Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

EGM

EGM w sosie własnym

Polecane posty

Grasz w Tactical Ops, pod nickiem El General Magnifico?

Sorry, nie gram w Tactical Ops. W ogóle mam niewiele czasu na granie.

Czy oglądałeś film Powrót do Bridshead generale? Jeśli tak to co o nim sądzisz?

Nie, nie oglądałem tego filmu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oglądałeś film (na podstawie S. King zresztą) "Skazany na Shawshank" ? Jesli tak to co o nim myslisz?

A ten film oglądałem. Doskonałe role Morgana Freemana i Tima Robbinsa. Bardzo mi się podobał - osobliwie rozbawił mnie sposób ukrycia dziury w ścianie celi Robbinsa.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam. A co Pan General sadzi o wspolczesnym kinie?. ( jakis czas temu napisalem podobny post do Smugglera)

Bo ja np. ogladajac nawet stare filmy z lat 70 i 80 ( via Critters, Jasony, filmy wojenne) dochodze do wniosku, ze w tamtych latach filmy mialy w sobie to cos, co przykuwalo przed ekran kina, telewizora. Ostatnim dobrym filmem, ktory ogladalem to byla Twierdza z Seanem Connerym, Cagem i Ed Harrisem. Dla mnie wspolczesne kino grozy, czy sensacji, to po prostu tepa i glupia fabula nie zmierzajaca do niczego i az nadto ukazany rozlew krwi. Co Pan General o tym mysli?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ostatnim dobrym filmem, który oglądałem to była Twierdza z Seanem Connerym, Cagem i Ed Harrisem. Dla mnie współczesne kino grozy, czy sensacji, to po prostu tępa i głupia fabula nie zmierzająca do niczego i aż nadto ukazany rozlew krwi. Co Pan General o tym myśli?

Hm... współczesne kino to nie tylko kino grozy. Nominowany do Oskara "Wrestler" (Zapaśnik) to przecież film, w którym oprócz kilku litrów krwi masz coś jeszcze, prawda? Bucket List - doskonały film z zeszłego roku (Morgan Freeman i Jack Nicholson) czy doskonały Iluzjonista z Edwardem Nortonem z roku 2006... można by tak długo wymieniać. Nie, nie zgodzę się z tezą, że współczesne kino to tylko tępa i głupia fabuła... Wielu reżyserów ulega pokusie, jaką dają nowe możliwości animacji komputerowych w kwestii efektów specjalnych, ale to wcale nie oznacza upadku sztuki filmowej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wielu reżyserów ulega pokusie, jaką dają nowe możliwości animacji komputerowych w kwestii efektów specjalnych, ale to wcale nie oznacza upadku sztuki filmowej.
Racja, racja - dzis sa to efekty specjalne, wczesniej - cycki ("Showgirls"). Choc ja do dzis lubie, wychodzac z kazdego filmu, komentowac, ze "najlepsze byly bomby i lasery". A opowiadanie ulubionych momentow przypomina pociagowe opowiesci Franka Dolasa. Choc z reguly nie sa az tak "przekladane" czarnogorska przepalanka. XD

A jak tak z innej strony podejde, moze nieco sentymentalnej i potem troche dla mnie osobistej: Czy jest jakis film, Generale, do ktorego masz szczegolna slabosc? Ktory moglbys ogladac wciaz i wciaz? Z ktorym wiaza sie jakies wspomnienia, przy ktorych sie lza na oko cisnie*? I czy masz, to moje drugie pytanie, jakies skojrzenia z 'Casablanka'? Moze jakas scene, ktora szczegolnie nie utkwila pamieci, ktora lubisz? :)

*) gdybys oczywiscie nie byl twardy i cisnac by sie mogla

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A jak tak z innej strony podejdę, może nieco sentymentalnej i potem trochę dla mnie osobistej: Czy jest jakiś film, Generale, do którego masz szczególna słabość? Który mógłbyś oglądać wciąż i wciąż? Z którym wiążą się jakieś wspomnienia, przy których się łza na oko ciśnie*? I czy masz, to moje drugie pytanie, jakieś skojarzenia z 'Casablanką'? Może jakąś scenę, która szczególnie nie utkwiła pamięci, którą lubisz? :)

*) gdybyś oczywiście nie był twardy i cisnąć by się mogla

Hm... trudno odpowiedzieć. Jako nastoletni młodzian uwielbiałem filmy płaszcza i szpady z Jeanem Marais, ale gdy po wielu latach ponownie obejrzałem "Garbusa", to rzuciło mną o ziemię ze śmiechu przy scenach, w których mój (dawniej) ulubiony aktor z wyraźnym obrzydzeniem brał w ramiona partnerki, natomiast z ogniem w oczach spoglądał na partnerów (jedyną rzeczą, jakiej mężczyzna nie zdoła udawać jest wzwód :biggrin: :biggrin: :biggrin:).

