Jump to content

Karczma "Pod Hożym Jesiotrem"


P_aul

Recommended Posts

- Bo Gundama odpaliłem ponad rok temu i głupio mi było dorzucać - odpowiadam masując nogę. - A co do Naruto to moja maxima cośtam, nie wiedziałem o roszadach...

To powiedziawszy biorę biorę mój magiczny pisak i dopisuję brakującą opcję do ankiety...

Link to comment
Share on other sites

  • 3 weeks later...

Ostatnio (znaczy od wczoraj) chodzi mi po głowie taki dosyć dziwny pomysł, i chciał bym się nim z wami podzielić. Niestety nie bardzo wiedziałem gdzie to wcisnąć, ale po dłuższym namyśle zdecydowałem się na karczmę, jednak do rzeczy.

Musicie wiedzieć, że już dość dawno temu zacząłem sobie wymyślać bitewniaka, który nie potrzebował by do gry makiet, gdyż w zupełności wystarczyły by narysowane na płaskiej powierzchni schematy niezbyt rozległego pola bitwy, a zamiast figurek gracze dowodzili by bandą krwiożerczych kartonowych żetonów. Ostatnio wróciłem do tego pomysłu, i począłem zbierać do kupy wszystkie notatki, które do tej pory poczyniłem, wprowadzając do nich pewne modyfikacje. Przeprowadziłem kilka małych beta testów, które wypadły całkiem nieźle, i zacząłem się zastanawiać co z tym dalej zrobić. I w pewnej chwili przypomniałem sobie o naszej kochanej Jamie RPG, oraz o pewnej komiksowej sesji, którą ktoś tu niedawno zaczął prowadzić. Przypomniałem też sobie o takim wynalazku jak sesja free.

Domyślacie się do czego zmierzam? Zastanawiam się, czy wypalił by pomysł przeprowadzenia starcia w takim bitweniaku przez forum. :) Że to dziwne, nieprzemyślane, i samobójcze? Pewnie tak, dla tego piszę to tutaj, a nie w dyskusjach do jakiegoś konkretnego działu. Chcę się was zapytać, czy wyobrażacie sobie możliwość stworzenia takiej sesji, w której dwóch graczy mogło by niczym dwóch generałów siedzieć przed monitorem wpatrując się w podrzucone w poście przeciwnika płaskie pole bitwy z ruchami jego jednostek, obmyślającego najlepszą taktykę, która pozwoliła by mu zmieść wroga z powierzchni ziemi? A pod graficznym obrazem pola bitwy jakiś soczysty opis pokrótce obrazujący to jak całą tą sytuację widzą walczący żołnierze. Przygwożdżony ogniem karabinów komandos starający się znaleźć drogę, którą mógł by bezpiecznie dostać się do wolnego od przeciwników bunkra. Snajper, który instruuje go by jeszcze chwilę poczekał, gdyż udało mu się znaleźć dobrą pozycję do strzału, i zaraz zdejmie tego zakichanego operatora stacjonarnego miniguna, czy wreszcie granadier, który może puścić granat dymny odcinający pole widzenia pozostałych agresorów, dzięki czemu komandos będzie mógł chwilę ochłonąć.

Na razie nie będę się bardziej rozpisywał gdyż chciał bym usłyszeć waszą opinię. Jak pisałem wcześniej, rzecz nie jest za bardzo przemyślana, ale naprawdę chciałem się tym z wami podzielić.

Link to comment
Share on other sites

Cień usłyszawszy znajomy głos podniósł leniwie głowę znad pustego kubełka KFC i wydarł się na całe gardło.

