Skocz do zawartości

Fantasy Premier League


raveno

Polecane posty

Ja powiem tak: z pewnego punktu widzenia błędem było (w moim przypadku) kierowanie się sympatiami lub fajnymi nazwiskami (Dickinson ftw!), aczkolwiek raz, że to dopiero początki i przedostanie miejsce może jeszcze ulec zmianie (np. na ostatnie), a dwa - ktoś w końcu musi zajmować te doły tabeli, aby inni mogli toczyć bój o laury i inne wieńce. Transferów nie robię, bo mi się nie chce, ale gra się nawet przyjemnie (bo nie trzeba za dużo kombinować) i czekam na następne kolejki. Ole!

A marzy mi się, żeby zrobili coś takiego o lidze hiszpańskiej, sniff... ^____^

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 1,5k
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Polip czyta w moim myślach, najlepiej jednak jakby można było pobawić się w mieszanie na światowym poziomie i złożyć ekipie z lig: angielskiej, hiszpańskiej, włoskiej, niemieckiej i francuskiej.

Ja też sympatiami się kieruje, ale szczerze mówię po odkryciu jak w to się gra: nie przykładam się do tego i zostawiam początkowe ustawienie jakie było. Patrzę tylko na tabelę co niedzielę. Wolę hattricka, gdzie można tworzyć team i grać nimi mecze. Co prawda nie znajdziemy tam gwiazdy o nazwiskach jak nasze, ale rozgrywka i radość z wygranych meczy wszystko wynagradza :) . Zapraszam do HT, bo za około miesiąc zaczynamy nową ligę na nowych zasadach, więc jak ktoś chcę to będzie mógł się do nas załapać. Już wolałbym po prostu zwykły bezpłatny typer meczy, gdzie moglibyśmy sprawdzić kto lepiej przewiduje wyniki i losy meczu. IMO z piłkarzami gorzej, bo mogą się pokłócić z trenerem i punkty nam polecą.

Ps. Szczegóły w temacie, rejestrować się warto wcześniej, bo trzeba dostać drużynę(trzeba czekać, polecam konto mailowe na o2. bo inne potrafią się gryźć). Taka mała reklama naszego forumowego pucharu ;) .

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No i mamy po drugiej kolejce Premiership i Fantasy. Jakoś uzbierałem 41 punktów (jeszcze bonusy za Portsmouth-Manchester, ale Defoe raczej nie dostanie) w tej kolejce co jest, wierząc ich statystykom, dużo powyżej średniej wszystkich graczy. Jestem zadowolony, bo po pierwszej średnio udanej kolejce teraz ogarnąłem trochę skład i od razu lepiej. Szkoda tylko braku gry Berbatova, braku bramki Defoe i zniesienia z boiska Richardsa, bo pewnie byłoby koło 50 pkt ;)

A w 3 kolejce planuję wymianę w/w Defoe, bo niestety na razie mało punktów mi przynosi...

IMO z piłkarzami gorzej, bo mogą się pokłócić z trenerem i punkty nam polecą.

Jak dla mnie główny problem Fantasy to potrzeba bardzo regularnego oglądania Premiership, jeśli chcemy mieć dużo punktów. Trzeba wiedzieć, kto jaką ma formę, kto może strzelić parę bramek, kto jest kontuzjowany etc.etc. Ja niestety trochę z tym nie wyrabiam, ale jakoś sobie radzę. I osobiście wolę takie zabawy niż bezmyślne obstawianie meczów :D

Edit podpowiada, że gra wprowadziła sama rezerwowego Jonhsona za Berbatova. Więc mam 44 pkt <jupi>

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Okazało się, że pogłoski o nosie trenerskim Domanskiego nie są przesadzone. Najpierw Patrice Evra popędził skrzydłem i popisowo dograł piłkę, bo zostać wybrany do dreamteamu. Następnie widząc w jak słabej dyspozycji jest Berbatov nawet nie wpuścił go na boisko, a w bój posłał Bullarda. Ten chcąc odwdzięczyć się trenerowi popisał się asystą. Prasa wpadła w euforię, Crubineers awansowali na pierwsze miejsce w tabeli, ale trener tylko intensywnie drapał się po podbródku. Wiedział, że walka o mistrzostwo Premiership dopiero się zaczyna.

PS Chciałem napisać coś o automatycznych zmianach, gdyż właśnie rozgryzłem w jaki sposób się odbywają, a nie jest to typowe czyli "pomocnik za pomocnika" etc. Na ławce możemy mieć 3 gości nie licząc bramkarza. W sumie musimy mieć po 5 obrońców i pomocników i 3 napastników. Od naszych decyzji zależy tylko w jakim systemie gramy i kto w jakiej kolejności siedzi na ławie. Przykładowo grając w systemie 4-4-2 na ławce mamy po 1 zawodniku każdej formacji, a przy formacji 3-5-2 na ławce siedzi 2 obrońców i napastnik. Istotna jest kolejność ustawiona w change order, bo jak ktoś z I-szej jedenastki nie zagra to jego miejsce zajmuje I rezerwowy. Mówię o tym, bo widziałem już, że u jednego z graczy Carew był posadzony na ławie, ale przez to, że nie miał ustawionej zmiany jako pierwszy, to na miejsce niegrającego zawodnika wszedł niejaki Collins.

EDIT: Klub kupiła bogata rosyjska firma produkująca łodzie podwodne, przez co jego nazwa uległa zmianie na El Submarineros, natomiast trener już w mediach lansuje się jako Special One.

Na prośbę raveno zamieszczam tutaj tabelę z wynikami poszczególnych drużyn po pierwszej kolejce ligi FA.

