Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

P_aul

Sesja Companions

Polecane posty

- O nie, chcielibyście!

Natychmiast dopadam do terminalu i zaczynam przebijać się przez okna, starając się opanować sytuację. Chcą nas tutaj odciąć, otoczyć i schwytać, ale jeśli tylko uda mi się odejść protokoły bezpieczeństwa... Nie, wiem! Nie obejść! W kodzie jest mała furtka, jeśli tylko uda mi się wejść... Tak, będę mógł zmodyfikować protokół i odciąć tylko jedną drogę - tą z której przyszliśmy i z której nadciągają droidy. Muszę tylko się pośpieszyć. Na szczęście terminal wydaje też małe, elektroniczne "przewodniki", więc będę miał na co ściągnąć większość danych z terminala, bo to też jest ważne.

- Dajcie mi 8, nie, 5 sekund! I zdejmijcie wszystkie kamery poza jedną!

Może uda mi się podłączyć przewodnik do kamery i wykryć, gdzie jet jakiś pokój ochrony, ale potem. Najpierw grodzie.

---------------------

Rzucam na Działanie pod presją (spokój +2).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przez jeden moment zastanawiałam się czy nie istnieje jakiś sposób aby zatrzymać ten cały protokół bezpieczeństwa w bardziej fizyczny sposób. Potem jednak doszłam do wniosku, że to sprawa dla innego rodzaju specjalisty czyli, w tym wypadku, Leo.

- Kamery. - powtarzam ze spokojem uspokoiwszy wcześniej oddech. - Rozumiem. - co prawda zastanawiałam się dlaczego należało zostawić jedną z nich, ale wierzyłam, że jest to część jakiegoś planu mojego towarzysza.

Samo pomieszczenie nie było specjalnie wysokie. Korzystając ze swoich akrobatycznych zdolności, czasami korzystając z rozłożonej maszynerii i odbijając się od ścian dopadłam do naszego... cichego obserwatora o wielu mechanicznych oczach. Zaraz potem, niezależnie od wyniku działań Leonarda, zaczęłam rozglądać się za możliwymi, innymi ścieżkami ucieczki. Droga najbardziej oczywista nigdy nie była tą jedyną. Byliśmy w muzeum a co więcej na pewnego rodzaju okręcie. Musieli mieć tutaj szyby wentylacyjne, drogi dla mechaników i innego rodzaju konserwatorów... ogółem wszystko to aby zwykły gość mógł w pełni cieszyć się ze swej wizyty. Po chwili udało mi się znaleźć wejście do właśnie takiego "sekretnego tunelu". Z dalszymi działaniami wolę wstrzymać się do momentu, w którym Leo opanuje sytuację.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pomieszczenie wygląda dziwnie. Wydaje mi się nawet, że nie jest to zwykłe muzeum i nie tylko my jesteśmy tu żywymi eksponatami. Zabezpieczenia tego miejsca tylko mnie w tym utwierdzają. Tymczasem, gdy przyglądałem się otoczeniu, Leonard i Stąpająca zajęli się rozwiązywaniem naszego problemu. A Drake... ten zaś przechwala się nową zabawką, którą przed chwilą znalazł. Chwilowo nie mając innego zajęcia przyglądam się tutejszym eksponatom. Głównie jest to broń, w większości nie znana. Poza tym nic co mogłoby mi się teraz przydać. Słyszę jakiś dźwięk, który z każdą chwilą staje się coraz głośniejszy. Chyba dochodzi z kierunku, z którego tu przyszliśmy.

- Pospiesz się Leonardzie. Coś się do nas zbliża, a szczerze wątpię, by miało pokojowe zamiary. A co tam. Myślę, że mimo mojej usterki będę w stanie ci pomóc.

-----------

Pomagam Leonardowi w jego ruchu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ten komputer jest sprytny. Trochę za sprytny jak na upodobania Leo. Nie tak sprytny jak geniusz walczący z terminalem oczywiście, ale... Cóż, nie uda się zamknąć jednej drogi. Uda się zamknąć wszystkie, poza jedną. Co będzie na jej końcu ciężko określić w tak krótkim czasie (1).

Tymczasem stąpająca zgodnie z propozycją technika pobyła się większości oczu.

Leo - zamykasz grodzie?

