Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Smuggler

CD-Action 02/2015 zawartość

Polecane posty

Berlin i Cross to jakieś nieporozumienie. Szczególnie ten pierwszy w najnowszym numerze przeszedł samego siebie (i naczelny to puścił co zmraża krew w żyłach). Czy to wynik nowego głownego naczelnego (MQca), żę w CDA ukazuje się felieton imć Berlina "Pokonaj naszego megawielkiego robota!", w którym gość rozpływa się na temat Astro boy'a i klepie, że to jedna z gier, których dzieci powinno się uczyć w szkole. Ludzie dla kogo to pismo się stało? Dla dziwnych japońców? kto w Polsce oprócz garstki takich napaleńców zwraca uwagę na takie tytuły?

Wyobraźmy więc sobie świat, w którym nie publikuje się takich tekstów, a potencjalni autorzy nawet nie myślą, że mogliby coś takiego napisać, bo nikt nie wydrukuje i nikogo nie obchodzi. W przypadku pisma o grach dojdziemy sobie do pięknego obrazka, w którym - po klikalności newsów na przykład patrząc - magazyn składał będzie się tylko i wyłącznie z tekstów o GTA V, Dragon Age'u i Assassin's Creedzie. Będziesz zadowolony? Pewnie tak. Masz prawo.

Jest jednak grupka ludzi, którzy nie będą zadowoleni, bo nie są tym zainteresowani. Interesuje ich za to coś tak przerażającego, jak rozwijanie zainteresowań, poszerzanie wiedzy, albo - co najgorsze! - dowiadywanie się o czymś, o czym w inny sposób mogliby się nie dowiedzieć. Poznawanie zupełnie innych punktów widzenia, spotykanie ludzi myślących inaczej od nich, konfrontowanie się z myślami, które są dla nich odległe, może trochę niezrozumiałe, dziwne.

Astro Boy jest ciekawym przypadkiem: to nieznana w Polsce gra na podstawie nieznanego w Polsce komiksu, a do tego wydana na z gatunku, w który w Polsce się generalnie nie gra i jeszcze wydana na konsoli, której w Polsce nikt nie miał. Jednocześnie to niesamowicie dobra gra, która swoje założenia realizuje w sposób fantastyczny - ciekawostka, która może sprowokować wiele fajnych myśli. Na przykład "kurczę, trochę nas w tym kraju ominęło". Albo "hm, może warto się tym zainteresować?". Albo "nie, to zupełnie nie dla mnie - gdybym miał wybrać coś, co tak perfekcyjnie realizuje formułę gry, to wybrałbym...". Są przeróżne opcje, o których moglibyśmy pogadać.

Ale nie pogadamy, bo "Ludzie dla kogo to pismo się stało? Dla dziwnych japońców? kto w Polsce oprócz garstki takich napaleńców zwraca uwagę na takie tytuły?".

Polecam nieśmiało, w takim razie, moje CZTERY strony na temat bardzo lubianych w Polsce gier z serii Half Life albo DWIE strony na temat studia Bullfrog, które wydało kiedyś bardzo lubiane w Polsce gry. Masz więc SZEŚĆ stron z rzeczami, które mogą cię zainteresować przeciwko JEDNEJ stronie, o której postanowiłeś napisać tego posta.

No i samo głosowanie na grę roku 2014. Dwóch "geniuszy" redakcyjnych zagłosowało na "Crimzon Clover" Bravo!!! kto jeszcze w to chce zagrać oprócz tych dwóch panów? ( w ankiecie gdzie głosowali czytelnicy CDA jakoś śladu tego tworu nie widzę więc po co to lobbowanie?)

Crimzon Clover to bardzo niszowa gra - milionów na promocję twórcy nie mieli. Siłą rzeczy więc nawet największy kaszalot wypuszczony przez wielkie studio będzie łatwiejszy do zauważenia niż coś takiego. Sugerujesz jednak, że (naszym zdaniem) najlepszy shmup ostatnich lat nie zasługuje na to, żeby zostać docenionym -- że nie powinno go w ogóle być w zestawieniu, które ma przedstawiać najlepsze gry tego roku. Wydaje mi się to trochę absurdalne.

Pamiętaj, że są na świecie ludzie, którzy - w przeciwieństwie do ciebie - są zainteresowani rzeczami, których nie znają.

Może pograją też w tego klapsaka z obrazka w dziale "Szpile"

Bardzo chętnie. Dlaczego nie?

wplasowują się doskonale egzotyką ale czy oby CDA jest pismem dla tak niszowych produkcji aby poświęcać im feletony?

Może tak, może nie. Chciałbym tylko, żebyś zauważył, że nie do końca o tym był ten felieton. Przeczytaj go jeszcze raz. Albo jeszcze trzy razy. Może jego drugie dno ci się objawi.

Do tego ten cały Berlin rozpływa się często nad totalnym chłamem a coś dobrego potrafi zjechać jakimś tempym argumentem typu Rocksmith 2014 w minusach - "Every Breath You Take. Najgorszy utwór na świecie." Koleś się w ogóle nie zna chyba na muzyce bo pewnie słucha NRDowskiego metalu lub disco-polo ale spostrzeżenie na swoim poziomie zawarł. Dobra wystarczy tego. Zeszło cisnienie ale zaczynam się poważnie zastanawiać nad przyszłością pisma jeśli nadal bedą rekrutowani ludzie o takich zainteresowaniach.

Poczucie humoru, niestety, jest towarem deficytowym w naszym narodzie :(

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wyobraźmy więc sobie świat, w którym nie publikuje się takich tekstów, a potencjalni autorzy nawet nie myślą, że mogliby coś takiego napisać, bo nikt nie wydrukuje i nikogo nie obchodzi. W przypadku pisma o grach dojdziemy sobie do pięknego obrazka, w którym - po klikalności newsów na przykład patrząc - magazyn składał będzie się tylko i wyłącznie z tekstów o GTA V, Dragon Age'u i Assassin's Creedzie. Będziesz zadowolony? Pewnie tak. Masz prawo.

Bardzo to spłyciłeś, ale aby przeforsować swój punkt widzenia brzmi wspaniale. jednak od zawsze w CDA są i RTSy i turówki i przeróżne ekonomiczno/ tycoonowe produkcje. Są symulatory różnej maści, są przygodówki, i hybrydy wszsytkiego. Wciągu roku wychodzi 1 Assasins Creed a Dragon Age co kilka lat, pojawia sie tez 1 CoD i GTA co kilka lat również i tylko to wymieniłeś. Czyli CDA by się pojawiało w najlepszym wypadku raz w roku. Japońszczyzna u nas zawsze będzie niszą bo mamy inną kulturę. Owszem znajdą się tacy co to polubią (twój przykład) i kiedyś pojawiał się taki magazyn Kawai ale upadł bo chyba jednak w Polsce to nie jest dobra tematyka i na siłę nie ma co ludziom wciskać, że to powinno być w szkole - w japońskiej owszem ale nie u nas.

