Skocz do zawartości
Qbuś

Pieśń Lodu i Ognia (cykl) [Gra o Tron] - George R.R. Martin

Polecane posty

Możemy tu sobie gdybać - jeden George wie kiedy skończy. A nawet i to jest wątpliwe, bo jak wyznał z rozbrajającą szczerością (w nieco innym kontekście, ale daje to do myślenia): "I'm sitting on 1,800 pages of manuscript with no end in sight, who the hell knows." (http://shelf-life.ew...e-with-dragons/).

Jego wydawca na angielskim rynku z godną pozazdroszczenia lapidarnością stwierdziła: "Certainly not this year". (https://twitter.com/...815126818127872). Moim zdaniem oczywiście lepiej, żeby to pisał w swoim tempie, niż mielibyśmy się doczekać placka pełnego nielogiczności i błędów. Ja realnie nastawiam się na 2017. Boję się jedynie tego, że Martin ugnie się pod presją wydawcy i wypuści coś, co jego zdaniem nie jest jeszcze gotowe - serial raczej dogoni książki, a klient nie lubi czekać, więc na pewno naciski się pojawią. No i jak już mówiłem - boję się, że George może podupaść na zdrowiu, czego mu i nam wszystkim serdecznie nie życzę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Stara szata graficzna to zbieranina bez większego sensu. "Taniec..." wydano w szacie zgodnej z zachodnią, bo podobno agent literacki Martina na to naciskał. Można więc się spodziewać, że tak będzie dalej. Serialowe okładki tylko w "serialowych" tomach, chociaż z polskimi wydawcami nigdy nic nie wiadomo.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mnie właśnie najbardziej boli wygląd okładek starego wydania. Jeżeli patrzymy pod względem formatu książek - wygrywa pierwsze wydanie, ale ich stylistyka po prostu dobija, przynajmniej grzbiety mogłyby być takie same. Strasznie mnie irytuje, kiedy mam książki na półce z tego samego wydania, a grzbiety różnią się od siebie stylistyką.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kolega mi powiedział, że grafiki na okładkach starszych wydań to są po prostu jakieś randomowe obrazy, co może być prawdą bo jeśli przy pierwszych 2 tomach można jeszcze podejrzewać kto jest na okładce, to w późniejszych nie jest już to możliwe. Nowe, serialowe wydania wyglądają ślicznie ale szkoda mi kasy, żeby stare sprzedawać a kupować nowe tylko dlatego, że dużo atrakcyjniej prezentują się na półce.

Edytowano przez seba
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja już za sam napis "od teraz serial w HBO" bym tego wydania nie kupił. Mimo, że serialowe okładki wyglądają ładnie. Dodatkowo - czekać rok na wydanie kolejnego tomu (gdybym czytał od początku wyjścia serialu) doprowadziłoby mnie do szału.

Jak te kilka lat temu zacząłem kolekcjonować Pieśń Lodu i Ognia to z samego początku zastanawiałem się, czy nie kupić wydania oryginalnego. w sensie zagranicznego. Widziałem je u kumpla (studiuje filologię angielską, to książki zagranicznych autorów czyta tylko w oryginałach) i wyglądało bardzo fajnie, ale z dwóch powodów się na to nie zdecydowałem - nie wiedziałbym do końca o co chodzi w książce, bo mój angielski nie jest aż tak dobry, a po drugie - format, książka wydana jest w formacie kieszonkowym, także z góry skreśliłem wydanie angielskie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

