, ale posiadanie w drużynie takiego Cassidy'ego albo Gorisa pozwala mi o wiele bardziej wczuć się w klimat, dlatego zawsze chcę mieć ze sobą minimum 3-4 postacie towarzyszące:-). Rzecz jasna to zależy od sposobu gry, więc w przypadku, kiedy ktoś woli grać "samotnikiem", charyzma może rzeczywiście mieć niewielkie znaczenie. To w kwestii F2, bo w jedynce - przyznaję:-) - też nie inwestuję wiele w tę cechę, ze względu na to, że towarzysze są tam ogólnie mało przydatni i nie mają możliwości awansu na wyższy poziom.

Mam pytanie z innej beczki: czy komuś udało się zdobyć wszystkie możliwe do znalezienia w drugiej części ciasteczka?:-) Mam na myśli te, z których jedno można zdobyć w Sierra Army Depot, podobno w sumie jest ich trzy sztuki?:-)

Edytowano przez WezuWrecemocny
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Charyzma nie jest jakoś specjalnie potrzebna do samego "przechodzenia" gry, szczególnie jeżeli gra się już nie po raz pierwszy. Można jednak dzięki niej i umiejętnemu poprowadzeniu rozmowy odkryć wiele rzeczy na które inaczej by się nie trafiło. Podobnie jest z percepcją i inteligencją. Takie szczególiki ;).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja właściwie do Fallouta 3 nic nie mam. Pewne mankamenty ma, ale sama gra daje przyjemność. Może nie taką, jak F2 (tęsknię za Gorisem, Sulikiem, Cassidym, Marcusem, Skynetem...) ale jednak da się w to grać bez bólu. Ba, naprawdę można wsiąknąć, jak się człowiek weźmie za zwiedzanie pustkowi. Sam bym pewnie bardziej wpadł, gdyby nie skłonność do częstych powrotów do kupców z zamiarem sprzedaży złupionych towarów.

Ale jednej rzeczy w F3 nie znoszę. To nawet nie kwestia samej gry, ale naszego, rodzimego jej wydania. Chodzi mi o fakt, że z gry po prostu wzięli i wycięli (z całą finezją zalanego w trzy .... ślepca z piłą łańcuchową) obsługę LIVE. Specjalnie na nasz rynek.

Pozostaje mieć nadzieję, że jak będę w lecie do Amsterdamu się wybierał, to tam się uda wersję dla cywilizowanych krajów kupić.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ba, naprawdę można wsiąknąć, jak się człowiek weźmie za zwiedzanie pustkowi.
Ke? Jakie "zwiedzanie"? Chyba: podążanie za strzałką. Nie, nie wsiąkłem. Podziękuję za takie atrakcje.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chyba: podążanie za strzałką.

A kto ci każe strzałki używać, Ke?

Mimo, że poprzednie części były znacznie lepsze to i F3 jest niezgorszy. Lokacji do zwiedzenia jest cała masa i co bardzo ważne w całkowitym 3D co jest chyba największą zaletą tej gry...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fallout Tactics - falloutowe tematy na forach często gromadzą wszelkiej maści prawdziwków i trve "funatyków", czym generalnie się brzydzę, ale jednak coś jest na rzeczy z tą grą. Wiedziałem, co mnie spotka, byłem też dość mocno nakręcony, bo krótko wcześniej przeszedłem Fallout 2. I ku mojemu zdziwieniu odpadłem może po dwóch misjach. Niby wesoło się walczyło, ale po wyłączeniu gry jakoś nie mogłem do niej wrócić i ten stan utrzymuje się już ładnych parę lat. Ale mam taki zamiar siąść i przejść te starsze Fallouty, a potem zabrać się za najnowszego, by ocenić poprzednie części z dzisiejszej perspektywy (a wyznawcą Fallouta nie jestem) i sprawdzić, czy to całe jojczenie "funów" na F3 jest zasadne.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

FAllout Tactics nie jest ani dobrym RPG ani grą taktyczną. Całość można przejść jednym snajperem waląc wszystkim po oczach z połowy planszy. Sam tak przeszedłem grę.