Z miło wspominanych filmów, które oglądałem po kilka razy mógłbym wymienić te, o których wspomniałem w poprzednim poście, a ze starszych... Hm... "Fight Club", kilka filmów Alfreda Hitchcocka, niektóre filmy rosyjskie ("Lecą żurawie", Los człowieka" - genialna scena picia wódki!), kompletnie zwariowany "Top Secret", "Planetę małp". Naprawdę niełatwo mi odpowiedzieć. Dodałbym jeszcze "Obywatela Kane".

"Casablanca" to IMVHO film mocno przereklamowany, z serii "Jak sobie pan Babbitt* wyobraża..." w tym wypadku wojnę i ruch oporu w Europie. A jak się dowiedziałem, że Bogart zmęczony i zbolały wyraz twarzy "wyrabiał" chodząc w za ciasnych butach, to uśmiałem się jak pszczoła w ciąży...

A - twardzielem nie jestem i bywa, że łzę (skąpą, ale zawsze) uronię :wink:

* - Babbitt - literackie uosobienie amerykańskiego mieszczucha kołtuna - postać stworzona przez Lewisa Sinclaira.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aragloinie, Dukaja nie czytałem. Przyjaciele twierdzą, że "Lód" jest dobry, ale sam nie mogę Ci go polecić.

Ech, skończę "Zbrojnych" Pratchetta dzisiaj i zabieram się za tę cholerną Balladynę. :/

Generale, a co sądzisz o polskiej edukacji? Bo ja szczerze powiedziawszy to uważam jej poziom do poziomu rzyci- Przed 1932 r. było 4 lata podstawówki, a później 8 lat liceum-gimnazjum. Później regluranie zmniejszali ilość klas liceum. Dzisiaj są 3. Podst. jest 6. Gimn. jest 3. I co z tego wychodzi? To, że uczymy się tylko w szkole podstawowej, w gimnazjuum powtarzamy to, co było w podstawówce, a w liceum powtarzamy to co było w gimnazjum + nowy materiał. Z tego wychodzi, że pierwszy rok studentów musi wszystko powtarzać, bo są nie douczeni i tracą lata PORZĄDNEJ nauki.

Niestety, nie wiedać poprawy, ba nowa minister jest gorsza, niż Wesolootki Romek, co jest już sztuką samą w sobie... I tak, z pokolenia na pokolenia staczamy się "nałkowo", bo uczymy się jakich reakcji spalania alkinów, zamiast, np. prowadzić zajcia nt. życia-> technika. Wiem, że jest taki przedmiot, lecz to, co tam się nauczę, mogę spuścić z kibelka wraz z moimi "wypocinami" w postaci odchodów. Jednym słowem polski system edukacji jest do [beeep]. ( przepraszam za dosadność, lecz politycy coraz bardziej mnie irytują... i wolałbym już Romka, którego naprawdę nie lubię... Co za paranoja.)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiesz, Aragloinie, o polskiej szkole można by pisać do śmierci z przymiotnikiem. Szkoła, do której ja chodziłem, miała jeszcze sensowny program - choć też obdarzona była podstawową wadą polskiego szkolnictwa: dostarczała wiadomości, nie ucząc, jak z nich korzystać i gdzie ich szukać. Gdy uczyłem elektroniki, pozwalałem np. na niektórych sprawdzianach korzystać z notatek w zeszytach (wychodząc z założenia, że skoro ja nie mam we łbie wszystkich wzorów, to nie mogę tego wymagać od uczniów. Nie w tym sęk, by znać wzór, ale by wiedzieć, gdzie go znaleźć i co z nim zrobić). Koledzy nauczyciele byli szczerze zgorszeni... Poza tym programy są diablo (i kompletnie niepotrzebnie) przeładowane. Polski maturzysta doskonale wie, jakie są patriotyczne wartości poezji Mickiewicza, ale nie wie niczego o Burnsie, Whitmanie czy Coleridge'u. Potrafi analizować "Treny" Kochanowskiego, ale nie potrafi poszukać w Necie (o ile ma do niego dostęp) filmów nagrodzonych Oskarami, czy danych o gospodarce Finlandii.

