Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość kabura

Metal Gear Solid (seria)

Polecane posty

Akurat celowanie (i strzelanie) to tam jest znacznie lepsze niż w poprzednich częściach. Wcześniej jeden przycisk był do wszystkiego, a w PW w końcu to rozdzielono. Nie jest to gra zła, ale wiele rzeczy jest gorszych niż w trójce, czy nawet dwójce.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To zależy od platformy. Jeśli na PS3 gra wykorzystuje obie gałki to gra się na pewno fajnie, ale na PSP lewa gałka służyła do poruszania się, a celowało się klawiszami (trójkąt do góry, krzyżyk na dół itd.). Chyba nie muszę tłumaczyć jak wkurzające to było, celowanie tylko w 8 kierunkach, bez możliwości szybszego/wolniejszego przesuwania celownika itd.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

PW jest dobre, ale to jest gra, która trochę traci tożsamość serii. To raczej Monster Hunter x MGS. Moim zdaniem bardzo udane połączenie i w fandomie też gra jest uniwersalnie akceptowana. Powiedziałbym, że MGS4 wzbudza więcej kontrowersji i bardzo dzieli społeczność niż PW.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Powiedziałbym, że MGS4 wzbudza więcej kontrowersji i bardzo dzieli społeczność niż PW.

A to ciekawe, bo zawsze mi się wydawało że MGS4 uważane jest za bardzo dobrą grę. Komentarze które czytałem są raczej pozytywne, recenzje również. Ba, sam gram ostatnio tylko w to (na zmianę z DeS) i bawię się świetnie, chociaż to przemykanie pomiędzy walczącymi wojskami nieco mnie irytowało na początku. Czym więc dzieli społeczność? Coś w kwestiach gameplay'u czy fabuły (nanomachines everywhere)?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Stosunek rozgrywki do cutscenek. Zawsze było to charakterystyczne dla MGS, ale w czwórce było blisko do absurdu (dla niektórych tą cienką granicę przekroczono). Fabuła też ma swoje problemy i wyjaśnianie wszystkiego nanomaszynami spłodziło mema. Dochodzą bossowie poniżej przeciętnej i scena po napisach, która po premierze była źródłem licznych meltdownów. Sam MGS4 uważam za arcydzieło, ale wcale mnie nie dziwi, że do dzisiaj trwają dyskusje na temat tej odsłony.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bossowie w 4 są IMO znacznie lepsi od tych z PW. Szczególnie przez ich podobieństwo do tych z jedynki. Co do fabuły to

Wyjaśniono, jak Fortune odbiła rakiety Raya po tym, jak Ocelot wyłączył jej pole odbijające pociski? Bo nie przypominam sobie tego

A mi długie cutscenki się podobały :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ukończyłem wczoraj MGS4 i już dawno żadna gra nie wywołała u mnie tak sprzecznych emocji. Z jednej strony strasznie mi się podobała i jest to bez wątpienia jedna z najlepszych gier w jakie grałem, z drugiej jednak kilka rzeczy nie daje mi spokoju. Przede wszystkim fabuła wydaje mi się być zbyt pokręcona, zwłaszcza pod koniec. Scena po napisach IMO trochę zbędna, bez tego gra kończyła by się prawie idealnie: śmiercią Snake'a który znów uratował świat i może już odejść na zasłużony spoczynek. Tymczasem liczba twistów na metr kwadratowy przekracza nieco dopuszczalne przeze mnie normy: Snake nie popełnia samobójstwa, nagle okazuje się że Big Boss żyje sobie jak gdyby nigdy nic, osoba która wcześniej się spaliła okazała się być Solidusem, Zero jest jarzynką, cała akcja okazała się być ultra misternym planem Big Bossa itd. Pomieszanie z poplątaniem trochę z tego wyszło, nieco za bardzo jak dla mnie. W ogóle wydaje mi się że końcowka to nieco za duży happy end: Raiden przeżył rozjechanie przez okręt bojowy, godzi się z Rose i obiecuje być dobrym ojcem, Maryl bierze wesoły ślub z Johnym, Snake doczeka naturalnej, choć nieco szybszej śmierci itd.. Po tym co widziałem w grze i co pamiętam z poprzednich odsłon spodziewałem się nieco bardziej przygnębiającego zakończenia. Na pewno pozytywnego, ale jednocześnie dającego wrażenie i uczucie że sukces był owocem wielkiego poświęcenia bohaterów. Tyle z narzekania, bo samo zakończenie jednak na plus, zwłaszcza za ostatnią walkę z Liquidem na szczycie łodzi. Chyba najlepszy finałowy boss fight w grach jaki pamiętam. Nawet ta 2 godzinna cut-scenka na końcu nie przeszkadzała ;)

