Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Pzkw VIb

Motoryzacja i rowery

Polecane posty

Private_Arti => Better late than never...:)

Trochę za mało informacji udzielasz. Powodów jak zwykle może być wiele niemniej skoro samochód działał do tej pory to nie widzę specjalnie problemu żeby nie miał działać dalej nawet na benzynie( bo raczej się nic nie zatarło ani nie wywaliło dziury w boku silnika ). Obstawiał bym na początek zapowietrzony układ paliwowy, w drugiej kolejność sprawdzić owym przełącznik gaz benzyna ( zależnie od generacji instalacji LPG ). Należałoby tez sprawdzić dlaczego nagle przewód paliwowy nagle tak zaniemógł ( bo to szczerze mówiąc dość radykalna sytuacja)

Winne mogą być tez wtryski / gaźnik ( zależnie od silnika ). Gdyby pompa padła to a) nie miał byś możliwość jazdy dokądkolwiek B) prawdopodobnie by mocno ciekła c) byłoby ja słuchać.

Na gazie nie odpalaj bo jak wiadomo ( zresztą wiele się na ten temat mitów panuje ) bo może to niszczyć silnik. Osobiście podejrzewam zapowietrzenie układu paliwowego. Sprawdz podstawy ( układ paliwowy po świece ) jak to nie przyniesie rezultatów to dopiero wtedy można podejrzewać awarie grubszego kalibru. Good luck :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję za odpowiedź :)

Problem już zażegnany, a przyznam, że podejrzewałem wszystko, o czym napisałeś. Bo skąd nagle taka usterka? Uznałem, że pewnie właśnie albo układ się zapowietrzył albo, poszła pompka, a tu... okazało się, że mechanik podłączył przewody paliwowe w nie tej kolejności, co trzeba! I tak paliwo zamiast do gaźnika, cofało się z powrotem do pompki! Zmyliło mnie to, że przed rozruchem a w ustawieniu LPG słychać jakby trykniecie w butli z gazem, potem w silniku, a na benzynie cisza. Zobaczcie, jakich mamy specjalistów - byłem w 3 warsztatach, renomowanych firm - w każdym sprawdzono silnik komputerowo i powiedziano mi, że wymienić należy wtryskiwacz benzyny albo całą pompkę i że na pewno nic się nie da naprawić, bo poszła cała część. W końcu się zdenerwowałem i zapytałem znajomego - raz spróbował odpalić, uśmiechnął się i skomentował: "Oj, chyba po ciemku żeście go składali" ;) Odczepił przewody i zamienił je miejscami - problem ustąpił. I tak o to z 1000 zł, cena naprawy spadła do 30 zł.

Dzięki za pomoc :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jest jeden przynajmniej w mojej skromnej osobie:) No, może fan to za dużo powiedziane. Miłośnik na pewno. Sam kiedyś miałem komarka. Typowy można by rzec prlowski pojazd. Niestety nie tylko ja byłem miłośnikiem dawnej motoryzacji, bo został podprowadzony z garażu. Może kiedyś sobie w wolnej chwili skompletuję część po części i złożę jakiegoś. Najchętniej ten sam model co miałem. 2351, z przodu już zawieszenie teleskopowe, a silnik jeszcze dwubiegowe tzw. jajko. Czyli w sumie dość rzadko spotykany. Właśnie taki.

A drugie moje małe marzenie to kupno jakiegoś dużego fiata. W końcu to samochód, na którym nauczyłem się jeździć.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat dla mnie całkiem na czasie, bo 22-23 maja w Leśnicach pod Lęborkiem odbył się zlot pojazdów socjalistycznych, na którym miałem przyjemność gościć. Jak na pierwszy taki zlot w tym miejscu frekwencja była wręcz zachwycająca - zlotowicze przybyli tłumnie głównie z najbliższych okolic i Trójmiasta, ale był też jeden gość ze stolicy (przyjechał pięknym Wartburgiem). A jako że mój brat jest szczęśliwym posiadaczem Trabanta i Malucha, też było się czym pokazać. ;)

