Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Turambar

Dungeons & Dragons

Polecane posty

Hmmm... o CoDzilli nie słyszałem, ale brzmi potwornie. Przyznać muszę, że czasami jak słyszę chełpliwe okrzyki drużynowego maga i druida przy levelowaniu, to mam ochotę ich zadusić...

Słyszałem natomiast o druidzie, który podczas walki zamieniał się w skowronka, wróbla, lub innego małego ptaka, leciał nad wrogów i gdy był tuż nad nimi nagle zmieniał się w wieloryba..... :dry:

A moją ulubioną klasą postaci jest mnich! Tak się jakoś złożyło, że klasa ta po prostu sprawia mi najwięcej frajdy (nie ma to jak pięści porównywalne do broni z adamentydu).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moją ulubioną klasą jest Mnich, czyli kolejna zaliczana do 'przedobrzonych' (sama nie wiem czemu). Po pierwsze - zrobienie mu świetnego tła fabularnego jest lekkie i przyjemne. Po drugie - nadaje się prawie do wszystkiego, może spełniać mnóstwo zadań - wojownika, łotrzyka(no, ograniczonego), grupowego dyplomaty i tak dalej, i tak dalej... Poza tym - na każdym poziomie dostaje fantastyczne nowe umiejętności, które sprawiają, że każdy nowy level jest prawdziwą przyjemnością :)

Co do przeciwników Mnicha - znam jednego zdecydowanego. A to dlatego, że nawet walcząc bronią, która nie należała do broni mnicha(po prostu wzięłam w niej specjalizację - w katanie :P ) rozgramiałam w czasie jednej walki więcej, niż on przez całą sesję. To jest fach w rękach rzucających kostkę, a nie przepakowanie klasy :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ulubiona klasa? Łotrzyk? No pewnie tak... Z tego prostego powodu, że wszystkie inne klasy wybitnie mi nie pasują. Puszczanie ognistych kul? Phi... Życie tępego osiłka? Łee... Szlachetny wojownik? Ziew... Miłośnik zwierzątek? Nuda... A tak mogę sobie być moim ulubionym typem postaci - radosnym cwaniakiem, który na dobrą sprawę jest lekkim nieudacznikiem i czerpać z gry piekielna radość. Innymi klasami jakoś takie odgrywanie mi nie idzie. ;)

Przegięte postacie? No weźcie, zlitujcie się. ;) Nie będę grał z osobami, których jedynym zadaniem jest wymaksowanie swojej postaci i zrobienie z niej mieszaniny kilku klas, która to na dobrą sprawę nie ma sensu. No może będę grał, jeśli będą dobrze odgrywać. ;) No ale naprawdę - jak chcemy się pobawić w maksymalne wykorzystanie zasad i tworzenie samogrających tworów, to zbierzmy figurki i pograjmy w bitewniaka, a nie w rpg. ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co nie zmienia faktu, że są ludzie, którzy wolą w ten sposób grać w RPGi. Trzeba pamiętać, że tabletopy powstały właśnie z bitewniaków i całe to odgrywanie to tylko dodatek, który wprowadzono później. No i osobiście muszę przyznać, że turlanie kostkami ma dla mnie swój urok, niezależnie czy gram czy prowadzę. Stąd lubię dedeki, choć są tragicznie zbalansowane. Właściwie tylko gra na poziomach 5-10 ma jakiś sens. Poniżej bohaterowie są śmiesznie słabi i jeden pechowy rzut ich ubija, powyżej zbyt potężni, o ile posługują się magią (kapłan i Druid oczywiście są tragicznie przegięci nawet w tej grupie). Z drugiej strony w porównaniu z szeroko pojętym imagami wojacy i inne osiłki są śmiesznie słabi (tylko mnich w miarę dorównuje).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co nie zmienia faktu, że są ludzie, którzy wolą w ten sposób grać w RPGi. Trzeba pamiętać, że tabletopy powstały właśnie z bitewniaków i całe to odgrywanie to tylko dodatek, który wprowadzono później.

Pewnie, ale trzeba też znać umiar w wykorzystywaniu zasad i tworzeniu przegięć, zanim reszta drużyny nie przestanie nas lubić. ;)

No ale inna sprawa, ze czepiam się niepotrzebnie. DnD w końcu zaprasza do beztroskiej rzezi, tworzenia przegięć i zabawy mechaniką.