Miejsce | nazwa drużyny | menadżer | liczba punktów

1. | El Submarineros | Special One | 59

2. | Un-united | Czesław Wapno | 58

3. | MKS Telefanów | Mateusz Stefan | 57

4. | St. Domingo FC | SZU raveno | 52

5. | Oldsql Rovers | Mr Sleeskee | 51

6. | FC Eagles | Iglu 8) | 44

7. | Smolna | bartek bartek | 43

8. | FC Picipolo | Turosław MacTur | 42

9. | FC Ustron City | Polip Polipolski | 41

10. | Retardia Nova Scotia | Mike Maszer | 35

11. | Beronchester | Rafal Kazik | 34

Drużyna Death Bringers menadżera Holy Deatha włącza się do ligi od następnej kolejki.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na korytarzu na najwyższym piętrze budynku klubowego FC Picipolo, na ławce pod ścianą siedział młody mężczyzna. Nerwowo palił papierosa, szybko rozglądając się na boki po każdym trzaśnięciu drzwi. Wokół jego stóp w drogich, sportowych butach poniewierało się sporo wypalonych do samego filtra petów. Gdyby ktoś spojrzał wprost w oczy młodzieńca, to dostrzegłby w nich wściekłość, żal, strach i coś jeszcze. Nagle drzwi gabinetu trenera-menedżera otworzyły się energiczni i stanęła w nich młoda, piękna sekretarka szefa.

- Pan MacTur wzywa - powiedziała.

W oczach młodego mężczyznty pojawił się autentyczny strach. Powoli podniósł się, spojrzał na niedopałek, jakby nie do końca wiedział co ma z nim zrobić, po czym cisnął go szybkim ruchem na ziemię. Podążył śladem sekretarki.

Menedżer siedział tam, gdzie zwykle - za wielkim mahoniowym biurkiem głęboko w ogromnym, czarnym, skórzanym fotelu. Pogryzał marchewkę.

- Nie siadaj - powiedział. - Zaraz i tak będziesz wychodził więc nie musisz się zbytnio zadamawiać - uśmiechnął się gorzko. - Powiedz mi tylko jedno. Dlaczego nie grałeś w meczu?

- o bo, panie trenerze mieliśmy grać mecz w Manchesterze, prawda? No więc pojechałem na City of Manchester Stadium...

- Głupcze! Miałeś grać z Manchesterem United na Old Trafford! I to jeszcze dzień później! Jakim idiotą trzeba być żeby pomylić dwa tak różne stadiony?

- Ale panie trenerze, ja... Sam nie wiem jak to zrobiłem. Tak byłem zaabsorobowany rozmowami z wysłannikami z Hamburga, że...

- Dość. Wyjdź stąd i żebym cię wiecej na oczy nie widział.

Niko wyszedł.

Z tej całej afery jeden wyniknął pożytek. MacTur oglądając spotkanie Manchesteru City znalazł następcę wolno myślącego Nico.

I było tak, że dwudziestego piątego dnia ósmego miesiąca, gdy Nico Kranjcar ze zwieszoną głową opuszczał gmach FC Picipolo, przed ten sam budynek, przed to samo wejście zajechała taksówka, z której wysiadł Steve Ireland, nowa nadzieja zespołu zajmującego 8 miejsce w lidze Forum Actionum.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-DARRRR!!!! CO TO MA ZNACZYĆ? JAK TO SPRZEDALI MALONEYA DO CELTICU?! OŻESZ WY BRYTOLE!!!

Szkot przysiadł na blankach swojego zamku na wrzosowiskach i patrzył z góry na trening swojej drużyny...

-NIE #@%@#$!! mi się tam bo poszczuję dudami - wrzasnął.

Po owej krótkiej przemowie motywacyjnej, Szkot wrócił do sprawdzania metryk i statystyk...

-Hmmm... Ireland się sprawdza, dobra nasza... Fletcher znowu bramkę strzelił, swietnie... szkoda tylko, że w następnej kolejce ManU nie gra, to raczej nie ma sensu posyłać go w bój... hmmm... kto wypełni lukę po Maloneyu?

Po chwili intensywnego myślenia, uśmiech rozjaśnił twarz Szkota...

-Wołać mi tu Artetę... - powiedział krótko.

Nie trzeba było długo czekać na zjawienie się Hiszpana.

-Okej... referencje masz dobre... dużo punktów, tak... grałeś w lidze szkockiej... co prawda w Rangersach, ale jakoś to przebolejemy... witaj w drużynie!

Zadowolony szkot ponownie przysiadł i spojrzał w zachodzące w oddali słońce...

-No... czas im wszystkim pokazać, gdzie jest ich miejsce...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zdenerwowany Special One patrzył na tablicę wyników i nie mógł uwierzyć. Jego piłkarze grali tak jakby mecz skończył się 45 minut temu. Jedynie Gallas i ambitny Reo-Coker, który zebrał brawa od publiczności za walkę do końca i szalone rajdy, zagrali na jakimś poziomie. Reszta była blisko tragedii. Napad nie istniał. Berbatov wciąż był skłócony z klubem i trener wahał się czy opłaca się na niego czekać. Na dodatek nie wiadomo co się stało z Elano, który grał zaledwie przez kilka minut. Cisse i Fuller nie wyróżnili się niczym jeśli nie liczyć żółtej kartki tego ostatniego. Trener wiedział, że nie obejdzie się bez porządnego wstrząsu.

Następnego dnia, cała kadra zebrała się na naradzie. Miny były nietęgie, rozmowy całkowicie ucichły, kiedy zawodnicy z przerażeniem zauważyli Special One'a wchodzącego do sali.