Ale cóż... Jeden z marszałków Sejmu powiedział kiedyś, że nieważne, czy Polska będzie biedna, czy bogata - ważne,żeby była katolicka. A będzie biedna, gdy Polacy głupi będą...

Inną zgoła sprawą jest to, że twórcy polskiego systemu edukacji stosują się do starego powiedzenia:

Jeżeli coś umiesz, bierz się do roboty. Jak nic nie umiesz, weź się za nauczanie. A gdy i to ci nie wychodzi - zostań metodykiem nauczania. W rozmaitych kuratoriach siedzą panie i panowie, którzy serdecznie nie cierpią uczyć, pouciekali więc do administracji - i to oni decydują później o kształcie polskiej szkoły. Na pewnym kursie z metodyki nauczania byłem świadkiem, jak pewien pan z tytułem doktora przez bite dwie godziny, przytaczając mnóstwo danych statystycznych udowadniał, że jak się uczeń przyłoży do nauki, to będzie miał lepsze wyniki od obiboka. Nie robię sobie żadnych jaj - taki był sens jego dwugodzinnego wykładu. Na zakończenie wstałem i głosem łamiącym się ze wzruszenia podziękowałem mu za rozwianie moich wątpliwości - podejrzewałem bowiem niejasno to, co on mi z matematyczną precyzją udowodnił. A ten cymbał wziął moje podziękowania za dobrą monetę!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja mam pytanko nieco z innej beczki. Dlaczego w numerze 04/2009 pojawiła się recenzja gry "Sherlock Holmes versus Arsene Lupin" ,której polska premiera odbyła się równiutko rok temu(!)? Czyżby był to swego rodzaju żart ze strony redakcji?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja mam pytanko nieco z innej beczki. Dlaczego w numerze 04/2009 pojawiła się recenzja gry "Sherlock Holmes versus Arsene Lupin", której polska premiera odbyła się równiutko rok temu(!)? Czyżby był to swego rodzaju żart ze strony redakcji?

OK. Trochę zwlekałem z recenzją. Były inne przygodówki, a Holmes mi się "zależał" na półce. Moja kulpa... a waść nigdy tak nie miałeś, że niby trzeba coś zrobić, czas nagli, a ciężko się zabrać do roboty... i w sumie człek "przegwizduje" termin? I tak dobrze, że Ssak Naczelny przyjął, poburczał i... zatwierdził.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiesz, Aragloinie, o polskiej szkole można by pisać do śmierci z przymiotnikiem(...)

Generale, mnie słów brakuje na to, co dzieje się z polską edukacją... Ale w sumie to w zasadzie wina II wś, w której zginął kwiat polskiej inteligencji- zostali, że tak się wyrażę- buraki. Owszem baardzo uogólniam, lecz trza zajrzeć prawdzie w oczy- gdyby nie wojna, najpewniej dzisiejsza szkoła nie różniała by się od tej, która była w latach 30 XX w.

Ale co mnie najbardziej wkurza... nasza "kochanaznakomitaprzenajświętsza" minister wprowadza 6-latków do szkół... 6 latkowie i 16 latkowie w tej samej szkole?! Przecież dużo jest szkół, w których podstawówka jest połączona z gimnazjum- efekt "wspaniałej" reformy z 1999r. I już wtedy szkoły były przeludnione, a tu jeszcze będą tacy 16-latkowie widywać sie codzień z 6-latkami! I to już te... huncwoty, ech, szkoda słów zatwierdziły! Dobrze, że już opuszam mury mego gimnazjum, bo widok o 10 lat młodszych dzieci byłyby co najmniej... dziwne.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja mam pytanko nieco z innej beczki. Dlaczego w numerze 04/2009 pojawiła się recenzja gry "Sherlock Holmes versus Arsene Lupin", której polska premiera odbyła się równiutko rok temu(!)? Czyżby był to swego rodzaju żart ze strony redakcji?

OK. Trochę zwlekałem z recenzją. Były inne przygodówki, a Holmes mi się "zależał" na półce. Moja kulpa... a waść nigdy tak nie miałeś, że niby trzeba coś zrobić, czas nagli, a ciężko się zabrać do roboty... i w sumie człek "przegwizduje" termin? I tak dobrze, że Ssak Naczelny przyjął, poburczał i... zatwierdził.