Ale wizualnie się z kolei tak nie zestarzała jak wcześniejsze Fallouty. Głównie za sprawą wygładzania krawędzi i kolorystyce.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Keeveek - skoro przeszedłeś całą grę jednym, prościutkim sposobem, jak mogłeś cieszyć się rozgrywką? Nie dziwię się, że dla ciebie FT to marna gra taktyczna, skoro żadnej taktyki nie stosowałeś. Imo, Fallout Tactics oferuje coś, czego mi brakowało w poprzednich częściach: ingerowanie w towarzyszy identycznie jak we własną postać. Szkoda, że całą resztę diabli wzięli, ale gra jest świetną "prezentacją" systemu S.P.E.C.I.A.L. w walce.

Edytowano przez Dabu47
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może dlatego, że gra nie wymusza myślenia taktycznego? Taktyki to ja używałem w Jagged Alliance 2 gdzie nie ma możliwości, żeby sobie poradzić jedną postacią (no, chyba że też się ma snajpera i barrett... ale nie na najwyższym poziomie trudności).

Gra wcale nie wymusza takich zachowań... Jak są mutanty to można jeszcze powalić do nich z m-60, ale to też nie jest konieczne, tak jak poprzednio, wystarczy wszystkich oślepiać.

No i fabuła w FT jest... cienka. Liniowa, brak opcji dialogowych, właściwie to ten mod do FT który opisywano w CDA jakoś ratuje sytuację, ale powtarzam: FT jest zarówno kiepskim cRPG , jak i kiepską grą taktyczną.

Poza tym takie statystyki jak charyzma, szczęście, oraz skille z rodzaju handel, sztuka przetrwania, retoryka, nauka itp straciły w tej grze kompletnie na znaczeniu. Liczy się tylko siła ognia.

PE na 10 , ZR na 10, SI 8 i zawojujesz świat FT w dwa wieczory...

Edytowano przez keeveek
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Do FT mam mieszane uczucia. Z jednej strony mi się podobał, bo uwielbiam klimaty postapo, fajne postaci, lokacje też nie najgorsze, z drugiej strony denerwował trochę naciągany system tworzenia drużyny i levelowania, bo tak na prawdę wiele rzeczy było po prostu nie przydatnych. Do tego od pewnego momentu gra stawała się bardzo prosta (snajperzy i w singlu i w multi byli zbyt potężni) Doszedłem w singlu dość daleko, ubijałem już masowo roboty. W pewnym miejscu rozwaliłem takiego na gąsienicach w przejściu i co? Zablokowane na amen... sejw z racji tego że gra prosta był zrobiony pare misji wstecz i już szczerze nie chciało mi się tego powtarzać:/

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

FAllout Tactics nie jest ani dobrym RPG ani grą taktyczną. Całość można przejść jednym snajperem waląc wszystkim po oczach z połowy planszy. Sam tak przeszedłem grę.

To może mi powiesz skąd w pierwszej połowie gry wziąłeś taką broń (z takim zasięgiem...)? Jak poradziłeś sobie jednym wojem z atakiem mutantów na wioskę ghuli (walka o atomówkę)? Chętnie spróbuję twego sposobu...

Edytowano przez Dogmeat
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobre pytanie, Dogmeat. I tu juz nie chodzi o wytrzymalosc bohatera czy siłę ognia, tylko o fakt, że jeden człowiek nie jest w stanie bronić sporego miasta z czterech stron jednocześnie. Zbyt duża liczba zgonów ghuli = porażka w misji.

A jednym snajperem życzę powodzenia w walce z supermutantami, niemal niewrażliwymi na broń lekką, czy też androidami, ABSOLUTNIE niewrażliwymi na lekką broń (co prawda nigdzie nie jest to napisane, ale wystarczy chwilę postrzelac w któregokolwiek z nich żeby się przekonać że tak jest) z nielicznymi wyjątkami (np Pancor Jackhammer jest w stanie je zranić, zwłaszcza z odpowiednia amunicją - ale to jest strzelba bojowa krótkiego zasięgu). Androidowi możesz zadać w miarę normalne obrażenia tylko jeśli trafi Ci się krytyk. Spróbuj też sobie strzelać snajperką w główkę Behemota, który ma jeśli dobrze pamiętam około 1000 HP. Ewentualnie w latające boty, strzelajace rakietami i trudne do trafienia nawet z bliskiej odległości bez celowania. Spróbuj sieknąć krytykiem w głowę mutanta schowanego za workami z piaskiem. Nie będziesz mógł do niego strzelić dopóki nie podejdziesz bliżej - a ponieważ mutant będzie w trybie strażniczym, strzeli jako pierwszy gdy się zbliżysz. Tak więc lekkozbrojny snajper stanie oko w oko z uzbrojonym po zęby cięzką bronią supermutantem, w odległosći kilku metrów.