Co do Astroboya choćby nie wiem jakie mądrości przekazywał to forma w jakiej to robi jest w naszej kulturze nieakceptowalna.

Felietony o Half-Lifie przeczytałem i o dziwo całkiem zgrabnie Ci to wyszło.

Co do Crimzon Clover jest to jak sam wspomniałeś taka nisza, że ładowanie jej do gry roku jest nieporozumieniem na nasze Polskie realia. Nie twierdzę, że ta gra jest zła ale to jest śmieszne japońskie kolorowe dziwadło, w które zagra garstka ludzi, którzy jeśli takie coś lubią to się tym interesują i i tak to znajdą tak jak ty znalazłeś.

Poczucie humoru, niestety, jest towarem deficytowym w naszym narodzie sad_prosty.gif

Co jest śmiesznego w napisaniu w minusach o utworze The Police, że jest najgorszą piosenką na świecie? ubaw po pachy (chyba, że w Japonii to jest śmieszne)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bardzo to spłyciłeś, ale aby przeforsować swój punkt widzenia brzmi wspaniale. jednak od zawsze w CDA są i RTSy i turówki i przeróżne ekonomiczno/ tycoonowe produkcje. Są symulatory różnej maści, są przygodówki, i hybrydy wszsytkiego. Wciągu roku wychodzi 1 Assasins Creed a Dragon Age co kilka lat, pojawia sie tez 1 CoD i GTA co kilka lat również i tylko to wymieniłeś.

Chyba rozumiem problem. Wydaje ci się, że obecność mojego felietonu sprawiła, że inny tekst - np. o jakimś RTS-ie - się nie pojawił. Muszę cię zawieść: tak nie było. To, że ja sobie piszę felieton o japońskiej grze nie znaczy, że ktoś inny z naszej redakcji nie może napisać felietonu o czymś innym. Jak najbardziej: może.

Czyli CDA by się pojawiało w najlepszym wypadku raz w roku. Japońszczyzna u nas zawsze będzie niszą bo mamy inną kulturę. Owszem znajdą się tacy co to polubią (twój przykład) i kiedyś pojawiał się taki magazyn Kawai ale upadł bo chyba jednak w Polsce to nie jest dobra tematyka i na siłę nie ma co ludziom wciskać, że to powinno być w szkole - w japońskiej owszem ale nie u nas.

a) Japońskie komiksy, mangi, są najlepiej sprzedającymi się komiksami w Polsce. W naszym kraju wydaje się też trzy albo cztery magazyny o tematyce Japonii.

b) nie należy traktować dosłownie tego, że "to powinno być w szkole". To jest takie wyrażenie, które znaczy, że coś jest tak dobre, że nie powinno się o tym zapominać, że nowe pokolenia powinny o tym słyszeć.

Co do Astroboya choćby nie wiem jakie mądrości przekazywał to forma w jakiej to robi jest w naszej kulturze nieakceptowalna.

IMO nieakceptowalne jest takie podejście do świata.

Co do Crimzon Clover jest to jak sam wspomniałeś taka nisza, że ładowanie jej do gry roku jest nieporozumieniem na nasze Polskie realia. Nie twierdzę, że ta gra jest zła ale to jest śmieszne japońskie kolorowe dziwadło, w które zagra garstka ludzi, którzy jeśli takie coś lubią to się tym interesują i i tak to znajdą tak jak ty znalazłeś.

OK, I rest my case. Nie wiem w jaki sposób mógłbym ci wytłumaczyć, że otwieranie się na nowe doświadczenia może być czymś fajnym. Nawet, jeżeli są to doświadczenia, które przez pryzmat "polskich realiów" mogą wydawać się "nieporozumieniem". Nie wiem. Jadłeś kiedyś sushi? Czy surowa ryba w polskich realiach jest nieporozumieniem?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak - powie Polak - surowa ryba jest wstretna, obrzydliwa i tylko jakis chory/zdegenerowany zoltek sie tym bedzie delektowal. Po czym zje tatara i przekasi sledziem w oleju, oblizujac sie przy tym szeroko.

A ja predzej zjem kilogram surowego tunczyka (dajcie tylko sos sojowy) niz talerzyk bigosu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

b) nie należy traktować dosłownie tego, że "to powinno być w szkole". To jest takie wyrażenie, które znaczy, że coś jest tak dobre, że nie powinno się o tym zapominać, że nowe pokolenia powinny o tym słyszeć.

No z tym się nie zgodzę. Owszem, warto jest promować rzeczy nieznane, ale bez przesady z tym, że należy od razu przekazywać to następnym pokoleniom (czy szerzej - innym ludziom). Rzecz może wydawać się dobra w pierwszym momencie i potem nigdy do niej nie wrócimy. I na odwrót - coś może wydawać się kiepskie na początku, a potem zauważamy, że jednak coś w tym jest. I właśnie o dziełach, które przejdą próbę czasu warto pamiętać. Z utworami, które po prostu wydają się dobre na początku jest tak, że można się z nimi zapoznać, ale nic się nie stanie jeśli ktoś tego nie zrobi. Na pamięć przez pokolenia trzeba sobie nieco bardziej zasłużyć i ten proces musi trochę trwać.

I w sumie, skoro już odpisuję:

a) Japońskie komiksy, mangi, są najlepiej sprzedającymi się komiksami w Polsce. W naszym kraju wydaje się też trzy albo cztery magazyny o tematyce Japonii.

Tak, mangi są najlepiej sprzedającymi się komiksami w Polsce, ale to niekoniecznie wynika z jakości tych mang (a przynajmniej nie tylko z tego). W Polsce trudno jest dorwać dobry i dobrze przetłumaczony komiks. Większość tych sensowniejszych trzeba sprowadzać w angielskiej wersji. W większości przypadków sprowadza się do tego, że ludzie szukają tych komiksów na torrentach itp. więc trudno jest nawet zdobyć jakieś naprawdę wiarygodne statystyki (ale w sumie tak samo jest z mangą).

IMO nieakceptowalne jest takie podejście do świata.

Czemu? Nie od dziś japońska kultura pozwala na rzeczy, które są nie do pomyślenia w innych krajach i trudno oczekiwać tego, że ludzie nagle zaczną ich wymysły akceptować. Ludzie potrzebują czasu, by zacząć akceptować coś, co wydaje im się nietypowe.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No z tym się nie zgodzę. Owszem, warto jest promować rzeczy nieznane, ale bez przesady z tym, że należy od razu przekazywać to następnym pokoleniom (czy szerzej - innym ludziom). Rzecz może wydawać się dobra w pierwszym momencie i potem nigdy do niej nie wrócimy. I na odwrót - coś może wydawać się kiepskie na początku, a potem zauważamy, że jednak coś w tym jest. I właśnie o dziełach, które przejdą próbę czasu warto pamiętać. Z utworami, które po prostu wydają się dobre na początku jest tak, że można się z nimi zapoznać, ale nic się nie stanie jeśli ktoś tego nie zrobi. Na pamięć przez pokolenia trzeba sobie nieco bardziej zasłużyć i ten proces musi trochę trwać.

