Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Black Shadow

Kill la Kill

Polecane posty

Już po finale i zdania nie zmieniam. Ba, wręcz jestem rozczarowany, gdyż okazał się on najwyżej poprawny, Brakowało iskry, wszystko pędziło na złamanie karku jednocześnie będąc przewidywalnym. Nawet śmiechu zabrakło, a dotychczas autoironiczny humor i puszczanie oka do widza były najlepszą rzeczą w KlK. Śmierci Ragyo i Nui były mało efektowne czy nawet przekonywujące i nie należało w taki sposób pozbywać się big badów, którymi straszono przez pół anime. Poświęcenie Senketsu też było z zada wzięte i bardziej je traktuję jako kolejne odwołanie do TTGL niż ars bene moriendi i pełnoprawną śmierć.

Kill la Kill ucierpiało przez kombinację swoich dużych ambicji, których niestety nie podparł ani koncept ani budżet. Początek zapowiadał się świetnie, jednak późniejsze odcinki to prawdziwa karuzela rzeczy fajnych (starcie z Nonon, bitwa w Osace) i niefajnych (wątek z odzyskiwaniem Senketsu, ogólne rwanie rytmu, "alleluja" która później irytowała). Bawiłem się nieźle, jednak nie potrafię już przymykać oka na to, że w ostatecznym rozrachunku KlK okazało się przeciętne. Czuć, że to robota Imashiego i chociażby to odróżnia je od dziesiątek innych tytułów, jednak poziom wykonania i scenariusza okazały się niewystarczające w stosunku do oczekiwań.

Anime tym razem nie zostało uratowane. Sorry Imashi, może następnym razem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Anime tym razem nie zostało uratowane

Tylko mi nie mów, że wziąłeś tę bzdurę z "ratowaniem anime" na poważnie.

To był tylko pierwszy z wielu sposobów /a/ na rozkręcenie burzy wokół tego serialu.

Conserving Animation.jpg

That being said Kill la Kill aż do swoich ostatnich minut potrafiło przykuć mnie do fotela jak żadne inne anime wydane w minionym roku. Chyba każdy odcinek oglądałem po dwa razy, więc mogłem spokojnie odfajkować "rewatch" na MAL od razu po zakończeniu, a te było dokładnie tym, czego oczekiwałem - pędzącą na złamanie karku akcją z absurdalnymi, wręcz wyciągniętymi z tyłka, power-upami. Prawda - wszystko było do bólu przewidywalne, ale niczego innego nie chciałem, więc osobiście nie miałem z tym problemu.

Tym razem Trigger anime na pewno nie uratował (bo zrobił to już wcześniej wydając Little Witch Academia), a ja przez długi czas zastanawiałem się, czy aby na pewno wystawienie dziewiątki będzie dobrym pomysłem, ale ostateczny werdykt jest taki, że pomimo swoich, aż nazbyt widocznych, wad KlK był w stanie zapewnić mi lepszą rozrywkę niż większość wysokobudżetowych animców i chwała mu za to!

Zakończenie sugeruje wydanie sequela, ale osobiście nie spodziewałbym się niczego ponad zapowiedzianą już OVA i ewentualne filmy pełnometrażowe skracające fabułę jak w przypadku TTGL. W końcu to Gainax Trigger...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tylko mi nie mów, że wziąłeś tę bzdurę z "ratowaniem anime" na poważnie.

Ależ w życiu, ja tylko w żartobliwy sposób odwołuję się do burzy przed premierą KlK :3

That being said Kill la Kill aż do swoich ostatnich minut potrafiło przykuć mnie do fotela jak żadne inne anime wydane w minionym roku. Chyba każdy odcinek oglądałem po dwa razy, więc mogłem spokojnie odfajkować "rewatch" na MAL od razu po zakończeniu, a te było dokładnie tym, czego oczekiwałem - pędzącą na złamanie karku akcją z absurdalnymi, wręcz wyciągniętymi z tyłka, power-upami. Prawda - wszystko było do bólu przewidywalne, ale niczego innego nie chciałem, więc osobiście nie miałem z tym problemu.

Mógłbym podpisać się pod tymi słowami, bo ostatecznie przy KlK bawiłem się świetnie i autentycznie wyczekiwałem kolejnych odcinków. Problem w tym, że z tyłu głowy ciągle słyszę "a mogło być piękniej". Wystarczyło trochę bardziej popracować nad scenariuszem (by niektórych postaci, wątków czy power-upów nie rzucać na darmo) i ogarnąć trochę większy budżet. Tak to godzę się ze stanem zastanym, jednak nie jestem typem człowieka, który umie darować marnowanie potencjału. A ten był ogromny.

Tak więc niestety, ale nie umiem wyciągnąć 9/10. No way.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O anime mogę powiedzieć tyle, że akcja pędziła tak szybko, że aż nie zauważyłem kiedy się skończyło. :D Nie no, było świetnie od początku do końca, i choć niedoróbki istniały to jednak w tego typu produkcji nie przeszkadzały mi kompletnie. Tylko ta waląca na złamanie karku akcja w finałowym odcinku. Było to mega świetne i epickie, ale przyszarżowało tak mocno, że zwyczajnie zabrakło nieco więcej miejsca na epilog i jakieś takie katharsis.