Pozostali - z której drogi skorzystacie, z tunelu wentylacyjnego, czy ze ścieżki stworzonej przez Leo?

Poświęcicie jeszcze trochę czasu na zdobycie dodatkowych informacji z terminalu?

------

1) Pomoc Rzut+3 = 11, Działanie pod presją Rzut+2+1 = 9

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Drake

Rozmyślam nad sytuacją i zdaję sobie sprawę, że możemy mieć większy problem, niż sądziliśmy.

- Musimy zadać sobie pytanie, czy nie powzięliśmy złych założeń. Uznaliśmy, że grodzie są zamykane po to, by zatrzymać nas. Co, jeśli zamknięto je z myślą o kimś innym?

Rozglądam się po sali wystawowej (bo tym było w gruncie rzeczy pomieszczenie) i podejmuję decyzję. Jeśli ktoś ma to robić, to najlepiej zrobię to ja.

- Anioł pewnie też już zwiał i kwestia czasu, nim weźmie się za żywe cele, najpewniej nas. I założę się, że prędzej spróbuje dorwać pojedynczą ofiarę niż całą grupkę. Jako, że szyb wentylacyjny jest raczej dla niego za wąski...

Zaczynam iść sam w kierunku jedynej otwartej drogi.

- Idźcie szybem. Odciągnę potwora lub pościg kustoszy. Poradzę sobie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Naprawdę zaawansowane oprogramowanie, nawet trochę zbyt zaawansowane jak na mój gust. Waham się przez chwilę, ale ostatecznie zamykam wszystkie ścieżki, poza jedną. Porywaczom przeszkodzi to w zgrupowaniu się.

- Zanim gdziekolwiek pójdziemy, dajcie mi jeszcze sekundę.

Staram się wyszukać jakiekolwiek przydatne informacje w terminalu, ściągnąć je na przenośny przewodnik, a następnie podłączyć się do ocalałej kamery. Jest podłączona do pokoju ochrony lub innego węzła systemu, może uda mi się go namierzyć.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Na pewno nie puszczę cię samego. - rzuciłam spokojnym tonem w jednej chwili znajdując się obok Drake'a. - Jak szło to stare, ludzkie przysłowie? Co dwie głowy to nie jedna? - uśmiecham się przyjacielsko.

Przez moment zastanawiałam się czy nie skorzystać ze znalezionej drogi licząc na to, że ktokolwiek nas tutaj trzymał nie będzie w stanie śledzić naszych poczynań kamerami, ale Drake wybrał niejako za mnie. Złożyłam przysięgę, że będę go chronić i zamierzałam jej dotrzymać.

- Zważywszy na to, że najpewniej jesteśmy w pewnego rodzaju muzeum - zwracam się do reszty - to mam pewną sugestię gdzie będziemy mogli znaleźć niebieską budkę. Każda kolekcja ma swoją koronę w kolekcji, centralny punkt wystawy... jeżeli jeszcze dodamy do tego możliwe zużycie energii potrzebne do utrzymywania TARDIS w zamknięciu... Jest możliwe, że korzystając z tych dwóch filtrów odnajdziemy naszą zgubę. Może uda ci się wyciągnąć te informacje z terminalu, Leonardzie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Jesteśmy tu razem i nikt nikogo nie powinien zostawiać. Gdyby Doktor był tu z nami z pewnością znalazłby jakieś rozwiązanie. On nigdy nie pozostawia przyjaciół w potrzebie, więc nikt z nas nie powinien zostawiać pozostałych. Stąpająca może mieć rację. Jeśli znajdziemy miejsce, które pochłania ogromną ilość energii, to powinniśmy też znaleźć wtedy naszą bezpieczną przystań i jedyną drogę ucieczki, TARDIS. Jednak jeśli mamy do niej dotrzeć powinnyśmy trzymać się razem.

Wiem, że mogę postąpić inaczej, ale nie mogę zawieść Doktora. Powierzył mi zadanie, które muszę wykonać. Jeśli zajdzie tak potrzeba poświęcę swoje życie, gdy Stąpająca znajdzie się w ogromnych tarapatach. Zresztą wszyscy są mi bliscy i nie wyobrażam sobie bym mógł uciec mając świadomość, że może im się coś stać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Drake

Zaciskam dłonie ze złości, porażony zachowaniem moich towarzyszy. Oni są lepsi ode mnie, odważniejsi, bardziej optymistyczni i zdeterminowani. Dlatego też nie zasługuję na ich poświęcenie, które nie jest nawet potrzebne.