Osobiście choruję na kilka starych aut, ale szczególnym marzeniem jest Fiat 125p w wersji pick-up przedłużony. Mój ojciec miał kiedyś takie cudo i był to jeden z dwóch pojazdów, których sprzedaży żałujemy najbardziej...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam. Zamierzam kupić coś co zastąpi mi mój słaby skuter, jednak pewnie tylko do 50cc., bo mam 17 lat i tylko kartę motorowerową. Do tej pory jeździłem Baotianem BT49-QT10, Vmax (z górki :D) 40km/h, a do tych 40 też musiałem go bujać 2 minuty. Jeździłem nim sporo, kupiłem w 2007r., aktualnie ma przejechane jakieś 2700km, więc pora na zmianę.

Sąsiad kupił ostatnio coś takiego: Zipp Neken 50cc za 3700 zł. Drogo to nie jest za motorower z manualną skrzynią, z recenzji w powyższym linku doczytałem się, że aż taki zły to ten Zipp nie jest. Motorek kolegi jest jeszcze na dotarciu, więc długo nie szalałem, ale pojeździłem nim z 15 min i - rewelacja. Nieźle go oszczędzałem, więc nie wiem ile wynosi jego Vmax., ale 65 km/h pocisnąłem bez problemu na 'czwórce' z manetką na 1/4 ;) Na 'jedynce' trochę muli, ale to pewnie wina tego, że jeszcze się dociera (dopiero 100km zrobione). Jednak kiedy wrzuciłem '2' to wyrwało mnie na koło :) i wtedy obudziła się bestia tej pięćdziesiątki. Biegi wchodzą lekko, bez problemów, motorek nie jest mały, fajnie się prowadzi.

Teraz wy mi powiedzcie - opłaca się coś takiego kupić? Manualna skrzynia (skuterów mam już dosyć, bo są strasznie nudne), naked bike, agresywny wygląd, bardzo tani... Czego chcieć więcej?

Zastanawiałem się też nad Zipp Manic, ale ma on już silnik 125cc., prawka niestety nie mam więc byłby kłopot... Jednak osiągi są na pewno lepsze, jednak w Manicu boje się o ramę... 125 cc, wieć powinien się bujać do 120 km/h, ale te chińskie ramy... Wiecie o co mi chodzi :)

Proszę więc opinię o tym Nekenie i ew. Manicu. Jeżeli ktoś ma inne propozycje - jestem gotowy na uwagi, szukam motoroweru (tak jak już mówiłem, skutery odpadają!) do 3,300 zł. z manualną skrzynią. Może być używany, ale nie za stary. Myślałem o Yamaha TZR 50, ale trochę za drogo by wyszło ;)

------------------

Jeżeli jest ktoś zainteresowany kupnem tego skutera Baotian BT-49QT10, zablokowany, 2007, stan wizualny idealny, proszę o kontakt GG - 10875903, oddam go za 1,500 zł.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@UP

Osobiście posiadam Zipp Manic 125ccm i jeśli chodzi o jego osiągi, to zapomnij o 120 km/h... Być może po zdjęciu blokad (jeśli takowe posiada, ale na razie nie szukałem bo jest jeszcze gwarancyjny) poleci więcej, bo w stanie obecnym 100 km/h to maks, a i tak silnik woła już o pomstę do nieba :smile: Najfajniej spisuje się tak przy 80-85 km/h. Cichutki, zbytnich wibracji nie dostaje (przy setce wibracje na ramie są dość wyraźnie wyczuwalne). W sumie jak się chce osiągów, trzeba sobie sprawić ścigacz :smile:

Poza osiągami to nawet fajna maszyna. Dość ciekawie wygląda, spalanie też nie jest zbyt duże. No i jak na razie po przejechaniu 1200 km nic się w nim nie poluzowało, nic nie odkręciło ani nie odpadło, słowem całkiem solidnie zrobione pierdzikółko.