- nerv0!!! Ja cię zabiję! Co się dzieje z Królestwem Cthullu? - nie chciał już wspominać o pewnych aniołach śpiewających ballady, bo to trochę inna sprawa. Tak sięgająca innego uniwersum. - Ale kto wie... - pogładził zarośnięty podbródek. - Sam pomysł jest całkiem, całkiem. Problemem jest tylko to, że podobne królestwo militarno-polityczne próbował otworzyć imć Salantor, ale niestety klucz francuski wpadł w zawias i drzwi się zacięły. Obawiam się, że coś podobnego stanie się tutaj... Nie mówię nie, bo sam z radością zanurzam się w przygodach Company of Heroes, World in Conflict albo Supreme Commander... pal licho, że nazwy dziwnie brzmią... ale jak przenieść mechanikę na warstwę papierową? Przecież nie ma bata, żeby w potyczkach między nami decydowało coś innego niż kostki. Jasne, jak wpakuje się szwadron helikopterów na stanowisko przeciwlotnicze... - Cień zagląda do encyklopedii Warfare. - ... to z wiertajlotów zostanie pył, ale co zrobić gdy w walce czołowej będą plutony pancerne? Jasne, taktyka wiele działa. Wsparcie, zaopatrzenie, ukształtowanie terenu i tak dalej... O, to mi przypomina, że będzie od cholery roboty. A mapy? Cholera, nerv0, ja nawet z świata CoHa mogę się kopnąć i pstryknąć parę fotek ułatwiających przygotowanie pola bitwy. Wiesz, nie mówię nie, ale... Sam stwierdziłeś, że ma to trochę, ten pomysł, z samobójstwa. A niech cię, ostatnio mam takie pokłady weny do pisania, że chętnie ci pomogę. To wież co, ja biorę Amerykanów, ty Panzer Waffe? Pasuje? - powiedział rozweselony.

Przypomniał sobie też o innej rzeczy, którą miał powiedzieć, ale najpierw chętnie usłyszy odpowiedź szanownego rozmówcy.

Link to comment
Share on other sites

Uch, dzisiaj już wiele napisać nie zdołam, ale rad jestem, że chciał byś pomóc. Przede wszystkim chciał bym utrzymać realia współczesnego, ba może nawet trochę przyszłościowego pola bitwy. I raczej nie będzie to zbyt wielka skala. 10 jednostek piechoty na gracza to w betatestach było aż nadto. Poza tym jeszcze nie opracowałem mechaniki pojazdów. Ukształtowaniem terenu nie ma co się specjalnie martwić. Wystarczy by było wiadomo czy z nad jakiegoś murku da radę się wychylić, czy ta masa tam to trudny teren, i takie rzeczy. Wszystko jest dosyć proste.

Co do Cthulhu, to odpis się robi, pewnie w piątek wpadnie. Co do Ballady... nie wiem. Ale więcej napiszę jutro, bo teraz trza mi kończyć.

PS, kostki jak najbardziej. Pewnie w rozgrywkach był by potrzebny arbiter, który wykonywał by rzuty, chyba, że gracze mieli by do siebie dość zaufania. :)

Link to comment
Share on other sites

- Krótko odpowiem waszmości - gry strategiczne na Sesyi to samobójstwo z jednej prostej przyczyny - miszcz/arbiter/jakgozwał ma mnóstwo roboty, a gracze odpowiadają krótkimi rozkazami. Wiem, bom sam tego próbował...

- Khe khe, co mnie na staropolszczyzne wzięło? Sam mam za to w głowie pomysł na jakąś hybrydę, gdzie gracze wcielali by się w dowódców oddziału, generałów, albo może herosów prowadzących armie do boju. To miałoby nadal element rpgowy, ale jednocześnie i taktyczny, z konkretnymi zasadami. Inna sprawa, że kilka światów już istniejących mniej lub bardziej ten zamysł przypomina ;)

Link to comment
Share on other sites

Cień zerknął na Time Lorda, który zaszczycił karczmę swoją obecnością.

- Ale jak widzisz, Doktorze Hoo, a właściwie słyszałeś wcześniej nie będzie to do końca sprowadzało się do formuły Game of Divinity czy jak tam nazwa szła. Jak nerv0 wspominał o klimatycznym opisywaniu zagnieżdżonego komandosa próbującego dorwać się do bezpiecznego bunkra nachodzi mi myśl... Załóżmy, że na określoną kolejkę gracz może wykonać tylko kilka ruchów swoimi oddziałami. Za jakieś punkty. Ma startową ilość, ale jak dostać kolejne? Ano, oprócz prostego dysponowania wojskami powinien dodawać od siebie pewne smaczki jak wygląda pole walki z perspektywy żołnierzy na linii frontu.

Podrapał się po głowie.