Hm... Ciekawe, czy temat o sposobach grania w rpg by się przyjął... ;P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O sposobach grania w RPG może niekoniecznie bo w sumie mało jest chyba do opisywania

Czy ja wiem:

http://en.wikipedia.org/wiki/GNS_Theory

ale co byś powiedział na temat o znalezionych lukach, combosach i exploitach mechaniki danego systemu? : )

Phi... Osobiście gardzę mechaniką. ;)

I żeby nie było offtopu, w sumie dlatego odszedłem od DeDeka. Nie rajcują mnie cyferki, robienie kombosów i tworzenie samogrających postaci, a taki sposób gry prezentują gracze DnD w moim środowisku lokalnym. O! :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odnośnie przekoksowania czarodzieja (nie miałem przyjemności prowadzić sesji z druidem) i kapłana, można zrobić drobną sztuczkę, ja nie pozwalam swoim graczom odgrywającym magów na wpisywaniu sobie obojętnie jakich czarów z podręcznika, mają kupić zwój z danym czarem a potem się go nauczyć, a i to nie jest łatwe bo na nauke czaru rzucam na ST i jak sie nie uda gracz nie nauczy się czaru. Może i utrudniam życie graczom, ale wydaje mi się, że jest to bardziej logiczne posunięcie, od bezsensownego przepisywania czarów z podręcznika, bo w sumie czarodziej skąd niby wziął te czary ? Od tak ? Od samego początku je znał tylko czekał aż osiągnie odpowiedni poziom aby móc ich używać ? Bez przesady.

Co do kapłana... tu już się pytam gracza czy chce sam decydować o tym jakie czary może użyć, czy też czeka na błogosławieństwo od boga w formie poznania odpowiednich modlitw dających takie, a takie efekty. Zapewne stwierdzicie, że gracz się na to nie zgodzi, pewnie macie rację, ale nie mój :D Chłopak stwierdził, że jego bóg jest na tyle samolubny, że może decydować o kapłańskich czarach za samego kapłana.

Poruszę jeszcze kwestię Zaklinacza (nie wymienionego wśród postaci przesadzonych), a dokładniej postaci mojego kolejnego gracza, który stwierdził, że jako zaklinacz nie wie co dokładnie rzuca, bo jako zaklinacz tylko czuje moc napływającą i formującą się w jakiś efekt. Stwierdził, że chce rzucać kością na to czy udało mu się rzucić taki czar jaki chciał rzucić, a czasem decyduje się (w sumie tylko gdy sesja trwa jakiś czas bez żadnej przerwy) na zupełnie losowe rzucenie czaru.

Pewnie powiecie, że albo jest przekombinowane, albo że tacy gracze nie istnieją, lub są zbyt ulegli swojemu MP (czyt. mnie). Już spieszę z wyjaśnieniami, że nie są mi ulegli, raczej przekorni w czasie grania, ale takie są właśnie ich postacie, więc nie mam się czemu znowu dziwić. Sami stwierdzili, że powyższe metody będą bardziej sprawiedliwe, a sama gra stanie się dużo ciekawsza.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ok, rozwiązanie kapłana jest spoko, zaklinacz (czarownik) nie jest tak przepakowany jak pozostali czarujący, natomiast jeśli chodzi o czarodzieja to twój sposób nie jest rewolucyjny (to standard sugerowany nawet przez same zasady) i ponadto nic nie zmienia. Chyba, że będziesz bardzo ograniczał dostęp do zwojów i tym samym aktywnie osłabiał gracza. Niemniej w chwili gdy czarodziej osiągnie 10-15 poziom powinien mieć dość szeroki arsenał, by samemu zmiatać z powierzchni ziemi całe armie.

Z kapłanami też główny problem jest nieco inny - bez magii są niewiele słabsi w walce niż wojownicy, a ponieważ większość ich czarów to buffy jeśli mają choć kilka sekund na przygotowanie się stają się dużo potężniejsi niż wojak na tym samym poziomie. Jak już wcześniej pisałem druid jest pod tym względem jeszcze gorszy, bo nie musi nawet czarować, by być silniejszy niż wojownik na tym samym poziomie (musi tylko zmienić formę), a ma oprócz tego buffy i więcej zaklęć typowo ofensywnych. W skrócie - game braker.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Faktem jest, że to nie nowy pomysł z ograniczeniem czarodziejem, jest on jednak i tak lepszy niż pozwolenie na darmowe zdobywanie czarów. Zawsze można się bawić we wpływ warunków pogodowych na czary (np. deszcz na kule ognia), ale znowu czy wplyw pogody na magie jest logiczne ?