I raz jeszcze się powtórzę: pomyśleć, że chciałem przejść obok tego tytułu obojętnie. W życiu bym nie pomyślał, że coś takiego może mi się tak spodobać. Chyba należą wam się podziękowania chłopaki, bo gdyby nie wasz hajp to w życiu bym się za to nie zabrał i byłoby to dla mnie niepowetowaną stratą. No więc dzięki. Cieszę się, że mogłem bawić się przy tym tytule razem z wami. :]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bardziej podobał mi się 23 odcinek, był mniej zrushowany. Ogółem bajka jest 8/10 w moim odczuciu. Kilka słabych postaci, wątków i bezczelnie tania momentami animacja zostają wyciągnięte przez kuriozalne sceny walki i nawet fajny soundtrack. Nie do końca odpowiada mi to, że Trigger odpowiadał na każde zachcianki fanów, tzn. synchroniczne cięcie nożyczkami przez Satsuki i Ryuko było moim mokrym snem odkąd zobaczyliśmy drugą ich część, ale wkładanie dosłownie każdej sceny, która byłaby "fajna", zabrało chyba miejsce na dobre dialogi i większość plot twistów. Momentami parodiowali samych siebie - tak jak z początku bardzo podobał mi się ich dystans, tak potem przekuli to w tanie żarty. Po tym, co stało się z Satsuki ok. 18 epizodu nie spodziewałem się nawet, że polubię w jakikolwiek sposób jej "nowy" charakter, a okazało się, że scena, w której biegnie złapać Ryuko spadającą z nieba, była dla mnie niesamowicie urocza xd.

still better than ttgl doe

SENKETS SZIPPU

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ten rok można rzecz był przełomowy jeśli chodzi o moje oglądanie anime. Po raz pierwszy w końcu zamiast dawno zakończonych serii postanowiłem oglądać coś na bieżąco, tydzień po tygodniu. Log Horizon, SnK i Kill la Kill. O tak jak dwa pierwsze doczekają się kontynuacji, tak KlK stanowi najprawdopodobniej odrębną historię, co sprawiło, że końcówka zostawiła mnie w stanie, którego rzadko doświadczam.

Było mi zwyczajnie smutno, że ta historia miała się ku końcowi. Znawca anime ze mnie żaden, a zadowalająco odbieram każdy rodzaj w miarę porządnej animacji. Po wzięciu poprawek na rodzaj historii i podejście samego studia, bawiłem się przednie. Przywiązałem się do postaci, chłonąłem akcję jak gąbka i mimo niektórych błędów i niedoróbek nie mogę KlK nie darzyć sentymentem. Do dania oceny liczbowej nie mam specjalnych kwalifikacji z racji mego raczej bezkrytycznego podejścia. smile_prosty.gif

Senketsu 2014 Never Forget

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cóż, miałem się zebrać do jakiegokolwiek posta jakoś na kilka tygodni (dwa, może trzy) przed finałowym odcinkiem aby zebrać swe przemyślenia na temat animu i zastanowić się cóż takiego Trigger może zrobić na sam koniec, ale czynniki różne (i nie mniej ważne) oraz zwykła niechęć (plus brak sensownego gospodarowania czasem) sprawiły, że na ogólną opinię a może i ocenę przyszedł czas dopiero teraz i zastanawiam się w sumie co jeszcze dodać czego nie powiedzieli moi szanowni przedmówcy albo o czym sam nie wspomniałem wcześniej ^_^ Można w sumie odpowiedzieć na pytanie czy KlK dostarczyło mi najzwyklejszego funu, bo mam wrażenie, że właśnie o dobrą zabawę chodziło twórcom? Zdecydowanie tak. Choć w kwestii wykonania i pewnych decyzji fabularnych wpływających na tempo historii albo sens niektórych wydarzeń (tak, piję do tego "zniszczenia" Senketsu przez Nui, z którego nie wynikło nic, bo Ryuko zwyczajnie następny odcinek albo dwa spędziła na zbieraniu kawałków mundurka) można było IMO zgrzytać tak ogólnie rozrywkę miałem przednią nie tylko ze względu na humor, ale też wykręcone, badassowe akcje... które jednak, i tutaj dochodzimy do kwestii numer dwa, ostatecznie nie osiągnęły tego poziomu epickości jak TTGL. Naturalnie nie spodziewałem się, że w tej formule twórcy będą wstanie jeszcze bardziej podnieść poprzeczkę, lecz mam wrażenie, że przy KlK się do niej tylko odrobinę zbliżyli. Sama finałowa batalia też specjalnie głowy mi nie urwała i jakoś tak "załatwienie się" Nui, pokonanie Ragyo a w końcu poświęcenie Senketsu nie przywaliły/oddziałały we/na mnie jakoś specjalnie... No i rozumiem konwencję itd., ale jednak czasami chciałoby się mieć trochę lepszą animację. Mimo wszystko jeżeli ostatnie słowa Najgorszej Animcowej Matki mają o czymś świadczyć i sequel powstanie to również go obejrzę :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...