Oczywiście. I jeżeli układałbym program zajęć z historii gier, to na pewno AB:OF by się tam znalazł razem z Mario i innymi klasykami. Głównie dlatego, że dzięki potędze prostego, ale świetnie zrealizowanego gameplayu, jest ponadczasowy (ma już ponad 10 lat, dalej gra się w niego świetnie).

Tak, mangi są najlepiej sprzedającymi się komiksami w Polsce, ale to niekoniecznie wynika z jakości tych mang (a przynajmniej nie tylko z tego). W Polsce trudno jest dorwać dobry i dobrze przetłumaczony komiks. Większość tych sensowniejszych trzeba sprowadzać w angielskiej wersji. W większości przypadków sprowadza się do tego, że ludzie szukają tych komiksów na torrentach itp. więc trudno jest nawet zdobyć jakieś naprawdę wiarygodne statystyki (ale w sumie tak samo jest z mangą).

Nie wiem, z czego wynika polska niechęć do komiksów czy chęć kupowania mang i nie chcę się wdawać w rozmowy o teorii. Znam po prostu dane sprzedażowe, z których wynika, że mangi sprzedają się w Polsce najlepiej. Tylko tyle.

Czemu? Nie od dziś japońska kultura pozwala na rzeczy, które są nie do pomyślenia w innych krajach i trudno oczekiwać tego, że ludzie nagle zaczną ich wymysły akceptować. Ludzie potrzebują czasu, by zacząć akceptować coś, co wydaje im się nietypowe.

Chodziło konkretnie o zdanie: "Co do Astroboya choćby nie wiem jakie mądrości przekazywał to forma w jakiej to robi jest w naszej kulturze nieakceptowalna", a nie rozkminę na temat kultury Japonii. Nie rozumiem dlaczego jakieś dzieło sztuki ma być w naszej kulturze nieakceptowalne. Zresztą w której "naszej kulturze"? Polskiej kulturze wiejskiej, polskiej kulturze miejskiej, szerokopojętej kulturze europejskiej, czy naszej zamerykanizowanej kulturze europejskiej, której bohaterką jest na przykład urodzona w Ameryce Południowej Nicki Minaj albo inna Miley Cyrus. Czy może chodzi po prostu o popularną "kulturę własnego widzimisię" opartą na uprzedzeniu do wszystkiego co "inne"?

Nie rozumiem więc dlaczego narysowana mocno kawaii opowieść o chibi robociku, za pomocą której Tezuka w latach 50 tłumaczył koncepcje, które odbijały się potem w "naszym" Matriksie (zainspirowanym rzeczami, które były zainspirowane dziełami Tezuki), ma być w naszej kulturze nieakceptowalna. W kulturze, w której do klasyki literatury przeszły twory de Sade'a, Sacher-Masocha, Lautreamonta czy Burroughsa.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak w ogóle doszło do tego niechcianego "przekazu" między nogami zombiaka z recenzji Dying Light? Konkretna data nie wyskoczyła chyba sama z siebie smile_prosty.gif.

Kompletnie nie wiem, cos w drukarni nie zatrybilo? [smg]

Co do samego tekstu: szkoda, że nie został skwitowany notą - brak mi nie tylko tej głównej, ale też cząstkowych i plusów/minusów. To właśnie one często precyzują, które elementy produkcji przeszkadzały czy podobały się najbardziej, co pomaga w ustaleniu opinii wobec gry. Tymczasem ta recenzja nieco przypomina tekst z "W produkcji".

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście. I jeżeli układałbym program zajęć z historii gier, to na pewno AB:OF by się tam znalazł razem z Mario i innymi klasykami. Głównie dlatego, że dzięki potędze prostego, ale świetnie zrealizowanego gameplayu, jest ponadczasowy (ma już ponad 10 lat, dalej gra się w niego świetnie).

A, to o tym Astro Boyu mowa, trochę zmyliło mnie to, że to "nieznana w Polsce gra". :P Gra zła nie była, ale jakoś nie korci mnie, żeby do niej wracać. Jak dla mnie porządne rzemiosło i tyle.

Nie wiem, z czego wynika polska niechęć do komiksów czy chęć kupowania mang i nie chcę się wdawać w rozmowy o teorii. Znam po prostu dane sprzedażowe, z których wynika, że mangi sprzedają się w Polsce najlepiej. Tylko tyle.

Tak patrząc na ludzi z mojego otoczenia (i po Empikach :P), to poziomy sprzedaży w Polsce o niczym nie świadczą. Zresztą to samo dotyczy wielu innych rzeczy, np. oglądalności seriali, filmów, muzyki itp. W naszym kraju zbyt dużo ludzi kradnie różnego typu utwory, by sprzedaż mogła świadczyć o czymkolwiek. Ale to temat na inną dyskusję.

Chodziło konkretnie o zdanie: "Co do Astroboya choćby nie wiem jakie mądrości przekazywał to forma w jakiej to robi jest w naszej kulturze nieakceptowalna", a nie rozkminę na temat kultury Japonii. Nie rozumiem dlaczego jakieś dzieło sztuki ma być w naszej kulturze nieakceptowalne.

W tym konkretnym przypadku - bo wymaga myślenia. I piszę to jak najbardziej na poważnie, choć to też temat na nieco inną dyskusję.

Zresztą w której "naszej kulturze"? Polskiej kulturze wiejskiej, polskiej kulturze miejskiej, szerokopojętej kulturze europejskiej, czy naszej zamerykanizowanej kulturze europejskiej, której bohaterką jest na przykład urodzona w Ameryce Południowej Nicki Minaj albo inna Miley Cyrus. Czy może chodzi po prostu o popularną "kulturę własnego widzimisię" opartą na uprzedzeniu do wszystkiego co "inne"?

Chodzi o europejską kulturę, która boi się wszystkiego co obce (raczej nie muszę nikomu tutaj pisać co się stało z niektórymi anime po przejściu przez europejską cenzurę) oraz o to, że w interesie wielu ludzi jest to, żeby zwykły obywatel nie myślał. A "niestety" niektóre mangi oraz anime (zwłaszcza starsze) jakiegoś pomyślunku wymagają. Naprawdę nie chciałbym, żeby o tym uczyli w szkołach, bo nie chcę, żeby jakiś Terlikowski, czy inny Ziemkiewicz się do tego dobrali.

Nie rozumiem więc dlaczego narysowana mocno kawaii opowieść o chibi robociku, za pomocą której Tezuka w latach 50 tłumaczył koncepcje, które odbijały się potem w "naszym" Matriksie (zainspirowanym rzeczami, które były zainspirowane dziełami Tezuki), ma być w naszej kulturze nieakceptowalna. W kulturze, w której do klasyki literatury przeszły twory de Sade'a, Sacher-Masocha, Lautreamonta czy Burroughsa.