Kapłan w mojej drużynie nie jest przepakowany, a ma 11 poziom. I jakoś nie zauważyłem, żeby wymiatał (gramy na 3.5), choć przyczyną tego może być to, iż gracz nie ogarnia dokońca kapłana. A worrior z niego taki jak z barbarzyńcy profesor (nazywamy go: "Kapłan rzucający nie więcej niż 3")

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja gram od jakichś 2 lat i mamy w tej grupce już po 24lvl-e. D&D mi się bardzo podoba. Gram Kapłanem i czuje się w tej klasie świetnie. Generalnie to tylko ratuje tyłki towarzyszy ale i w walkach też inaczej się przydaje. Kapłana polecam jak najbardziej

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spróbuj zagrać łotrzykiem albo bardem - bo to ciekawe klasy do odgrywania, zwlaszcza ta pierwsza z nich. Gra tylko jedną klasą nie jest dobra. Spróbuj pograć innymi i to wcale nie oznacza usmiercania kapłana ;).

Kapłan jak już było we wcześniejszych postach napisane jest przesadzony (no moze nie ten moj). Spróbuj zagrać kimś kim trudniej "wymiatać"

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ano tak mówicie o zróżnicowaniu rozgrywki... a moi dwaj wierni gracze grali wojownikiem i tropicielem (który w 3 jest do niczego). I co? I grało się świetnie! Pierwszy świetnie wczuwał się w zimnego (dosłownie, bo potem przeszedł na kult Auril) zabójcę, który potrafił złamać każdego przeciwnika - nie tylko fizycznie ale też psychicznie (targowanie się i zastraszanie to była jego specjalność). Drugi był elfem i walczył... dwoma wielkimi mieczami (ot, takie zboczenie małe) - prezentował sobą obraz odwrotny do stereotypu elfa: beztroski, impulsywny i pomimo charakteru CD - niemoralny. A system ma głęboko, bo rozwalił smoka w ... siłowaniu na rękę. >.<

Głupie jest poleganie w walce na swojej broni (ktoś zawsze może ją wyrwać z ręki) albo atutach/czarach. Skocz z balkonu na przeciwnika - na pewno się nie pozbiera. Wejdź na drzewo i szyj z łuku (typowa taktyka elfa) jeżeli przeciwnik jest lepszy wręcz. Na moich sesjach trzeba było kombinować, bo jakkolwiek wykokszony wojownik nie był w stanie przeżyć stojąc dwie rundy w jednym miejscu. Rozpuszczałem graczy, owszem, ale śrubowałem poziom trudności tak, że każdy schodził do zera przynajmniej kilka razy podczas walki.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Drugi był elfem i walczył... dwoma wielkimi mieczami (ot, takie zboczenie małe)

Mhm... A nie myślał o tym, żeby olać łuk i strzelać z balisty?

pomimo charakteru CD - niemoralny

I Ty, jako GM, powinieneś mu był za to regularnie ciąć pedeki, bo skoro sobie wybrał taki charakter, powinien go odgrywać. Na tym to polega.

Że jest kretyńskie? No cóż, ten system jest ogólnie do bani, więc... ; )

Skocz z balkonu na przeciwnika - na pewno się nie pozbiera.

Podobnie jak i Ty... Ten patent sprawdza się tylko w filmach. I grach... No, chyba, że mamy do czynienia z traceurem. : )

Wejdź na drzewo i szyj z łuku (typowa taktyka elfa) jeżeli przeciwnik jest lepszy wręcz.

O ile przeciwnik da Ci czas na wchodzenie na drzewo, to spoko, można. A nawet - jeśli się jest dobrym w te klocki, warto. Tylko powiedz mi - co zrobić, jeśli przeciwnik schowa się za innym drzewem? Albo wbije Ci nóż w plecy, kiedy będziesz wchodził/schodził...

Głupie jest poleganie w walce na swojej broni (ktoś zawsze może ją wyrwać z ręki) albo atutach/czarach.

Hmm... hmm...

Głupie? Jeśli jestem znanym na cały świat fechtmistrzem, to raczej logicznym jest, że będę polegał na swoich atutach i broni, czyż nie? A to, że "bóg" nagle postanowił "dostosować poziom trudności" do moich umiejętności, to już zupełnie inna bajka.