- Już zbyt długo toleruję takie nieróbstwo! Do czego ja mam napastników? Żeby po bidony latali? - zakrzyknął z furią.

Cisse z Fullerem spuścili nosy nisko pod stół, a Berbatov parsknął tylko zirytowany. Pozotali widząc to tylko przełknęli nerwowo ślinę.

- Słuchaj, Berba! Daje ci ostatnią szansę! Przejdziesz do Manchesteru w tym tygodniu, albo won! - powiedział niemal plując do oczu Bułgarowi. W odpowiedzi uzyskał tylko zaprzeczające potrząsanie głową.

- Cooo?!!! Smiesz protestować?

- Ale szefie... - wtrącił się z obawą Friedel - U nich chyba takie potrząsanie oznacza zgodę.

Wszyscy odetchnęli, bo trener trochę się uspokoił , ale na tym się nie zakończyło.

- Następna sprawa. Pomoc, a właściwie to jej brak. Nie po to płacę wam po 90 tys. funtów tygodniowo, żebyście odprawiali takie szopki. Jeden Reo-Coker z ławki dał z siebie więcej niż wy trzej razem wzięci! - spojrzał na Barry'ego, Elano i Modricia jak na bandę niesfornych dzieciaków, którzy zaczęli pokazywać palcami, który najbardziej zawinił.

- Może ustawienie formacji jest złe? - zapytał Coloccini

Cisza jaka zapanowała napawała niepokojem. Special One odwrócił się bardzo powoli i z uśmiechem na ustach spytał:

- Taaaak? Masz jakiś inny pomysł, drogi Fabrizio? - spytał uprzejmie, opierając ręke na jego barkach, po czym zaczął się z nim przyjacielsko przechadzać. Na sali trochę się uspokoiło. "Chyba ochłonął" szepnął Gallas do Bosingwy.

- Fabrizio, twoja postawa we wczorajszym meczu była oszałamiająca. Trzy gole stracone, a do tego żółta kartka.

- Tak, ale...

- No, nic jakoś na to zaradzimy... - powiedział, po czym schwycił Argentyńczyka za długie włosy i cisnął nim przez otwarte okno. Wszyscy spanikowani czekali co będzie dalej.

- Zamierzam wprowadzić całodobowe treningi, a niestety kilku z was pożegna się z klubem. Może w trochę mniej drastycznych okolicznościach jak Fabrizio. W sumie i tak miał szczęście, to przecież tylko drugie piętro...

I tak skończyła się narada, o której długo opowiadali sobie w tajemnicy piłkarze premiership.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hejaho na boicho! Wiecie, co mnie zaskoczyło? Ano to, że natrzaskałem w ostatniej kolejce tyle punktów. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, iż wszystkie transfery poczyniłem na chybił trafił, zupełnie nie przykładając wagi do tego, kogo kupuję. A i tak strasznie późno odkryłem - dzięki Fejsowi - że czterech kopaczy z mojej podstawowej 11 ma kontuzje, i to od dawna... Anyway, wniosek jest prosty: jakbym się bardziej grą zainteresował od strony technicznej, pewnie sytuacja wyglądałaby jeszcze lepiej, no bo ciągłe liczenie na głupiego fuksa mądre nie jest. Zapewne w następnej rundzie wyląduję gdzieś na dołach tabeli, chyba że się wezmę do roboty. O ile mi się będzie chciało. =D

Ole!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pora napisać posta, bo ten wynik zasługuje na uznanie :D i utrwalenie w poście. Pierwsze miejsce w tabeli- już nigdy tak wysoko nie będę to też mam chwilę na powód do dumy, chwilę triumfu.

Ps. Można gdzieś sprawdzić, którego dnia wykonywało się ostatni transfer, bo nie pamiętam jaki to był dzień, a nie chciałbym stracić punktów?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

mateusz(stefan) - od razu jak wchodzisz na My Team to po prawej stronie masz kolumne, gdzie są punkty, miejsca w poszczególnych ligach, watrość drużyny i pieniądze jakie ci pozostały oraz ulubiony klub i państwo, z którego jesteś. Bezpośrednio pod wartością drużyny, która znajduje się w podtabeli Team finances masz napisane transfer (gameweek/overal i potem odpowiednie liczby. U mnie jest to odpowiednio 2/4, bo zrobiłem w tym tygodniu już 2 transfery, a w sumie 4. Jeśli pierwsza liczba równa się zero to znaczy, że w tygodniu nie zrobiłeś jeszcze żadnego transferu i możesz bez obaw utraty punktów taki zrobić.

PS Berbatov już u mnie elegancko w koszulce ManU bryka xD

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

mopers - oczywiście, że można, ale miej na uwadze to, że dopisujesz się do ligi już po dwóch rozegranych kolejkach, więc będziesz miał na początku sporą stratę punktową. Jednak do końca jeszcze 35 kolejek i dużo czasu na odrabianie tych strat. Wejdź na podaną stronę fantasy PL i stwórz własną drużynę. Po opublikowaniu tu nazwy drużyny i składu wyślemy ci przez PW kod abyś mógł dołączyć do ligi FA;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobra, drużyna stworzona. Piłkarzy na początku wybierałem trochę po nazwiskach, ale później gdy już kasy zaczynało brakować, to patrzyłem tylko na to, ile dany piłkarz kosztuje. Z tego powodu mam paru kolesi, o których pierwsze słysze, ale to nic, zrobi się później jakieś przetasowania, jakby co ;]