To się wyda zabawne, ale to będzie nieakceptowalne właśnie dlatego, że te koncepcje potem znalazły się w Matriksie, Rambo itd. Większość ludzi automatycznie szukałaby powiązań ze znanymi dziełami i by je znalazła, po czym pojawiłyby się opinie, że wszystko jest zerżnięte z (i tu długa wyliczanka). Większość ludzi nawet by nie zauważyła, że to anime ma drugie dno.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do samego tekstu: szkoda, że nie został skwitowany notą - brak mi nie tylko tej głównej, ale też cząstkowych i plusów/minusów. To właśnie one często precyzują, które elementy produkcji przeszkadzały czy podobały się najbardziej, co pomaga w ustaleniu opinii wobec gry. Tymczasem ta recenzja nieco przypomina tekst z "W produkcji".

No żesz, jak go zaraz... 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10...

Masz CZTERY strony tekstu, w którym pojawiają się sformułowania typu "w kategorii X gra ma zadatki na mistrza...", "z Y mam fundamentalny problem, bo...", "pod względem Z wymiata", "Kuleje natomiast...", "jeszcze żadne studio nie sprezentowało nam..." (ba, to ostatnie jest nawet pogrubioną czcionką!). Czy naprawdę cyferka i to kilka równoważników/zdań są tak kluczowe dla odbioru tekstu?

No ale trzeba je samemu wylawiac, zamiast miec podane pod sam nos na talerzu. :P [smg]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja jestem za tym, żeby w ogóle odejść od ocen w CDA...

...

...

...W recenzjach Berlina.

( no co, niefajnie by było dla obu stron? ;b )

Hmmmm... ciekawa propozycja. Mi sie podoba - ale bylby hejt, ze teraz nie wiadomo, czy Berlin te gre chwali, czy hejtuje? :trollface:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Od wtorku do wczoraj zupełnie porzuciłam książkę, bo nowy numer bardzo mnie wciągnął.

Pierwsze co mnie zaciekawiło to wyniki ankiety "Jestem graczem". Mimo że kobiety preferują granie single, to naszą ulubioną produkcją okazała się gra online. Dalej już w dziale "W produkcji" znalazł się oczekiwany przeze mnie tekst o Zeldzie. Nintendo coraz bardziej utwierdza mnie w przekonaniu że najlepszą konsolą dla mnie jest Wii U. W recenzjach Papkin nie wystawia oceny końcowej dla Dying Light, co mam nadzieje zapoczątkuje ruch by wywalić je zupełnie. Ciesze się również z tego że redakcja zgadza się ze mną co do najlepszej gry zeszłego roku.

A na koniec chciałabym bardzo podziękować panu Jerzemu, pod którego skrzydłami tworzyło się fantastyczne czasopismo, i życzę by za kadencji pana Maćka było podobnie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pozwolę sobie wrócić do żali pewnego pana z jednej wcześniejszej wypowiedzi... Ja osobiście kupuję CDA od `99 z mniejszymi lub większymi przerwami, trochę osób w redakcji się przewinęło, fakt. Ale nie rozumiem czemu zaraz gadać że ktoś się nie nadaje do pisania, już sam fakt że ten czy tamten redaktor przeszedł rekrutację, jest dla mnie wystarczającym dowodem na to że powinien pisać dla tak zacnego pisma.

Coś się zaś tyczy Berlina, (nie obraź się tongue_prosty.gif ), czasem rzeczywiście drażni, ale nie jest powiedziane że trzeba się z nim zgadzać, nie ma nawet obowiązku go czytać... (no chyba że opisuje Twoją wyczekiwaną grę), dla mnie w ogóle nieprzeczytanie CDA, od deski do deski, to czyn iście barbarzyński.

Kiedyś drażnił mnie pewien Mr. potem gościa tak polubiłem, że jak go zabrakło potem naprawdę, czułem ten brak. Następnie był Eld, momentami drażniący poglądami, ale po kilku felietonach, wypowiedziach w GW, też go polubiłem i przyznam że do dziś mi go brakuje (swego czasu zaczynałem czytanie od jego recenzji, dopiero potem AR i NL > cała reszta).

Co się tyczy Berlina, różnorodność jest potrzebna, a ludzie trzeba przyznać średnio lubią zmiany. I tak się dziwię że wytrzymuje takie porcje krytyki bez jadowitej odpowiedzi. Ale mogę się założyć że już są osoby które go lubią czytać, osobiście lubię jego wypowiedzi i teksty o hardcorowych tytułach (via Dark Souls), i mimo że część poglądów mamy odmiennych, to zawsze lubię poczytać o innym spojrzeniu. Niekiedy nawet prowadzi to do tego że sam zmieniam poglądy na dany temat.

Narzekanie że ktoś pisze o grze która mnie nie interesuje, głupota... jeszcze się nią zachwyca, jego prawo. Mnie nie zachwyca ani Mickiewicz, ani Chopin, nie zachwyca mnie Dead Island, czy inne gry o tłuczeniu trupów. Przejadło mi się po prostu... Podobnie jak cała seria TES... po Oblivionie mam dość i Skyrim czeka na półce na lepsze czasy (które kiedyś tam nadejdą). Ale nie znaczy to że mam wymagać od pisma dla nas, dla graczy, wszelkiej maści, harkorów, niedzielników, rpgowców, strategów, taktyków czy ciągnących za spust skacząc przy okazji, unrealowców i maniaków innych strzelanek.

To tak jakbyś kupując Panią domu narzekał na przepis na roladę wieprzową, a przecież Ty nie jesz wieprzowiny... Masakra, bezczelność. Powinni pisać tak od daniach by można było dobrać mięso. Uniwersalny przepis na kaczkę, świnię i psa (bo może ktoś jest smakoszem dań z Wietnamu).

Bezsensu...

A recenzję numeru i tak przeczytam smile_prosty.gif

Madrze mowi, polac mu! :) [smg]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Berlin znów nie może się pogodzić z tym , że jego ulubiona gra nie została tak doceniona, jak powinna. Komentarz do South Parku "mnie akurat boli, że TO COŚ znalazło się na Bayonettą!" (w zamyśle g...?) nie powinien ukazać się w piśmie, to poziom zwykłego hejtera.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie, to nie chodzi o Tymona. Nie widzimy problemu ze pracuje nad ta gra. Problemem byloby gdyby napisal jej recenzje w CDA, a przeciez nie napisal. [smg]

W świetle tego, co się od paru miesięcy dzieje w branży, myślę że lepszym pomysłem byłoby ujawniać na początku tekstu, że Wasz kolega z redakcji był zaangażowany w produkcję gry.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No żesz, jak go zaraz... 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10...

Masz CZTERY strony tekstu, w którym pojawiają się sformułowania typu "w kategorii X gra ma zadatki na mistrza...", "z Y mam fundamentalny problem, bo...", "pod względem Z wymiata", "Kuleje natomiast...", "jeszcze żadne studio nie sprezentowało nam..." (ba, to ostatnie jest nawet pogrubioną czcionką!). Czy naprawdę cyferka i to kilka równoważników/zdań są tak kluczowe dla odbioru tekstu?

