Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

EGM

EGM w sosie własnym

Polecane posty

Może pytanie już kiedyś padło, ale czytanie tego tematu od początku nie wiedząc czy uzyska się jakiś rezultat było by katorgą więc...

Jako człowiek znający się na tak wielu dziedzinach miałeś i masz zapewne niejedno (albo i jedno :)) hobby. Możesz coś powiedzieć na ten temat? Nie chodzi mi jednak o zwyczajne czytanie książek (to chyba nie hobby), ale o jakieś sklejanie modeli, rysowanie/malowanie, obróbka graficzna, pisanie, muzyka... (Nie żebym uważał, że nie wiesz co to jest hobby :)).

A z tym z kolei różnie bywało. Zajmowałem się modelarstwem, dopóki mi kiedyś pewna dziewczyna nie upadła - po dość efektownym potknięciu - na niemal ukończony model HMS "Victory". Jako nastoletni młodzian zbierałem znaczki. rysowałem też swego czasu - ale to trzeba ćwiczyć, a poza tym w rysunkach nie wychodziłem poza poprawność. Chodziłem na studenckie rajdy - na jednym nawet wziąłem ślub (zamiast wydawać forsę na przyjęcie weselne, załatwiłem formalności w USC w Szklarskiej Porębie i podczas jednego z rajdów Politechniki Wrocławskiej zaprosiliśmy z moją Panią uczestników rajdu do USC, a potem postawiłem wszystkim dwie beczki piwa - gości było ze czterystu, co to są dwie beczki piwa na czterystu luda?! Rodziny moją i żony powiadomiliśmy po fakcie - i jakoś się z tym pogodzili,l choć było trochę fukania).

Mógłbym też rzec, że do dziś lubię majsterkować - ale to dziedzictwo czasów, kiedy każdą zabawkę typu proca, łuk, czy kusza, trzeba było sobie zrobić samemu. Po remoncie łazienki cały tzw. "biały montaż" zrobiłem sam.

Zabójczy jesteś Generale, żem się przez tego cygana zupą zakrztusił. Skoro już rozmowa zeszła na temat hobby, to kojarzę, że pisałeś, iż się łucznictwem zajmowałeś. Wciąż z łuku strzelasz? Gdzie to robisz/robiłeś? Używałeś łuku tradycyjnego drewnianego, czy bloczkowych, albo z włókna szklanego, ile czasu się zajmowałeś tym hobby? Jeżeli robiłeś łuk samodzielnie, ile czasu Ci to zajęło? Przepraszam, za aż tyle pytań, ale jak się 3 lata temu za łucznictwo zabrałem tak co lato strzelałem, aż się dowiedziałem, że kuzyn wpadł na doskonały pomysł, żeby mój piękny jesionowy łuk, który sam zrobiłem, za drewnem przejechałem z tatą pół województwa, żeby podeprzeć nim drzwi, po czym jak ktoś się uparł to go złamał :((. Teraz już nie wiem, czy mi się chce obrabiać nowy z kawałka deski, wycinać piłą, wyżynarką, potem godzinami piłować i szlifować papierem ściernym, skręcić cięciwę, zrobić nowy cel, bo stary gdzieś zniknął... Miałeś podobne doświadczenia :D?

Łucznictwem się zajmowałem ze trzydzieści kilka lat temu w sekcji łucznictwa AZS przy Politechnice Wrocławskiej. Miałem łuk z włókna szklanego o naciągu chyba ze 30kG. Ale wtedy było dość siermiężnie - ochraniacze na lewą rękę, albo na palce prawej trzeba było sobie zrobić samemu.

Wcześniej sam robiłem sobie łuki jako pacholę. Miałem niedaleko park w Książu, gdzie rosły cisy. Z cisem trzeba obchodzić się dość ostrożnie, bo to trujące drzewo, ale strugało się kilkanaście dni, potem się wyginało (dziadek mnie nauczył gięcia drewna w gorącej wodzie) no i splatało się cięciwę z nylonowych żyłek. Do kompozytowych łuków nie dorosłem - zacząłem robić jeden, ale jakoś go nie skończyłem A strzały robiliśmy z leszczynowych prętów, oskubawszy uprzednio okoliczne gęsi z lotek :biggrin:

A co do aktualnych popisów łuczniczych - w zeszłym roku Wojtek Sedeńko urządził turniej łuczniczy na zamku w Nidzicy podczas Festiwalu Fantastyki. Wziąłem udział (A co mi tam! Ja mam się bać? Niech się boją wszyscy dookoła!), i mimo ze od trzydziestu ponad lat łuku w ręce nie miałem, z odległości 50 m wpakowałem wszystkie sześć strzał w tarczę - co uznałem za sukces nie lada.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja się za cis bałem brać, szczególnie że trujący, a stwierdziłem, że jesion o 20 kg naciągu mi starczy. Zapomniałem ile to diabelstwo się jeszcze profilowało... O gięciu drewna w gorącej wodzie nie słyszałem, jak to się przeprowadza? We wrzącej, czy chłodniejszej? Po prostu włożyć do misy wielkiej i wyginać? Ja obskubałem okoliczne gęsi, kaczki i byłem na fermie indyczej, ale lotki były marne, więc w końcu po wykończeniu starych strzał kupiłem 6 nowych na allegro i teraz żal żeby się zmarnowały. Nie wiesz może czy ta sekcja wciąż działa?

No cóż, pomyśli się w wakacje, jak czas będzie, bo teraz to se poczytuję tablice matematyczne, a nuż się na konkursie jaki wzór przyda. Grywałeś Generale w młodości lub później w szachy?

Gratuluję, ja na początku to puszczałem nie strzałę, a łuk :D. Pierwszy łuk to kupiłem w biskupinie, za 10 zł i się zafascynowałem (mimo, że łuk nie dojechał nawet do domu, został bestialsko załamany przeze mnie), 2 z kilku cienkich łodyg bambusa , 3 z włókna szklanego i ten nieszczęsny 4 złamany. Może za parę lat na takie festiwale będę jeździł.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja się za cis bałem brać, a stwierdziłem, że jesion o 20 kg naciągu mi starczy, zapomniałem ile to diabelstwo się jeszcze profilowało... O gięciu drewna w gorącej wodzie nie słyszałem, jak to się przeprowadza? We wrzącej, czy chłodniejszej? Po prostu włożyć do misy wielkiej i wyginać? Ja obskubałem okoliczne gęsi, kaczki i byłem na fermie indyczej, ale lotki były marne, więc w końcu po wykończeniu starych strzał kupiłem 6 nowych na allegro i teraz żal żeby się zmarnowały. No cóż, pomyśli się w wakacje, jak czas będzie, bo teraz to se poczytuję tablice matematyczne, a nuż się na konkursie jaki wzór przyda. Grywałeś Generale w młodości lub później w szachy?

Gratuluję, ja na początku to puszczałem nie strzałę, a łuk :D. Pierwszy łuk to kupiłem w biskupinie, za 10 zł i się zafascynowałem (mimo, że łuk nie dojechał nawet do domu, został bestialsko załamany przeze mnie), 2 z kilku cienkich łodyg bambusa , 3 z włókna szklanego i ten nieszczęsny 4 złamany. Może za parę lat na takie festiwale będę jeździł.

Drewno się gnie we wrzątku, ale trzeba je później umocować wedle krzywizny i zostawić do ostygnięcia, a najlepiej to robić na raty.

W szachy grywałem, owszem, ale bez większego powodzenia - najwięcej podczas nocnych dyżurów na stanowisku dowodzenia. Nie mam zresztą większego nabożeństwa do tej gry - tytuł mistrza świata w szachach oznacza dla mnie to, że gość potrafi najlepiej na świecie robić coś, z czego nikt nie ma żadnego pożytku. Pudzianowski może się przynajmniej przydać jako tragarz...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No jakby nie patrzeć to masz trochę racji, Generale. Aczkolwiek z takiego e-sportu też żadnego pożytku nie ma, jak i z większości sportów 'zwykłych', a jednak ktoś się tym zajmuje, bo to sprawia przyjemność, a przynajmniej tak mi się wydaje.

No i jest też kwestia gotówki. Zobacz, poker nikomu pożytku nie przynosi, a ilu ludzi w to gra. Ogólnie gry wszystkie czas zabierają, a sporo z nich nie daje w zamian prawie nic.

Za jakim rodzajem muzyki najbardziej przepadasz, no i może jakiś kawałek, którego najczęściej słuchasz? Słuchałeś zespołu Sabaton?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A z tym z kolei różnie bywało. Zajmowałem się modelarstwem, dopóki mi kiedyś pewna dziewczyna nie upadła - po dość efektownym potknięciu - na niemal ukończony model HMS "Victory".