- Im lepiej opisze dane zdarzenie tym więcej dostanie punktów. Przykładowa sytuacja. Gracz 1 wydaje rozkaz oddziałom ataku z flanki na umocnioną pozycję gracza 2. Arbiter czy tam mistrz, rzuca odpowiednie kostki - tutaj pozostaje kwestia ogromnej ilości mechaniki - po czym ogłasza wynik np. atak się powiódł, G1 zajmuje pozycje okupiony stratą 30 ludzi i spadkiem morale o 15%. G2 w czasie walki i wycofując się stracił 60 ludzi i zanotował spadek morale o 50%. Tak mi się wydaje... Co prawda mechanika może jeszcze zmienić wiele rzeczy, bo przecież bierzemy pod uwagę poziom doświadczenia, ilość oddziałów w ataku/obronie, uzbrojenie (optyka czy CQB), wsparcie - nawet jeśli nie korzystamy z jednostek pancernych to można zrobić tak jak w WiC gdzie też u nas za punkty strategiczne wzywamy nalot A-10 albo Harriera. Można też pomyśleć o ew. posiłkach np. zamiast przemieszczenia oddziałów G1 decyduje się na dokupienie dwóch plutonów piechoty a tym samym zostawiając większe pole do popisu G2.

Cień teatralnie walnął się otwartą dłonią w czoło.

- No tak, zacząłem o tym opisywaniu. Jak to powinno według mnie wyglądać? Poprawka, jak może to wyglądać. Pierwsza runda: G1 wydaje rozkaz, G2 - wydaje rozkaz, MG - rzuca kostkami (jeśli dojdzie do walki, bo chyba zajmowanie terenu powinno odbyć się bez problemu) w przypadku walki i krótko ogłasza kto wygrał z jakimi stratami, albo przegrał albo potyczka została nie rozstrzygnięta. Runda 2 - G1 wydaje kolejne rozkazy, ale też dodaje pierwsze "spostrzeżenie" w roli żołnierza z linii frontu. G2 robi to samo, a MG tylko opisuje skutki ruchów oraz zmienia sytuację na mapie taktycznej. Problemem jest tylko to kto by miał i jak sprawiedliwie decydować o tym ile punktów ma wpaść za dany opis? Wiadomo, zawsze ktoś może się poskarżyć... Chyba, że też rzucimy kostki np. jeśli MG stwierdził, że odpis jest dobry to może przydzielić w granicach 3-4 punktów, a jak wybitny to maksymalnie do 7. Chociaż sam nie wiem, bo to rozgrzebywanie ledwie zaczętej pracy...

Na koniec jeszcze dodał wzdychając.

- Nie mówiąc już o tym, że mogą być różne typy oddziałów...

Link to comment
Share on other sites

Jest trochę tak jak to opisał Black. Gracze sami powinni się zatroszczyć o opisy swoich działań, choćby nawet te najbardziej suche, ograniczające się jedynie do wydania rozkazów. No i nie zapomnijmy, że ma to być bitewniak, a nie pełnoprawna sesja RPG. Gdyby to było możliwe, to chciał bym aby gracze sami podejmowali wszystkie akcje, aktualizowali mapę, wykonywali rzuty we wzajemnym zaufaniu do siebie, i poruszali się tyloma jednostkami iloma będą chcieli. MG/arbiter był by potrzebny tylko wtedy gdyby wyniknęły jakieś wątpliwości mechaniczne, nie musiał by nawet obserwować gry. Po prostu gdy gracz ma problem uderza do niego na PW z jego opisem, a ten podrzuca rozwiązanie w stosownym temacie, i basta. Gracze grają sami. MG nie ma nic do gadania, są zasady, i ich się gracze trzymają.

Pewnie później napiszę coś więcej, bo na razie czeka mnie trochę roboty, przy okazji jednak wrzucę odpis do Cthula, bo przygotował się szybciej niż myślałem. ;)

Link to comment
Share on other sites

Cień podrapał się po głowie.

- Może mówię to zbyt pochopnie, ale jest tyle do obgadania, że może przeniesiemy się w jakiś inny kąt? Bo jak wiem, ktoś z Władców Jamy otworzy nowe drzwi do nieznanej części królestwa gdzie będziemy knuli w spokoju? - rzekł z uśmieszkiem ledwie widocznym spod kaptura.