przy pierwszych 2 tomach można jeszcze podejrzewać kot jest na okładce
Można stwierdzić z całą pewnością: na pierwszej jest Jon z Duchem, na drugiej Stannis z Melisandre, a na trzeciej Cat z bratem żegnający ojca. Te obrazki powstały specjalnie na potrzeby okładek. Był jeszcze jeden autorstwa tego artysty (a na nim Jaime), ale już do polskiej wersji się nie załapał.
format, książka wydana jest w formacie kieszonkowym, także z góry skreśliłem wydanie angielskie.
Przecież to nie jest jedyne wydanie. Jeszcze przed serialem były twarde (m.in. takie), a po nim wyszły jakieś drogie, ekskluzywne edycje (np. taka).
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cóż, ja na twoim miejscu bym nie przestawał czytać, mimo, że niektóre rozdziały się ciągną to naprawdę warto. Już pod koniec Gry o Tron robi się naprawdę ciekawie, bo nie ukrywajmy - pierwsze kilkaset stron to tylko wstęp. Ba, cały pierwszy tom można nazwać wstępem do wydarzeń, których się nie spodziewasz. Masz rację, nie jest to jakaś książka wybitna, ale naprawdę dobre fantasy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jestem po 150 stronach "Tańca ze smokami" i czuję, że koniecznie muszę dać upust emocjom.

Błyskotliwość myśli i dialogów wykreowanych przez Martina jest dla mnie nieopisanie zadziwiająca - nie wiem, czy raczej wątpię, żeby poziom rozmów i tekstów z pochyłej czcionki mógłby być jeszcze wyższy, czy to w ogóle możliwe? Tak często chce mi się parskać śmiechem (zwłaszcza przy odezwach Tyriona), a i niekiedy zapominam wziąć kolejny oddech, najczęściej gdy nastanie kolejny, nieoczekiwany zwrot akcji (wprowadzenie wiadomości o ścięciu Slynta - nigdy nie zapomnę!).

Poza tym, klimat.

Różnorodność Westeros i Wolnych Miast bije na kilometr - każdy wstęp do nowego miasta, czyli jego opis, dostarcza mi moc nowych doznań. Hah, jakie to wspaniałe móc być w jednej chwili w piaszczystym Astaporze, kolebce życia Nieskalanych, minutę później w ceglasto-czerwonym Meeren, a na końcu na lodowatym szczycie Muru. Jak dla mnie, jeden z największych plusów sagi.

O fabule chyba nie muszę mówić wiele - wciąga równie mocno co trąba powietrzna. Czy krasnal rzeczywiście stanie się doradcą Daenerys? Czy Zrodzona z Burzy ożeni się z synem Dorana Martella? Tyle jeszcze pytań kłębi mi się w myślach, ale nie będę mówić więcej o rzeczach oczywistych. ;p

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zgadzam się w stu procentach - niesamowita, klimatyczna i bardzo wciągająca saga. Tylko zakończenie bardzo irytujące, aż chciałoby się wziąć już w dłonie kolejny tom, którego nie ma :/ Na pocieszenie pozostaje serial, ale to nie to co książki.

Czy krasnal rzeczywiście stanie się doradcą Daenerys? Czy Zrodzona z Burzy ożeni się z synem Dorana Martella? Tyle jeszcze pytań kłębi mi się w myślach, ale nie będę mówić więcej o rzeczach oczywistych. ;p

Później będzie jeszcze więcej pytań, ale nie będę rzucał spoilerami. Mogę Cię zapewnić, że (pomijając zakończenie TzS) nie będziesz ani trochę rozczarowany :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Za mną jak na razie pierwszy tom cyklu i muszę powiedzieć, że przyjemnie się mi go czytało i nawet szybko. Zaś kolejny nie jest już tak łatwo nie, które działy nie będę wskazywał jaki konkretnie są nudne jak falki z olejem i męczę taki rozdział długi czas. Acz kol wiek zdarzają się perełki mistrzowsko napisane, że nawet nie wiem kiedy, a już jestem na kolejnym rozdziale.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uwaga Spoiler na pytanie Ex95.

Deanrys się z nim nie ożeni smile_prosty.gif On zginie od smoków. Co do krasnala w książce został skarbnkieim armii najemników. Mnie najbardziej ciekawi motyw matki Jona Snowa wielu ludzi twierdzi że jest on Targayenem ,a jego matką Lyanna.