Jako amator modelarz poczułem w tym momencie coś między uderzeniem basebolem w głowę, a strzałem kijem golfowym w krocze.

Doskonale wiem co czułeś w takiej chwili. Ja robię proste makietki z ogólnie dostępnych materiałów i czasem nawet mi coś wychodzi. :) W pewnej chwili jak zobaczyłem kota, który władował się na moją półkę z figurkami (tak, je też maluję :)) i makietami myślałem, że rano obudzę się w szpitalu po zawale. Na szczęście nic poważnego się nie stało (kilka połamanych elementów, które można było jakoś poskładać do kupy klejem). Kot miał mniej szczęścia i później przez tydzień bał się przebywać ze mną w jednym pokoju. Nie żebym mu coś zrobił, po prostu trochę wrzeszczałem, biegałem i wymachiwałem rękami XD).

rysowałem też swego czasu - ale to trzeba ćwiczyć, a poza tym w rysunkach nie wychodziłem poza poprawność.

A można wiedzieć co Generał rysował? Ja doskonalę sztukę mangową, ale ty raczej nie jesteś jej fanem. ;)

Mógłbym też rzec, że do dziś lubię majsterkować - ale to dziedzictwo czasów, kiedy każdą zabawkę typu proca, łuk, czy kusza, trzeba było sobie zrobić samemu. Po remoncie łazienki cały tzw. "biały montaż" zrobiłem sam.

O w mordę, robiłeś kuszę? :) To już nieco wyższa szkoła jazdy, można wiedzieć jak się do tego zabrałeś?

W szachy grywałem, owszem, ale bez większego powodzenia

Taki umysł się marnuje. Przecież na tym można zarobić. :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O w mordę, robiłeś kuszę? :) To już nieco wyższa szkoła jazdy, można wiedzieć jak się do tego zabrałeś?

Przez rok pracowałem po maturze w narzędziowni Dolnośląskich Zakładach Naprawczych Przemysłu Węglowego w Wałbrzychu. Było sporo czasu, więc najpierw zrobiłem łuczysko z kilku stalowych blach sprężynowych o różnej długości. A potem kombinowałem znając ogólną zasadę. Słyszałeś o prasowanym drewnie? Z niego robiłem całe łożysko - ale to było jak obróbka metalu! Bawiłem się tym przez pół roku. Ale wyszła całkiem nielicha broń - bełt na sto metrów przebijał calową deskę jak kartkę papieru. Tylko że w tej narzędziowni miałem dostęp do rozmaitych technik i narzędzi, o jakich średniowieczny majster nie mógł pomarzyć - groty do bełtów mogłem sobie po prostu wytoczyć z całkiem niezłej stali i tyle. Łoże na bełt zrobiłem też żelazne - po prostu dłutownicą wybrałem w mosiężnej sztabce odpowiednio profilowany rowek i już. Poza tym miałem doradców - ślusarzy wyczynowych, którzy potrafili pchłę podkuć! Oni się zapalili do mojego pomysłu - bez ich pomocy guzik byłbym zrobił. Najlepszy był taki stary majster - nazywał się Wrona. Gruby jak piec - ale fachowiec co się zowie!

Ale najlepszy ubaw miałem, gdy zrobiłem sobie bumerang i zakładałem się z kolegami, że nie zdołają wrzucić go do bramki piłkarskiej z odległości jedenastu metrów. Nie nauczyłem się tak rzucać, żeby do mnie wracał - ale i w bramkę trafić się nie dało!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co ja bym dał aby mieć takie miejsce i ludzi pod ręką. Wykuł bym sobie miecz. :) Zawsze chciałem mieć miecz, ale trochę to drogie.

Naprawdę mnóstwo czasu poświęciłeś na zrobienie tego cacuszka. Jak wyglądały początki tej pracy? Na jakie trudności natrafiliście i jak udało się je pokonać? Ja nie miał bym takiej cierpliwości. Prawdopodobnie gdybym nie zobaczył efektu po jakimś tygodniu to bym zrezygnował. Jedyną rzeczą jaką zrobiłem z drewna był kij basebolowy. Wystrugałem go. :) Wcześniej ściąłem potrzebne mi na niego drzewo nożem. :D Zapewne niezbyt legalnie. XD

Oglądasz/oglądałeś czasem taki program jak Pogromcy Mitów? Jeśli tak to czy widziałeś odcinek, w którym robili papierowe kusze? Naprawdę genialna sprawa. Czego to nie wymyślą ludzie w więzieniu. Najbardziej kreatywną rzeczą jaką udało mi się zrobić był chyba szuriken z igieł do szycia (nawet nieźle działał :)).