Nazwa drużyny: Koperek Mopersa

Skład:

Bramkarze: James, Kirkland

Obrona: Carragher, Terry, Vidic, Armand Traore, Robinson

Pomoc: Gerrard (kapitan), Diarra, Garcia, Fabregas, Fletcher

Napastnicy: Torres, Fagan, Sidibe

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Przez większość meczu Special One co rusz chował twarz w dłoniach i przeplatywał to z siarczystymi przekleństwami kierowanymi w stronę swoich podopiecznych. Kolejka ta stała pod znakiem wielkiego pecha El Submarineros. Blok defensywny oprócz Evry spisywał się nieźle, z Bradem Friedelem na czele, niestety przydarzyła się farciarska bramka w końcówce i łysy Amerykanin mógł zapomnieć o dreamteamie. Modric odniósł kontuzje już po 27 minutach meczu, a Special One wdał się w ostrą dyskusję z arbitrem Alanem Wileyem przy nieuznanym golu Fullera i musiał powędrować na trybuny, skąd wciąż pokrzykiwał na swoich podopiecznych. Zawiódł także trenerski nos. Elano miał jakieś problemy i w ogóle nie wyszedł na boisko, natomiast Reo-Coker po świetnym wejściu z ławki w ostatniej kolejce nie zapunktował ponieważ nie starczyło miejsca na boisku, a grał najlepiej ze wszystkich. Dodatkowo trzeba było pluć sobie w brodę, że nie kupił przed końcem okna transferowego Tima Cahilla, który ponoć leczył kontuzję. Zmiany były konieczne, bo choć wynik był lepszy od tego z ostatniej kolejki to wciąż pozostawiał wiele do życzenia. Po 3 kolejkach napastnicy nie strzelili jeszcze bramki, więc Special One zainteresował się pewnym młodym Anglikiem z Arsenalu...

Restauracja w północnym Londynie, wietrzne i chłodne popołudnie. Special One spokojnie czekał w swoim długim czarnym płaszczu na pojawienie się swojego gościa. Jego dwaj goryle zaczynali się niecierpliwić, ale w końcu drzwi otworzyły się i do stolika w asyście dwóch typów spod ciemnej gwiazdy podszedł Arsene Wenger.

- Spóźniłeś się 3,5 minuty, Voyeur.

Na dźwięk tego słowa, Francuzowi drgnęła powieka a jego ochroniarze sięgnęli po broń, lecz szybko zostali powstrzymani przez swojego pracodawcę.

- Nie potrzeba nam tutaj scen. Nie wiem czemu w ogóle tu jestem, zważywszy na twój pogardliwy stosunek do mojej osoby... - zaleciało mocnym francuskim akcentem.

- Eh, Voyeur a ty wciąż tylko o jednym... Nie po to zaprosiłem cię do tej knajpy i wydałem całe 3 funty na herbatkę z cytryną, żeby gadać o twoich problemach. Interesuje mnie jeden z twoi zawodników. Jak mu tam było? Palikot?

- Walcott... - poprawił Wenger - Czemuż to zawdzięcza on tak wielkie zainteresowanie?

- Po tym co zrobił w Zagrzebiu nie mogę zwlekać aż ten chłopak podrożeje.

- Nie rozumiem...

- Chciałem cię poinformować, żebyś dawał mu dłużej pograć, no i oczywiście zapewnił mu miejsce w pierwszym składzie w zamian za tego.. no... Percy'ego.

- A na co mogę liczyć w zamian? - Wenger ucieszony zaczął zacierać ręce.

- Dobrze. Znaj moją hojność. Masz tu banknot 10-funtowy, kup sobie cos do jedzenia.

- Umowa stoi.

I tak zakończyło się spotkanie dwóch trenerskich arcywrogów. Po raz kolejny Special One pokazał kunszt w swojej polityce transferowej. Niedługo potem do zespołu dołączyli także Denilson, Fellaini oraz Cahill, który potrafił nie tylko być przedłużeniem myśli trenerskiej na boisku, ale też zmobilizować kolegów do lepszej gry. Bardzo szybko Special One zdecydował, że to on będzie nowym kapitanem. Treningi zaczeły przynosić efekty, a trener spoglądał z niepokojem na tabelę i uciekającego z dużą szybkością Mr Turosława...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przeglądając najświeższą tabelę ligi FA, Szkot podrapał się po swoich bujnych włosach i cały czas coś mamrotał pod nosem... Jakieś pięć minut później zawołał do siebie swojego doradcę i zarazem lokaja Angusa Straszliwego.

-Weź mi wytłumacz, jak to jest, że mając 4 wynik kolejki, znowu spadliśmy jedno miejsce w dół?

Brodaty lokaj, z kamienną miną zabójcy (zawsze taką ma, nawet kiedy podaje mi piwo...) popatrzył na tabelę, po czym lekko wskazał swoim masywnym palcem na zajmującą 6 miejsce drużynę Death Bringers.

-Tia... możesz odejść... - powiedział Szkot, po czym oddał się dalszym rozmyślaniom - Hmmm... wyniki z kolejki na kolejkę coraz lepsze, ale i tak coś jest nie tak... Jak to jest, że z niemal Szkockiej drużyny, w pierwszym składzie zostało dwóch i jeden Brytol szkockiego pochodzenia (i niech no tylko spróbuje zagrać u Brytoli w reprezentacji, to wyleci na zbity pysk!)? Fletcher pomimo, że strzelał im bramki w dwóch kolejnych meczach, musiał usiąść na ławkę, bo oczywiście wszystkie gwiazdeczki (no, oprócz tej beksy-lalusia Krystyny Ronaldo) musiały wrócić... Hutton ma kontuzję, Gordon musi walczyć o pierwszy skład z Givenem, a Morrisona już miałem wyrzucać, ale strzelił bramkę ostatnio to mu wybaczę... reszta nie gra... cholerni Brytole, znowu mnie zwodzą za nos... niech no tylko wstanę lewą nogą jutro z łóżka, to zaraz im kolejną jatkę zmajstrują, niech no tylko poczekają...