Czy to oznacza, że w przyszłym numerze mogę się spodziewać recenzji FIFA 2002? :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z serii DEFINICJE ŻARTOBLIWE

Dyplomata szczęśliwy ma:

Amerykańską pensję

Japońską żonę

Angielski domek campingowy

Sjamskiego kucharza

Dyplomata nieszczęśliwy ma:

Amerykańską żonę

Sjamską pensję

Japoński domek campingowy

Angielskiego kucharza...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Panie generale, melduję że zaglądam do tego tematu po raz pierwszy, ale po prostu ciekaw jestem...

Czy interesowałeś się kiedyś kryminologią i kryminalistyką, liznąłeś temat? Pytam bo dziś przez przypadek (szukałem informacji o śmierci przez powieszenie, więc nie wiem jak to świadczy o tej stronie ;)) trafiłem na stronę takim tematom poświęconą i całkowicie mnie wciągnęło. :) No, a wiedząc, że jesteś fanem przygodówek i wszelkiego rodzaju wyciskaczy umysłowych mogę przypuszczać, że coś tam w tej kwestii wiesz.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(...) czy doskonały Iluzjonista z Edwardem Nortonem z roku 2006... (...)

Oj, oj... Iluzjonista rzeczywiscie swoje momenty ma, z zakonczeniem na czele. Ale

mistyfikacja smierci Sophie byla wyjatkowo niedopracowana; komus tak wysoko postawionemu zostal by wyprawiony pogrzeb, ba, i to jaki! W filmie zas scenarzysci poszli sobie na skroty, i cala sprawe omineli. Baaardzo duze niedopracowanie, ale mimo wszystko Iluzjonista ma potencjal. I to spory. Ale troche szkoda.

No dobrze, nie jest to dzial na filmy, wiec sie nie bede jakos bardzo rozpisywal ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeżeli coś umiesz, bierz się do roboty. Jak nic nie umiesz, weź się za nauczanie. A gdy i to ci nie wychodzi - zostań metodykiem nauczania.

Dokładnie. Chociaż oczywiście trafiają sie wśród takich "czarne owce", które oprócz talentu dydaktycznego, wiedzy i poczucia humoru mają tez pasję do tego zawodu. Sam miałem szczęście spotkać kilku takich.

Aragloin ma rację. To, co się robi z tą edukacją to ludzkie pojęcie przechodzi.

Jaki jest cel lekcji języka polskiego? M.in. wyrobienie w uczniach uczuć patriotycznych i zachęcenie do sięgania po dzieła wielkich polskich pisarzy i wieszczów. A jaki rezultat? Obrzydzenie do lektury czegokolwiek, co na okładce ma napisane "Słowacki" czy "Mickiewicz". A słuchanie o dorobku polskiej szlachty nijak nie wzbudziło we mnie uczuć patriotycznych, raczej poczułem wstyd za to, co kiedyś sie w tym kraju działo.

Szukanie w wierszach głębszego sensu niż ich autor sobie w nich założył, jest naprawdę żałosne, a są na to liczne dowody, chociazby wynik Wisławy Szymborskiej z interpretacji jej własnego wiersza. Z tego co pamiętam, dostała zaledwie tróję. Tróję! Za analizę WŁASNEGO wiersza! Czyli wizja autora nie pokrywa się z tym, co zakłada klucz do sprawdzania pracy.

Poza tym mamy się nauczyć analizy i interpretacji wiersza. Ale tylko w zalożeniach. Bo w praktyce mamy się nauczyć nie szukania treści i sensu na własną rękę, tylko znalezienia "jedynej słusznej interpretacji" zawartej w kluczu. I taki jest przepis na dobry wynik z matury - pisanie tego, co się wie że egzaminatorzy chcą uslyszeć.

Ale problemy są nie tylko z językiem polskim. Panuje ogólnie zła forma nauki większości przedmiotów.

Moim zdaniem historię powinno sie jedynie wykładac, a nie wymagać uczenia się jej na pamięć (oczywiscie w klasach o profilu niehumanistycznym). Wymuszanie wkuwania kończy się jedynie marnowaniem czasu uczniów, ktorzy będą mieli mniej chęci i czasu na naukę przedmiotów, z którymi mają zamiar związac swoją przyszlość. W końcu i tak osoby ktore mialy najlepsze oceny dzięki ściągom nic juz dzisiaj z tego nie pamiętają.