Widać, że interesujesz się takimi militarnymi sprawami. Masz jakąś kolekcję broni tej bardziej i mniej współczesnej (jakieś miecze, halabardy, topory, morgenszterny)? No nie wiem skąd mi się to pytanie wzięło. :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co ja bym dał aby mieć takie miejsce i ludzi pod ręką. Wykuł bym sobie miecz. :) Zawsze chciałem mieć miecz, ale trochę to drogie.

Naprawdę mnóstwo czasu poświęciłeś na zrobienie tego cacuszka. Jak wyglądały początki tej pracy? Na jakie trudności natrafiliście i jak udało się je pokonać? Ja nie miał bym takiej cierpliwości. Prawdopodobnie gdybym nie zobaczył efektu po jakimś tygodniu to bym zrezygnował. Jedyną rzeczą jaką zrobiłem z drewna był kij basebolowy. Wystrugałem go. :) Wcześniej ściąłem potrzebne mi na niego drzewo nożem. :D Zapewne niezbyt legalnie. XD

Oglądasz/oglądałeś czasem taki program jak Pogromcy Mitów? Jeśli tak to czy widziałeś odcinek, w którym robili papierowe kusze? Naprawdę genialna sprawa. Czego to nie wymyślą ludzie w więzieniu. Najbardziej kreatywną rzeczą jaką udało mi się zrobić był chyba szuriken z igieł do szycia (nawet nieźle działał :)).

Widać, że interesujesz się takimi militarnymi sprawami. Masz jakąś kolekcję broni tej bardziej i mniej współczesnej (jakieś miecze, halabardy, topory, morgenszterny)? No nie wiem skąd mi się to pytanie wzięło. :)

Padyszachu, to było czterdzieści dwa lata temu, a po tym uderzeniu w łeb, jakie mi zadał jeden niemiecki rajtar w wojnie trzydziestoletniej trochę mi pamięć szwankuje!

Nie wypytuj mnie o szczegóły techniczne, bo już ich nie pamiętam. Nie mam kolekcji broni - na czterdziestu kilku metrach kwadratowych mieszkania zbyt wiele zgromadzić się nie da.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz jeszcze siedzę u siebie we Wrocku, a na Pyrkon oczywiście, że warto pojechać. Tam nie tylko z Wrocławia jadą. W czerwcu pojadę z Wrocka do Nidzicy na Mazurach.

A co się będzie działo w Nidzicy? Znam to miasteczko, gdyż mój brat tam zamieszkuje z wesołą rodzinką.

Ja zapewne wybiorę się do Poznania, ale dopiero na PGA.

Miałem łuk z włókna szklanego o naciągu chyba ze 30kG.

A naciągu łuku nie mierzy się przypadkiem w funtach?

Generale, podając przykład Blotungi zapomniałeś o bliźniaczym Rodnabbie, mieczu Toke Graagullessona.

To tak jakby wspominać o Glamdringu a pomijać Orkrista.

Jak dla mnie to za dużo mądrych słów w jednym poscie. Wytłumaczy ktoś, o co chodzi?

Mam silne podejrzenia, że trzynastka związana jest z Judaszem, który był owym trzynastym apostołem.

Mi się jednak wydaje, że apostołów było dwunastu. Po tym, jak się Judasz powiesił było jedenastu, więc wybrali sobie Macieja, co by znowu było dwanaście... :turned:

W szachy grywałem, owszem, ale bez większego powodzenia - najwięcej podczas nocnych dyżurów na stanowisku dowodzenia. Nie mam zresztą większego nabożeństwa do tej gry - tytuł mistrza świata w szachach oznacza dla mnie to, że gość potrafi najlepiej na świecie robić coś, z czego nikt nie ma żadnego pożytku.

Tu akurat muszę się z Generałem nie zgodzić, gdyż na podobnej zasadzie można podważyć sensowność czegokolwiek...