(...)

... ale do rzeczy... Clichy, i Zaki nie zawiedli, bardzo dobrze... Arteta też się popisał kolejny trafiony transfer... hmm... za to Folan nie dość, że jest Irlandczykiem, który był tu, żeby dopchać skład, to jeszcze przestali go wystawiać w meczach... za to Adebayor... chyba się w końcu przebudził... no i nie jest Brytolem... tak, to dobry pomysł...

Jakiś czas później, drużyna Retardii grała mecz sparingowy pod okiem i mieczem Angusa. Nagle, na boisku zjawił się sam Szkot, razem z nowym nabytkiem prosto z Togo. Wszyscy stanęli w miejscu jak wryci, bo wiedzieli, że to oznacza wycięcie (dosłownie!) jednego z nich z drużyny.

-Caleb podejdź tu na chwile, dobrze? - powiedział słodkim głosem Szkot (a warto dodać, że 'słodki głos' Szkota miał w sobie mniej więcej tyle powera, co growl niektórych wokalistów Death Metalowych).

Folan zbliżał się powolnym krokiem, obawiając się co go czeka

-Popatrz Caleb... to jest Adebayor, nasza nowa gwiazda... jako, że nie możemy mieć większej ilości napastników niż trzech, to musisz odejść z tej drużyny, ok? - Powiedział spokojnym głosem szkot, po czym szybkim ruchem wyciągnął swojego Claymore'a i przebił Irlandczyka na wylot... Folan pokiwał głową na propozycję trenera... a może to po prostu pośmiertne drgawki...

-No na co się gapicie? Wracać do treningu, Adebayor, biegnij do reszty...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pan Turosław siedział sobie jak zwykle za swym ogromnym biurkiem i pogryzał marchewkę. Nagle zadzwonił telefon. MacTur zawsze odbierał telefony osobiście, więc i teraz podniósł słuchawkę.

Po drugiej stronie panowała cisza. Nie, zaraz, ktoś posapywał. Nagle rozległ się bełkotliwy głos:

- Hep... ty polsko-katalońsko-skocki bękarcie... hep... Popamiętassss mnie ty... - Turosław nie doczekał do końca zdania, rzucił słuchawkę na widełki aż się rozległo.

Wyjął z kieszonki małe, czarne pudełeczko. Na wierzchu był rządek piętnastu lampek a obok lampek nazwiska wszystkich jego piłkarzy. Odszukał migającą na czerwono diodę przy nazwisku "ROBBIE KEANE". Tak być nie będzie powiedział w duchu nasz wspaniały trener, po czym wysunął szufladę biurka. Tam leżało większe czarne pudełeczko z nawiskami piłkarzy oraz zielonymi i czerwonymi przyciskami przy każdym. MacTur wcisnął przy nazwisku Keane'a czerwony guzik z jakże pięknym słowem "EXTERMINATE".

Nasz bohaterski trener zaczął głowić się, kim zastąpić lukę w składzie. Myślał, myślał i myślał. Zjadł przy tym myśleniu około kilograma marchewek, ale w końcu wymyślił. Podniósł słuchawkę i wybrał z pamięci jakiś numer. Po cichym "Halo" z drugiej strony rzekł szybko:

- Jermain, przyjeżdżaj natychmiast, potrzebujemy cię.

I stało się tak, że Jermain Defoe dołączył do zespołu, a wraz z jego przybyciem uległo zmianie także ustawienie drużyny na 3-4-3. MacTur nie zamierzał bowiem łatwo oddać wywalczonej w epickich bojach pozycji lidera.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ok dołączam... jeśli mogę oczywiście ;p

Team:Mroczni Rycerze

Bramkarze:Van der Sar (ManU), Jaaskelainen (Bolton)

Obrońcy:Clichy, Gallas (Arsenal), Carvalho (Chel), Carragher (Liv), Ferdinand (ManU)

Pomocnicy:Deco (Che), Ireland (Man C), Arteta (Ever), Reo-Coker (Aston V), Olofinjana (Stoke)

Napastnicy:Agbonlahor © (Aston V), Zaki (Wigan), Defoe (Porsm)

Miałem małe ułatwienie bo mogłem sobie zerknąć na najlepiej punktujących... ale pewnie i tak nic mi to nie da ;p

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Heeh kapkę późno ;P O zwycięstwo raczej nie powalczysz (moje będzie!) ale już w walce o niezajęcie ostatniej pozycji będziesz miał jakieś szanse... Poszukam kodu naszej ligi, chociaż ciężko będzie z tym biorąc pod uwagę czeluści moich logów z gg. Jeżeli nie ja to pewnie niedługo się pojawi Face albo Rav :)

EDIT: Dobra, wysłane.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oj nie wiem czy nie ma szans, Holy w dwie kolejki nas dogonił ;)

A u mnie kiłomogiło optymistyczny nastrój. Adebayor ustrzelił 17 pkt lecz cóż z tego, gdy Elano nie grał, a był kapitanem, i Vidic zarobił czerwień. Ale druga lokata utrzymana. Szykuj się panie liderze, niedługo dojdę...Voyeur :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wkurzony jak cholera Prezes przemknął niczym wkurzony jak cholera wicher przez budynki klubowe FC Ustroń City i dotarł na boisko treningowe, gdzie trenowali kopacze pierwszej drużyny.