Klasnął w ręce.

- A teraz mam inną propozycję... Czy obiło wam się o uszy pewne motto mało znanego Klubu:

Ważna jest opowieść, nie opowiadający.

Zerknął po zebranych czy te słowa coś im mówią.

- Jeśli znacie to znaczy, że znacie adres szacownego przybytku... Wschodnia 35 Ulica 249B, gdzie miły lokaj Stevens wyglądający na starszego niż się wydaje dogląda śmietankę dżentelmenów... może i pań choć nie czytałem wzmianek na ten temat... spędzających miło czas na opowieściach. Jak można się spodziewać, w królestwie opanowanym przez Króla Horrorów, choć najczęściej inne gatunki najlepiej się sprzedają, nie są to historie zwykłe. O nie. Słyszeliście może o metodzie oddychania? Albo o człowieku, który nigdy nie podawał ręki? A może znacie jakieś inne, które wykraczają poza ludzką percepcję? "Klub" jest dla was. Zapamiętajcie motto... Ważna jest opowieść, nie opowiadający. I jeszcze jedno... Na górze jest wiele pomieszczeń... całe mile korytarzy i komnat. Można się tam zgubić - powiedział zagadkowym tonem. - Ale można też wejść i wyjść oraz przynieść ze sobą doskonały materiał na nową opowieść. No, tak przynajmniej słyszałem. - dodał już luzackim tonem. - To ktoś chce się wybrać?

Link to comment
Share on other sites

P_aul zdradził mi, że za parę godzin otworzy odpowiedni temat. Ja na dzisiaj znikam, ale liczę, że zaczniecie tam działać beze mnie.

To powiedziawszy nerv0 znikł z ekranu wiszącego nad szynkwasem plazmowego telewizora.

Link to comment
Share on other sites

  • 5 months later...

- Uwaga moi drodzy! - w karczmie gdzie od długiego czasu panowała ponura cisza odezwał się głos nikogo innego jak metalowego Cienia. - Ogłasza się, że jak co roku organizujemy coś na kształt turnieju rycerskiego i głosujemy na najlepszego bywalca tego grajdoła! Zagłosujcie i wy :)

Link to comment
Share on other sites

  • 1 month later...

Nagle ziemia zatrzęsła się! Chóry anielskie odezwały, a ospali bywalcy karczmy podnieśli znużone głowy znad napitków. W eksplozji światła, ognia, fiołków, kotów i zajefajności pojawił się ON! Nie kto inny, lecz Soutys!

Wybuch rozerwał ścianę karczmy, poprzewracał stoliki i wydmuchnął karczmarzowi z brudnych rąk brudny kufel wycierany w brudniejszą ścierkę. Światło jeszcze przez chwilę oślepiało wszystkich obecnych, lecz ci którzy mimo to wpatrywali się w jego źródło już po chwili dostrzegli niewyraźną sylwetkę forumowego barda, pana i władcy krainy Warhammera. Przy akompaniamencie Seven nation army wkroczył do karczmy.

'Um, zapłacę za szkody' rzucił w przestrzeń, po czym postawił na połamane nogi jeden z przewróconych stołów i wskoczył na niego. 'Panie i panowie! Mieszkańcy i bywalcy forumowej krainy RPG! Czas waszej rozpaczy zakończył się, albo raczej zakończy z nastaniem soboty, bo wtedy oto ja powrócę, byście mogli opalać się w moim blasku!' następnie odwrócił się w stronę źródła światła, które nie przestawało świecić. 'A tak serio, to wyłączcie to dziadostwo, bo nic nie widać.' światło zgasło i kilku sługusów Jego Spóźnialskości i Nieobecności zaczęło zwijać reflektory.

'Przepraszam za długą i raczej niezapowiedzianą nieobecność, ale pewne wydarzenia sprawiły, że nie mogłem udzielać się wśród tej zacnej kompanii. Lecz powracam i dalej będę siać zamęt i bezsens na okolicznych sesjach, jeśli tylko gracze i mistrzowie gry przyjmą mnie z powrotem.'