Gameplayowo gra jest świetna. Początkowo nie podobało mi się skradanie pomiędzy walczącymi wojskami, ale ostatecznie się przyzwyczaiłem. Pozwala to poczuć się jak prawdziwy szpieg :P. Nie podobała mi się za to konstrukcja poziomów. Wolałem jednak design w stylu MGS1 i 2, gdzie mieliśmy w miare duże ośrodki które eksplorowaliśmy prawie dowolnie, powoli zbliżając się do celu. W tej części z reguły trafiamy na mapę i musimy się dostać z punktu A do punktu B i nie wracamy dwa razy w to samo miejsce. Jeśli nie walczymy o trofea to część etapów da się bez problemu rushować, bez zwracania uwagi na alarmy i strażników. Też można się przyzwyczaić, ale jednak nie do końca mi to podeszło. Zawiodły też walki z bossami, strasznie słabe IMO, zwłaszcza Crying Wolf i Mantis.

Reszta gry jak najbardziej na plus. Długie cut-scenki w ogóle mi nie przeszkadzały. Postacie były zagrane świetnie a fabuła trzymała w napięciu, więc nie czuło się tak bardzo tych przestojów, niekiedy godzinnych. Typowe dla serii żarty również się pojawiły, śmiałem się pod nosem z Otacona oznajmiającego wyższość blu-ray nad DVD i z pierwszego etapu z MGS1, który okazał się być... koszmarem sennym Snake'a. Graficznie i dźwiękowo również super.

Ogólnie mimo tych kilku zgrzytów grało się bardzo dobrze. Teraz lekka przerwa od MGS i wkrótce zaczynamy Snake Eatera :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bliżej do DMC, aczkolwiek to nieco inna gra. W MGR większość gry to sieczka, etapy platformowe to z reguły "hold button to do awesome things" (masz przycisk odpowiedzialny za "Ninja Run", jak go trzymasz to Raiden automatycznie skacze i mija przeszkody). Do tego jest kilka krótkich etapów skradankowych, które też można przejść krojąc wszystkich przeciwników (aczkolwiek jest wtedy trudniej). Ogólnie dużo większa część gry to siekanie, parowanie, blokowanie i walki z bossami.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do MGR: R - czy jest mu bliżej do DMC 3/4 czy do Castelvani ? Chodzi mi o proporcje platformer/siekanina.

Jedyne etapy platformowe w Revengeance to te z początku DLC Blade Wolf. Niby Sam coś tam ma, ale nie jest to nic wartego zapamiętania. A na pewno nie coś, jak te cholerne bloki z DMC3. Jako Raiden masz Ninja Run, więc wszelkie platformy przechodzą się same.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Scena po napisach IMO trochę zbędna, bez tego gra kończyła by się prawie idealnie

Sam nie wiem. Sporo osób narzeka na ten post-credits, ale dla mnie to doskonałe zakończenie zarówno sagi Snake'a, jak i BB. BB w zasadzie rozgrzesza Snake'a wiedząc, że zbliżając się do niego zginie. Pozwala zatem Snake'owi go pośrednio zabić. Do tego końcówka MGS4 to w sumie finał MGS3 z tym, że tym razem nie dochodzi do walki. Dzięki temu rozgrzeszony zostaje również BB.

Chyba nie ma drugiej takiej serii, w której znając początek i koniec tak jarałby mnie środek historii. To jak BB staje się głównym złym w uniwersum i początek historii Liquida i Snake'a jara mnie tak bardzo, że muszę zmieniać spodnie jak o tym pomyślę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sam nie wiem. Sporo osób narzeka na ten post-credits, ale dla mnie to doskonałe zakończenie zarówno sagi Snake'a, jak i BB.