- Hej, ty! - wrzasnął do najbliższego, który pieczołowicie rozciągał lewą łydkę.

- Że ja? - odparł niezbyt bystrze piłkarz, ale kiedy skonstatował, kim jest jego rozmówca, podbiegł doń w trymiga.

Prezes zapalił drogie jak cholera cygaro.

- Gdzie jest ten pajac, który udaje trenera, Andersonie Deco?!

- Tego... właściwie to Deco truchta o tam - odparł zmieszany zawodnik.

- W takim razie kim ty jesteś?

- Carl Dickinson, Prezesie, kapitan!

- O żesz... Ale nazwisko to ci się udało, chłopie!

- Dziękuję, trenerze. Wszyscy mi to mówią.

- Dobra. A teraz zabierz mnie do tego partacza, niby-trenera, idioty i kretyna w jednym!

- Chodzi panu o trenera Polipa, Prezesie?

- A o kogo innego, do cholery?! Gdzie on jest? Nie powinien biegać tu z wami albo coś?

- Trener Polip opracowuje taktykę na następny mecz. Na bocznym boisku, Prezesie.

- Ja mu dam taktykę! Prowadź, Dick.

- Tajest, prezesie.

Obserwujący wymianę zdań Jussi Jaaskelainen skończył udawać, że wiąże korki i zerwał się do biegu.

***

Na boisku treningowym stała bycza plazma o przekątnej 150 cali oraz podpięta pod nią konsola Wii. Polip Polipolski stał przed ekranem i wyginał się malowniczo. Hawajska marynarka, włosy i krawat powiewały na wietrze.

Pojawił się zdyszany Jussi Jaaskelainen.

- Trenerze! Prezes tu idzie i nie jest zadowolony! - wydyszał. - Nawet bardzo nie jest!

Polip wytrzeszczył oczy.

- O nie! Jak on śmie przerywać mi granie w You Can Dance: Zatańcz To Jak Ronaldinho W Barze?!

Jussi nic nie odpowiedział, jeno wyraźnie na coś czekał.

- A tak - trener poklepał go przyjacielsko po ramieniu. - Dzięki za ostrzeżenie. Wyjdziesz za to w pierwszym składzie... kiedyś. Jak Van der Saara zastrzelą albo co. Wracaj do rozgrzewki.

Trener Polip ledwo zdążył wcisnąć przyciski na WiiMocie, w efekcie czego na plazmie wyświetliły się fachowo wyglądające plansze, kiedy nadszedł wkurzony jak cholera Prezes i Carl Dickinson.

- Ty debilu! - zaczął bez wstępów Prezes.

- Ooo, pan Prezes, co za niespo...

- Zamknij jadaczkę i lepiej mi powiedz, co robisz, trenerzyno.

- Ja? No...eee... tego. Pracuję nad formacjami, ot co!

- Nie uważasz, jełopie, - rzekł Prezes patrząc na ekran - że formacja 4-4-4 posiada pewne mankamenty?

- No, prawdę mówiąc...

- Milcz! Zatrudniłem cię tylko dlatego, że byłeś tani, a poza tym nikogo innego nie było. Słuchaj mnie teraz uważnie! Siódme miejsce w lidze absolutnie mnie nie satysfakcjonuje, a w dodatku wygrywa ten bezmózg MacTur! A tak być nie może! Zrozumiałeś?

- Ano.

- Dlatego mam tutaj coś, co pomoże. Emmanuelu, Carlosie, pozwólcie tutaj!

Zza Prezesa wyłonił się złowrogi osobnik o twarzy pawiana oraz wysoki Murzyn. Patrzyli na trenera Polipa jakby był paczką prażynek.

- To nowa siła naszej drużyny - rzekł Prezes uroczyście. - Jeśli oni nie pomogą, to już sam nie wiem. Ale będzie to tylko twoja wina, Polipolski! Wywaliłem losowo wybranych chłopców z ekipy, aby zrobić tym tu miejsce, ale ty i tak nie orientujesz się w składzie, wiec wszystko ci jedno. Czekam na wyraźny postęp i detronizację tego wielbłąda!

Prezes odwrócił się na pięcie i odszedł sprężystym krokiem. Trener Polip został z nowymi nabytkami sam na sam, ponieważ Carl Dickinson dobrą chwilę wcześniej zainteresował się najbardziej oddalonym sektorem boiska, po którym teraz w skupieniu pobieżał.

- Tego - trener Polip odchrząknął. - Umiecie biegać, chłopcy?

Odpowiedziały mu nieartykułowane chrząknięcia. Ten mniejsza wyczyniał jakieś złowrogie wygibasy dziąsłami.

- Uznam to za "tak". No to idźcie pobiegać albo w piłkę pograć, obojętnie. Ja mam tutaj ważne trenerskie sprawy.

Odprowadził ich wzrokiem, a potem uruchomił Wii. Wszak ważne trenerskie sprawy nie mogły czekać, prawda?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Drużyna zebrała się w biurze trenera. W atmosferze niepokoju piłkarze ściszonym głosem spierali się o wyniki. Wreszcie trener podniósł dłoń z lizakiem. Fotel, obrócony tyłem do gości był wyższy i szerszy od siedzącej na nim persony, więc nie można było poznać z kim - lub czym - ma się do czynienia. Pozostawała jedynie dłoń, koścista i blada. I głos. Beznamiętny, który nie wahał się wyrażać swojej opinii, ani oszczędzać słuchacza.