Jeśli potrzebujesz jakichś dokładniejszych informacji, pytaj na forum lub priv.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Osobiście choruję na kilka starych aut, ale szczególnym marzeniem jest Fiat 125p w wersji pick-up przedłużony. Mój ojciec miał kiedyś takie cudo i był to jeden z dwóch pojazdów, których sprzedaży żałujemy najbardziej...

Znam ten bol... Moj tato mial Fiata 125p (ten z pionowymi tylnymi swiatlami) z 1974 roku. Jezdzil nim moj dziadek, potem moj tato. Bedac dzieckiem mowilem ojcu, ze ja nim tez bede jezdzil, a po mnie moje dzieci :) Samochod byl nie do zajechania. Zero elektroniki, ktora traktowala kierowce jak debila, latwy do naprawy w garazu pod domem. Ilez to ja czasu z tata spedzilem bawiac sie gaznikiem:)

Pamietam jak jechal nim nad morze (najpierw przyjechalismy ja z siostra + mama, a tato pozniej dojechal). Dal rade. A jak tato ktoregos dnia pojechal z nim na przeglad techniczny to mechanik powiedzial: "Uciekaj mi pan z tym wrakiem", rdza na karoserii, brazowe plamy od farby i niezapomniany czarny pas na 1/4 wysokosci wszystkich drzwi i pomaranczowo-czerwonawy kolor. Cuchl w srodku, nie moglem zapachu zniesc i jak wsiadalem zawsze musialem odkaszlnac.

Tyle przygod zesmy z tym autem przezyli i zawsze je cieplo wspominam (pewnie tez przez pryzmat dziecinstwa). Z biegiem lat stawal sie coraz bardziej zawodny. Ruszal z 3-go biegu (dwa pierwsze nie dzialaly), i ogolnie rzecz biorac rozlatatywal sie juz, ze byl zmuszony go sprzedac, a wielka szkoda.

A teraz? Moje auto za kazdym razem gdy uruchamiam silnik wywala komunikat na wyswietlaczu: "Change oil soon", jakbym mial skleroze i nie wiedzial, ze wielkimi krokami zbliza sie pelen serwis + przeglad techniczny. Nawet wspomniana w innym temacie wymiana klockow hamulcowych. Pomijam juz zapieczone kola, ale zeby clip byl potrzeby do ich wymiany, by "wytlumaczyc" komputerowi, ze polozenie tloczka zostalo zmienione? Albo, zebym auta nie mogl uruchomic, bo przelacznik pod pedalem hamulca sie zepsul. Zmuszony bylem wezwac pomoc drogowa, by uruchomili auto i jak juz silnik byl na chodzie zajechalem do ASO, bo w lokalnym warsztacie, gdzie pracuje kolega, powiedziano mi, ze tego nie zrobia. ASO mnie az tak strasznie za to nie skasowalo (spodziewalem sie 3x wiecej), ale zeby przez glupi przelacznik jechac tam? To byla tylko jedyna usterka odkad mam swojego Ursusa. Ogolnie rzecz biorac to jestem z tego auta bardzo, bardzo zadowolny. Nie to co moja poprzednia, ktora ochrzcilem mianen Christine, bo tak dawala mi sie we znaki.

================================================================

@Tur: gdzie sa obiecane cukierki kebabowe? :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przygody motoryzacyjne z starymi samochodami => Jedna z ciekawszych jaka moi rodzicie pamiętają - ja niestety nie bo miałem wtedy może niespełna 2 lata - to przygoda z ojca pierwszym samochodem Syreną na trasie do Wysowej. To cut long story short owa historia zaczyna się tak szybko jak podczas postoju w skarpecie tir oberwał kompletnie drzwi od strony kierowcy :) i reszte trasy w deszczu musieliśmy jakoś przetrwać.