Totalnie leży nauczanie matematyki. Miałem to szczęście że w liceum natrafiłem na doskonałą nauczycielkę. Jednak okazało się, że to i tak było za mało. Na studiach wprawiamy ćwiczeniowców i wykładowców w zdumienie tym, jak mało materiału przerobiliśmy w liceum. Marnujemy czas na naukę podstaw. Większosc ludzi nic nie rozumie z wykładów, w związku z tym przestają na nie chodzić. Miałem doskonały wynik z matury rozszerzonej z matematyki, a mimo to muszę śmialo powiedzieć że przychodząc na studia nie wiedziałem praktycznie nic, czego ode mnie oczekiwano, bo tego nie przerobiliśmy w liceum.

Na laboratoriach zmuszony jestem w 1 h z powodzeniem przeprowadzić eksperyment, którego nigdy na oczy nie widzialem na aparaturze, której nigdy na oczy nie widziałem. Na szczęście dzięki ostremu przygotowaniu za pomocą literatury jakoś daję sobie radę.

Nauka fizyki przed maturą leży na naprawdę żałosnym poziomie. Nie uczy się uczniów praktycznie żadnej teorii, nie pokazuje żadnych doświadczen, tylko uczy schematycznego rozwiązywania schematycznych zadań z fizyki. Muszę przyznać że znacznie rozszerzona, "studyjna" wersja fizyki jest o wiele prostsza w użyciu niż ta z liceów. Dlaczego? Bo wreszcie wiem "o co kaman" gdy liczę jakieś zadanie.

W zasadzie można śmiało powiedzieć, że na studiach najlepiej radzą sobie samouki, bo to co było wcześniej, nijak się nie przydaje.

Uf, alem się rozpisał, w dodatku w temacie który słuzy w innym celu.... licze jednak na wyrozumiałośc Generała, ktory zapewne rozumie moją irytację stanem współczesnej edukacji, i sam doskonale zdaje sobie sprawę jak wielki jest to problem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zgadzam się z tobą w 100% ( Sam uwielbiam historie ale do tego przyczyniło się właśnie 2 wspaniałych historyków którzy na lekcjach...dawali nam wykłady ) . Mówiąc jednak o naszej edukacji zapomniałeś dodać paru rzeczy ;)

1. Lekcje Biologii - zamiast zainteresować uczniów skomplikowanymi mechanizmami funkcjonowania przyrody - uczenie się rysunków na pamięć . Lekcje Chemii natomiast to jeszcze większy schematyzm niż lekcje fizyki .

2. Lekcje... nikomu nie potrzebne które w sumie nie wiadomo co w programie nauczania robią bo i tak nic z nich nie wychodzi ( np. Przedsiębiorczość czy Przysposobienie Obronne )

3. Akademie szkole. Dochodzi do tego że patriotyzmem jest coroczna gadanina bez sensu ( cóż dyrektorzy szkol biorą przykład z góry ). Może by tak w ramach krzewienia aktywnego patriotyzmu wyjść z uczniami i pomoc w sprzątaniu podczas ogólnoświatowego dnia Ziemi :>?

4. Idiotyczna zmiany przez ministerstwo oświaty. Weźmy chociaż zmianę sprzed paru lat. Zamiast tego ze każdy pisał arkusz podstawowy i potem wybierał czy chce pisać jeszcze rozszerzenie , dziś musi zdecydować odrazu czy pisze podstawę czy rozszerzenie. Zmiana wedle metodyków z ministerstwa miała " zmniejszyć stres poprzez krótsze pisanie matury " . Spowodowała natomiast ze wiele osób boi pisać się rozszerzona maturę jeśli jest pomiędzy poziomem rozszerzonym a podstawowym ( przepaść czasami jest ogromna ) lub gdy po prostu są ludźmi niepewnymi swej wiedzy .

5. Religia w szkole. W 80-90% przypadkach i tak stosunek ludzi do tego przedmiotu jest bardzo luźny. Po co ten przedmiot w szkole ? Jeśli ktoś jest wierzący niech chodzi co niedziele do kościoła. A jeśli nie jest to tym bardziej przedmiot ten niepotrzebny jest w szkole. To się nazywa... Indoktrynacja dzieci! ( Pół biedy liceum czy gimnazjum . Ale czytałem o wypadkach gdzie katechetki potrafiły zwyzywać dziecko bo wspomniało na religii o teorii Darwina. -_- )

6. Zmierzamy znów do iście dziwnej szkoły rodem z Ferdydurke . " Mickiewicz / Słowacki / xxx ( niepotrzebne skreślić ) wielkim poeta był ! dlaczego ? Bo tak jest w maturalnym kluczu "

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Panie generale, melduję że zaglądam do tego tematu po raz pierwszy, ale po prostu ciekaw jestem...