- Sprawa jest prosta. Nie mam zamiaru dać się zabić, ani dać wam zginąć. Jestem przyzwyczajony do działania w pojedynkę, na dodatek w gorszych warunkach. Poradzę sobie i lepiej mnie obronicie, dając mi... swobodę działań.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czekałem dłuższą chwilę, spodziewając się jakiejś odpowiedzi ze strony towarzyszy, aż w końcu znudzony zacząłem biec wgłąb korytarza, wołając na odchodnym.

- Poradzę sobieeeee...!

Włączam aktywny skaner w Manipulatorze, wyszukując jakichkolwiek zagrożeń oraz, jeśli ten statek ma jakiekolwiek systemy zabezpieczeń, ściągając na siebie uwagę ochrony. Muszę odciągnąć pościg, który niechybnie by nas złapał. Jest jeszcze Anioł...

Czuję się jak za starych, dobrych lat w Agencji.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeżeli Leo wyciągnął jakiekolwiek ciekawe i przydatne dla nas informacje z terminalu odczekuję parę chwil aby ich wysłuchać a następnie idę za Drakiem. Mówię do niego jak zawsze spokojnym tonem:

- Złożyłam przysięgę krwi Doktorowi, że będę cię chronić. - mówiąc to nagle zdawał sobie sprawę, że tak naprawdę nie pamiętam żadnych okoliczności jej złożenia. Czułam się przez moment jak ktoś wpatrujący się w las a nie widzący drzew. - Że będę was chronić... Wierzę, że poradziłbyś sobie sam. Naprawdę. Jednakże równie mocno wierzę, że razem, z Giskardem, Leonardem, tobą i mną będziemy w stanie pokonać wszelkie przeszkody, które staną nam na drodze. Kogo miał Doktor? Nas. Kogo mamy my gdy nie ma Doktora? Siebie nawzajem. Chociażby z tego powodu, tak długo jak żyję, nie pozwolę ci stanąć do walki samemu, Drake. Podejrzewam, że reszta myśli podobnie. - ledwie zdążyłam to powiedzieć z przeciwległej strony dało się słyszeć echo huku jakby coś uderzało w pancerne wrota. A potem znowu. To Anioł.

Rzucam głośniejszym tonem do towarysza:

- Leonardzie, zalecam jak najszybsze zakończenie obecnych działań! Nasz "znajomy" sam nie planuje na długo pozostać w zamknięciu!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaczynam rozumieć sens zachowania moich towarzyszy. Tak chciałem zrewanżować się za moje błędy, że omal nie popełniłbym kolejnego. Ja bym sobie poradził, ale czy oni...?

- Wybaczcie mi.

Analizuję błyskawicznie sytuację, trochę na styl Doktora, który podpatrzyłem w czasie wspólnych podróży. Pomieszczenie, będące kolejną salą z ekspozycją, dwa wyjścia, w ciągu kilku minut mamy wizytę Anioła. Nasze atuty to umiejętności całego zespołu oraz nasz sprzęt. Możliwa przewaga: dane z terminala, szyba z widokiem na umierające Słońce, potencjalnie najlepsza defenestracja w dziejach.

Możliwe przewagi Anioła: pozbawienie nas narządu wzroku, spowodowane utratą bodźca. Światła.

- Leo, przyda nam się dokładna mapa statku, a co najmniej lokalizacja kluczowych instalacji! Stąpająca, Giskard, mamy co najwyżej minutę na znalezienie jakiś latarek!

Potem będziemy musieli zwiewać, raczej nie szybem, gdzie nie moglibyśmy razem obserwować Anioła.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Drake być może zrozumiał, że do tej pory zawsze mieliśmy przy sobie Doktora. Zawsze mogliśmy na niego liczyć. Teraz nie mamy pojęcia, gdzie może się on znajdować, więc możemy liczyć tylko na siebie. Chwilowo nie liczą się wszelkie niesnaski jakie między nami istnieją. Musimy działać razem i nie ważne jest to co może się przydarzyć.