No ale trzeba je samemu wylawiac, zamiast miec podane pod sam nos na talerzu. tongue_prosty.gif [smg]

No co, lepiej chyba mieć wszystko ładnie wypisane w jednym miejscu, nie? smile_prosty.gif

Napisałem tylko, że szkoda mi braku tej użyteczności, ale tak naprawdę nie jest to aż tak duży mankament (jeśli wyszło, że robię z tego wielki problem, cóż - nie było to zamierzone).

Tak czy inaczej - wybaczcie mi moje uzależnienie od ocen...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szanowna Redakcjo CD-Action!

Jako zespół tworzący serwis fanowski Star Citizen Polska dziękujemy za artykuł, który znalazł się w ostatnim numerze Waszego czasopisma - na pewno dzięki temu wiele osób dowie się o istnieniu gry. Jednakże jako osoby mocno związane ze Star Citizenem musimy zareagować na nieścisłości, które pojawiły się w tekście i w negatywnym świetle ukazują obecny stan w jakim znajduje się produkcja Chrisa Robertsa.

Już w pierwszym akapicie znajduje się poważny błąd merytoryczny: model finansowania gry nigdy nie zakładał korzystania z Kickstartera lecz po prostu model zbiórki środków na produkcję drogą crowdfundingu. Różnica niby niewielka, ale jak wiadomo diabeł tkwi w szczegółach.

Od samego początku Chris Roberts planował stworzenie i wydanie gry samodzielnie (bez udziału dużych wydawców). Całość miała zostać sfinansowana przez zebranie środków od osób chcących wesprzeć jego wizję i fundusze uzyskane od sponsorów (dla których zachętą miały być wyniki wstępnej zbiórki). Pieniądze były zbierane na oficjalnej stronie gry (www.robertsspaceindustries.com). To społeczność poprosiła twórców gry, aby w celu zwiększenia zasięgu działań marketingowych (i dla bezpieczeństwa osób obawiających się o powodzenie projektu) gra trafiła do serwisu Kickstarter. Po zakończeniu wstępnych zbiórek które miały na celu zapewnienie istnienia gry społeczność i nowi gracze dalej chętnie wpłacali środki na rozwój projektu, co umożliwiło Robertsowi rezygnację z pozyskania dodatkowych pieniędzy od sponsorów - gra będzie stworzona wyłącznie z datków społeczności.

Nieprawdą jest też, że za grę trzeba zapłacić 45$. Obecnie najtańszy pakiet startowy kosztuje 35$ (jeśli chcemy latać w Arena Commander trzeba do tego dodać 5$ za Arena Commander Pass), a czasowo pojawiają się pakiety za 20$ zawierające AC Pass. Podczas pierwszej akcji zbiórkowej pakiet zapewniający dostęp do gry można było nabyć za 30$ (http://i.imgur.com/TnYB7wq.jpg). Nadmienić należy również że 15 stycznia tego roku skończyła się akcja CIG i AMD, w której gracze kupujący ich nową serię kart graficznych mogli wybrać klucz do Star Citizen z kodem na limitowany statek - Mustang Omega.

Hangar będzie w grze ?domem? gracza, jego prywatną enklawą pozwalająca na zarządzanie dobytkiem który posiada. Obecnie jednak owo zarządzanie ma miejsce w ustawieniach naszego konta (https://robertsspace...s/configuration).

Zatem aby stało się zadość dziennikarskiej rzetelności, warto by było wyjaśnić dlaczego posiadany statek nie materializował się w Hangarze. Powody ku temu mogą być dwa: Pierwszy przed wejściem do gry redaktor nie skonfigurował hangaru ? trzeba ręcznie wybrać na podanej wyżej stronie jaki statek ma być wstawiony na konkretną platformę w hangarze. Domyślnie nie będzie tam widać żadnego. Inną potencjalną możliwością jest to, że został zakupiony pakiet gry zawierający statek koncepcyjny, który ma dopiero pojawić się w grze. A to już jest wybór użytkownika i trudno polemizować na ten temat, skoro przy zakupie takich pakietów jest jasno zaznaczona informacja, że kupuje się statek koncepcyjny i kupujący musi liczyć się z tym, że nie jest on jeszcze dostępny w hangarze (a co za tym idzie i w Arena Commanderze). Aby umożliwić grę w Module Arena Commander osobom, które zdecydowały się na zakup jednostek będących jeszcze w fazie projektowania, producenci udostępniają ?statki zastępcze? dostępne w grze i posiadające parametry najbliższe tym jakie zostały zakupione przez użytkownika.

Co do wymagań gry, prawdą jest, że obecnie ma ona BARDZO DUŻE WYMAGANIA MINIMALNE. Zaznaczyć jednak trzeba, że Chris Roberts przedstawiając ponad dwa lata temu swoją nową produkcję oświadczył, że jest to gra kategorii AAA i projektanci nie będą szli na kompromisy. Dzięki temu możemy oglądać statki, które poziomem szczegółowości wręcz oszałamiają. Podobnie ma się sprawa, ze wszystkimi elementami, które można zobaczyć w grze. Dodając do tego fakt, że wszystkie elementy gry są oddane w ręce graczy w formie Early Access nikt nie ukrywa, że kod wymaga dopracowania. Gra obecnie jest na etapie wczesnej alphy (wersja 1.0 Arena Commandera oznacza przejście z pre-alphy do alphy) ? to czas gdy się tworzy, a nie optymalizuje wydajność. Z resztą gdy wyszedł pierwszy Crysis też był mordercą nawet najmocniejszych maszyn ? a mowa o już ukończona jego wersji.

Następnie warto poruszyć temat rzekomego P2W: tutaj także do Waszego artykułu wdarło się sporo nieścisłości. To prawda, że statki dostępne w module Arena Commander można kupić tylko za gotówkę (dolary lub euro). Natomiast to nie statek czyni pilota. W serwisie YouTube można znaleźć wiele filmików nakręconych przez fanów gry, którzy potwierdzają powyższą tezę i posiadając statki, które uważane są powszechnie za ?gorsze? udowadniają że walkę wygrywa człowiek, a nie jego maszyna. Z resztą to jedno z założeń gry ? walka jest ?skill based? (oparta na umiejętnościach). Dlatego pisanie, że posiadacze droższych statków maja większe szanse na zwycięstwo nad przeciwnikiem, jest twierdzeniem błędnym. Ponadto od wielu tygodni producenci informują, że w Arena Commander gracze będą nagradzani za zwycięstwo walutą z gry, za którą później będzie można kupować ulepszenia do statków. Z najnowszych informacji wynika, że wprowadzenie tej funkcjonalności nastąpi to już w patchu AC 1.1, który powinien zostać wydany w tym miesiącu (styczeń 2015). A to znaczy, że zakup ulepszeń za ?żywy? pieniądz, będzie tylko drogą na skróty do posiadania lepszych modyfikacji, bowiem nie będzie można kupić nic innego, ponad to co znajduje się w grze i jest dostępne za walutę z gry.