Tak na serio - miałem mały kryzys (którego skala i przebieg skutecznie odciągały moje myśli od forum, co zaowocowało między innymi tym, że nikogo nie powiadomiłym czy i kiedy wrócę), który został zażegnany i jestem gotów do akcji, więc od tej soboty będę w stanie dalej uczestniczyć we wszystkich sesjach, w których uczestniczyłem przedtem, ale jeśli jakiś MG zdecydował się usunąć mnie, z racji mojej nieobecności, to postaram się to jakośc przeżyć.

Żeby nie było zamieszania napiszę też w temacie każdej sesji w której uczestniczyłem, żeby jakby co powrócić do łask miłościwie panujących.

Link to comment
Share on other sites

  • 3 weeks later...

Na mocno zakurzonej scenie nagle pojawił się nikt inny jak Cień, który na chwilę postanowił wyjść ze snu zimowego.

- Witajcie wszyscy obecni jak i nie! - krzyknął do mikrofonu. - Powód dla mojego dzisiejszego wtargnięcia jest niezwykle prosty! Zbliżają się święta a ten grajdół obchodzi je jak nikt inny przedtem ani potem, oprócz nas. Dlatego też pozostaje mi jedynie życzyć masy zabawy, świetnych sesji oraz epickich przygód! A teraz naczelna zasada nadchodzącego roku :D

Christmas_card_2009_by_theartrix.jpg

- WE WISH YOU A MERRY XMAS! - i kapela zaczęła grać.

Link to comment
Share on other sites

  • 10 months later...

- Wszyscy obywatele królestwa zwanego Grajdołem! - w karczmie spowitej w ciszy nagle odzywa się tubalny głos godny siedmiu anielskich chórów. - Raz jeszcze przyszedł czas na nominowanie najbardziej zapadających w pamięć wojowników oraz władców z naszego królestwa. W dokładnie TYM miejscu można dokonać tego chwalebnego czynu. Long live and prosper, Sesje RPG! :D

Link to comment
Share on other sites

  • 9 months later...

Do karczmy wszedłem niejako przez przypadek, to chyba żądza przygód mnie ją wskazała. Otwierawszy duże, masywne wrota gospody liczyłem ujrzeć kilku sesyjnych weteranów, zamienić z nimi słowo bądź też dwa w przypływie śmiałości. Próżne były jednak me życzenia, sala świeciła pustkami. Echo, które niosło się po całym pomieszczeniu wołało głośnio, że najwięksi sesyjni wojownicy toczą właśnie inny bój, z daleka od karczmy "Pod hożym Jesiotrem".

Ależ jaki? - Zapytałem nie mogąc uwierzyć w to co zasłyszałem.

- Przyjacielu, chodzi o życie. Życie prywatne, realne jak to lubią określać nakłoniło ich do wyjścia z karczmy.

Nie dowierzałem, raz jeszcze rozejrzałem się po pustym pomieszczeniu. Nie, to niemożliwe. Na pewno ostał się choć jeden poszukiwacz przygód, który wraz ze mną pogawędzi o odbytych przygodach w Jamie!

Zamówiłem strawę wraz z napitkiem i postanowiłem poczekać przy stole. Na pewno ktoś zaraz przyjdzie. Na pewno.

Link to comment
Share on other sites

We wnętrzu Hożego Jesiotra zaiste cisza zapanowała niezmiernie uciążliwa. Rzekłbyś - to być nie może, w tak sławetnej oberży, by słów żadnych radosnych słychać nie było. By muzyka nie grała do taktu wznoszonych za bohaterskie czyny toastów. By zęby zgrozą powodowane nie trzaskały, na wieść o straszliwych monstrach tudzież inszych potwornościach. Tak ongi bywało... lecz to przeszłe były już czasy...

Czy aby na pewno...?

- Nie pamiętam Twojej twarzy... - z głębi głównej sali ozwał się głęboki na podobę głos, do czekającego na strawę przybyłego nie dalej jak chwil kilka temu podróżnika skierowany. - Zapraszam do mnie. Tutaj słowa o minionych czasach nie zabraknie Ci, bo choć sam trafiłem tutaj niedawno, to swoje historie do opowiedzenia mam niejedne, a każda z nich dłuższa od poprzedniej... - twarz niewidoczna zza kurtyny półmroku musiała przyozdobiona być uśmiechem. Nad strop leniwie uniósł się spory obłok wypuszczonego z ust dymu - Na słowa zważ swoje jednak, bo nie możesz rzec, iż nic całkowicie się tutaj nie dzieje. Wystarczy, byś za okno wyjrzał nawet, a przygoda spojrzy wówczas na Cię swymi hipnotycznymi ślepiami... Wszędzie pełno zajęć dla żądnych wrażeń śmiałków...