- Panowie, jestem z was zadowolony. Odnieśliście wspaniałe zwycięstwo. Jesteśmy trzeci w lidze i zanotowaliśmy drugi wynik kolejki. Radujcie się, niech humoru nie zepsuje wam nieobecność waszego drogiego kolegi: Santa Cruza, niech Najwiętsza Panienka ma go w opiece. Torres z pewnością postara się nie zawieść.

Dłoń zniknęła, wszyscy w pomieszczeniu usłyszeli stukot lizaka obijającego się o zęby.

- To już wszystko. Możecie odejść.

Wszyscy rzucili się do drzwi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Asystent Special One'a, Jose Treneiro, nie wiedział co powiedzieć. Bał się, że znów mu się dostanie za wszystkie nieszczęścia tego świata. Jednak musiał zdać raport swojemu przełożonemu. Wziął głęboki oddech i szybko podał plik papierów szefowi.

- Hmm... Widzę, że wynik punktowy średni, ale jest progres. Meldować! - zakrzyknął popijając gorącą czekoladę.

- Denilson i Berbatov zaliczyli niezłe występy, również bardzo dobrze spisał się kapitan Cahill.

- Zuchy! Miałem nosa z nowymi transferami. - ucieszył się trener.

- Niestety znów zawiodła obrona, Pawluczenko dreptał sobie po boisku, a Reo-Coker miał tym razem słabszy mecz.

- Trudno, musimy czekać do następnej kolejki...

- Ale szefie... Jest coś jeszcze... - Treneiro przełknął nerowowo ślinę - Wenger wpuścił na boisko Walcotta w 72 minucie meczu - powiedział po czym zanurkował za kanapę cudem unikając bidonu, który trafił w okno.

- DOŚĆ! Voyeur... Nie dość, że zgarnął kasę to jeszcze postawił na swoim. Skoro chce wojny to będzie ją miał...

Special One zaczął coś szybko zapisywać w swoim notesiku i popędził wychylającego się z zza kanapy Treneiro:

- Do roboty! Ściągać mi tu Drogbę! Pozbądźcię się tego złomiarza Pawliuczenki.

Treneiro nie czekał ani sekundy. Pognał ile sił w nogach nie chcąc testować cierpliwości swojego szefa...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na blankach szkockiego zamku, po raz pierwszy od dłuższego czasu można było usłyszeć dudy... nie było to jednak typowe rzępolenie, którego Szkot używał do torturowania swoich wrogów, ale piękna melodia zwiastująca zwycięstwo...

Tak jest zwycięstwo... Pierwszy raz, drużyna Retardii, dzięki mocno zmodyfikowanemu składowi, oraz przemyślanej taktyce trenerskiej Szkota odniosła wielki sukces. Najwyższy wynik kolejki i awans aż o 6 pozycji w tabeli, dzięki czemu szybko zbliżał się do drużyny Turosława.

24 godziny później, kiedy muzyka w końcu ustała, Szkot przysiadł w swoim ulubionym fotelu i sięgając po szklankę Szkockiej, przejrzał po raz kolejny statystyki napawające go dumą. Wiedział jednak doskonale, że nie można spoczywać na laurach. Dalej byli w środku tabeli i nikt nie gwarantował, że wszystko w następnej kolejce pójdzie równie gładko... trzeba było dokonać paru roszad.

(...)

-DAARRRR!!!!! Jak to nie można grać na dwóch obrońców?!?! Czemu niby? To chyba ode mnie powinno zależeć, jak ustawiam drużynę... Cholerni brytole, nie no dorwę te wasze herbaciane mordy... ANGUS!!!!!

Jak na zawołanie, w pokoju Szkota zjawił się rosły, dwumetrowy rudzielec z kamienną miną zabójcy, Angus Straszliwy.

-Zwołaj zaraz wszystkich Szkotów z mojej drużyny. Przekaż im, że mają mnie oczekiwać w pubie 'Pod Uciętym Łbem' o 12 i lepiej niech się wszyscy stawią...

Angus pokiwał głową i odszedł bez słowa. Szkota zawsze zastanawiało, jaki jest jego ton głosu, ale ilekroć myślał, czy nie kazać mu się odezwać, przypominał sobie film z Alim G, po czym stwierdzał, że to jednak nie jest dobry pomysł...

(...)

Równo o 12 Szkot, wparował do pubu i natychmiast zlokalizował stolik, gidze już siedziała jego szkocka ekipa: Rosły bramkarz Sunderlandu Craig Gordon, Darren Fletcher z Man U, James Morrison z W.B.A, Gabriel Agbonlahor, napastnik Villi, oraz Richard Hughes z Portsmouth. Szkot wyrwał jeden ze stołków wprost spod nóg Bogu Ducha winnemu człowiekowi. Z początku był średnio zadowolony z tego powodu, ale patrząc na Szkota, szybko stwierdził, że stanie bardziej jednak mu odpowiada. Szkot dostawił stołek do wielkiego stołu, przy którym siedzieli lekko zdenerwowani piłkarze. Może i zagrali dobrze, ale ze Szkotem nigdy nic nie wiadomo. Po chwili przyszedł kelner i podał wszystkim drewniane tablice, na których były wyryte dostępne do zamówienia trunki.

-Panowie - odezwał się Szkot - Jesteśmy Szkotami. Pijemy tylko szkockie piwo... i niech no tylko ktoś spróbuje kupić Tyskie, albo inny szajs, to wyleci zaraz przez okno z mieczem w bebechach, jasne?