To prawda, że twórcy mają ogromne wsparcie finansowe ze strony społeczności. Jednak określenie, że obecna kwota 69,571,208 (stan na 18 Styczeń 2015) dolarów jest ?absurdalnie dużą?, przy tak ambitnym projekcie kategorii AAA jest raczej kwotą skromną. Wystarczy przypomnieć inne wielkie projekty MMO, jak ?Star Wars The Old Republic? gdzie producenci chwalili się kwotą 300 milionów dolarów, horrendalny wręcz budżet ?Destiny? (500 mln USD), czy produkowanej obecnie gry kategorii AAA: ?Tom Clancy's The Division?, której budżet (jak internetowa wieść niesie) zamknie się kwotą około 150 milionów dolarów. Chris Roberts nie wydaje funduszy na marketing (poza obecnością na imprezach typu Gamescom czy PAX) ? informacje o grze rozprzestrzeniane są przez społeczność.

Rok 2015 będzie przełomowym czasem dla Star Citizena, w tym roku w wersjach alfa w nasze ręce zostanie oddany moduł First Person Shooter, moduł społecznościowy Planetside, oraz pierwsze misje z modułu offline ?Squadron 42?, w którym wcielimy się w pilota tego elitarnego dywizjonu. Być może także Arena Commander 2.0 wraz z możliwością kooperacyjnej gry kilku osób w jednym statku oraz pierwsze elementy tego, na co czeka ponad 700.000 osób tworzących społeczność gry - Persistent Universe czyli uniwersum Star Citizen wraz ze swoim bogatym lore. Liczymy na to, że CD-Action nie zapomni o grze i będzie rzetelnie informował o pojawiających się w niej nowościach, chętnie odpowiemy też na pytania jakie mogą się pojawić.

Jeszcze raz bardzo dziękujemy redakcji CD-Action za artykuł popularyzujący grę Star Citizen. W tworzenie polskiej społeczności i w rzetelne informowanie jej o tej arcyciekawej produkcji, redakcja naszego serwisu wkłada ogrom energii i prywatnego czasu, dlatego wsparcie ze strony tak poważanego czasopisma jest dla naszego skromnego zespołu niezwykle cenne.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W świetle tego, co się od paru miesięcy dzieje w branży, myślę że lepszym pomysłem byłoby ujawniać na początku tekstu, że Wasz kolega z redakcji był zaangażowany w produkcję gry.

Ale w sumie... co to ma do rzeczy. Hut w żaden sposób nie wpłynął na kształt recenzji, ba - nawet nie wiedział, że to ja ją piszę ;) A fakt, że od jakiegoś czasu pracuje w Techlandzie nie jest tajemnicą.

No co, lepiej chyba mieć wszystko ładnie wypisane w jednym miejscu, nie? smile_prosty.gif

Napisałem tylko, że szkoda mi braku tej użyteczności, ale tak naprawdę nie jest to aż tak duży mankament (jeśli wyszło, że robię z tego wielki problem, cóż - nie było to zamierzone).

Tak czy inaczej - wybaczcie mi moje uzależnienie od ocen...

Pokój, bracie. Po prostu pojawiło się sporo związanych z brakiem oceny hejtów (bo to nie recenzja, na pewno CDA załatwia pod stołem jakieś niecne interesy, a w ogóle pisali tekst na podstawie wersji pre-alpha) i gdy pisałem tę odpowiedź puścił mi jakiś bezpiecznik. :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czasu od premiery numeru trochę minęło, emocję opadły, na brak oceny ponarzekano to teraz, dla odmiany dłuższa wypowiedź od stałego czytelnika. Pierwsze zaskoczenie ? bach! ? inwersja stanowisk w "zarządzie". Nie powiem, najmniej spodziewane redakcyjne przetasowanie, choć po zastanowieniu, wyraźnie in plus. Już dawno nie miałem okazji czytać spod pióra MacAbry, czegokolwiek nie będącego kolejnym tasiemcem King's Bounty wink_prosty.gif. Może akurat znajdzie się czas, jak też miejsce na "staroszkolny" tekst czy bodaj analityczne rozebranie strategii na atomy... A MQc pewnie załatwi "na dzień dobry" ciekawy bonus w nadchodzącym numerze. chytry_prosty.gif

Dalej jest nieźle złożona infografika z badania (co cieszy ? magazyn nie podszedł z hurraoptymizmem do metodyki), słusznie rozbudowany (już jakiś czas temu) dział info (dopiero teraz zauważyłem, że pod "listą premier", znajduje się wykaz płac...) i nareszcie treściwy, świeżutki schabowy każdego wydania. Szczególnie intrygujący m. in. dzięki opisanemu przez Papkina, SteamPunkowemu The Devil's Men oraz nowej ksywie ? otton. Cieszę się, iż redakcja wciąż jest otwarta na nabór, a trzeba przyznać, że tekst dobrze poskładany. Dla Franko 2 rośnie naprawdę sugestywna konkurencja. Psychodeliczna stylistyka, bezkompromisowość, elegancko skomponowany pixel art ? tak jak podobnie ujął to autor w zapowiedzi: szykuje się piękny hołd dla "duszy" retro i ekspresji "Gorącej Linii".

Jeśli miałbym na siłę do czegoś się przyczepić, to do zdania:

I chociaż ucieczka z więzienia to w zasadzie sam początek gry, to przy okazji ostatni ze zwrotów akcji.
Nie wiedziałem, iż znany już jest cały scenariusz produkcji. trollface.gif Pewnie są to moje fanaberie, acz budowa zdania cokolwiek dziwna ? dwa połączenia spójnika "to". Związek przyczynowo-skutkowy dałoby się wyrazić krócej. To przy okazji też wydłuża zdanie. chytry_prosty.gif Wprawdzie trzeba przyznać ottonowi, że przedłożył podstawową informatywną funkcję zapowiedzi, nad pustosłowie zbytni poetyzm w publikacji przedpremierowej ? po przeczytaniu poznałem o tytule wszystko, czego chciałem. To już sztuka sama w sobie, by niebanalnie opowiedzieć o kolejnym "pikselowym niezależniaku".

Następnie tradycyjne poszukiwania opowieści znad Brandenburgii, w tym numerze soczyście zróżnicowanych... wróć!

Szok i niedowierzanie, bowiem El Berlino zabrał się za tryb multiplayer (QLive się nie liczy sweat.gif). Wyjątki potwierdzają regułę, ponadto na uwagę zasługuje konstrukcja tekstu, czy luźne podejście do koncepcji ? autor dokładnie wie, do kogo kieruje swój twór.

Wstęp, pierwsza kolumna w Don't Strave Together wywołały u mnie szczery uśmiech. Zabrakło tylko informacji o zniżce dla obecnych posiadaczy DS (i dodatkowej kopii) czy informacji, że po wyjściu z Early Accessu zostanie udostępniony za darmo dla wszystkich właścicieli oryginału.