- ...czasem tak dużo, że i nawet na chwilę tutaj nie zajrzą. Smutne to zdać się może, lecz prawdziwe to słowa, wierz mi. A teraz... czy jest coś, o czym chciałbyś pogwarzyć z mą osobą?

Link to comment
Share on other sites

Karczma? Trzeba zajrzeć, ostatnio ten trakt popularny się zrobił. Otwieram seroko drzwi.

- Cne panie i panowie, powitajcie mnie, ser Macieja herbu Bończa! - podchodzę do lady - Karczmarzu, widzicie to? - Pokazuję mu pękatą sakiewkę, jedną z wielu widocznych przy moim pasie, i wcale nie największą - Tu jest tyle złota, że mógłbym kupić całą tą karczmę i twą najpiękniejszą córkę, jeśli masz jakąś powyżej osiemnastego roku życia. Nie frasuj się, niczego i nikogo nie chcę kupić! Poza jadłem i napitkiem. Coby tu... Może najpierw kapłona pieczonego, a do tego najlepszy trunek z twojej piwniczki. - spoglądam na dwóch pozostałych gości - I dla wszystkich odwiedzających ten przybytek osób masz za darmo wszystko, co zechcą, podawać. Przynajmniej dopóty się pieniądze nie skończą. A trzech ludzi musiałoby pić, jeść i spać w tej gospodzie przynajmniej przez dwa miesiące, zanim by się to stało.

Podchodzę do dwóch jegomościów i przedstawiam się.

- Jestem ser Maciej <nazwisko zagłusza dziwny hałas> herbu Bończa. Kim waszmościowie są, i cóż tu porabiacie?

Link to comment
Share on other sites

Witam szanownych panów! Proszę, zasiądź z nami ser Macieju, zawsze lepiej gaworzy się w większej grupie. Ponadto...czy my się aby nie znamy? Gdzieś już słyszałem twe imię, herbu jednak za nic nie kojarzę.

Gdy zmierzałem ku karczmie, myślałem o spotkaniu z kilkoma rycerzami, których opowieści można włożyć między bajki. Tymczasem siedzi przede mną sam Veldrash! Wielki to dla mnie zaszczyt! Zwą mnie DoxtraduS, nie dziwi mnie to, iż nie kojarzysz mej twarzy, od niedawna przebywam w Jamie. Twoja osoba jednak nie jest mi obca. Opowiedz nam proszę o swych początkach, jak dorobiłeś się takiej sławy?

Link to comment
Share on other sites

Realne życie? Heh, to mit! Bawmy się w karczmie! Witajcie towarzysze! Przybywam tu po raz pierwszy, ale kiedy widzę towarzystwo, zaczynam sądzić, że zostanę na dłużej. Ser Maciej herbu Bończa, DoxtradusS oraz zacny Veldrash! - podchodzę do karczmarza - Szanowny panie, poproszę wielki kawał dziczyzny oraz złoty trunek dla każdego z panów, tyle razy ile będą chcieli. - podaję gospodarzowi kilka złotych monet - reszty nie trzeba, byłbym wdzięczny jednak gdyby się pan pospieszył. - staję obok stołu, przy którym siedzą inni - Zwą mnie Darthmetalus czy mogę się przysiąść? Ale najpierw. Gospodarzu, czemu jest tu tak ponuro, zapalmy światło, bawmy się!

Link to comment
Share on other sites

Przysiadam się do Doxtradusa.

- Nie wiesz, jak wygląda Bończa? Jest to biały jednorożec, z łbem w prawą stronę, na niebieskim tle. Spójrz - pokazuję sygnet

Zauważam przybysza. - Hej, karczmarzu! Moich zaleceń nie słyszałeś? Już zapłaciłem za wszystkich. Oddaj więc te kilka monet imć darthmetalusowi, z mojej sakiewki spokojnie starczy na jadło i napiwki dla nas. Co mi przypomina... Co z moim kapłonem?