Nienawidzę czegoś takiego. Nie po to marnuję czas na expienie i maksowanie odpowiednich umiejętności, żeby potem strażnik miejski ze swoim kumplem, piekarzem, mogli mnie rozłożyć na łopatki. To jest głupie, a nie poleganie na zdobytych, wyuczonych umiejętnościach.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mhm... A nie myślał o tym, żeby olać łuk i strzelać z balisty?
Z łuku nie zrezygnował - po instalacji dodatkowej pary rąk strzelał z dwóch (i walczył czterema mieczami).

I Ty, jako GM, powinieneś mu był za to regularnie ciąć pedeki, bo skoro sobie wybrał taki charakter, powinien go odgrywać. Na tym to polega.

Że jest kretyńskie? No cóż, ten system jest ogólnie do bani, więc... ; )

Odebrałem mu jedynie kilka punktów roztropnośći i zmieniłem charakter na CP (chaotyczny porąbany)

Podobnie jak i Ty... Ten patent sprawdza się tylko w filmach. I grach... No, chyba, że mamy do czynienia z traceurem. : )
Od kiedy RPG to nie gra? A jeżeli masz do czynienia z przelatującym pod balkonem smokiem, będąc uzbrojonym jedynie w miecz? Podobnie sprawa wygląda przy ujeżdżaniu Tarrasqua.

O ile przeciwnik da Ci czas na wchodzenie na drzewo, to spoko, można. A nawet - jeśli się jest dobrym w te klocki, warto. Tylko powiedz mi - co zrobić, jeśli przeciwnik schowa się za innym drzewem? Albo wbije Ci nóż w plecy, kiedy będziesz wchodził/schodził...
Wilki ani raptory raczej nie wpadną na taki pomysł (ale mogą skończyć się strzały, co jest gorsze), a manewr wspinania się na drzewo rzadko skutkował w walce z takimi chociażby ogrami... albo z orkami, uzbrojonymi w topory. Wystarczy przecie rzucić kilka pochodni i schować się za innym pniem.

Hmm... hmm...

Głupie? Jeśli jestem znanym na cały świat fechtmistrzem, to raczej logicznym jest, że będę polegał na swoich atutach i broni, czyż nie?

I polegnie natychmiast, bo bez swojego oręża będzie bezbronny jak dziecko. A czy widząc, że nad głową przeciwnika wisi coś ciężkiego i niebezpiecznego, czarodziej wykorzysta ostatni magiczny pocisk, żeby zadać mu te parę obrażeń, czy telekinezą zrzuci mu to coś na głowę, przy okazji unieruchamiając czy oszałamiając?
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może tym razem coś rzucę na rozruszanie a winę na to zwalcie na pewną sesję skajpową ;] Mianowicie czy ktoś się bawi w Pathfindera czyli dosyć mocno zmodyfikowaną trzecią edycję standardowego D&D? Znacie go może, graliście na nim, wolicie tą czy pierwotną wersję, zagłębialiście się w może w jakieś ich moduły przygodowe? ^_^ Sam na razie mało co mogę powiedzieć, bo jedynie trochę poprzeglądałem kilka książek wliczając w to core i ze dwie naszykowane kampanie (w modelu od zera do bohatera co bardzo mi się podoba) a od strony gracza dopiero teraz zdobywam doświadczenie i przełamuję się do systemu stwierdzając, że praktyka jednak jest najlepsza. Okazało się, że ciachanie przeciwników greatswordem trzymanego przez barbarzyńcę sprawia wiele frajdy, najczęściej w momencie, w którym kogoś trafiam :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W Pathindera to miałem taką historię, że zebraliśmy ekipę, kampania była, postacie zrobione, tylko nikt nie miał czasu się zebrać i pograć (tak to jest, jak każdy sobie wymyślił, by studiować po innych miastach). Ale ogólnie, jak już się wspomina, to rzucę tym, co do gry zachęcało:

http://www.d20pfsrd.com/

Komplet zasad. Ponieważ wszystko hula na d20, to i Pathinder ma zasady rzucone na neta, za frajer, jak ktoś chce obadać. W dodatku gdzieś na tej stronie jest cud malina pdf z tym wszystkim ułożonym, ładnie ogarniętym, tak że jak sobie chcesz coś znaleźć, to klikasz na linka w spisie treści. Brak problemów z wertowaniem podręcznika i dobra opcja, jak się chce prowadzić z lapka. ;p