<czepialstwo mode on>

Jeżeli macie z kim grać w domu, albo macie ochotę głodować razem z ludźmi z drugiego końca świata: koniecznie!
Staram się jak mogę, lecz pomimo zrozumienia sensu zdania, mam wrażenie ostrego "urwania" pod koniec. cheesy.gif

Wcześniejsza zapowiedź Distance w tym kontekście też wypada inaczej (leaderboardy, wyścigi z innymi ludźmi ? co się z tobą stało?!). thumbsup.gif Wielkie dzięki za zapowiedź Eitr ? myślałem, że już prawdziwie oldskulowe czasy nie wrócą i pozostaje n-te ogrywanie Pana Zniszczenia. W rewanżu zarzucam tytułem, który może ciebie zainteresuje ? Sui Generis (+ Exanima). Wszak spodobało się tobie Expeditions: Conquistador.

? propos przebrzmiałych, bynajmniej niecichnących głosów:

Chcę zwrócić uwagę na fakt, o którym "obiektywnie konstruktywni krytycy" zapominają. Gry są po to, żeby bawić. Służą zaspokojeniu, zwykłej hedonistycznej potrzeby grającego. Nade wszystko zaś: gry są wytworem KULTURY POPULARNEJ. Doszukiwać w nich czegoś więcej, niż atrakcyjnego gameplayu, ekscytującego level designu, wpadającej w ucho ścieżki dźwiękowej, czy niezłej jak na ciąg kodu fabuły ? mija się z celem. Uważam, iż recenzja oprócz odczuć emocjonalnych piszącego winna dać pełen obraz produkcji. Tę rolę pełni w recenzji nie kilka plusików i minusików wespół z numerkiem, a właściwa praca włożona w stronę, bądź kilka obok.

Parafrazując pewien post ? problemem nie jest pokolenie Y, tylko problemem jest zachłyśnięcie się internetem przez ludzi. TL;DR stało się najsmutniejszym hasłem współczesności. Zamiast przeczytać pół strony (PÓŁ STRONY, no ludzie kochani!), gość woli atakować biedną 9kier za wystawienie 6/10 dla jego KIEDYŚ ulubionej gry. Wszyściusieńko zostało elegancko wyłuszczone co, jak i dlaczego. Nawet ile czasu autorka spędziła przy pierwowzorze (i to we wstępie...). Ludzie są okrutni. Okrutni oraz zawistni, czego dał wyraz jad wylewany przed samymi świętami. Wstyd mi za takich "czytelników", o ile każdy ma prawo do wolności słowa, to bezwarunkowo kończy się ona na publicznym, personalnym ataku skierowanym na konkretną osobę. Zwłaszcza, że swoim zwyczajnym chamstwem (nazwijmy rzeczy po imieniu) uderzają w dobre imię i kulturę osobistą reszty fanów. Którzy skądinąd (czego wyrazem jest to forum) potrafią się taktownie zachowywać.

Wracając do meritum, czyli gier muszę przyznać, iż w ostatnim czasie piękny tryptyk (felietonów) powstał na linii Papkin-Cross-Berlin. Można rzec, że właśnie w takiej kolejności przedstawiają się ich poglądy o "interaktywnym medium". Istna prawica, centrum, lewica dla ambitniejszego odbiorcy. Ale do brzegu, bo my tu nie o politycznych naleciałościach:

Papkin utwierdza siebie i nas w przekonaniu, że fabuła w grach jest jednym z kluczowych czynników. Dobrze podana pozwala wybaczyć sztampową rozgrywkę, czy archaiczny silnik ? gdy zaś emocjonuje w wystarczający sposób sprawia, że nie odrywasz się od monitora. Posłużę się cytatami:

[...]

Historie prezentowane przez Telltale pędzą na łeb, na szyję, a obok ich dynamizmu graczy angażują też nieoczywiste wybory moralne.

I dalej:

Dla mnie osobiście nie ma znaczenia, czy gra dysponuje dwiema, trzema, czy piętnastoma alternatywnymi ścieżkami, jeżeli natomiast potrafi mnie przekonać do tego, iż od moich decyzji zależy kształt opowieści ? można odbębnić sukces.

I choć to praca Papkina jest odpowiedzią na felieton Crossa, postaci aktorów można odwrócić i wtedy argumenty współmiernie się kontrują:

Takie serie [na licencji] bardziej niż w walkach [interakcjach] sprawdzają się w eksploracji światów swoich bohaterów.

[...]

Sięgnięcie po modną opowieść o zombie i wzbogacenie jej o dramatyczny wątek przyjaźni dorosłego bohatera z małą dziewczynką (bardzo nośny obecnie motyw) [celna szpila!] okazało się strzałem w dziesiątkę.

[...]

I tak dalej, i tak dalej aż do zakończenia, które wbrew obietnicom twórców jest zawsze niemal identyczne dla każdego.

[...]

Co, jeśli nie interakcje jest najważniejsze w medium definiowanym przez interaktywność?

Zdecydowana opinia Crossa zaczepnie rzuca się w oczy wyimkiem obecnym w magazynie, będącym jednocześnie zasadniczą tezą. Tezą jakby nie patrzeć, popartą rzeczową argumentacją, której Papkinowi nie udało się równie stanowczo skontrować. Toteż i puenty nie są zbieżne merytorycznie:

[...]

W emploi Telltale nie znajdują się ?gry komputerowe?, ale ?interaktywne doświadczenia? vel ?grywalne filmy?

Przeciw:
Chcę tylko, żebyśmy uwierzyli, że gry stać na coś znacznie bardziej ambitnego.

W przypadku Papkina nie zacytowałem zakończenia wypowiedzi, gdyż w [Papce] jako całości wysuwa się te sedno sprawy. Potem uzupełnione jeszcze o wywód nt. nieliniowości oraz licencji. Tym, co wyjątkowo rzutuje na postrzeganie obu publikacji jest ich uformowanie. Stąd, po namyśle uwidacznia się, że Cross kierował swój komentarz tak do Telltale, jak ogółu branży. U Papkina da się spostrzec silnie spersonalizowanego adresata.

Nie chodzi mi o to, by potępiać twój felieton. Chcę tylko, abyś zrozumiał, że ?inny? czy ?minimalistyczny? nie znaczy ?kaleki?.

Widzę z jednej strony, że Papkin zachęca do szanowania wzajemnych opinii (pochlebczo naśladując ostatni akapit Crossa diabelek.gif), a z drugiej miast zachować wcześniejsze modus vivendi, pozostawia Crossa pod ścianą, niwecząc wszystek jego rozumowania... pokerface.png

No dobra... Tylko co ma Berlin do wiatraka "pojedynku" dwóch felietonów? Zdeterminowany głos rozsądku. Nim ktokolwiek prychnie, jednego mu odmówić nie może ? trzeźwego, asertywnego wejrzenia na branżę. I za to można go kochać, lub nienawidzić (dopiero później się zakochując). Jednocześnie bezwzględnie wymierza sprawiedliwy prawy sierpowy w naszą komputerową specjalizację. No bo jak można się z tym się nie zgadzić:

Najciekawiej jest, kiedy po kroku w przeszłość wraca się, by marudzić ludziom, żeby sięgnęli po klasykę i czegoś się z niej, cholera jasna, spróbowali nauczyć.