Szachy kształcą umysł, uczą przewidywania (ruchów przeciwnika), również kalkulacji (warto poświęcić wieżę, aby dopaść konia?) i wielu innych zdolności które można uznać za przydatne. Fakt, uczą także szablonowego myślenia, gdyż najlepsi gracze mają już wbite do głowy schematy zagrań... :unsure:

Generale - tak szybko w tym temacie leci dyskusja, że ciężko nadążyć... :rolleyes:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z tymi apostołami to ich faktycznie było 12, Judasz był 12, a potem był Maciej, tak przynajmniej mnie uczyli na religii. Tak po chwili namysłu i po przeczytaniu posta wyżej mnie natchnęło. Generale, pamięć chyba szwankuje.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z tymi apostołami to ich faktycznie było 12, Judasz był 12, a potem był Maciej, tak przynajmniej mnie uczyli na religii. Tak po chwili namysłu i po przeczytaniu posta wyżej mnie natchnęło. Generale, pamięć chyba szwankuje.

Co nie zmienia faktu, że apostołów było dwunastu (dobrych) a Judasz był trzynastym (złym).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tydzień człowiek chory, a tutaj się ludzie tak rozpisali. ;)

Generale, "za Twoich czasów" to chyba nauka nie była potrzebna- każdy miał pracę, taką samą stawkę płacową... A tu widać, że jednak były osoby "pracowite". :) Zresztą o nauce pogadamy na Polconie. :)

A dzisiaj dojrzałem na bibliotecznej półce książkę Sapkowskiego & Beresia o "Historii i fantastyce". Lektura zapowiada sie smakowicie, bo książka jest prowadzona dialogiem między twórcami.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tydzień człowiek chory, a tutaj się ludzie tak rozpisali. ;)

Generale, "za Twoich czasów" to chyba nauka nie była potrzebna - każdy miał pracę, taką samą stawkę płacową... A tu widać, że jednak były osoby "pracowite". :) Zresztą o nauce pogadamy na Polconie. :)

A dzisiaj dojrzałem na bibliotecznej półce książkę Sapkowskiego & Beresia o "Historii i fantastyce". Lektura zapowiada sie smakowicie, bo książka jest prowadzona dialogiem między twórcami.

Na maczugę Heraklesa! Co ty piszesz, Aragloinie! Jakże to, nauka nie była potrzebna? Owszem, każdy miał pracę, ale jeden był chirurgiem (bo skończył studia i zrobił specjalizację), a drugi kopał rowy, bo nie chciało mu się uczyć. Stawki płacowe też nie były takie same - choć skala zarobków nie rozciągała się aż tak, jak teraz. I generalnie lepsze wykształcenie owocowało lepszymi zarobkami. Pewnie, były wyjątki - partyjny oficjel mógł ustawić krewniaka na ciepłej, dobrze płatnej posadce, ale przecież teraz też są synekury, prawda? Zmienili się tylko "dawcy łask".

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Generale, jaki polski zespół muzyczny/piosenkarz jest wg. Ciebie najlepszy?

Z aktualnie popisujących się "artystów" - żaden. Z dawnych - Czesław Niemen, Stan Borys, Seweryn Krajewski, zespół Czerwone Gitary. A, i jeszcze Marek Biliński i genialny duet Marek i Wacek (Kisielewski i Tomaszewski). Interpretacje muzyki klasycznej w wykonaniu M&W były genialne. Wiem, że to wszystko dinozaury - ale ja też jestem dinozaurem.

No i jak, Marshall my Marshall, jak było na Pyrkonie? Pysznie, prawda?

No, jak zwykle na Pyrkonie, fajnie było. Szkoda tylko, że nie działał klubowy pub. Ale odbijemy to sobie w Nidzicy, prawda?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I generalnie lepsze wykształcenie owocowało lepszymi zarobkami

A widzisz czego mnie( i innych) na wosie uczą...

Tak sobie czytałem tę książkę, o której wspominałem i doszedłem do czegoś takiego, jak product libality ( chyba dobrze napisałem?). No i jeśli wina nie może być twórców książki i sztuki w ogóle ( chodzi o np. morderców, którzy "pod wpływem" książki zaczęli mordować) to już gier może? Chciałbym, żeby tę książkę jacyś wpływowi dziennikarze przeczytali, może by co niektórym wyprostowali niezbyt proste( hę? Sam siebie czasami nie rozumiem. :) ) poglądy.