A w drużynie potrzebny jest sanitariusz i mechanik. Spec od nauk ścisłych, pułapek i włamań też by się przydał. Poza tym przydatny jest jakiś specjalista w skradaniu (Szpony Śmierci są zabójcze w takiej funkcji, gdy gramy w czasie rzeczywistym). Drużyna także nie obędzie się bez ciężkozbrojnego twardziela. Gra daje dużo mozliwości kombinowania w składzie druzyny. Ja praktycznie zawsze mam tylko jednego człowieka w drużynie, reszta to rozmaite mutanty (spośród których najlepszymi snajperami są... Ghule).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szczerze ciekawi mnie też jak przy użyciu zaledwie jednego snajpera zdobył te baterie jądrowe w podziemiach. Te, których bronią wieżyczki strzelnicze. I które rozpoczynają masakrę ludności na powierzchni po otwarciu drzwi ;P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

. Ale mam taki zamiar siąść i przejść te starsze Fallouty, a potem zabrać się za najnowszego, by ocenić poprzednie części z dzisiejszej perspektywy (a wyznawcą Fallouta nie jestem) i sprawdzić, czy to całe jojczenie "funów" na F3 jest zasadne.

Nie wydaje mi się by młodsze (ode mnie) pokolenie graczy mogło w pełni zrozumieć tą całą fascynację serią. Kiedyś USA było bardzo tajemniczym -dla nas z obozu wschodniego- krajem pełnym nabrzmiałych historii o UFO, tajemnic atomowych, eksperymentów na ludziach, cudownych samochodów i beztroski. Wszystko co tylko mogło pochodzić z USA budziło podziw i zazdrość u rówieśników. Budując mit o Stanach upewnialiśmy się w przekonaniu że lepszego miejsca na ziemi nie ma, zwłaszcza dla ludzi zainteresowanych "tajemnicami"; w tym obłędzie utwierdzała nas amerykańska kinematografia i jej produkcje które do tej pory gotują wodę w komorze mózgowej. Weźmy sobie taki hicior pt: Skarb Narodów, gdzie cały świat kręci się wokół USA a intencje filmu nie ukrywają histerycznej, indoktrynacyjnej papki, jeszcze parę lat temu zacząłbym nucić Hymn Narodowy tego kraju. I teraz wyobraź sobie że nienasyconym umysłom młodych ludzi, którzy wciąż jeszcze przytulali ATARI! :sick: (miałem Commodore, ale czy kto jeszcze pamięta te kluby pseudo-kibiców?) podano na tacy wszelkie te rzeczy które o Stanach chcieli usłyszeć. Pozwolono nam w tym także uczestniczyć! My, dzieci straszone przez babcie spadającym na Polskę atomem- bo jakbyście nie wiedzieli to rakiety i antyrakiety zderzą się nad Polską- jedynym krajem pomiędzy USA i Rosją- detonując na naszej ziemi, tej ziemi- zasiadamy do czarno-białych monitorów i wgłębiamy się w historie jakich sobie nawet nie wyobrażaliśmy, ze wzruszeniem stąpając po wspomnieniu raju na ziemi.

F3 nie wzbudził już we mnie takich emocji, bo ktoś mi w końcu wytłumaczył że w USA ludzie pracują i mają takie same jak my problemy. Po otrząśnięciu się z szoku, już nie wyjeżdżam we snach do Nowego Jorku (prędzej do Nowego Sącza :P).

Tej serii nie ocenisz "z dzisiejszej perspektywy".

Edytowano przez Dziadparyski
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To może mi powiesz skąd w pierwszej połowie gry wziąłeś taką broń (z takim zasięgiem...)? Jak poradziłeś sobie jednym wojem z atakiem mutantów na wioskę ghuli (walka o atomówkę)? Chętnie spróbuję twego sposobu...