Za tę frazę należy ci się autentyczny Ołtarzyk Uwielbienia, a gdy będę we Wrocławiu obowiązkowy punkt wycieczki stanowi wychylenie z tobą szklanicy... mleka z Colą teehee.gif

0225ff441b66.gif

[...]

Wielkie Hity z datą przydatności do zabawy wynoszącą pół roku od premiery.

To jest tak smutnie prawdziwe, że aż bolesne...

[...]

[studio] nie dodało side-questów, cutscenek CGI czy piętnastu ficzerów mających odwrócić uwagę gracza od tego, że pod spodem kryje się zwyczajna gameplayowa miernota. [...] Wyciągając po mistrzowsku opracowany przez siebie system czy jakąś ciekawą mechanikę, nie trzeba zasłaniać jej "poruszającą fabułą" albo odwracającym uwagę od słabości gameplayu "aktywnościami pobocznymi"

Warto dodać tu inną złotą myśl, z którą zgadzam się na 110%:

W gry gra się dla zabawy, a nie w ramach Obcowania Z Absolutem.

Dla pełnego zrozumienia: Sparafrazowałem ten artykuł.

[...] Może czas przestać się oszukiwać i zmienić hobby na książki albo filmy?Tu leży pies pogrzebany oraz kamień węgielny większości, jeśli nie wszystkich sporów. Tak jak wcześniej wystrzegałem się przedwczesnego osądu, tak teraz jestem pewien. Nie sprowadzajmy gier do ekwiwalentu klasycznej literatury z dodatkiem filmowych wstawek reżyserskich. Na ten moment ogólnie pojęty Gaming (przez wielkie G) stoi na rozdrożu ? co z tego, że wyszły nowe konsole, gdy wszystkich Dużch Graczy poza BigN stać jedynie na taśmową produkcje kolejnych sezonów/odcinków/oskryptowanych tuneli/zremasterowanych past-genów...

Trzeba mówić głośno, a nie łakomie łykać kolejne kłamstwa od twórców, jaka to ich gra będzie "innowacyjna". I nie kieruję tego do Telltale, lecz ogólnie.

Teraz większość branży musi dostarczać Interaktywne Doświadczenia.
Musi, ponieważ gracze nie potrafią głosować portfelem, a gry to teraz biznes jak każdy inny. Spontaniczny zachwyt nad serią Dark Souls tylko to udowadnia ? jak nie spojrzeć niszowe dzieło odniosło sukces, bo nikt wcześniej nie pokusił zrobić teoretycznie trudnej, a po rozłożeniu mechaniki ? uczciwej. Ale co sobie będę język strzępił...

1312208308_74239573_4000491_volya.jpg

Nie zajmują się tą "poważną" stroną branży, w której główną rolę odgrywa fotorealistyczna grafika, sprawdzone rodzaje gameplayu, poruszające historie. Nintendo po prostu siedzi i robi gry. I niech się to nigdy nie zmieni.

Gry są i powinny być odskocznią od rzeczywistości, szansą na wcielenie się w niespotykaną wcześniej postać. Objąć rolę nad wirtualnym ekosystemem w taki sposób, jaki zaplanowali twórcy, gdyż sandbox nigdy nie będzie idealny, podobnie jak proceduralnie generowane środowisko.

Wii U, bo ta platforma aktualnie konkurencji nie ma. Stoi sobie poza głównym nurtem i oferuje style rozgrywki, jakich nie ma na innych konsolach.
I dlatego jest obecnie najlepszym uzupełnieniem PC'ta, w przeciwieństwie do crossplatformerów.
Jak podkreśla Miyamoto, filozofią firmy jest aktualnie robienie rzeczy, w które nie tylko dobrze się gra, ale na które się też dobrze patrzy. [...] Ogarnianie, jak ktoś przechodzi Toada czy Yoshiego, jak wygląda mecz w Smash Bros. [sprawia, że] od razu chce się samemu pograć.
Słowa aktualne jak nigdy wcześniej ? oglądanie Infamous: Second Son potrafi sprowadza się do przyziemnego "patrz, ale nie dotykaj bo cały czar pryśnie".

Kurcze blaszka, taka ściana tekstu na podstawie ledwie kilku stron z magazynu i wortalu. Zegarek też jak widzę nie stanął podczas pisania... Nie lubię poniedziałków! pokerglass.png

Może chociaż kogoś zainteresuje moja przydługa polemika.

Cieszcie się i radujcie, Ci którzy przeczytali pismo do końca. Albowiem wasza nagroda jest wielka, iżby zostaje wam jeszcze chwila na odpowiedź ? nie każdy godzien jest zaszczytu takiej ilości wolnego czasu. rolleyes.gif

Tl;dr [smg] :trollface:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tl;dr [smg] trollface.gif

Smg, przyznaj się, czytałeś z wypiekami na twarzy smile_prosty.gif

>>>Bez wypiekow ale przeczytalem i nie zalowalem tego. [smg]

Nie powiem że tekst czytało mi się przyjemnie i trudno nie zgodzić się z tokiem rozumowania autora smile_prosty.gif

Od siebie dodam tylko że ja tam za mało interaktywnymi grami średnio przepadam, im bardziej rozgrywka i to co w niej postanawiam kształtuje dalszą część, tym bardziej mi się podoba.

Z kolei gry w których jestem prowadzony za rączkę... nie... to nie dla mnie. Nawet jak jest to ciekawa historia, opowiedziana w sposób niemonotonny, to jest to bardziej serial zmuszający nas do namiastki interakcji.

O ile QTE w niektórych grach pasuje (oj... moje psp już trzeszczało przy pewnej sekwencji w MGS: Peace Walker) tak gry oparte tylko na tego typu interakcjach strasznie mnie irytują (podobnie zresztą jak pierwszy AC i te uczucie jak czytasz (press the any key/interact jakby nie mogłobyć wyzwolenia aktywowanego po zbliżeniu się... taa muszę coś depnąć puknijsie.gif ).

Lubię dobrą fabułę, lubię być świadomy swoich wyborów (te uczucie jak skończysz Fallouta 1&2 i widzisz sekwencję końcową, plujesz sobie w brodę że nie dokończyłeś jakiegoś wątku:P ) fajnie rozwiązano to w Mass Effect.

Co innego gdy mam ochotę pograć w coś co wylącza myślenie a włącza myślenie sytuacyjno-taktyczne tongue_prosty.gif (obecnypełniak TCGR:FS oj tylko ta nieszczęsna ostatnia misja biggrin_prosty.gif)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...