Z bardziej nowych historyjek to zdarzały się przypadki kiedy musiałem na poboczu składać gaźnik w moim pierwszym samochodzie Ford Granada, wpadłem do rowu ( to juz inny samochod :) ) czy zatrzasnąłem kluczyki w samochodzie :) (oczywiście jak to bywa w najmniej odpowiednim momencie :).

No własnie Tur gdzie te cukierki.....i mam nadzieje ze nie będziesz ich podawał z procy :P.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam. Mam pytanie. Zepsuł mi się gaźnik w skuterze Motobi Żbik II. Mam do wyboru dwa rodzaje gaźników: gaźnik chińskiej produkcji za 100zł i gaźnik produkcji japońskiej za 150zł. I tu mam właśnie pytanie. Czy będzie jakaś różnica jeżeli kupię gaźnik japoński ,czy tylko będzie lepsza jakość tej części? Dodam , że reszta skutera jest made in china.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z tego, co znalazlem, to w tym motorowerze montowano tylko jeden rodzaj silnika (jeden wariant mocy i pojemnosci), wiec podejrzewam, ze te gazniki sa identyczne, co najwyzej moga byc roznej jakosci (chociaz tez niekoniecznie). Ja na Twoim miejscu kupilbym taki sam, jak miales do tej pory i czesc piesni.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki, lecz na nic się to nie zdało. Musiałem zawieść cały skuter do znajomego mechanika (motorowego?). Gość sam wszystko naprawi, ureguluje i będzie śmigać. I tak jak na chiński skuter to 4 lata bez napraw to długo. Gościu zobaczy czy w ogóle coś się zepsuło czy tylko rozregulowało, ale mimo wszystko dzięki za pomoc.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pomyślalem niedawno nad zmieniem ukladu wydechowego w VW Polo II Coupe. Chodzi mi o to żeby zalożyć tlumiki obok świateł, tzn można powiedzieć na klapie ;P I mam pytanie: z czego należaloby zrobić rurę która prowadzilaby od standardowego ukladu (podciętego) do bagażnika? Do giętarki dostęp mam, chodzi mi tylko o material.

Może tu ktoś mi odpowie :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pytanie 1: Orientuje się ktoś może ile (mniej więcej) kosztuje kompleksowe lakierowanie całego samochodu? Przez "kompleksowe" mam na myśli demontaż, usunięcie dotychczasowego lakieru, być może piaskowanie, ewentualne naprawy blacharskie (nie żeby tego dużo było, ale nigdy nie wiadomo co znajdzie się pod lakierem 42 letniego auta), oczywiście samo lakierowanie i ponowny montaż.

Pytanie 2: zna ktoś jakiś warsztat blacharsko-lakierniczy w okolicach Wa-wy specjalizujący się w zabytkowych autach (chodzi mi o to żeby robili dobrze i za rozsądne pieniądze)?

Pytanie 3, z cyklu gupie: jak sądzicie który wariant kolorystyczny wygląda lepiej? Rozważam dwie opcje:

1. Candyapple red z białymi paskami Lemans

2. Wimbledon white z granatowymi paskami.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hm, temat już od dawna leży odłogiem, więc może opiszę mój weekendowy przytrafunek, jak to się z żoną wybrałem zakupić nowe autko. Może znowu od Tura dostanę kebabowego cukierka? :D

No więc od pewnego czasu moja żona cierpi na poważną chorobę objawiającą się straszną chęcią wymiany swego samochodu na coś większego, a przynajmniej pięciodrzwiowego :) No i w końcu znalazła na OtoMoto ogłoszenie, które dotyczyło samochodu marki Renault, a dokładniej to Clio III Grand tour. Autko ogólnie wyglądało na fajne, cena tez dość przystępna, a jego opis to już w ogóle cud, miód i orzeszki. Nie będę przytaczał całego, tylko te najważniejsze punkty:

- rocznik 2008 (końcówka roku)