Huh? Znaleźć latarkę? Nie ma problemu. Musi tu się znajdować przynajmniej jedna taka lub coś działającego na podobnej zasadzie. Rozglądam się po pomieszczeniu, podbiegam do każdego eksponatu szukając tego istotnego dla nas przedmiotu. W sali znajdują się chyba same mało istotne rzeczy, które nam nie pomogą. Choć... gdy traciłem już wiarę w znalezienie latarki moją uwagę przykuło jedno miejsce. W samy rogu pomieszczenie znajdowała się niepozorna gablotka. Nie wiem jak mogłem ją wcześniej przeoczyć. Leżące w niej przedmioty powinny nam wystarczyć, choć nie jest to to czego szukamy. Rozbijam szybę, chwytam jeden z nich w rękę i mówię do pozostałych:

- Latarki nie znalazłem, ale czy jakiś prymitywny noktowizor, zdaje się, nie wystarczy w przypadku anioła? Byle mieć go na widoku? Niestety jest tylko jeden cały i fragment drugiego. Ten drugi niekoniecznie musi działać. Mamy jeszcze jakąś starą latarnię. Chyba naftową... Nic więcej. Znaleźliście coś jeszcze?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zignorowałem wszystko co się działo podczas przesiewania przeze mnie danych z terminala i kamery.

- Hmm... W tak krótkim czasie dowiedziałem się jednej rzeczy. Dwa miejsca na stacji wykazują ogromny pobór mocy. Jedno znajduje się w głównej sali wystawowej i chyba się domyślam, co to może być. Drugie... ha, przyznam, ktoś nieźle sobie poradził z zabezpieczeniem sieci oraz odczytów z niej. Tak czy inaczej, to jakieś ukryte pomieszczenie blisko centrum stacji. Ponadto... - Klikam, otwierając obraz z kamery, ukazującej rozbitą szklaną gablotę. - Anioł rzeczywiście uciekł. Musiał czekać na dobrą okazję.

W tej chwili gródź wybrzuszyła się lekko z hukiem.

- Widzicie, miałem rację! Ściągnąłem plan całego miejsca, a droga prowadzi, chwilka... Tędy!

Wskazuję na atakowaną gródź.

- Cóż, najkrótsza. Możemy jeszcze przejść szybami wentylacyjnymi. I nie wiem jak wy, ale ja tam właśnie się wybieram.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Drake

Wygląda na to, że Leo rozstrzygnął sprawę, trzeba dostać się do TARDIS. Tylko martwi mnie ten szyb... Jeśli Anioł wejdzie za nami, możemy mieć problem z obserwacją go razem, przez co będziemy zagrożeni.

Drzwi wygięły się jeszcze bardziej, zwiastując bliską w czasie wizytę potwora.

- Tunel jest dość wąski, trzeba będzie iść gęsiego! Stąpająca, Leo, ja i Giskard! Stąpająca, weź ten dobry noktowizor! Leo, mów którędy.

Mówiąc to zabieram od robota starą latarnię. Wejdę do tunelu przedostatni, przed Giskardem. Akurat on najlepiej przyda się do pilnowania pleców.

Nie musi mrugać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Robi się.

Czym prędzej łapię po drodze noktowizor, zakładam go w biegu i zeskakuję do przebiegającego pod pomieszczeniem tunelu wentylacyjnego z bronią w ręku i gotową do użycia. Ułamek chwili na zbadanie drogi przed nami. Na razie bez widocznych kłopotów.

- Czysto*. - mówię do reszty. - Możemy ruszać! - A właściwie powinniśmy, dodałam w myślach gdy dało się usłyszeć kolejny huk, Anioł nie zamierzał nam dać dodatkowego czasu...

Żwawym krokiem prowadzę naszą grupkę zwracając jednak uwagę na to aby pomiędzy mną a Leo, który idzie jako drugi w kolejce i mówi gdzie należy iść, było trochę miejsca. W takim wypadku jeżeli coś mnie zaatakuje reszta będzie miała więcej czasu na reakcję.

Teraz tylko trzeba było dostać się do TARDISa...