Choć ja osobiście wolę obecnie nieDeDekowe Savage Worlds. Tanie, po polskiemu i co najważniejsze - ma jedyny i najlepszy, i najprawdziwszy, i niszczący wszystko setting świata - Deadlandsy. ;p

I miliort innych, robionych przez fanów. ;p

pozdroofka for wszyscy, tak poza tym, dziwnie jest tu pisać, jak ostatni raz się pojawiłem tak dawno, że mi nawet postów ostatnich nie wyświetla ;p

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@fearon

Wpadłem na stronę próbując wynaleźć sobie jakąś fajną klasę prestiżową, ale po dosyć sporym czasie stwierdziłem, że barbarzyńca ma naprawdę niewielki wybór... zwłaszcza, że zrobiłem go jako neutralny dobry ;p Poza tym zasób informacji jest niezły aczkolwiek nadal trza mieć własne książki na adventure pathy albo opisy danych rejonów w tym Inner Sea - nie wczytywałem się w każdą stronę, ale bogactwo przedstawionych krain jako tło do przygody powala; jest tam chyba każdy rodzaj wliczając w to kraina rządzona albo silnie powiązana z demonicznym kultem ^_^

Poza tym ja mam gorszy problem, bo na żywo nie znam nikogo w okolicy kto by się sesjami RPG interesował a co dopiero w tym konkretnym systemie :P

BTW. słowem kończącym - zaglądaj świadomie częściej a nie tylko wpadaj ;]

Cheers.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Myślicie, że opłaca się posiadać takie książki, jak "Lords of Darkness" albo "Underdark"? Albo chociaż najzwyklejszy podręczkin do gry w Faerunie? Włąśnie prowadzę sesję, której akcja rozgrywa się w Neverwinter, a w fabułę zamieszani są Zhentarimowie, a w przyszłości Czarodzieje z Thay. Obie te grupy są opisane w "Lords of Darkness" i zastanawiam się, czy warto kupić tą książkę, ze względu na opisy frakcji, które mogą się przydać w sesjach. Ja jednak korzystam z informacji zawartych w internecie (zwykle faerun-wiki itp.) i nie wiem, czy w warto wydawać pieniądze za coś, co mogę mieć za darmo.

Czy informacje w książkach takich, jak "Lords of Darkness" są warte swojej ceny?

A tak z innej beczki - nie wiem dlaczego niektórzy rpg-owcy narzekają na klimat, który jest w DeDekach. Słyszałem opinię, że komiksowy, że zbyt pozytywny, taki, siaki, że Warhammer lepszy, bo mroczny itp. Znów wrócę do mojej sesji ? u mnie świat nie jest ani komiksowy, ani pozytywny. Staram się, żeby był realistyczny. Są zatem brudne rynsztoki, ludzie umierający z głodu (w tych rynsztokach ma się rozumieć :D), są żebracy nękający obywateli, są prostytutki, które wieczorami przechadzają się po dokach, są choroby, które nękają obywateli (a w średniowieczu, a nawet renesansie higiena osobista nie stała na takim poziomie, jak w czasach dzisiejszych). Ale przecież na świecie nie ma samych rynsztoków i brudu. Są zatem ładne, zadbane dzielnice, dobrze ubrani obywatele, mili karczmarze, lordowie i lady i tak dalej.

O co mi się rozchodzi - dlaczego rpg-owcy narzekają na klimat - dajmy na to - Faerunu, skoro to od ich opisu tego miejsca (w sumie to od MP) zależy to, jaki on jest. Nie chcę tutaj powiedzieć czegoś rewolucyjnego, bo to co piszę jest oczywiste, ale chodzi mi o sam fakt obecności tych narzekań. Nie podoba im się świat? Niech go zmienią.

Najlepszym przykładem jest wygląd Neverwinter w pierwszej części gry Neverwinter Nights, kiedy to bohater musiał odszukać lekarstwo na Wyjącą Śmierć. Było mrocznie? Było.

Swoją drogą - myślicie, że zabicie Lorda Nashera w pierwszych minutach sesji, to coś złego...? :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A tak z innej beczki - nie wiem dlaczego niektórzy rpg-owcy narzekają na klimat, który jest w DeDekach. Słyszałem opinię, że komiksowy, że zbyt pozytywny, taki, siaki, że Warhammer lepszy, bo mroczny itp.