- pierwszy właściciel

- 40k przebiegu

- w 100% bezwypadkowy - informacja dla miłośników czujników grubości lakieru (tak gość napisał :) )

- cena - 27k

Telefoniczny kontakt z gościem potwierdził wszystkie te informacje. Wszystko bajera - no to jedziemy! Pojechaliśmy więc do Sokołowa Podlaskiego i spotkaliśmy się z delikwentem. Wyprowadził samochód z garażu i od razu pierwszy szok - przednia tablica rejestracyjna wyglądała jak zmięta, a następnie wyprostowana kartka papieru... Facet na nasze pytanie powiedział, że auto było lekko uderzone w tył, wymienił więc zderzak i to tamta tablica jest. Lekko... no ale dobra, oglądamy dalej. Po dokładniejszym oglądnięciu przodu wylazło, że i z przednim zderzakiem było cosik kombinowane, bo w zakamarkach (łączenie zderzaka z błotnikiem) była nawet jeszcze resztka szpachli. Moją żonę zaczęło już z deka nosić, bo w tym aucie nic nie zgadzało się z opisem, ale w końcu wali do gościa:

- No wie pan, mój mąż jest miłośnikiem czujników grubości lakieru, więc go jeszcze sprawdzi...

Po jej 'subtelnym', nawiązującym do opisu stwierdzeniu wyjąłem ów czujnik (pożyczony od kumpla, bajerancki czujnik elektroniczny) i zacząłem od obmacania tyłu. I cóz się moim oczom ukazało? Piękne wskazanie, a polega ono na tym:

- do 200 - lakier oryginalny

- 200-400 - lakierowane drugi raz

- 400-600 - szpachlowane

- w okolicach 1000 - szpachlowane na grubo

A ja zobaczyłem wynik - 1500... Więcej mi już do szczęścia nie trzeba było, bo to 'bezwypadkowe' autko miało pięknie obity tył, co potwierdziło zagięcie tapicerki w bagażniku i obejrzenie pięknej, pofalowanej i zgniecionej podłogi. Facet na to, że on to tam do końca nie wie, bo on je już takie kupił... Zaraz, zaraz - pytamy - przecież pan jest pierwszym właścicielem? On na to, że kupił auto w styczniu od pierwszego właściciela, jeszcze go nie przerejestrował i chce je sprzedać, bo mu nie jest potrzebne. Oczywiście na papierach owego pierwszego właściciela... No masakra normalnie. Pominę fakt, że oryginalne radyjko było wymontowane i się po nim jedno dyndające przewody zostały :)

Suma sumarum roześmialiśmy się gościowi w nos i wróciliśmy do domu ubawieni po pachy :D

Tak to jest, jak człowiek uwierzy pięknemu opisowi auta na necie. Na szczęście jechaliśmy do tego gościa ledwo 100 kilometrów, bo gdybym przejechał z 500 i zastał takiego babola, to bym chyba temu sprzedającemu gardło przegryzł :D

A może jeszcze ktoś miał podobne jazdy z zakupem auta czy innego pojazdu?

A autko wygląda tak:

renault_clio_grandtour_2.jpg

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Taka rzeczywistość na polskim rynku. Sam chciałem sobie kupić coś poruszającego się po drogach na czterech kołach ale po 3 próbach mniej lub bardziej podobnych do Twoich stwierdziłem, że się wstrzymam ten rok i sobie motocykl sprawię.

Nie potrzebowałem, żadnego Ferrari wśród Skód, bo kasy miałem skromnie, no ale skoro gościu rąbie na opisie aukcji, czy ogłoszenia, to strach pomyśleć czego moje niefachowe oko nie dostrzeglo.

Pamiętam jakże głupio wyglądało moje ogłoszenie sprzedaży autka, na tle innych, gdzie była sporej długości lista wad. Wszystkie szczegóły tam wpisałem, które wychodzą dopiero po kilku dniach użytkowania auta - zacinający się zamek w lewych tylnych drzwiach, brak podwieszenia półki w bagażniku itd.. O dziwo sprzedał się całkiem przyzwoicie, a kantować nikogo nie musiałem i poza czystym sumieniem nikt mi z pretensjami po 30 razy nie wydzwaniał.