---

*w sensie "Clear" jak to mawiają wojskowi

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przez jakiś czas przeciskacie się ciasnym tunelem, nagle jednak zwęża się przed wami, dając jedynie opcję wyjścia do sali nad waszymi głowami. Gdy wychodzicie zauważacie, że znajdujecie się w dużym pomieszczeniu. Mapa wskazuje, że to centralna ekspozycja, nazywana "Halą Nieopowiedzianej Legendy". Na samym środku stoi 13 figur woskowych. Pierwsza przedstawia poważnego starca, druga niskiego czarnowłosego mężczyznę po 50. Trzecia jest za to wysoka i z jasnymi włosami. Czwarta przedstawia również dość dużego mężczyznę, z burzą włosów, w kapeluszu i długim szaliku. Piąta postać to blondyn ubrany w biały garnitur z selerem przypiętym do marynarki. Szósty ubrany jest pstrokato, ma też kolorową parasolkę. Siódma postać jest znów niższa i ma bardzo poważny wyraz twarzy. Ósma figura ma długie włosy i strój kojarzący się z czasami wiktoriańskimi. Dziewiąta podobny, ale z narzuconą na to skórzaną kurtką. Dziesiąta pozostawiła kurtkę, zmieniając resztę ubrań na bardziej w stylu Ziemi z 21 wieku. Jedenasta postać to kolejny młodzieniec, z włosami postawionymi na sztorc i w brązowym płaszczu. Dwunasta ma burzę włosów, muszkę i fez na głowie, trzynasta znów wygląda nieco starzej i ubrana jest w niebieską marynarkę. Każdy z was zna choć jedną z tych twarzy. Rozglądacie się, widzicie fragmenty filmów, zdjęcia wykonywane technologiami wielu planet i wielu czasów. Wreszcie dochodzicie do kamienia pamiątkowego, na którym wyryto:

"Doktor. Ostatni Władca Czasu. Żegnaj, przyjacielu."

W sali znajduje się też masa innych rzeczy, poszlak świadczących o istnieniu Doktora, o jego przygodach, o jego śmierci. Jeśli coś szczególnie przykuło waszą uwagę, możecie to opisać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdy znaleźliśmy się w centralnej ekspozycji odpowiedź na najważniejsze pytanie dręczące nas od momentu obudzenia się w tym latającym muzeum stało się jasne. Wszechświat stracił ostatniego Władcę Czasu. Rozmyślania nad tym co to oznacza dla miliardów istot w całym kosmosie, co dla losu przyszłości, przeszłości i teraźniejszości zostawiłam na później. Teraz czułam silną potrzebę... może kontemplacji a może nostalgicznych wspomnień. Spoglądając po ustawionych figurach woskowych w pełni zdałam sobie sprawę z jak niewielką cząstką życia Doktora miałam do czynienia. O większości jego przygód mogłam usłyszeć z przekazywanych opowieści, legend, mitów zapisanych w słowach. Dwie postacie znałam jednak dobrze. Ósmy i Trzynasty. Jeden uciekając od wojny, w której nie chciał walczyć trafił na planetę... na rasę oczekującą swej wojny ostatecznej a jego zwykłe pojawienie się zmieniło mój los... moje przeznaczenie. Zamiast umierać tam, wśród prochów swych przodków, została mi dana możliwość oddania życia u boku Doktora. I Trzynasty... on...

"Umrzesz jako bohater albo będziesz żył wystarczająco długo aby stać się złoczyńcą", zdanie wypowiedziane jakimś obcym - może i jego? - głosem zadudniło mi w głowie. Kto je wypowiedział? Kiedy?...Czemu nie mogę sobie tego przypomnieć? Czemu...? Krótkotrwałe acz intensywne ukłucie bólu. Po chwili zdałam sobie sprawę, że leci mi krew z nosa*. Właściwie to jedna albo dwie, ciemnoczerwone krople... mimowolnie wycieram je o dłonie.

Przenoszę wzrok na resztę nie wypowiadając jeszcze słowa. Wiedziałam, że także oni muszą w pełni... pogodzić się z sytuacją?...zrozumieć ją?... dojść do siebie.

---

*takie swobodne nawiązanie do BioSchocka: Infinite ^_^

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Milknę, rozglądając się po sali. Całe to miejsce, wszystkie te zdjęcie, filmy, zapiski, przedmioty, to wszystko jest hołdem. Próbą zachowania wspomnienia. W końcu po to zakłada się muzea, prawda? Chcąc ocalić od zapomnienia narody, idee, osoby... To wszystko ma żyć w zbiorowej świadomości. Jest tylko jeden szczegół.