Czy interesowałeś się kiedyś kryminologią i kryminalistyką, liznąłeś temat? Pytam bo dziś przez przypadek (szukałem informacji o śmierci przez powieszenie, więc nie wiem jak to świadczy o tej stronie ;)) trafiłem na stronę takim tematom poświęconą i całkowicie mnie wciągnęło. :) No, a wiedząc, że jesteś fanem przygodówek i wszelkiego rodzaju wyciskaczy umysłowych mogę przypuszczać, że coś tam w tej kwestii wiesz.

Nie, nigdy nie interesowałem się kryminologią ani kryminalistyką (poza kilkakrotnym przeczytaniem książki Thorwalda "Stulecie detektywów" :biggrin: ), za to znam dość dobrze literaturę sensacyjno kryminalną. Zaczynałem od - jakżeby inaczej - Conan Doyle'a, a potem byli Agata Christie, Dashiel Hammet, Mickey Spillane, Raymond Chandler, Borys Akunin, Georges Simenon - a z naszych najlepszy chyba Joe Alex. Ale kryminologia i kryminalistyka są mi sensu stricte obce.

Lodrowi i Amdarelowi odpowiem, że istotnie - na polskiej szkole od bardzo dawna prowadzi się eksperymenty, które nie najlepiej wpływają na poziom nauczania. Pezetowi przypomnę, że nie kto inny, ale właśnie Lenin powiedział, że państwo, w którym nauczyciel zarabia mniej od policjanta czy zawodowego żołnierza jest państwem policyjno-militarnym.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie, nigdy nie interesowałem się kryminologią ani kryminalistyką (poza kilkakrotnym przeczytaniem książki Thorwalda "Stulecie detektywów" ), za to znam dość dobrze literaturę sensacyjno kryminalną. Zaczynałem od - jakżeby inaczej - Conan Doyle'a, a potem byli Agata Christie, Dashiel Hammet, Mickey Spillane, Raymond Chandler, Borys Akunin, Georges Simenon - a z naszych najlepszy chyba Joe Alex. Ale kryminologia i kryminalistyka są mi sensu stricte obce.

Conan Doyl'e i Agata to chyba też mój start. No i oczywiście Joe Alex. Już same tytuły jego książek zachęcały do czytania. U tego autora męczyła mnie chyba jedyne pewna schematyczność (każdy morderca popełniał samobójstwo lub był zabijany) i nachalne wręcz wypunktowywanie kluczowych elementów czytelnikowi (oczywiście Poirot też miał niekiedy taki brzydki zwyczaj) podczas standardowego podsumowania tuż przed ujawnieniem sprawcy. Nie mniej książki czytało mi się bardzo lekko i przyjemnie. Napisane są bardzo przystępnym i prostym językiem.

A co do strony, którą znalazłem, szczerze zauroczył mnie tam dział z kryminalnymi zagadkami. Przypomina bardzo uproszczoną sesję rpg na forum. Do tego udział może wziąć w tym każdy i toczy się znacznie szybciej. Ktoś zakłada temat i w pierwszym poście mamy napisane tylko coś w stylu:

Znaleziono ciało młodej dziewczyny na poboczu drogi.

Ktoś odpowiada:

1. Sprawdzamy czy ma ze sobą dowód osobisty, lub coś co pozwoli ją zidentyfikować.

2. Czy wiadomo jak zginęła? Mamy narzędzie zbrodni?

3. Jeśli tak, to czy są na nim odciski palców?

Dorzuca się ktoś inny:

1. Kto i kiedy znalazł ciało?

2. Na którą godzinę szacuje się zgon?

3. Czy są jacyś świadkowie?

Na pytania odpowiada osoba, która założyła temat. Też zwykle tylko w kilku słowach, lub góra zdaniach, i tak to się toczy dopóki morderca nie zostanie złapany. Dobre do poćwiczenia szarych komórek. Naprawdę mi się to spodobało i oczywiście wziąłem w czymś takim udział. :) No a kryminalistyką ciut mocniej zainteresowałem się właśnie gdy odkryłem tą stronę. Czyli wczoraj. :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.


  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...