Z motocyklem dałem się wykolegować, bo zapomniałem, że nowe kategorię wprowadzili i muszę kolejny roczek poczekać, żeby móc zrobić tę najwyższą. Trzeba będzie pogłębiać przyjaźń z autobusotramwajami...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ach, motocykle... Ten wiatr we włosach (a przynajmniej tych, które jeszcze mi pozostały), komary uroczo wkomponowane w zgryz :D Nic się z tym równać nie może. No, ewentualnie jeszcze taplanie się w błocku na quadzie, ale to już temat raczej nie dla każdego, bo godzinna wyprawa quadem w trudny teren to już hardkor jest :) Wiem, o czym mówię, bo w zeszły weekend sobie trochę poszalałem i wróciłem do domu zrąbany jak koń po westernie i ubłocony od małego palca u nogi po same resztki włosów na głowie :D

Z motocyklem dałem się wykolegować, bo zapomniałem, że nowe kategorię wprowadzili i muszę kolejny roczek poczekać, żeby móc zrobić tę najwyższą. Trzeba będzie pogłębiać przyjaźń z autobusotramwajami...

O co chodzi z tymi nowymi kategoriami, bo nie do końca jestem w temacie obeznany? Za moich czasów była jedyna, słuszna kategoria 'A' i takową sobie zrobiłem, ale później pojawiło się w moim nowym, plastikowym prawku coś takiego, jak A1, czyli jakieś skuterki i inne pierdzikółka, ale tematu nie zgłębiałem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O co chodzi z tymi nowymi kategoriami, bo nie do końca jestem w temacie obeznany? Za moich czasów była jedyna, słuszna kategoria 'A' i takową sobie zrobiłem, ale później pojawiło się w moim nowym, plastikowym prawku coś takiego, jak A1, czyli jakieś skuterki i inne pierdzikółka, ale tematu nie zgłębiałem.

Na kładzie nie miałem nigdy okazji się przejechać, chociaż z chęcią bym kiedyś spróbował.

Z kategoriami to wymyślił ustawodawca, że będzie na siłę podatnika uszczęśliwiać. Wczęsniej tak jak piszesz było A1 dla motocykli do 15 KM (i 125 ccm) i A obejmujące wszystkie motocykle. Teraz wprowadzono trzecią kategorię bodaj A2, która obejmuje motocykle do 42 KM. Cały myk jest w tym, że zwykłe A można robić dopiero po 24 roku życia, albo po dwóch latach od zrobienia A2.

Nie mam zamiaru sobie litrowego motocykla kupować, ale po co mi prawko, które mnie tylko może w przyszłości ograniczać, a dwa razy robić to też większego sensu nie ma. Zastanawia mnie jeszcze, czy wyrobienie nowej kategorii, którą zapewne dostane w myśl obecnych przepisów na jakiś okres czasu, nie zrówna mi w dół prawka na samochód, które mam bezterminowo wydane.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na kładzie nie miałem nigdy okazji się przejechać, chociaż z chęcią bym kiedyś spróbował.

Ło, stary, to bardzo wiele w życiu straciłeś :) Ale gdybyś miał kiedyś przyjemność tego popróbować, zacznij lepiej od quadów przeprawowych. Są duże, szerokie, stabilne i w ogóle dobre do nauki poruszania się tym sprzętem. 'Ośka', czyli quady wyścigowe z kolei są wąskie i bardzo wywrotne. Jeśli się nie miało z quadem styczności i zechce na 'ośce' zaszaleć, to wywrotka i chirurgia urazowa gwarantowana :D Przy ostrych skrętach trzeba umiejętnie ciałem balansować (przenosząc środek ciężkości maszyny), żeby go nie postawić kółkami do góry. Mojemu Ś.P. ojcu udało się to dwa razy :D

Z kategoriami to wymyślił ustawodawca, że będzie na siłę podatnika uszczęśliwiać.