Nie zakłada się pamiątkowych wystaw dla kogoś żywego.

Nie, niemożliwe. Patrzę na figury, dobrze rozpoznając dwunastą i trzynastą. Pamiętam ten szok, kiedy zmienił twarz. Ach, Doktorze, dwanaście razy wymknąłeś się śmierci. Dwanaście razy ruszyłeś dalej przed siebie, zamykając za sobą wrota TARDIS i machając żniwiarzowi na pożegnanie. Mam uwierzyć, że tym razem ci się nie udało? Nie, dopóki nie zobaczę tego na własne oczy.

- Ktoś zrobił niezłą kolekcję, co nie? - Przerywam ciężką ciszę, nie dając po sobie niczego poznać. - Zebranie tego wszystkiego musiało kosztować mnóstwo wysiłku. Obraz Van Gogha z wybuchającym TARDIS, zapiski Madame de Pompadour, DVD z ukrytą wiadomością do niejakiej Sally Sparrow, zdemontowany ATMOS, oryginalne stroje... matko, mają nawet ten fez! I szalik! Kombinezon ochronny! Skąd oni to wzięli?

Zatrzymuję się przy niewielkiej gablocie. Na aksamitnej poduszce znajdował się tam chyba jeden z najbardziej rozpoznawalnych symboli Doktora. Soniczny śrubokręt, tak samo piękny jak zawsze. I zepsuty. natychmiast odpycham wszelkie czarne myśli.

- Doktor chyba będzie chciał to odzyskać... Bo oczywiście nie uwierzyliście, że go załatwili, prawda?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdy dostaliśmy się do tego pomieszczenia i zobaczyłem czego, a może raczej kogo dotyczy ta wystawa. Doktor... Wszystkie jego wcielenia, pamiątki z naszych wspólnych podróży. Pamiętam dokładnie mój pierwszy dzień. Dzień, gdy Doktor wraz z Leo dali mi życie. Wszystko działo się w TARDIS, bo gdzież indziej? Pamiętam, gdy w chwilach zadumy opowiadał mi swoje historie. O Susan, Kamelionie i wielu innych. Najmniej mówił o Rose. Chwile z nią spędzone bardzo wpłynęły na Doktora i jego stosunek do towarzyszy podróży. Jak się później dowiedziałem miał ku temu swoje powody. Clarę, towarzyszkę zarówno jedenastego jak i dwunastego, znam osobiście. W trakcie jednej z podróży niespodziewanie natknęliśmy się również na Marthę. Sami również dużo widzieliśmy, nie brakowało również spięć między nami. Po jakimś czasie wszystko zawsze jednak wracało do normy. Doktor przeżył tak wiele, że jego śmierć nie może być prawdą. Tyle razy się regenerował, żył przez tyle lat, że z pewnością znał osób, by znów oszukać śmierć.

- Wszystko wydaje się takie prawdziwe... Ale on nie mógł nas tak zostawić. Przez tyle lat życia na pewno odkrył sposób, by mógł kontynuować swoją pracę... swe dzieło.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zgubiłem swoje sumienie na marne. Zostawiłem Leo na pastwę potworów, aby Doktor mógł żyć i tak się odpłaca? Umiera? Mając takie zobowiązania wobec wszechświata? Podchodzę do postaci młodzieńca w płaszczu.

- Doktor chyba będzie chciał to odzyskać... Bo oczywiście nie uwierzyliście, że go załatwili, prawda?

Nie odpowiadam, stukając palcem w figurę. Tyle czasu minęło...

- Te rzeczy są z TARDIS, a jak dotąd słyszałem tylko o paru sytuacjach wdarcia się na pokład. Na pewno raz był to jego pobratymiec, chyba Dalekowie też mogli to zrobić... Cokolwiek mogło się dostać do budki, mogło równie dobrze zabić Doktora. Zresztą...- milknę, zauważając jaskrawo gablotkę, a obok niej pulpit z jakąś księgą.