BTW Do niedawna( no z parę tygodni temu) myślałem, że Pyrkon i Piernikon to konwenty... ale wielbicieli ziemniaków i pierników. :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I generalnie lepsze wykształcenie owocowało lepszymi zarobkami

A widzisz czego mnie (i innych) na WOS-ie uczą...

Wiesz co? Uczeń szkoły średniej powinien już samodzielnie używać tych paru szarych komórek, które mu Bóg (Matka Natura) umieścili między uszami. Mnie na przykład w szkole uczono, że Inkwizycja była przykładem tyranii Kościoła i średniowiecznej ciemnoty i nasz historyk (nota bene dyrektor szkoły) mocno się krzywił, kiedy na lekcji sprzeciwiłem się temu poglądowi mówiąc, że po średniowiecznych ordaliach (Sądach Bożych) Inkwizycja była wzorem postępu, bo dawała oskarżonemu możliwość obrony. Czy wiesz, że - po Rzymianach - dopiero Inkwizycja wprowadziła instytucję adwokata, uznając, że oskarżony o herezję nie musi być zaraz biegłym teologiem? Na świecie niewiele jest rzeczy jasnych jak kryształ, lub ciemnych niczym obraz przedstawiający sześciu Murzynów pijących czarną kawę w zamkniętej piwnicy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do inkwizycji:

Czytałeś może książkę Jacka Piekary "Sługa Boży"? Głównym bohaterem jest tam inkwizytor, Mordimer Madderin.

Nie wiem, na ile odzwierciedla ona rzeczywistość, no ale tam jest bardzo wyraźnie zaznaczone, że nic nie jest tylko białe, ani tylko czarne...

Ale odbijemy to sobie w Nidzicy, prawda?

Powtarzam pytanie: Ale co się będzie działo w Nidzicy?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Inkwizycja i możliwość obrony? Pierwsze słyszę. :) A powinienem... No ale z tamtych czasów takim znowu orłem nie jestem.

Aha, ja się w szkole średniej jeszcze nie uczę, więc to nie mnie miałeś zamiar "uderzyć". :P

Nikogo nie zamierzałem uderzyć, ale powiedz mi, czy uważasz, że do samodzielnego myślenia potrzebna jest jakaś cezura? Pierwsze słyszę...

Co do inkwizycji:

Czytałeś może książkę Jacka Piekary "Sługa Boży"? Głównym bohaterem jest tam inkwizytor, Mordimer Madderin.

Nie wiem, na ile odzwierciedla ona rzeczywistość, no ale tam jest bardzo wyraźnie zaznaczone, że nic nie jest tylko białe, ani tylko czarne...

Nie czytałem "Sługi Bożego". Wiesz, aktualna oferta wydawnicza jest tak bogata, że nie sądzę, iżby grzechem było przyznanie się do nieprzeczytania jakiejś książki. Tego po prostu nie da się ogarnąć. Piekarę lubię jako literackiego ojca Arivalda :biggrin:

Ale odbijemy to sobie w Nidzicy, prawda?

Powtarzam pytanie: Ale co się będzie działo w Nidzicy?

W Nidzicy co roku od kilkunastu lat Wojtek Sedeńko urządza Festiwal Fantastyki. Stary krzyżacki zamek, bardzo miłe miasteczko, dostojni i mniej dostojni goście (w tym roku będzie Robert Silverberg, Sapkowski - ten przyjeżdża rokrocznie, Grzędowicz, Kossakowska, Pilipiuk, Komuda... wystarczy?), biesiada przy ognisku, liczne prelekcje, pokazy walk rycerskich, konkursy i bardzo wielu fanów. Wspaniała impreza ma tylko jedną wadę - koszty. Trzeba mieć przynajmniej ze trzy setki zylów - akredytacja kosztuje ok 160 zł, a noclegi w hotelu w Kalborni (dowóz autobusem konwentowym) też nie są tanie (150 PLN). W hotelu jest śniadanie ze szwedzkim stołem - bierzesz co chcesz i pakujesz ile wlezie. Niektórzy robią kanapki i oszczędzają na żarciu w czasie dnia. Sedeńko organizuje na zamku grilla - możesz się opchać do użygu karkówką i kiełbaskami, a w Kalborni urządza ucztę przy ognisku - np. dwa pieczone dziki plus oczywiście cała masa innych pyszności. Warto pojechać - choć trzeba by teraz zacząć składać mamonę. Ale naprawdę warto...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.


  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...