Na początku oczywiście strzelba myśliwska, potem w miarę szybko M1 Garand, a na koniec znajduje się karabin snajperski. Każdy przeciwnik jest wrażliwy na strzał w oczy (roboty w nadajnik i procesor czy jakoś tak). Nie musiałem ich często nawet zabijać - oślepiony przeciwnik ma prawie zerową szansę na trafienie, więc wystarczyło ich przerżnąć na pół rozpruwaczem

Poza tym, jak pisałęm, wystarczy mieć 100% z broni ciężkiej, dorzucić swojemu snajperowei m-60 do ręki i nie ma najmniejszych problemów z rozwalaniem masowo mutantów. FT jest tak skonstruowany, że jedna postać z powodzeniem może być specjalistą w używaniu dwóch rodzajów broni...

W grze nawet nie dotknąłem broni energetycznej.

Spróbuj sieknąć krytykiem w głowę mutanta schowanego za workami z piaskiem.
System celowania w FT jest żałosny. System krycia taki sam, działa na zasadzie - widać, nie widać. Dopóki widzę głowę mutanta mogę mu strzelic w OCZY (nie w głowę!) niemal z połowy mapy bez najmniejszego problemu. Karabin Gaussa przebija się przez większość pancerzy bez większego problemu a zasięg ma jak snajperka.

(Szpony Śmierci są zabójcze w takiej funkcji, gdy gramy w czasie rzeczywistym)
amunicja przeciwpancerna i żaden się nie zbliży do Ciebie nawet na 100 metrów... pierwszy lepszy karabin szturmowy i po kłopocie... snajperka też sie nadaje.

Mówicie, jakby to wielki problem był, zwłaszcza ze jedną postacią grając dostajesz mnóstwo expa i szybko levelujesz.

W Falloucie 2 zamiast wykonywać questy w enklawie samotną postacią rozdupczyłem wszystko co tam było, łącznie z wieżyczkami strażniczymi i tak dalej, i co z tego?

Szczerze ciekawi mnie też jak przy użyciu zaledwie jednego snajpera zdobył te baterie jądrowe w podziemiach. Te, których bronią wieżyczki strzelnicze. I które rozpoczynają masakrę ludności na powierzchni po otwarciu drzwi ;P
Ekhem, normalnie? Mistrz uników, tam przecież nie trzeba walczyć z nikim oprócz robali na dobrą sprawę? Poza tym czasami brałem dodatkowego kompana, ale nigdy nie brał udziału w walce. Co najwyżej biegał za mną i zbierał śmieci na które ja nie miałem miejsca w plecaku. Tak zwany ghoul na posyłki.

sanitariusz i mechanik. Spec od nauk ścisłych, pułapek i włamań też by się przydał.
Medyk może i się przydaje, ale spec od pułapek? Po co? W pierwszej misji z mutantami pole minowe rozbroiłem w prosty sposób - najpierw zwabiłem na nie jak najwięcej mutantów, potem strzelałem w minę, wybuchaly wszystkie po kolei z mutantów zostawiając krwawą miazgę. To jedyne miejsce chyba, gdzie omijanie pułapek jest konieczne.

Miałem ponad 200% broni palnej i ponad 100% broni ciężkiej, więc jakbym się uparł, to i w broni energetycznej się wyszkolę...

PS> z tego co widzę teraz w internecie, to ludzie robotom z karabinu snajperskiego zadają czasami przy krytyku ponad 700 obrażeń... oczywiście mogą kłamać, ale po co...

Edytowano przez keeveek
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ludzie, tak szczerze, graliście w jakiekolwiek gry taktyczne?

W takowych grach nie ma tak, że wpadając w epicentrum zdarzeń i siejąc ogniem z broni ciężkiej masowo kosimy nieporadnych przeciwników a struktura rozgrywaki do tego wyraźnie zachęca, bo tak jest najszybciej i najłatiwej, no aaaaaaaaaaale jak się człowiek uprze to może wziąć drużynę, poprzydzielać różne funkcje i obmyślić jakiś sposób współdziałania, po czym i tak rozwalić wszystkich w jak najprostszy sposób.

Spróbujcie w jednej z dwóch pierwszych części X-COM polecieć na najprostszą misję jednym (a co mi tam, nawet dwoma lub trzema), nawet najbardziej wypasionym i najlepiej wyposażonym żołnierzem. W wielu przypadkach nie będziecie nawet w stanie wysiąść ze Skyranger'a, bo zastrzelą was od razu na rampie.