Wszystkie informacje tu zawarte opieram na książce a jako ,że scenarzyści sporo zmieniają to niekoniecznie będzie tak w serialu:)

Edytowano przez MagicznyMateusz
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja mam trochę inne spojrzenie niż twoi znajomi. A konkretnie sądzę że im dalej tym gorzej :P. Autor nie radzi sobie z mnóstwem postaci i miejsc akcji co szczególnie doskwiera w ostatniej wydanej części. Przypomina mi to powoli Koło Czasu, które było momentami rozwlekłe aż do absurdu. Ale zmęczyłem Koło to zmęczę i Pieśń.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zabijanie postaci pierwszoplanowych zupełnie mi nie przeszkadza. Jest to dla mnie właściwie zaleta tego cyklu. Pisząc "nie radzi sobie" miałem na myśli to, że przez nagromadzenie postaci z punku widzenia których obserwujemy akcje historia porusza się do przodu w ślimaczym tempie. Poszczególne wątki są przy tym IMO mocno nierówne. Autor ma zapewne jakiś cel w tworzeniu tylu "głównych" postaci i obserwujemy teraz coś w rodzaju rozstawiania pionków na szachownicy, ale zrobiło się to trochę nużące.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No i po co te wtręty o zombi? Ani to zabawne ani celowe. Nie chodziło mi przecież o rozwałkę, ale o to że Martin potrafi poświęcić setki stron na to "ułatwianie czytelnikowi wczucia się w świat" co mi osobiście nie leży. IMO w ostatnich częściach sagi poruszył za wiele wątków przez co dla każdego z nich miał bardzo mało miejsca. Pisząc o celu miałem na myśli cel autora, a nie postaci. A cykl jak wskazuje nazwa tematu, w którym piszemy nazywa się "Pieśń Lodu i Ognia".

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sam Martin zawsze powtarza: "My books are not for everyone."

W którymś z wywiadów autor powiedział, że fakt - mógłby wywalić wszystkie te opisy, które dla wielu czytelników są nużące, ale to tak, jakby malarz pozbawił swój obraz kolorów, bo przecież każdy wie, jaki kolor ma jabłko, czy gruszka.

Moim zdaniem tempo akcji jest odpowiednie. Gdy czytałem cały cykl nie odniosłem wrażenia znudzenia dłużyznami. Tak samo nie rozumiem stwierdzenia, że autor nie radzi sobie z wielowątkowością swojej powieści.

Być może ta seria nie jest zwyczajnie dla Ciebie Svarog. Nie podoba Ci się? Masz ku temu prawo, ale nie zgadzam się, by Martin był złym autorem, lub że nie radzi sobie ze swoją książką.

  • Upvote 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jakby nie było, nie spotkałem się jeszcze z książką, która byłaby pozbawiona wad.

Największy problem z książkami Martina jest taki, że "Storm of Swords" podniosło poprzeczkę tak mocno, że dwa kolejne tomy wydaja się słabe w konfrontacji z trzecim. Zwłaszcza 4 część, kiedy to czytelnik jest pełen emocji po poprzedniczce, a tutaj akcja zwalnia i nie jest tak bogata w fajerwerki (i trupy). Emocje trochę opadają, a to prowadzi do rozczarowań.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja mam trochę inne spojrzenie niż twoi znajomi. A konkretnie sądzę że im dalej tym gorzej tongue_prosty.gif. Autor nie radzi sobie z mnóstwem postaci i miejsc akcji co szczególnie doskwiera w ostatniej wydanej części. Przypomina mi to powoli Koło Czasu, które było momentami rozwlekłe aż do absurdu. Ale zmęczyłem Koło to zmęczę i Pieśń.

Raczej postacie, które pozostały oraz ich interakcje mogą być dla wielu czytelników mniej ciekawe (ja tak mam). Podobnie jak sama akcja, bo ta mocno zwalnia jeśli chodzi o walkę i politykę, co zresztą ma sens w kontekście wydarzeń. I to raczej pokazuje - moim zdaniem - coś wręcz przeciwnego; że Martin z prowadzeniem historii sobie radzi. Tylko po prostu nie wszystkim przypada to do gustu (i dlatego uważają, że czegoś brak).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Gość
Odpowiedz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Utwórz nowe...