Podchodzę wpierw do księgi. Jest stara, zapisana różnymi stylami pisma w wielu językach, których w większości nie mogę odczytać. Na wielu stronach są zdjęcia i rysunki. Wyblakłe, czarno-białe, kolorowe, przepiękne i niewprawne. Uśmiechają się do mnie Marta, Rose, Jack, Donna, Ace, pani Jane, Lethbridge-Stewart. Zaczynam rozumieć, czym jest księga. Przewracam strony, aż znajduję teksty poświęcone mnie, Leo, Stąpającej i Giskardowi. Zamykam ją natychmiast, z obawy przed "spoilerami", odkładam na miejsce.

W gablotce jest niepozorny kluczyk. Jasno oświetlony, w jaskrawo pokolorowanej gablotce, na widoku, a jednak jakby umykający percepcji obserwatora. Kiepski eksponat, a jednak ważny.

Klucz do TARDIS. Złamany i osmalony. Niegdyś otwierał niebieską policyjną budkę, teraz jest aktem zgonu.

Przykładam rękawicę soniczną do szybki i zaczynam manipulować częstotliwością fali dźwiękowej. Tą jedną rzecz muszę zabrać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W tym pomieszczeniu także są obserwujące wasze ruchy kamery. Na razie jednak nie pojawiła się ani ochrona ani Anioł. Gdzie ruszacie dalej? Prosto do TARDIS? Czy może do tego pomieszczenia pobierającego stanowczo za dużo energii?

Giskard - zauważasz, że terminal w tym pomieszczeniu błyska ostrzegawczą purpurą. Poza wszystkimi alarmami, które wywołaliście wy oraz żywa statua, wygląda na to, że pojawiło się jeszcze jedno niebezpieczeństwo. Co mówią komunikaty?

Drake - Okręt, czy stacja, na której jesteście ma nieco podłużny kształt. Główna ekspozycja, w której teraz jesteście znajduje się niemal na jednym "końcu", dzięki czemu masz widok na pustkę. Która aktualnie jest mniej pusta niż być powinna, widzisz mianowicie powoli zbliżający się okręt. Opisz go i jeśli potrafisz rozpoznać do kogo należy, powiedz to.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaciskam ze złością pięści, identyfikując zbliżający się okręt. Doktor najpewniej nie żyje, nie mamy połowy ekwipunku oraz goni nas Anioł. Jakby na złość los jeszcze rzuca przeciw nam kolejne niebezpieczeństwo, specjalnie stawiając nas w najgorszej możliwie sytuacji. Imprezka się rozkręca...

Zbliżający się okręt ma bardzo znany we wszechświecie kształt. Wiele istot go z przerażeniem rozpozna, a tym bardziej Agent Czasu i towarzysz Doktora.

Płaski dysk, latający talerz, obracający się wokół własnej osi. Uszkodzony, z licznymi dziurami w poszyciu, lecz jak najbardziej zabójczy dla wszelkiego życia we wszechświecie.

- Powinniśmy iść jak najprędzej do TARDIS. Nie sądzę, że Dalekowie przybyli zapalić świeczki na grobie Doktora. Prędzej sam grób.

Biorę zamach ręką i zaczynam walić w gablotkę, próbując rozbić szybę i dostać klucz.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chwilowo nie reagując na co powiedział Drake podchodzę do terminala. Próbuję odczytać co mówią wyświetlające się komunikaty, ale potrzebuję krótkiej chwili, by zrozumieć o czym dokładnie jest mowa. Gdyby nie czas spędzony z Doktorem powiedziałbym, że sytuacja nie może być bardziej bezsensowna niż już była do tej pory. Porwanie, strażnicy, anioł, prawdopodobna śmierć Doktora, Dalekowie, a do tego... zdaje się, że mamy około 3 minuty na znalezienie się w TARDIS.

- Nie chciałbym was jeszcze bardziej martwić, ale nasze problemy się jeszcze skończyły! Dalekowie nie są jedynym nowym problemem. Zdaje się, że ktoś na pokładzie zniszczył urządzenia podtrzymujące życie i za jakieś 165,164 sekundy zabraknie wam powietrza. Musimy się spieszyć i liczyć na cud, który sprawi, że po drodze nie napotkamy na żadne niebezpieczeństwo. Jesteśmy niedaleko pomieszczenia z TARDIS, ale przeciw sobie mamy chyba wszystko co żyje na tym statku i nie tylko.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...