- Już, już niosę. - odpowiada właściciel gospody.

- Nie trudź się! Niech któraś twoja córka przynosi wszystkie zamówienia.- Uśmecham się lubieżnie

- E... Mam jedną, i ona na studia wyjechała.

- Co? Przecież tu pustki są, jak cię na to było stać?

- Panie, kiedyś tu było wiele osób.

- No dobrze. To teraz przynoś koguta. I wezwij muzyków najlepszych! Darthmetalus dobrze mówi!

Link to comment
Share on other sites

- A zacnie, zacnie, mości panowie. Widzę, że życia nieco do karczmy przywieźliście z sobą - zacząłem po chwili, przysłuchując się nowoprzybyłym. - Siadajże, kto chętny do rozmów ze mną...

To mówiąc nachylam się do stołu, wyłaniając postać z cienia. Oczom przybyłym ukazuje się moja postać. Postać smukłego, lecz silnie zbudowanego elfa. Ciężki, czarny płaszcz podróżny z kapturem osłaniał odziane w praktyczne, wojskowe wręcz ubranie ciało. Jasne, niemal białe miał włosy, związane za plecami. Skomplikowany, dwubarwny tatuaż misternymi liniami zdobił całą twarz, białym i czarnym kolorem biegnąc też pod ubranie, co sugerowało większą przezeń zajmowaną powierzchnię skóry. Niezwykłe, szafirowe oczy były całkowicie nieobecne. Ćmiona powolutku, hebanowa fajka intarsjowana dębem w niewyobrażalny sposób choć była niewątpliwie pięknym przykładem rękodzieła, to jednak nieco nie pasowała do utartego przez lata wizerunku klasycznego elfa...

- Ja? Sławny? - uśmiecham się serdecznie do DoxtraduSa, słysząc jego mowę - Toż to zbytek uprzejmości. Wierzaj mi, sławniejszych ten przybytek gościł a i teraz nie jestem tutaj nikim nazbyt wielkim. Oczywiście było się to tu, to tam. Poznało się wielkich jak i maluczkich tego świata... Ale rzeknij mi proszę: czegoś oczekiwał po miejscu takim, jak to?* Zdaje mi się bowiem, że oczekiwania miałeś nie byle jakie i chyba nie wygląda to dokładnie tak, jak się to w głowie twej malowało...

_____

* - nie tylko karczmę, ale całą Jamę na myśli mam. Żeby za łatwo nie było odpowiedzieć... ;)

Link to comment
Share on other sites

- Oh, elf... - powiedziałem, jednak widząc wyraz twarzy moich towarzyszy, szybko dodałem. - nie, nie, nie. Nie jestem rasistą, po prostu... w życiu spotkałem mało elfów, które nie chciały mnie zabić, lub nie miały mnie za barbarzyńcę. - rzekłem, po czym wypiłem trochę złocistego trunku. - Jak widzicie, moi przyjaciele, jestem orkiem, a dokładnie wodzem jednego z plemion. - zauważyłem, że moi kompani, byli zaciekawieni. Kontynuowałem więc. - Czy znacie może plemię krwawego wilka? Tak, jest to jedno z największych. W każdym razie, byłem tam najsilniejszym wojownikiem. Zostałem więc przywódcą. Wiele ludów, głownie elfy właśnie, próbowało zdobyć naszą "bazę". Okazało się jednak, że jestem też dobrym strategiem i udało nam się ich zaskoczyć*, dzięki czemu najeźdźcy zostali przepędzeni. - kolejny łyk. - Panie gospodarzu, chcę swoją dziczyznę! I proszę, światło, muzyka, tancerki. - przy ostatnim słowie, uśmiecham się nie mniej lubieżnie niż mój przyjaciel Maciej. - W każdym razie, wiele innych orków, będąc pod wrażeniem naszych dokonań, zaczęło przyłączać się do plemienia, którego wodzem jestem. - zakończyłem, po czym wziąłem ostatni łyk i wytarłem usta pięścią. - Karczmarzu jeszcze jeden kufel, o tak, dziękuję. Następny? Chyba również się skuszę.