To nie chodziło raczej o uszczęśliwianie podatnika, tylko ośrodków szkolenia kierowców, bo będziesz musiał dwa razy zapłacić w sumie za to samo prawko. :D Ale jest w tym jakaś metoda, bo sam widziałem już w życiu kilku młodych kierowców, którzy od razu po zrobieniu prawka kupowali sobie motorek kręcący się do setki w 3 sekundy i po kilku dniach kończyli jako mięsny dodatek do tatara...

Zastanawia mnie jeszcze, czy wyrobienie nowej kategorii, którą zapewne dostane w myśl obecnych przepisów na jakiś okres czasu, nie zrówna mi w dół prawka na samochód, które mam bezterminowo wydane.

Moim zdaniem nie powinno. Każda kategoria ma swoją rubryczkę na termin wygaśnięcia ważności i powinieneś prawko B mieć w dalszym ciągu bezterminowe, a A na jakiś okres czasu. No ale nasz kochany kraj jest pełen absurdów, więc kto wie? :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W sumie na quady też wprowadzili prawko teraz, ale chyba podciągneli to pod kartę motorowerową. Wszystko, żeby zatrzymać jakże inteligentną modę na kupowanie quadów dzieciakom na komunię.

Ło, stary, to bardzo wiele w życiu straciłeś :) Ale gdybyś miał kiedyś przyjemność tego popróbować, zacznij lepiej od quadów przeprawowych. Są duże, szerokie, stabilne i w ogóle dobre do nauki poruszania się tym sprzętem.

To trochę podobnie jak z motocyklami. Dać komuś na pierwszą jazdę maszynę z litrowym, a nawet pół litrowym silnikiem to pewne zabójstwo. To w końcu nie samochód, tutaj waga pojazdu jest na tyle mała, że nie trzeba wielkiej mocy, aby poczuć niespodziewanego 'kopa'.

Ale jest w tym jakaś metoda, bo sam widziałem już w życiu kilku młodych kierowców, którzy od razu po zrobieniu prawka kupowali sobie motorek kręcący się do setki w 3 sekundy i po kilku dniach kończyli jako mięsny dodatek do tatara...

Tylko pytanie czy ta ustawa coś pomoże. Już widziałem na formach motocyklowych jak się przerabia motocykle 500ccm, tak, żeby sie w widełkach ustawy mieściły, albo rejestruje mocniejsze motocykl z ograniczeniem mocy, którą się potem zdejmuje. Żaden policjant nie jest w stanie tego podczas zwykłej kontroli sprawdzić. Obawiam się, że idiotów mniej niestety z tego powodu na drogach nie będzie. Druga strona medalu jest taka, że kategorie są dwie, ale zdaje się je na tych samych maszynach przeważnie 125ccm, co też jest trochę bez sensu. Skoro zodbywa się uprawnienia na wszystkie motocykle, to powinno się wymagać udowodnienia, że na każdym się potrafi jeździć. Nie mam na myśli oczywiście tego, żeby szkoły jazdy kupowały jakieś Kawasaki z pogranicza programu podboju kosmosu, no ale chociaż minimalnie powyżej granicy tej nowej kategorii.

Sam widziałem obrazki jeszcze z zeszłego roku dziewczyny 18-letniej, która kupiła sobie na pierwszy w życiu motocykl 70-konnego potwora, ważącego 200kg, gdzie dziewczyna miała 160cm wzrostu i na oko nawet 60kg nie ważyła. Wątpię szczerze, że potrafi go postawić na stojak, a co dopiero podnieść z ziemi. O jeździe na tym nawet nie wspominam. No ale nie od dziś wiadomo, że niektórym zdecydowanie brakuje wyobraźni do tego, żeby się na drodze odnaleźć.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...