A forumowego speca nr 1 od Fallout, Nargogha, widzę dalej trzymają się niewybredne żarty i twierdzi, że snajper nie uszkodzi robota a drużynie potrzebny jest medyk i mechanik, a każdy, kto trochę pograł w FT wie, że to bzdura.

FT nie jest dobrą grą taktyczną, właściwie nie jest grą taktyczną praktycznie wcale. Jest za prosta, źle wyważona i skonstruowana. Pomijam tu już inne ewidentne wady typu bezsensowne rozłożenie dostępności ekwipunku na poszczególne etapy gry, czy skopaną mechanikę walki (to, że główna postać przeżywa dwa wybuchy granatów i serię z kaemu na klatę ma prawo bytu w grze rpg, ale w grze taktycznej wygląda zwyczajnie głupio i dodatkowo upraszcza sprawę). Największą bolączką jest zdecydowanie fakt, że gra wcale nie wymaga współdziałania i koordynacji drużyny. To, że w jednej misji występują przełączniki, do obsługi których potrzeba dwóch ludzi to "trochę" mało. W Incubation byli np przeciwnicy, których część żołnierzy musiała zwabiać po to, żeby reszta mogła ostrzelać wrażliwe plecy, a wszystko to na ograniczonej przestrzeni i pamiętając, że jeden cios tych stworów równał się śmierci. Jeśli chodzi o FT to szukaj tego typu rzeczy jak wiatru w polu.

Dziadparyski - hehe, dosyć ciekawa teoria, ale bez pzesady, dzisiejszy gracz jest w stanie docenić genialność Fallouta, jeśli się zrazi, to raczej nie z powodów, które wymieniasz;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Excuse moi?

W takowych grach nie ma tak, że wpadając w epicentrum zdarzeń i siejąc ogniem z broni ciężkiej masowo kosimy nieporadnych przeciwników a struktura rozgrywaki do tego wyraźnie zachęca, bo tak jest najszybciej i najłatiwej

Jak nie jak tak? Jagged Alliance 2 wielu ukończyło solo, snajperem. Ja przechodziłem mając tylko dwóch-trzech najmników walczących, a reszta to była od leczenia/naprawy/szkolenia (chociaż od połowy mój merc sam mógł naprawiać/leczyć/szkolić, mając po co najmniej 50 we wszystkich skillach).

Tak samo X-Com. Ani razu w pierwszym nie miałem więcej niż sześciu osób i poza wyjątkowymi sytuacjami (inwazja chrysallidów) chodzili najwyżej parami i kosili laserami/ciężką plazmą/blasterem. A ukończyłem grę na Superhuman.

Incubation? Incubation wymuszało skład drużyny. Tylko dlatego pakowałem tyle osób. Battle Isle? Ha! Większość akcji brał na siebie mały elitarny oddziałek, reszta była najwyżej mięsem armatnim.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ludziki, nie piszcie nieprawdy/informacji niesprawdzonych, bo to nie zachęca do dyskusji.

Jak nie jak tak? Jagged Alliance 2 wielu ukończyło solo, snajperem. Ja przechodziłem mając tylko dwóch-trzech najmników walczących, a reszta to była od leczenia/naprawy/szkolenia (chociaż od połowy mój merc sam mógł naprawiać/leczyć/szkolić, mając po co najmniej 50 we wszystkich skillach).

Przyznam, w Jagged Alliance (1 i 2) nie grałem prawie wcale, ale wiem na tyle, że opcja huzia do przodu, skuteczna w FT, w życiu by tam nie przeszła z racji na w miarę realistyczny model obrażeń i niedtrudny do osiągnięcia zgon. To po pierwsze. Po drugie, czy w przypadku przechodzenia gry jednym snajperem nie mówimy o tzw powergamingu i graczach, którzy znają grę od podszewki? Dla takich każda gra jest prosta. Znając exploity, można przejść F2 w 20 minut, czy to czyni zeń kretyńską grę dla ludzi z adhd, którzy nie potrafią usiedzieć przy jednej rzecz dłużej niż pół godziny? FT każdy przeciętny gracz zaliczy bez problemu urządzając krwawe jatki.

Tak samo X-Com. Ani razu w pierwszym nie miałem więcej niż sześciu osób i poza wyjątkowymi sytuacjami (inwazja chrysallidów) chodzili najwyżej parami i kosili laserami/ciężką plazmą/blasterem. A ukończyłem grę na Superhuman.