Może dlatego że cała misterna akcja z Big Bossem wyskakuje trochę niespodziewanie? Przez całą grę nie było w ogóle śladów ingerencji Big Bossa w wydarzenia, tymczasem okazuje się że wszystko to właśnie jego misterny plan. Może gdybyśmy mieli jakieś delikatne poszlaki że za całą akcją z Liquidem stoi jakaś większa siła, chociażby przez rozmowy przez Codec to boom byłby mniejszy. Tymczasem przez te kilkanaście godzin gry robimy jedno, a w ostatniej godzinie okazuje się że jednak chodziło o co innego. Ogólnie jako zakończenie sagi Snake'a wyszło ok (jak się to przetrawi na spokojnie i popatrzy z większym dystansem), ale pierwsze wrażenie najlepsze nie było.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jest kanoniczny, ale nie jest napisany przez Kojimę (tak jak Revengeance) i nie ma w nim nic istotnego. To co jest interesujące można można streścić w dwóch zdaniach i z tego względu polecam synopsis na mgwiki. Do tego tak jak Peace Walker jest dzisiaj niegrywalny na PSP biorąc pod uwagę istnienie wersji PS3/360/Vita, to Portable Ops jest pod względem sterowania jeszcze gorszy. Jeśli ma się jeszcze Vitę to dysponując drugim analogiem jest to jeszcze w miarę zjadliwe.

Acidy są z kolei imo obowiązkowe jak ktoś lubi MGS. Dalej liczę na Ac!d 3. Choćby na iOS.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przez sterowanie. Zarówno Portable Ops jak i Peace Walker są stworzone z myślą o dwóch gałkach analogowych, a PSP ma jedną. Gra wygląda tak, że na lewej gałce sterujesz postacią, a celujesz na krzyżyku, trójkącie, kwadracie i kole (tak samo jak w Syphon Filter czy SOCOMIE na PSP), co jest strasznie niewygodne. Bo o ile do analoga można się przyzwyczaić, o tyle do celowania tylko w ośmiu kierunkach, bez możliwości regulowania szybkości przesuwania już nie bardzo. Zwłaszcza w grze w której każda sekunda jest ważna.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niby da się tak grać, ale tracisz jakieś 80% gry. Praktycznie wszystkie wydarzenia i postacie są w jakiś sposób powiązane z poprzednimi częściami (w gruncie rzeczy cała akcja która ma miejsce w MGS4 ma swoje źródło w poprzednich częściach). Bez znajomości genezy i motywacji tych postaci wszystko będzie mało logiczne. Wydarzenia zrozumiesz, ale niekiedy nie będą one miały sensu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ograłem trochę Ground Zeroes na PC. Przyznaję, że styczności z serią miałem raczej niewiele. Grałem wcześniej trochę w MGS3 i 4 u kumpla i bardzo mi się wówczas spodobały, zwłaszcza 4. Miałem wtedy za złe Hideo Kojimie, że olał inne platformy. Miałem pewne obawy w związku z 5, że to będzie gra na odwal się, bo jak na PC, to może być gniot. Na całe szczęście nic z tych rzeczy :) Mam takiego banana na twarzy teraz, że sobie nawet tego nie jesteście w stanie wyobrazić. Jestem wielce uradowany, że ta seria ponownie zawitała na PC i to w wielkim stylu, tak jak trójka czy czwórka, a nie jak byle jaka dwójka. To preludium jest po prostu genialnie zrealizowane, piękna grafika, fenomenalne animacje, świetna optymalizacja - HD7770 i gram na high. Na extra high już gra trochę mi muli, ale na high wygląda praktycznie tak samo dobrze, a jest te 45-60 fps non stop. Tak się robi gry, a nie jak Ubi, które wydaje crap i liczy, że ktoś to kupi. Kojima to jednak klasa sama w sobie. Powiew świeżości rodem z PlayStation na PC. Czekam z niecierpliwością na Phantom Pain :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...