- Hymm... A wy skąd pochodzicie i jaka jest wasza historia, przyjaciele? - powiedziałem serdecznie i wziąłem następny łyk. - No słucham, słucham...

____________

*kto spodziewałby się orków, walczących strategicznie...

Link to comment
Share on other sites

Po pytaniu Darthmetalusa w karczmie zapanowała Cisza. Siedziała na tronie pośrodku pomieszczenia, ubrana w skromne, żebracze łachy. Na głowie miała srebrną koronę. Nagle drzwi bezszelestnie otworzyły się i do karczmy wkroczyła postać ubrana w brązowy garnitur z muszką. Jego rozczochrana fryzura dawała mu wygląd jakby obszarpańca. Otworzył usta i ze zdziwieniem zauważył, że nie może wydobyć głosu. Pokręcił głową, podszedł do Ciszy i zapytał ruchami dłoni, czy może coś cichutko szepnąć jej na ucho. Cisza skinęła głową. Obszarpaniec nachylił się.

- Fus ro dah.

Gdy tylko posprzątano szczątki Ciszy przybysz usiadł na krześle, wygodnie się rozparł i spojrzał na obecnych uważnym, podejrzanie wesołym spojrzeniem.

- Panowie, jako iż rozpoczął się rok szkolny, mam, może niewygodne, pytanie dotyczące w sporym stopniu naszego Grajdołka i naszej w nim obecności oraz działalności.

Brylant nachylił się w kierunku zebranych.

- Jakie oceny mieliście jak dotąd z j. polskiego na świadectwie ? Przecież od tego, jak tu działamy, w sporej mierze zależą nauki wyniesione ze szkoły. Zatem...?

________

Gimnazjum: piątki, I LO 5, II 4

Link to comment
Share on other sites

- Muszę przyznać iż nigdy jakoś specjalnie nie błyszczałem na lekcjach z naszego języka ojczystego, lecz moje oceny końcowe raczej nigdy nie schodziły poniżej "dobrej". - rzekła postać siedząca jak do tej pory przy osłoniętym mrokiem stoliku w kącie karczmy.

- Ahhh, powinienem ugryżć się w język... zapomniałem się przedstawić. Nazywam się Daedroth i jestem kupcem... korzennym. Chciałem bardzo kolegów przeprosić za moje maniery, a raczej za ich brak. W ramach przeprosin z przyjemnością postawię wam jeszcze jedną kolejkę piwa - po chwili wstaje i woła: Karczmarzu!! Jeszcze jedną kolejkę piwa dla moich towarzyszy!! Ja stawiam.

Link to comment
Share on other sites

- O oceny z naszego ojczystego języka pytasz? Cóż, u mnie nie najgorzej. Na przykład ostatnio, w pierwszej klasie gimnazjum, na mym świadectwie wylądował "celujący", a poprzednio było albo to, albo "bardzo dobry". Nie mogę więc narzekać. Znam takich, co ze szkoły wynieśli tylko świadectwo.

Link to comment
Share on other sites

Jak wyobrażałem sobie Jamę, Veldrashu? Cóż, liczyłem na moc przygód oraz wyzwań. Sam chciałem zebrać drużynę do jednej z przygód, co dzięki tutejszym Panom mnie się udało. Z kilkoma śmiałkami wyruszyliśmy do odległego Easthaven, teraz jednak mamy kilka dni na odpoczynek, wciąż czekamy na naszego towarzysza. Udało mnie się również dostać w szeregi niejakiego Shadowa, zwanego Czarnym, musiałeś o nim słyszeć. Czy jednak wszystkie me oczekiwania zostały spełnione? Cóż, często bywam zaskakiwany, za każdym razem poznaję coś nowego. Myślę, że Jama ma jeszcze wiele do zaoferowania, z pewnością zostanę tu na dłużej.

Powiedz mi w takim razie jak Tobie się tutaj podoba. O Twych przygodach już sporo słyszałem, jednak nie wiem jak Ty się do nich odnosisz. Może to co dla mnie jest niezwykłe dla Ciebie już stało się normą?

Drogi Brylancie, z naszą mową problemów większych nie mam, od gimnazjum po 1 liceum same piątki na moje świadectwo wpadają.

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

  • Recently Browsing   0 members

    • No registered users viewing this page.
×
×
  • Create New...