Klimat zbyt pozytywny, bo w D&D bohaterowie są dość silni i nie giną łatwo, a gdy zdobędą pare poziomów stają się potężnymi bohaterami i siłą rzeczy robi się z tego epic. Warhammer jest mroczniejszy bo zazwyczaj nie jesteś jakimś czempionem czy coś tylko zwykłym szaraczkiem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie zawsze, wszystko zależy od tego co naszykował mistrz gry (jaki poziom trudności potworów chociażby ;p), jakie postacie są w drużynie czy też po prostu jakie wyniki wypadają na kościach a te czasami potrafią walnąć ostro po jajach... jak chociażby oberwanie krytykiem od zombie mając pierwszolevelową postać barbarzyńcy więc wydaje mi się, że przy odpowiednim ustawieniu o Total Party Killa niezwykle łatwo. Przykładowo drużyna bez magicznego arsenału trafia na potwora odpornego na większość jeśli nie wszystkie rodzaje broni białej albo drużyna bez zaklęć ochronnych jaka wpada na maga przebijającego ich o 3-4 levele (Dominate, Suggestion i inne takie ;]), który ma od cholery crowd control albo inne mind controle. Faktem jest, że rozwinięta postać (15 lvl może albo wyżej) ma szansę powalczyć sobie z armią duchów albo pomniejszym bogiem, ale to wynika tylko z tego, że rośnie skala trudności i każda kosa musi trafić na kamień w pewnej chwili... fakt, jest epicko co nie zmienia faktu, że o śmierć specjalnie starać się nie trzeba IMO :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Klimat zbyt pozytywny, bo w D&D bohaterowie są dość silni i nie giną łatwo, a gdy zdobędą pare poziomów stają się potężnymi bohaterami i siłą rzeczy robi się z tego epic. Warhammer jest mroczniejszy bo zazwyczaj nie jesteś jakimś czempionem czy coś tylko zwykłym szaraczkiem.

Wiesz, że statystycznie, w drugiej edycji Warhammera Bohater Gracza może spokojnie przyjąć na klatę dowolny cios każdej istoty nie będącej potężnie silną (zdolności albo Krzepa z łapy bestii). jesli ma na sobie jakąkolwiek zbroję albo sensowną Wytrzymałość? :-> Furia Ulryka (w angielskim oryginale) jest tylko dla graczy, więc bardzo ciężko jednym atakiem zjechać BG żywotność do zera, i niżej (tj. krytyk).

O D&D 3.0/3.5 nie mozna tego powiedzieć, w stosunku do 1. poziomowych postaci. Zwykły kot pokonuje plebejusza 1. poziomu, a do tego wystarczy niesłabszy krytyk w 1. poziomowego BG, aby spadł poniżej 0 w punktach wytrzymałości. Albo nawet i zwykłe trafienie, jeśli np.: wykonane dwuręcznym toporem przez ludzkiego barbarzyńcę NPCa (1. poziom) albo orka (1. poziom).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O D&D 3.0/3.5 nie mozna tego powiedzieć, w stosunku do 1. poziomowych postaci. Zwykły kot pokonuje plebejusza 1. poziomu, a do tego wystarczy niesłabszy krytyk w 1. poziomowego BG, aby spadł poniżej 0 w punktach wytrzymałości. Albo nawet i zwykłe trafienie, jeśli np.: wykonane dwuręcznym toporem przez ludzkiego barbarzyńcę NPCa (1. poziom) albo orka (1. poziom).

Bogu dzięki, że Pathfinder znerfił koty xD Prawdą jest, że śmiertelność postaci na pierwszym poziomie w dedekach jest nieprzyzwoicie wysoka, prawdą jest też, że już w okolicach 3 problem znika bo i HP jest dość, żeby przeżyć ;) Stąd ja, o ile gram z osobami, które miały już styczność z systemem, pozwalam im stworzyć bohaterów na poziomie 3-5 (zależy jak chcę zacząć przygodę). Alternatywnych rozwiązań jest kilka - hero points proponowane jako alternatywne rozwiązanie w PF lub powiększenie puli HP - np. podwójna liczba na pierwszym poziomie, maksymalna wartość na kostce + PEŁNA wytrzymałość, ew 10+zwykłe startowe.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...