Wszyscy przytaknęli i zaznaczyli odpowiednie trunki na karacie...

(...)

Kiedy Szkot w końcu dostał swój 5 litrowy kufel ciemnego szlachetnego szkockiego piwa postanowił przejść w końcu do sedna sprawy...

-No dobra panowie... gdzie jest Alan?

-Dalej leczy kontuzje, panie trenerze - odpowiedział cicho Darren.

-Uuuuu... to niedobrze... Moja cierpliwość do tego dzieciaka powoli się kończy... niech lepiej szybko wraca do zdrowia, bo może z nim być niewesoło... Ale dosyć o nim, pomówmy o sprawach nieco weselszych: Gratuluję wyniku panowie! Dzisiaj pokazaliście tym wszystkim brytolom, z jakiej gliny jesteście ulepieni, a zapewniam was, że każdy z was ulepiony jest z gliny z sporą ilością STALI! - tutaj Szkot wzniósł swój kufel w górę, po czym zawtórował mu cały pub.

-Świetnie się spisaliście... Craig, gratulacje bardzo dobry mecz... szkoda, że Downing przestrzelił tego karnego... gdybyś to wyjął, to byłbym graczem kolejki... James, drugi gol, w drugim meczu, naprawdę imponujące. A już zacząłem tracić w ciebie wiarę i chciałem cię wypatroszyć hehehe... - na te słowa Morrison zakrztusił się piwem - idąc dalej... Gabriel, naprawdę ładna bramka, w końcu się odblokowałeś... przy okazji, mam nadzieje, że już ci przeszedł ten głupi pomysł z graniem u brytoli w reprezentacji?

Agbonlahor już chciał coś powiedzieć, ale szybko ugryzł się w język... zdołał tylko wymamrotać coś w stylu 'tak panie trenerze...'

- No to świetnie... Darren, co prawda punkty dzisiaj ci pouciekały, ale już dwa razy pokazałeś ile jesteś wart i wiedz, ze w pełni cię wspieram... Swoją drogą... teraz wraca ta panienka Krystyna Ronaldo. Mam nadzieje, że nie wykopią cię ze składu? Jeśli tak, to będę musiał pogadać z Alexem... w końcu byłoby to niedopuszczalne, zwłaszcza u naszego rodaka...

Chwilę potem uśmiech spełzł z twarzy Szkota, kiedy obejrzał się na piątego zebranego przy stole.

- A ty Richard? Cóż... przejdźmy do taktyki na następny mecz. - Hughes w tym momencie udawał, że bardzo go zainteresował pająk na suficie - z przykrością muszę stwierdzić, że na kolejną kolejkę Craig i James pójdą na rezerwę... wybacz Craig, ale gracie z Aston Villą,a nie chcemy, żeby jeden zgarniał punkty kosztem drugiego... James, przykro mi, niestety, cholerni brytole ustalili limit przynajmniej 3 obrońców, bo tak to bym z chęcią zagrał na 5 pomocników - teraz z kolei Hughes 'Wieczny Rezerwowy' zrobił wielkie oczy... czyżby w końcu dostał kolejną szansę od trenera?.

- Darren, Gabriel liczę na was... a ty Richard... choć ze mną ok? Mamy parę spraw do obgadania... Wy sobie jeszcze coś zamówcie - powiedział Szkot, po czym rzucił na ladę garść złotych zębów, jakie ostatnio powyrywał burżujskim brytolom...

(...)

- Widzisz Richard, rozumiem jak musisz cierpieć... nie dość, że nie stawiają na ciebie w Portsmouth, to jeszcze ostatnio oberwaliście takie baty od Man City, że na pewno macie teraz piekło w klubie. Rozumiem to i chcę ci pomóc. Jak? Bardzo po prostu...

Obaj podeszli na środek całkowicie pustego pola...

- Stań tutaj.... o właśnie, tak dobrze... i teraz masz się nie ruszać... ani o milimetr... i czekaj aż wrócę... jeśli mnie nie posłuchasz, to nie ręczę za siebie, więc wiesz? Żadnych numerów... w końcu chcę ci pomóc...

(...)

Jakiś czas później Szkot posypywał swe ręce talkiem i szykował się do chwycenia wielkiej kłody. Wtedy podszedł do niego młody czarnoskóry chłopak.

-Ah, Denilson, witam, witam... Chcesz spróbować tym porzucać? Nie? No trudno... Jak się pewnie domyślasz, jestem zainteresowany pozyskaniem twoich talentów do mojej drużyny, co ty na to? Widać, żeś swój chłop, no i nie jesteś brytolem... to co ty na to? Tak? Świetnie... zgłoś się na nasze boisko do Angusa... On ci pow... pokaże co masz robić na boisku... Powodzenia.

Następny w kolejce petentów, wysoki, wąsaty jegomość, w czarnym garniturze chrząknął cicho, aby zaznaczyć swoją obecność...

- Ach, pan jest z księgi rekordów Guinessa? Świetnie, świetnie... Właśnie zamierzam pobić rekord należący, do mojego pradziada i miotnąć tą kilkuset kilogramową kłodę na odległość 10 km, proszę się bacznie przyglądać.

Szkot chwycił kłodę w swoje masywne ręce, po czym wyrzucił kłodę hen w powietrze... chwilę odprowadzał ją wzrokiem, aż nie zniknęła za horyzontem...

- No... proszę teraz pójść i sprawdzić odległość... Aha i proszę uważać, żeby się nie pobrudzić... nigdy nie wiadomo, kiedy przyjdzie nam pobrudzić się krwią z miazgi pozostałej po marnym piłkarzu, czyż nie?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...