Bajkopisarz z ciebie niezły, ale nie wszyscy lubią bajki. Mówisz oczywiście o cheatowaniu, czyli nagminnym stosowaniu opcji save/load przed każdym strzałem, przed naciśnięciem end turn itd. Na youtube jest seria filmików, gdzie jeden wymiatacz w tę grę gra na superhuman nie stosując sejwów w trakcie misji (i z jedną bazą, ale to już tak na marginesie) - popatrz sobie jak to wygląda. W tej grze obcy są przez większość gry liczniejsi, lepiej wyposażeni, ginie się od jednego strzału (albo odnosi rany wymagające leczenia kilka tygodni). Pomijam tu już chociażby kontrolę umysłu (wyjście dwoma ludźmi w trybie superhuman wyglądałoby tak - wychodzisz ze statku, w drugiej/trzeciej turze jeden żolnierz dostaje mc, zabija drugiego, koniec misji). Jak nagrasz mi filmik, w którym na superhuman dwoma ludźmi przechodzisz misję z battleshipem lub bazę obcych, to normalnie wsystawię ci ołtarzyk, zero ironii.

Incubation? Incubation wymuszało skład drużyny. Tylko dlatego pakowałem tyle osób.

Nie rozumiem za bardzo tej wypowiedzi, możesz rozwinąć myśl? Jeśli chodzi o to, że gra wymagała wystawienia określonej liczy żołnierzy to jest to oczywiście nieprawda. Można było wystawić tylko dowódcę (Bratt się bodajże chłopak zwał). I tam akurat nim samym nie ukończyłbyś praktycznie żadnej misji nawet sejwując i ładująć co nanosekundę, bo często było to fizycznie niemożliwe (niektórych przeciwników nie dało się pokonać w pojednykę, stuktura map z drzwiami, windami i platformami wymagała współpracy).

Battle Isle? Ha! Większość akcji brał na siebie mały elitarny oddziałek, reszta była najwyżej mięsem armatnim.

A były jakieś taktyczne gry w świecie Battle Isle (poza Incubation właśnie), bo przyznam, że nawet nie kojarzę. Poza tym gry taktyczne zazwyczaj symulują działania "małego elitarnego oddziałku", więc nie wiem do czego w tym przypadku pijesz.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziadparyski - hehe, dosyć ciekawa teoria, ale bez pzesady, dzisiejszy gracz jest w stanie docenić genialność Fallouta, jeśli się zrazi, to raczej nie z powodów, które wymieniasz;)

Wiesz, bomby już na nas nie spadną, a Ameryka jakaś taka nie najstraszniejsza, utopiona w Arabskiej ropie, stąd tylko RTS'y można kręcić ;) A ja i tak do tej pory oczekuję od Fallouta nie do końca wyjaśnionych tajemnic, krwawej jatki i napisu "Low radiation" na monitorze :P Obecnie miodniej pogrywa się w produkcje traktujące o Czarnobylu, gdyż wiadomo o co chodzi. Choć i te historie wypaczają nam pojęcie o katastrofie, ale od ruszania wyobraźnia to są właśnie gry. Piszesz o przechodzeniu czegoś nieustannie nagrywając, dla mnie taka przygoda kojarzy się z czytaniem książki w toalecie za każdym razem podkreślając miejsce w którym się czytało...wiesz czym :P By BROŃ BOŻE! nie przeczytać raz jeszcze tego samego zdania.

Edytowano przez Dziadparyski
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fakt że na najtrudniejszym poziomie FT aż taki strasznie trudny nie był, ale dawał sporo satysfakcji. I jakoś nie przypominam sobie żebym przechodził to jakąś małą grupką, a raczej w 5 lub 6 osób w drużynie. I zwykle nie przechodziło wbieganie na real-time i ustawianie drużyny w tryb strażniczy, bo zwykle od razu przynajmniej jednego skosili. No ale jak gramy na niższych poziomach trudności to tak się można bawić w "one man army" :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To, kto strzela pierwszy w trybie strażniczym nie zależy tylko od tego kto kogo pierwszy zobaczy.

Gra jest łatwa, ale jeżeli nie wykorzystać jej słabości i grać 3-4 osobową druzyną, to może dać więcej frajdy, fakt ;P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Gość
Odpowiedz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Utwórz nowe...